la luna
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 NeutralOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
przyznaje to z bolem, ale chyba masz racje Barba... napisalas to co gdzies w glebi sama czuje, choc boje sie do siebie te mysli dopuscic... tylko co, jesli to jest wlasnie TEN mezczyzna...
-
a jak tu radzic sobie ze wszystkimi zewnetrznymi przeszkodami, ktore pietrza sie przed nami jesli bylibysmy razem, kiedy ja mam takie watpliwosci w podstawowej sprawie... mozna je pokonac tylko bedac naprawde jednoscia... cos sie we mnie zlamalo, jakis czas temu bylam pewna, ze to co czuje, to milosc do niego, ale teraz juz wcale tego taka pewna nie jestem...:(((
-
pogubilam sie we wlasnych uczuciach... zupelnie... nie wiem czy Go kocham, czy tylko tak mi sie wydawalo... boje sie, ze jesli czlowiek zaczyna sie zastanawiac czy kocha, to to oznacza ze nie kocha...bo inaczej takie watpliwosci by nie istnialy... my spotkalismy sie w bardzo specyficznych okolicznosciach, ja wtedy bylam po bardzo ciezkim doswadczeniu zyciowym i bardzo potrzebowalam ciepla i bliskiej osoby i akurat wtedy pojawil sie on i byl dla mnie taki dobry i czuly, moglam sie ukryc w jego ramionach... bronilam sie przed ta znajomosci, bo wiedzialam ze jest zonaty i dzwigalam wtedy wystarczajacy ciezar na swoich ramionach, zeby nie dokladac sobie jeszcze kolejnego... ale poddalam sie, ugielam sie pod naporem jego determinacji, uczyc, dobroci... a teraz boje sie, ze to co wydawalo mi sie miloscia wcale nia nie bylo, ze mowilam \"kocham Cie\" a powinnam mowic \"jestes mi bliski, duzo dla mnie znaczysz, dziekuje Ci za to co dla mnie robisz, ze przy mnie jestes w tych trudnych chwilach mojego zycia...\" boje sie, ze dalsze bycie w tym zwiazku nie ma sensu, nie chce go krzywdzic, za bardzo go cenie i szanuje, a zaczynam miec poczucie, ze go oszukuje, ze mowie kocham wcale tak nie czujac... a z drugiej strony nie bardzo potrafie wyobrazic sobie, ze go moze nie byc w moim zyciu... jestem zupelnie rozdarta, juz mam lzy w oczach, czuje jakby w mojej glowie byla wielka czarna dziura, nie wiem co robic...
-
witajcie, dawno, bardzo dawno mnie tu nie bylo... a wlasciwie, bylam i jestem, ale stoje z boku, czytam, zastanawiam sie, ale nic nie wpisuje, bo nic juz nie wiem... pogubilam sie zupelnie, w mojej glowie wojna... pozdrawiam Was serdecznie...
-
dzieki zielony groszku:) trzymaj sie dziewczyno, kochaj z calych sil i i tak badz kochana, ale mimo wszystko staraj sie nie tracic ostrosci widzenia, zreszta Ty jej nie tracisz, byle to nie przechodzilo w czarnowidztwo... po prostu porozmawiaj z nim i zapytaj dlaczego trzyma to zdjecie na polce... przypomnial mi sie teraz taki refren: \"...nazywaj rzeczy po imieniu, a zmienia sie w oka mgnieniu...\" na lepsze mam nadzieje, czego Ci z calego serca zycze:) a teraz juz koncze prace i biegne sie pakowac:) pozdrawiam raz jeszcze... Ciebie ninke... i celineczke... i ktosia... no i jeszcze, te ktore niedawno dolaczyly do naszego grona... Anouk i daisy81 :) duzo sloneczka Wam zycze, pojawie sie po powrocie, pa!
-
jutro wyjezdzam wreszcie na wakacje:) niestety nie z moim Kochaniem, bo to na razie niemozliwe:( na szczescie sa komorki;) ale jade na ciekawa wycieczke, w piekny, bardzo malowniczy rejon pewnego pieknego kraju i zamierzam sie tym cieszyc i wypoczac i oderwac sie na troche od szarej codziennosci...i naladowac sloncem akumulatory na dalsza czesc roku, bo bedzie mi potrzeba duzo sil, oj duzo... pozdrawiam Was kobietki bardzo goraco i zycze zebyscie nie tracily ducha i mialy w sobie jak najwiecej optymizmu:) a smutki precz! pa,pa!
-
przeszlosc naszych mezczyzn juz zawsze bedzie taka a nie inna, nic nie moze jej zmienic, takich ich mamy i takich kochamy... dla mnie tez swiadomosc, ze tamta kobieta zawsze bedzie jej czescia jest przykra, ale nie czuje jakos specjalnie zazdrosci czy wielkiego przygnebienia z tego powodu, bo to jest juz PRZESZLOSC, a terazniejszosc nalezy do mnie, to moj, nasz, czas... przeciez nie bede rwac wlosow z glowy i robic scen zazdrosci o przeszlosc... nie wyobrazam sobie tez, ze ktos moglby mi robic z tego powodu jakies fochy... co bylo a nie jest nie pisze sie w rejestr;) jest mi o tyle latwiej, ze wiem iz moj nie kocha bylej, jest mu ona obojetna juz od wielu lat, a po tym jak jakis czas temu odkryl jakie swinstwa mu robila za plecami czuje do niej wrecz niechec... jej zdjec jak do tej pory u niego nie widzialam...nie wiem jak wyglada i nie chce wiedziec, bo po co mi to... wiem, ze on mnie kocha i ja mu sie podobam i ta swiadomosc jest najwazniejsza... pewnie kiedys, gdzies, u kogos z rodziny zobacze jakies ich wspolne zdjecia i to na pewno nie bedzie mile uczucie, ale przeciez nikt nie obiecywal, ze bedzie zawsze milo, latwo i przyjemnie... zielony groszku glowka do gory:) rozumiem,ze musialo byc Ci przykro, ale przeciez to Ty jestes teraz dla niego najwazniejsza, prawda:) a tamte zdjecia to poprostu jego coraz bardziej zakurzona przeszlosc...
-
wkręcacie sobie, wkręcacie...;) moj tez ma dziecko i tez jest z nim bardzo mocno zwiazany, a maly z nim znacznie bardziej niz z matka... i tez mnie to czasami mocno przeraza i doluje, ze juz zawsze bedzie mial z nia (eks) \"cos\" wspolnego...ale go kocham, jak moge wiec nie akceptowac go takim jaki jest, z calym jego dobrobytem inwentarza... probuje dostrzegac druga strone, to ze jest dobrym ojcem, ktory nie rozstaje sie z dzieckiem, tylko z jego matka i dokladnie rozumie ta roznice, bo coz jest winne dziecko, ze doroslym nie wychodzi... ono i tak bedzie cierpialo... i mysle, ze to jest dobry sprawdzian na to, czy wiazemy sie z odpowiedzialnym i dojrzalym mezczyzna... moj taki jest:) i wierze, ze nas tez polaczy ta wielka sila co laczy juz na zawsze dwoje ludzi:) bo i on i ja bardzo tego chcemy... pozdrawiam Was cieplutko Kobietki:)
-
troche mnie tu nie bylo z przyczyn roznych, ale teraz witam cieplutko Was wszystkie... zielony groszku........bede kolejna osoba, ktora powtorzy to co zostalo tu juz wczesniej napisane, ale powtorze, kiedy czytam to co piszesz mam wrazenie jakbym czytala swoje wlasne mysli...bardzo trafnie ubierasz w slowa te wszystkie nasze rozterki... a te strachy, ktore teraz Ci towarzysza sa nie do unikniecia, niestety...trzeba jednak z nimi walczyc jak tylko sie da, ja kiedy opadaja mnie te wszystkie wtpliwosci i obawy powtarzam sobie, ze co ma byc to i tak bedzie...i ze nic nie dzieje sie bez powodu, nawet jezeli tego powodu nie widac od razu... i skoro los nas zetknal ze soba w takim a nie innym momencie naszego zycia to jakis cel w tym musial miec;) a poki co trzeba wziasc sie w garsc, przybrac dziarska mine i do przodu! tak wiem, ze czasem baaaardzo trudno to wykonac, ale trzeba sie starac, bo jak sie czlowiek zalamie i zrezygnuje to juz na pewno do niczego dobrego to nie doprowadzi... wierze, ze on kocha mnie, wiem ze ja kocham jego i wierze, musze w to wierzyc, ze nam sie uda, ze bedziemy mieli dosc sil, cierpliwosci i madrosci, aby pokonac wszystkie pietrzace sie na naszej drodze przeszkody...ze razem je pokonamy, bo tylko w jednosci sila... a tak na marginesie, my tez wybieramy sie w weekend nad morze;) a jego rodzice mnie znaja i lubia, ale o nas, o tym ze jestesmy razem nie maja jeszcze zielonego pojecia i na razie tak musi pozostac... wie o nas jego brat i jest za;) ninke..........dzieki za pozdrowienia z ktoregos wieczoru:) celineczka.....pozdrawiam, uczuciowy Ktosiu.......Ciebie rowniez, fajnie, ze jestescie....
-
niedzielne dzien dobry:) mam nadzieje, ze przyjemnie spedzacie wolne dni, ja akurat glownie na odrabianiu zaleglosci porzadkowych i na usychaniu z tesknoty za moim Skarbem... ninke -> dobre winko bylo?;) celineczka -> ja tez mocno przezylam ten film, taki on jest, ze nie pozostawia obojetnym... cale szczescie, ze rodzice Twojego faceta mieszkaja tak daleko...od czasu do czasu jakos to przelkniesz, grunt, ze nie musisz ich caly czas znosic;) aha! wczoraj byl faktycznie znacznie lepszy dzien i moj humor tez:) pozdrawiam slonecznie!
-
nemo1 dzieki:) bardzo sie ciesze, ze to napisalas, jakos lepiej czlowiekowi na duszy jak przeczyta, ze jest ktos komu sie udalo, ze potrafiliscie przetrwac trudny czas i jestescie szczesliwi, poziom optymizmu rosnie:) tak jak napisala ninke-takie slowa otuchy sa nam bardzo potrzebne... samotny witaj...sytuacje masz nie do pozazdroszczenia, przykre to bardzo, jezeli po tylu wspolnych latach dwoje, przeciez bliskich sobie kiedys osob, w taki sposob sie rozstaje... ale zycie trwa nadal, nie zalamuj sie, usmiechaj sie do swiata a swiat usmiechnie sie do Ciebie, nawet po najgorszej burzy, wychodzi w koncu slonce:) pozdrawiam Was wszystkich, milego dnia:)
-
to co mysli \"otoczenie\" nie jest najwazniejsze, wiem, ale to \"otoczenie\" potrafi skutecznie zatruc zycie... nie to mnie jednak martwi najbardziej, najbardziej martwi mnie moja rodzina, bardzo ich kocham i bardzo zalezy mi na utrzymaniu dobrych kontaktow z najblizszymi, a niestety wiem, ze nie zaakceptuja tego zwiazku i bedzie to dla nich bardzo bolesne... kiedys w koncu sie przyzwyczaja, mam przynajmniej taka nadzieje, moj facet mowi, ze jak sie pojawi na swiecie nasze malenstwo to zmiekna;) moze to i jest sposob;) ale wszystko po kolei, a jeszce jest duuuzo do uporzadkowania, zanim mozna bedzie myslec o bobo:) ach, nie mam juz ochoty zadreczac sie tym mysleniem, slucham sobie listy Trojki, ide zrobic sobie dobrego drinka i cos poczytam,albo obejrze jakis filmik i Wam dziewczyny rowniez zycze milego wieczorku:) i badzcie szczesliwe:)
-
no wlasnie...moj ma dziecko, do ktorego jest bardzo przywiazany...i to komplikuje wszystko jeszcze bardziej:( ciesze sie,ze zalezy mu na dziecku, bo to dobrze swiadczy o nim, jako o czlowieku, ale mi odnalezc sie w tej sytuacji jest jeszcze trudniej... wiem, ze to dziecko bedzie juz zawsze w naszym zyciu, a wiec i mojego faceta przeszlosc i sila rzeczy jego eks, kiedy juz bedzie eks.. dziewczyny, jak radzicie sobie ze swiadomoscia, ze przez otoczenie prawdopodobnie bedziecie postrzegane jako ta, ktora rozbila zwiazek? wiem, ze prawda jest inna, i w moim przypadku tez wiem, ze to nie ja jestem przyczyna rozpadu tego malzenstwa, ale rzeczywistosc jest brutalna, a ludzie mysla schematami:( przeciez nie napisze sobie na czole, ze to nie ja, ze bylo miedzy nimi okropnie zanim w ogole ja sie pojawilam... zreszta pewnie i tak kazdy by wiedzial swoje, wiedzial by lepiej... strasznie mnie to dreczy... nie potrafie sie z tymi myslami uporac... caly czas sie zastanawiam, czy starczy mi sil, zeby zyc z przyklejona taka etykietka...tej zlej, tej co rozbila... strasznie to trudne:(
-
hej, z tym przedstawianien to faktycznie czasem jest klopot, ale robie podobnie jak Ty zielony_groszku, tylko bez tego \"Pana\";) jakos nie przyszlo mi to do glowy;) pomyslalam sobie, ze wlasciwie dlaczego mam publicznie deklarowac kim on jest dla mnie, ja wiem i on wie i to najwazniejsze...tak mysle:) a otoczeniu musi wystarczyc imie... dzieki za wczorajsze wpisy, przeczytalam dopiero dzisiaj, bo tak bylam podlamana wieczorem, ze wylaczylam kompa i poszlam poplakac sobie w poduszke... pozdrowionka:)
-
masz racje ninke... tylko tak trudno to wykonac... ale postaram sie troche mniej martwic na zapas... dzieki, ze sie odezwalas, bylo mi to potrzebne... dobrej nocy, do jutra pa,pa