Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

rere

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez rere

  1. Dzisiaj wpadłam tylko na chwilkę, przywitać się z Wami:):):) MOKKA_:):):) Ja też siebie za tamtą decyzję o odejściu podziwiam:):):) IWE_ Witamy:) Z tym psem to faktycznie świetny pomysł. Widzę, że takie spacery to taki Wasz mały rutuał. A myślę, że takie rutuały bardzo scalają związek:) My swojego czasu stosowalismy \"romantyczne wtorki\", które polegały na tym, że co wtorek zapraszaliśmy się na jakies wspólne wyjście do kawiarni na obiad/ kawę/ piwo/ ciacho:) Teraz niestety to umarło śmiercia naturalną, ale zato wprowadzilismy sobie piątkowe wieczory kinowe. Wypożyczamy sobie jakiś filmik i razem go oglądamy. Coprawda ja po całotygodniowej bieganinie i porannym wstawaniu najczęsciej nie moge doczekac do końca filmu, ale i tak jest przyjemnie:) LOVE1966_Być może jestem zbyt radykalna, ale czytając takie wypowiedzi jak Mokki czy Karmelki widzę siebie sprzed paru lat i nie moge się nadziwić, że wcześniej pewnych rzeczy nie widziałam (lub nie chciałam widzieć), że nikt mi nie uświadomił jak mój związek wygląda. Myślę, że w tego typu sytuacjach radykalne wyjście jest najlepsze. Owszem, można pracowac i naprawiać zwiazek ale pod warunkiem, że mamy świadomość, co sie zapsuło (czyli wychodzimy w założenia, że kiedys działało poprawnie) i chcą tego obie strony. W przeciwnym wypadku, traci się jedynie energię a taka walka przypomina walke z wiatrakami. Myślę również, że przede wszystkim trzeba sobie zadać pytanie: co naprawdę chcę osiągnąć w związku, jak ten związek ma wyglądać. I oczywiście nie obrażam się:) Wszelka krytyka jest konstruktywna i jaknajbardziej i Ty i inne osoby moga nie zgadzać się z moim zdaniem:):):) Pozdrawiam słonecznie:) No tak wpadłam na chwilę i jak zwykle się zagadałam:)
  2. Witam Kobietki:) Strasznie tu smutno u Was. Ale takie już życie: raz górka, raz dołek. AGRYPINA_Fajnie, że znalazłas chwilkę by zajrzeć:) Pozdrawiam zaganianą Kobietę i życzę chwili oddechu:) CIEPŁA_Masz dziecko z ogromnym potencjałem fantazji:)Różki? No coż...A odpowiadając na Twoje pytanie z końcowej części postu: czy warto tylko dlatego żyć razem? Uważam, że nie warto. Dziecko jest jak gąbka i doskonale widzi rzeczy i sprawy, które chcemy by były dla niego niewidoczne. I myślę, że widzi ten brak bliskości Twoj i M. I to udawanie, że wszytsko jest OK. Moi rodzice żyli w takim chłodzie emocjonalnym (życja zreszta nadal). Kiedyś spytałam się ichm czy rowód w ich przypadku nie byłby lepszym rozwiązaniem. Odpowiedzieli, że dla NASZEGO DOBRA (tzn. mojego i brata) nie zrobili tego. Teraz z perspektywy czasu zupełnie inaczej na całą ta sytuację patrzę: wlałabym chyba widok szczęścliwej mamy i taty żyjących sobie oddzielnie niz taka pustkę emocjonalno-uczuciową. Nie mam w swojej pamięci obrazów przytulajacych się rodziców, rozmawaijących ze sobą, dobrze bawiących sie ze sobą itp. Nie widziałam nigdy miłości między nimi. I to jest bardzo przykre. Dlatego nie przemawiają do mnie argumenty, że nie warto się rozwodzić dla dobra dzieci. Bo to jest źle pojęte dobro i taka oziębłość wcale nie jest dla dziecka lepsza. Warto chyba powalczyć o zdrowe relacje i normalne zycie. W końcu mamy tylko jedno życie i dlaczego mamy je poświecac mężowi; marnować je w smutku, wiecznym poczuciu samotności, niezrozumienia:) Co odpowiemy na pytanie naszego dziecka: jak wygląda miłośc, co to jest szczęście, jesli nie będziemy miały o tym pojęcia:) LOVE1966_Zaufaie i szczerość buduje się przez wiele lat. Życzę Ci by jednak to partnerstwo wróciło w Twoim życiu. A co do rozmowy, myślę, że warto w każdym momencie i po każdych przejściach.I nie chodzi wcale o ukorzenie sie i wyspowiadanie. Pogadajcie bardziej o swoich uczuciach i emocjach. Powiedz mu, jak Ty sie czułaś kiedy zapominał o Bozym świecie siedząc przed komputerem. Może to przyćmi jakoś wspomnienia. Myślę, że nie musisz też dręczyc się wspomnieniami. Może to i dobrze, że pamiętasz o wszystkim. Nie pozwól tylko, żeby te wspomnienia przytlumiły to, co teraz się dzieje. Myślę, że przy ciężkiej pracy z obydwu stron uda się:) Życzę Ci tego z całego serca:) MOKKA_Ja na męża nie zamienie sie z Tobą, bo po pierwsze męża będę miała dopiero po 24 września, a po drugie jest najfantastyczniejszym facetem pod Słońcem:) Znamy się juz mnóstwo lat: ja w tym czasie \"zaliczyłam\" dwa związki z czego jeden mocno toksyczny:), on natomiast też był przez pare lat w związku. Generalnie nasze drogi tak schodziły się i rozchodziły, ale zawsze coś wisiało w powietrzu i cos nas do siebie ciągnęło. Potem nie widzieliśmy się parę lat. Ja zamknęłam się w domu ze swoim óczesnym (\"toksycznym\" - moje ulubione słowo:):):) facetem. Nie będę się juz na ten temat rozpisywała, bo znacie przecież historię a pozatym nie o nim chciałam pisać:) Kiedy juz \"wyzwoliłam\" się (w dosłownym slowa znaczeniu) z tego związku, znów w moim życiu pojawił się P. i juz został. Obiecałam sobie, że nigdy więcej samotności w związku. I słowa dotrzymałam. mamy super relacje. Mówię mu o wszystkim i zawsze staram się byc zainteresowana nim i jego sprawami. A kiedy mam doła, jemu pierwszemu to mówię i zawsze mogę liczyc na gorącą kąpiel, przytulenie i kubek gorącej kawki. Mamy tez swoje rytuały (np: obdarowywanie siebie laurkami), które pielęgnujemy, mamy swoje miejsca (np; kazimierz Dolny nad Wisłą), wspólnych znajomych, wspólne zainteresowania i pasje. Jest wspaniałym człowiekiem (chociaż czasem tak mnie wkurza:) I może to zabrzmi okrutnie: ale czytając te wszystkie historie, doceniam Go coraz bardziej. Teraz, po tym wszystkim, patrząc z perspektywy czasu, wiem, że juz nigdy w życiu nie zgodze się na taki związek jaki miałam. Jest on najlepszym przykładem jak byc nie powinno. Przy P. nabrałam szacunku do samej siebie i zrozumiałam, że nie jestem niczyja własnością i nie musze sie nikomu podporządkowywac i rezygnowac z własnego życia, włąsnych planów i marzeń. To tyle. Ale sie rozpisałam:) A w miłość do grobowej deski wierzę i myślę, że każda z nas ma na taką szansę. Przecież zależy to tylko od nas (tak, tak wcale nie od naszych M:) A pozostawanie w \"chorych małżeństwac: wcale nie uważam za oznake dzielności. I nie rozumiem, po co samemu skazywac się na takie cierpienia (a psychiczne bola przeciez jeszcze bardziej niż te fizyczne). ZDANKA-_Mój P. miał 3 lata kiedy ojciec zostawił jego matkę i odszedł do innej kobiety. Potem jego mama ponownie wyszła za mąż, urodziła się jego siostra a potem , kiedy byl juz duzym chlopcem \"nowy\" tatus nie radzil sobie z problemami w pracy i caoraz czesciej siegal po butelke. Sknczylo sie to ucieczka w nocy z kilkoma reklamówkami najbardziej potrzebnych rzeczy calej rodziny od ojca tyrana. Nie podzielam zatem poglądu, że wszystko mozna zwalić na karb złych wzorców. Bo wg tej teorii az boje sie pomyslec, jaki scenariusz mialoby moje zycie:( Kurcze, znowu mo wyszedł post gigant:) Ale tak mnie poruszyły Wasze wypowiedzi. Trochę czuję się jak po drugiej stronie lustra, bo większość tych uczuć, które przeżywacie nie jest mi obca. Sama mam za sobą naprawdę ciężki związek. Ale to juz jest przeszlosc. Nabralam dystansu i zupelnie inaczej patrze na swoje zycie. Wierze, ze szczescie zalezy od nas i tylko od nas samych:) Na koniec życzę Wam Koobietki zebyście odnalazly ta siłe która popchnie was dalej i zebyscie upajaly sie miloscia do grobowej deski:) I tym optymistycznym akcentem, koncze i biore sie do pracy, bo za chwile otworze nowy topic \"klub bezrobotnych\":):):) Jeszcze raz gorąca buźka:)
  3. Cześć Wszystkim:) Ostatnio cierpię na ciągły brak czasu i dopiero teraz moge na chiwle usiasc i poczytac co tam u Was nowego:) KARMELKI_ Świetnie, że zdecydowałas się iść sama na poprawiny. Przynajmniej dobrze się bawiłaś, bez wiecznego narzekania do ucha Twojego M. A takim głupim gadaniem dziadka czy kogokolwiek z rodziny nie przejmuj się. I fakt, ze jesteś mężatką nie oznacza, że masz rezygnować z własnych przyjemności na rzecz fochów i humorów męża!!!Czasy, kiedy kobieta była całkowicie podporządkowana facetowi juz mamy dawno za sobą (na szczęście:). A małżeństwo oznacza lojalność (m.in) a nie ślepe podporządkowanie się:) Jestem z Ciebie bardzo dumna:):):) A co do Twojego pytania: \"Czy można mieć pretensje do drugiego człowieka za to że nie jest taki jaki chcielibyśmy żeby był???\". Nie, nie mozna mieć pretensji. Ale chyba nie o to chodzi, że Ty masz jakieś wygórowane oczekiwania względem M. Pragniesz jedynie by zaspokojone były Twoje (i każdego człowieka) podstawowe potrzeby: bezpieczeństwa, bliskości, czułości itp. A z tego ci piszesz wsnioskuję, że Twój M. jest doskonałym strategiem i świetnie prowadzi grę emocjami stosując szantaż emocjonalny i wprowadzając Cię w poczucie winy. Manipuluje Toba jak marionetką!!! A Ty tkwiąc w tym chorym związku probujesz tłumaczyc zachowanie swojego M. usprawiedliwiac siebie i przy okazji jego. Jak czytam Twoje posty to aż się we mnie gotuje. I przepraszam za to co teraz powie, ale uważam Twojego M. za mega palanta a w dodatku za egoistę i sadystę (za to znecanie sie psychiczne nad Toba). Karmelki trzymaj sie cieplutko i życzę Ci rychłego uwolnienia się z tego związku i od tego człowieka:):):)
  4. Witam wszytskie Kobietki:) Wpadłam tylko na chwilke, by sie przywitać. sbj_mam nadzieję, że nie tylko te negatywne wypowiedzi odzwierciedlają Twój związek. A co do pracy nad związkiem - generalnie masz rację, trzeba i to na każdym etapie. I potwierdzam, mieszkanie pod jednym dachem różni się od spotykania ze sobą:) My zamieszkalismy razem od paźdzernika zeszłego roku i muszę przyznać - jestem mile zaskoczona czego i Tobie życzę:) CIEPŁA_ tak czasem bywa. Wiesz, faceci z założenia nie lubią tego typu rozmów i jakby mogli w ogóle by ich unikali:) My za to wiemy, ze nie tędy droga, że rozmowa wiele może pomóc... Ale \"bo największy w tym ambaras, żeby dwoje chciało naraz...\" Tak czy siak, powodzenia przy nastepnej rozmowie (bo \"co się odwlecze, to nie uciecze\"). Kurde, ale napisałam \"przysłowiowego\" posta\"). A z córcią mam nadzieję, że wszytsko będzie OK. Życzę Wam tego. Trzymaj się cieplutko:) ech zima_życzę, abyś w nowej pracy (tej, którą masz na oku) dłużej popracowała:) Rzucam się w wir pracy.Zajrzę później.
  5. Love1966_faceci to robią z wygody:) Lepiej przecież obciązyć podjęciem decyzji kobietę o gdyby przypadkiem ta decyzja okazała się nie trafiona jest na kogo zwalić winę:) Buber_Faktycznie, weekend za oknem piękny. Palnowalismy wyjście na rowerki ale najpier ja poszłam na krótką drzemkę a teraz śpi mój p.o. mąż, więc rowerki przekładamy chyba na wieczór:)
  6. Witam piątkowo wszystkie Panie! Właśnie dotarłam do pracy po 1,5 godz, jeździe (niestety już autopkiem - wczoraj sprzedalismy auto a na nowe musimy poczekać:(. Ja od dłuższego czasu śledzę ten topic ale nie zawsze udzielam się \"głosowo\". Niektóre z Was mają naprawdę ciężkie przeżycia. U mnie od ponad 3 lat (czyli od kiedy jestem z moim p.o. mężem:) trwa dobra passa. Przez te trzy lata zrealizowałam i osiągnęłam więcej niż przez ostatnich 10 lat. Znalazłam super faceta (jest moim najlepszym przyjacielem), mam dobrą pracę, kupiłam własne mieszkanie, w końcu zrobiłam prawo jazdy, kupiliśmy nasz pierwszy wspólny samochód (ten, który wczoraj sprzedaliśmy), zaczęłam studia na drugim kierunku (mój Miś zmobilizowany przeze mnie też:) a we wrześniu zostanę szczęśliwą żoną:) Ale nie na wszytskich płaszczyznach życiowych układa mi się tak dobrze i nie zawsze było tak różowo:( Doskonale rozumiem Karmelki i inne biedne babeczki tkwiące w :toksycznych\" związkach. Sama byłam w takim, gdzie była choroba alkoholowa, przemoc psychiczna, wieczne dołowanie, zero wspólnych zainteresowań... Właściciwie teraz jak patrzę na ten związek z perspektywy czasu, sama nie wiem dlaczego byłam z tym facetem i to aż 3 lata. Myślę, że działał tu klasyczny mechanizm współuzależnienia. Od początku wiedziałam, że ma probelm z alkoholem. Wiedziałam również, że życie go nie oszczędzało, że po 13 latach rozstał się ze swoją narzeczoną. Chciałam za wszelką cenę mu pomóc. Wymysliłam sobie, że to dzieki mnie stanie na nogi, zmieni się i zromumie jakim cennym skarbem jest życie, że zacznie go szanować. Byłam książkowym przykładem bohatera, który postawił przed sobą misję. Stosowałam wszytskie mozliwe techniki, sposoby by go wyciągnąć z alkoholu, zapominając o własnych potrzebach. Rywalizację z wódką przegrałam z kretesem. Teraz wiem, że nie miałam żadnych szans i od początku byłam na przegranej pozycji. Ale takie przebudzanie trwało ponad rok. Teraz ten etap mam juz za sobą i Bogu dzieki:) No dobrze muszę kończyć:) Pozdowionka:)
  7. Witam Kobitki:) Właśnie piję kawkę i dobudzam się po przyjściu do pracy. Narazie jest cisza, bo jeszcze nikogo nie ma (to ciekawe, bo zaczynamy pracę o 8.00:). KARMELKI_przyszedł mi do głowy taki pomysł (sama go kiedyś wykorzystałam z dobrym skutkiem); korzystając z nieobecności męża, spróbuj znależć jakis wieczór tylko dla siebie, kup sobie coś dobrego do jedzenia lub jakieś winko do picia, może rozpieść się jakims kosmetykiem albo fajnym ciuszkiem a potem jak będziesz już zrelaksowana, wyjmij kartkę papieru, podziel ją na dwie części i na jednej wypisz sobie wszystkie cechy charakteru, wszystkie sytuacje i zdarzenia związane z Twoim mężem, które sa dla Ciebie przykre, bolesne, które tkwią w Twojej pamięci...Spróbuj sobie wyobrazić je w jak najgorszej scenerii, niech Twoja wyobraźnia podpowie Ci jakiś mroczą atmosferę tych wszytskich zdarzeń. Jesli masz ochotę - płacz sobie przy tym. Kiedy skończysz, odpocznij sobie chwilkę, uspokój się a potem na drugiej połowie kartki wypisz wszystko to, co kojarzy Ci się z dobrym życiem i dobrym małżeństwem, cechy charakteru, które powinien posiadać facet, przy którym byłabyś szcześliwa; spróbuj wyobrazić sobie jak by takie życie wyglądało, wyobraź siebie w roli takiej szcęśliwej żony, matki a przede wszystkim kobiety. Puść wodze fantazji. Wyobraź sobie jak może być fantastycznie, jak może Twoje życie wyglądać... Kiedy skończysz porównaj sobie te dwie połówki kartki, zobacz ile zapisane jest na tej jednej (nazwiemy ja \"czarną\") a ile na drugiej (nazwiemy ją \"białą\") stronie. Zerknij tylko i porównaj. Może jakieś wnioski i uwagi nasuna Ci się same. Potem w każdej wolnej chwili czy w sytuacji kryzysowej wracaj pamięcią do tych wyobrażeń dobrych z \"białej\" strony. Dodawaj nowe elementy, ulepszaj ją ALE NIGDY NIE WRACAJ JUŻ DO STRONY \"CZARNEJ\".Możesz ją zchować sobie na pamiątkę:) Jest to bardzo prosta \"sztuczka\" i wbrew pozorom bardzo skuteczna. Pozwala nabrac dystansu, podjąć właściwą decyzję i jest równiez doskonałym sposobem na znakomity relaks (bo przecież przyjemnie jest zamknąć na chwilę oczy, oderwać się od szarej rzeczywistości i powyobrażać sobie, i bynajmniej nie jest to fantazjowanie czy marzenie, bo nie ma w tym nic irracjonalnego; przecież nikt nie załozył \"od górnie\", że KARMELKI do końca życia mają \"męczyć\" się w związku, który ja nie satysfakcjonuje:) Info dla GODY_ jest to (nieco zmodyfikowana) jedna z technik Silvy zwana czarnym i białym zwierciadłem; akurat tą technike testowałam dość intensywnie przygotowując się do odejścia od mojego eks partnera. Efekt miesięcznej, systematycznej pracy z zastosowaniem owej techniki był taki, że decyzję, którą odwlekałam przez blisko rok, podjęłam w jeden dzień. A ponieważ była to tak przemyślana decyzja, NIGDY jej nie żałowałam. Umocniłam się w przekonaniu, co jest dla mnie dobre, uwierzyłam w siebie i nabrałam na tyle dużo pewności siebie, że po rozstaniu dzielnie i stanowczo odrzuciłam wszystkie zaczepki, nagabywania o powrót, groźby samobójcze itp mojego eks:) I co najważniejsze - przerwałam ciąg toksycznych relacji we własnym życiu:)I wkońcu niemalże fizycznie poczułam co to znaczy żyć:) Mój eks uważał mnnie za walniętą i nazywał czarownicą:) GODA_telepatycznie usłyszeć to raczej nie, ale napewno może telepatycznie sprowadzić Zdanke na topic:) A na powtórnych kursach byłam; skończyłam również kurs drugiego stopnia, ale ten zdecydowanie bardziej nastawiony jest na samouzdrawianie (pierwszy był bardziej nastawiony na rozwiązywanie problemów, podejmowanie decyzji, nauce koncentracji i relaksu). Wszytskie te kursy prowadził Wójcikiewicz. Jeśli chcesz mogę dac Ci namiary na kobietę, która to organizuje w Warszawie. Z tego co pamiętam, pierwszy kurs kosztował chyba ok. 400 zł za trzy dni, powtórny kurs pierwszego stopnia kosztował zato jakieś grosze a ten drugiego stopnia coś ok. 200 zł za dwa dni. Ale się rozpisałam, ale zawsze mam problem z krótkim i zwięzłym przekazywaniem informacji. Mój przyszły mąż śmieje sie ze mnie, że nawet przez sen dużo gadam:) Buzi, miłego dnia:):):)
  8. GODA - co do Silvy-warto:) mnie zachęciła prawniczka z pracy. Na początku podchodziłam do tego z dużym sceptycyzmem, ale w końcu przekonałam się, że nie jest to żadna magia (wbrew temu co mówił mój ex nazywając mnie walniętą) tylko siła własnego umysłu. Przez jakiś czas po skończeniu kursu regularnie ćwiczyłam wszytskie te techniki z kursu z całkiem dobrym rezultatem, ale z biegiem czasu mój zapał zgasł. A w tego typu treningach niezbędna jest dyscyplina i systematyczność. Ale reasumując: GORĄCO POLECAM!!!
  9. Karmelki dokładnie jest tak jak napisała Ech Zima - niestety:( u nas te okresy bez alkoholu wydluzały się w miare jak bylismy ze soba. Później niestety zatrzymały się na trzech miesiącach abstynencji a potem na tygodniu lub dwoch piciu. A jak juz nie pil to rzucal sie w wir w pracy (ma swoja firme) i siedzial w niej do nocy. O jakimkolwiek leczeniu nie bylo oczywiscie mowy, bo on nie uwazal ze mialby problem. To raczej ze mna bylo cos nie tak. Tyle przykrych slow, zszarpanych nerwow, wylanych lez i poczucia samotnosci i beznadzieji nie zaznalam nigdy w zyciu (i nigdy juz zaznac nie chce!!!). Do decyzji o odejsciu przygotowywalam sie az rok. I to byl rok ciezkiej pracy. Musialam sama sobie przetlumaczyc, ze nie chce po raz kolejny stawac pomiedzy Nim a butelką i dlaczego mam godzic sie na takie zycie i takie samo pieklo jak mialam w domu. Poszlam nawet na kurs doskonalenia umyslu metoda Silvy, gdzie nauczylam sie jak walczyc o to, co dla mnie wazne i jak dazyc do celu. Codziennie wizualizowalam sobie swoj dom i siebie w nim szczesliwa. Az w koncu rozumialam,ze te wizualizacje moga sie spelnic a zalezy to tylko ode mnie i mojej decyzji. Dlatego Karmelki goraco Cie wspieram. wiem, ze majac dziecko jest troche trudniej ale pamietaj, nie ma sytuacji bez wyjscia i dlaczego masz swiadomie skazywac sie na takie zycie i powielac schematy z wlasnego domu??? To jest tylko i wylącznie Twoje zycie i nie pozwol, zeby marnowalo sie obok takiego faceta (pomijam juz jego chorobe alkoholowa). Glowa do gory!!! Dasz rade:)
  10. Witam wszystkie Panie cieplutko:) Cała niedzielę spędziłam z P. na rowerach. Przejechalismy chyba z 60 km a dziś nie czuję nóg:) Cóż, brak treningu wychodzi:) Mielismy regularnie jeździć żeby zgubić to, co \"przybyło w kg\" po odstawieniu papierosków (od tego czasu w kwietniu minął juz roczek:)ale zawsze coś nam wypadnie, albo zakupy, albo pogoda jest kiepska albo zwyczajnie nam się nie chce:) Wypijam kawkę i biorę się do pracy:) Raz jeszcze gorące buziaczki dla Was:) Karmelki czekam na info jak wypalił Twój plan i na czym dokładnie polegał:) A o zadręczanie nas ciągłym narzekaniem nie martw się, bo przecież bo to jest ten topic:)
  11. Do Karmelki: trzymaj się cieplutko. Wierzę, że dasz radę w końcu się oswobodzić od tego \"typka\". W moim poprzednim związku też był alkohol, tak samo jak w mojej rodzinie:( Powielilam dokladnie schemat, ze dziewczyna z domu z problemem alkoholowym znajduje sobie partnera alkoholika. Ale jeste tez najlepszym przykladem, ze wcale nie trzeba tego schematu kontunowac:) Alkohol w domu zostal, ale mnie juz tam nie ma. Mam swoj dom, swojego mezczyzne najlepszego na swiecie i nowe zycie przed soba. Tobie tez tego zycze. I o nic sie nie boj. Facet napewno sobie poradzi. Najprawdopodobnie znajdzie sobie kolejna ofiare na ktorej sie uwiesi. Bo tak to juz dziala. On potrzebowal i potrzebuje Ciebie nadal tylko po to, by z Ciebie czerpac energie do zycia, zeby Twoim kosztem sie dowartościowywac... nawet jesli nazywa to miloscia. Acha i bron Boze nie wierz w zapewnienia o zmianie. skoro dotychczas Ty i Twoje potrzeby nie byly wazne nie licz na to, ze teraz sie to zmieni. Przerabialam juz takie scenariusze. Kopnij go w d...!!! Gorace buziaczki i raz jeszcze trzymam kciuki:)
  12. Strasznie się takie rzeczy czyta!!! Współczuję. W poprzednim zwiazku rowiez zdarzalo mi sie uslyszec podobne epitety pod moim adresem (no moze nie az tak dobitne, ale bolaly tak samo). Po kazdym takim zwrocie wybuchala awantura z mojej strony, ktora zazwyczaj konczyla sie moja wyprowadzka ro rodzicow. potem byly przeprosiny i wlekie come backi. Trwalo to chyba z 3 lata az ktiregos dnia powiedzialam sobie DOSC!!! Skrupulatnie przygotowalam sie do definitywnego odejscia. Po malu wyprowadzalam z domu wywozac po trochu swoje rzeczy do rodzicow. Oczywiscie moj chlopak niczego nie zauwazyl:) a potem tylko dokladnie w dzien jego urodzin wyprowadzilam sie na dobre zostawiajac tylko klucze i list. To byl najszczesliwszy dzien w moim zyciu!!! Potem moj eks nachodzil mnie jeszcze kilkakrotnie. Przepraszal, mowil ze to ze mna wiazal sobie zycie itp. ale bylam nieugieta. Byla to tak przemyslama decyzja ze nie zalowalam jej ani przez chwile. Wreszcie sie uwalonilam od tego toksycznego czlowieka i rozwinelam skrzydla. Histroria ta konczy sie happy endem bo w niedlugim czasie poznalam wspanialego faceta i zaczelam wszystko od nowa. Kupilam wlasne mieszkanie, jestesmy juz ponad 3 lata ze soba a we wrzesniu zostane jego zona:) I nigdy wiecej poczucia samotnosci w zwiazku:)
×