koralowa
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez koralowa
-
Purga...oczywiscie. Ale to nie jest argument przeciwko temu, że dzieki modlitwie mozna wyprosić sobie pracę. jedno drugiemu nie przeczy.
-
"czy czasem przekonanie, że najwyższy załatwił nam pracę nie jest objawem pychy? nas wysłuch*je, a Kowalskiego nie lubi, choć radyja słucha?" Nie jest. Jak ktoś nie ma pracy, modli się i Pan Bóg go wysłucha to leci do kowalskiego i mówi "Chłopie, Bóg jest, głowy do góry, Ty tez dostaniesz pracę - tylko Mu zaufaj "a może to szatan załatwił? co jak co, ale w korporacjach to musi mieć swoje sługi" Tak też zarzucali Jezusowi. że np wyrzuca żłe duchy moca szatana. Ludzie się jednak niewiele zmienili. Ps. kto mówił o pracy w korporacji
-
"ja jestem pewna, ze w 100% nie istnieja zadnej przeslanki na istnienie zadnego boga," Nie ma też 100% pewnosci że Go nie ma, skoro istnieje w literaturze sztuce, jak również realni ludzie modlą sie do niego wierzą, a on o dziwo wysłuchuje ich modlitw. Oczywiscie medycyna zna różne przypadki (uwielbiam ten tekst o samowyleczeniu - na cóz więc medycyna), a więc zna i takie które ją sama zadziwiają i nijak to naukowo wytłumaczyć. Ja tez się moi drodzy nie śmiem podjąć tłumaczenia moim znajomym że ich dziecko zycje na skutek samowyleczenia, lub też wiary, nie zaś religii - ale "Boga nie ma kochani, zapomnijcie o tym". No moi drodzy. przesadziliscie. jest wiara, jest modlitwa, jest rezultat. A jak ktoś dostał pracę, bo się modlił - to tez skutkiem samowyleczenia?
-
Mt 7 jest do 29. Nie ma 35. O ile myslimy o tym samym
-
IMO..o co Ci chodzi?
-
kofoeinna...ja odpisałam na to co napisała wczesniej Zuzanna. A propo odmawiania zdrowasiek. A jesli komuś pomogły? No ostatecznie wota w częstochowie są i to nawet dośc konkretne. Parafrazując "Jak zachwyca, skoro nie zachwyca" mozna powiedzieć "Jak nie zachwyca jak zachwyca". Moi znajomi modlili się na różańcu o zdrowie, własciwie życie dla ich synka, który miał zagrozenie zycia przez 3 lata. hehe. Na różańcu klepali zdrowaśki. codzieniie cały różaniec. dziecko ma teraz 7 lat.
-
Zuzanna ...więc dlaczego z nimi rozmawiałaś? Nikt nikogo nie ma prawa nagabywać i koniec. grzecznie nalezy powiedzieć "nie" i do widzenia.
-
Zuzanna...to co mówisz także wydaje mi się jakieś wyświechtane. Przepraszam, ale gdzie i kiedy wierzący próbowali cię nawracać i narzucali swój pogląd? konkrety prosze! Samo zas wyrażenie zdania nie jest ingerencją, sądzę, ze to własnie we wspólczesnym świecie niewierzący próbują narzucić swoje laickie zdanie na każdy dosłownie temat. Sprawa kreacjonizmu czy ewoclucjonizmu także juz dawno w kościele został wyjasniona. Nie znam nikogo z osób wierzacych dla kogo to byłby jakiś problem.
-
E, to chyba tez nieprawdziwe, ze nauka przeszkadza wierzącym - dlaczego?
-
Nastepny, co robi problem z zapłacenia za kawę...
-
Hovaa...ja też w pierwszej chwili pomyslałam, ze on Ci to koło poluzował, bo chciał spreparować pretekst, żebys do niego zadzwoniła. W sumie koło tak sobie na jednej śrubce nie wisi... Ale mnie ciarki przeszły, ponieważ mógł Cie zabić!
-
Z urodzinami to była swieża sprawa i wtedy jednak nie złozył. Hovaa...to że kogos kochamy, nie oznacza, że ten ktoś nadaje się do związku. Do ślubu, do dzieci. Jednak to również nie oznacza, że nie pokochasz już nigdy nikogo.
-
Hovaa, witaj:) Po dłuższej nieobecnosci, nadrobiłam zaległości i co mogę powiedzieć: bardzo ważna rzecz jest w tym Twoim poście o tym, ze musisz zacząć mysleć o sobie. Jesli do tej pory byłaś taka jak piszesz: spolegliwa, złego slowa nikomu nie powiedziałaś, chciałas innych zadowowlić, to właśnie nadszedł czas by to zmienić. Taka ososba nie może być szcześliwa, co więcej, nie można byc też szczęśliwym z taką osobą. To kolejny etap w Twoim życiu. Zgadzam sie także z tymi, którzy twierdzą, że jesli cos z tego ma być to i tak będzie. Jestem o tym przekonana. Wiecie, takie ważne rzeczy nie zależą wyłącznie od tego, czy zadzwonimy, lub nie. Los daje nam drugą szansę, albo i trzecią, a przeznaczenie znajduje drogą. Nie jest tak, ze jeśli nie zadzwoni, to straci miłośc swego zycia. Nie straci. Jesli to miłosc jej życia. Dlatego Hovaa spokojnie. Jesli weszłaś do kościoła i wyszlaś, to chyba nie w przekoananiu, ze nie ma Siły Wyższej, która jednak nam pomaga. A ostatecznie wpasc na siebie nagle i niespodziewanie też mogą, i jesli ma sie coś takiego zdarzyć, to się zdarzy. Bez niczyjej interwencji.
-
Ale przecież Hovaa robiła właśnie to, co uważał za słuszne. Pomimo wpisów pewnej tu osoby, która ustawicznie zachowania typu bicie kogoś, nazywa miłością, wpisy Hovyy były wyjasnieniem tej osobie, ze to jednak nie miłość. Nawet dla niej, a co dopiero dla osób postronnych. Cały problem polega na tym, ze Hovaa pragnie miłości, jak każdy z nas, i namiastke tej miłości otrzymała od niego. Stąd jej nakierowanie na tę osobę. Ale róznoczesnie przyszło chyba jeszcze więkse odrzucenie. Dlatego tak sie szrapie. Bo wie, ze jesli pociagnęłaby ten związek dalej - tak naparwdę nie otrzymałaby tego, czego pragnie, Ten facet nie jest w stanie dać jej tego, czego potzrebuje i jednocześnie wydaje się wtym momencie jedynym źródłem namiastki ciepła, które Hovaa otrzymała w życiu. No więc pytanie, czy warto żyć w takim związku? Ludzie na kafe nie mają mocy sterowania czyimś życiem. Śmieszy mnie takie gadanie. Ilez to razy było tak, ze ktoś pisal "nie dzwoń",a ktoś jednak dzwonił. To Hovaa sama słuchala tego co wydawało się jej słuszne, Co więcej, nadal jej się wydaje, ale pragnie ciepła, a jak napisałam, jedyne żródlo jak na ten moment w jej mnemaniu, to ten facet. Oczywiście że lepiej jest radzić jak się nie jest zaangazowanym emocjonalnie. To wlaśnie taka rada jest cenna, bo obiektywna. Ja jestem przekonana że Hovaa postepuje słusznie. Chciałabym by wytrwała, by zobaczyła swoją wartość, bez tego afceta, by zoabczyła słuszność swej decyzji. By zobaczyła tę słuszność nawet, gdyby już nigdy z nikim w zyciu się nie związała. Bo o to tu chodzi. A potem by znalazła kogoś, kto ją będzie prawdziwie kochał. Ale wiem, ze to długa droga dla takich kobiet jak ona.
-
Z pewnościa Twradowski nie miał na myśli toksycznej miłości pomiędzy kobietą a mężczyzną. I jesli ktoś rzuca takim tekstem w takim miejscu - to znaczy że jest chory. Przepraszam, ale miłość pomiędzy kobietą a mężczyzną z pewnością wymaga wielu wyrzeczeń - jednak zdrowa miłośc uskrzydla, rozwija, wzbogaca. Jesli zaś cierpienie jest swiadectwem miłości i szuka trudnych dróg - jakie świadectwo wystawia swojej miłości facet Hovyy? To co, tylko Hovaa ma tak kochac, a on? Mysle ze Twardowski by się za głowę złapał, gdyby wiedział, przy jakiej okazji jest cytowany, bo z pewnością nie chciał poszerzac grona wykorzystywanych kobiet.
-
ja na chwilkę. Hovaa, biedna jesteś. Z boku jest wszystko jasne. Jesteś tak od niego zależna, że nie porafisz bez niego żyć, cokolwiek by Ci zrobił. jestes bardzo dzielna, ale bez fachowej (psycholog) pomocy się nie obędzie. Zauważ ze dopóki nie miałaś z nim kontaktu, było ok. Gdy tylko sie odezwał już masz wszystko poprzewracane, dół, schize, wątpliwości. Nie wiem jak Ci faceci to robią, ale dla człowieka z boku, to jest coś nieprawdopodobnego. Naprawdę, te jego słowa, że straciłaś szansę to manupulacja. Na co straciłaś szansę? To on ją stracił! Tym jak Cię potraktował stracił szansę, koniec. Dlaczego ty o sobie myslisz, że taka jesteś bezwartościowa i on niczego nie stracił? Naprawdę nic nie straciłaś, rzucając go - ale widzisz, Ty mylisz inaczej. Już załujesz, przepraszam jak pies, który bity i tak kocha swego pana. I łaknie z jego ręki pieszczoty (chociaż nie wie co go spotka tak naparwdę). nie obraź się za to porównanie. Przeczekaj. jesli zaś się złamiesz, trudno. Być może, trzeba sie jeszcze raz złamać, by się przekonać, ze nic nie straciłaś. Być może jeszcze nie osiągnęłaś dna, od ktrego można się tylko odbić w górę.
-
Gdyby to jego rodzice wypelnili to jeszcze gorzej, bo przeciez też im pomogłaś. Mnie to sie wydaje że chcą jeszcze z Ciebie zedrzeć trochę fors. Nie jestem pewna czy przypadkiem to nie tacy ludzie co to żerują na dobrym sercu innych, zobaczyli że masz kasę, to czemu nie.
-
Ale kiedy on Ci to będzie wypominał?Jakie poźniej? A poza tym, to Ty wypomnisz samochód i piec.
-
Nie dawaj mu żadnych pieniedzy. Zwariowalaś. Dostał od Ciebie samochód, rodzice piec i to była kwota zupełnie innego rzędu. Jeszcze mu będziesz poddańczo pieniądze dawać, bo co, umrze z głodu jak to zaplaci? Zacznij mysleć że Tobie się też coś nalezy!
-
Widzę, ze rozgorzała walka o autorkę. Przyłaczam sie do tych, którzy odradzają spotkanie. Jeszcze nie teraz! Przecież Hovaa chciała, zeby walczył. I co z tego, ze go zbywała. Gdyby mu zależało, takie zbywanie jeszcze bardziej potegowałoby wole walki. A że by sie trochę "ponizył". No proszę was, On poniżał więc trochę dla równowagi przydałoby się żeby okazal skruchę. A ja tej woli walki i skruchy nie widzę wcale. Co do listu - to prawda że takie wywalenie wszystkiego pomaga. Napisz, ale nie wysyłaj. Ja bym Ci poradziła terapię, psycholog, to dobre miejsce na to, by sie wygadać. jesli zas teraz sie złamiesz, dasz mu tym samym sygnał, że wsytarczy by ignorował Cie przez 2 miesiące i już sama przyleziesz. tak to zrozumie. A co do przebaczenia: myslę, ze naprawdę w zyciu są rzeczy, które jesli się zdarza nie ma odwrotu. Po prostu nie ma. Tym jest takze zdrada. I dobrze żeby ludzie zyli z tą świadomością, ze zycie to nie szkoła i ujemne punkty w dziennczku za złe zachowanie, które można wyrównać przyniesieniem makulatury. W zyciu tak nie ma. Bo krzywda jest krzywdą. A ty Hovaa nie rób nic w tym momencie. Ponieważ nie podejmuje sie decyzji w chwili zachwiania emocjonalności. Poczekaj aż sie uspokoisz. Wtedy pomyslisz co dalej.
-
Myślę że wlaśnie na to liczyłaś. Ale znowu: to normalne. Proces wychodzenia z relacji nie odbywa w ciagu 5 minut. Składa ją się na to różne etapy. I to co przezywasz, to koljeny etap. Bo kiedy pisałaś, na samym początku, już nie tęsknię, już go nie chcę znać, to wiedziałam, ze to chwilowe. Skok emocji i tyle, Ale dołek przyjdzie i on ma przyjść. kolejna warstwa do okrycia , przezycia i pójścia dalej. Tak to się odbywa. Liczyłaś, ale popatrz się: nie ma gestu. Jest zupełnie inna reakcja. I to jest coś z czym teraz masz sie uporać. Wiem, ze cięzko.
-
Człowiek który kocha nie mówi "miałaś swoją szansę". Ale człowiek który mainipuluje tak.
-
zadzwoń nie musisz wychodzić
-
Wystarczy zadzwonić i sie dopytać
-
O sprawy urzędowe to nalepiej pytać w urzędzie. Po co masz sie potem stresować, ze czegoś nie dopełniłaś. Idziesz, mówisz jak jest, pytasz co masz zrobić. Chyba że ktos tu jest na tyle biegły w temacie że fachowo Ci doradzi. Z tym ubezpeiczeniem też bym zadzwoniła i się zapytała.