Przypadkowy przechodzień
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Przypadkowy przechodzień
-
agniesss123 Kiedyś juz tutaj pisałam. Moja rada jest taką żeby na początku przynajmniej nie mieszkać z żadnym z rodziców. Przynajmniej na początku, powinniście się dotrzeć między sobą a z rodzicami to jest sprawa trudniejsza. Oni czyli rodzice muszą po prostu wiedzieć że mają do czynienia z odrębną rodziną a nie dalej z synkiem czy córeczką i ich dodatkiem. Kiedyś pisałam tutaj o siostrze mojego męża która mieszkała u moich teściów i jednocześnie szykowali sobie gniazdko u rodziców jej narzeczonego, ogólnie mieli plan najpierw się dorobić a potem slub. Gniazdko wykończone, włożyła tam oszczędności, teściowie nie wiem czy tam coś wkładali, ale na pewno utrzymywali ją i jego żeby mogli sobie wykończyć, tylko że w tym momencie nie ma tam kto mieszkać, bo prawdopodobnie się rozejdą. Kasy tez nie wyegzekwuje, bo jej niedoszli teście nawet jakby chcieli to nie mają z czego jej oddać.
-
niuch Wiesz to jest tak że jego rodzice też mogą mieć dobre i złe dni, ale wiesz dużo zależy od twojego nastawienia, może być tak że nabawiłaś się uprzedzenia do teściów (piszesz że czytasz ten temat) sama tak miałam że niektóre uwagi moich teściów przez pewien czas odbierałam jako kąśliwe, a wcale takie nie były. Po prostu trzeba troszkę z dystansem podejść. Jeśli faktycznie są czepliwi to być może narzeczony powinien im zwrócić uwagę żeby się trochę hamowali Takie nagłe uprzedzenie do ciebie może wziąć się z różnych rzeczy. Mam znajomych gdzie jego matka się uprzedziła do wybranki syna bo zamieszkali razem. Może zrobiłaś coś co się teściom nie spodobało albo mogło się nie spodobać nawet drobnostka ale do czego miałaś absolutne prawo bo to twoje zycie jest. Mogą to być inne czynniki młodzi po prostu pokazują coraz bardziej że chcą żyć własnym życiem a nie wszystkie decyzje młodych przecież podobają się ich rodzicom i albo rodzice zaakceptują albo jest wojna. Wiesz może być też tak że nie jeżdża tylko po tobie, bo taki maja sposób na życie i poczuli sie troszkę pewniej ciebie i widzą że ci to nie przeszkadza bo nic się nie odzywasz albo być może jeszcze się uśmiechasz do tego. Ja mam na przykład z mężem taki sposób na życie że czasami lubimy byc wredni rzucać wredne komentarze, robić czasem coś wrednego ale nie złosiliwego, co też nie wszystkim się podoba ale jeśli widze że komuś się nie podoba to po prostu daję na wstrzymanie i przepraszam jeśli sytuacja tego wymaga, a jak ktoś zna moje poczucie humoru to po prostu się uśmiechnie i odbierze to jako żart a nie jako atak na jego osobę. Na początku człowiek się wstrzymuje z takimi rzeczami bo trzeba wybadać czy ta osoba do której jest na przykład mój wredny komentarz to czy ta osoba ma poczucie humoru. Teściów tez mam trochę złośliwych ale na spotkania od czasu do czasu da się wszystko znieść. Co do pytania o teściów do dziewczyn to na szczęście nie teście się licza tylko to jak mąż potrafi i czy potrafi ich ustawić tak żeby się nie wtrącali w małżeństwo. Niektóre dziewczyny tutaj pisały że mają upierdliwych teściów ale radzą sobie dzieki mężom
-
Moja teściowa nie jest religijna, nie chodzi do kościoła. U nich model rodziny wyglądał inaczej bo teść jednak naczynie pozmywa czasem i odkurza i wynosi śmieci ale dzieci były wyręczane we wszystkim, ale model robi swoje jednak. Brata mojego męża w wieku nie pamiętam chyba 13 lat miał, uczyłam go kotleta kroić, bo nie umiał. Każdy posiłek podstawiony pod nos herbatka posłodzona. Teściową męczy to, że robi za dzieci a nie za męża, no ale jak nie nauczyła. U mnie w domu sytuacja była że mama też w wielu rzeczach nas wyręczała ale inne rzeczy po prostu musiałyśmy robić same i tata tez robił sam, takie jak pranie, sprzątanie, z wykonawstwem było różnie ale przynajmniej kanapki i herbatę i podstawowe czynności w kuchni każdy potrafił zrobić. Nie wiem jak z tym twoim facetem, niektórzy sa ponoć niereformowalni. Nie wiem co ci powiedzieć, u mnie musiałam przez czasami niezły syf przebrnąć i uzbroić sie w cierpliwość żeby nie sprzątać po nim i nie robić tego co powiedzmy chcę żeby on w danym momencie zrobił.
-
a mój mąż kiedyś najpierw mi zrzędził ze ja mu mówię co mam robić, a kiedyś jak robiliśmy razem sprzątanie i nie mogłam go zagonić do pracy to się wykręcał tym że mu nie powiedziałam co mam robić i zrozum tu faceta :o, teraz to się nawet nie krępuje żeby mu powiedzieć że coś ma zrobić a jak mi mówi że zrzędzę czy coś to mu przypominam tamta sytuację i się tylko uśmiecha Czytałam tez różne topiki jak to inne dziewczyny robią i parę pomysłów jeszcze znam ale nie wykorzystałam w praktyce: - zostawianie karteczek przylepnych, np na zostawionym kubku "umyj mnie", na koszu "wyrzuć mnie", na dywanie "odkurz mnie" itp - przenoszenie swojego (i jego) syfu w miejscu gdzie często przebywa, jego syf mu czasem przenoszę pod kompa, albo kiedyś przeniosłam butelkę po piwie i jakieś dwa kubki pod telewizor i zasłoniłam tak żeby nie można było go włączyć pilotem - rzeczy typu brudne skarpety leżące po pokoju albo ciuchy wyrzucić do kosza tak żeby widział w myśl zasady, co na ziemi to śmieć. Tylko byle by z tego walka na wyrzucanie rzeczy nie wynikła, bałam się zastosować bo czasem tez mi się zdarzy cos rzucić - Przenoszenie brudnego kubka czy talerza ze zlewu do jego szafki z ciuchami w myśl zasady że skoro pozostawił czyste to może leżeć w szafce z ciuchami. Ale metody te mi się wydają troche drastyczne i raczej złośliwe zwłaszcza te 2 stanie. Nie znam za bardzo twojej sytuacji wiec nie wiem, najważniejsze żeby facet wiedział że to są wasze obowiązki a nie jego
-
czekodżemi Jeszcze jest dużo rzeczy do zrobienia przed nami ale jesteśmy na dobrej drodze. Mój mąż pewnych rzeczy był nauczony w domu, głównie gotowania, jednak zawsze teściowa latała ze ściereczką za każdym, brudne gary się stawiało do zlewu, pranie, sprzątanie, gotowanie to rola teściowej była, nawet układali im ciuchy w szafce co mnie strasznie raziło. Na ich terenie nie było by to możliwe bo zawsze by się znalazł ktos kto wyręczy. Myślę że najlepiej jest mu mówić co ma zrobić, że ma odkurzyć, wynieść śmieci i czekać cierpliwie aż to zrobi. Najgorzej jak mówi że "zaraz" i to zaraz nigdy nie następuje i trzeba mu ciągle przypominać. Najlepiej jest sformułować komunikat tak żeby musiał to zrobić teraz albo w ciągu kilku najbliższych chwil, a nie zaraz. Ja na przykład mówię "poodkurzaj bo chce umyć podłogę" "wynieś śmieci bo chce obrać ziemniaki a z kosza się wylewa". Przede wszystkim staram się żeby sam sprzątał chociaż syf pozostawiony przez siebie, bo tego nie robił, okruchy na stole to było na porządku dziennym. Po prostu nie sprzątałam tego, nawet jak znajomi przychodzili to te okruchy leżały. Wiem, syf w domu ale byłam cierpliwa. A jak mu powiedziałam że mógłby przetrzeć stół to zgarniał okruchy ręką :o. Zmywanie garów? to było tak że jak ja gotowałam to on zmywać miał i na odwrót, czasem ustawiłam taką piramidę w zlewie z naczyń i tylko na nią dokładałam. Potem sytuacja się odwróciła zaraz napisze dlaczego Najlepiej było z gotowaniem, bo mój mąz się chwalił jakim jest świetnym kucharzem ale na początku to czasem wolałam żeby wcale nie gotował bo wyglądało to tak że przykładowy obiad ryba z frytkami i sałatką, ja obieram ziemniaki kroje frytki, kroje sałatkę on wymiesza, usmaży rybe przy czym każe mi pilnowac bo idzie coś sprawdzić do kompa a potem to ja mam to pozmywać wszystko. A najlepsze że czasem potrafi wyciągnąć po kilka garnków bo powiedzmy robi sos nie mieści mu się i wyciąga większy garnek i wszystkie sa uciapane. wychodziło czasem na to że to ja większość przy obiedzie robiłam i on sobie przypisywał całą zasługę bo 2 razy rybę przekręcił. Potem uparłam się że ma być tak że ja robię obiad to ja zmywam a jak on robi to on zmywa i żeby mi zrobił ten super obiad od podstaw, wyszło na to że czekałam 2 godziny na obiad a potem jeszcze biedny zmęczony mąż musiał pozmywać górę talerzy. Wtedy chyba odczuł co znaczy ugotować obiad tak naprawdę. Z praniem nie było wiekszych problemów bo co to za sztuka nastawić pralkę, gorzej jak jej nie było, wtedy zasada prosta, ja piorę on wyżyma i wiesza, zalotną podłogę zamiast podłożyć szmatę i wytrzeć mopem, to wyłożył starymi gazetami które zaraz były mokre a potem po przeschnięciu sie poprzyklejały do podłogi :o, oczywiście sprząta on, bo ja mówiłam zeby podłożył szmatę. Rzeczy typu rozrzucane skarpetki nie leżały więcej niz dzień czasu raczej a jeśli tak to na przykład przenosiłam te skarpetki i kładłam mu na krześle koło kompa albo pod tym krzesłem, raz jak się wkurzyłam taka drastyczna metoda trochę położyłam mu je na klawiaturze. Zostawione kubki też mu stawiam przed kompem tak zeby mu przeszkadzały. ale czasem po prostu posprzątam po nim bo przecież dużo rzeczy robi więc korona mi z głowy nie spadnie jak coś zrobię. Ale do póki sie nie nauczy to lepiej po nim nie sprzątać, po prostu musi mieć świadomość że jak nie posprząta to mu sie nie upiecze. Najważniejsze sprawy to to żeby czekać aż to zrobi, nie patrzec jak to zrobi i jaki jest tego efekt, pochwalić czasem, nie krytykować absolutnie, nie wyręczać z powodów takich że ja zrobie to szybciej i lepiej choćby nie wiem jakie to było wnerwiające. Acha i jeśli chodzi o kurze i pajęczyny to radze od razu przyjąć to na siebie dla świętego spokoju, bo ponoć faceci kurz zauważają tylko jak im przesłania monitor albo telewizor.
-
A mieliście tak że wasze teściostwo uznawało że jak człowiek siedzi sam ze soba w domu to musi mu się strasznie nudzić? Ja na poczatku małżeństwa mieszkałam z teściami trochę, w zasadzie to dojeżdżałam do męża który z nimi mieszkał, nie powiem miałam ich serdecznie dość, a jak zostawałam sama w ich domu to oni czym prędzej wracali żebym się sama w domu nie zanudziła :o i jeszcze mi wmawiali jak ja strasznie musiałam się nudzić jak ich nie było, a ja tym czasem byłam na zakupach na spacerze, poprzeglądałam parę stron na necie pooglądałam filmy i się cieszyłam że wreszcie mam święty spokój bo nikt mi się nie kręci. teraz to mnie nawet śmieszy. Potem były jeszcze lepsze akcje po tym jak już mieszkaliśmy sami. Nie można im było nic mówić, ani kiedy ja wyjeżdżam do domu ani kiedy mój idzie do pracy ani nic bo uznawali że na przykład jak ja wyjeżdżam to co ich synek będzie sam robił w 4 ścianach i go zaraz zapraszają. Albo jak mąz miał pójść do pracy na dwie zmiany to mnie zapraszają bo co ja biedna sama będę robić i że mi smutno będzie.
-
Kiedyś sie zastanawiałam dlaczego większość dowcipów o teściowych to jest o matkach żony a nie męża, skoro więcej zgrzytów jest między teściowa a synową a nie teściową zięciem.
-
Ale najważniejsze moim zdaniem co trzeba zrobić to dać jej do zrozumienia że wiecie o czym mąż z nią rozmawiał i co ona na was mówi. Jeśli mąż nie uważa za konieczne to powiedzieć to wy to powiedzcie, że wiecie i powtarzajcie to ile się da, wyciągnijcie z faceta jak najwięcej szczegółów i użyjcie w obronie przed teściową, czasem jak jest knująca teściowa, która lubi knuć za plecami to ją uciszy świadomość, że synowa wie przynajmniej częściowo, jak ona za jej plecami knuje. Wiecie one są przyzwyczajone do tego, że synkowi mogą się zwierzyć, niech się zwierzają, ale nie z tego jaka mają złą synową. Krótko mówiąc jeśli wogóle nie kontrolujecie mężów ani trochę podczas takich wizyt czy telefonów to teściowe mają świetną okazję do obrabiania tyłków i do urabiania męża, dlatego przynajmniej częściowo powinno byc to kontrolowane. Pomyślcie nad tym oczywiście te co nie trzymają kontaktów z teściowymi.
-
Dokończyłam parę dni temu czytanie tematu i podzielę sie jedną zależnością, którą zauważyłam wśród wypowiedzi różnych osób tutaj i nie tylko tutaj. Chodzi o to że często dziewczyny pisały że one się do teściowych przestały odzywać w pewnym momencie, nie odwiedzały a tylko mąż trzymał kontakt, czy to wizyty domowe czy to spotkania, najczęstszy efekt był tego taki że teściowa miała ogromne pole do popisu i do manipulacji synkiem bez udziału żony, nie wiem czy tylko ja to zauważyłam ale w temacie nie było bezpośrednio o tym powiedziane a ja ostrzegam was przed tym. Przed wami sa nieraz słodkie, miłe i ładnie się uśmiechają albo przynajmniej sie hamują w jakiś sposób, a jak synek przyjedzie sam to dopiero mu nagadają (wiele dziewczyn powtarza to samo mniej więcej „jak wraca od matki to jest negatywnie nastawiony na mnie”, „kłócimy się jak wraca od niej” „to co on mówi to jakbym ją słyszała”, albo jak powtarza parę słów co mamusia mówiła), a jak coś to przecież one nic nie mówią, sa milutkie, przesyłają pozdrowienia i tak dalej. Sama miałam taką sytuacje z moją mamą, pisałam o tym kiedyś że zaczęła mi dokazywać za plecami męża zaraz po slubie (wcześniej oczywiście to do zięcia nic nie miała), nie wiem co jej odwaliło bo zawsze go lubiła i to był jednorazowy przypadek, ale ukróciłam to słowami że mój mąż będzie wiedział o wszystkim co ona na niego powie, strasznie sie zbulwersowała że jak to tak ale chyba załapała że jak zamierza mącić to ze szkodą dla siebie. A co chciałam powiedzieć? Możecie się ze mną nie zgadzać ale myślę że to duży błąd że mimo że teściowa sie tak zachowuje puszczacie męża do niej samego. Wiem że może być trudno oglądać kogoś kto zatruł wam życie, ale zauważcie że to jest swobodne pole do popisu dla toksycznej teściowej, która synka sobie urabia, jesli ona ma cos do was a wy nie jeździcie z mężem tylko on sam tam jeździ, potem dzwoni do niego po 10 razy jeszcze najlepiej pod nieobecności żony. Co z tym zrobić, nie wiem za bardzo, najlepiej jest jeździć razem z nim w miarę możliwości jak najczęściej i kontrolować tą wizytę, nawet jeśli teściowa napsuła przy was i nawet jesli zapraszała wyraźnie tylko synka, na pewno wielu rzeczy nie powie a i będzie miała świadomość że jak synek przyjedzie to przyjedzie wielokrotnie z synową. Nie wiem co jeszcze może czasem odebrać telefon męża od mamusi (oczywiście jesli nie jest furiatem) nawet raz, drugi czy trzeci i powiedzieć mamusi nie wiem co, spławić ją, że mąż nie może teraz podejść albo że coś robi, kąpie się, gotuje, sprząta, poszedł do sklepu. Ale najw
-
Tortilla Może czas pomyśleć o nim w tych nowych kategoriach, z tego co tutaj opisujesz mam wrażenie że twój mąż dużo rzeczy zrozumiał, sama twierdzisz że jest lepiej i być może zrozumie jeszcze więcej. Jesteście na dobrej drodze i trzeba korzystać zanim mu sie odmieni (powiem tak póki jest trochę od mamusi odizolowany to kuj żelazo póki gorące). Wspieranie się nawzajem powinno być częścią udanego związku a nie jak to piszesz "daj mi spokój i nie czepiaj się". Czepiać można się, ale wazne jest żeby umiec sie porozumieć, dogadać i wspierać. Wygadam sie :) Ja w tym roku miałam swoje problemy, nie teściowe ale inne, brak pracy i te sprawy (ponoć pierwszy rok małżeństwa najgorszy) i gdybym nie czuła wsparcia męża pewnie też bym się czuła jako ktos gorszy, o niskim poczuciu własnej wartości, nawet czułam sie tak. Mój mąz też wiem że się tak czuł bo jego praca tez nie jest taka fajna i mi o tym powiedział. No właśnie kiedyś zaczęłam tutaj pisać akcję ze szwagierką co nam truła o tym co powinniśmy i czego nie powinniśmy zrobić żeby nam się polepszyło tylko ze te jej rady miały sie nijak do rzeczywistości (chodziło o to żebyśmy zamieszkali z moimi rodzicami w ich domu, w moim mieście nie ma za bardzo pracy a dojeżdżać też nam się nie uśmiechało i nie opłacało, poza tym ja z moją rodziną nie chciałabym mieszkać już bo nie uważam tego za mądry pomysł), ale truła dalej i przy każdej okazji aż w końcu on był w takim stanie, no wiesz czuł sie gorszy bo nie miał pracy która by mu pozwoliła na jakieś plany kupna mieszkania czy coś. Do tego uważała że nie powinien po tylu szkołach wykonywać pracy fizycznej. Widzisz mam fajnych teściów za to taką francę co mi męża wyprowadza z równowagi. Teraz mamy możliwość kredytu na mieszkanie ale zastanawiamy się nad budową domu i czekamy, a ta franca co mi męża "poniża" a sama nie pamięta już czasów jak roboty nie mogła znaleźć, teraz się musi zastanawiać czy przypadkiem kasy w błoto nie wsadziła. W sumie teraz to po nim już spływa to co ona mówi a nie mówi już tak jak kiedyś, bo teraz to już jej wszyscy odradzają tego mieszkania z teściami i chyba sie czuje niepewnie w tej sytuacji. No i znowu się wygadałam, po prostu przez ostatni rok napsuła mi sporo nerwów i mężowi też, w zasadzie to wszystkim bo już teście też z tego co wiem odliczają dni kiedy się wyniesie.
-
Cieszę sie że sie przydałam :D Dla mnie to najlogiczniejsze podejście bo przecież mąż jest osoba która powinna cię wspierac i dowartościowywać i to on może przyspieszyć twoją terapię, a o to chodzi żeby on cię dowartościowywał, żeby znał twoje problemy i wiedział co sie z tobą dzieje i jak ci pomagać. Zapytaj sie psychologa czy by sie nie dało tak. Czasem jak ktoś cos usłyszy od osoby która patrzy z boku to od razu załapie o co chodzi
-
Przechodzien Niestety to nasze polskie spojrzenie na sprawę, ty widzisz że oboje sa mało rozgarnięci a większość społeczeństwa powie albo pomyśli że biedny chłop wziął za żonę babę lenia śmierdzącego. Jeśli facet rzuci skarpetki na podłogę i ktoś je zobaczy to nie będzie że on rzucił skarpetki tylko że ona tych skarpetek nie pozbierała. Ja praktycznie przez cały rok olewałam to co o mnie ktoś myśli, przyjechała mama do mnie niespodziewanie i zaraz było że mam nieposprzątane, albo stół nie wytarty czy coś więc tłumaczę że czekam cierpliwie az mój mąż to zrobi. Na przyjazd teściów to mój sprzątał ale kurzy nie powycierał, u nas się strasznie kurzy zwłaszcza jak drzewa pylą a wtedy pyliły. Nie wiem co pomyśleli ale nic nie mówili chociaż się rozglądali, ale jak byłam na obiedzie to chwale go że na przykład zmywa naczynie wynosi śmieci i teściowa dumna, bo sama chciałaby żeby jej dzieci to robiły ale nie bardzo wie chyba jak do tego podejść. A jeśli chodzi o znajomych co do nas przychodzą to niektórzy już dobrze znają moją metodę nie wyręczania męża, kiedyś wynikła miedzy nami dyskusja na temat wychowywania sobie facetów. No cóż, olewałam ale przynajmniej teraz mam i porządek i partnerstwo (bo jestem zdania że facet "wykonuje obowiązki domowe" a nie "pomaga w obowiązkach domowych"), ale nie zamierzam poprzestawać na tym, bo jeszcze mi się odzwyczai :P Tortilla Piszesz że do póki mąz cie nie zacznie traktować poważnie to tam nie pójdziesz mieszkać. Ty wogóle nie idź tam mieszkać, chyba że teściowa no wiesz pójdzie do Abrahama na Piwo, oczywiście nikomu nie życzę. Może zacząć cię traktować poważnie ale może też przestać jak go zaczną urabiać. Co do psychologa to jesli się wahasz mu zaproponować to może faktycznie warto na razie nie poruszać tematu. Ewentualnie może spróbuj zagadać w ten sposób że jego obecność mogłaby byc pomocna w leczeniu ciebie albo że mógłby ci pomóc przy jakiejś twojej terapii, nie wiem możesz porozmawiać z psychologiem i się spytać, może ma jakieś pomysły jak delikatnie męża na sesje zaciągnąć, nie znam sie na tym bo nigdy nie byłam u psychologa ale prawdopodobnie nie jesteś jedyną taką osobą, która by chciała a nie może. Co do prawnej strony tego mieszkania u teściów to to jest duzy dylemat moralny dla obu stron, dla ciebie i dla teściów. Dla ciebie by była najlepsza i najbezpieczniejsza opcja żeby przepisali mieszkanie na ciebie i na męża, nawet jak przepiszą na męża to w razie rozwodu ty nie dostajesz nic. Z kolei teściowe jak by przepisali to ryzykują że ich możecie wygonić, dlatego tego nie zrobią. Zapis w testamencie? Testament można podważyć i wtedy spłacacie rodzeństwo, mają prawo się ubiegać chyba o maksymalnie 25% wartości tylko nie wiem czy na osobę czy na wszystkich. Mnóstwo dylematów i tak naprawdę brak dobrego wyjścia z sytuacji, jedyne dobre wyjście to żyć długo i szczęśliwie w harmonii z teściami w mieszkaniu które jest przepisane na was :o. A przecież aspekt prawny nie jest jedynym aspektem sama wiesz. Znowu sie rozpisałam
-
Skorpionica To ty się zastanów czy chcesz byc z takim facetem który palcem w domu nie ruszy i uważa że to obowiązki kobiety. Nie mówię tu że masz się rozstawać czy coś ale wychowaj go sobie. Co to znaczy że on jest bardziej zmęczony, obowiązki domowe tez męczą, i nie dla wszystkich sa relaksem niektórzy wręcz niechętnie je wykonują. jakby wszyscy chętnie wykonywali obowiązki domowe to panie sprzątające domy by nie miały pracy a jednak często duzo osób zatrudnia. A co bedzie jak pojawia sie dzieci, jak sobie nie wychowasz teraz to później jeszcze trudniej ci będzie. Mówię ci, najlepiej sie trzymaj wersji że w jego domu jesteś tylko gościem i jak mu sie nie podoba to niech cię nie zaprasza. Wiesz u mnie sytuacja na poczatku była strasznie niesprawiedliwa nawet sama to przyznam, mąż pracował, studiował i jeszcze miał obowiązki domowe, ale twardo się trzymałam tego że ma je wykonywać nawet jeśli ja miałam tych obowiązków wszystkich dużo, dużo mniej. Ale jakbym wtedy odpuściła to bym teraz miała własnie wygodnickiego pana który tylko siedzi z piwem na kanapie i który nie wie co zrobić jak mu się czyste skarpety kończą i jak talerze wszystkie leżą w zlewie. Oczywiście jeszcze nie wszystko opanował bo na przykład kurzu i pajęczyn nie zauważa ale przynajmniej nie musze niektórych monotonnych dla mnie czynności wykonywać sama i nie martwię się że jak wruce od rodziców po 3 dniowej nieobecności to będzie czekała na mnie niespodzianka w postaci piramidy garnków w zlewie.
-
Tortilla tylko nie zapomnij tego co ci psycholog do głowy wbił, bo to ważne żebyś nie dała sobie ponownie wmówić czegoś. Wiesz tak sobie pomyślałam że jesli z mężem macie lepszy kontakt, czytaj. szanowna mamusia się z deczka odsunęła to może spróbuj go namówić na psychologa. Na laurach lepiej nie spoczywać. skorpionica a od czego twoja przyszła teściowa za przeproszeniem ma syna. Jesli narzeczony uważa że powinnaś pomagać jego mamusi to co za przeproszeniem on robi. Niech sam ruszy tyłek i jej pomoże, co to znaczy że kobieta tylko ma sprzątać, facet też przecież ma dwie ręce i dwie nogi. Jak chcesz wyjść za mąż za konia co tylko by cię zaganiał do sprzątania to już twoja decyzja, ale spróbuj go sobie wychować pod siebie a nie pod jego mamusię. Za mojego teściowa wszystko robiła, no czasem jedzenie sobie sam umiał zrobić, ale przez rok dał się wychowac tak że naczynie pozmywa, posprząta, poodkurza wyniesie śmieci, wszystko zrobi poza wycieraniem kurzy. A u niego w domu ja byłam zawsze gościem a nie że ja mam cos zrobić, czasem robiłam coś z dobrej woli ale zazwyczaj to on był tym co musi, u mnie z kolei odwrotna sytuacja. Nie zmuszaj się do niczego, a juz z tym zaglądaniem do szafek to bym ni nawet nie radziła ryzykować bo naprawde za kilka tygodni może odwrócić kota ogonem i rozpowiadać po sąsiadach że jej po szafkach grzebiesz.
-
skorpionica86 Powiedz narzeczonemu że się wstydzisz, że nie nauczono cie grzebać po szafkach w czyimś domu, dobrze żeby teściowa też to wiedziała. Ja na przykład do tej pory mam spokój z tym że mam u teściów pomagać bo zwyczajnie nie nauczono mnie tego żeby w cudzym domu po szafkach grzebać, tego nic nie przebije, nie będę no i już. Jak potrzebują pomocy przy jakims sprzątaniu to niech o nią poproszą o konkretną rzecz i chętnie pomogę. Tylko nie powiedz tak że da ci jednorazowe pozwolenie bo za dwa tygodnie możesz usłyszec o sobie że "po szafkach mi grzebie" tylko mów że nie jesteś u siebie i się wstydzisz. Swoją droga przypomniało mi sie jedno zdarzenie nie pamiętam już dokładnie jak to było ale: kiedyś teściowa zaczęła zachwalać jak to synowa jakichs tam Iksińskich teściowej w domu wszystkie okna umyła, nie pamiętam dokładnie jak to powiedziała ale wyczuwałam głęboką aluzję do mnie że ja tego nie robię, na co mój mąż powiedział, "a Sylwia to rączkek nie ma" :D (Sylwia to jego siostra), i skończyły się aluzje.
-
chicarica Wiadomo że czego ja mam się tłumaczyć i takie tam ale zauważ że to była moja babcia czyli 2 pokolenia wstecz wtedy wpajano wszystkim synowym szacunek do matki męża i takie tam. Jej teściowa to był ciężki przypadek, ja ją odbierałam jako starą kwokę która ciągle narzeka i krzyczy wszystkich co do pokoju jej wchodzą, byłam jej prawnuczką i w moich dziecięcych oczach tamten pokój to był pokój czarownicy i nawet po jej śmierci bałam się tam wchodzić przez kilka lat. Ale moja babcia sama twierdzi że nie była taka zła, ze mogła trafic gorzej bo jak jej naściemniała z jedzeniem to bez większych konfliktów miała teściowa która jej się nie wpierdzielała w nic więcej i w sumie był wilk syty i owca cała. Wręcz chętniej jadła to co babcia przygotowała wg niby jej przepisu niż to co na przykład córka jej przyniosła. Jedyne co mogła zarzucić teściowej to to że wnuków nie traktowała w miarę równo, bo faworyzowała wnuki od córki, ale do babci sie nie wtrącała. I jeśli taki mały przekręt pozwala na uniknięcie konfliktu z teściowa to czemu nie skorzystać. Tortilla Widze że masz spokój przynajmniej na razie. Bardzo dobrze żeście zrobili i cieszę się że mąż przejrzał na oczy, ostatnio znalazłam temat na forum ślubnym o gościu który narzeka na narzeczoną że ona nie chce wpakowac swojej kasy w remont ich wspólnego gniazdka w domu jego rodziców, sytuacja prawna nieuregulowana ani na niego ani tymbardziej na nią, ale właśnie chodzi o to że w razie rozwodu ty wpakowując pieniądze w to mieszkanie zostajesz tylko z tym czego tam nie wpakowałaś. W razie nie uregulowania sytuacji prawnie z twoim mężem przez jego rodziców, w przypadku śmierci teściów majątek jest dzielony na dzieci, nie pamiętam czy mąż jest jedynakiem czy jak jeśli jest to ok ale jesli nie to licz się z możliwością że musielibyście spłacać jego rodzeństwo i to również te pieniądze które już raz włożycie w remont. Mam nadzieję że zdajesz sobie z tego sprawę i wypadałoby żeby mąż też sobie zdawał. Nie wiem czy pamiętasz ale pisałam kiedyś o szwagierce która nieźle mi napsuła nerwów swoimi przechwałkami na temat tego że remontują mieszkanie u teściów i swoimi mądrościami że powinniśmy zamieszkać z moimi rodzicami skoro mamy taka możliwość, zwłaszcza to ostatnie mnie wkurzyło wtedy. Otóż już nie jest tak różowo u niej, mieszkanie prawie gotowe i nie do końca jest po jej myśli, bo teściowa im się w remont wpierdzielała. A jej facet, no cóż jak mieszkali u niej to nie było widać że tak bardzo trzyma stronę mamusi ale podczas remontu troszkę dali do wiwatu, mieli kłótnię o remont i to przy obiedzie niedzielnym. Boże co to jest za mentalność żeby sie kłócić przy ludziach. Moja szwagierka ma pewną irytującą cechę, lubi się kłócić przy innych nie wiem szuka sobie sprzymierzeńców czy co ale nie pierwszy raz sie to zdarza tylko że ostatnio to przesadzili, chłopak się nie odezwie bo nie chce przy stole obory robić a ona drze mordę że jej się teściowa w remont wpierdala (sorry za wulgaryzmy). Ja ją zignorowałam i próbowałam zmienić temat, teście zmieszani, dopiero jak mój mąz powiedział żeby nie rzucała mięsem przy rodzinnym obiedzie i że nie chcemy wysłuchiwać ich kłótni. Naprawdę jestem ciekawa co będzie jak ona tam pójdzie mieszkać, jeśli odwali taką akcję z kłótnia przy teściach to raczej sprzymierzeńców nie znajdzie a narobi sobie wrogów.
-
Postanowiłam całkowicie przebrnąć przez temat, kiedyś zaczęłam go czytać i utknęłam na 70 stronie i teraz kończę powoli i tak sobie myslę żeby nie było że wszystkie teściowe są złe i niedobre to opowiem o mojej babci, mieszka niedaleko nas, z mamą żyje w zgodzie. Owszem mama czasem się zdenerwuje na coś ale to takie błahostki o które każdy człowiek raz na jakiś czas może się zdenerwować. Babcia przychodzi do nas czasem, nie zapowiada się bo nie ma telefonu ale nigdy nie było przypadku żeby zajrzała do jakiejś szafy, szafki czy lodówki czy chociaż weszła na górę bez wyraźnego zaproszenia. Babcia ma kontakt z ludźmi, ma sąsiadki plotkary od których wie wszystko co się dzieje w okolicy ale niekoniecznie one wiedzą od niej cokolwiek, były problemy w naszej rodzinie, pewne kłótnie między moim wujkiem a jego żoną, rozwody, separacje, inne nieprzyjemności i wielokrotnie pytano ją o coś ale ona wtedy nawet potrafi głupia udac i mówic że ona nic nie wie bo jej nikt nic nie mówi i to samo powtarza do nas i do mojej mamy i do taty i do siostry do wszystkich. Moja mama nie potrafi jej bezpośrednio zwrócić uwagi czasem i nie krzyknie na nią nawet jeśli ma rację ale za to ja i siostra nie mamy z tym problemów, wcześniej to tata jej zwracał uwagę ale teraz to różnie. Moja babcia niestety miała problemy zarówno z matką jak i z teściową, mama babci była taka no cóż nie była dla niej oparciem, nie mogła z nia porozmawiać żeby zaraz rodzina nie gadała o jej problemach, a teściowa też z serii tych że ja robię to tak i tak i jest lepiej więc babcia wie i przyjeła lekcje od życia i dobrze tą wiedzę wykorzystuje. Ale z kolei babcia ma też drugą synową która jej nienawidzi i uważa że problemy w jej małżeństwie to z jej wyłącznej winy. Pewnie jakbyście poczytały to co mówi moja ciotka o babci to byście uznały że wredna teściowa więc jednak punkt widzenia kogoś daje dwa różne obrazy. Prawda jest taka że od ciotki to nawet jej własne dzieci się odwróciły, a męża ma jeszcze tylko i wyłącznie dzięki tej wrednej teściowej więc to mówi samo za siebie.
-
chwilkaluzu Szkoda że tak wyszło, nie wiem co ci doradzić czytałam, wcześniej twoje perypetie z teściową. Często własnie wyprowadzka jest jedyną dobrą radą na takie sytuacje bo po prostu człowiek przemyśli co może stracić. Jeśli twojemu mężowi nie zależy na dziecku to może zależy mu na firmie która jest w waszym mieszkaniu, nie wiem na kogo stoi i jaki macie tam podział obowiązków i czy macie wspólność majątkową i na kogo stoi to mieszkanie, jeśli tak to może być dobry argument przetargowy i w razie rozwodu możesz walczyć o firmę albo o jej siedzibę, możesz tego użyć jako straszaka na męża. Oczywiście nie wiem jak to wygląda więc tylko moge przypuszczać. Warto by było też uświadomić mężowi takie oczywiste sprawy, kto będzie z nim kiedy mamusi juz nie będzie kiedy mamusia umrze. Kto sie nim zajmie jak będzie w wieku swojej matki i kto jest dla niego ważniejszy mamusia czy syn, a jesli syn to dlaczego wybiera mamusię. Co do teściowej, to czy ona wchodzi sobie do was jak do siebie? Bo jesli tak to powiedz mamusi że nie życzysz sobie nachodzenia we własnym domu i wymień zamki, bo przypuszczam ze ma klucze. Jeśli jest jakieś przejście między biurem i waszym mieszkaniem to wstaw tam zamek albo wymień tam zamek. Przyszedł mi tez do głowy pewien pomyśl, rozumiem że masz tak czy tak problemy z mężem, ale nie chcesz sie wyprowadzać. Nie wiem ile macie w mieszkaniu łazienek ile pokoi i jak to wszystko jest podzielone. Nie wiem też jaka masz sytuację finansową, pracujesz w tej firmie ale czy masz jakieś oszczędności. Chodzi o to żeby podzielić mieszkanie na dwa: część męża i część twoją i syna, do części męża niech sobie mamusia ma wstęp, ale do części twojej niech nawet twój mąż nie ma wstępu, tylko ty i syn po prostu powstawiaj zamki na to co twoje i nie ruszaj tego co męża, niech sobie sam gotuje, pierze, sprząta albo niech mu mamusia to zrobi. Jesli macie dwie łazienki to pół biedy bo ty bierzesz jedną a on drugą jeśli nie to trzeba wspólną jakoś się dzielić. Jesli jest te dwie łazienki to możesz sobie kuchenkę gazową na butlę tam wstawić czajnik, pralkę, lodówkę do pokoju, a jeśli coś było kupione za twoją kasę to nawet sie nie zastanawiać tylko zabrać na swoją część. Wiem że to kosztuje i nie jest takie wygodne jak własna kuchnia ale chodzi o to żeby całkowicie się odseparować od męża i jego mamusi ale jednocześnie nie odpuszczać swojego terenu przynajmniej części. Do pracy chodzić normalnie, wszystko normalnie tylko tak żeby wiedział, że jest inaczej. Nie wiem tez jak się układają wasze stosunki zawodowe, pracujesz w firmie rodzinnej, kto ci wydziela pensję i takie tam czy masz umowę podpisaną jakąś, na ile. Bo jeśli jesteś tez zależna finansowo w jakiś sposób od męża i nie masz na to dokumentów to też nie jest ciekawa sytuacja. Życzę powodzenia jakąkolwiek decyzję podejmiesz.
-
Apropo płaszcza to rodzice tez sie boja z pod niego wychodzić. Tak własnie rodzice. Jeszcze pal licho jak dzieci sie od nich wyprowadzą zanim skończą pewien wiek (nie pisze konkretnie ile lat bo chodzi mi o wiek kiedy zaczynają im się jakieś niedomagania). W pewnym wieku po prostu człowiek się boi że nie da rady sam, że dzieci odchodzą że kto mi poda szklankę wody, zdrowie tez już nie to a człowiek młodszy nie będzie. Jedna z moich babci koniecznie chciała żeby ktoś z nią został juz nawet wnukom proponowała zapisanie domu itp. Teraz sobie radzi, wszyscy ją odwiedzają, pomagają jak jest coś do zrobienia. Taki strach może nawet przez długo trwać. Ale to jest niezdrowe. Najbardziej zdrowi i najdłużej żyjący ludzie to ci co są samodzielni. Moim zdaniem dziecko powinno zająć się rodzicem jak juz rodzic ma problemy ze zdrowiem, z pamięcią itp. Ale realne problemy a nie takie że ponarzeka na kręgosłup, a całe mieszkanie wysprzątane na błysk, ogródek skopany. O rany Narzekanie na brak pieniędzy to też przypadłość moich teściów. Powiem tak że mnie uczono oszczędności, żeby światła nie świecić tam gdzie się nie siedzi, żeby wody też dużo nie marnować jak nie muszę, że jak nie mam za dużo kasy to nie kupuje chipsów, nie kupuję dupereli, a jak ja tam czasem bywałam w odwiedzinach to prawie cały czas światła były pozapalane w pomieszczeniach w których sie nie przebywa, wodę wylewało się wannami rachunki przychodziły takie że u mnie mimo tego że w wakacje sie ogródek podlewa to takich rachunków nie było nigdy. W zasadzie mnie to nie obchodzi ale skoro mi nie starca do pierwszego to wystarczyłoby pomyśleć, gdzie można to zaoszczędzić a można by wiele zaoszczędzić.
-
Mój teść to jak był u moich rodziców to tak zaglądał do każdego pomieszczenia, u nas na szczęście nie ma gdzie zaglądac a do szafek to nie zajrzą przy nas. Co do siostry mojego męża to mnie dzisiaj tak podkurzyła, że może to i wredne ale w tej chwili to mam nadzieje że teściwa da jej popalić. A dlaczego? Bo ona ciągle mowi jak to wspaniale ze będą miec ten kącik u teściów i dzisiaj rano jak byliśmy u teściów znowu stwierdziła że my to powinniśmy u moich rodziców zamieszkać, a nie ładowac kasę w wynajmowanie mieszkania. Ok są warunki u mnie w domu, nawet nie trzeba remontów chyba że byśmy chcieli oddzielna kuchnię, rodzice nawet nam się w rozmowy nie wtrącają i jak jesteśmy u mnie w pokoju to nie ma wchodzenia bez pukania, ale nie wzieła pod uwage jednego oczywistego faktu, że musielibyśmy codziennie 100 km dojeżdżać do szkoły i do pracy, czy ona jest nienormalna. Może nie życzę jej żeby z teściową darła koty ale chciałabym żeby zrozumiała że to nie jest tak różowo jak jej wydaje. Mój mąż zaczął z nią dyskutować juz tak poważnie że co by np jemu nie odpowiadało a on mówiła coś o tym ze trzeba się dogadać, czasem ustąpić, że jak człowiek chce to sie dogada, a na koniec tej rozmowy mój mąz podsumował cały jej wywód pytaniem \"To jakie chciałas miec panele w \'swoim\' mieszkanku?\" :D (bo jak mieli kłaśc panele to uzgodniła z chłopakiem jaki odcień paneli, a on pojechał z matką i kupili zupełnie inne). Wkurzyłam się trochę, ale chciałabym żeby zrozumiała i nie gadała w ten sposób co jest lepsze. My wiemy co jest dla nas lepsze. Tak sobie pomyślałam że jak ktoś nigdy nie mieszkał poza domem rodzinnym, nie posmakował samodzielności, czy bycia po prostu samemu na czymś własnym, to po prostu boi sie odciąc od rodziców pójść w świat gdzie trzeba płacić własne rachunki, gdzie trzeba walczyć żeby coś mieć, gdzie trzeba wziąść odpowiedzialność za siebie i za kogoś. Po prostu boją się wyjść z pod płaczcza
-
My przez 3 miesiące po slubie mieszkaliśmy z mężem w innych miastach ja miałam praktyki u siebie a mąż pracował u siebie, odwiedzaliśmy siebie tylko. Ja dopiero po ślubie \"nauczyłam się\" zaglądać do lodówki u teściów i to też dopiero jak teściowa sie zapytała czy zrobić mi coś do jedzenia, to juz sobie sama robiłam bo przecież mam rączki obie, jedną lewą druga prawą i pozmywałam po sobie. Ale tak żeby sama się tam rozporządzać to nie mogę i już. Teściowa wie że ja tak sama z siebie do kuchni nie wejdę. Czasem pozmywałam ale to też jak nikogo nie było w domu. Z tym zmywaniem to też w sumie mogłabym zmywać ale ja mam np tak że moja mama jak widzi że ktos jej w kuchni zmywa naczynia nie jej sposobem to ją trochę kurwica bierze (oczywiście dlatego że jej się wydaje że tak jest najlepiej i najoszczędniej), dlatego ze swoja mamą mogę walczyć o to jak zmywać ale z teściowa nie będę. _O rany napisała coś o herbacie i już sie niezła dyskusja z tego rozwineła :D mrozek Oczywiście można się dogadać jak się tego chce ale właśnie trzeba tego chcieć i to z obu stron. Moja mama się ze swoją teściową dogaduje bardzo dobrze, ale właśnie dlatego że obie tego chcą, a z drugą synową ni cholery się nie dogada, zresztą nikt z nią nie może się dogadać. Dlatego wiem że można ale obie strony muszą chcieć.
-
Oglądałam kiedyś taki film „Plac Zbawiciela” to się chyba nazywało, trochę naciągnięty, bo dotyczy naprawdę bardzo ciężkiej sytuacji małżeństwa mieszkającego z teściową, ale jest tam też parę akcji jakie miałam okazje czytać w kilku postach na tej stronie. Tak mi sie przypomniał ten film i mimo że jest nudny trochę ale myślę że warty obejrzenia. Ja od kąd się nie widujemy z teściami tak często to nawet chętniej do nich jeżdżę :D. Akurat postanowiłam tu napisać, bo pisałam ostatnio o siostrze mojego męża, że szykują sobie dobudówkę u teściów. Byliśmy w czwartek u teściów i byli też przyszli teściowie szwagierki, to cały czas była gadka o tej dobudówce i jak to fajnie będzie zrobione a ja im więcej słuchałam to tym bardziej to czarno widziałam :O, nie wiem czy już jestem tak czarno widząca wszystko przez ten topik czy co ale mój mąż tutaj nie siedzi i ma takie samo zdanie na ten temat, na razie jest plan wspólnej kuchni, łazienki i jednego wyjścia z domu :o. byliśmy tam znowu w sobotę bo mąż miał im kompa przeinstalować i S.... nie było i akurat teść zaczął mówić coś że on by wolał żeby oni coś sami się starali kupić zamiast tam się budować, bo samemu lepiej. Mąż powiedział mu tylko że rozmawiał już z siostrą na ten temat to się na niego wydarła i żeby dał spokój i trzymał jej wolny pokój jakby co. Tak serio to moi teściowie mieli niezłą szkołę życia, mój mąż to jeszcze pamięta. Wzięli kredyt na x lat na mieszkanie trzypokojowe i przygarnęli pod dach do jednego pokoju rodziców teściowej, a do drugiego jej braciszka. Mąż z rodzicami mieszkali przez długo w jednym pokoju, potem jak się urodziła jego siostra, wujek się ożenił i wyjechał z żoną, to dopiero mieli do dyspozycji jeszcze jeden pokój. Moja teściowa była najmłodsza w rodzinie i po prostu wystarczy na nią podnieść głos i ona daje ci spokój, ucieka i nic nie mówi, albo w druga stronę próbuje ci przekrzyczeć swoje racje jak nie wytrzyma, nawet jak nie ma racji. A u nich w domu ona po prostu była zakrzyczana najpierw przez własną matke i siostrę a potem przez córkę. No i ta właśnie córka która zakrzykuje swoją matkę i ma z nią luz, bo potrafi ją zakrzyczeć, ona słowem się nie odezwie ze sprzeciwem teściowej, ona się uśmiechnie i przytaknie. Normalnie jak byliśmy wtedy u teściów to nie wierzyłam, że ona się jej nie sprzeciwia. Tekst teściowej „S..... chciała żółtą kanapę, ale jej to wyperswadowałam bo będzie się brudzić”, albo „A była u mnie sąsiadka to jej pokazywałam ten wasz kącik” i mina Sylwii, ponoc prowadzi tam wszystkie ciotki na okazanie, ciekawe do którego momentu. Ja dalej uważam że to fajna kobieta tylko że nikt jej chyba nie powiedział żeby nie robiła tego i tamtego.
-
Wiesz Tortilla ja tam nie jestem za rozwodami bo uważam że nie po to człowiek bierze ślub żeby sie rozwodzić, to powinna byc ostateczność. Ale ciężko jest walczyc o małżeństwo gdy walczy tylko jedna osoba a druga jej rzuca kłody pod nogi. Zapytaj go też następnym razem jak będziesz miała odmienne zdanie „Czy zawsze muszę mieć takie samo zdanie jak ty i twoja mamusia?” Oczywiście z podkreśleniem wyrazu „mamusia”. Dobrze że masz z czego żyć jakby co, przynajmniej nie masz noża na szyi że jak nie zrobisz tego co on chce to ty i dziecko zostajecie bez środków do życia. Uważam terapeutę za bardzo dobry pomysł, ale tak sobie pomyślałam że mimo że twój mąż się trochę przestraszył, to niedługo może zacząć odwracać kota ogonem i wmawiać ci że terapeuta jest zły i miesza ci w głowie, jakby co to broń sie tym że to nie terapeuta mówi ci że jesteś zła i konfliktowa tylko on, twój własny mąż i że według niego wszyscy którzy nie sa jego rodziną – czyli mamusią tatusiem, siostrunią ... to są źli i oczywiście spytaj go czy gdybyś nie miała problemów to czy wydawałabyś kasę na terapeutę. Piszę to na wypadek jakby zaistniała taka sytuacja, bo myślę że może zaistnieć. Ja po prostu nienawidzę maminsynków, facet który nie potrafi własnej żony obronić, a zwłaszcza przed własna rodziną to nie jest facet, tylko jakaś popierdułka. Jeśli chcesz poznać moją szczerą opinię to bez urazy ale twój mąż jest taką popierdułką. Wiem że czasami można coś wskórać u faceta nawiązując do jego męskiej dumy, ale facet który omdlewa jak baba z serialu bo jego matka się z żoną pokłóciły, który z płaczem po kłótni dzwoni do mamy sie poskarżyć to nawet nie wiem czy ma jakąś męska dumę. Przepraszam jeśli to jakoś cię dotknęło Tortilla, bo pewnie kochasz tego człowieka, bynajmniej nie miało to ciebie urazić, ale tak uważam. W ostateczności to spróbowałabym chwytów poniżej pasa, a co przez to rozumiem? Używanie w odpowiednich sytuacjach tekstów godzących w męską dumę: np. kłótnia i ty na zakończenie mówisz „A teraz leć poskarż się mamusi, albo mi tu zemdlej, rozpłacz się cokolwiek”, albo przegrzeźniająco się powiedz coś w stylu „Popchnęłaś mnie wszystko powiem mamie” i parę innych tylko najlepiej takich typowo szczeniackich tekstów które się tyczą jego zachowania (konkretnych zachowań). Gwarantuje że takie coś zadziała na normalnego faceta, ale nie jestem pewna jak zadziała na maminsynka :O. Maminsynek maminsynkiem, ale z tego co tu napisałaś to myślę że trochę mu zależy na waszym związku, po prostu może mieć już tak sprany mózg, rodzina ma na niego za duży wpływ. A twierdzę tak dlatego że właśnie ci sam zrobił walentynkę, że wynegocjowałaś granie na kompie i pewnie parę innych rzeczy by sie znalazło po których widać że się stara. Inna sprawa. Możesz spróbować napisać mu wszystko co chcesz mu powiedzieć, na papierze na pewno możesz przemyśleć to co chcesz powiedzieć, a on może to sobie przeczytać parę razy i dojść do jakiegoś wniosku. Może też podrzeć list twierdząc że piszesz głupoty, dlatego lepiej mieć z 10 kopii. Zapomniałam też we wcześniejszym poście napisać że jeśli jednak on się wyniesie do teściów bez ciebie to wymień zamki i jeśli będzie chciał wrócić, to mu na to pozwól ale tylko i wyłącznie pod warunkiem że idzie na terapię w przeciwnym wypadku po tygodniu możesz mieć ten sam koszmar. Pisałaś tez że groził ci rozwodem dlatego uważam że możesz odwrócić ta pałeczkę, go gdybyś ty zagroziła jemu rozwodem i alimentami to chyba by stracił kluczowy argument, może by poczuł że może cię stracić.
-
Ja naprawde wam współczuje dziewczyny. Nie mam takich problemów ale czytam ten temat bo naprawdę daje do myślenia i można powiedzieć że uchronił mnie przed paroma błędami, staram się zachowywać asertywność w stosunku do teściów i nawet rodziców jeśli trzeba, gdybym parę rzeczy tu nie wyczytała to pewnie bym była zawsze grzeczna i kulturalna i zawsze bym przytakiwała. Ja się czasami zastanawiam co tacy teściowie chca osiągnąć swoim zachowaniem, czy oni nie widzą że krzywdzą nie tylko te „okropne synowe” ale też swoich własnych synów. Chcą pewnie sami mieć kogoś kto im poda szklankę wody na starość, a nie myślą zupełnie o tym że temu ich dziecku nikt tej szklanki nie poda i to przez kogo? Czasem można rozumieć że ludzie są starsi i bardziej zgryźliwi, np moja babcia czasem mi potrafi dopierdzielić takimi tekstami, że aż w pięty pójdzie, dlatego czasem dziewczyny lepiej jest trochę przymknąć oko na niektóre rzeczy które mówi do nas inne pokolenie. Ale nie będę się tu wymądrzać tortilla29 Nie przeprowadzaj się absolutnie, nawet jakby mąż ci tam walizki wywiózł i miał się sam przeprowadzić to ty zostań, wytocz swoje argumenty, nawet możesz się wesprzeć jakimiś statystykami że 99% mieszkanie z rodzicami i teściami się nie sprawdza, powiedz mu że w takim układzie tylko on będzie zadowolony, a w małżeństwie chodzi o to żebyście byli oboje zadowoleni, powiedz że wkurza cię dokładnie wymień zachowania jego rodziców (uwaga jeśli nie będzie widział problemu, trzymaj się tego że problem jest bo ciebie to i to wkurza i nie przestanie cię wkurzać tylko dlatego że jego to nie wkurza). Po prostu się broń, jak ci powie że jesteś egoistką to powiedz mu że z jego strony to też egoizm bo nie dba o twoje samopoczucie, jak ci wypomni że za dużo kasy wam idzie to mu powiedz że na leki antydepresyjne pójdzie więcej i że twoje psychiczne zdrowie jest ważniejsze chyba niż ta kasa i mów to za każdym razem, jak nie będzie chciał rozmawiać to zmuś go do rozmowy. Przemyśl wszystko co masz mówić, miej dużo argumentów, jeśli on będzie miał tylko za argument, kasę większy metraż i mamusia u boku to po prostu powiedz mu że skoro nie ma innych argumentów na to jak kasa, metraż i mamusia to widać co się dla niego najbardziej liczy, nie rodzina tylko inne wartości. Jak powie że mamusia to rodzina to się spytaj kim ty jesteś w takim razie, możesz wytoczyć też argument że założyliście nową rodzinę. Jeśli się sam wyprowadzi to nie idź za nim (jeśli pójdziesz to przegrałaś bo cię zjedzą). Jeśli nie wróci to będzie tylko oznaczało że dobrze zrobiłaś, bo dla niego rodzice ważniejsi niż ty i dziecko. Macie dziecko i może być problem z kasą nie pamiętam albo nie doczytałam czy pracujesz czy nie i czy masz możliwość. Jeśli tak to pół biedy dasz sobie radę, jeśli nie to gorzej. I bardzo dobrze że jeździsz do psychologa, bo jak sama zauważyłaś, że on zauważył że skoro już psycholog jest potrzebny to znaczy że jednak jest problem. Kiedys tłumaczyłam jednej dziewczynie która miała podobne problemy na innym forum żeby poszła na terapię, a ona mi ciągle że „nie bo jej mąż na to nie pójdzie” ja jej mówię żeby ona poszła sama żeby on widział że ona chodzi na terapię, żeby dostrzegł że mają problemy, bo jak ktoś chodzi na terapię to znaczy że ma problemy. Jak zauważy że macie problemy to już będzie połowa sukcesu, bo on po prostu nie widzi problemu (no bo on nie ma problemu dlatego go nie widzi).
-
Ja jeśli chodzi o teściów to mam bardzo wygodną sytuację, ponieważ mieszkamy w ciasnym wynajętym kąciku :D. Problem jest w tym że mój mąż ma dużo żalu do rodziców, za to że traktowali ich nie równo. I niezbyt lubi swoja siostrę, chociaż temu to się nie dziwię bo ona to jest taka księżniczka która nie tknie paluszkiem i uważa że wszystko jej się należy, a jak ktoś nie chce tańczyć jak ona zagra to się wścieka, skarży matce i... no w ogóle. Tylko że ja sobie nie wyobrażam żeby można było swojej siostry nie lubić. Ja ze swoją się kłócę ale się zawsze godzimy. W wakacje dowiedzieliśmy się że narzeczony szwagierki zaczął dobudowę piętra w mieszkaniu jego rodziców, w niedługim czasie będą mieli wszystko wykończone. Raz że ten chłopaka ma dobre stanowisko w swojej firmie i to mieszkanie to jest jakieś 150 km od miejsca pracy, codzienne dojeżdżanie. A poza tym jej narzeczony się bardzo liczy ze zdaniem rodziców, co na takie mieszkanie jest niebezpieczne, juz w tym momencie teściowa jej wybrała odcień paneli w tej dobudówce, wybrała i zakupiła z synem. 2 lata temu jej narzeczony z ojcem postanowili że kupią samochód od jakiegoś kolesia, postanowili to z dnia na dzień właściwie i jej protest nie pomógł bo on z ojcem już postanowili. Samochód się często psuł, a musiał mieć sprawny samochód na wyjazdy, w efekcie samochód został się ojcu a on musiał wziąć kredyt na drugi. W tym momencie mieszkają u moich teściów i chyba im tam dobrze, ale miałam okazję poznać przyszłą teściową mojej szwagierki i uważam ze fajna kobietka, ale taka fajna do bólu, taka fajna której ciężko jest powiedzieć \"nie\" i dlatego czarno to widzę. Szwagierka lubi rządzić i dyrygować a dla teściowej jest milusieńka do bólu. Mąż jej odrazu powiedział żeby tam pomieszkała najpierw chociaż z pół roku zanim zaczną ładować kasę w budowę czegokolwiek ale ona przecież wie lepiej. Przeprowadzą się tam albo po ślubie albo jak skończą budowę, sama jestem ciekawa jak to sie potoczy.