Ninka35
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Ninka35
-
No, dotarłam jakoś do moich ukochanych dni - dni spędzonych w całości (24 h/dobę) z moją najukochańszą dzidzą. Życzę Wam dużo słońca i radości z zabaw z dzieciaczkami! :)
-
Karolina - no cóż, Martusia najchętniej spędzałaby całe dnie na rękach u mamy. Podejrzewam, że to dlatego, że codziennie do 15.00 jest pod opieką obcej osoby. A jak nadchodzi łikend (to już jutro!!!!!!!!!!!!), to dziecko jest zupełnie inne. Tyle, że wszystko jest ok, dopóki mama jest w zasięgu ręki. Jak tylko gdzieś się oddala, to kończy się dla dzieciątka świat. :)
-
Nie, nie to rondo wygląda trochę jak kapelusz, w którym wycięto dno tak, że wszystkie włosy są na wierzchu. Woda wówczas zbiera się w tym rondzie i nie leci do oczu. A okularki, to takie normalne jak pływacy używają, tyle, że mniejsze, dla dzieci. :) Z paznokaciami też nie mam problemu, Jak obcinam u rączek, to Martusia siedzi grzecznie i patrzy jak to robię. Trochę gorzej z nóżkami, ale wtedy dużo do niej mówię, pytam jak robi kotek czy kurka i jakoś też mi się udaje. Chyba mam jednak grzeczne dziecko, bo nie mam z nią większych kłopotów, a największą uciążliwością jest to, że ciągle chce być przy mamie, a najbardziej na rączkach. :)
-
Wprawdzie nie mam kłopotów z myciem głowy u Martusi, grzecznie znosi wszystkie zabiegi pielęgnacyjne, ale gdzieś czytałam, że stosowanie takich małych okularków do pływania zdało egzamin. I gadżet fajny i do oczków nic nie wleci. :)
-
O, dobrze, że o tym wspomniałyście. Mam ten sam dylemat - szczepić, czy nie szczepić (oto jest pytanie). Męża i siebie absolutnie tak, ale dziecka chyba jednak nie zaszczepię.
-
Ale piękna księżniczka. I ma niebieskie oczka. Naprawdę piękna córcia! :D
-
Hehehe, u nas włosków tez ciągle mało, chociaz ostatnio nawet takie małe \"kukuryku\" na czubku główki gumką związałam. Tak ogólnie to Martusia jest podobna do mojego męża, ale ponoć te całuśne usteczka ma po mamusi :) No a włosy .... niestety, nie po babci, która ma piękne gęste i czare włosy. Jak byłam mała, to też do drugiego roku życia miałam raczej rzadkie włosy, więc to pewnie po mnie :( Co tam, muszą w końcu urosnąć. Ale jeszcze jej nie podcinałam.
-
Loli, ależ słodka Wioletka. Super!
-
Witajcie dziewczyny. Widzę, że nie tylko moje dziecko tak niespokojnie śpi. Staram się jednak jej w nocy nie karmić. Pozdrawiam! :)
-
Oj, liczę się z tym, że to dopiero początki i wolałabym sama znosić trudy uczelnia się chodzenia przez moje dziecko. A z drugiej strony gdzieś słyszałam tekst \"jak sie nie psewrócis to sie nie naucys\" ;)
-
Ale ja nie obwiniam opoiekunki za to przewrócenie się. To zupełnie nie jej wina. Mam do niej żal, że mnie o ty nie poinformowała od razu. Tylko o to. :) Na szczęście te siniaczki do wesela naszych córeczek się zagoją. :)
-
Cześć dziewczyny :) No jakoś już zeszła straszna opuchlizna z czoła mojego dziecka. Został paskudny strupek i since. Najważniejsze, że tylko na tym się skończyło. A teraz odpowiedzi: opiekunka ma lat 54, więc nie należy do młodzieży, ale nie powiadomiła mnie o tym zdarzeniu i mam do niej o to żal. Ponoć nie chciała mnie denerwować. Teraz będę się jeszcze bardziej denerwować, że jak się cos znowu (nie daj Bożę) stanie, to znowu mnie nie powiadomi. Straciłam do niej zaufanie. Nie płakała przy dziecku. Tak twierdzi. Ale jak w takim razie płakała, skoro musi być przy dziecku cały dzień? Znów utrata zaufania - kręci. Na szczęście, to co najgorsze już za nami, a Wam chciałam gorąco podziękować za wsparcie i słowa pocieszenia. Jesteście kochane! Całuski dla Waszych dzieciaczków słodkich i i oby nasze pociechy jak najrzadziej ulegały kntuzjom, które spędzają rodzicom sen z powiek!
-
Muszę się Wam pożalić. Wracałam z pracy w piątek. Cała szczęśliwa, że przede mną całe dwa dni z moją Martusią. Wchodzę do domu i widzę płaczącą opiekunkę. A potem zaraz patrzę na moje dziecko a na jej czole wielki guz. Przewróciła się na betonowym podjeździe i nabiła tego guza. Dzisiaj wygląda to jeszcze gorzej. No i wkurzyłam się na tę opiekunkę, bo to się zdarzyło rano, a ona nawet do mnie do pracy nie zadzwoniła. Serce mnie boli jak patrzę na tę moją dziecinkę. :(
-
No, Karolina, nie daj się tak zaganiać do obowiązków domowych. Mieszanie nie dostanie zmarszczek. ;)
-
No to nie zazdroszczę problemu. Może jakoś taką kaszę \"dosmaczyć\" owockami? Mam koleżankę, której synek nie chce jeść obiadków, ale litrami mógłby pochłaniać Nutramigen. I wyobraź sobie, że otrzymuje dziecko butelkę z Nutramigenem, a w niej dodatkowo(w odpowieniej proporcji aby nie wyczuł) bardzo drobno posiekane mięsko. Widziałam w innym temacie, że chcesz dzidzię oddać do żłobka? Wróciłam do pracy jak Martusia miała 5 miesięcy, ale nie dałam jej do żłobka. Zatrudniłam opiekunkę.
-
Witaj Iloneczka, miło, że do nas dołączyłaś. Co do mleczka, to ja akurat miałam odwrotny problem. Moja Martusia najchętniej jadłaby tylko kaszki i kleiki. Okazało się, że miała z tego powodu okropne problemy z brzuszkiem i zafundowano jej niepotrzebne leczenie biegunki. W tej chwili wszystko już za nami. A czy próbowałaś podać swojej córeczce taką zagęszczoną kaszkę? Jak się dobrze zagęści, to można ja odawać łyżeczką. A bardziej odważne mamy pozwalają dziecku samemu pojeść taką kaszkę. (nic nie napiszę o sprzątaniu kuchni po takim \"posiłku\"!) ;)
-
Hahahahahahaha Nie mogę. Murmurando. Super. Chciałabym tego posłuchać. Martusia nie mruczy, ale jak się czymś bawi bardzo zapamiętale, wtedy potrafi tak sobie \"mruczeć\". A jak zasypia, to leży cichutko. Loli, wiemy, że chodzi tylko o zmoczenie smoczka. To tak, jak z tą czekoladą u nas. ;) Jak byłam w ciąży, to sobie postanowiłam \"chronić\" dziecko przed czekoladą i słodyczami tak długo, jak tylko się da. Sama jako dziecko dostawałam sterty czekolady i w efekcie wieku 10 lat miałam powiększoną wątrobę. Lekarz mówił, że nadmiar czekoladki mógł to spowodować. Teraz wolę na zimne dmuchać. A poza tym, ta czekolada, to jej nie jest do niczego potrzebna. :) Smarowanie buziaczków. Nie mam kłopotów ze skórą Martusi. Po kąpieli, co drugi dzień smaruję ją oliwką Nivea i przy okazji buziaczka też smaruję delikatną warstewką tej oliwki. A na codzień tez stosuję Nivea- jak siedzimy w domu - zwykły krem dla dzieci, w zimie - ochronny, a latem z filtrem 25.
-
A ja Wam powiem, co zrobił mój mąż w temacie \"eksperymenty smakowe naszej dzidzi\". Wziął kostkę czekolady (!!!!!!!!!!) i dał jej posmakować. A Matusia dostała dzikiego wzroku, ożywiła się i zaczęła rozglądać gdzie ta czekoladka. Musieliśmy pokazywać ręce, pusty papierek i tłumaczyć, że nie ma. Przez pół dnia co chwilę zaglądała nam do rąk w poszukiwaniu tej nieziemskiej słodkości. Mieliśmy niezły ubaw. Co do herbatek - Loli , masz dobry pomysł, przecież mogę dawać jej jakąś smakową herbatę zamiast takiej zwykłej! :)
-
No ładnie, Wioletka od najmłodszych lat biega po chacie z puszką piwka ;) A jak pójdzie do przedszkola, to będzie opowiadać, że piwo mama jej daje na codzień od picia. :) Mojej Martusi też często się zdarza trzymać smoczek w nocy do góry nogami. Używamy silikonowy firmy Avent. A co do sposobów jedzenia, to moje dziecię, tak jak Maksiu, też nie bardzo chce pić z kubeczka. Próbowałam niekapka i takiego zwykłego z dzióbkiem. Owszem, trochę wypije, a potem najczęściej biega i trzęsie tym kubkiem (no i wylewa zawartość dookoła), albo gryzie zajadle ustnik. W rezultacie soczek czy herbatkę podaję jej w tradycyjnej dzidziusiowej butelce. A, dziewczyny, pediatra kazał mi odstawić te granulowane herbatki dla dzieci. Powiedział, że to sama chemia i lepiej dać dziecku słabej czarnej herbatki z cukrem. Hmmmmmmmmmmmm. Posłuchałam lekarza, ale osobiście nie mam przekonania do podawania dziecku czarnej herbaty. A jak Wy sądzicie? Dajecie dzieciaczkom te granulowane Hippa czy Bobovity?
-
:) Martusia używa smoczka do zasypiania wieczorem. Potem go wypluwa, ale w nocy jak sie budzi, to go szuka i znowu wkłada do buzi. Jak śpi w dzień to bez smoczka. A jak u Was?
-
Mojej Martusi dość często (dla mnie nawet ZBYT często) zdarza się płakać przez sen, albo obudzić się w nocy i płakać. Ona tez dużo gorzej śpi kiedy zapowiada się zmiana pogody, albo jak ma wiać silny wiatr. Śmiejemy się z mężem, że to nasz mały, ale najcenniejszy barometr. Całuski dla dzieciaczków!
-
No to Ci, Loli21, zazdroszczę, że możesz Wioletkę powierzyć opiece dwóch wujków (?). W naszym przypadku nie było tak bajecznie. Martusia chciała się bawić i z kuzynem i z mamą, ale ten mały ciągle ją popychał, przegaiał, bo chciał mieć ciocię tylko dla siebie. A Marta tego nie rozumiała, płakała itd. To było istne szaleństwo. Ale rzeczywiście, nasze pociechy na tym etapie zdecydowanie potrzebują kontaktu z innymi dziećmi. Sama widzę co się dzieje np. na placu zabaw czy w piaskownicy. Tam mama może nie istnieć. :)
-
Hehehehe Gdyby Martusia spała tyle godzin w ciągu dnia, to w nocy nie spałaby wcale. Jeśli chodzi o jej ruchowa aktywność, to właściwie ok. 4 godzin dzienie biega po świeżym powietrzu. W domu też jest aktywna. Widocznie (też po mamie) nie potrzebuje aż tyle snu. A w nocy to zwykle od 20.00 do 6.00-6.30. Co do jedzenia, to myślę, że jeśli z dzieckiem jest wszystko ok. czyli nie jest chory, to 3-4 dni gorszego apetytu mu nie zaszkodzi. Najważniejsze, że pije. A może czas mu coś nowego dać do jedzenia?
-
Cześć mamuśki, a moja Martusia zajada ochoczo wszystko i w dużych ilościach jak na mój gust. Ale miała już dwa razy takie przerwy i nie chciała wówczas jeść obiadków. Teraz już wszystko wróciło do normy. Maksio spał \"TYLKO\" 45 minut? Ja Martusi nie pozwalam w ciągu dnia spać dłużej jak 1 godzinę. i to tylko raz. Gdyby pospała dłużęj, to mam noc w plecy. Nie zaśnie przed 24.00 a w nocy będzie się budzić. Jestem po \"łikendzie\" z 5-letnim siostrzeńcem. Słodki chłopak, ale w połączeniu z moim szkrabem, to było szaleństwo. Nasze postanowienie: Martusia zostanie jedynaczką! ;)
-
Jej te czwórki jeszcze cały czas idą (cholernie wielkie te zębolki), ale przebiły się dwie górne zaraz po pierwszych urodzinkach, a dolne chyba 2 dni potem. Generalnie, to Martusia na ciągle kłopoty z tymi luźnymi kupkami i od wczoraj znowu jesteśmy na Humanie z MCT. Ale zero gorączki, zero nadprogramowego marudzenia. Dzidzia grzeczna jak zawsze. Może tylko częściej gryzła skórkę chlebka. I mamę ;)