Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Jowita03

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Jowita03

  1. Jowita03

    guz tarczycy

    Jadzia przesłałam ci namiary na profesora na privat, który podałaś. Jak masz jakieś pytania pisz, zawsze odpowiem.
  2. Jowita03

    guz tarczycy

    Eweliza krem nazywa się scagel firmy cybele, przy tamtej bliźnie poleciła mi koleżanka, która była poparzona i na tych maściach świetnie się zna. Mówiła, że ta jest najlepsza i faktycznie, blizna po 2 miesiącach zniknęła. Jest z silikonem. Kupiłam na necie, połowę taniej, kupiłam dwa od razu, bo teraz to mam trochę do smarowania:) Podaję ci nick do apteki z allegro, na 2 dzień mi przyszło. http://allegro.pl/show_item.php?item=3872729203 A te guzki usuwaj, przecież kto jak nie ty ma wiedzieć, jaką wykrywalność maja biopsje????Ja miałam robione 5 w sumie, i tylko ostatnia dała tylko podejrzenie...jakby 1 wyszła miałbym tylko usuniętą tarczycę i nie przeżyłabym koszmaru. Lekarka mi proponuje nawet gruboigłową teraz biopsję, bo twierdzi, że to malutkie i nic (to ta sama, co zobaczyła mojego raka), ale ja już coś takiego słyszałam, jak tylko otrząsnę się po tej operacji usuwam na chirurgii 1 dnia, najwyżej zapłacę. Nic nie mam zamiaru już obserwować w swoim życiu:) Bliznę smaruj i masuj tym żelem kilka minut, ona tworzy taki film na bliźnie i on utrzymuje się się długo, bo wysycha i wnika głęboko.
  3. Jowita03

    guz tarczycy

    Dziewczyny, coś czuję, że i moja mrożąca krew w żyłach historia będzie krążyć po necie:) i zacznie żyć swoim życiem, bo nie spotkałam tu jeszcze takiego przypadku:) będę sławna....i liczę, że może komuś pomoże w diagnozie. Sylwia nie mam pojęcia, ile to cholerstwo miałam, pewno jak ty, kilka lat, bo to powoli rośnie, a skąd wiedzieć, ze jest, skoro wg wyników badań tarczycy byłam zdrowa jak koń?????Wszystko w normie, tsh i inne, nawet anty TPO dobre, guzki z biopsji też niepodejrzane...jak to niby miałam odkryć???Nigdy nie leczyłam się na tarczycę, uprawiałam milion sportów i byłam zawsze zdrowa. Teraz natomiast juz w nic nie wierzę, mam małego gruczolaka w piersi, malutki i niepodejrzany, ale ja juz nie mam zamiaru nic obserwować i nic kiedykolwiek nakłuwać, jak tylko będę w stanie natychmiast wycinam, i siostrze też każe, bo też ma takiego. Pewno każdy ma, ale ja już nie wierzę w nic, blizny mi niestraszne:), dołożę do kolekcji. Wiem, że to lekka paranoja, ale już teraz wiem, jak to wszystko wygląda i tylko cudem zostałam uratowana. Cudem też jest najlepszy rak, jaki się mógł trafić. Kupuję teraz trochę literatury o potędze podświadomości, bo muszę zmienić nastawienie, liczę, że czas lecz rany. To całe jodowanie przy moich perypetiach dotychczasowych to dziecinne igraszki:) Czekam , kiedy nastapi moment, kiedy przestanie mnie boleć, bo tarczyca to nic, ale bolą wycięte węzły przy obojczyku najbardziej. Blizny juz zbladły, mam doskonały krem, z brody po wypadku cała blizna znikła po 2 miesiącach i śladu nie ma, a miałam ranę szarpaną i długie szycie. Nic nie widać i nikt nie wierzy, że jeszcze we wrześniu miałam tam szew. Z szyi też zniknie, a jak nawet nie to również mam to już daleko gdzieś...
  4. Jowita03

    guz tarczycy

    No same widzicie, jaką miałam masakrę, chyba jestem tu najcięższym przypadkiem, ale też daję nadzieję, że rokowania na wyzdrowienie całkowite mam takie same, jak wszyscy tutaj, bo juz wiem, że ci lekarze nie kłamią. Tak jak nie kłamali mnie, że stan jest bardzo ciężki, nie obiecywali gruszek na wierzbie, od początku mówili, co mi wytną i jakie moga być komplikacje. Teraz mój profesor był uśmiechnięty wczoraj na wizycie, obejrzał bliznę (cudowne swoje dzieło jak od linijki zrobione:) i powiedział, że mam teraz jak najbardziej szansę na całkowite wyzdrowienie, bo 6 godzin wycinał wszystko aż za duzo, żeby przypadkiem nic nie zostało, dlatego nie preparował zainfekowanych węzłów od żyły, tylko ją w całości wyciał, bo bez tego normalnie się żyje i rusza głową. Moja nowa endo mówi, że ma miliony pacjentów po tym raku i wszyscy z tego wyszli, więc i ja muszę.Przecież rak już razem ze wszystkimi przerzutami wycięty:), udało się, choć psychicznie jeszcze długo nie dojdę do siebie. Jeśli chodzi o ten jod, to czy takiej soli z Wieliczki też mam nie używać???? Czy wcale nic nie solić? Moja endo twierdzi, że to jodowanie mogę mieć dopiero w kwietniu, ze względu na 2 tomografie jodem w grudniu ( szyi i klatki), bo tam też podawali mi jod, nawet miałam wysypkę za 2 razem, bo za szybko te tomografie po sobie. Zobaczę, czy mi to potwierdzą w Gliwicach.
  5. Jowita03

    guz tarczycy

    Byłam u profesora, martwił się bardzo, czy w ogóle będe mówić, ale jego praca była wspaniała, mówię i juz mam się dobrze. Także widzicie, takie same tarczyce z guzkami wydają mi się takie przyjemne, wycięcie, mała blizna, jod i po sprawie. U mnie jednak było inaczej, ale to ten sam rak i profesor twierdzi, że mogę być całkowicie zdrowa!!!!!!A ja mu wierzę,zostanie w moim sercu na zawsze, bez niego nie wiem, jak by to się skończyło. W 3 tyg. miałam raka i operację, otwartą klatę i wyciętą żyłę i nerw, mogło stać się wszystko, dlatego żyję jeszcze w otumanieniu i nie mogę w to uwierzyć, że miałam tyle szczęścia i trafiłam na odpowiednich ludzi, wspaniałych lekarzy, teraz jestem pełna pokory dla lekarzy, bo bardzo mi pomogli. Dodam jeszcze, że grzebiąc w necie (przysięgam, juz tego nie zrobię) znalazłam pracę jakiegoś onkologa na temat rozpoznania raka brodawkowatego tarczycy właśnie podstawie pojawienia się niczym nie związanej niby z tarczycą torbieli bocznej. Opisywał 2 przypadki identyczne jak moje, torbiele na szyi jako przerzut raka brodawkowatego tarczycy. Także może ten opis komuś kiedyś tu pomoże, tak jak mnie pomogły wasze wpisy i historie, które mino dramatyzmu i powagi sytuacji były jednak zawsze pełne optymizmu:) Teraz jadę do Gliwic, mamy jodowanie W Krakowie, ale profesor twierdzi, że Gliwice są najlepsze, kazał mi tam jechać i koczować, dopóki mnie przyjmą, bo podobno jak zobaczą moją kartę operacyjną to mnie nie odeślą z kwitkiem. Mam nadzieję, że odpowiedziałam na wszystkie wasze pytania i ze ten opis może kiedyś komuś pomoże w diagnozie. Jestem z wami oczywiście w kontakcie, już nie smęcę, ogarnęłam się, nawet umówiłam się do kina na Hobbita:)
  6. Jowita03

    guz tarczycy

    Dziewczyny, bardzo wam dziękuję za wsparcie i słowa otuchy, to forum dużo mi dało i daje, jednak taka wspólnota bardzo pomaga, choć nigdy wczesniej bym w to nie uwierzyła, bo nie byłam nigdy na żadnym forum, mimo, iż komputery to mój świat:) Ale taka choroba zmienia wszystko, wiem, że zupełnie inaczej patrzę na świat, jakbym się ponownie narodziła. Pytacie jednak o mój przypadek, czemu tak rozległe i jak się dowiedziałam, może to opiszę, bo objawy miałam nietypowe i być może jakaś osoba tu wejdzie i pomogę jej w diagnozie. Otóż u mnie jedynym objawem raka brodawkowatego była torbiel boczna po lewej stronie szyj, całkowicie na pozór nie związana z tarczycą. Był to jednak przerzut w postaci torbieli i podejrzewam, że on uratował mi życie. W kwietniu 2013 postanowiłam zaszczepić się na żółtaczkę Wzw, profilaktycznie, przy zwykłym badaniu do szczepionki gardła lekarka zauważyła guzek na tarczycy. Poszłam więc na biopsje i USG, wcześniej tego nie robiąłm, bo nie wiedziałam, że tarczycę też się bada, bo ja robiłąm profilaktycznie kolonoskopię, gastroskopię, cytologię, ale do głowy mi nie przyszło, że jakieś guzy na tarczycy mogą być, bo nawet jak ktoś je ma, to się jakoś nimi nie chwali. Wiec obejrzano tarczycę, stwierdzono 3 guzki, pobrano materiał do biopsji, lekarz onkolog stwierdził, ze nic podejrzanego nie widzi (masakra, bo tam rak już był przecież). Wynik biopsji nie podejrzany (nie wiedziałam wtedy, że te wyniki są błędne, bo skąd????), 1 raz miałam robiona biopsję, wszyscy przeciez je mają. Endo powiedział, że co druga osoba ma guzy na tarczycy i z nimi sobie żyje, a ja nie mam się co martwić, bo wyniki dobre i po co usuwać. Dodam, że nie zauważono wtedy tez przerzutu do węzłów koło obojczyka. Więc spokojnie porzuciłam myśli o guzkach i zajęłam się swoimi sprawami. We wrześniu, czyli tylko pół roku póżniej miałam wypadek na tenisie, upadłam na rakietę, szyto mi brodę, spadła odporność. I wtedy rak zaatakował, być może to przypadek, być może ten wypadek uratował mi życie. Po tygodniu od szycia zauważyłam wspomnianą już torbiel, niebolesną, nad tarczycą, myślałam, że to od wypadku, do głowy mi nie przyszło, że to tarczyca!!!! Lekarz dał skierowanie na biopsję i znów pobrano materiał, lekarka (onkolog) stwierdziła przy pobieraniu, że to torbiel, bo jakaś biała maź...ale dostrzegła juz coś przy obojczyku (w kwietniu tego nie widzieli). Dała skierowanie na TK szyi i czekałam na biopsje. Nadal twierdzili, ze nic podejrzanego nie widać i nawet nie było mowy o usuwaniu tarczycy!!!! Przyszła juz 4 biopsja z nowego guza, nic nie wykazała, poszłam na TK szyi. I tu już wyszły zmiany w obojczyku i śródpiersiu, ale dalej nie wiedziałam co to jest. Poszłam do znajomego laryngologa, który kategorycznie wykluczył torbiel i nakazał jednak wizytę u onkologa, od niego tez dostałam namiar do mojego profesora, gdzie poszłam na 2 dzień. Dalej nie było diagnozy. Profesor zobaczył guz nad tarczycą i wysłał mnie od razu do swojej zaufanej lekarki na ponowne USG, jeszcze w tym samym dniu do niej pojechałam. I to 2 osoba, która uratowała mi życie. Popatrzyła i postawiła diagnozę: nowotwór taczycy, zaawansowany, przerzut do węzłów szyi i sródpiersia, ale nietypowo, tak do tyłu, za mostek. Zrobila 3 biopsje nowe i wyszedł rak brodawkowaty, ale jeszcze nie tak jednoznacznie, bo w materiale była krew i nie mogli napisać na pewno, stąd moje nerwy w oczekiwaniu na wynik histo, bo już jak najbardziej na świecie pragnęłam mieć tego brodawczaka (wiecie dlaczego, nie muszę tłumaczyć). Dodatkowo profesor nakazał natychmiast zrobić 2 TK klatki piersiowej, bo nie wiedzieli, gdzie kończy się przerzut koło obojczyka, bo ja miałam tylko szyi. I ta mądra decyzja znów uratowała mi życie, bo okazało się, że chwała bogu płuca czyste, ale muszą rozciać mostek, żeby zza niego wyciać wszystko. Dodatkowo owa przerzutowa torbiel w szyi przykleiła sie do żyły, która profesor wyciał wraz z nerwem, aż za dużo, żeby było czysto, stąd cięcie jeszcze w górę do ucha (ale jest z boku, po tej żyle co macie po obu stronach szyi, nie widać pod włosami , z czasem zblednie. Na razie blizna ciągnie, więc nie mogę ruszać głową za bardzo, ale to minie. Dodatkowo przerzut na nerwie od gardła, poszło do tyłu do krtani - wycięte, wszystko zainfekowane usunięto aż z nawiązką, co uchroniło mnie przed nast. operacją, która być może nie byłaby możliwa. Cięcie na mostku do końca piersi, ale tymi cięciami się kompletnie nie przejmuję, bo co to jest w porównaniu do życia????
  7. Jowita03

    guz tarczycy

    Dziewczyny: nie pisałam, bo niestety w oczekiwaniu na wyniki histo popadałam w stany depresyjne i nie chciałam nikogo denerwować. Niestety dalej nie jest mi łatwo pogodzić się z tym wszystkim, mino całego optymizmu, który kiedyś miałam. Okazało sie, ze mogłam nie mówić....mój rak miał taki rozrzut, blizna w poprzek, w górę do ucha i w dół...ale co tam, udało się, mówię, choć cicho jeszcze i wciaż mnie dusi, ale to chyba ze strachu ciągle, bo nie mogę wrzucić na luz. Wczoraj przyszły wyniki i jest lepiej: brodawkowaty w czystej postaci i moja endo mówi, że teraz wychodzimy na prostą...to była najszczęśliwsza chwila w moim życiu, bo naczytałam się niestety w necie o innych odmianach, zestresowałam całą rodzinę niepotrzebnie, bo w biopsji tez ten brodawkowaty wychodził. Potężny miał i szybki rozrzut, w pół roku się tak rozochocił, ale juz go nie ma, endo mówi, ze wszyscy jej pacjenci z tego wyszli, więc ja też muszę. Miałam szczęście trafić do najlepszego na świecie profesora, bo mój przypadek był bardzo trudny i nie było wiadomo, jak będzie po operacji. Jeśli ktoś chce piszcie, podam na privat namiary i nazwisko profesora, to jedyny obecnie taki specjalista w chirurgii onkologicznej, przyjmuje w Krakowie, operuje w Tarnowie. Uratował mi życie. Powoli stres odchodzi, przyzwyczajam się do myśli, że ten rak nie zabija i mam szanse na normalne życie , ale wciaż jest trudno, bo na razie te przeżycia wracają. Ale będzie dobrze, tak wszyscy mówią, więc tego się trzyman.
  8. Jowita03

    guz tarczycy

    Kurczak pisałaś, ale jeszcze wtedy nie byłam na etapie wiary w cokolwiek:) Przez 3 tyg. miałam 2 tomografie, 3 biopsje, 3 USG, miliony badań, raka i operację:) Mam rozoraną szyję i klatę, ale przeszłam przez to, choć były zwątpienia. Bardzo wierzę w mojego lekarza, a to dużo, bo ta wiara pomaga, niesamowite jest jednak ratowanie ludziom życia:) Wszystko to działo się przez 3 tygodnie!!!! Nigdy wcześniej bym w to nie uwierzyła, że coś takiego może mnie spotkać!! Ale to uczy dużej pokory i zmienia priorytety, więc może to doświadczenie pomoże nam wspanialej żyć i bardziej niz inni doceniać zwykłą codzienność? Te jodowe wizyty wcale mnie nie przerażają, poczytam książki, może zacznę pisać blog:) z jodowej jaskini:) Jestem przeszczęśliwa, ze operacja za mną i że mam raka, który jest wyleczalny;)
  9. Jowita03

    guz tarczycy

    Witajcie wszystkie, jestem od wczoraj w domu i nastąpiło cudowne ozdrowienie:) nie będę opowiadać o operacji, bo każdy wie, jak jest, ale ja miałam największą, z tego co czytam. Pytacie czemu otwierali klatkę- właśnie po to, żebym uniknęła następnych operacji. Mój przerzut był w węzłach za mostkiem, inaczej nie dało się ich wyciąć, musieli otworzyć, więc mam jeszcze 1 bliznę pionowo w dół, dlatego miałam morfinę, bo ten mostek bolał. Dodatkowo guz przylegał do żyły głównej 9jak pech to pech), więc musieli wyciać kawałek żyły z mięśniem. Miałam też to świństwo na strunach głosowych, więc wycięli. Mogłam nie mówić, mogło się wiele stać, ale się nie stało, jestem w domu, mówię normalnie i powiedział mój profesor, ze wszystko dokładnie usunęli, więc teraz jak mi dadzą ten jod to chyba będę zdrowa, z tego co tu piszecie? Tego się trzymam, bo skoro wycięli to już nie mam!!!! To forum mnie odpowiednio nastawiło i jeszcze raz dzięki dziewczyny, faktycznie razem łatwiej, i tutaj spokojnie o tym piszę, bo w realu chce jak najszybciej zapomnieć. Drugi dzień w domu i nawet nie wiedziałam, że jest taki piękny:) jak oddycham świeżym powietrzem to płaczę ze szczęścia, wczoraj nawet grałam w karty z synem. Chce wrócić do treningów i znów cieszyć się życiem, bo najgorsze mam za sobą. Ten jod wydaje mi się jak wyjazd w ciepłe kraje po tym szpitalu i operacji:) mam dziwne uczucie ponownego narodzenia, ciekawe czy też tak miałyście?
  10. Jowita03

    guz tarczycy

    Dziewczy, pisze z tableta, wiec bez polskich znakow na razie, bo to dluzej schodzi. Tu mam mobilny internet . Kurczak nie wiemy do konca jaki to rak, bo na biopsji tylko komorki tego bradawkowatego wyszly, lekarz tez chce wynik. Zwlaszcza ze 3 biiosje poorzednie nie ookazaly nic podejrzanego i to jest kanal, bo wiele osob ma guzy i nawet nie wiedza ze rak. Przeciez nie ma objawow, ja uprawiam sporty, doouero bylam na obozie tenisowym, teraz mial byc snowboard, do tego inensywny fitnes 4 razy w tyg. I co??? Dobrze ze mialam wypadek i chyba ten rak sie uaktywnil , bo inaczej kiepsko, usg i biopsje nic nie daja. I teraz sie boj***adac dla odmiany, bo juz nie wierze w to. Jeszcze mnie tu zostawiaja na dzien, bo wapno rosnie, ale dzis mi nie daja kroplowek i zobaczymy, moze jutro. Jak pociagnie na saszetkach to super, Nie daja mi juz morfiny wiec moge filmy na lapku ogladac, bo mi sie nie miesza w glowie. Ale dretwieje mi reka po tym wycieciu, wiec cwicze troche, bo meczy to bardzo. I najlepsze, dzis obejrzalam blizne, corka ffrankensteina:)ale co tam, na brodzie mi w 3 mies. Znikla, to i tam bedzie dobrze. Najgorzej ze spaniem, ale pewno i to przejdzie, tak jak stany lekowe. Daja mi juz euthyrox 1 i pol tabletki i zobaczymy. A ooeracje mialam w tarnowie, ale jestem z krakowa. Wysoki poziom .
  11. Jowita03

    guz tarczycy

    Hej juz dzis lepiej, jutro mnie wypisza chyba . Jutro tez odwaze sie obejrzec blizne:) jest duza, bo otwierali mostek, dzieki temu unikne 2 operacji, bo chyba bym jej nie przezyla. Ale co tam, gadalam z moim przystojniakiem , ma 11 lat i znow widze szanse, ze go wychowam. Czasem mam leki jeszcze, ale moze przejda:)na razie czekam na wyniki i zapisalam sie do endo, bojakos to trzeba oogarnac . Moja biedna siostra diedziala tu ze mna od poniedzialku, tyle dni w tym tarnowie. Ale polecam wszystkim, swietne warunki i personel. Nawet mialam osobny pokoj caly czas. Operacja jak operacja, chce zspomniec jak najszybciej pozdrawiam wszystkich tu serdecznie:)
  12. Jowita03

    guz tarczycy

    nie zabija ten rak, oczywiście. Dzwonila siostra do Gliwic. ale dopiero po wyniku histo kazali dzwonić. da się to jakoś obejść?
  13. Jowita03

    guz tarczycy

    Dziewczyny, dzięki że piszecie, odstawili mi morfinę i mam kryzys. Miałam naprawdę rozległą operację, nawet na strunach głosowych, wszystko się mogło podziać, Na szczęście profesor wyciął wszystko i nawet chrypki nie mam dużej.szybko doszłam do siebie, nawet głowę mi umyli w 2 dobie. Najbardziej mnie martwi, czy jak już powycinali i dadzą jod to już będze dobrze??? Jakoś wcześniej miałam więcej optymizmu. Na razie tylko pisanie tutaj mnie uspokaja.Wiem też,że miałam wyjątkowego chirurga, naczytałam się tu tyle, że nie zabija. a tu taka załamka....
  14. Jowita03

    guz tarczycy

    Dziewczyny, piszę ze szpitala...od poniedziałku masakra, miałam duży zakres, bo mi mostek przecięli, żeby węzły usunąć, koło ucha też, bo tam akurat był guz, także niezłe cięcie. Myślałam, że nie przeżyję, ale jestem:)Dziś już doszłam do siebie, dreny wyjęte, szyja rozpruta, ale wyczyścili wszystko. Mam się już umawiać do Gliwic, może polecić lekarza? Nie znam tam nikogo, a terminy długie. Do kogo iść, żeby było szybko?
  15. Jowita03

    guz tarczycy

    Dziewczyny, ja nie mam bladego pojęcia gdzie będę miała ten jod, bo na dzień dzisiejszy o jodzie wiem tylko od was.Jest to dość dziwne, ale nie jestem w stanie na razie zapytać mojego lekarza o ciąg dalszy...bo na razie jest rozmowa tylko o skomplikowanej operacji, wiem, że węzły, ale pierwsze słyszę, że są jeszcze boczne!!! To dzieje się tak szybko, że nie nadążam. O raku wiem od tygodnia, badam się od dwóch. Zauważyłam, że jeśli chodzi o moje życie to nie pytam o nic, chcę przeżyć, ale tylko wy dajecie nadzieję, że tak będzie. Lekarz nic nie mówi, jest najlepszy podobno na świecie, ale on tylko o operacji gada, i o tym, co mi może wyciąć, jeśli zajdzie taka potrzeba...wy dajecie szansę na normalne życie...więc powiem szczerze, nie wiem, co będzie dalej, bo na razie wiem tyle, że pojutrze operacja, że wytną, że muszą otworzyć mostek...bo przerzut, robili mi tomografię klatki, na szczęście niżej nie schodzi. Druga część tarczycy idealnie zdrowa, ale też wytną. Nie wiem, czy to boczne, czy środkowe węzły, to dzieje się zbyt szybko. Już pogodziłam się z diagnozą, teraz chcę przeżyć, piszcie do mnie, bardzo pomagacie, dzięki wam jakoś się trzymam i nawet mam nadzieję, ze pojadę z synem do Włoch, nie będę śmigać jak zawsze na desce, ale tym razem będę dla wszystkich gotować (choć tego nie znosiłam) i będę wśród żywych, a to chyba najważniejsze:) Jutro wieczorem jadę juz do szpitala, trzymajcie kciuki i dzięki, że jesteście...
  16. Jowita03

    guz tarczycy

    Dzięki za info:) jestem trochę zagubiona w tym wszystkim, bo jeszcze 2 tyg. temu nie miałam pojęcia, że z tarczycą są takie masakry:) Od tomografii poprzez nowe biopsje minęły zaledwie 2 tyg. i już mam operację. Mnie operuje chirurg onkolog, nie endokrynolog, dlatego pewno on nie będzie prowadził mnie dalej. Nie wypytuję go na razie, bo najważniejsza na razie jest sama operacja, ale jak tu czytam to każdy ma inaczej. Chciałabym na 3-ci dzień po sklepach latać, ale u mnie zakres operacji bardziej rozległy, nie wiem, czy to ma znaczenie, czy człowiek czuje się tak samo jak po zwykłym wycięciu tarczycy? Może Eweliza wie, ona miała z tego co czytam tez większy zakres operacji. Czy blizna jest tez w poprzek jak otwierają mostek? Tych niewiadomych są tysiące. czytałam tez o jakiejś szczepionce, która się bierze zamiast odstawiania hormonu, czy to można kupić sobie? I co to jest, wiecie pewno:) Muszę ogarnąć ten temat, bo im więcej wiem, tym bardziej jestem spokojniejsza.
  17. Jowita03

    guz tarczycy

    Hej, ja jestem, na razie trwają przygotowania do operacji:) zazdroszczę wam, że macie to już za sobą, z tego co czytam walka z tym dziadostwem zajmie mi ok. roku...najgorsze jest to, ze czuję się świetnie, niby nic się nie zmieniło, a jednak...na razie przeszłam waszą drogę, po szoku i płaczu przyszło opamiętanie, teraz skupiam się bardziej na tym, co będzie potem...miałam jechać do Włoch na snowboard w lutym, z synem na ferie. Powiedzcie mi, czy da się po tym uprawiać sporty? Bo ja do tej pory codziennie jakaś aktywność, tak mam, wszyscy zawsze twierdzili, że nigdy nie widzieli bardziej ożywionej i optymistycznej osoby:) a tu taka masakra, po prostu jak juz z jednym wychodzisz na prostą, to z drugim pod górkę. Mam raka i nigdy nie myślałam, że będę o tym tak spokojnie pisać, ale to dzięki wam, w końcu ten internet na coś pożytecznego się przydał:) czytam, że same przeboje z tymi hormonami macie. Napiszcie, czy można uprawiać sporty i czy mam już zapisać się do endo? Operacja w poniedziałek, czy oni mi dadzą ten hormon? I czy ktoś zna dobrego endo od tarczyc po raku w Krakowie? Ten którego mam masakra, w kwietniu miałam USG tarczycy i biopsje, twierdził, że nic mi nie jest i te guzki niby nie są groźne, bo biopsja dobra...nic nie podejrzewałam, że biopsja może się mylić, bo i skąd???? W kwietniu nie było przerzutu do węzłów, a teraz nagle jest, przecież to pół roku! Piszecie, że ten rak powoli się rozwija, a u mnie guz i przerzut po pół roku, czyli jednak są wyjątki:) Miałam wypadek na tenisie we wrześniu, szyta broda, może to przyspieszyło inwazję? Kto wie...wszyscy moi znajomi zaczęli się na potęgę badać, a w sumie i tak nic z tego nie wynika, bo biopsje są do luftu! Boję się operacji jak wszyscy, ale chcę mieć to już za sobą...w końcu obejrzę sylwestrowe koncerty w telewizji:)
  18. Jowita03

    guz tarczycy

    To ja, Jowita. Z poprzedniego postu. Nie zalogowałam się i wyszłam jako gość:) Teraz już jest dobrze.
  19. Jowita03

    guz tarczycy

    Witam, jestem tu nowa, moja droga na to forum jest podobna do wszystkich: tydzień temu diagnoza: rak tarczycy, na moje szczęście (nie sądziłam, że kiedykolwiek to napiszę) brodawkowaty. początkowo jak każdy tutaj przeżyłam załamanie, tego nie da się ominąć, ale z wypowiedzi tutaj wynika, że ten rak nie zabija, że jest szansa po usunięciu go na normalne życie. Ta informacja pozwala mi przetrwać, a skoro już tu piszę to znaczy, że jestem gotowa na walkę. Operacja za tydzień 30.12 w Tarnowie (jestem z Krakowa, ale mój profesor tam operuje), rozległa, mam przerzut do węzłów, na szczęście robili mi tomografię klatki i niżej nie schodzi. Może się uda, bo zawsze byłam zdrowa, uprawiam wiele sportów i jestem wieczną optymistką, choć teraz pewno to się zmieni. Czuję potrzebę pogadania z kimś, kto to przeszedł wszystko, może jest tu ktoś, kto miał operację w Tarnowie, moze jakieś info? Dodatkowo mam pytanie: czy ktoś był na tym jodzie w Krakowie? Bo z tego co tu piszecie to Gliwice i Zgierz najczęściej...i dzięki za to forum, bez niego zeszłabym nie na raka, ale na głowę:) Próbuję znaleźć jakieś optymistyczne wydźwięki w tym wszystkim, ale bynajmniej nie jest mi do śmiechu...
×