Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

kreteczka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez kreteczka

  1. kreteczka

    Moja nerwica...

    Kierowniczko:-) Dzięki za wsparcie. Rozumiem bardzo dobrze, że mój mąż czasem się niecierpliwi ta moja chorobą, że czasem ma dość. Tak naprawdę to bardzo jest wspierający w tym i robi takie "akcje" własnie dlatego, że chce, żebym była samodzielna... Ja jednak nie umiem się przełamać:-9
  2. kreteczka

    Moja nerwica...

    Jestem psychologiem klinicznym, bez praktyki wprawdzie, bo zaraz po studiach wyjechałam do UK do roboty, bynajmniej nie w zawodzie:-p Mam nadzieję że po powrocie do Polski będę pracowac w zawodzie. Mechanizmy wyparcia i projekcji oczywiście znam, ale psychoanaliza jest mi raczej daleka. Bardziej skłaniam się ku wyjaśnieniom behawiorystyczno-poznawczym... Wiedza nie pomaga, nie można samemu sobie terapii zrobić. Niestety:-p
  3. kreteczka

    Moja nerwica...

    okok, w tej chwili już nie. Przestałam się tak skupiać na swoim ciele i szczerze mówiąc większość "dziwnych objawów" zniknęła. Kiedys strasznie się męczyłam, zamartwiałam każdym bólem żołądka, głowy czy drżeniem rąk. Teraz już prawie się to nie zdarza. I w ogóle jakoś tam radze sobie w zyciu. Tylko jak sama jestem poza domem (co się praktycznie nie zdarza, bo unikam tego jak ognia) i uświadomię sobie, że jestem z dala od domu i męża, atak paniki mam natychmiast-duszności, zawroty głowy, drżenie... Niby wiem, że to nic groźnego, ale jest to najgorsze uczucie jakie w życiu poznałam i robię wszystko, aby go nie doświadczać... to zamyka mnie w czterech ścianach:-(
  4. kreteczka

    Moja nerwica...

    Mam poczucie humoru i to mnie chyba trzyma przy życiu:-p Nie wiem już co mam robić z tą głupią nerwicą. Chcę żyć normalnie. A nie potrafię się przełamać. Najśmieszniejsze jest to, że jestem psychologiem. Teorię znam na wylot... I co z tego mam?;-p
  5. kreteczka

    Moja nerwica...

    okok, ja wyprowadziłam się od rodziców jakiś czas temu i nawet nieźle to zniosłam. Wszystko jest w porządku gdy jest przy mnie mąż albo jak nigdzie nie muszę sama iść. Oddalenie się samej od domu bardzo szybko powoduje napad paniki, prawie zawsze:-( Męczę się z tym od lat, były psychoterapie, leki (ciągle biorę antydepresanty), raz jest lepiej raz gorzej, ale ogólnie nie potrafię całkowicie się z tego wyrwać:-(
  6. kreteczka

    Moja nerwica...

    Nie zaglądałam tu dawno, przebaczcie. "Jak trwoga to do Boga";-p Mam dziś kryzysowy dzień i chcę się wyżalić. Pozwolicie? Zaczęło się od tego, że poprosiłam męża, żeby ze mną do fryzjera poszedł. No bo ja sama nie wychodzę niestety. Nie wiem, jak zdobyłam się na przyjazd z mężem tu, do Anglii, no ale jakoś się przełamałam i żyję, ale oczywiście nigdzie sama nie chodzę, [podobnie jak w Polsce. Czasem okrążę hotel w którym mieszkamy lub podejdę na pobliski skwer, dosłownie 50 metrów, ale każdy przejaw lęku zniechęca mnie do dalszych prób i na jakiś czas przestaję znowu w ogóle wychodzić. Prawda jest taka, że jestem kompletnie uzależniona od mojego męża (mieszkamy w tym samym hotelu, w którym pracujemy, więc z chodzeniem do pracy nie ma problemu) No i on dziś się strasznie zdenerwował (miał prawo, wiem, znosi to i tak dzielnie od lat) i powiedział, że nie pójdzie ze mną, że może to mnie zmotywuje, żeby się wreszcie samej ruszyć. Oczywiście ja wolałabym zarosnąć mchem i mieć włosy do ziemi, niż samej wędrować do fryzjera przez pół miasteczka... Pokłóciliśmy się trochę o to, a potem pogodziliśmy i stosunki z mężem nie są w tej chwili przyczyną mojego smutku. Za to znów musiałam stanąć twarzą w twarz z niezaprzeczalnym faktem-dałam sobie tej cholerze-nerwicy-zmarnować życie. Jestem od niej uzależniona, dosłownie sparaliżowana lękami, jestem jak małe dziecko, które nigdzie nie ruszy się bez opiekuna... Mam 25 lat, najlepsze lata mijają mi na strachu, a co gorsza bardzo chciałabym mieć dziecko w niedalekiej przyszłości. A jak tu być mamą (pomijam kłopot z ciążą, gdy się bierze psychotropy), gdy się samemu jest zależnym dzieckiem?...:-( Smutno mi:-(
  7. Jestem załamana:-( Usiadłam do lustra z pęsetą, żeby brwi wyregulować-zawsze tak się zaczyna:-/ Dostrzegłam pryszcza ropnego. Pomyślałam \"wycisnę tylko jego, łatwo wyjdzie, zasuszę żelem punktowym i po kłopocie\" (po żelu punktowym mam obecnie w dwóch miejscach na twarzy łuszczące się plamki, bo mi za bardzo przesuszył skórę). Wycisnęłam. Dostrzegłam dwa następne. Wycisnęłam. Potem kilka \"oczywistych\" wągrów. Wycisnęłam. Potem jeszcze parę. A na koniec zeszłam sobie na dekolt i też wycisnęłam z pięć zaskórników. O plecach to w ogóle nie mówię, bo drapię je do krwi od kilku dni:-( Nie mogę na siebie w lustrze patrzeć:-( Za co?:-( Jeszcze zaobserwowałam coś dziwnego. Podobno większość dziewczyn \"wysypuje\" przed okresem, a w połowie cyklu mają ładną cerę. Ja mam najładniejszą krótko po okresie, a w połowie cyklu... istna katastrofa:-/
  8. Hej. Właśnie siedzę z małym lustrem na kolanach i wyciskam grudki z szyi:-/ (Na twarzy nie ma już miejsca, to na szyję zeszły, skurczybyki). Boże, jak ja ich NIENAWIDZĘ:-(((
  9. kreteczka

    Moja nerwica...

    Dzięki, Net. Na ogół korzystam:-) Ale jakoś dzisiaj chyba mam potrzebę zamknięcia się w sobie:-/ Może to PMS?;-p
  10. kreteczka

    Moja nerwica...

    A ja też dziś jakas nie bardzo, choć pogoda u mnie przepiękna. Mąż próbował mnie na spacer wyciągnąć, ale jakoś nie miałam ochoty. Siedzę teraz sama i ponuro mi:-(
  11. Ziaja Nuno nie jest w saszetce, ale w plastikowej tubce. Jest niedroga i wydajna, moim zdaniem warto wypróbowac. Niby jest dla nastolatek, ale ja stosuję i jestem z niej zadowolona:-)
  12. Dzięki:-* Dla mnie pryszcz jest o tyle lepszy od grudki, że jak się go odpowiednio traktuje (jakimś środkiem do stosowania punktowego), to po kilku dniach nie ma śladu. A grudki siedzą i siedzą, tygodniami, jak jedne już się w końcu złuszczą (ew. płytko położone sie wyciśnie), juz są i tak tuziny nowych:-/ BLEH. Pozdrawiam ciepło!
  13. Wlasnie już nałożyłam maseczkę moją ulubioną, Ziaja Nuno. Dzięki za wsparcie... Chyba za krótkie mam te okresy bez wyciskania, żeby się przekonac, że to pomaga. Najdłużej wytrzymałam chyba 8 dni... Pryszcze to pół biedy, jakoś da się wytrzymać, wiadomo, że w miarę szybko znikną. Ale wnerwiają mnie grudki na policzkach. Są naprawdę ohydne:-/
  14. Właśnie się zmasakrowałam:-( I to mocno, jak już dawno mi się nie zdarzyło:-/ A to dlatego, ze nie mogę znaleźć motywacji, aby nie wyciskać. Czy się wyciskam czy nie, i tak wyglądam ohydnie:-/ Gdy nie wyciskałam kilka dni, wyskoczyły mi paskudne pryszcze. Poza tym widzę wstrętne wągry, całą buzię mam w zaskórnikach i ciemnych kropeczkach. Wyciskam jednego i już wiem, że musze wycisnąć najwięcej jak się da, bo do obłędu doprowadza mnie myśl, że mogę mieć coś tak odrażającego nie wiadomo jak głęboko w skórze (niektóre sa naprawdę solidnie rozbudowane:-/ OHYDA!) Nienawidzę swojej cery. Czy są na niej grudki i wągry, czy plamki po wyciskaniu, wszystko jedno, i tak jest OHYDNA:-/ Mam doła:-(
  15. kreteczka

    Moja nerwica...

    W najgorszym wypadku zmniejsz sobie na te kilka dni dawkę, starczy na dłużej. Ale to nie jest dobry pomysł. A lekarz rodzinny powinien wypisać Ci receptę. Pozdrowienia świąteczne.
  16. No własnie, kurczę, wiem:-/ Nie jestem pewna, czy nie wycisnęłam, ale zdaje mi się, że niestety nie:-( Wolałam zostawić inż męczyć, bo to wrażliwe miejsce, prawie pod samym okiem:-/
  17. Kurde, kurde. Wczoraj przy wycieraniu buźki ręcznikiem z tego paskudnego pryszcza, o którym Wam pisałam zeszła wierzchnia warstwa naskórka. Lekko przycisnęłam, wylazło trochę ropy i dużo krwi:-/ Zdezynfekowałam, posmarowałam na noc Sudocremem. Dziś czerwona krosta nadal jest, niby trochę mniej napęczniała i mniej boli, ale chyba nie wyszło wszystko, bo nie chciałam za mocno naciskać. Ciekawe czy się "odrodzi"... No i skąd tyle tej krwi?:-/ Mam nadzieję, że nic gorszego z tego nie będzie...
  18. kreteczka

    Moja nerwica...

    Ekstrarakoczy, nie wiem, czy na pogotowiu Ci dadzą receptę... A ile dziennie bierzesz? Jedną całą tabletkę?
  19. kreteczka

    Moja nerwica...

    Świetnie, cos się schrzaniło, więc napisałam odpowiedź jeszcze raz. Okazało się, że dodały sie obie:-p Sorki:-)
  20. kreteczka

    Moja nerwica...

    Biedactwo:-* Wiem o czym piszesz, bardzo dobrze. Też była w moim zyciu dni, gdy bałam się wstac z łóżka, bo wiedziałam, że kolejny dzień będzie pełen lęku. Dzis mam najgorsze za sobą, mam nadzieję, że na dobre. Skoro mnie się udało, to innym tez może się udać. Bardzo wazne, że masz przy sobie wyrozumiałego męża. To wielki skarb, szczególnie dla takich kruchych istot jak my, które obecności drugiego człowieka często potrzebują do życia jak powietrza. Mój mąż również bardzo mi pomógł. Gdyby nie on, nie wiem co by się ze mną stało. Dasz radę. Pozdrawiam ciepło!
  21. kreteczka

    Moja nerwica...

    Biedactwo :-* Znam bardzo dobrze to, o czym piszesz. Ja te najgorsze chwile mam za sobą, mam nadzieję, że na dobre. Też był taki czas, kiedy dosłownie bałam się obudzić rano, bo wiedziałam, ze kolejny dzień znów będzie pełen lęku. Już jest ZNACZNIE lepiej. A więc może być lepiej, kazdemu może się udac, skoro mnie się udaje. Trzymaj się mocno. Dobrze, że masz przy sobie wyrozumiałego męża, ja też mam. To nieoceniony skarb, szczególnie dla takich jak my, którym obecność drugiego człowieka często jest potrzebna jak powietrze... POZDRAWIAM ciepło!
  22. kreteczka

    Moja nerwica...

    Ksiuni, to prawda, my bardziej chyba doceniamy zwyczajny codzienny spokój, normalność:-) A powiedz, czy jest jakaś rzecz, którą możesz uznać za dobrą stronę nerwicy, coś co jej wyjątkowo zawdzięczasz? Bo ja tak-bardzo dobrą przyjaciółkę ze studiów, której prawdopodobnie nigdy nie poznałabym bliżej, gdyby nie moje napady paniki...
  23. kreteczka

    Moja nerwica...

    Jesli zaś chodzi o leki przeciwdepresyjne, to można je brać latami i wcale nie potrzeba zwiększać dawki. Ja i moja mama jesteśmy żywymi przykładami:-) A teraz już naprawdę lecę do pracy. Ściskam wszystkie Nerwuski!
  24. kreteczka

    Moja nerwica...

    Co do uzależnienia od brania doraźnego, masz rację. Człowiek przyzwyczaja się do myśli, że zawsze może się poratowac i uzależnia sie psychicznie. Dlatego nawet przy doraźnym używaniu nie należy stosować ich zbyt długo. Najważniejsza jest tak czy owak psychoterapia. Widać ilu psychiatrów, tyle szkół, bowiem psychiatrzy, z którymi ja się zetknęłam zdecydowanie odradzali mi systematyczne branie xanaxu. Podobne informacje o tego rodzaju leku uzyskałam na zajęciach z psychofarmakologii na studiach.
  25. kreteczka

    Moja nerwica...

    Efka43, benzodiazepiny (w tym xanax) są środkami sensu stricte na uspokojenie i można je brać doraźnie, w razie napadu lęku. Bezpiecznie mozna je brać maksymalnie 6 tygodni i po tym czasie bezwzglednie należy zacząć zmniejszać dawkę aż do odstawienia. Leki, które trzeba pobrać jakiś czas, żeby przyniosły efekt, to inny rodzaj substancji. Zazwyczaj nerwicowcom przepisuje się leki antydepresyjne, np. SSRI (inhibitory wychwytu serotoniny, na pewno wiekszość z Was o nich słyszała, wiele pewnie je bierze). Te rzeczywiście TRZEBA brać z kolei MINIMUM 6 tygodni, żeby był efekt. Nie uzależniają one tak silnie jak benzodiazepiny, ale również schodzi się z nich stopniowo. W stosowaniu xanaxu "w razie potrzeby" nie ma nic złego, w przeciwieństwie do takiego traktowania antydepresantów-ich absolutnie nie wolno używać od przypadku do przypadku. POZDRAWIAM i lecę do roboty:-)
×