tulipanna
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez tulipanna
-
Witam Wszystkich Wielkie dzięki za informacje o SUK. Anuśk_a [ Futrzaki . Niezależnie od leczenia, teraz się wezmę za dietę Baltazara. Podejrzewam, że po pierwsze choruje, bo nie wychodzi na zewnątrz /ok.2,5 miesiąca/, po drugie miał złą karmę /choć zapewniano mnie, że jest świetna/, po trzecie bywał u lekarza nienajlepszego, jeśli chodzi o koty i takiego któremu zależy na wyciagnięciu pieniędzy. Bardzo przekonuje mnie ta teoria o małej ilości płynu, wypijanego przez kota /przynajmniej w przypadku Baltazara/. Cóż, to moje pierwsze doświadczenie z kotkiem, bo i kotek pierwszy, więc i wiedza niewielka. Ale mam nadzieję, że sobie poradzimy. Futrzaki, cieszę się, że Glucik zdrowy. Shirusia, nie przejmuj się, my wiemy, jak bardzo kochasz zwierzęta Emmi [kwiat ]majaja ruminka axxk Netta Efciak Fajna MeganJot Kulfonik Halina Saracen
-
Axxk dla Ciebie też
-
Witam wszystkich po dłuższej nieobecności W domciu niestety klopoty:( Choruje Baltazar. Znowu to samo. Pisałam już o tym, że ma kłopoty z siusianiem. Sytuacja się powtórzyła. Dostał znowu leki, w tym przeciwzapalne /nie wiem, czy to nie antybiotyk/i specjalną karmę. Mozna ja kupić tylko u weterynarzy, no i kosztuje niemało. Baltazar chętnie ją je, jakby instynktownie wiedział, że to dla niego dobre. Zaczął też więcej pić, bo do tej pory pił naprawdę mało. Podczas mojej nieobecności byłam u koleżanki w W-wie. Ma 9 kotów, bardzo różnych, stare i młodsze najczęściej poharatane przez los. Ona podpowiedziała mi, że kotom trzeba zakwaszać pokarm. Ta karma jest właśnie zakwaszona, choć pewnie niekwaśna /?/. Ona daje witaminę C. Taką najmniejszą dawkę, nawet 3xdziennie. Wet to potwierdził, więc i witaminę C też mu daję. Ale tak naprawdę, to bardzo się martwię. Nie wiem, co dalej. Przecież nie można w nieskończoność dawać leki przeciwzapalne. zy ktoś może coś powiedzieć na temat takiego schorzenia? Czy któraś z Was miała takie doświadczenia ze swoim pupilem? Równocześnie radzę podglądajcie swoje kocury. Futrzaki, pisałaś, że nie wiesz, jak to jest z Glucikiem. Ale, jeśli za dużo się nie liże przy siusiaku i nie jest tam zaczerwienione, to chyba jest OK. U piesków w porządku. Sara coraz bardziej rozpaskudzona. MM niestety nie umie wychowaywać zwierząt. Jest za mało konsekwentny, a ona wchodzi mu na głowę. Natomiast Boluto, to ideał, tyle, że przejmuje nawyki Sary, domaga się jedzenia, jak tylko się wstaje z łóżka, nawet przy okazji .....nocnej wizyty w toalecie.:D Ja też już mam dosyć tej zimy. U mnie śniegu mnóstwo i aż boję sie pomyśleć, co będzie, jak zacznie gwałtownie topnieć.:(:(:( Pozdrawiam Was bardzo, bardzo ciepło Emmi Futrzaki Shirusia prawdziwa Majaja Netta EfciakAnuśk_a Ruminka Fajna MeganJot Kulfonik Halina s.M Saracen i dla wszystkich zaglądających i kochających zwierzaki
-
No jasne, że to ja :D:D:D
-
Cześć, Futrzaki, do mnie też? Bo nie doszedł.:( Jeszcze !
-
Coś ostatnio tu bardzo pusto...:(:(:( Emmi I dla pozostałych
-
Dzieńdoberek, już po wyczerpującym weekendzie. Ciekawe, że dla mnie weekend to wcale nie są dni relaksu. :( Trochę mi Sara chorowała, musiała coś zjeść, ale nie mam pojęcia co, spod śniegu ???? Na szczęście jest już w porządku. Ale ja się okropnie denerwuję, gdy któreś zwierzę nie domaga. Czy wiecie, że moje ptaszki zjadły już w grudniu i styczniu 15 kg ziarna, nie uwierzyłabym, gdybym nie zobaczyła na własne oczy pustego worka. Właśnie wczoraj zostało zrobione nowe zaopatrzenie. Już pisałam, że w tym roku są niezliczone ilości trznadli i mazurków. Kiedyś próbowałam policzyć takie stado, ale nie udało się. Z pewnością zawsze jest ich więcej niż sto. Do niedawna wśród smakoszy ptasiej karmy była i Sara, ale teraz nie umie wydłubywać ziaren z chałd śniegu. A Bolek jest jak papuga, robi wszystko to, co Sara i nawet tak samo domaga się jedzenia i oczywiście tego samego. Jednego, czego nie robi, to nie piszczy i nie szczeka, jak coś chce. Trzeba sie domyślać. A w ogóle to ja nigdy nie słyszałam jego szczekania. Czy w to uwierzycie? Mąż słyszał jeden raz. Do dziwne. Miłego dnia !!!! Już cieplejszego przynajmniej u mnie.
-
Dzieńdoberek!!! Ja tylko się przypominam i podczytuję Was. Oj, ile tych zwierzaków będzie za mną biegać po tamtej stronie !!! Futrzaki, fajnie, że robisz zdjęcia, a możesz mi przesłać @ jakieś Glucikowe. On tak mi się podoba. Witam nowe osoby :):):) Pozdrawiam.
-
Witajcie Futrzaki, on jest słodki, same uszy :D U mnie trochę odmarzło. Wreszcie cieplej. To dobrze dla wszystkich. A najbardziej dla moich ptaszków. Jak było -30 st. naprawdę sie o nie martwiłam. Azjadały takie ilości pożywieniea, jak nigdy dotąd. Przylatują głównie sikory, bogatki, modraszki i kilka czarnogłówek. Jedna bogatka jest inna, nazywam ją brudaską. Na początku myślałam, że wytarzała się w sadzy, jakimś brudzie, ale nie. Widać, że to bogatka, bo prześwitują kolory żółtozielone na brzuszku i policzkach, ale to wszystko jest jakby ubabrane sadzą, no taka po prostu bardzo brudna jest. Myślałam, że inne ptaki będę ją odganiać. W społeczeństwach niższych /niestety nie tylko niższych/ osobniki inne są nietolerowane, atakowane i odrzucane. Ta musiała być zawsze silna, skoro przeżyła i widać, że świetnie daje sobie radę. To mnie cieszy, bo przez tę jej inność mogę ją obserwować. A swoją drogą, dlaczego jest inna ??? Poza sikorami jest ogromne stado trznadli. Myślę, że jest ich ponad setka. Nawet nie będę próbowała liczyć. Z trznadlami w dobrej komitywie są mazurki. Dla nich wysypuję ziarno, ale zauważyłam, że niechętnie wchodzą do karmników, więc zaczęłam wysypywać na śnieg, ale nie na ziemię, tylko wysoko na usypane zaspy. I to był dobry pomysł. Wygląda to, jak ruszająca się zaspa śniegu w kolorze żółtobrązowym. A i Sara ziarna nie wyjada. Bo ostatnio jej kupki rozsypują się i widać same...ziarenka :D Pozdrowionka i głaski :):):)
-
Witanko, cieszę się, że mamy nowe koleżanki. Super !!! Dla Was Jutro napiszę więcej, bo jestem po najeżdzie znajomych, a mąż jeszcze chory, więc wszystko na mojej głowie. Buziaki dla wszystkich i drapanko dla zwierzaków.
-
Dzięki dziewczyny Baltazar ma się już dobrze:). Pisałam ponad tydzień temu, że choruje. Podejrzewałam kamienie lub piasek w nerkach. Diagnoza była trochę inna, ale dobrze, że zwróciłam na to uwagę. Podobno koty i to nie tylko kastraty mają wąskie przewody moczowe.Jakiś nabłonek się złuszcza i może zatykać te przewody. W konsekwencji mogą się robić czopy i kocurki nie mogą się wysiusiać. Trzeba działać, jak przy złogach, kamieniach, czyli dawać coś na rozkurczenie. Dostał 4 zastrzyki, w tym no-spę i przeciwzapalne i tabletki na tydzień. Teraz jest OK. Ale teraz będę go więcej obserwować, bo to się może powtarzać. Dziwiłaś się wtedy Emmi, że tak to zauważyłam. Ja bardzo wyczuwam swoje zwierzęta. Pamiętasz, jak się przeraziłam że Twoja Piękna /chyba się nie mylę/dużo pije i może mieć ropomacicze. Na punkcie zwierząt jestem przewrażliwiona i dlatego jest mi tak źle po stracie Buby. Nic nie widziałam niepokojącego. A dla właścicielek kotów, obserwujcie, czy Wasz pupil idzie często do kuwety i czy długo tam siedzi. Futrzaki, Twój Glucik wychodzi na zewnątrz i możesz tego nie zauważyć. Ale jak jest w domu, obserwuj. i jeszcze jedno. Jak się zaczyna coś takiego dziać kot częściej się tam liże i w siusiak może być ciutek powiększony, bardziej czerwony. Sorry za obrazowość, ale to aby Was uczulić na taką ewentualność. Pozostałe stwory czują się dobrze, a Bolek jest przekochany. :):):) Wiele bym straciła, gdyby z nami nie zamieszkał. Prawdę mówiąc nigdy nie miałam takiego psa-prztylepy i tak niekłopotliwego. Natomiast Sara staje się coraz bardziej rozpuszczona. Zawsze zdarzało się jej wychodzić w nocy na siusiu. Po pierwsze suka, po drugie nigdy nie mieszkała w miejscu, gdzie nie było ogrodu, wybiegu. Szczeka w nocy i się ją wypuszcza. Teraz zaczęła szczekać i biegnie do swojego koszyka, żeby......ją przykryć kocykiem. Istne kino !:D A specjalnie nigdy jej nie przykrywaliśmy, żeby nie wymuszała, jak się odkryje. Tak robił Drops na starość. Tak się wdzięczy, że jak tu nie przykryć !!!! Pozdrowionka i głaskanko.
-
Przykro mi Shirusia. Niestety, to nie minie szybko. Chciałabym Cię pocieszyć, ale nie umiem. Jeszcze długo tak będzie. Pies jest stworzeniem tak bardzo ludzkim i masz rację płacze się po jego odejściu, jak po stracie najbliższej osoby.
-
Witam. Dzisiaj mam smutne wieści. Odeszła Buba, nie wiem, jak to możliwe. Zawsze myślałam, że żółwie mnie przeżyją. Jeszcze przedwczoraj były karmione i ona też jadła. Może mniej, bo taka pora, że w ogóle są mniej aktywne. A wczoraj widzę wygrzewa się na półce . Po jakimś czasie mąż wziąl ją do ręki i krzyczy...ona nie żyje. Okazało się, że nie żyje. Nie wiem, ile mogła mieć lat. Do nas trafiła już taka duża, jakieś 6-7 lat temu. A może umarła na serce? Jak ktoś ma żółwie wodne /wiem, że są takie osoby/, to wie, że nie jest to taki kontakt, jak z kotem, czy psem. Ale ona nas poznawała, jadła z ręki, wiedziałam, co lubi....Bardzo mi byle jak..
-
Cześć forumowiczki Oj pięknie jest na świecie. A niektórzy nie lubią zimy. Ja uwielbiam. Pewnie dlatego, że nie mieszkam w mieście, gdzie zalegają zwały brudnego śniegu, gdzie jest ślisko i trzeba patrzeć nie tylko pod nogi, ale i w górę na metrowe sople, spadające z balkonów. W centrum Łodzi właśnie tak jest. Z ciekawyh rzeczy, dotyczących moich zwierząt muszę się pochwalić, że Baltazar nauczył się zapalać światło. Tak więc w nocy rządzi kot. Nie zapala tego górnego, gdzie kontakty są wysoko, ale zapala kinkiety. Pewnie zrobił to raz, zobaczył jakąś zmianę i teraz, jak małpka bawi się. Robi to wyłącznie w nocy. Muszę go pochwalić, że nic nie napsoił przy choince. Stała sobie ponad 3 tygodnie i kocio nie zrzucił żadnej bombki. Natomiast Sara ją raz przewróciła, bo zobaczyła coś przez okno i jak gwałtownie się ruszyła, skoczyła do drzwi, pociągnęła za sobą wszystkie kable, lampki wiszące na oknie i zribiła mały kipisz. Na szczęście straty były niewielkie. MIłego dnia życzę.
-
Cześć wszystkim, mam szpital w domu, więc wszystko postawione jest na głowie. W dodatku pełnia księżyca, kot w nocy w ogóle nie śpi, a przy okazji i ja. Jestem bardzo, bardzo zmęczona, a myślałam, że Nowy Rok zacznie się lepiej. Pozdrawiam wszystkich.
-
Shirusia, bądź dzielna, bardzo mocno Cię przytulam
-
Shirusia, bądź dzielna, bardzo mocno Cię przytulam
-
Cześć, jestem już i mam nadzieję, że będę.:) Ja nie jestem rozleniwiona, tylko ciągle coś się dzieje. Dość długo mnie nie było w domu. Zwierzaki były ze mną na święta w gościach i zachowywały się rewelacyjnie.:D:D:D Trochę Bolek bał się, gdy jechaliśmy w tamtą stronę. Może jazda samochodem kojarzła mu się z podróżami do lekarza, jeszcze w W-wie. Z powrotem nie było już problemu. Hałasów sylwestrowych też się nie bały, a Bolo to chyba nie bardzo je słyszał. Co mnie niepokoi:(, to Baltazar. Dzisiaj, albo jutro jedziemy do weta, boję się, że ma kamień, albo piasek w nerkach...Dostał wczoraj i dzisiaj no-spę, ma kłopoty z siusianiem. Wiem, że kastraty mogą mieć takie dolegliwości, ale jest na karmie dla kastratów, poza tym jest jeszcze bardzo młody.... Trochę grzałam mu brzuszek lampą do naświetlań i to i no-spa pomogły, ale nie załatwia to sprawy. Żeby zmienić nastrój, choć nie wiem, czy na lepszy opowiem o karpiu, w nawiązaniu do przygody Niuńka. Było to wiele lat temu, w czasach, gdy trudno było coś kupić, a czas był przedświąteczny, więc każdy dwoił się i troił, żeby zdobyć jakie takie zaopatrzenie na święta. Wsiadłam w malucha i zabrałam ze sobą psa, staruszka Wisusa, pudla miniaturę, który był już wtedy zupełnie ślepy, bo od kilku lat miał zaćmę. Ale to jego kalectwo wcale mu nie przeszkadzało, był szczęśliwy i kochał jeść, a jadł wszystko poza kamieniami. Zabrałam go ze sobą, bo w domu został jeszcze bardzo młody Drops, bulterier, który wszystko wokół siebie tratował i bałam się, żeby nie zrobił krzywdy Wisuskowi. Zostawiłam samochód na osiedlu między sklepami i donosiłam tylko kolejne zakupy, które udało mi się zdobyć. I tak też zostawiłam pod siedzeniem, w folii z wodą 2 karpie i poszłam po dalsze zakupy. Tym razem nie było mnie trochę dłużej, bo oczywiście kolejki, ale to, co zobaczyłam po powrocie to trudno opisać. Oczywiście woda w samochodzie, torba foliowa pogryziona na strzępy, jeden karp nie miał już ogona i tylniej części, a drugi był bez łba. Wierzcie mi, że było to bardzo traumatyczne przeżycie. To głowy by mi nie przyszło, że mój grzeczny, spokojny staruszek Wisus tak potraktuje żywe ryby. Nie muszę mówić, że nie było karpii dla nas na święta.
-
Witajcie, jestem poza domem, więc tylko życzę Wami, Waszym Najbliższym i Waszym zwierzakom DOBREGO, LEPSZEGO, NAJLEPSZEGO NOWEGO ROKU !!!
-
Axxk GRATULACJE!!!! I bardzo dużo szczęścia !!!! Miło, że zajrzały osoby dawno nie zaglądające Ruminko, Efciak Też jestem zagoniona, w dodatku siadł mi kręgosłup od przepracowania. U moich zwierzaków wszystko w porządku. Niedługo czeka je kąpanko, oczywiście nie dotyczy to Baltazara. A tak w ogóleto nie wiem, jak z choinką i z Baltazarem. W ubiegłym roku bał się Sary to nie podchodził to choinki, która była obok jej posłania. W tym roku może być inaczej i jakoś trzeba będzie to rozwiązać. Pozdrowionka i żeby wszystkie sprawy przedświąteczne i inne układały się Wam jak najlepiej.
-
Shirusia, trzymaj się dzielnie. Zawsze trzeba wierzyć, że będzie dobrze. Dla Ciebie. W sprawie psów na wsi napiszę tylko, że w tej wsi, w której ja mieszkam tylko jeden /słownie/ gospodarz traktuje swoje psy naprawdę dobrze. Reszta, lepiej nie mówić. A jak pies jest stary to potrafią mu kark przetrącić kłodą drewna, bo już nie jest przydatny. To nie wymysł. To zrbił mój sąsiad. Nie byłam tego świadkiem i nie mogłam zareagowac. Topienie szczeniąt i kociąt to normalka. Nie mam słów. I nie chcę się już na ten temat rozwodzić. Ale wiem swoje, bo widzę i słyszę. Nawał prac przed świętami nie pozwala mi na rozpisywanie, ale w miarę możliwości będę zaglądać. Pozdrowionka i całuski , a dla futrzaków /hehehe/ drapanko!!!
-
Ja też Jak będę miała chwilę odezwę się
-
Anuśk_a bardzo mi przkro. Najgorsze jest to, że jak te nasze zwierzaki już tak bardzo pokochamy, to one zawsze odchodzą. I nie ma na to rady. Emmi, wiewiórka znosi do budki zapasy. W pobliżu jest las, w którym są leszczyny i dęby, ona zbiera orzechy /chyba/, żołędzie i magazynuje je. A co dziwniejsze, dzisiaj w tej budce siedziała kilka godzin. Może traktuje ją jak mieszkanie. To w ogóle pierwsza wiewiórka, jaką zobaczyłam na działce i od razu tyle obserwacji i niewątpliwych atrakcji. Dla wszystkich
-
Witajcie, mam chwilę i mam net. Ostatnio wariował. U mnie ze zwierzakami wszystko w porządku. W sobotę i niedzielę miałam trochę gości i w tym zamieszaniu Sara była nieuprzejma dla Boluta. Wyrwała mu trochę kudełków. Biedaczek wystraszył się bardzo, a Sara za karę została zamknięta. Potem oczywiście przepraszała go, liżąc i wdzięcząc się do niego, ale ja jestem na nią lekko obrażona, a ona wyraźnie to wie. Na szczęście Bolo ma bardzo długą sierść i skończyło się na wyrwaniu dosłownie garści włosów i żadnych innych obrażeń nie ma. A już od dawna wiem, że nie można dopuszczać, żeby w wąskim przejściu było dużo ludzi i psy pod nogami.Wtedy kłopot gotowy.:( Ostatnio Baltazar zaczął mi psocić. Znowu jest wygrzebywana ziemia z doniczki, muszę powstawiać wysokie patyczki. Podejrzewam, że to dlatego, że mało wychodzi, a jest przecież przyzwyczajony do grzebania w ziemi. Jeszcze nie jest zmarznięta. Jutro postaram się napisać więcej. Ale jestem i pamiętam o Was, tylko czasu nie staje.:( W związku z okresem przedświątecznym mam bardzo dużo pracy. Trochę maluję dla ludzi, trochę dla swoich na gwiazdkę. Ale codziennie siedzę po 10 godzin i potem nie widzę na oczy. Zwłaszcza, że moje oczy nie są w najlepszym stanie. Emmi Majaja Futrzaki Shirusia Ruminka Netta Axxk Fajna Anuśk_a Kulfonik MeganJot Teraz my i dla wszystkich, o których niezamierzenie zapomniałam a dla zwierzaków mizianie.
-
Cześć Uf...Trochę lepiej. Na szczęście Anuśk_a trzymaj się .Pisałam już, że miałam szczurki. Są naprawdę niesamowicie inteligentne.Jak biegały po mieszkaniu, a kota wtedy jeszcze nie było i trafiły gdzieś blisko mnie, to raz, dwa, trzy i po nodze wchodziły mi na ramię i tam właśnie najbadziej lubiły siedzieć. Niestety krótko żyły. A z tą alergią uważaj.Ja jestem koszmarną alergiczką, też astmatyczką, a zaczęło się naprawdę bardzo niewinnie. Byłam uczulona na psa /już nie jestem/i to zlekceważyłam To nie jest choroba, która przechodzi, chyba, że u dziecka, ona się zmienia, tak jak alergeny, ale ciągle się nasila. Teraz przeżywam prawdziwe horrory, z zagrożeniem życia włącznie. Posłuchaj starszej koleżanki, która naprawdę Ci dobrze radzi. Jeśli Kropka czuje się lepiej, to trzeba wierzyć że będzie dobrze. Shirusia,a co z Bosikiem? A teraz obiecany przepis: 1 szklanka łuskanych orzechów drobno posiekanych, ale nie mielonych, 8 jabłek, półtorej szklanki cukru, 2 czubate łyżki mąki, pół szklanki oleju, 3 jaja, 1 płaska łyżeczka sody i 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia, szczypta soli może być, ale nie musi solidna garść rodzynków i szczypta cynamonu ja daję cynamon. /ciut/ Jabłka obieramy i kroimy na kawałki trochę mniejsze niż połówki ósemek, przesypujemy cukrem,ew.cynamonem, powinno to trochę postać, żeby puściły sok, dodajemy orzechy, olej, żółtka, mąkę wymieszaną z proszkiem, sodą i solą i ubite na sztywno białka. Chwilę zarabiać ręką i wyłożyć na blachę wysmarowaną tłuszczem. Włożyć do nagrzanego do 200 st.C piekarnika, piecze się 45 minut. Po 30 minutach można zaglądać. Jeszcze ciepłe obficie posypać cukrem pudrem. Dobre jest nawet po tygodniu, ale musi być w chłodnym miejscu. Udaje się zawsze. Dzięki cynamonowi ma smak lekko korzenny, a dzięki orzechom i ew.rodzynkom świąteczny charakter. Bardzo polecam.