Mendhi
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 NeutralOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
witam! :) zrezygnowałam z diety 10dniowej już pod koniec drugiego dnia, bo się trochę rozchorowałam, gorączka, senność, było mi słabo. nie sądzę, że to przez dietę i ćwiczenia, ale siłą rzeczy dietę przerwałam, gdyż wczoraj nie byłam w stanie wziąć niemal niczego do ust, co zjadłam - zwróciłam :/ będę tu zaglądać, ale wątpię, bym często pisała. oczywiście z diety jako takiej nie rezygnuję i mam zamiar schudnąć jakies 20kg do końca roku! :D no i oczywiście było 98 w czwartek 13.08, a dziś jest już 95kg. pozdrawiam serdecznie!
-
babeczka - z wagą u mnie jak na rollercoasterze - spada, rośnie, spada, rośnie - całe życie, tzn od tamtego czasu, gdy zgubiłam te 30kg. np. w zeszłym roku znów dobiłam do 100 lub nawet więcej i schudłam jakieś 20kg, przy pomocy Meridii, potem je przybrałam... nie potrafię przestawić się na zdrowy tryb życia. gdy pracowałam, jadłam posiłki o nieregularnych porach, stąd przyrost wagi. poza tym, nie oszukujmy się, uwielbiam jeść, gotować, mam to chyba po mamie. :) długo by opowiadać o moich dietowych zmaganiach, teoretycznie permanentnie jestem na diecie i teoretycznie tez odżywiam się zdrowo - nie jem pieczywa, ziemniaków, napoje gazowane jedynie w drinkach, czyli rzadko, słodycze też raczej nie, itp ;) ale mało się ruszam, bardzo mało, a ostatni rok niemal wcale! :/ rozleniwiłam się po tym, jak rzuciłam pracę, przez to, że przytyłam - nie chce mi się nigdzie wychodzić - błędne koło! najśmieszniejsze jest to, że po mnie nie widać tych kg, bo jestem dość proporcjonalna i trudno się zorientować, że osiągnęłam aż taką wagę. z drugiej strony nie mam zamiaru nosić rozmiaru 44, czy 46, a maksymalnie 40! koniec odwlekania tego, co nieuniknione, wiem, że tylko jak jestem szczupła - jestem szczęśliwa, więc walczę! tzn. zaczynam znowu, tym razem mądrzej, dużo mądrzej! a Pebi i ten topik dały mi motywację, bo jestem pełna uznania dla jej osiągnięcia! na pewno będę tu zaglądać!
-
a wracając do moich zachwytów na Pebi! jesteś zuch dziewucha! ja zapewne, jakbym juz tyle schudła co Ty, (przecież to prawie 30kg!!!) osiadłabym na laurach, jak nic, a Ty przesz do przodu i chcesz więcej i więcej! jestem dumna z takich kobiet, poważnie!!! ukłony w Twoją stronę raz jeszcze... swoją drogą to jak już wspominałam za mną tez podobna walka. parę lat temu zrzuciłam ponad 30kg, ze 110, na jakieś 72, dokładnie nie pamiętam i też ludzie gratulowali mi, sama byłam z siebie dumna, choć ie do końca zadowolona. tyle, że okupiłam to wypadaniem włosów, osłabieniem organizmu, mdłościami, gdyż żołądek mialam totalnie pusty, niemal nic nie jadłam, tak się zaparłam... ten wynik utrzymala jakiś rok, może trochę dłużej, a schudłam dość szybko, bo od końca marca do bodajże sierpnia ok. 30 kg, może w tym tkwił błąd. ojjj, powiem szczerze, że to nie jest przyjemne całe życie się użerać z wagą i wyglądem, a żeby dobrze wyglądać być zyć głównie milością... ;P taka moja mała refleksja...
-
nie wyrejestrują :) może mają ofertę pracy! ja właśnie nasmarowałam się kremami wyszczuplającymi, owinęłam folią i ganiam po domu ze ścierką :) przysiadlam an moment, zobaczyc, co i jak! robię tak czasem, by skórę zachować w miare dobrej kondycji, zamówilam nawet guam na allegro i czekam na przesyłkę. :) a jutro ta 10dniowa, obym przetrwała 4 pierwsze dni, bo nei lubię nabiału pod postacią kefiru i sera bialego - za kwaśne:/ ale dam radę, DAM!!! co do wagi,t o podam swoja pod koniec miesiąca, bo nei sądzę, że po 3 dniach diety zmieni się diametralnie, zobaczymy... :)
-
z przyjemnością dołączę :) na dzień dzisiejszy ważę o zgrozo - 96kg, przy wzroście 178cm. jutro zaczynam dietę 10dniową i obym wytrwała w tych kefirach i serach, później to już pikuś! do kopenhaskiej nie mogę się zabrać, może jak skończę tą, to się skuszę. najdłużej wytrwałam w DK 9dni i przerwałam, gdyż schudłam ok. 7 kg - niepotrzebnie to zrobiłam, ale zachłysnęłam się "sukcesem" :) było to jakis rok temu. niebawem również zaczynam brać Meridię15 i zobaczymy, co z tego wyniknie! mój cel to 69kg do końca roku - powalczymy, zobaczymy! :*
-
jestem pełna podziwu i uznania dla autorki!!! moje gratulacje i życzę dalszych sukcesów! wiem, co to znaczy zmagać się z kg, sama przeszłam taka walkę kilka lat temu i wyniki również były oszałamiające! teraz znowu mam to i owo do stracenia, więc oby mi się udało! jeszcze raz moje najszczersze gratulacje!!! :)
-
Witam, pozdrawiam i spadam!!! :) Zawsze tu wpadam na chwilkę, by cosik wtrącić, ale że ma postać jest jakoś pomijana, to się szybko ulatniam... :o A wypowiedź z wczoraj została chyba usunięta!!! :( Czemu? Tego nie wiem... :o Pozdrawiam i życzę kolorowych snów - to tak jabyście się już zdecydowali bryknąć do wyrka... :) PS Nie czytałam, o czym to dziś debatujecie...
-
Nie śpię, ale właśnie zamierzam, a wpadłam tu tylko na chwilkę... Pozdrawiam...
-
Ja również uważam, że wielkość ma znaczenie!!! To, że kobieca pochwa ma 10 cm dlugości, nie znaczy, że takiej długości ma być też penis!!! Chyba że w zwisie :) Mój chłopak ma sprzęcik 20 cm i jest śliczny (sprzęcik oczywiście) :) Ale najbardziej cieszę się z tego, że tylko go dotknę, a on już jest gotowy :) To dopiero jest ważne...
-
zazdrość wynika głównie z kompleksów osoby, która zionie tym uczuciem... tak mi się wydaje, bo sądzę po sobie... jestem z chłopakiem od dwóch lat i jestem cholernie zazdrosna!!! on nie jestem jakimś bożyszczem, by laski się śliniły na jego widok, ale ja warczę, gdy on choćby rozmawia niewinnie z koleżanką, którą zna od lat :o powód? mam kompleksy i zawsze będę uważać, że ta czy tamta jest ładniejsza, mądrzejsza, milsza, itp, itd, i że może nią się bardziej zainteresuje... to wydaje mi sie podłożem zazdrości w związku... trzeba znć swoja wartość... to moje subiektywne odczucie...
-
brawo dla autora!!! wypowiedzi nie czytałam innych forumowiczów, tylko pierwsza odautorską, więc nie wiem, jakie są komentarze, ale uważam, że autor ma świetą rację!!! ...szkoda tylko, że ja tak nie potrafię... :( niestety należę do tych smęcących... :o i nie chcę sie przekonać, jak bardzo kocham życie, gdy juz będzie za późno!!! czas wyjść z ukrycia i otworzyć się, byleby znaleźli sie wokół przyjaźni ludzie... a tych coraz mniej...