Ja lubię, i owszem... :) W mojej rodzinie notowano nawet przypadki uprawiania jazzu (jeden z przypadków jest nieuleczalny i uprawia do dziś), więc się \"otarłam\" i we wstępny afekt popadłam ;) Nie podam ulubionych, bo zazwyczaj kupuję składanki typu \"Smooth jazz cafe\". Jeśli objawy chorobowe się nasilą a portfel spuchnie, to skwapliwie skorzystam z podanych przez Was nazwisk i tytułów.
Lubię jeszcze Ninę Simone, Preisnera... Nie gardzę yassem i innymi gatunkami pokrewnymi, po prostu co w ucho i ręce wpadnie :)