Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

the student of life

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Posty napisane przez the student of life


  1. Nie piszę. Dobijają mnie wpisy innych ludzi. Mam tego dosyć. Dlaczego wszystko jest takie popie*****ne? Ile ludzi zniszcył alkoholizm, ilu niszczy nadal i będzie niszczył. Ciężko mi patrzeć na młodych ludzi, nastolatków, którzy piją na umór bo to takie cool i żeby ucieć od awantur w domu, a sami wpędzaja się w to samo bagno co ich rodzice. Ciężko mi patrzeć na chorych tchórzliwych ludzi, którzy wybrali niszczenie siebie i swoich najbliższych zamiast ciężką pracę nad sobą i bolesne spojrzenie prawdzie w twarz. Totalnie mnie wku***a reklamowany wszędzie styl życia żeby korzystać z życia ile się da, wycisnąć z niego maximum przyjemności bez oglądania się na konsekwencje i bez brania odpowiedzialności za swoje życie. 30-to, 40-to latkowie i starsi zachwujący się infantylnie jak małe rozpieszczone dzieci.

  2. Dobra dzieci, dosyć tego poświątecznego marazmu. Życie toczy się dalej. Ja po mału przygotowuję się do spędzenia 2- tygodniowego urlopu z moją mamą. Po początkowej euforii tym pomysłem zaczynają mnie nachodzić wątpliwości, szczególnie po tym, jak podzieliłem się tym na mojej grupie. Dobrze ze bilety już kupione i nie ma odwrotu. Bo naprawdę chcę to zrobić, zobaczyć jak to będzie; sprawdzić czy po tym wszystkim co było można jeszcze coś odbudować. Czas ucieka, moja mama starzeje się. Chcę spróbować dopuki jeszcze jest szansa. Z ojcem tej szansy już nie mam. Szkoda że CZUJĘ... już sie nie pokazuje. To \"jej\" topik i dzięki niej wszyscy się tu spotykamy. Polubiłem tę dziewczynę i zastanawiam się co się z nią dzieje. Odezwij się, jeżeli jeszcze tu zaglądasz.

  3. Dzieci, nie wiem dlaczego i nie ma teraz możliwości wrócić do tego żeby sprawdzić, ale tak to WTEDY odebrałem. Ale dajmy sobie już z tym spokój. Ollie masz racje, nie ma sensu teraz do tego wracać. Reality, ja sie cieszę że mam ochotę ożywić moje więzy rodzinne. Może się sparzę, a moze będzie z tego coś fajnego. Nie wiem jeszcze, ale spróbuję. Na święta pracuję, więc i tak nic z tego; ale w lutym biorę urlop i zabieram Matkę na małą podróż- tylko we dwoje. Zobaczę co z tego wyjdzie.

  4. Dzieci Potwory, wybacz, nie mam wglądu w Twoje myśli i nie wiem co miałaś na myśli pisząc to co pisałaś. Wierzę, że powodowały Tobą dobre pobudki i chciałaś dobrze. Ale ja osobiście czułem się atakowany twoimi postami podczas gdy ten topik powstał po to zeby Nienawidze i inni mieli się gdzie wypłakać. Nie chcieliśmy, albo bardziej osobiście- ja nie chciałem żeby ktoś mnie pouczał co powinienem czuć do swoich rodziców (w prawach DDD jest takie zdanie: \"mam prawo czuć to co czuję\", nie mylić z: robić to na co mam ochotę), tylko wysłuchał moją historię. Sorry, że nie zrozumieliśmy się nawzajem.

  5. Masz racje Reality, brak przebaczenia to jest problem. Zgadzam sie z Tobą. Tylko myślę, że przebaczenie to proces. Dla DD długi i bolesny, który przychodzi po ciężkiej harówce nad sobą na terapiach. Nie mozna kogoś, kto był tak skrzywdzony przez własnych rodziców i nie przepracował swoich wspomnień i emocji \'na siłę\' przekonywać do przebaczenia i mówić że nienawiść do swoich rodziców to grzech. Jeżeli taki DD jest wierzącym katolikiem, moze to sobie wziąść do serca i ze strachu przed grzechem pogrzebać w podswiadomości tą nienawiść i wszystkie inne niechciane uczucia. Uczucia nie da sie ot tak sobie pozbyć, powiedzieć \'nie czuję tego\' i po sprawie. KAŻDE uczucie powinno być przeżyte (nie mówie o okazywaniu złości, gniewu poprzez bicie innych itp. tylko o przeżyciu go- tzn. wiem że czuję zlość, gniew itp i odreaguję go świadomie w bezpieczny sposób), inaczej odkłada sie w podswiadomosci i kiedy nazbiera sie tego duzo wychodzi nam w ciele- począwszy od stresui bólu głowy poprzez wrzody żołądka do zachowań lękowych i poważnych schozeniach kończąc. A już na pewno poprzez własne zachowanie wobec innych, np. uproszczony schemat: człowiek który był bity w dzieciństwie, bije własne dzieci. Pracuję w środowisku kościelnym, znam paru księży i zakonnic, bardzo pobożnych, miłych i cichych z wierzchu, ale którzy mają głębokie problemy emocjonalne i na dluższą metę nie da się z nimi wytrzymać. Bo w imię walki z grzechem pochowali w sobie wszystkie swoje gwałtowniejsze emocje i urazy z dzieciństwa, sami \'wykastrowali sie emocjonalnie\'. Nawet nie przyzna sie że np. ojciec duzo pił, bo grzechem jest mówić żle o rodzicach. Poszli w chorą dewocję i zamiast rozmowy i pracy nad sobą \'klepią\' niekończące sie różańce, albo przez dwa tygodnie nie odzywa sie do nikogo, \'bo ktoś sie nie uśmiechną do niego na korytarzu i teraz przezywa depresje\'. I czasami nie wiadomo skąd miewa wybuchy złości. Trochę sie sam zaplątałem, ale chodzi mi o to, że przebaczenie przychodzi samo jako owoc- jeden z wielu- pewnego procesu pracy nad sobą. To jest decyzja, jak najbardziej, ale decyzja do której kazdy sam musi ( i powinien) dojrzeć.

  6. Wpisuję się żeby topik nie umarł. Mam nadzieję, że nie jest to tylko reanimacja trupa, że może jeszcze komuś się przyda to wszystko o czym tutaj pisaliśmy. Ja mam teraz ciężki okres. Biorę się za bary ze swoimi uzależnieniami, których do dej pory chciałem nie widzieć. Ale moje życie o które tak walczyłem kilka lat temu jest zagrożone i nie mogę już dłużej ignorować tego, że zmierzam do autodestrukcji. Chociaż to dla mnie duzy wysiłek fizyczny i finansowy jeżdzę na mitingi 2x na tydzień. Jakoś to mnie trzyma. Poza tym zamartwiam sie o znajomą \'annę\' która ma problemy, a ja nie wiem jak mogę jej pomóc. Porypane te życie.

  7. Reality co do tego braku bodźców masz rację. Od urodzenia w domu rodzinnych ciąglę żyłem w stałym napięciu i strachu; a przedtem jeszcze kiedy moja mama była ze mną w ciąży też cały czas się bała i jej hormony przenikały do mojego ciała.( To jest udowodnione naukowo- studiowałem medycynę więc wiem). Organizm przestawił się na większe stężenie adrenaliny we krwii, jestem \'uzależniony\' od życia w napięciu. Więc mimo ze cały czas tęskniłem za spokojnym, ustabilizowanym życiem, teraz kiedy takie życie mam- nie potrafię tak zyć. Ciągle czegoś mi brakuje, coś sie musi ciągle dziać, zmieniać, inaczej jest źle. Ktoś życzliwy powiedział mi kiedyś, że ja stważam sobie problemy jeśli żadnych nie mam. I to prawda. Życzę wytrwania na terapii.

  8. Jestem z Wami, ale chyba juz napisałem wszystko, co miałem ze swojej strony do powiedzenia. Przynajmniej na razie. Walczę ze swoim lenistwem, bo wiem że z nieróbstwa różne niepotrzebne myśli krążą mi po głowie i sam nakręcam się w depresję. Jednak praca jest błogosławieństwem, i nie chodzi tylko o kwestie finansowe. Póki co jednak muszę się zmuszać żeby zrobić coś więcej niz tylko to co naprawdę muszę. uściski wszystkim stałym bywaczom

  9. Powtórzę też to, co napisałem niedawno o sobie na innym topiku pt. DDA, też na o2. Na pierwszy miting i pierwsze spotkanie terapeutyczne trafilem jako strzepek nerwow- chociaz nie zdawalem sobie z tego sprawy. Myslalem ze wszystko ze mna jest OK, mam tylko kilka drobnych problemow a wszyscy inni sa dziwni, nie lubia mnie itp. Obie terapie [pierwsza 7 miesiecy- przerwana, druga 9 miesiecy- dotrwalem do konca] to byl horror poniewaz 1. Uswiadamialem sobie straszne rzeczy o sobie- a mianowicie: ze nie jestem takim idealem jak myslalem, ze zrodlo moich problemow jest we mnie i to z soba musze cos zrobic a nie naprawiac swiat. 2. wrocily wszystkie uczucia przed ktorymi uciekalem: gniew, wstyd, zawod, pragnienie milosci, uczucie porzucenia. Naprawde wylem po nocach z samotnosci- czulem sie jak male 3-letnie dziecko w pustym ciemnym domu. Gdyby nie przyjaciele i grupa wsparcia DDA nie wiem czy bym to przetrwal. Teraz potrafie cieszyc sie zyciem, dziekuje Bogu ze zyje, chociaz wciaz mam nawroty starego mnie. Terapia nie skonczyla sie ostatnim spotkaniem z psychologiem- ona trwa w codziennym zyciem. To co na niej sie stalo/uslyszalem i zobaczylem jest \'skarbcem\' z ktorego wciaz korzystam w roznych sytuacjach. I wciaz chodze na mitingi- bo pozwalaja mi trzymac sie kursu, zdrowiec.

  10. Reality, odpowiem Ci cytując teksty czytane przez grupy DDD na każdym mitingu. Być moze już je znasz. Istota problemu. Wielu z nas odkryło, że mamy dużo wspólnych cech wskutek wzrastania w domu alkoholika. Zaczęliśmy odczuwać izolację, trudności w kontaktach z ludźmi, w szczególności z autorytetami. By chronić siebie, dbaliśmy o to by zadowolić innych, nawet kosztem zatracenia naszej własnej tożsamości. A mimo to każdą krytykę traktujemy jako zagrożenie. Żyliśmy jak ofiary. Wykształcając nadmierne poczucie odpowiedzialności, woleliśmy zajmować się raczej innymi niż sobą. Czuliśmy się w jakimś sensie winni, gdy broniliśmy swoich praw, zamiast ustępować. Zaczęliśmy raczej reagować niż działać, pozwalając innym na przejawianie inicjatywy. Wykształciliśmy osobowość zależną, przerażoną możliwością, że może zostać opuszczona. Gotowi byliśmy zrobić niemal wszystko, żeby utrzymać jakiś związek, byle tylko nie narazić się na emocjonalne odrzucenie. A mimo to stale wybieraliśmy związki niepewne, ponieważ odzwierciedlały one nasz dziecięcy związek z rodzicem - alkoholikiem. Nauczyliśmy się wypierać nasze uczucia jako dzieci i nie okazywać ich jako dorośli. W wyniku tego warunkowania nie odróżniamy miłości od litości, dążąc do kochania tych którym możemy pomóc. Nastawieni na obronę, uzależniliśmy się od stałego napięcia we wszystkich naszych sprawach, przedkładając nieustające porażki nad korzystne związki. To jest opis, nie oskarżenie... Rozwiązanie problemu. Rozwiązanie polega na tym, żeby stać się dla samego siebie bardzo kochającym rodzicem. Poprzez regularne chodzenie na mitingi dojdziesz do właściwego rozumienia alkoholizmu rodziców - choroby, która zaraziła cię, kiedy byłeś dzieckiem i nadal dotyka cię w życiu dorosłym. Kiedy zaakceptujesz pojęcie choroby, spojrzysz na swoich rodziców i na siebie jako na współofiary. Nauczysz się koncentrować na sobie \"tu i teraz\", uwolnisz się od wstydu i oskarżania, które są pozostałością po przeszłości. Weźmiesz odpowiedzialność za własne życie w swoje ręce i nauczysz się, jak lepiej być swoim rodzicem. Nie będziesz musiał tego robić sam. Rozejrzyj się naokoło, a zobaczysz mężczyzn i kobiety, którzy dokładnie wiedzą co czujesz. Wiemy, bo wszyscy tam byliśmy. Będziemy cię kochać i wspierać niezależnie od wszystkiego. Chcemy, abyś nas przyjął jako braci i siostry, tak jak my już przyjęliśmy ciebie. Patrzymy na naszych biologicznych rodziców jako na tych, którzy posłużyli, abyśmy zaistnieli. Naszym prawdziwym rodzicem jest Siła Wyższa, którą chcemy nazwać naszym Bogiem. Bóg dał nam życie i jeśli Bóg dał nam rodziców alkoholików, to dał nam również program Dwunastu Kroków. Korzystamy z Dwunastu Kroków, dzielimy się doświadczeniem, siłą i nadzieją. Ta praca pozwala nam uwolnić się od naszych wad i chorego myślenia. Zwalniamy naszych rodziców od odpowiedzialności za nasze dzisiejsze zachowania i czyniąc to zyskujemy wolność podejmowania zdrowych decyzji. To jest program duchowy oparty na działaniu miłości. Jesteśmy pewni, że podczas gdy miłość będzie w tobie rosła, będziesz zauważał piękne zmiany we wszystkich swoich związkach, szczególnie z twoimi rodzicami, twoim Bogiem i tobą samym. Dorastając DDA nauczyły się: Nie mów - nie ufaj - nie czuj ! Żyliśmy w domu gdzie nikt nas nie słuchał. Powiedziano nam, że nasze uczucia były złe. Przechodzimy przez proces samo odkrywania się, zdając sobie sprawę, że nie musimy robić tego, co robiliśmy jako dzieci, aby przeżyć. Gdy już zaczynamy mówić, ufać i czuć, pracujemy nad uczuciami, których nie pozwalaliśmy sobie wyrażać w naszych własnych rodzinach. Robimy to przez dzielenie się \"tym co się stało\" i \"tym, co dzieje się teraz\" w bezpiecznym i kochającym otoczeniu. Na mitingach DDA znajdujemy bezpieczeństwo i miłość pozwalające przeżyć to, czego nie pozwalaliśmy sobie czuć i wyrażać wcześniej. Z grupsza biorąc o to samo chodzi na terapii: odkopać swoje wspomnienia, żeby odkopać uczucia im towarzyszące. Żeby przeżyć ten cały gniew i strach z dzieciństwa którego nie mogliśmy przeżyć wtedy gdy powstał. Nauczyć się co czuję i nauczyć sie jak konstruktywnie życ z uczuciami.
×