Witam. Podczytuje Was od jakiegos czasu, bo sama mam termin na 16.maja. Swoja droga jak na poczatku ciazy zagladalam na to forum to wszyscy, byli na fb, a teraz jednak cos sie tu dzieje ;-)
Zaciekawily mnie zwlaszcza Wasze ostatnie wpisy nt odchodzacych wod, dlatego postanowilam sie wtracic ;-)
Moja pierwsza ciaza zakonczyla sie wlasnie odejsciem wod (chlopisko ma juz przeszlo 12 lat), zdaniem mojej lekarki to "najglupszy poczatek porodu" ;-) Wtedy nie zaobserwowalam odejscia czopu, poprostu nieco zadkie uplawy, wiec pojechalam na kontrole do szpitala w ktorym mnie juz zatrzymano. Pecherz "strzelil" podczas badania juz w szpitalu, wody odeszly przy tym tak g***townie, ze zarowno ja, jak i lekarz mielismy pelne buty :-) skurcze wywolano oxytocyna...
Do rzeczy... Z tego co pamietam lekarz mowil, ze w nocy, kiedy lezymy najlepiej widac, czy wody odchodza, bo w pozycji stojacej dziecko nieco przytyka i uszczelnia glowka wyjscie. Zasadniczo tak g***towne odejscie wod zdaza sie dosc rzado, zwykle wody sacza sie powoli. Jednakowoz jest to sygnal, ze pecherz plodowy jest juz naruszony i moze dojsc do zakazenia.
Obecnie na spotkaniu informacyjnym w szpitalu gdzie mam rodzic powiedziano, ze czas od pekniecia pecherza do ewentualnego zakazenia to 2 dni i, ze lepiej troche panikowac i zglosic sie na kontrole wczesniej.
Dlatego dziwi mnie nieco beztroska Waszych poloznych, ktore kaza spokojnie odczekac...
Pozdrawiam wszystkie "juz" i "za chwile" mamy