Moi rodzice świetnie dobrali się pod względem, ekhm, miejsca urodzenia. Mama urodziła się w karetce, a tata na końskim wozie... Wiele lat później moja mama jechała do swego pierwszego porodu kilkadziesiąt km od miejsca zamieszkania (w macierzystym szpitalu była plaga mrówek faraona :P...). Oznajmiła kierowcy karetki, gdzie się sama urodziła..., a później wspominała, że tak szybko jadącego ambulansu nie widziała nigdy wcześniej i nigdy potem... Ale zdążyli :). Urodziłam się w szpitalu :).