ufffffffff uporałam się chwilowo z domowymi robótkami więc spieszę odpowiadać na pytania, zacznę od tego że w zasadzie jestem laikiem w dziedzienie zdrowia i hormonków i całej tej otoczki. W każdym razie nasza sytuacja wygląda tak: od ponad dwóch lat jestesmy na etapie: że jak \"coś \" się przytrafi to świat się nie zawali, po roku nie robienia niczego w tym kierunku poszłam do lekarza, Pani zarządziłą masę różnych badań, za którą zapłaciliśmy kupę pieniędzy, po czym Pani powiedziała, że przez pół roku mogę zapomnieć o dziciaczku a nawet wręcz odwrotnie bo ona musi wyprostować moje \"męskie\" hormonki. No ale ponieważ Pani dała mi nieźle w kość, więc postanowiłam zmienić lekarza, i poszłam do takiego polecanego od koleżanki. To było rok temu, każda wizyta to było usg dopochwowe, oglądanie pęcherzyków ich pękanie itd, lekarz mówił kiedy kolacyjki itd. No w kazdym razie u mnie wtedy włączały sie blokady bo albo akurat przechodziłam przeziębienie, albo miałam teorię że nie mam ochoty na przytulanki tylko po to aby \"zaciążyć\" no i w tym błogim jestestwie przeżyłam spokojnie do września kiedy to powiedziałam-koniec- w końcu trzeba coś z tym zrobić, po obserwacji owulacji w dwóch cyklach kiedy to niby jest wszystko OK, zrobiłam badanie krwi na prolaktynę i na prolaktynę po tabletc no i ta druga wyszła mi za duża, no i teraz drugi cykl łykam ten bro.... zobaczymy, co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że coś wyjdzie jak się do tego w końcu do tego przyłożę