agnes
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez agnes
-
Ruminka - widzę, że nie tylko Ty urwałaś się na chwilkę. Pustki jak diabli, co oznacza, ze wszyscy się pourywali. Ja od wtorku też się urywam. Ale na razie piszę. Jutro sie okaże, ze piszę sama do siebie:)) Spokojnej nocy i miłych snów Pa
-
cd.. Emmi - natychmiast marsz do wody. Masz się wypluskać za siebie i za nas też!! I wypoczywaj!! Dona - pstrykanie fotek to jest to. Na razie jestem na etapie \"obczajania\" nowego aparatu, ale starą idiot-kamerą trochę ciekawych zdjęć zrobiłam. Też tak jak Ty mam tendencje do analizowania wszystkiego, chociaż staram się tego unikać. Podpatruję swojego M, ten to niczym się nie przejmuje i zawsze spada na cztery łapy. I tak trzymać. Anusia - nie będzie tak pusto na topiku jak się dołączysz do klikania. Czekamy wszyscy Pozdrawiam i zyczę orzeźwiającej bryzy Pa
-
Witajcie, gdzie te deszcze??? Moga być nawet z burzami i piorunami. Co tam, pozwalam nawet na mały grad. Mieszkam niedaleko Lublina i dookoła padało, a u mnie nic. Niebo zachmurzone, grzmi już od paru godzin i nic. Tyle dobrego,że sobie w pracy posiedziałm w chłodzie. Chociaż i ten chłód jakiś cieplejszy się robi z dnia na dzień. Chyba wejdę do lodówki:)) Ruminko, ale pogoda jest w Twoich rękach. Jest takie stare powiedzenie, ze kobiety w ciąży mogą wrogowi napuszczać myszy do mieszkania. Ja będąc w ciąży nie napuszcałam myszy tylko psułam pogodę. Tak przynajmniej do dziś twierdzi moja koleżanka. Był upalny lipiec, a ja z brzuchem pod nosem, znajomi myk nad jeziorko, a ja jedynie do wanny. No to chodziłam spocona i wkurzona i mamrotałam pod nosem: żeby tak lunęło, zeby tak lunęło. No i lunęło, a jak już lunęło, to lało co kilka dni. Tak więc próbuj, może uda Ci się namącić w pogodzie. Tadonia - nie smuć się, ze dzieci nie ma. Wrócą i jeszcze dadzą fest popalić. Mój syn nigdzie nie wyjechał, a ja nieraz za nim tęsknię. Wychodze do pracy - on śpi. Wracam z pracy - nie ma go, bo gania z kumplami. Wieczorem - blokuje kompa i gada z jakimiś koleżankami. Boję się, ze mi zdziczeje do końca wakacji. cd...
-
Witajcie, miałam nadzieję, ze jakaś burza będzie i ciut ochłodzi się, ale tylko pogrzmiało, pobłyskało i tylko dlatego nie jest upalnie, ze słońce zaszło. Pozostaje tylko cieszyć się, ze księżyc nie grzeje. Ruminko - najlepiej w taki upał nie wychodzić z domu i pozamykać wszystkie okna, bo - przynajmniej u mnie - w domu jest chłodniej niż na dworze. A jakby było Ci nadal gorąco to zapraszam do mnie do pracy. Na okragło jest zimno. Co prawda w tym roku już nie siedzę w upalne dni w swetrze, ale i tak jest chłodno. Jutro nadaja jakieś koszmarne temperatury, a ja musze zająć się przetworami - w końcu to pełnia sezonu ogórkowego. Pewnie ducha przy tym wyzionę. Jakbym zamilkła na dłużej to będzie niechybny znak, ze ogórasy mnie wykończyły. Emmi i dona pochlapią się w chłodnym morzu,mam nadzieję, ze pochlapia się i za nas. A nam wszystkim zyczę spokojnej nocy, a jutro chłodnej kapieli we własnej wannie -może być z sąsiadem, byle przystojnym:))
-
Jasny gwint, ja tego kompa to chyba przez okno wywalę. Myslałam, ze nic nie poszło, a tu proszę - nawet parę razy. I to bez zakończenia. Jestem z Wami cały czas, wszystko dokładnie czytam. Tylko, ze niekiedy nie mam siły pisać. Na smutno nie chcę, a na wesołość silić się nie mam siły. No i te wakacje, ja ciągle na walizkach. Tym razem już nie wczasy, ale krótkie wypady na działkę. Ganiam tam z konewką od studni do kwiatków i z powrotem, zasapię się, umaluję kawałek płotu i jestem hepi. Po dwóch dniach mam wrażenie, ze byłam tam z tydzień i ochoczo wracam do pracy. Życzę wszystkim dobrej nocy i miłych snów.
-
Witajcie, długo mnie nie było, a to z tego powodu, ze poszukiwałam samej siebie. Dołek tu, dołek tam, a ja ochoczo w nie wskakiwałam, bo uwielbiam być nieszczęśliwa. Znalazłam świetną książkę, po przeczytaniu której inaczej spojrzałam na swoje małżeństwo. Już prawie wiem, dlaczego nie jesteśmy zadowolone z naszych związków. (podzielę wpis na części, bo mam jakeiś problemy z kompem)
-
Witajcie, długo mnie nie było, a to z tego powodu, ze poszukiwałam siebie. Dołek tu, dołek tam, a ja ochoczo w nie wskakiwałam, bo uwielbiam być nieszczęśliwa. (No, to trochę sobie dopiekłam) Znalazłam świetną książkę, po przeczytaniu której wiem dlaczego jest nam źle. Spróbuję w kilku zdaniach to wyjaśnić (pewnie mi się nie uda w kilku zdaniach, bo straszna gaduła jestem, ale popróbuję). My, obecne na topiku kobietki i nasz rodzynek Rafaello, jesteśmy Nałogowcami Kochania. Natomiast nasze połowki to Nałogowcy Unikania Bliskości. Nałogowcy Kochania kochają tak mocno, ze starają się mniej lub bardziej świadomie usidlić partnera. Chcą wyznań i dowodów miłości, chcą być ciągle razem, najlepiej przez 24 godziny, chcą by zachowywał się tak, a nie inaczej.
-
Witajcie, długo mnie nie było, a to z tego powodu, ze poszukiwałam siebie. Dołek tu, dołek tam, a ja ochoczo w nie wskakiwałam, bo uwielbiam być nieszczęśliwa. (No, to trochę sobie dopiekłam) Znalazłam świetną książkę, po przeczytaniu której wiem dlaczego jest nam źle. Spróbuję w kilku zdaniach to wyjaśnić (pewnie mi się nie uda w kilku zdaniach, bo straszna gaduła jestem, ale popróbuję). My, obecne na topiku kobietki i nasz rodzynek Rafaello jesteśmy Nałogowcami Kochania. Natomiast nasze połowki to Nałogowcy Unikania Bliskości. Nałogowcy Kochania kochają tak mocno, ze starają się mniej lub bardziej świadomie usidlić partnera. Chcą wyznań i dowodów miłości, chcą być ciągle razem. Natomiast Nałogowcy Unikania Bliskości boją się - mniej lub bardziej świadomie - usidlenia. Duszą się pod wpływem naszych uścisków. Dlatego salwują się ucieczką: do kolegów, do pracy, przed telewizor itp. Oni nas naprawdę kochają, tylko, ze nie potrzebują tego okazywać w taki sposób, jak my chcemy.
-
Witajcie, długo mnie nie było, a to z tego powodu, ze poszukiwałam siebie. Dołek tu, dołek tam, a ja ochoczo w nie wskakiwałam, bo uwielbiam być nieszczęśliwa. (No, to trochę sobie dopiekłam) Znalazłam świetną książkę, po przeczytaniu której wiem dlaczego jest nam źle. Spróbuję w kilku zdaniach to wyjaśnić (pewnie mi się nie uda w kilku zdaniach, bo straszna gaduła jestem, ale popróbuję). My, obecne na topiku kobietki i nasz rodzynek Rafaello jesteśmy Nałogowcami Kochania. Natomiast nasze połowki to Nałogowcy Unikania Bliskości. Nałogowcy Kochania kochają tak mocno, ze starają się mniej lub bardziej świadomie usidlić partnera. Chcą wyznań i dowodów miłości, chcą być ciągle razem. Natomiast Nałogowcy Unikania Bliskości boją się - mniej lub bardziej świadomie - usidlenia. Duszą się pod wpływem naszych uścisków. Dlatego salwują się ucieczką: do kolegów, do pracy, przed telewizor itp. Oni nas naprawdę kochają, tylko, ze nie potrzebują tego okazywać w taki sposób, jak my chcemy.
-
Witajcie, uff, wreszcie wróciłam. Odpoczełam, opaliłam się i odmoczyłam za wszystkie czasy. Mój urlop wygladał zupełnie inaczej niż u Rafaello. Zero basenów - za to naszym hitem była dzika plaża,tzw. krzaczory. Mało kamieni, jeżowce tylko przy skałkach. Woda jak marznie. Pływałam z maską i rurką. Bałam się jak diabli, że się utopię, ale doszłam do wniosku, ze nie moge przegapić takich pięknych podwodnych widoków. Tylko nie nauczyłam się pływania z płetwami. Wszyscy mieli ubaw ze mnie, bo ja tymi płatwami machałam nad wodą. Ale nauczę się w przyszłym roku. No i syn miał uciechę, ze mamuśka nie umie nurkować. Tego też się nauczę. Tak myślę sobie, ze nastąpi to za jakieś dwa lata. Nie wcześniej. Odpoczełam od ludzi i najchętniej wcale bym nie wracała. Tylko, ze nie miałam już sił jeść codziennie kanapek z mielonką z puszki, a na obiad spagetti z sosem z torebki, brrr. No, ale coś za coś. Polecam wszystkim takie wakacje - wcale nie są takie drogie jak by się to wydawało. Kosztowały mnie tyle samo co rok temu pobyt nad Bałtykiem. Wczoraj moczyłam się w jeziorze - rewelacja. Wreszcie normalna woda i mozna spokojnie żabką popływać, bo w Adriatyku jest takie zasolenie, ze podczas pływania tyłek mi wypychało do góry (może mam za tłusty?) i męczyłam się, zeby go schować pod wode:)) A wy gdzie się moczycie? A moze moczy was woda padająca z nieba? Bo ja czekam na deszcz, na działce wszystkie mniejsze drzewka mam powiędnięte - zwłaszcza jarzębiny. Liscie im pożólkły, aż żal patzreć. Pozdrawiam serdecznie
-
Jadę na dwa tygodnie do Chorwacji. Ale pobyt mam zapewniony tylko przez tydzień. Jak nie znajdę lokum do spania na kolejny tydzień to wrócę wcześniej:)) No chyba, ze zdecyduję się na spanie na plaży, chociaż w moim wieku...hm to raczej nie wypada:)) Ale z drugiej strony zamierzam udać się tam na jakąś dyskotekę - to chyba z tą starością przesadzam, hihi. A moze to kryzys wieku średniego? Poszłabym już spać, ale MM tak mnie wkurzył, ze rozważam jakąś nocną kłótnię. Nie wiem, jak dotrzeć do tego faceta. Juz tyle razy mówiłam mu, żeby nie przesiadywał codziennie z kolegami na piwie. i jak grochem o ścianę. Dzisiaj to nawet do mnie gęby nie otworzył. Zastanawiam się, czy ten związek dalej ma sens. A jak siedzi w domu (czytaj: leży i oglada film) to mine ma tak zbolałą, jakbym go więziła. Ponarzekałam, jutro mi przejdzie. Dzisiaj trochę popiłam to i język mi się rozwiązał. Nie mam sie komu wyżalić w realu, dlatego czynię to tu. Nie miejcie mi za złe. Miłych snów Pa
-
Witajcie, tu przygotowania do ślubu, tam remont... A ja zamiast się pakować siedzę przy kompie. Nigdy tak wcześnie nie wyjeżdzałam na wakacje. Nawet nie zdążyłam za nimi zatęsknić. No ale cóż, w lipcu i sierpniu mam w pracy taki młyn, ze o nawet pomarzyć o wolnym nie mam kiedy. Fajnie, ze humorki dopisują. U mnie co prawda słonko zaszło i nawet zmokłam, ale co tam - jutro znowu zaświeci słońce (o ile ci z prognozy pogody nie kłamią).
-
Witajcie, wakacyjnie sie zrobiło. Rafaello już jedną noga na wakacjach, w piątek i ja do niego dołączę. Emmi - egzaminy w wakacje to zbrodnia. Ja też nigdy nie miałam natchnieni do nauki w lecie, ale dasz radę. Masz jeszcze trochę czasu, przyjdzie taki moment, ze sama się zmobilizujesz i.... 3 Zet: zakujesz, zdasz i zapijesz:)) Mój dzieciak ma już wakcje od ubiegłego tygodnia, czyli od Rady Pedagogicznej. W tym tygodniu nawet nie zamierza się w szkole pokazywać, bo twierdzi, ze nikt normalny do szkoły już nie chodzi. Zgroza. I tak rzeczywiście jest. Jak się jakiś zbłąkany uczeń w szkole pojawi to nauczyciele pytają go po co on tu przyszedł. No i mam znudzonego dzieciak na karku. Może we wrześniu chętniej przez to do szkoły poleci. A teraz wygania mnie od kompa. Ach, jak ja bym chciała, zeby miał coś do odrobienia... Pa, trzymajcie się cieplutko
-
Witajcie, aga w i Emmi - chętnie Wam oddam trochę swojego ciała. Wy będziecie zadowolone, a i mnie sie humor od razu poprawi:)) Nie było mnie przez parę dni, bo miałam utrudniony dostęp do kompa, a po drugie, to jakoś natchnienie do pisania nie miałam. Miałam lekkiego doła. Nie potrafię nawet przez internet sie pożalić. Wiem, ze byłoby mi wtedy łatwiej, ale jakoś nie mogę. Zasiadam przy kompie, gapię się w klawiaturę ... i nie wiem, co napisać. Ale wystarczy, ze sobie Was poczytam i już mi lepiej. Wpadnę jeszcze później, bo teraz musze się postawić na nogi. Chyba ciśnienie tak mi spadło, ze mnie jakaś śpiączka ogranęła. A może to mucha tse-tse? Łyknę kardiamidu z kofeiną i może ozyję na nowo.
-
Ja dziś na chwilkę pożyczyć wszsytkim dobrej nocy. Wszyscy rozprawiaja o cieple, które nam zapanowało na dworze. A ja niestety mam już takiego pecha, że w każdej pracy (a pracowałam już w niejednej firmie, bo ja kobieta pracujaca jestem, żadnej pracy się nie boję:)) ) siedzę w zimnie. W biurze jest jak w lodówce, nogi marzną, ręce grabieją. Co kto przyjdzie to stwierdza: ale tu u was fajnie, tak chłodno. A zaraz potem: a co to, grzejniki macie gorące??!! A ja kupiłam sobie fajną spódnicę i zastanaiwam się, czy nogi mi bez skarpet nie zmarzną. Ale cóż, chyba taki już mój zimny los:)) No to spadam, śpijcie smacznie Pa
-
Witajcie, ależ się towarzystwo gadatliwe zrobiło, no no. To zapewne odrabianie zaległosci po weekendzie. Witam nowe nicki, fajnie że jesteście. Emmi - skoro piszę, to znaczy, ze albo czarny bez jest jadalny, albo sie jednak nie skusiłam. Ta druga opcja jest poprawna. Pozwolisz, ze jesienią wybiorę się z Twoim mężem na grzyby. Mam straszną ochotę zjeść muchomora. Te jadalne to muchomory czerwonawe, rosną w czarcich kołach. Znalazłam kiedyś coś takiego, ale bałam sie. Jak toto zjeść - w końcu to muchomor!! A może Twój mąż jada purchawki? Ponoć niebo w gębie. Tylko, ze jest całe mnóstwo purchawek i nie wiem, które się zjada, a których nie. Koliberku - Co do ciasta na gofry to niestety nie znam przepisu, ale jak dasz na wierzch truskawki i bitą smietanę to nikt nawet nie poczuje, co jest pod spodem:)) Tadonia, Justa, uśmiech na dzień dobry, ruminka - pozdrawiam. A rodziców dzieci w wieku szkolnym proszę o pochowanie pasków głeboko do szaf - tam jest ich miejsce. Pa
-
Witajcie, nie napiszę Wam, czy kwiatki bzu czarnego sa smaczne (i jadalne), bo jak im sie z bliska przyjrzałam to cała ochota na jedzenie tego zaraz mi przeszła. Pachnie toto tak, jakby ktoś to oblał perfumami. No i na dodatek zaczęłam się obawaić, czy to jest naprawde jadalne. Może w przyszłym roku spróbuję. Cisza i spokój na topiku - pewnie wszyscy w plenerze. No i dobrze, wypoczywajcie, nabierajcie sił i wracajcie tu w poniedziałek. Pa
-
Emmi, miłego wypoczynku życzę. A swoją drogą strasznie Ci zazdroszczę tych zaliczeń. U mnie to już przeszłość. Ale w każdą sobotę myślę sobie, ze może jednak uciułać trochę grosza i jakiś następny fakultecik zacząć? Obiecywałam sobie, ze jak skończę studia i będę miała czas dla siebie to zacznę coś robić sensownego. Te sensowne rzeczy to (do wyboru): samodzielna nauka języka obcego, powrót do nałogowego czytania wszystkiego co w ręce mi wpadnie, porządne porządki w szafie, doprowadzenie zdewastowanego przez psa ogrodu do przyzwoitości, wydzierganie czegoś np. obrusa na szydełku itp. Ale niestety, czas mi przez palce przecieka, do niczego zmusić sie jakoś nie mogę. Za to zaczynam narzekać, a to już bardzo źle, bo to objaw starości. Chociaż nie do końca tak źle ze mną. Zawsze miałam ochotę spróbować smażonych kwiatów bzu czarnego ( w cieście naleśnikowym). Z roku na rok jak się opamiętywałam, to było już po kwiatach. Dzisiaj wreszcie mam te kwiatki. Zaraz biegnę smażyć. Jakbym sie przestała odzywać na topiku - to będzie znak, że kwiaty bzu czarnego są NIEJADALNE. No to biegne do kuchni. Pa
-
Dzięki Ruminko, że się tak rozpisałaś (wcale nie było tego za dużo). Znalazłam w tej pisaninie coś dla siebie. Pomyslę, przetrawię i może jakoś dotrwam do wieczora. Moze za długo było dobrze w moim związku (chociaż czy miesiąc to długo?), pewnie oczekuję burzy i stąd ta wściekłośc we mnie i zły nastrój. A moze to moja reakcja na weekend - jakoś nie lubię wolnych dni, wole iść do pracy. Chyba jednak najlepiej będzie jak zwolnię kompa i rzucę się ochoczo na ścierkę do podłogi. Troche kalorii spalę, złość mi przejdzie, a i w domciu będzie czyściej. A potem włozę jakieś gumowce i pójdę z psem na spacerek, albo wywiozę go w plener, niech sie wytarza w błotku - on to strasznie uwielbia, niech ma psina trochę radości:)) Tylko, ze zmywanie podłóg przed spacerem nie ma sensu - po powrocie psiny będę musiała zaczynać od nowa, ale co tam - dam radę. Pozdrawiam sertdecznie i życzę słoneczka.
-
Witajcie, ja znowu o jakiejś nietypowej porze, odchyły mam jakieś ostatnio:)) Gabi - na którymś topiku przeczytałam, ze nasza wyobraźnia jest naszym wrogiem. Jak M nie ma w domu - to my zaraz o najgorszym (czyli o jakiejś babie). A moze on szwęda się gdzieś z kolegami, albo pije piwko. Nie pochwalam go, bo mój swego czasu też wybywał z domu. I też nie można było z nim o tym porozmawiać. Potem okazało się, że był zdołowany (to ja go tak ponoć dołowałam, tylko do tej pory nie wiem czym) i nie umial sobie ztym poradzić. Nie wiem, jak reagujesz na te jego wypady, ale jeśli chcesz nim \"wstrząsnąć\" to zmień swoje reakcje o 180 stopni - może zadziała. Dziewczyny - coś nas ostatnio ubyło, gdzie się towarzystwo podziewa? Wiosenne wagary, czy co? A moze dołki się pokończyły? Pozdrawiam serdecznie!!
-
Witajcie, dawno mnie nie było, bo jakieś lenistwo mnie ogarnęło. W pracy się obijam - ostatnio robię za ogrodnika i przemieniam coś co w zamierzeniach miało być trawnikiem w ogródek. Jak znam siebie to będzie to taki kwiatowy śmietnik, bo sadzę wszystko, co mi moja mama przyniesie. No i koncepcji w tym sadzeniu tez nie mam - zobaczę za rok, co mi z tego wyjdzie:)) Cierpi na tym moja praca zawodowa, bo zamiast przy biurku to ja latam z łopatką, ale praca nie zając i nie ucieknie. Czego nie zrobię dzisiaj, będę musiała zrobić jutro:)) Poza tym, ze robię reorganizację trawnika, nadal ponawiam próby reorganizacji swojego małżeństwa. I nawet mogłabym pochwalić się pewnymi sukcesami w wyganianiu rutyny, tylko... No właśnie. To \"tylko\" to biorące się nie wiadomo skąd dołki psychiczne. Coś jest ze mną nie tak, bo kładę się wesolutka, a wstaję wściekła, zdołowana i wyć mi się chce. Lewą nogą wstaję? A może coś mi się śni takiego co mnie dołuje? Pewnie psychiczna jestem. Ten typ tak ma. Mam nadzieję, ze z wiekim mi to przejdzie, bo nieraz sama ze sobą nie wytrzymuję:)) Nic nie mogę więcej napisać, bo moje dziecię stoi nade mną i smęci - mam go przepytać z czegos tam. Zaczął nagle się uczyć!!! Ponoć lepiej późno niż wcale. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
-
Właśnie wrócił MM. Zajął III miejsce i dostał najmniejszy puchar. Numer polega na tym, ze to on sam te puchary kupował i puchar za III miejsce w porównaniu z tymi za I i II jest maciupki, hihi. Powiedział, ze następnym razem kupi puchary jednakowej wielkości.
-
Impreza plenerowa - no piwko było i szaszłyki. Nawet tańce. Była to duża impreza dla ok. 400 osób. Tylko, ze ja niestety byłam tylko przez jakieś dwie godzinki, bo MM musiał wracać do domu, bo dzisiaj skoro świt pogalopował na zawody wędkarskie. Tak go te zawody \"wciągnęły\", ze jeszcze z nich nie wrócił:)) To chwilowo mój ostatni wpis, bo siedzę \"pod telefonem\" - mój syn za jakieś 15 minut wraca z rajdu i muszę po niego pojechać, bo ta chudzina może o własnych siłach nie dojść do domu z bagażami.
-
Ruminko - dzień dobry!!! Reszta towarzystwa pewnie dołączy gdzieś w okolicach poobiadowych, jak już brzuszki napełni:))
-
Hm.... Moje życzenia miłych snów jednak poskutkowały. Wszyscy jeszcze śpią:))