SREBRNA AKACJA
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
ODWIECZNE PYTANIE Kasia Czym jest miłość w świecie, w którym mężczyzna zamiast poszukiwać klucza do serca kobiety, obywa się wytrychem? A może jest tylko grą, w której przegrywa ten, kto pierwszy powie kocham? Była, jest i będzie, nawet przed Bogiem, który nie liczy swego początku. Tak upragniona wzbudza w oczach ludzi pożądliwy błysk. Niepohamowane chęci do przeżycia „życia życiowo”. Żyje się, aby kochać, jak kocha się, aby żyć. Jednak co o miłości może powiedzieć osoba, która nigdy jej nie zasmakowała i musiała obejść się apetytem? Optymistyczna myśl na dziś: konsumpcja nadejdzie jutro, lecz wierzę w nią, bo ona jest dogmatem mej wiary. Miłość jest sensem wczorajszej egzystencji, który jutro kłamstwem będzie. Jednakże gdy zjawi się prawdziwa miłość, nie będzie się liczyć nic prócz niej, o ile nie stchórzysz, usłyszawszy jej szept.
-
SKOTAWA Jerzy Fryckowski Przyjedź do mnie chociaż raz A pokażę ci strome brzegi Skotawy To miejsce Gdzie załamał się lód pod moim psem Między drzewami na niebieskich pajęczynach Drga jeszcze mój krzyk A Budrys odwraca łeb I podaje łapę jak wtedy z przerębli Tak to prawda Nie szeptałem tu czule Żadnych kobiecych imion Chociaż okolica nastraja do rozbieranych randek Wykrzykiwałem tylko imię psa Gdy wypływał na powierzchnię A potem tuliłem do siebie Drżące mokre futro I wybaczałem mu wszystkie nieposłuszeństwa I tych siedem uduszonych kaczątek Których puszyste duszyczki poszły do nieba Jak mawiała moja córka Przyjedź do mnie chociaż raz A pokażę ci pętlę rzeki Którą zarzucam na łkające gardło I daremnie próbuję jak Wojaczek Odrzucić stopami upodloną planetę Za każdym razem wracam na ziemię Bo wystraszony pies przysiada na tylnych łapach I liże moje dłonie
-
Witam Biesiadę! " Snuć miłość, jak jedwabnik nić wnętrzem swym snuje, Lać ją z serca, jak źródło wodę z wnętrza leje, Rozkładać ją jak złotą blachę, gdy się kuje Z ziarna złotego, puszczać ją w kłąb, jak nurtuje Źródło pod ziemią. - W górę wiać nią, jak wiatr wieje, Po ziemi ją rozsypać, jak się zboże sieje. Ludziom piastować, jako matka swych piastuje. " - Adam Mickiewicz Pozdrawiam biesiadniczki!
-
Ile razy ks.Jan Twardowski Milczenie podczas rozmowy milczenie w liście milczenie w książce telefonicznej bo numer tylko został milczenie w milczeniu milczenie bo wielkie szczęście milczenie bo miłość przyszła a serce w klinice milczenie bo dom rodzinny przypomniał a spadła tylko mordka śniegu milczenie po milczeniu milczenie przed cenzurą milczenie bo pies zawył jak przed wojną ile to razy nawet nie wierząc spotykamy się w innym świecie
-
Kiedy zapytasz... Czym jest smutek? To łza na policzku Kwiat kwitnącej wiśni w tle Żal w sercu Puste miejsce przy boku Czym jest radość? To uśmiech na twarzy Żuraw na tle niebios Szczęście dla ducha Dłoń ma dla Twej dłoni Czym więc jest miłość? Muśnięciem skrzydeł motyla Ulotną, ale jakże uroczą chwilą Przedtem i potem nie ma nic
-
Witam Biesiadę!!! Przysiadl Aniol pod drzewem Agnieszka Minota Przysiadl Aniol pod drzewem skrzydla po sobie zlozyl otulil sie nimi schylil glowe nic juz nie mam nic juz nie wiem nic juz nie chce nic Panie... wszystko mi wziales... nic juz nie powiem... Jeszcze bardziej otulil skrzydlami bolaca bezsensem dusze czy byc tu jeszcze musze? nic Panie... wszystko nic w zamian... nic juz nie powiem... Krwawiace serce, dusza cierpiaca oczu z lez osuszyc nie umiem Panie nic na nic, nie zmuszaj i nic chce poczuc - nie umiem... i tak bez konca... nic Panie... nic czuc nie nauczyles... nic juz nie powiem... wiecznym nic mamiles... Pozdrawiam biesiadniczki!
-
Jeśli... Staszek Jeśli naprawdę w wierszach dusza żyje, A bez niej człowiek jest kosmicznym pyłem - Czasu zwątpienia nic już nie przywróci... Bez duszy żyłem... Jeśli to miłość życiu sens nadaje, A ja boleśnie swoją utraciłem - To lata gorzkie wniwecz obróciłem... Bez uczuć żyłem... Jeśli nadzieja jest istnienia kresem I trwa do końca, póki serce bije - To może chwilę będę jeszcze z wami... Z nadzieją żyję!
-
Witam Biesiadę! Jeśli kaprysem Ci nie jestem... Staszek Jeśli kaprysem Ci nie jestem, Igraszką płochą, krotochwilą; Jeśli dać słowu wiarę mogę, Cieszyć się każdą z Tobą chwilą Ufny, że gorycz mi oszczędzisz, Której dostałem już tak wiele - To los odmienił swe oblicze. Dzięki, że jesteś, mój aniele! Myśli splątane uładziłaś, Duszy okrytej żalu cieniem Spokój wróciłaś i łagodność. Muzą mi jesteś i wytchnieniem. Już znowu umiem słowem nazwać, Co serce cicho podpowiada I w głowie z myśli, strzępków rozmów, Okruchów marzeń - strofy składać. Gdy wieczorami rozmawiamy - Nie chcę uronić ani chwili, A kiedy wiersze wymieniamy - To tak, jakbyśmy w niebie byli. Czy los, co wrogiem dotąd był mi, Zaprosi teraz mnie na fiestę? Czy szczęściu furtkę choć uchyli? Jeśli kaprysem Ci nie jestem... Pozdrawiam biesiadniczki!
-
Zachód słońca Maria Pawlikowska-Jasnorzewska Kto pogubił te pióra różowe na niebie? Aniołowie kochania, kochania, kochania. - Popłynęli daleko - nie do mnie i ciebie, lecz tam, gdzie szyby płoną snem oczekiwania. Aniołowie miłości pióra pogubili, niosąc w oddal rozkosze, rozkosze, rozkosze, różowe pocałunki, nieskończoność chwili i pełne łez amfory, i róż pełne kosze. Jedno pióro wionęło nad tym naszym domem, gdzie w oknie brak złotego, złotego płomienia, i zawisło nad nami różowym ogromem, i zawisło nad nami żałością wspomnienia... Kto pogubił te pióra różowe na niebie? Aniołowie kochania, kochania, kochania. - Popłynęli daleko - nie do mnie i ciebie, lecz tam, gdzie szyby płoną snem oczekiwania. -
-
Witam Biesiadę! Czym jesteś? Maria Konopnicka Lecieć bym chciała daleko... daleko... Gdzie z brzóz płaczących srebrne rosy cieką, Kędy szum lasów pierś przejmuje drżeniem... - Czym jesteś, szczęście? - Wspomnieniem? Lecieć bym chciała tam, gdzie olchy rosną, Gdzie głogi dzikie zakwitają wiosną, Gdzie się powoje, jak baśń dziwna, plotą... - Czym jesteś, szczęście? - Tęsknotą? Lecieć bym chciała - za jasnym gdzieś zdrojem Myśl puścić wolno, jak wody bieżące... I widzieć tylko łan zboża i słońce... - Czym jesteś, szczęście? - Spokojem? Lecieć bym chciała, lecz nie wiem, do czego Wyciągnąć ręce i przywrzeć płomieniem... Idę - a za mną cień smutku dawnego... Czym jesteś, szczęście? - Złudzeniem? Lecieć bym chciała do chwilek tych jasnych, Gdy życie, pragnień nieświadome własnych, Jest jako blaski, co na wschodzie dnieją... - Czym jesteś, szczęście? - Nadzieją? Lecieć bym chciała... sen cichy, sen zloty Prześnić samotna i konać z tęsknoty. I \"kocham\" mówić dalekim spojrzeniem... - Czym jesteś, szczęście? - Pragnienien Lecieć bym chciała i nie wrócić więcej... Raz tylko serce uderza goręcej, A potem cisza... wszystko się prześniło... - Czym jesteś, szczęście? - Mogiłą? Pozdrawiam biesiadniczki!
-
Widziałam też zdesperowanych przerażeńców nerwowo szukających zagubionego w trawie zrozumienia rzeczywistości. Żadne z nich nie ma własnego grobu, a przynajmniej nikt o nim nie wie. Nigdy nie ma dla nich płomyka świecy, główki kwiatu. Gdy żyli nikt nie im nie chciał przynieść pociechy, podać ciepła pomocy. Byli tacy jak teraz - niewidocznie nieśmiali. Gdy będzie koniec świata odnajdą to czego szukają, zaspokoją swe pragnienia. OŻYJĄ. autor nieznany Pozdrawiam biesiadniczki!
-
Witam Biesiadę! To miejsce Mam takie ulubione miejsce, gdzie lubię chodzić. Nigdy się nie zatrzymuję. Zawsze podążam do przodu, po to by w pewnej chwili zawrócić. Idę tam, aby myśleć o niebycie. Nigdy nie wiem dlaczego ta myśl pcha mnie akurat w to miejsce. Może tam właśnie kończy się świat, zaczyna się nicość? Mijam drzewa rozłupane przez pioruny, wdycham zapach tajemniczej przestrzeni. Jest pełna śmiertelnych wrażeń moich zmysłów. W trawie czają się pomyleńcy, którzy rękoma próbują zasłonić Słońce. Za drzewami chowają się ludzie łaknący krzyku przerażenia. Każdy zakręt kryje śmierć w męczarniach. Pomimo świadomości upiorności tego miejsca lubię spokój, który mnie ogarnia gdy tam przebywam. Nieodparte przeświadczenie, że ja też się tam znajdę próbuje mnie oswoić. Nie bronię się zdziwiona tą perspektywą. Może kiedyś będę chciała zabrać Słońce wołając, że to tort pomarańczowy? Przeznaczenie nie chce zdradzić tajemnicy tych, którzy każdej nocy oblizują palce po zjedzonym Księżycu, zagryzonym kawałkiem importowanej zorzy.
-
Robota Anioła Stróża Maria Pawlikowska-Jasnorzewska Gonił cię mój stróż anioł po świecie, o mój Drogi, biegł wciąż za tobą przez lasy, przez łany, potrącał cię ku mnie, zapędzał cię do mnie, ciągnął za obie ręce, spychał z prostej drogi - o miłości coś szeptał, bredził nieprzytomnie, pachniał jak wytężone białe nikotiany.. Siedzący noc całą przy tobie na warcie krzyczał głosem jak trąby złote i waltornie, to znów o łaskę twoją modlił się pokornie, - zbawienie własne diabłom rzucał na pożarcie! - Wreszcie ciebie ślepego, ciebie niechętnego zawiódł przemocą do mego pokoju, gdzie siedziałam płacząca, Pan Bóg wie dlaczego, jak to się zdarza czasami.- Wpuścił cię naprzód, sam został za drzwiami, zatańczył w tryumfie taniec jakiś boski - potem twarz zakrył szatą srebrno białą, zamyślił się pełen troski - - - i jęknął z przerażena ia nad tym, co się stało - - -
-
Witam Biesiadę! Pan od przyrody Zbigniew Herbert Nie mogę przypomnieć sobie jego twarzy stawał wysoko nade mną na długich rozstawionych nogach widziałem złoty łańcuszek popielaty surdut i chudą szyję do której przyszpilony był nieżywy krawat on pierwszy pokazał nam nogę zdechłej żaby która dotykana igłą gwałtownie się kurczy on nas wprowadził przez złoty binokular w intymne życie naszego pradziadka pantofelka on przyniósł ciemne ziarno i powiedział: sporysz z jego namowy w dziesiątym roku życia zostałem ojcem gdy po napiętym oczekiwaniu z kasztana zanurzonego w wodzie ukazał się żółty kiełek i wszystko rozśpiewało się wokoło w drugim roku wojny zabili pana od przyrody łobuzy od historii jeśli poszedł do nieba - może chodzi teraz na długich promieniach odzianych w szare pończochy z ogromną siatką i zieloną skrzynią wesoło dyndającą z tyłu ale jeśli nie poszedł do góry - kiedy na leśnej ścieżce spotykam żuka który gramoli się na kopiec piasku podchodzę szastam nogami i mówię: - dzień dobry panie profesorze pozwoli pan że panu pomogę przenoszę go delikatnie i długo za nim patrzę aż ginie w ciemnym pokoju profesorskim na końcu korytarza liści Pozdrawiam biesiadniczki!
-
"Czułość" Jonasz Kofta Nie chcę cię dotknąć Boję się Boję się twego bólu Chcę ci zostawić twą samotność A swą obecność zmienić w czułość Jesteśmy inni Każde z nas Ma swoje tajemnice ciemne Kolczasty Dziki Suchy chwast Nadzieje nadaremne Spotkali się Któryś tam raz Śpiąca królewna ze ślepym królem Chcę dać ci to Co mogę dać Czule Czulej Najczulej