Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

kwiat lotosu

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez kwiat lotosu

  1. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Ja też się ciągle ważę i sprawdzam czy nie chudnę, rano jak wstaje to zastanawiam się czy mam ochote na śniadanie czy przypadkiem nie straciłam apetytu:(. Straszne to wszystko, czasami myślę, że zwariuję od tego:(. Ale trochę mi lepiej, że nie jestem sama:P. Julcia... ja raczej nie mam skoków cisnienia, ale myślę, że nic Ci nie bedzie. Trzymaj się, buziaczki:). P.S. Mam idiotyczny nick, jutro go zmieniam:P.
  2. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    U mnie to jest tak, strasznie boję się czerniaka, przez kilka lat miałam obsesję na tym punkcie (mam duzo znamion), w końcu usunęłam trzy, do tej pory mam blizny, od 10 lat mam powiekszony węzeł chłonny pod żuchwą, kiedy przeczytałam, że to może byc objaw ziarnicy wpadłam w panikę, badania wyszły ok, lekarz zaprzeczył wiec sie uspokoilam, później zaczęłam kilka razy dziennie mierzyć temperaturę (teraz tez to robię) i oczywiscie miałam cały czas stan podgoraczkowy, więc co? na pewno rak, znowu badania, lekarz itp., przez jakiś czas miałam kłopoty z jelitami (biegunki), przeczytałam, że to może być objaw raka jelita i cały czas sprawdzam czy nie mam krwi w k... (sorry za dosadne okreslenie), oczywiscie jak tylko usłyszę słowo \"rak, nowotwór\" to wpadam w panikę bo wydaje mi się, że to o mnie, jakis czas temu mama opowiedziała mi o znajomym (starszym facecie), który zmarł na raka kości, potem w telewizji znowu kogoś bolały plecy i okazało się, że ma zaawansowany nowotwór (oczywiscie zmarł) i od tej pory mam schiza na ty punkcie, boli mnie w krzyżu, w kostce, w łydce, oczywiscie jestem pewna, że to rak kości, przeczytałam, że takie objawy pojawiają się przy przerzutach do kości no i pozamiatane, jestem pewna, że wkrótce mrę. Płaczę, biegam po lekarzach, robię badania, wszyscy mówią, że jestem zdrowa, a ja im nie wierzę. Ciągle mierzę temperaturę, macam się po węzłach chłonnych, budzę się rano z myslą czy dzisiaj będzie bolało (oczywiscie boli). Mam już tego serdecznie dosyć, już kompletnie przestałam sobie radzić :(((
  3. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Maryla... pewnie, że mam. Co chwilę cos mnie boli, siedzę w internecie i czytam o chorobach i zaraz mam wszystkie objawy:(((.
  4. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Kaska... witaj:). Co u Ciebie? Jak samopoczucie?
  5. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Maryla... witaj w klubie:(. Mam to samo, panicznie boję się raka, nawet już nie chce mi się pisać co ja wyprawiam, macam się non stop, oglądam, badam itp. Mąż juz ma mnie serdecznie dosyć:(. Pozdrawiam.
  6. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Rosa... pewnie Cie to nie pocieszy, ale nie jesteś sama z tymi lękami:(. Ja wprawdzie nie przez cały czas, ale często mam takie jazdy jak Ty z zaczadzeniem. Staram się i tym nie mysleć, ale szczególnie w zimie kiedy często słyszy się o takich przypadkach, ja boję się dłużej posiedzieć w łazience, boje się zasnąć w obawie przed tym, że się juz nie obudzę, dosłownie czuję zapach gazu, czuję, że się duszę (to bez sensu, bo przecież czad jest bezwonny), wyobrażam sobie, że mąż wraca rano z pracy i znajduje mnie i córeczkę martwe:(. Ze strachem przed wypadkiem tez tak mam, boję się wyjezdżać gdzieś dalej, przejeżdżać przez skrzyżowanie, boję się jak tylko widzę TIR-a. Chociaż akurat to w moim przypadku ma jakieś uzasadnienie, bo w mojej rodzinie coś takiego rzeczywiście się zdarzyło, 2 lata temu w zderzeniu z ciężarówką zginęła 5-osobowa rodzina mojego męża:(((. Od tamtej pory lęk przed tym mnie nie opuszcza:(((.
  7. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Basiu... u mnie zaczęło się podobnie, tzn. raz czy dwa zrobiło mi się słabo, ale z prespektywy czasu wiem, że to już były były ataki lęku:(. Myślę, że Rosa ma rację, powinien to ocenic lekarz, moim zdaniem to jeszcze nie jest nerwica, ale miej się na baczności, bo jeśli się poddasz to wpadniesz w jej sidła. A i ja nigdy nie zemdlałam. Czy można poradzić sobie bez tabletek? Pewnie tak, ale mi się to niestety nie udało, chociaż przez jakiś czas myslałam, że tak. W poniedziałek zaczynam terapię. Gorące pozrowienia i trzymaj się.
  8. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    U mnie dalej fatalnie, kolejne pieniadze wydane na kolejne badania:(. Mój lekarz rodzinny już nie może na mnie patrzeć:). Nikolko... ja też w końcu zdecydowałam się na psychoterapię, po 8 latach widzę, że sama ednak nie dam rady. W poniedziałek mam pierwszą wizytę. Pozdrawiam Was wszystkie!
  9. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Kurczę... topik zamiera:(. Tyle dziewczyn sie pokazywało, gdzie wszystkie jesteście? Miałyśmy się wspierać:(.
  10. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Nineczkaaaa... stawiam na nerwicę niestety:(. Chanel20... gratulacje:). Jak wdać nie taki diabeł straszny... prawda jest taka, że pewne wydarzenia po prostu musimy przetrwać i najczęściej juz po fakcie okazuje sie, że nie było tak źle jak sobie wyobrażałyśmy:). U mnie niestety dalej źle:(. Kiedy to się skończy? Juz miałam taki dobry okres, miałam nadzieję, że już sie pozbyłam tego cholerstwa:(. A jest gorzej niz było:(. Nikolka... ja też chyba zdecyduję się na psychoterapię.
  11. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Witajcie, U mnie tragedia:(. Natrętne myśli o raku, wyszukiwanie coraz to nowych objawów i przekonanie, że wkrótce umrę nie pozwalają mi normalnie funkcjonować:(. Chyba potrzebny mi dobry psychoterapeuta, bo sama sobie z tym nie poradzę:(. Tylko jak to zrobić, na prywatnego mnie nie stać, a do państwowej słuzby zdrowia jakoś nie mam przekonania. Już nawet mój wspaniały mąż patrzy na mnie jak na wariatkę. Co robić? Kompletnie sobie nie radzę:(. Nekta... co u Ciebie? Mam nadzieję, że lepiej niż u mnie.
  12. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Chanel... do psychologa chodziłam kilka lat temu, ale po kilku wizytach zrezygnowałam:(. Ten rodzaj terapii niewiele mi dawał niestety:(. A teraz... na prywatne wizyty mnie nie stać, a państwowa słuzba zdrowia to pożal się Boże, przynajmniej w mojej małej mieścinie:(. Co do wesela... na pewno nie będzie łatwo, ale dasz radę, będę trzymac kciuki. Zawsze możesz powiedzieć, że nie najlepiej się czujesz, to akurat może zdarzyć się każdemu, przecież nie musisz się tłumaczyć, że to nerwica:).
  13. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Chanel20... jakbym czytała o sobie, mam identycznie, strasznie się wszystkim przejmuję:(. Jak kogoś z moich bliskich nie ma w domu, a ja słyszę karetkę od razu łapię za telefon, słyszę czy czytam, że ktoś ma raka, od razu wszystkiego mi się odechciewa:(. Zresztą teraz jestem na etapie wkręcania sobie raka:(:(:(. Dzisiaj w nocy mój mąż wyjeżdża do Poznania (500km), a ja już się denerwuję, będę pewnie do niego dzwonić co pół godziny chociaż to noc, ale na pewno nie zasnę:(. A na zewnątrz twarda i pewna siebie osoba, nikt nie domysla się jak jest naprawdę... Kto... na Twoim miejscu najpierw zrobiłabym badania. Apaszka... zapewne Twoja wrażliwość sprawiła, że stałaś się bardziej podatna na wszelkie ciosy, śmierc ojca była tylko katalizatorem, szczerze powiedziawszy wątpię, żeby różyczka miała coś wspólnego z nerwicą, no ale ja nie jestem lekarzem...
  14. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Kaska... ja już czuję się o niebo lepiej niż parę lat temu. Sama wychodzę nie czując lęku, wprawdzie nie wiem czy dalabym radę pojechać gdzieś autobusem, pewnie tak, ale od dawna nie próbowałam, zawsze jezdzę samochodem, bo czuję się bezpieczniej wiedząc, że stoi gdzieś na parkingu i w każdej chwili mogę do niego wsiąść i odjechać. Ale najwazniejsze, że wychodząc nie czuję lęku, a kiedyś paraliżował mnie nawet przed wyjsciem na podwórko:(. No i nie mam już ataków paniki, a z uczuciem ciagłego osłabienia jakoś sobie radzę. Po tylu latach już umiem sobie wytłumaczyć, że nic złego mi się nie stanie, do tej pory ani razu nie zemdlałam, więc pewnie się to nie zdarzy. Czasem jeszcze czuję się trochę dziwnie (Nikolka o tym pisała) np. stoję w kolejce w sklepie i mam wrażenie, że zaraz się przwróce, wtedy muszę się o coś oprzeć i jest ok. Już nie myślę o tym, że jestem chora psychicznie, bo wiem, że nie. Gdyby tak było to już dawno mąż zamknąłby mnie w zakładzie:P. Gdyby jeszcze nie to bezustanne myślenie o chorobach, głównie raku i lęk przed nimi, to byłoby całkiem nieżle.
  15. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    ... a najgorsze w tym wszystkim jest to, że przez te 8 lat nigdy nie czułam się naprawdę dobrze fizycznie, raz jest lepiej, raz gorzej, ale już nigdy nie poczułam się tak dobrze jak przed pierwszym atakiem:(
  16. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    pustki... pewnie wszystkie dobrze się czujecie i nie ma o czym pisać:) u mnie fatalnie, eh... już nie daję rady z tym zadręczaniem się, codziennie rano budzę się i zastanawiam się jak się bedę czuła... oczywiście źle:(
  17. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Nikolko... zgadzam się z Nektą. Ja miałam te same obawy dlatego tak długo zwlekałam z zajsciem w ciążę. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie, przez całą ciążę czułam się świetnie, myślałam tylko o dziecku. Teraz żałuję, że tak długo zwlekałam. Nie zastanawiaj się tylko do dzieła, pozdrawiam:):):).
  18. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    lolla, nekta... ja też boję się, że przeniosę moje lęki na dziecko:(. Zauważyłam, że dosyć trudno wywołać usmiech na twarzy mojej córeczki, boję się, że to przeze mnie:(:(:(. Ostatnio tesciowa zwróciła uwagę na to, że rzadko się usmiecham, a przecież nie powiem jej dlaczego:(. rosa... mam nadzieję, że to zmęczenie wywołane jest właśnie przez pogodę, ja też nienajlepiej znoszę upały:(. A co do pracy, to fakt, jest łatwiej jak się ma czym zająć myśli. Ja zawsze źle znosiłam weekendy, wtedy miałam za duzo czasu na myślenie:(.
  19. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Lolla... ja się z tym lękiem przed chorobą psychiczną jakoś uporałam, po kilku latach męki, ale wiem, że gdybym znowu zaczęła o tym myśleć to wszystko by wróciło. Dlatego staram się jak najczęściej być zajęta, nie mieć czasu na myslenie. Gdy pracowałam było mi łatwiej, tam nie miałam na myslenie o moich schizach za wiele czasu, były problemy i trzeba było je rozwiązywać. Teraz jestem na urlopie wychowawczym, tak firma podziekowała mi za 7 lat lojalnej pracy, mam dużo więcej czasu i nie czuję się z tym zbyt dobrze. Na razie jakoś sobie radzę, ale im dłużej jestem w domu tym bardziej boję, że wsystko wróci:(. Niestety inne lęki nie pozwalają o sobie zapomnieć, teraz moją obsesją jest lęk przed rakiem:(. Walczę z nim jak mogę, ale na razie przegrywam, mam nadzieję, że z tym też się uporam, bo jak nie to chyba naprawdę oszaleję:(:(:(. Chciałabym, żeby moja córeczka miała mamę uśmiechniętą, a nie wiecznie skrzywioną i zalęknioną. Czasem sama się sobie dziwię, tyle lat, a ja jakoś się trzymam, też myślę, że stałam się silniejsza, ale ja z kolei jestem na 100% pewna, że jeszcze długa droga przede mną:(. Po prostu ania... ja mam mieszane uczucia jeśli chodzi o dostęp do internetu. Fakt zawsze można znaleźć innych, wymienić się doświadczeniami, może dzieki temu poczuć się troche lepiej, ale z drugiej strony łatwiejszy jest też dostęp do informacji. Ja np. mimo moich lęków z narastającym przerażeniem potrafię kilka godzin spędzić przed komputerem, studiując opisy róznych chorób. Nie muszę mówić, że to tylko pogarsza moje i tak nienajlepsze sampoczucie, przecież ja mam wszystkie objawy, o których czytam! Mąż straszy mnie, że w końcu zablokuje mi dostęp do internetu:P. Rosa... też to miałam, teraz \"umieram\" na raka, co jakiś czas innego:(. Życzę Ci, abyś poradziła sobie z tym wcześniej niż ja. 8 lat to strasznie długo:(. Któraś z was (nie pamiętam która) pisała o tym, że boi się własnego ślubu. Mnie też ciągle przerażają kościoły, to jest to z czym niestety nie udało mi się jeszcze uporać. Z tego też powodu chodzę do kościoła tylko w większe swięta i przy okazji jakichś uroczystości. Ale do czego zmierzam? Gdyby nie ten lęk pewnie byłabym już mężatką dłużej niz 4 lata, zwlekałam tak długo ze ślubem własnie dlatego, że byłam pewna, że w kosciele na pewno zemdleję albo zrobię coś głupiego na oczach setki osób, że po prostu nie dam rady. W końcu powiedziałam sobie \"dość\", jak zemdleję to na pewno ludzie przypiszą to po prostu stresowi z powodu ślubu. Słuchajcie! W tym dniu jeszcze u fryzjera i kosmetyczki, zresztą jeszcze w domu 2 godziny przed slubem umierałam z przerażenia. Wszystko minęło tak po prostu w drodze do kościoła, w pewnym momencie poczułam się wspaniale i tak zostało. Ślub i wesele wspominam cudownie, przeszłam przez wszystko bez najmniejszego lęku. Nie wiem jak to możliwe, ale gdybym wiedziała, że tak będzie zdecydowałabym się dużo wcześniej. Pozdrawiam:):):).
  20. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Nekta... ja właśnie dzisiaj kolejny raz robiłam badania krwi, regularnie co 3-6 miesięcy:(. Uspokaja mnie to tylko na kilka dni, najchętniej robiałbym je co tydzień:(. Mam oparcie w mężu, ale juz nie chcę go ciągle męczyć moimi lękami, w końcu bedzie miał dość:(. Ja też chodzę prywatnie chociaż na nadmiar pieniędzy nie narzekam:(, do państwowej słuzby zdrowia nie mam zaufania. Ciągle odwiedzam lekarzy, ale juz mi głupio, boję się, że wkrótce uznają mnie za wariatkę. Mieszkam w małym mieście, wybór lekarzy jest tutaj niewielki:P. Ciężko z tym zyć, jak sobie radzić?
  21. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    U mnie zaczęło się 8 lat temu. Pierwszego ataku paniki dostałam w pracy, oczywiście pojęcia nie miałam, że to właśnie to, pomyślałam sobie, że po prostu poczułam się źle i tyle. Następnego dnia było ok. więc przeszłam nad tym do porządku dziennego. Nie na długo, bo po kilku dniach pojawił się drugi atak, który już trochę osłabił moją pewność siebie. A potem straciłam pracę i wpadłam w depresję. Ataki paniki, agorafobia itd. Wszystkie to znacie, więc nie będę się powtarzać. Po wizycie u lekarza i wykonaniu badań okazało się oczywiście, że fizycznie jestem zdrowa, więc co mi jest? Zaczęłam zaczytywać się w różnych książkach (dostęp do internetu był wtedy znikomy) i stawiać sama sobie diagnozy. Zaczęłam zastanawiać się czy nie jestem chora psychicznie, czy przypadkiem nie mam schizofrenii i dlatego tak się czuję. Ta jedna myśl utkwiła mi w głowie tak mocno, że przez kilka lat nie mogłam się z nią uporać. Aż dziw bierze, że w międzyczasie znalazłam nową pracę i jeszcze zdołałam awansować . Przekonana o mojej chorobie psychicznej żyłam wtedy w kompletnie innym świecie. I jeszcze jedno, o moich problemach wiedział tylko mój chłopak (obecnie mąż), wyobraźcie więc sobie jak było mi trudno, musiałam udawać przed rodziną i znajomymi, że wszystko jest ok, a było koszmarnie. Myślę, że tylko dzięki mojemu obecnemu mężowi się nie załamałam, ale jak teraz o tym wszystkim myślę, to dziwię się jak on to wytrzymał. Trwało to chyba z 5 lat, dokładnie nie pamiętam, w każdym razie poradziłam sobie z tym bez pomocy psychiatry i leków. Fakt, przez jakiś czas chodziłam na terapię, ale guzik dawała, więc dałam sobie spokój. Leków nie brałam, bo bałam się uzależnienia. Powoli przestawałam myśleć o schizofrenii, ale nawet nie zauważyłam, że zaczęłam bać się czegoś innego, mianowicie raka. Pół roku temu urodziłam śliczną córeczkę, przez całą ciążę myślałam tylko o dziecku, a nie o moich problemach, ale niedawno lęk wrócił.. Jak u Ciebie Nekta. Nie ma chyba minuty, żebym o tym nie myślała o chorobie i śmierci, każdy najmniejszy ból czy dolegliwość wywołuje we mnie paniczny strach i przerażenie, że na pewno mam raka i wkrótce umrę. Nie mam pojęcia jak sobie z tym radzić, to odbiera mi całą radość z życia i wychowywania córeczki. Nekta, ja też mam blizny po znamionach, w ubiegłym roku usunęłam trzy w obawie przed czerniakiem. A ponieważ należę do osób, które znamion i pieprzyków mają dużo to i tak mam jeszcze co oglądać.
  22. kwiat lotosu

    Moja nerwica...

    Jakbym czytała o sobie. Walczę z tym cholerstwem od 8 lat:(. Przeszłam już chyba o czym każda z Was pisała:(. Teraz jest duzo lepiej, ale było naprawdę kiepsko. Jak tylko znajdę chwilkę opowiem swoją historię, teraz niestety dziecko mi nie pozwala:(. Pozdrawiam wszystkie:).
×