witam :)
dziekuje za slowa otuchy :*
moja cera pozostawia bardzo wiele do zyczenia, sama wiem ze najwiekszy moj problem lezy w psychice (mieszkam ze swoim facetem wiec widzi mnie bez makijazu czesto a ja i tak nie potrafie przeyzc swojego wygladu). jako ze meiszkam w akademiku to ograniczam czy wlasciwie teraz eliminuje wyciskanie (bo w akademiku ciagle napotyka sie na kogos) a zawsze mam przez co najmniej kilak godzin slady po wyciskaniu ( dlatego najchetniej wyciskam cos mojemu facetowi bo u niego po 10 min nie ma zadnego sladu- moze to wydaje sie obrzydliwe innym ale mnie pomaga, nie ciagnie mnie do robienia sobie krzywdy)
u mnie na pewno ma to zwiazek z przygnebieniem/zalamaniem ze smiercia taty, ale tez ze studiami (trudny kierunek na polibudzie, do tego jakos srednio mam ochote na nauke co odbija sie i na mojej nauce-powtarzam rok:/), martwie sie swojaj przyszloscia, przyszlsocia mlodszej siostry, wlasciwie to wszysckimi w rodzinie sie martwie :/
staram sie naprawde pielegnowac skore: dotykam jej tylko czystymi rekoma, zmywam makijaz, dobrze oczyszczam, uzywamtego acnedermu, a jak mam jakiegos strupka czy czuje ze cos mi sie robi to tormentiol, kremy tylko takie ktore mnie nie zapychaja, nawilzam cere a tu nadal zadnej poprawy...
co do lusterka: jak juz pisalam mieszkam w akademiku wiec mycie itp zalatwiam szybko, potemw pokoju nakladamn kremy (pod oczy, nawizlacjayc,acnederm itd) albo sie maluje i wlasnie wtedy zawsze cos dostrzegam,tyle ze potem naloze tormetiol na drugi dzien nic nie ma a za tydzien w tym miejscu robi sie syf i chociaz go nei ruszam zostaje mi blizna :/
czasami czuje ze moja cera rujnuje mi cale zycie, wstdzialms ie prze znia nawet isc do dentysty i popsul mis ie caly zab :/ to jest tak zalosne... myslalam wiele razy zeby isc do psychiatry, moze sie wkoncu wybiore...