dąbrówka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez dąbrówka
-
Haaaaaaaaaaaaaaaloooooo!!! :) Melduję się po urlopie, opalona, wypoczęta..ale i z wrażeniami, których mi nie pozazdrościcie :( Wróciłam w niedzielę 26-tego i dopiero dzisiaj jestem w pracy, bo przez 3 dni dni po przyjeździe prałam, ogarniałam się w nowej rzeczywistości...i leczę dziecko po wypadku w Chorwacji :( ale o tym zaraz. Przeczytałam co pisałyście i po krótce się odniosę - bardzo się cieszę, że Asik jest ponownie z nami - super! No i piszę się jako główny cukiernik w twojej kawiarence hehe. Asiku, jestem pod wrażeniem twojej ponownej determinacji w zrzucaniu kilogramów! Mon- no lanie na kolanie, że nie wzięłaś mojego nr tel. ale i tak jak czytałaś wszystko sprzysięgło się, by nasze spotkanie nie doszło do skutku. Następnym razem trzeba wcześniej o tym pomysleć i dograć się w czasie. rewelacjo- udachych, wspaniałych wakacji ci życzę i jak zwykle piszę się na wszelkie informacje dotyczące nowości kulinarnych do zrealizowania w PL. grażko- trzymam kciuki by redukcja etatów cię ominęła! tesso- ty jesteś niemożliwa! Ja nie wytrzymałabym bez pachnącego pieczonego kuraka. Olensjo- oj musiało byc przepięknie na Sardynii. Koniecznie prześlij kilka fotek. Co do diety to ja zaczynam 3-go ale nie pociągnę jedynki, to dla mnie zbyt wielkie wyrzeczenie, gdy na straganach zaczynają królować pachnące jabłka, gruszki i śliwki. Będę uważała co jem po prostu i wieczorem ograniczała skrobie i węgle, bo te wiadomo jak na mnie działają. Moim celem jest wprowadzenie jeszcze większej ilości warzyw do posiłków i juz nastawiłam zakwas na własne, zdrowe wypieki. Na urlopie jedząc wszystko co chciałam, ile chciałam i kiedy chciałam zrzuciałam 1,5 kg ale było codziennie mnóstwo chodzenia i pływania. W Cro byłam 2 bite tygodnie i te cudne, wyczekane, słoneczne wakacje zepsuł nam w 5 dniu pobytu wypadek mojego synka na rowerze. Tak nieszczęśliwie się przewrócił, że całe uderzenie skupiło się na twarzy, szczególnie na górnej wardze. Stracił przedni ząb (jedynkę a drugą jedynkę w 1/3, korzenie zębów są odcięte od nerwów, włosków doprowadzających krew, zęby są rozchwiane - nie ma mowy o jedzeniu przodem. Dodatkowo jest cały obdrapany, na nosie szykuje się blizna a warga po wypadku tak napuchła, że stykała się z nosem). Kiedy wszedł do domu zapłakany i cały we krwi myślałam, że oszaleję z rozpaczy (w pierwszej chwili myślałam, że wpadł pod samochód, bo obrażeń miał całe mnóstwo na sobie i wszędzie krew), udzieliła nam się panika co robić, bo przecież jesteśmy z obcym kraju, nadchodzi wieczór. Skontaktowaliśmy się naszym dentystą w PL i ten zalecił natychmiastową wizytę u stomatologa, bo dziecko ma odkryte nerwy na wierzchu i choć teraz w szoku nie czuje bólu to za kilka godzin będzie z bólu chodził po ścianach. Potem tel. do ubezpieczyciela, by wskazał nam placówkę do której mamy się udać..ubezpieczyć to ubezpieczyli ale w całej Istrii nie miali podpisanej umowy z żadną placówką! Więc szukaliśmy pomocy u Chorwatów, u których mieszkaliśmy. Cudowni ludzie, taką otrzymaliśmy pomoc i wsparcie, że będę im wdzięczna do końca życia. Po wielu telefonach jedna placówka zgodziła się nas przyjąć i pojechaliśmy. Gabinet wyposażony jak z XXI wieku (choć nic na to nie wskazywało z zewnątrz) a podejście dentystów oraz całego personelu i do nas i do mojego dziecka niesamowite: troska, opierunek, pocieszenie i wreszcie bardzo profesjonalna opieka. Wyjęli nerwy, włożyli lekarstwo ale zęba nie udalo się uratować. Drugą jedynkę już innego dnia dosztukowali na licówce i wygląda jakby się nic nie działo ale cała się rusza, bo ząb jest odcięty od tych włosków, które łączą się z korzeniem. Jest nadzieja, że młody organizm sam się zregeneruje - na razie czeka nas obserwacja czy nie następuje jego ciemnienie (ząb martwy). Tu w Pl już od poniedziału działamy u naszego stomatologa z tą utraconą jedynką - czeka nas jeszcze 5-7 wizyt, bo złamanie jest skomplikowane ale będzie miał zalożoną najwyższej jakości koronę porcelanową, która kształtem, kolorem nie bedzie odbiegała od zębów, które posiada i wystarczy mu na ok. 10 lat- potem oba zęby prawdopodobnie trzeba będzie wymienić na implanty (teraz mu nie założą, bo szczęka jeszcze się rozwija) a do tego czasu co roku kontrola rentgenem, ehhhhhhhhhhh. Do tego jeszcze obserwowaliśy go kilka dni czy nie ma innych objawów, bo przecież to glowa przyjęła całą siłę uderzenia ale na szczęście jest ok, choć jeszcze pójdę do naszego internisty sie upewnić - krwiaki, tętniaki mogą nie dawać żadnych objawów. Dostałam od chorwatki maść na rany, które sami robią jest z lawendy, sadła świni, królika i jeszcze jakiś tam ziół - wygląda jak wazelina, pachnie lawedną i działa naprawdę cuda (lawenda ma właściowści regeneracyjne jak wyczytałam)...tylko tą bliznę na nosie muszę czymś potraktować by stała się mniej widoczna. Bardzo się tym zdarzeniem przejęliśmy ale 3 dni póżniej wydarzylo sie coś co zmienio moje myślenie. Na naszych oczach, oczach swojej żony i 2 dzieci (gdzieś 11 i 8 lat) utopił się turysta z Węgier. Młody jeszcze człowiek - ok. 34 lat....niestety nie udało się go uratować. Wtedy dotarło do mnie, że ząb to nic że to co spotkalo tą rodzinę to dopiero nieszczęście. Ząb się zrobi nowy a życia już nikt nie zwróci, choc jak mówią wszyscy co widzieli mojego syna, a stomatolodzy zgodnie twierdzą, że uderzenie było bardzo mocne i dobrze, że tylko tak to się skończyło. Ja dziekuję Bogu, że mam syna żywego. Drugi tydzień wakacji przebiegł już spokojnie, dużo zwiedzaliśmy i cieszylismy się przepiękną pogodą a woda w morzu miała 27-28 C - bajka. Sama Istria nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jakie zawsze robi na mnie Dalmacja...i chyba więcej już tu nie przyjadę ale na pewno warto ją zobaczyć, szczególnie jak się pierwszy raz jedzie do Cro. Po powrocie znowu wpadam w doła widząc co się dzieje na rynku pracy, oglądając Wiadomości można cholery dostać. Mąż cały czas pracuje nad wyjazdem...tu straciliśmy wszelkie nadzieję na pracę za godne wynagrodzenie :( Także jak się uda to wyjedzie i tyle. Zdjęcia oczywiście poślę jak tylko je ogarniemy a kwiatki na balkonach to mi tak urosły, że jedne z nich musieliśmy dodatkowo przypiąć, bo przeciążały skrzynkę - też jak obiecałam to pstryknę fotki specjalnie dla Mon ;)
-
No dobra babeczki, to ja się z wami żegnam na ponad 2 tyg. Piszcie dużo, bym miała co czytać po powrocie :) Buziole i do zobaczenia, paaaaaaaaaaaaaaaaa
-
Oooooooooo widzę, że czasem trzeba pogonić, by się coś ruszyło hihihihi. tesso- myślisz, że Mon wyjechała na dłużej. Mi sie wydawało, że na 2 tyg. Ale masz sny! Uśmiałam się z tego z Putinem - tez nie miał ci się kto przyśnić. Pewnie wczoraj go zobaczyłaś we Wiadomościach jak go pop w rękę całował hehehehe, cooo? Olensjo - miłego, udanego wypoczynku ci życzę. Nadróbcie z mężem te dni rozłąki :) Po urlopie czekamy na kilka fotek...to już chyba tradycja, że wysyłamy :) grażko - ZUS.........przemilczę. Co do wyglądu to niestety ja tez w kółko coś znajduję u siebie związanego z upływem czasu. Jednakże zauważyłam, że jak jak wyglądam tak jak wyglądam to skórę na brzuchu mam jędrną i na nogach też a jak tylko chudnę to zaraz widzę, że mi zaczyna wisieć. Już nie wiadomo co lepsze grubsza z jędrną skórą czy chudsza z wiszącą....brzuch rozciągnięty po ciążach to już się nie wstąpi, cudów nie ma. Aktualnie jeszcze wciaż znajduję coraz to nowsze pajączki na nogach głównie - siedzący tryb życia za biurkiem się daje we znaki :( Wracam 26.08. nutrio - a to cieszę, się że skorzystałaś z przepisu. W Lidlu są takie długie bułki (ciabatty) - to z nich najlepsze wg mnie brunschetty wychodzą (przekrajam je na pół i resztę jak w przepisie). Wiadomo, że wzięcie kredytu wiąże się z ryzykiem, bo nie wiesz jak za te kilka lat będzie wyglądała twoja sytuacja finansowa. Ja co miesiąc oddaję do banku 1500 zł a i tak to mało, bo kupiłam swoje mieszkanie jeszcze przed tym bumem - ci co kupowali juz pół roku po mnie to płaca nawet i 3000 zł kredytu ale u nas mieszkania są cholernie drogie (na moim osiedlu między 5-6 tyś/metr!). Jak brałam kredyt to nieznacznie odczuwałam tę ratę w portfelu ale teraz mamy "kryzys" i odczuwam ją bardzo....dlatego musimy myśleć o zmianach w życiu aby pociągnąć to wszystko a przeciez nie tylko kredyt mam na głowie, ehhhhhh. Masz na myśli candidę? To odstawić głównie cukier, produkty z białą mąką i drożdże tak jak to zrobiłaś jeść dużo kwaśnego np. grapefruity i kup sobie w aptece citrosept (koniecznie!) i go zażywaj zgodnie z dawkowaniem na opakowaniu. Moja babcia miała i wyszła z niej. Jakoś psychicznie w ogóle nie myślę jeszcze o wyjeździe. Dzisiaj ostatni dzień w pracy, więc powinnam być w 7 niebie, że 3 tyg. laby przede mną ale jakoś nie jestem. Czuję, że muszę już wypocząć i odciąć się od codziennych problemów ale jeszcze nie umiem się przestawić na urlop. Dzisiaj na spokojnie jeszcze poogarniam sobie domek, bo lubię wracać do czystego a tak to jutro będę ganiała od rana, bo muszę zakupy zrobić, do fryzjera lecimy wszyscy a potem pakowanie (nienawidzę pakowania i rozpakowywania).
-
Halo - co tu tak cicho jak makiem zasiał? Mon- wróciłaś już?
-
Halo - co tu tak cicho jak makiem zasiał? Mon- wróciłaś już?
-
hehehe a to dobre z twoja małą Weroniką - chciała dziewuszka dobrze a wyszło jak wyszło ;) Kiedyś pewnie będzie to jako śmiechostka do opowiadania dla niej. Tesso a czy do podmywania się używasz żeli do higieny intymnej? Jeśli masz nawracające zapalenia pęcherza to w aptece kup sobie wyciąg z żurawiny i łykaj przez jakiś czas to powinno pomóc. Przy tego typu schorzeniach unikaj też nabiału przez jakiś czas! Nutrio - jak się udała parapetówka? grażko- a ty co milczysz? Ja kurde w weekend poddałam się diecie - uległam baklavie (bratowa dostała ciasto filo i zrobiła turecką). Nigdy nie jadłam oryginału ale to co zrobiła było hitem imprezy no i ja temu hitowi uległam. Na drugi dzień byliśmy nad otwartym morzem się popluskać i po drodze są domowej roboty pączki i rogaliki (gospodyni w swoim domu sprzedaje). Te pączki i te rogaliki to najpyszniejsze jakie w życiu jadłam a jadłam tego sporo w swoim życiu w różnych miejscach, więc też musiałam zjeść..no musiałam. Także do Cro pojadę z brzuchem i trudno skoro taka beznadziejna jestem w swoich postanowieniach dietetycznych...ehhh szkoda gadać. Najdziwniejsze, że wcale nie żałuję i jakoś wiele się tym moim brzuchem nie przejmuję w ogóle zrobiłam sie jakaś obojętna ostatnio...chyba inne problemy przesłaniają mi tak przyziemny problem jak mój brzuch i odchudzanie.
-
Acha i widzę, że literówek narobiłam. Hit literówek z poprzedniego posta: 1. posyp ciołami - miało być oczywiście; posyp ziołami 2. Butrio - miło byc Nutrio iiiiiiiiiiihihi
-
A widzisz grażko, ja nie doczytałam żeby mąż był już w domu. Dobrze, że lepiej sie czuje i moze już w miarę normalnie egzystować. Od razu lepsze humory co? Co do wyjazdu mojego meża...okaze się na 100% po naszym powrocie z wczasów. Na razie jest jeszcze to koło ratunkowe, o którym pisałam wczoraj ale już mamy wieści z rynku od osób znających tą firmę....no i wesoło to tam tez nie jest - szlag. Gdzie nie pójdziesz tam kicha. Czekamy na rozmowę i warunki jakie dostanie i wtedy podejmiemy decyzję. W każdym razie miejsce na mojego męża w Norwegii czeka (miała być Francja ale szczęśliwie się złożyło, że udało się załatwić w Norwegii, bo tam i praca lepsza i warunki finansowe i ogólnie standard życia z tego co czytam i słucham od tych co tam już są). Nie będzie wyjścia niestety, jesli tu nie dostanie dobrze płatnej pracy. Olensjo- czekamy do września..być może razem z tobą będę pogrążała się w tęsknocie. Widze jednak po twoich postach, że najgorsze juz masz za sobą, bo chyba pierwsze dni są najgorsze po takim rozstaniu? Idzie się przyzwyczaić, co? Na szczęście, że jest internet i skype to i częsty kontakt jest możliwy...ja jeszcze nie wyobrażam sobie tego hehehe. nutrio - oj, strasznie daleko masz do pracy! Rzeczywiście czas i koszty związane z dojazdem moga nie być tego warte. Ja mam kredyt bez dopłaty, bo jeszcze 7 lat temu nie bylo takich dofinasowań ale mój brat ma rodzinę na swoim i na pewno dla początkującego, dorabiającego się małżeństwa jest to ulga w budżecie. Są obostrzenia, że nie moża prze chyba 8 lat sprzedać mieszkania ani go wynająć, jednak oni są zadowoleni. Tyle, ze wiesz jak to teraz jest: oni nie mają dzieci i niby sporo zarabiają jak na ich dwoje ale płacąc kredyt + opłaty+ dojazdy do pracy+ życie.... i suma sumarum okazuje się, że też muszą zaciskać pasa. Jednak kto ma tyle gotówki, by pozwolic sobie na kupno mieszkania od ręki po tych cenach, które teraz są?! Butrio a nie masz ty jakiś objawów somatycznych? Nie masz/miałaś nerwicy czasami? Ja tez jutro idę na parapetówke właśnie do mojego brata: oni szykują grilla (mieszkają w szeregowcu to mają mały ogródek na takie grillowanie). Nie wiem co jeszcze będzie ale pewnie jakies sałatki i wiem, ze bratowa piekła ciasta. U mnie na imieninach bardzo się sprawdziła taka przystawka : kabanosy pokroiłam w 4 cm kawałki. Każdy z tych kawałków położyłam na pokrojonym w kwadraty (też ok 4 cm) cieście francuskim (gotowe kupiłam w Biedronce). Ciasto było posmarowane Ajvarem (kupiłam w Lidlu) ale jak nie masz to możesz spokojnie posmarowac koncentratem pomidorowy i posypać ciołami np. oregano, tymianek. Całość zwinęłam po skosie i do pieca w 200 na dosłownie kilka minut (do zrumienienia ciasta). Ładnie, apetycznie to wygląda i smakuje tez naprawdę fajnie. Szybko możesz zrobić moje popisowe danie; piersi z indyka cy kury w pesto (pesto kupisz gotowe w Lidlu). Plastry piersi kroję na plastry ( anajlepiej to jak kupisz gootwe pokrojone sznycle z indyka w Biedronce), solę je i pieprzę i wzystkie smaruję z 2 stron pesto (ja lubie zielone). Wkładam do pieca na 20 min. Po czym kładę na każdy plaster pomidora i na niego plaster białej mozarelli i do pieca by się ser rozpuścił nieco. Po wyjęciu dekoruję świeżą bazylią i układam tak zrobione piersi na liściach sałaty. Pięknie, kolorowo wygląda i nie ma osoby której by to nie smakowało. Sałatkę mozesz zrobić szybką np. jajka, paluszki krabowe surimi, avocado, pora, kukurydza - wszystko drobno pokroic , doprawić solą, pieprzem i majonezem - bardzo dobra! Pyszne są też na letnie dni brunschetty: pokrój bagietkę na ukośne plastry,skrop oliwą i do pieca aż zbrązowieją (grzanki się zrobią). Wyjmij i natrzyj każdą ząbkiem czosnku. Rozłóż na nie pokrojne wcześniej w kostkę świeże pomidory (są teraz tanie i warto je jeśc ile się da) doprawione solą, pieprzem, odrobiną cukru i skropione oliwą. Każdą z grzanek udekoruj liściem świeżej bazylii lub natki pietruszki - ładnie, dekoracyjnie wyglądaja i tak samo smakują :) Na slodko podaj lody albo upiecz krązek z bezy (4 białka, cukier do smaku i 1 łyżka mąki ziemniaczanej). Uformuj krążek na blasze z papierem do pieczenia. Włóż do pieca na 3 h w temp. 130C i wysusz. Przed podaniem wyłoż na krązek ubitą wcześniej bitą śmietanę (możesz już ubitą przechować w misce w lodówce - ubij ją przed przyjściem gości) a na śmietanę wysyp borówki, maliny - niebo w gębie :) Wszystkie te dania są letnie, szybko się je robi, wyglądają efektownie i są smaczne, wiec może skorzystasz. Jezusie..ale naskrobałam...................
-
tesso- ja tez się dobrze w moim domku czuję i myślę, że tak bym sobie czas zagospodarowała nie pracując, że nie narzekałabym na brak czasu i nudy. Ojej a co to za kosmiczny obraz będzie?!
-
Tesso- no i jak ci idzie dietka dalej? Ja wczoraj wieczorem pospacerowałam 1,5h po Sopocie i dzisiaj w sumie od poniedziałku - 800 g, no oby tak dalej to ksiązkowo będę chudła 1 kg na tydzień :) Co do lodów to przeciez białko hehhee a w lecie lepsze te lody niż kawał ciasta ale ja póki co wystrzegam się wszystkiego co słodkie. Na weekend upiekę ciasto fasolowe z masą serkową i polewą czekoladową (wszystko zgodnie z dietą) - jeszcze tego nie robiłam i zobaczę co to za dietetyczne cudo. No na wakacje to tylko raz korzystałam z biura podróży jak jechałam do Włoch. Do Chorwacji po porstu nie ma sensu płacić biurowi, skoro można bez problemów załatwić wszystko bezpośrednio u gospodarza domu, w którym będzie się mieszakć. Jakbym miała jechać przez biuo podróży to bym jechała przez niemieckie, bo pewne i tańsze niż Polsce. grażko - no ja też w pracy kochana, także jakoś musimy wytrzymać :) Ja będę w poniedziałek - pracuję do środy włącznie! Topik nie może upaść absolutnie. Jak ja wyjadę to zastąpi mnie Mon, bo już wróci i ty będziesz i tessa. Olensja przeciez pisze od czasu do cazsu, rewelacja mam nadzieję tez zwiększy częstotliwość pisania i Nutria też opisze co tam u niej...także nie powinno być źle. Szkoda, że Jonica już nie pisze, bo tak lubiłam to jej pisanie :( Mon nie ma dostępu do neta ale ma nr mojego telefonu i nie wiem czemu nie dała znaku życia - miała dać jak wykupi polską kartę do telefonu. A ja dzisiaj w lepszych humorze, bo zadzwonili wczoraj do mojego męża z firmy, na której nam zależało, by się z nim skontaktowali. Czeka go rozmowa o pracę, bo I etap rozmów przeszedł na podstawie swojego CV (są nim zachwyceni), zaprosili go na końcowy już etap...jejku, ciekawe jakie warunki mu zaproponują, bo to jest ostatnia deska ratunku by został w kraju. Jak i tu sie okaże, że płace marne to znak, że w tym kraju już nie ma czego szukać i trza jechać za morze. Z NO też się odezwali wczoraj, że czekają na niego we wrześniu, także spokojnie możemy jechac na wczasy i spokojnie tu jeszcze pójdzie na tą ostatnią rozmowę o pracę - swoje "koło ratunkowe".
-
tesso - ja też widzę, że niewielkie zmiany a czynią cuda :) Niestety ja latem nabieram wody i waga spada mi opornie. Po pierwszysm dniu miała, -700 g ale już dzisiaj choć ładnie wczoraj dietkowałam urosło mi znowu o 200g ale robią sie upały i jak zaraz reaguję na nie. Nic to jednak, powiedziałam sobie że do rozpoczęcia urlopu muszę wytrzymać na diecie i już. grażko- no na pewno te dojazdy cię wykonczyły. U mnie jest i dieta i wypisuje się delegację na każdy wyjazd służbowy. olensjo - pamiętaj, ze zawsze trzeba myśleć pozytywnie. Jesli rak nie jest zaawansowany to wierzę, że wszystko będzie dobrze. Ja teraz przez 3dni biegam, bo mam szkolenie..no ale coś za coś. Dzisiaj jestem już u siebie, bo zastępstwo mi się skończyło i też u siebie w papierach przed urlopem muszę porobić porządki (archiwizację), rózne zestawienia by ze spokojem ducha udać się na zasłużony wypoczynek, którego już czuję, że mi potrzeba. Mon nie dała znaku życia..i jak miałbyśmy się spotkać nawet gdybym mogła?! Ufam, że nic się stało i po prostu nie miała jak mnie powiadomić.
-
Wiesz tesso, że i moi rodzice też coraz częściej wspominają czasy PRL-u. Było ciężko ale każdy miał pracę, bez problemów jeździło się na wczasy po Polsce, kolonie, w zakładach pracy były organizowane różne święta no i ludzie byli zupełnie z inną mentalnościa niż są dzisiaj. Teraz człowiek się nie liczy, nie ma dla niego szacunku i dla jego pracy, o pracę ciężko a jak już jest to zarobki nieadekwatne do wykonywanej pracy i kwalifikacji :( Mi też wczorajszy dzień diety przeszedł bardzo pomyślnie..choć wieczorem mnie wzięło i łakomstwstwo chciało coś zjeść ale się nie dałam. Poszłam z mężem na dlugi spacer a potem calą rodzinką graliśmy do 24:00 w scrabble - odkryliśmy je na nowo i teraz chyba codziennie będziemy grali, bo jest tak fajnie :) nutrio- a to niespodzianka, że napisałaś! Faktycznie zmiany w życiu miałaś na dobre. Kiedy planujecie ślub? Ja szerokim łukiem omijam skrobie i staram się ograniczyć także i węglowodany, bo wiem że one niestety mają na mnie zgubny wpływ kiedy siedzę 8h za biurkiem.
-
Tesso - ja dzisiaj zaczęłam dietę, taką rozsądą nie SB ani żadną inną..Bez owoców teraz nie wytrzymam ale myślę, że spokojnie mogę sobie na kilka dni odmówić skrobii. Wieczorem chcę się poruszać na łonie natury i tak 2 tyg. do wyjazdu na wakacje, bo na nich to zawsze chudnę nawet jak się opycham chlebem :) rewelacjo - fajnie, że się odezwałaś. Zaraz wejdę na skrzynke i zobaczę co przesłałaś, bo nie znam tego czegoś. Jak można tak męczyć pracownika letnią porą...daj spokój 9h bez przerwy nawet na lunch to nie ludzkie. Widać i w USA wykorzystują ludzi. Mój maż był na rozmowie o pracę, na którą tak liczylismy. Ale niestety; pieniądze tak śmieszne, że płacz przez łzy do tego praca od 8:00 do 24:00 - soboty i niedziele też, bo teraz sezon a i po sezonie trzeba być do 22:00 mobilnym. Powariowali - gdzie czas na życie oprócz pracy! Jeszcze jedna oferta jest ale nie wiemy kiedy będzie rozmowa (też z polecenia) ale ja już tracę nadzieję, że gdziekolwiek dostanie pieniądze nie mniejsze niż ma teraz. Pojawiła się natomiast okazja wyjazdu do Norwegii (też po znajomości, kolega chce męża ściągnąć)....ale wiecie jakie my mamy dylematy w związku z tym.... Oj upał był okropny szczególnie w sobotę. Przygotowywałam ciasta na urodziny syna i tort to mi norlmalnie popłynął. Masę robiłam na bazie masła prosto z lodówki to mi się rozpłynęło wszystko na wodę po 3 obrotach miksera. Nie pomagało włożenie do lodówki, bo przy wykładaniu na tort zaraz wszysto płynęło (36 w cieniu było, oparno i duszno). W rezultacie uratowałam tort dekoracją, bo zrobił sie z niego rozpłynięty placek (w smaku ok ale wygląd pożal się Boże). Galaretke na inne zisto robiłam z połowy wody niż podana na opakowaniu, bo by sie nie ścięła itd. Namęczyłam sie okrutnie, sama zresztą tez była jak plaster miodu przy takiej pogodzie. Mon się nie odezwała :(
-
tesso- no i dobrze , że sie nie opalałaś. Dzisiaj to bardzo modne - nie opalać się...ale niektórzy nie znaja umiaru i strachu przez rakiem. Ja lubię być opalona ale kiedy zdałam sobie sprawę jak sobie mogę zaszkodzić to stosuję filtry a i tak jestem ładnie opalona, moze nie tak mocno jak kiedyś, kiedyś bywałam na czekoladę ale to co mam teraz mnie zadawala. Faktycznie na naszym starym topiku było "dramatycznie". Poczytałam kilka stron wstecz. Podziwiam zieloną oliwkę, bo mi strasznie przypomina naszą różyczkę dążeniem do celu i ma jakieś takie ciepło w sobie. Postanowiłam i ja od poniedziałku (bo w niedzielę to się jeszcze najem ciast urodzinowych mojego synka) wziąć się za siebie, bo chyba przytyłam ale też jestem w pierwszym dniu @ a w taki gorąc jaki mamy to mam hektolitry wody w sobie tak czuję. W każdym razie dla lepszego samopoczucie w stroju kąpielowym wezmę i schudnę sobie troszkę a co tam ;)
-
No ja też jestem cięta na takie sprawy ale jak widzę, że ktoś rzuca śmieć na ziemię czy zakopuje na plaży w piasku to zwracam uwagę. Oczywiście jestem wtedy wrogiem nr 1 ale nie toleruję takiego zachowania. Tylko jak widzę podchmielonych osiłków to nic nie mówię, bo się boję ;) Mon się nie odzywa ale może się jeszcze odezwie skoro wie, że na początku sierpnia miałyśmy się spotkać. U nas patelnia, w pracy też gorąco ale niech będzie - u nas się już wypadało tego lata i wymarzliśmy się również. Obserwuję jak niektóre panie bez umiaru korzystają ze słońca - rak skóry murowany...to już nie brąz...to spalenizna nie dodająca urody.
-
Wiecie co wczoraj zrobiłam na obiad: lasagne wegetariańskie z ciecierzycą, pomidorami, cebulą i czosnkiem, poza wszystko jak w lasagne tj. płaty makronu i sos beszamelowy. Upiekłam posypane mocno startym zółtym serem i wyszło tak dobre, że wszyscy braliśmy dokładki. Naprawdę pyszna taka lasagne z ciociorką :) U mnie zagości teżjako potrawa dla gości, bo można cześniej przygotować a zaskoczenie jest, że to taka właśnie lasagne. Dzisiaj mam zupę szpinakową z grzaneczkami.
-
Nareszcie lato jest latem! Tesso uważaj proszę na upały skoro tak źle je znosisz. U nas to jest chociaż zefirek z nad morza a u ciebie to pewnie odjechac idzie w takich temperaturach. grażko - dobrze, że już mąż poczuje ulgę i miejmy nadzieję, że będzie mógł w końcu żyć normalnie a nie z ciągłym bólem. Tobie tych podróży nie zazdroszczę - też cię urządzili z tymi dojazdami. Co do spotkania to ja myślę, że ciężko będzie się zebrać tak aby tessa tu przyjechała i Mon specjalnie na ta okazję. Poczekamy chyba na następną taką okazję, gdy któraś zawita w rejon kraju gdzie będzie nam po drodze. A ja wczoraj przypomniałam sobie o kijkach i wieczorem pokijkowałam. dzisiaj rano wszystko mnie bolało ale to dobrze- znaczy, że wysiłek przelożył się na mięśnie. Dzisiaj chcemy jechać nad morze wieczorem pospacerować po plaży a to jest wysiłek chodzic brzegiem morza, gdzie piasek usuwa się spod stóp. Dobrze robi przed snem takie zmęczenie.
-
tesso- szkoda, że wyrzuciłaś świadectwa - toż to historia. Mogłaś zostawić dla wnuków a potem prawnuków, bo na pewno są inne niż te współczesne. Ja bardzo lubię takie pamiątki. Najstarszą rzeczą, którą mam u siebie w domu to 2 półmiski z początku ubiegłego wieku po mojej prababci. Półmiski mieszkały sobie we dworze moich pradziadków a potem uciekły z nimi przez ruskimi wgłąb Polski i tak ocalały. Są poszczerbione ale ja ja przechowuję jak relikwię i w Boże Narodzenie czy przy innych większych uroczystościach wykładam na nie potrawy i jakoś inaczej wszystko z mnich smakuje. Zawsze rozmyślam jakie potrawy prababcia serwowała na nich na początku XIX wieku a moze i jej mama nawet, bo nie wiem od kiedy są w naszej rodzinie. Same półmiski są z bardzo delikatnej, zdobionej porcelany (chyba to porcelana) - są zupełnie inne niż te współczesne. Mój tato natomiast ma zdjęcia moich przodków do mojej pra-pra-pra -pra babki i niektóre dokumenty jeszcze sprzed wojny. Swoje świadectwa też mają - pisane były piekną , niespotykaną już kaligrafią. Ale masz fajnie, że masz już urlop. Ja czuję w kościach, że urlop jest mi bardzo wskazany a tu jeszcze 2,5 tyg.... Ja bardzo lubię gościć, mniej sprzątać po gościach ale takie spotkanie rodzinne zawsze jest radosne. Lubię wymyślać co upichcę, jak podam potrawę, jak ozdobię stół by wszystkim się podobało. Z dietą to i ja wciąż jestem na bakier a wczoraj wpadłam do mojej cioci ...i załapałam się na pierogi z jagodami domowej roboty! Niebo w gębie i jeszcze dostałam na wynos tyle, że wystarczy na dzisiejszy obiad. No i jak tu być na diecie..odówić pierogów z jagodami? - nie sposób!!! :) Ze spotkania nici , buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu :( Wczoraj przed wyjściem z pracy zadzwonił klient, że się stawią. Także ja przyszły tydzień mam pracowity, bo muszę zrobić materiały na szkolenie i 3 dni opiekować się moimi firmowymi gośćmi. Wielka szkoda, że tak się wszystko poskładało :( :( :( Niestety nie mam jak zawiadomoć Mon, bo mi nie podała swojego nr komórkowego a wiem, że mój zdążyła zapisać.
-
dlaczego rewelacja milczy, hę? Tesso- bardzo piękny blog. Można wraz z tobą odpłynąć w świat hipnozy. Świetnie, że się tak pięknie uzewnętrzniasz, bo czyta się twoje wpisy z zaintereswowaniem. Blog wydaje się mieć wiele ciepła w sobie. grażko- w tym tygodniu będę wiedziała, w tym tygodniu! Ciekawe jak Mon spędza czas z rodziną - pewnie się nacieszyć sobą nie mogą. Pogodę tez ma jak na zamówienie, bo cały tydzień ma być słonecznie i bardzo, bardzo ciepło, więc na pewno będą zadowoleni. My wczoraj skorzystaliśmy z tych skromnych promieni słonecznych, które się pokazywaly od czasu do czasu i zrobiliśmy sobie grilla nad jeziorem. Oby tylko prognozy się sprawdziły to w sobotę może uda się poplażować przez chwilę, bo w niedzielę to mam urodziny syna w domu i muszę wszystko przygotować tj. popiec ciasta, bo urodziny robimy na słodko.
-
Olensjo - wracja do zdrowia z tą nogą. tesso- u nas cały czas pada przelotnie ale jak już pada to dosłownie pompa z nieba...to już się chyba nie skończy a turyści uciekają :( Co za zbieg okoliczności a propos ubezpieczenia ...mój tato do mnie dzisiaj przyszedł z informacją, że też lokuje pieniądze by po ich śmierci było coś dla nas. Żyjcie ludzie jak nadłużej!!! grażko- ja jeszcze wciąż czekam na informację co do szkolenia. Zaraz uciekam do domu, sprzątam po obiedzie i weekend przede mną - oby tylko nie lało, bo jest tyle fajnych imprez w koklicach i na kaszubach.
-
grażko- ja pisałam, że weekendy odpadają bo teraz co weekend (oprócz tego weekendu) mam uroczystości rodzinne, na ktorych muszę i chcę być. Mon ledwo co przyjedzie i w ten weekend nie da rady także jak co to tylko w tygodniu (po kombinacjach u mnie w pracy). tesso- o figurki pytałam ale rzeczywiście u nas ich nie ma. Nie byłaś zresztą pierwsza, która pytała o te figurki jak mi mąż mówił...wiesz, jeszcze za murzynami jesteśmy nawet i w tej branży :( Mnie też zaintrygował ten blog...najlepiej jak na prywatną pocztę nam napiszesz co i jak i podasz link do niego. U nas też pogoda ciągle deszczowa i chlodno. Straciłam nadzieję, że wykąpię się w Bałtyku, choć mam do niego tak blisko...wrrrrr. Mon- szczęśliwej podróży!!!!! Rewelacjo i Jonico- no naprawdę, my czekamy na wpisy. Rewelacjo co z ta sałatką ziemniaczaną z fasolą?
-
Ja lubię piknatnie i ostro, więc na drugi raz dodam chilli :) Widziałam też wersję z boczkiem albo z serem żółtym - wszystkiego trzeba będzie spróbować. Niestety do końca lipca jestem uziemiona w pracy i nawet mowy nie ma żebym miała 1 dzień poza nią, bo zatępuję koleżankę i mam kontkat z ludźmi i telefony, więc odpada bo już dwóch nas nie miałby kto zastąpić a tylko ja jestem w temacie mojego działu (reszta na urlopach). Zostaje ten 1-2 (o ile to nieszczęsne szkolenie nie dojdzie do skutku, bo wtedy to 1-3 mam szał w pracy). Potem to już ciebie nie ma Mon....trzeba zaplanować a co z tego wyjdzie to się zobaczy w przyszłym tyg. Grażko co ty na to?
-
Mój nr telefonu wam posłałam. Mon ale gonitwa - aż się sama zmęczyłam czytająć co piszesz ehehehe. Cebulaczki zjadłam i mi smakują - coś innego a pożywnego. Moje dziecię zadzwoniło, że same mu nie podeszły ale zmodyfikował kładąc na nie ser żółty, kawałek wędliny, wszystko na pół minuty do microweli i na koniec ketchup, czyli zrobił sobie pizze ;) Nie mam jeszcze opisnii córy, bo gania po dworze i męża bo w pracy. Pewnie zostaną w naszym menu. Właśnie tessa mogłaby dołączyc i Olensja! Ja to teraz jestem w kropce, bo jak wypali to szkolenie to nie pojadę do was a jak nie wypali to pojadę ale nic nie zarobię hehehe. Ale dąbrówka jest za tą drugą opcją...bo czego się nie robi dla przyjaciółek :)
-
O matko, przepraszam za tyle wpisów ale miałam problem z przesłaniem wiadomości a tu masz przeszły wszystkie moje próby.
-
a ja się piszę na spotkanie: ja, grażka i Mon to w zasadzie blisko mieszkamy, bo ode mnie do Bydgoszczy w dobie autostrady to jakaś godzina z kawałkiem może. Gorzej z Tessą, Jonicą o rewelacji to juz nie mówię . Olensja to zapomniałam skąd jest (wielkopolska mi się telepie?).