wodka_z_sokiem
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
głodówka tylko pogłębia chorobę. Będę nudna i uprę się przy swoim zdaniu: kiedy dacie sobie spokój z dietą napady sie skończą. Dziewczyny, wiem to z własnego doświadczenia. Trudno to przyjąć do wiadomości, ale to prawda. Kiedys (jeszcze ze 3 miesiace temu) prowadzilam dzienniczki odchudzania w ktorych zapisywalam dokladnie co do kazdego kęsa i do kazdej kcal ile i czego jem. Dzialalo to moze jakies 3-4 lata temu, kiedy zaczynalam swoja przygode z odchudzaniem. A potem prawie codziennie miewalam napady wiec dzienniczki zmienialam na nowe z wielka \"motywacja\" do rozpoczecia odchudzania od nowa od jutra, od nowego zeszytu.... Nie chudlam. Tylam regularnie :| Dzienniczki odchudzania zamienilam na pamietnik uczuc (napady nie biora sie znikad, objadamy sie bo w ten sposob odreagowujemy swoje emocje, pamietnik pozwala pomoc odkryc jakie to emocje). Terapie zaczelam w kwietniu, napadow juz nie mam od jakiegos czasu, wciaz widze poprawe w swoim podejsciu do jedzenia. Zastanowcie sie, czy do konca zycia chcecie liczyc kcal i miec wyrzuty sumienia z powodu tego co zjadlyscie czy raczej pojsc raz na jakis czas na pizze czy zjesc batona i na tym poprzestac (ja zawsze po takim \"grzeszku\" objadalam sie do nieomal nieprzytomnosci, bo to przeciez \"odstepstwo od diety\"). pozdrawiam :*
-
ja wiem, ze to strasznie trudne darowac sobie diety, bo sama bylam przekonana, ze tylko szczuplutka figura pozwoli mi byc szczesliwa i zadowolona z siebie. w ogole nie potrafilam zaakceptowac tego, ze bede musiala sie meczyc ze soba iles czasu z taka waga. sama bym pewnie do tego nie doszla, ale terapeutka bardzo mi we wszystkim pomagala, zaufalam jej i rzeczywiscie - darujesz sobie diety, napady sa coraz rzadsze, a Ty zaczynasz dostrzegac, ze ludzie lubia CIe tak samo jak wczesniej. A co wiecej - nawet z tymi dodatkowymi kilogramami podobasz sie facetom - pisze o tym bo dla kobiet to przeciez bardzo istotna sprawa. ta choroba wlasnie polega na tym , ze uzalezniamy swoje podejscie do zycia od tego ile wazymy. a to tylko przykrywka dla innych problemow - kompleksow, braku wiary w siebie itd...
-
Nie lubie sie madrzyc, bo sama pamietam siebie jeszcze niedawno, jak sobie mowilam: MUSZE SCHUDNAC!! NIE CHCE SIE JUZ OBZERAC! Ale obzeralam sie nadal, mimo tego ze nienawidzilam siebie po tym i nie mialam juz ochoty na nic. No i tylam oczywiscie. Prawda jest taka, ze im bardziej bedziesz z tym walczyc, tym gorzej bedzie Ci wychodzic. Musisz dac sobie troche luzu i probowac siebie zaakceptowac. Kiedy napady nie beda sie pojawiac i zaczniesz jesc normalnie SCHUDNIESZ NA PEWNO. Kurcze, to jest taki zlozony problem, ze nie da sie wszystkiego wyjasnic na forum. Ja wielu rzeczy dowiedzialam i dowiaduje sie na terapii, trafilam na odpowiednia osobe i czuje ze mi to sluzy. Pisz iska jak tam idzie i w ogole dziewczyny odzywajcie sie jak najczesciej. Takie wsparcie jest potrzebne. Buziaki
-
mysle ze jesli ma sie problem z glowa, dietetyk nie pomoze. ja dlugo sie bronilam przed pyschologiem, teraz zaluje straconego czasu. bo tylko dzieki terapii udaje mi sie zdrowiec i krok po kroczku dochodzic do celu.
-
aha i jeszcze mi sie wydaje ze w pierwszej kolejnosci nalezy sluchac serca. ALE TYLKO DO CZASU. Kiedy okazuje sie ze nie najlepiej na tym wychodzimy, to chyba rozum powinien dyktowac to, co powinnysmy robic. To ciezkie - ale czasem nie ma wyjscia. Zycze podjecia trafnych decyzji. Trzymam kciuki :*
-
wodka_z_sokiem dołączył do społeczności
-
wiesz luffka, nie jest takie piekne jak moze wynikac z moich postow. Bo to ze jest lepiej, to nie znaczy ze jest dobrze. Miewam dni, kiedy mysle tylko o zarciu i wydaje kupe kasy na slodycze i inne tzw. zakazane produkty. Bywa ze nie moge na siebie patrzec, a juz w ogole czuje sie beznadziejnie kiedy porownuje sie ze szczuplymi laskami i mysle ze bylam taka jeszcze rok temu :( Ale czuje ze odzywam. Pisanie dziennika wlasnych uczuc i przezyc bardzo pomaga w analizie swojego problemu. No i na pewno nie dalabym rady bez terapii - te cotygodniowe rozmowy sa jak miod na serce (tak to sie mowi?), zaluje ze tyle czasu stracilam zwlekajac z decyzja o jej podjeciu. Bede sie odzywac, a Ty rowniez pisz kiedy masz ochote. :*
-
czesc dziewczyny, juz myslalam ze ten watek umarl, nie sadzilam ze naprawde jeszcze tu zagladacie. ja chodze na terapie, widze postepy w leczeniu, chociaz zdarzaja mi sie naprawde straszne dni. jednak mam inne podejscie do tego wszystkiego. po pierwsze to wyszlam z permanetnego dola, mam czasem tragiczne samopoczucie, ale nie trwa ono wieczne i nie jest az tak bardzo uzaleznione od tego ile jem. mam nadzieje, ze malymi kroczka bede sobie szla do mojego celu jakim jest ZDROWIE PSYCHICZNE. dlugo to dlugo. grunt zeby skutecznie. terapia uswiadamia mi skad sie biora moje problemy i czego tak naprawde w zyciu mi trzeba. mam nadzieje ze tez uswiadomi mi jak te potrzeby realizowac A co u Was? Wiem, ze nie bylam z Wami przez te wszystkie miesiace kiedy pisalyscie na forum, doszlam dopiero niedawno, ale czytalam te posty, takze interesuje mnie jak Wam sie zyje i jak radzicie sobie z choroba albo czy juz czujecie ze wyzdrowialyscie. Sciskam
-
brawo luffka, gratuluje. ja jestem dopiero na etapie leczenia i naprawde wierze w to, ze mozna z tego wyjsc i nie byc chorym do konca zycia. trzeba tylko sporo pracy i determinacji.no i po prostu trzeba chciec wyzdrowiec, a z pomoca specjalistow sa na to duze szanse. poki co objadam sie, ale postep polega na tym ze nie mam juz mega wyrzutow sumienia. staram sie znajdowac inne metody na przezywanie emocji. nie ma nic gorszego niz zajesc sama siebie i skonczyc w lodowce. Przykra sprawa z ta babcia. Moze to banal, ale prawda jest taka ze nawet ona nie bedzie w stanie Wam przeszkodzic. Bedzie trudniej - to jasne, ale moze przez to zblizycie sie do siebie jeszcze bardziej. Choc nie watpie, ze to moze byc wkurzajace. Swoja droga, co to za babcia ktora nie akceptuje zyciowych wyborow swojego wnuka i grozi zmiana testamentu. :| Trzymam za Was kciuki!