Inna72
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Inna72
-
Co do prochów, to mozna sobie bez nich poradzić pewnie, tylko zycie w ciągłym niepokoju mnie nie rajcuje! Trzeba sie uspokoić stworzyć sobie choć pozorne poczucie bezpieczeństwa, żeby radzić sobie w życiu. A w nerwicy zdiagnozowanej, chyba nie ma o tym mowy.
-
Mam wrażenie, że ostatnie wypowiedzi na topiku mało dotyczą nerwicy. Kiedy czytałam pierwsze 20 stron miałam wrażenie, że wiem, o czym piszą Ci ludzie. Mnie humoru od dawna nie poprawia nowy kosmetyk czy bluzka, to byłoby za proste. Mój mózg łapał się na to, kiedy miałam zwyłego doła. TEraz fryzjer i rózne takie nawet nie przybliżają mnie do poczucia szczęścia. Wczoraj miałam w nocy atak. Nicgo nie zapowiadało, było cudownie, bo od poprzedniej niedzieli nie miałam żadnych objawów, było oki, wczoraj porządnie zmachałam się w ogrodzie połozyłam się jak zmęczony człowiek po robocie i poczułam sie szczęśliwa, że usnę zaraz i nic mi nie dolega, a moje ciało odczuwa zadowlolenie, bo przezyłam fajnie te wolne dni i co? Natychmiast z poczułam ucisk w gardle, poczucie starsznego niepokoju. Nie wiedziałam czy wymiotować czy udać się do kibelka a może brać XANAX, ale miałam tak ściśniete gardło, że łyk wody nie przeszedł by mi przez nie. Wstałam szybko i zaczęłam łazić po mieszkaniu. Robiłam wszystko, by atak przeszedł w miarę łagodnie, a więc nie mogłam się poddać. Przewiesiłam 2 razy mokre pranie, pozmywałm co tam jeszcze zostało, zaczęłam czytać, choć to było najtrudniejsze, byle zająć głowę, dwie godziny minęło zanim mogłam przysiąść i ze zmęczenia chyba usnęłam. Kiedy sie obudziłam przeszłam do wspólnego łoża. Ale dizś rano mam dziwne uczucie niepokoju, bo atak nie byl tak silny czy się nie powtórzy, jak przeżyję wieczór dzisiejszy?
-
Własnie wysprzątałam cały dom. Pisałam, że z niedzieli na poniedziałek wzięłam Xanax w odpowiednim momencie. W poniedziałek byłam z rana lekko tąpnięta, ale od po południa do teraz pracuję na wysokich obrotach> Dla mnie to sukces, bo 3 dni bez lęków to już duzo. Trochę się boję tych wolnych dni, ale tak zaplanowałam, że najwyżej prześpię Święto, a potem wezmę się za ogród, tylko niech przestanie padać! Z drugiej strony nie wiem, jak Wy, ale ja czuję się dużo lepiej, jak jest chłodniej, to samo dotyczy różnych pomieszczeń. I nie wiem, ale choć w czasie ataku jest mi straszliwie zimno i mnie telepie, to chyba nigdy nie dostałam ataku w przewiewnym pomieszczenie. Jak czuję chłód, to mam wrażenie, że jest dostęp powietrza i sie nie uduszę.
-
Dzięki bellergot nie piję, też z tego powodu, że nigdy nie wiem czy mam atak po wódce czy tak ogólnie. Jak "zbliża się uczucie umierania", to czuję się pewniej, że moge zadzownić czy jechać na Pogotowie, a po wódce nie dałabym rady. Czytałam dużo wypowiedzi na topiku, że ludzie trochę się wspomagają alkoholem w małych dawkach, na mnie alkohol od tamtego razu działa okropnie. Nie wiem, jak wy, ale ja strasznie tęsknię do życia, w którym potrafiłam sobie radzić. To było cudowne. Śmiałam sie z głupot, prowadziłam dom otwarty i bawiłam się świetnie. Nie było imprezy, żeby mnie nie zaprosili, wszystkie przyjaciółki i koledzy do mnie zgłaszali sie po radę, robiłam rózności i nie było sprawy, której nie umiałabym załatwić. A teraz mam dość życia, a w chwilach ataku mam ochotę naprawdę skończyć ze sobą, albo zwariować. Coraz bardziej się izoluję przestałam wyjeżdżać. Najlepiej jest mi w domu. Dzieci i mąż nie pamiętają kiedy ostatni raz się śmiałam, bo albo czekam na atak i chucham na siebie co by go nie wywołać, albo jestem po i próbuję się uspokoić. W czasie ataku ukrywam się, nie chcę żeby ktos go widział, ale czasem pragnę, żeby mąż zadzwonił i zabrali mnie w kaftan. Tylko wtedy związana na pewno bym umarła!
-
Chciałabym trochę opowiedziec o sobie, ale nie wiem czy dzis dam rady o wszystkim. Mam wrażenie, że moja nerwica z atakami zaczęła się w czasie drugiej ciąży. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że jestem w ciąży a jechałam samochodem z mężem i dzieckiem nad morze. Około 30km od celu zaczęło mi się robić niedobrze, ale to było okropne uczucie. Zaczęłam wymiotować i tak przez całą dalszą podróż. Nad morzem znałam wszystkie toalety w pobliżu i tak ustawiałm spacer, by być w ich poblizu. POtem droga powrotna jakos minęła, ale przez całą ciążę czułam się strasznie. Żywiłam się własciwie galaretką w czekoladzie i wodą mineralna niegazowaną. Było miciągle słabo i bałam się, że umrę, jak będę sama w domu. Miałam okropne doświadczenia z pierwszego porodu i wiedziałam, że nie urodzę sama. Na szczęście mąż zgodził sie być ze mną. Potem jakby minęło. Jakieś dwa lata właściwie miałam spokój. Musze nadmienić, że w czasie ciąży miałam dziwne sny z lunatykowaniem i rzeczywistym przemieszczaniem się gadaniem od rzeczy. Przestałam pracować, bo czasami mówiłam od rzeczy, kiedyś zdarzyło mi się, że chciałam gotowac parówki w durszlaku. Mąż i koleżanki pilnowały mnie, bo zachowywałam sie naprawdę dziwnie, nie mając świadomośći tego co robię w danej chwili. Lekarz uspokajał, że dziecko po prostu czasem sie tak ułoży, że ugniata, jakiś nerw, czy coś takiego. W czasie tych dwóch lat własciwie miałam spokój, az do pewnego wyjazdu, gdzie podrinkowałm porządnie. Na drugo dzień miałąm normalen objawy zatrucia alkoholem. To było straszne. Z dala od domu, wstyd, zeby wezwac pogotowie, to trwało 2 dni. Nie wychodziłam z łazienki, bo tylko tam czułam się bezpiecznie. Od tego czasu własciwie nie tknęłam alkoholu, czasem minimalne ilości. Strach pozostał i ataki paniki zostały jednka. Może gdybym wtedy wezwała pogotowie? Teraz żyję z dnia na dzień. Cieszę sie kazdym dniem, że jeszcze nie zwariowałam. Przebadałm się na wszystkie możliwe sposoby mam zespół jelita wrażliwego. Refluks i takie tam, ale to nie powód, że umierać prawie każdego dnia. Z powodu mojego żołądka, boję się brać leków, choć przeszłam juz przez różne. Psychiatrów też kilku zaliczyłam. Liczę, że na urlopie zgłosze się na terapię, ale to prywatne wizyty, więc kosztują i boję się, że nic nie pomogą.
-
Witajcie, wczoraj nie dałam rady wzięła, Xanax, troche to trwało, ale pozwoliło usnąć, za to rano zwlec się z łóżka nie mogłam. W pracy jednak adrenalina była taka, że nie miałam czasu na atak. Dałam radę. PO południu było gorzej już mnie zaczęło ściskać, ale nie wiem, jak przemogłam się i choć robiłam obiad prawie cały czas kucając, bo przecież zaraz zemdlęję, albo mnie udusi - TO SIĘ UDAŁO! Przełamałam lęk i nie zamknęłam się w pokoju, by \"umierać\". Nie pamiętam, kto mówił o klaustrofobii, tez to mam. Ale pamiętam wycieczkę, gdzie musiałam włazić z dziecmi to jakiegoś ciasnego korytarza i iść kilka metrów w kucki, w wkoło mury. To było straszne, ale szłam mokra i nieprzytomna, ale szłam, byłam za nich odpowiedzialna i dałam rady. Ale normalnie to w łazience musze mieć otwarte drzwi, bo a nuż? Przeżyłam ten dzień i mam nadzieję, nie brac dziś żadnych prochów. Pozdrowionka.
-
Trochę się boję, bo jak czytałam Wasze wypowiedzi, to raczej każdy ucieka w pracę, albo do ludzi. Ja własnie zaczęłam się starać o roczny urlop, mam nadzieję, na wyluzowanie i pracę w ogródku. Tylko czy się uda? Jak mam ataki w domu, to broń Boże nie chcę by ktos mnie widział. Chcę być sama i najlepiej, żeby była zupełna cisza i ciemność. W czasie dnia na ulicy, w pracy uciekam tzn. szybko zmieniam to, co robię w danej chwili, a w domu, jak jestem sama, to wydaje mi się, że atak trwa krócej, Choć oczywiście bywają takie, że pamiętam kazdy ich szczegół.
-
Mam jutro bardzo cięzki dzień. Taki sprawdzian z pracy. Juz mnie mdli i szuakm zajęcia, boję sie położyć spać, bo wiem co będzie, jak przyłożę głowę do poduszki. O KUrcze..
-
A gdzie Rosa? załozycielka Topiku? Wyszła z tego?
-
Szukajcie, a znajdziecie... I znalazłam Was. Czytam od kilku dni wypowiedzi na forum. Własnie robię wszystko, by nie dostać ataku! Mam nerwicę, chyba od zawsze, ale od 7, 8 lat mam ataki paniki, lęku i inne. Pomagał mi Xanax, kiedy czułam, że nadchodzi \\\"Moja Pani\\\", ale kiedy ostatnio próbowałam przezwyciężyć atak i wzięłam go chyba za późno. Nie pomógł. Teraz żyję w jeszcze większym strachu.