Mira77
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Mira77
-
A potem jako zawistny ród będziemy się przechwalać, że pierzemy tylko swoje skarpety! :D To Ty teraz jestem w moim rodzinnym mieście?
-
Witaj Stefan - tak gwoli jasności: z nami też jest wszystko w porządku :) Gosiaczkowa - nawet nie z okolic, ale z samej Łodzi! Ja przecież też spotykam się z moimi znajomymi i ich dziećmi, ale to nie są już tak jak kiedyś spotkania co weekend, imprezy itp. Ja zresztą nie jestem z natury wiecznie skacowaną imprezowiczką, nie o to chodzi. Chodzi o ilość czasu jaki spędza się ze znajomymi, którzy już mają swoje życie i rodziny - czyli ze wszystkimi :)
-
Czy dla Was piątek też oznacza już tylko odpoczynek od pracy? Kiedyś kojarzył mi się z imprezami i życiem towarzyskim. Teraz wszyscy moi znajomi chcą odpoczywać w gronie rodzinnym i poświęcać w weekendy czas dzieciom, spotkania i imprezy zdarzają się sporadycznie. Jestem rodzynek.
-
Oczywiście nie muszę wspominać, ze my to co innego! Ja też w poprzedniej pracy pracowałam z samymi facetami i bardzo miło to wspominam.
-
Gosiaczkowa, coś w tym jest faktycznie. Ja od kilku lat pracuję w raczej damskim gronie i też coś takiego zauważam. A problemy i konflikty jakie babki sobie stwarzają - no to mnie czasem śmieszy a czasem przeraża. Brakuje mi męskich charakterków, męskiego humoru i męskich czystych sytuacji bez drugiego dna.
-
Biała, to oczywiście zależy od człowieka, ale rzeczywiście jest mnóstwo takich kobiet które uwielbiają przy niemężatkach podkreślać "lepszość" swojego stanu i "żałośniejszość" niemężatek. Ja się tu zgadzam z Gosią. Może miałaś szczęście nie spotkać takich dziewczyn. Ja niestety wiele razy odczułam coś takiego.
-
Biała - to chyba było jednak fajniej niż na tym moim \"babińcu\". No właśnie, Gosiaczkowa, mam wrażenie, że nadal obowiązuje ten sam stary stereotyp: mąż nieważne jaki, ważne że jest. I jak to brzmi: \"mój mąż\" - imię faktycznie zanika. Ja mogę spokojnie żyć bez papierka, nie mam takich schiz że musi być ślub. Tylko że... No właśnie nie ma z kim. O rany, właśnie sobie uprzytomniłam, że dziś ostatni dzień urlopu, po weekendzie wracam do pracy. Gosiaczkowa, szukasz pracy? (mogę pytać?)
-
Cześć. Olla - dzięki :) Gosiaczkowa - przypuszczam, że te panie w beretach codziennie rano tam stoją! A Ty byłaś intruzem! Biała - niedawno miałam podobną historię. Byłam u koleżanki. Zaprosiła swoje znajome, których nie znałam. Rozmowy nie toczyły się wokół niczego innego niż \"a mój mąż\", \"a moje dziecko\" + tematy, które zawzse kojarzyły mi się ze zlotem niedowartościowanych dziewczynek (jeśli się mylę, to przepraszam niedowartościowane dziewczynki) pt. pozycje, długości, objętości itp. Nie moje klimaty. Czułam się okropnie: z jednej strony wewnątrz osłabiały mnie te przepychanki: który mąż zabawniejszy, fajniejszy i lepszy w łóżku, a z drugiej czułam się jak młoda stara, bo takie dyskusje nigdy mnie nie pociągały i wydawały mi się głupie. No i widziałam ten znaczący wzrok: \"biedna, a ty nie masz co opowiadać...\". :) Na szczęście takie towarzystwo nie jest dla mnie żadnym autorytetem więc się nie zdołowałam.
-
I tym optymistycznym akcentem o gadach zakończmy ten długi acz niewdzięczny temat. Gosiaczkowa - o co poszło? Sippel to żyje?
-
Oczywiście, że chcę bo to mnie przecież bardzo unieszczęśliwia. Walczę z tym na noże, ale jednoczesnie ogrom wspomnień i skojarzeń bierze górę. Miałyście czasem takie rozterki? Czy głupia baba jestem?
-
Teraz mnie zeżarło moje wypociny! A napisałam, że raz zadzwonił i płakał i wił się jak piskorz. A potem słuch po nim zaginął. Gdyby mi ktoś opowieział taką historię to powiedziałabym pewnie: dziewczyno, jeśli do tej pory się nie odezwał to znaczy że ma cię tam gdzie światło nie dociera. Ale je nie mogę wyplenić tego cholerstwa z mojego własnego serca!
-
Mam klona! Co to kafe dzisiaj chodzi jakby chciało a nie mogło?
-
Jestem. Jedną ręką piszę a drugą nakręcam spaghetti na widelec. Trzecia ręka by się przydała. Biała - przeczytałam - dziękuję :) Olla - rozstaliśmy się dwa lata temu :( Właśnie zadzwoniła moja przyjaciółka i wyciągała mnie na spacer. No to kończę jeść i idę. Do wieczora!
-
Jestem. Jedną ręką piszę a drugą nakręcam spaghetti na widelec. Trzecia ręka by się przydała. Biała - przeczytałam - dziękuję :) Olla - rozstaliśmy się dwa lata temu :( Właśnie zadzwoniła moja przyjaciółka i wyciągała mnie na spacer. No to kończę jeść i idę. Do wieczora!
-
Ja oczywiście rozumiem o czym mówisz, Gosiaczkowa, z tym klinem. Ale z drugiej strony ponieważ nic mi się nie przydarza, to cały czas wydaje mi się że najlepsze już za mną. Opłakane, okraszone depresją, obgadane chyba nie, bo do gadających ze szczegółami nie należę, listy podarte, wspólne bomki choinkowe zdeptane na miazgę, i ... nadal to cholerstwo siedzi we mnie. Olla - i słusznie! A co my tam wiemy, co nam los szykuje!
-
O rany Gosiaczkowa, trochę już długo to choróbsko Cię męczy. Szybkiego powrotu do zdrowia życzę i chyba jednak idź do lekarza. Nie wiem, czy przepisze Ci coś co spowoduje cudowne ozdrowienie, ale zauważyłam że pójście do lekarza działa na psychikę. Żebym nie wiem jak była chora to w dniu, kiedy wybiorę się wreszcie do lekarza następuje znaczna poprawa. Może mój organizm czuje się dopieszczony. Ale rzadko mu funduję takie wsparcie. Malinka - z tym idealizowaniem i pamiętaniem tylko tego, co dobre, masz oczywiście rację.
-
Cześć Wszystkim. Dzięki za wszystkie wypowiedzi. Cokolwiek by to nie było, dwa lata minęły i już NAPRAWDĘ czas zrobić ten malutki kroczek naprzód. Pewnie i tak sukcesem jest to, że z zewnątrz (poza ścianami mojego mieszkania maskę włóż!) wyglądam jakbym normalnie funkcjonowała. Ale że w większości jadę na autopilocie, tego nikt nie wie. Podobno często działa zasada \"klin klinem\" no ale tu wracamy znowu do tematu \"notoryczny brak klina\" :) A na to chyba już nie mam zbyt dużego wpływu.
-
Biała - może jesteś nielicznym przykładem przyjaźni damsko-męskiej. Ja tam wierzę, że taka istnieje. Śpijcie dobrze.
-
Biała, no co Ty oglądasz?! :)
-
No to już wiemy na pewno: mięso to żądna reguła. Oj dziewczyny, ale nie chciałam Was wpędzić w taki nastrój. Dajcie mi po głowie następnym razem. Bo ja skrajna pesymistka jestem.
-
Załamiesz się jak Ci powiem: ponad dwa lata! I dlatego myślę, że to była miłość mojego życia. Los nie chce mi udowodnić, że jest inaczej.
-
Ja już chyba 14 rok nie jem i też byłam w związkach. Teoria mojego ojca oficjalnie obalona! A z tym życiem przeszłością chodziło mi o to, że tak naprawdę nie przestałam go kochać. Kroku naprzód - zero. No i co, Biała? Dyskusja zagorzała i gdzieś polazła? :)
-
Co za "miśa" mi wyszło? "Mięsa" oczywiście.
-
Mój ojciec ma pewną teorię: jak nie jesz miśa to nikt z tobą nie wytrzyma. No to już wiem dlaczego jestem sama :D
-
No dobra, następnym razem przytacham butelcznę przed komputer. U mnie podobnie - jestem ostatnim Mohikaninem w rodzinie. Dzisiaj właśnie znowu padło moje ulubione pytanie - jakaś znajoma moich rodziców "z osiedla" - "No to kiedy wychodzisz za mąż?". Odpowiedziałam jej, że jeszcze nie w tym miesiącu i myślalam że się odczepi. Ale nie, rozwinęła wątek: w takim razie kiedy, koniecznie zaproś, to znaczy że już znalazłaś? Powstrzymywałam pianę przed wydostaniem się przez usta na zewnątrz. Ale prawda jest taka, że wszystkie moje najbliższe koleżanki wyszły dawno za mąż i mają dzieci. U mnie nic się nie dzieje. I chyba dlatego żyję przeszłością.