kwiat lotosu
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Ja też się ciągle ważę i sprawdzam czy nie chudnę, rano jak wstaje to zastanawiam się czy mam ochote na śniadanie czy przypadkiem nie straciłam apetytu:(. Straszne to wszystko, czasami myślę, że zwariuję od tego:(. Ale trochę mi lepiej, że nie jestem sama:P. Julcia... ja raczej nie mam skoków cisnienia, ale myślę, że nic Ci nie bedzie. Trzymaj się, buziaczki:). P.S. Mam idiotyczny nick, jutro go zmieniam:P.
-
U mnie to jest tak, strasznie boję się czerniaka, przez kilka lat miałam obsesję na tym punkcie (mam duzo znamion), w końcu usunęłam trzy, do tej pory mam blizny, od 10 lat mam powiekszony węzeł chłonny pod żuchwą, kiedy przeczytałam, że to może byc objaw ziarnicy wpadłam w panikę, badania wyszły ok, lekarz zaprzeczył wiec sie uspokoilam, później zaczęłam kilka razy dziennie mierzyć temperaturę (teraz tez to robię) i oczywiscie miałam cały czas stan podgoraczkowy, więc co? na pewno rak, znowu badania, lekarz itp., przez jakiś czas miałam kłopoty z jelitami (biegunki), przeczytałam, że to może być objaw raka jelita i cały czas sprawdzam czy nie mam krwi w k... (sorry za dosadne okreslenie), oczywiscie jak tylko usłyszę słowo \"rak, nowotwór\" to wpadam w panikę bo wydaje mi się, że to o mnie, jakis czas temu mama opowiedziała mi o znajomym (starszym facecie), który zmarł na raka kości, potem w telewizji znowu kogoś bolały plecy i okazało się, że ma zaawansowany nowotwór (oczywiscie zmarł) i od tej pory mam schiza na ty punkcie, boli mnie w krzyżu, w kostce, w łydce, oczywiscie jestem pewna, że to rak kości, przeczytałam, że takie objawy pojawiają się przy przerzutach do kości no i pozamiatane, jestem pewna, że wkrótce mrę. Płaczę, biegam po lekarzach, robię badania, wszyscy mówią, że jestem zdrowa, a ja im nie wierzę. Ciągle mierzę temperaturę, macam się po węzłach chłonnych, budzę się rano z myslą czy dzisiaj będzie bolało (oczywiscie boli). Mam już tego serdecznie dosyć, już kompletnie przestałam sobie radzić :(((
-
Maryla... pewnie, że mam. Co chwilę cos mnie boli, siedzę w internecie i czytam o chorobach i zaraz mam wszystkie objawy:(((.
-
Kaska... witaj:). Co u Ciebie? Jak samopoczucie?
-
Maryla... witaj w klubie:(. Mam to samo, panicznie boję się raka, nawet już nie chce mi się pisać co ja wyprawiam, macam się non stop, oglądam, badam itp. Mąż juz ma mnie serdecznie dosyć:(. Pozdrawiam.
-
Rosa... pewnie Cie to nie pocieszy, ale nie jesteś sama z tymi lękami:(. Ja wprawdzie nie przez cały czas, ale często mam takie jazdy jak Ty z zaczadzeniem. Staram się i tym nie mysleć, ale szczególnie w zimie kiedy często słyszy się o takich przypadkach, ja boję się dłużej posiedzieć w łazience, boje się zasnąć w obawie przed tym, że się juz nie obudzę, dosłownie czuję zapach gazu, czuję, że się duszę (to bez sensu, bo przecież czad jest bezwonny), wyobrażam sobie, że mąż wraca rano z pracy i znajduje mnie i córeczkę martwe:(. Ze strachem przed wypadkiem tez tak mam, boję się wyjezdżać gdzieś dalej, przejeżdżać przez skrzyżowanie, boję się jak tylko widzę TIR-a. Chociaż akurat to w moim przypadku ma jakieś uzasadnienie, bo w mojej rodzinie coś takiego rzeczywiście się zdarzyło, 2 lata temu w zderzeniu z ciężarówką zginęła 5-osobowa rodzina mojego męża:(((. Od tamtej pory lęk przed tym mnie nie opuszcza:(((.
-
Basiu... u mnie zaczęło się podobnie, tzn. raz czy dwa zrobiło mi się słabo, ale z prespektywy czasu wiem, że to już były były ataki lęku:(. Myślę, że Rosa ma rację, powinien to ocenic lekarz, moim zdaniem to jeszcze nie jest nerwica, ale miej się na baczności, bo jeśli się poddasz to wpadniesz w jej sidła. A i ja nigdy nie zemdlałam. Czy można poradzić sobie bez tabletek? Pewnie tak, ale mi się to niestety nie udało, chociaż przez jakiś czas myslałam, że tak. W poniedziałek zaczynam terapię. Gorące pozrowienia i trzymaj się.
-
U mnie dalej fatalnie, kolejne pieniadze wydane na kolejne badania:(. Mój lekarz rodzinny już nie może na mnie patrzeć:). Nikolko... ja też w końcu zdecydowałam się na psychoterapię, po 8 latach widzę, że sama ednak nie dam rady. W poniedziałek mam pierwszą wizytę. Pozdrawiam Was wszystkie!
-
Kurczę... topik zamiera:(. Tyle dziewczyn sie pokazywało, gdzie wszystkie jesteście? Miałyśmy się wspierać:(.
-
Nineczkaaaa... stawiam na nerwicę niestety:(. Chanel20... gratulacje:). Jak wdać nie taki diabeł straszny... prawda jest taka, że pewne wydarzenia po prostu musimy przetrwać i najczęściej juz po fakcie okazuje sie, że nie było tak źle jak sobie wyobrażałyśmy:). U mnie niestety dalej źle:(. Kiedy to się skończy? Juz miałam taki dobry okres, miałam nadzieję, że już sie pozbyłam tego cholerstwa:(. A jest gorzej niz było:(. Nikolka... ja też chyba zdecyduję się na psychoterapię.
-
Witajcie, U mnie tragedia:(. Natrętne myśli o raku, wyszukiwanie coraz to nowych objawów i przekonanie, że wkrótce umrę nie pozwalają mi normalnie funkcjonować:(. Chyba potrzebny mi dobry psychoterapeuta, bo sama sobie z tym nie poradzę:(. Tylko jak to zrobić, na prywatnego mnie nie stać, a do państwowej słuzby zdrowia jakoś nie mam przekonania. Już nawet mój wspaniały mąż patrzy na mnie jak na wariatkę. Co robić? Kompletnie sobie nie radzę:(. Nekta... co u Ciebie? Mam nadzieję, że lepiej niż u mnie.
-
Chanel... do psychologa chodziłam kilka lat temu, ale po kilku wizytach zrezygnowałam:(. Ten rodzaj terapii niewiele mi dawał niestety:(. A teraz... na prywatne wizyty mnie nie stać, a państwowa słuzba zdrowia to pożal się Boże, przynajmniej w mojej małej mieścinie:(. Co do wesela... na pewno nie będzie łatwo, ale dasz radę, będę trzymac kciuki. Zawsze możesz powiedzieć, że nie najlepiej się czujesz, to akurat może zdarzyć się każdemu, przecież nie musisz się tłumaczyć, że to nerwica:).
-
Chanel20... jakbym czytała o sobie, mam identycznie, strasznie się wszystkim przejmuję:(. Jak kogoś z moich bliskich nie ma w domu, a ja słyszę karetkę od razu łapię za telefon, słyszę czy czytam, że ktoś ma raka, od razu wszystkiego mi się odechciewa:(. Zresztą teraz jestem na etapie wkręcania sobie raka:(:(:(. Dzisiaj w nocy mój mąż wyjeżdża do Poznania (500km), a ja już się denerwuję, będę pewnie do niego dzwonić co pół godziny chociaż to noc, ale na pewno nie zasnę:(. A na zewnątrz twarda i pewna siebie osoba, nikt nie domysla się jak jest naprawdę... Kto... na Twoim miejscu najpierw zrobiłabym badania. Apaszka... zapewne Twoja wrażliwość sprawiła, że stałaś się bardziej podatna na wszelkie ciosy, śmierc ojca była tylko katalizatorem, szczerze powiedziawszy wątpię, żeby różyczka miała coś wspólnego z nerwicą, no ale ja nie jestem lekarzem...
-
Kaska... ja już czuję się o niebo lepiej niż parę lat temu. Sama wychodzę nie czując lęku, wprawdzie nie wiem czy dalabym radę pojechać gdzieś autobusem, pewnie tak, ale od dawna nie próbowałam, zawsze jezdzę samochodem, bo czuję się bezpieczniej wiedząc, że stoi gdzieś na parkingu i w każdej chwili mogę do niego wsiąść i odjechać. Ale najwazniejsze, że wychodząc nie czuję lęku, a kiedyś paraliżował mnie nawet przed wyjsciem na podwórko:(. No i nie mam już ataków paniki, a z uczuciem ciagłego osłabienia jakoś sobie radzę. Po tylu latach już umiem sobie wytłumaczyć, że nic złego mi się nie stanie, do tej pory ani razu nie zemdlałam, więc pewnie się to nie zdarzy. Czasem jeszcze czuję się trochę dziwnie (Nikolka o tym pisała) np. stoję w kolejce w sklepie i mam wrażenie, że zaraz się przwróce, wtedy muszę się o coś oprzeć i jest ok. Już nie myślę o tym, że jestem chora psychicznie, bo wiem, że nie. Gdyby tak było to już dawno mąż zamknąłby mnie w zakładzie:P. Gdyby jeszcze nie to bezustanne myślenie o chorobach, głównie raku i lęk przed nimi, to byłoby całkiem nieżle.
-
... a najgorsze w tym wszystkim jest to, że przez te 8 lat nigdy nie czułam się naprawdę dobrze fizycznie, raz jest lepiej, raz gorzej, ale już nigdy nie poczułam się tak dobrze jak przed pierwszym atakiem:(