Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

kot1

Zarejestrowani
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kot1

  1. Szukająca: pasujesz:-), traciłem Nadzieję tyle razy:-(, zawsze wszak odnajdowałem przyczynę w sobie, to dobra nowina, bo najłatwiej jest pokonywać własne demony, choć to zwykle bolesne... http://migaja.wrzuta.pl/audio/zjp7fimrWM/ Nie przestanę Jej Kochać, jest we mnie
  2. Dobry wieczór Wszystkim Wczoraj minęło bezpowrotnie:-), strach, ból, upadek, otarcie się o nieprzekraczalną granicę... Nie wiem, czy wyszedłem z tego silniejszy, ale niebawem się dowiem. Czas omija mnie, jak nienawiść, której fale usiłują ukryć moje istnienie pod znieruchomiałą, zamarzniętą taflą nie dają rady- to nie takie proste: zabić kota-wilka:-) Także Wam obiecuję to:-)
  3. "- Skoro masz Wolę, uczysz się zapominać i Wybaczać. Musisz pozbierać Szczątki i ze spokojnym sercem powstać ze swojej kryjówki. Gdybym nie znała Tęsknoty, nie czułabym się zraniona. Błędem było budowanie Życia z prochu. Gdybym nie czuła Bólu, byłoby inaczej. Doświadczenie dodało mi sił. Nie każdy Ból rani do szpiku kości. Musisz nauczyć sie rozróżniać Cierpienia, nie bój się, idź za Głosem Serca ku Światłu, Żyj swoim Marzeniem i Oddychaj. Gdy wsłuchujesz się w siebie, nie spodziewaj się, że wszystko zrozumiesz. Na to potrzeba czasu. Możesz utracić Wiarę, ale nie bój się, gdy znajdziesz Rozwiązanie. Mój ciężar nie jest aż tak przytłaczający, żebym nie mogła unieść twojego." To nie wszystko.
  4. Lacrimosa, by TB: "Siedzę w kinie mojego życia, wszystkie miejsca są zajęte, sam spoczywam na dostawionym krześle. Przyszło zbyt wielu widzów, gasnie światło, zaczyna się film. Powracają wspomnienia, odżywają stare chwile, jakieś obce "ja" zaglaa mi w twarz. Widzowie na sali pękają ze śmiechu, powracaja dawne pytania o sens życia i śmierci. Wtedy nie znałem odpowiedzi, dziś ją znam. Wciąż nie wiem, po co żyję? Mam tylko nadzieję, że umrę szybko. Ten film pokazuje moją śmierć. Nareszcie i ja mogę się uśmiechnąć. Lecz wtedy tysiąc oczu odwraca się od ekranu i spogląda na mnie z przerażeniem." Będzie też Gdzie Indziej:-)
  5. Pain::-) Czytałaś Sagę o wiedźminie Sapkowskiego? Jesteś jak Milva dla Geralta:-) DZIĘKUJE CI!:-)
  6. Pain: nie lubiłem kiedyś Bajora, ale to piękne i moja odpowiedź na wszystkie pytania: Ty i Miłość.
  7. Czy mężczyzna otwierający sie przed swoją Ukochaną zupełnie do końca, bez reszty, nie ukrywając swoich słabych miejsc, może byc z tego powodu odrzucony?:-(
  8. Pani Palmer: a wpadaj sobie, nie musisz tego komunikować w necie, choć nazywanie \"wpadką\" zaciążenia, którego spodziewasz się za pół roku trąci co najmniej hipokryzją:-D Nie zakładam braku zrozumienia potocznych zwrotów:-D Fajnie tylko, że przy okazji podnosisz moje Topiki;-), nie muszę ich żmudnie szukać, może zaplanujesz \"wpadkę\" kszynkę wcześniej?;-) Jeden ból już za mną:-), wciąż jestem dla Niej, chyba silniejszy, to jest potrzebne Nam Obojgu, co u Was? Pain, Ezo (dostępne publicznie horoskopy zupełnie niepojęte dla mnie...), Czekająca, Zalana, Węglarko, Tiny... Wszyscy? Pozdrawiam
  9. http://darkman7.wrzuta.pl/audio/xrBbJHxl88/variete_-_i_znowu_ktos_przestawil_kamienie Poprawiam.
  10. http://www.wrzuta.pl/audio/221cmHS8IA/variete_-_per_lachaise http://darkman7.wrzuta.pl/audio/xrBbJHxl88/variete_-_i_znowu_ktos_przestawil_kamienie
  11. Od kilku lat to pierwsze święta, które spędzam z ludźmi wokół mnie, w moim rodzinnym domu- są gorsze, niż każde z poprzednich, zupełnie samotnych. Nie powtórzę już tego błędu nigdy, chyba, że Ona Chciałaby, bym nie był sam... Tu jestem wielekroć bardziej samotny, niż kiedy nie było ze mną zupełnie nikogo. Dwie Jasne Chwile: Życzenia od mojej Czarodziejki:-), Krótkie, Wymowne, choć mój pesymizm i w Nich próbuje szukać wieloznaczności:-( i spotkanie z moimi córkami:-) Poza tym lodowaty ból pustki wokół mnie... Trzymajcie się!
  12. Pain: Ukojenia, Wyciszenia, odnalezienia każdego ze Spełnień i Wiary w To, że WSZYSTKO JEST MOŻLIWE:-)... Dla Wszystkich:-)...
  13. Zakochana Węglarko, oczywiście! Znów pokręciłem:-(...
  14. Pain: wiesz, że z Tobą nie tylko moje myśli, nie tylko nas wszystkich z topiku... Zmieniłem się po to, by pozostać tym, którego Ona PoKochała
  15. Pain, Dziewczyny: dość często robię takie rzeczy, ale natychmiast uciekam, żeby nie okazało się, że kogoś w ten sposób upokorzyłem...:-( Pewnie tak nie jest, ale... Ja znam to uczucie, nieumyślnie, próbując zrobić coś dobrego dla mnie, ktoś upokarzał mnie... Ale nie bierzcie tego pod uwagę, ja nie jestem normalny:-)
  16. ... i daj nam tyle, byśmy we własnej spoczęli mogile; by nasze dzieci czy wnuki, gdy przyjdzie im dla ojców starych kopać grób, nie były przymuszone iść między sąsiady i prosić o jałmużnę ach! na cztery deski, na prostą, białą skrzynię z naznaczonym smołą krzyżem u głowy… Ojcze niebieski! Na pokropienie daj Modlitwa, Pieniądzi aby grosz był gotowy dla dziadka proszalnego, co w gorącej wierze ciche odmówi pacierze… A jeśli ziaren swych łask nie zechcesz równać strychulcem po brzegi swej szczodrej ćwierci, od nagłej i niespodziewanej śmierci racz nas zachować, Panie! I niechaj w wietrze chorągwie trzepocą, niech się gromnice złocą, niech blask ich płynie w ten słoneczny blask! Pogrzebne niech zabrzmią śpiewy nieszczęsnym dzieciom Ewy! Padłym na znojnym łanie niech dzwoni żałobny dzwon, niech szumi z tej trawy szelestem… Święty Boże! Święty Mocny! Jestem! Jestem i płaczę… Biję skrzydłami, jak ptak ten ranny, jak ptak ten nocny, któremu okiem kazano skrwawionym patrzeć w blask słońca… A u mych stóp samotny kopią grób, a czarna wrona, na Bożej męki usiadłszy ramiona, bez końca kracze i kracze i dziobem zmarłe rozsypuje próchno… A ci się wloką, świetlistą mgieł sierpniowych odziani powłoką, jak cienie, do wielkiej się wloką mogiły… RoślinyZa nimi dziewanny z piaszczystych wydm się ruszyły, z miedz się ruszyły krwawniki, spoza zapłoci bez się ruszył dziki, tatarak zaszumiał w wądolcach i, z mułu otrząsnąwszy pachnące korzenie, idzie wraz z nimi… Z mokradeł kępy rogoży, z przydroży osty o żółtych kolcach, szerokolistne łopiany, senne podbiały, fioletowe szaleje, cierniste głogi wstały i idą… Liśćmi miękkimi wierzb zaszeleścił rząd i w cichej, rozpaczliwej sunie się żałobie śladem ich drogi… Całe rżyskami zaścielone łany oderwały się w tej dobie od macierzystej ziemi i, niby olbrzymie ściany, wzniosły się w górę i płyną, tą wielką żalu godziną… Bóg, Kondycja ludzka, Obraz świata, SobowtórA Ty, o Boże! o Nieśmiertelny! o wieńcem blasków owity! na niedostępnym tronie siedzisz pomiędzy gwiazdami i, głową na złocistym spocząwszy Trójkącie, krzyż trójramienny mając u swych nóg, proch gwiazd w klepsydrze przesypujesz złotej i ani spojrzysz na padolny smug! Zmiłuj się, zmiłuj nad nami! Słońcom naznaczasz obroty, gasisz księżyce, jutrznie zapalasz i zorze i płodzisz zasiew na byty, na pełne cierpień żywoty, które tu muszą mrzeć, w samotny kłaść się grób… Zmiłuj się, zmiłuj nad nami! O Boże! O Mocny! Ty się upajasz wielkością stworzenia, a pośród nas tu głód! Jak bedłki, tak, jarmużu syty, ginie lud. SzatanA jako ryczący lew, Szatan po ziemi tej krąży, na pokolenia zarzuca zdradną sieć, w synu na ojca zapalczywość budzi, wynaturzony gniew, że syn przed ojcem zamyka swój dom! Bratu na brata wciska krwawy nóż, a nasze siostry i żony na straszny rzuca srom… Podpala nasze stodoły z garstką zwiezionych świeżo zbóż, mordy narodów wszczyna i pożogę sieje na miasta i wsi i przekleństwami znaczy swoją drogę… O zniszczeń dymiące dni! A my, ten ród potępiony, krzyże ująwszy w dłonie i zblakłe w krwawym pochodzie, trupimi piszczelami znaczone chorągwie, idziem o głodzie po tym śmiertelnym wygonie, w ten znojny w ten nieszczęśliwy czas, w którym konają wieki i wraz się rodzą nowe na cięższą jeszcze niedolę — idziemy, biedną pochyliwszy głowę, jak ten zsieczony las — Idziemy, a kres tak daleki! A lęk niespokojny biczem popędza nas i dech zapiera wśród łon… A naokoło rozlega się dzwon, na to cmentarne przelewa się pole, na te wyschnięte rzeki, w chojary żałobą swą godzi, że te się kładą na piaszczystym łanie… A pierś nasza łka, a w oku błyszczy łza, a ptak ciężko ranny uderza w skrzydła, krwią ociekające, a jaskier więdnie na łące, a z nami idą dziewanny i krwawnik i wodne lilije, a mór nam bydło bije, a dom się nasz pali, a siostra utonęła w rozplenionej fali, a ojciec gdzieś daleko w strasznej zginął bitwie, Modlitwa, Szatana Złe urąga modlitwie… Bóg, SzatanCóż z nami się stanie!? O Ty, łaskami hojny, Ty, od powietrza, głodu, ognia i wojny, od nagłej i niespodziewanej śmierci i od Szatana, który w dom przychodzi i dusze zwodzi, zachowaj nas, Panie!… Nie skłonił się jeszcze dzień, a Szatan z moczarów łożyska, gdzie nocą ognikami błyska, z czeluści błota wstał i, gdy najkrótszy słońce rzuca cień na te manowce, na te ścierniska, pod ramię chwycił Kościotrupa i wzrósł nad jego niebosięgłą stal — nad Ciebie, Boże, wzrósł!… Masz–li Ty grom — Masz–li Ty chmurę w ten południa skwar, aby z niej piorun padł i od Szatana uwolnił ten świat?… Wal błyskawicą, wal! Niechaj się łamie, niech się rozkruszy ta zdrada, która nad życiem i nad śmiercią włada!… . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Szatanie! Ty Kościotrupa chwyciłeś pod ramię i nad wysokość jego ostrej kosy wzrosłeś w niebiosy — a grom nie pada! Z nieukojoną żałobą klękam przed Tobą! Zlituj się, zlituj nad ziemią, gdzie ból i rozpacz drzemią, gdzie ból i rozpacz dzwonem się rozlega i w strasznej pieśni brzmi… Szatanie! Kop mi samotny grób na opuszczonym łanie, u krzyża czarnego stóp, pod gliny powłoką rdzawą! A iżby nie porósł trawą, tańcz na nim taniec piekielny po wszystkie dni!… A Ty, o Święty! A Ty, o Mocny! Ty Nieśmiertelny, proch gwiazd przesypuj w Swej klepsydrze złotej i płodź żywoty, aby tak klęły, jak ja; aby płakały, jak ja; aby w szarpiącej modlitwie, co jako dzwon ten łka, o zmiłowanie prosiły; aby się wlokły z gromnicami w dłoni ku tej nieznanej ustroni, do tej — ostatniej mogiły; aby tak wyschły, jak łza, którą już oko me płakać nie może; aby tak marły, jak ja — o Święty, Nieśmiertelny! Święty, Mocny Boże! Czyż poddać sie Nam jednemu z tych dwóch?:-( Tiny- o PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI SŁYSZELI PRZEZ TRZY DNI ZALEDWIE! A My? WIEMY:-)
  17. Tiny: Kasprowicz, Hymny: \"Jan Kasprowicz Hymny Święty Boże, Święty Mocny! niezgłębione, nieobjęte moce! Ptak, Oko, SłońceSkrzydłami trzepocę jak ptak ten nocny, któremu okiem kazano skrwawionym patrzeć w blask słońca… Święty Boże! Święty Mocny! Święty a Nieśmiertelny!… Krew, Serce, ŚmierćA moje skrzydła plami krew, która cieknie bez końca z mojego serca… A oko moje zachodzi mgłą, która jest skonem i mego serca i duszy mej! Niech będzie skonem i Twoim! Święty Boże! Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami! I niechaj łzy, które o jasnym poranku wiszą na kłosach wypoczętych zbóż lub szkliwą pianą okrywają kępy w sen otulonych traw, zmienią się w głośne skargi i bez ustanku płyną do Twoich zórz… Bóg, Stworzenie, SzatanNiechaj rozszarpią na strzępy, na krwawe szmaty łuny świtowe, powstałe nad ziemią, gdzie ból i rozpacz drzemią, ogromne, przez Szatana zapłodnione światy, a może przez Ciebie, o Święty, Nieśmiertelny, Święty, Mocny Boże! Dlaczego moje–li wargi mają wyrzucać krwawą pieśń?! Płacz ze mną! Dlaczego sam mam iść w tę przestrzeń ciemną, choć żar południa pali się w przestworze?… Dlaczego sam mam wlec się na rozdroże, ku tym pochyłym krzyżom, którym na czarne ramiona kracząca siada wrona i dziobem zmarłe rozsypuje próchno? Niech głuche żale nie głuchną!… Idź ze mną! Zrzuć z Siebie, Ojcze, nietykalne blaski! Zgarnij ze Siebie tę bożą, tę władającą moc, co nad wiekami nieugaszoną płomienieje zorzą i światłość daje światom i światy w swoim ogniu na popioły trawi! Stań się tak lichy, jak ja, i skulony i, doczesności okryty łachmanem, wlecz się nieszczęsnym łanem za kluczem w dal przymgloną ciągnących żurawi, ku cichej, na rozstajach kopanej mogile zapomnianego człowieka! Albo w swej całej, wiekuistej sile, w całej potędze wszechmocnego bytu, stań przy mym boku i duszę moją rozszerz do Swego bezmiaru i oczy moje, w smutku zapatrzone strony, rozewrzyj, królu globów, pełnych żalu, do nieobjętych orbit, Kobieta, Los, Starośći wlecz się, wlecz się ze mną na samotne pola, ku tym ostami porosłym przydrożom, gdzie, kurzem obsypana, ślepa siadła Dola… A wiatr rozwiewa jej włosy i żwir jej w puste sypie oczodoły, a słońce, rozpaliwszy bezdenne niebiosy, pali jej żółte, pomarszczone skronie i po policzkach leje strumień żaru, w bezdźwięczną skórę piersi wysuszone zmienia i wargi jej roztwiera, daremnie łaknące ach! rzeźwiącego zbawienia… A dzwon się rozlega, z jękiem się czołga po spalonej łące, z płaczem się wznosi nad umarłe błonia, łkaniem wyschnięte chce poruszyć wody i zrozpaczony zamilka u brzega i znów się zrywa i jęczy i płacze i łka i płynie i płynie i płynie w tej rozpłakanej godzinie… Danse macabre, ŚmierćA jako widna ta ziemia, wspaniała wielką godziną konania, niepogrzebione wokół leżą ciała, a ci się wloką, popędzani mocą strasznego lęku. A każda głowa ku ziemi się słania, każde kolano się chwieje, a krzyże posmutniałe drżą w wychudłych ręku, a w wietrze chorągwie trzepocą, a w martwym, niemym słońcu gromnice się złocą, a Śmierć przed tłumem kroczy, wielkimi kroczy odstępami i z śmiechem na trupich ustach wywija kosą stalową, połyskującą w południowym skwarze. A nad jej głową, jak wieniec z czarnych ziół, rozkwitłych podmuchem żałoby, gdzie drzemią stuleci groby, zgłodniałych kruków krążą stada chmurą ściemnioną i, wysunąwszy dzioby, żądliwie chłoną ten wiew, który idzie od ziemi — trujący, śmiertelny wiew… A ona, świata przebiegając smug, kroki swe liczy na mile i kosą zatacza łuk, że, jako zboże w dzień kośby, tak pokolenia padają na nieskończonym obszarze, który jej mocy oddał się spokojny, który jej mocy oddał się bezwiedny… O dzwonu łkające prośby! O szumie więdnących drzew! O Boże, Święty Boże! Święty a Nieśmiertelny!… A ci się wloką, blasków słonecznych odziani powłoką. GróbA dzwon się rozlega w blasków słonecznych pozłocistym pyle, opadającym na zielska przydroży, Kondycja ludzkana melancholią okryte przecznice, na grób samotny zapomnianego człowieka… Kopcie samotny grób! Niechaj w nim kości położy ten, który z matki żywota wyniósł nieszczęsny los! Nieokiełznana gnała go tęsknota za widmem bólu, który sam jeden wszechmocny posiada głos, który sam jeden rozpieśnia duszę słabego człowieka w natchnioną pieśń, zapładniającą światy… Kopcie samotny grób, pośród krwawników kopcie i dziewanny, Duch, Upióru stóp próchniejącego krzyża, gdzie w południowy skwar bratnie się schodzą duchy, tłum zapomnianych mar, i, wśród spalonej usiadłszy murawy, jęk wyrzucają głuchy z skrwawionych łon… RoślinyA jęk ten idzie po zżętych zagonach razem z tą pieśnią, którą jęczy dzwon — na rżyskach rusza porzucone kłosy, czarnymi ożyn jagodami chwieje i wierzb płaczących srebrne czesze liście i szumi w wierzchach czerwonych chojarów… Kopcie samotny grób tam, na tej miedzy szerokiej, gdzie rośnie łopian chropawy, gdzie srebrne lśnią się podbiały, gdzie aksamitna bylica rozpierza miękkie swe kiście! Tam, gdzie ten parów sączy resztkami wody, gdzie ten wądolec ospały, gdzie ci się wloką, blasków słonecznych odziani powłoką, gdzie się nad drogą kurzu wzbija słup, kopcie samotny grób! Gdzie ziemia pęka od żarów, gdzie każda jej grudka pełna jest znojów i krwawych prób, gdzie dzwon się rozlega, gdzie w wietrze chorągwie trzepocą, gdzie się gromnice złocą — kopcie samotny grób! Gdzie w dali pobłyskuje jezioro tęskniące, gdzie jaskier więdnie na łące, gdzie opuszczone mogiły, te kopce poległych wojów nielitościwy rozorywa pług, rdzawe szablice wyrzucając z wnętrza, dziś wroga zbrodniczy łup, tam wy samotny, cichy kopcie grób!… Niechaj w nim kości położy ten, który powstał z tej ziemi, który miał w sobie jej trud, jej tajemniczy jęk, idący z głębin przestworzy w południa senny skwar. Niechaj w nim spocznie na wieki ten, który zabrał z jej chat żalniki łez i czekał, kiedy przyjdzie wybawienia kres, i z jej szumiących zbóż zgarniał ten dziwnie przejmujący szum i w swoich dum treść go zamykał i w świat jak wielką świętość niósł. I żal go zdejmował, że mu nie daną była moc, by zmienić w triumf te łzy; że nie miał siły, aby te szumy żałobne w jakiś weselny, w jakiś radosny hymn się rozpieśniły! I, obarczony przekleństwem najdroższych, stanął na drodze w dzień tuczy, jak krzew pogięty, i z piorunami w zawody rozpaczą grzmiał! A burza huczy i huczy, a chmur się kłębi wał, a wiatr mu deszczem miecie w ślepe oczy, a grzbiet mu drży, jak brzoza wśród pustego pola, Kondycja ludzka, Losa ślepa na przydrożu przykucnięta Dola śmieje się dzikim śmiechem, że się nie spotkał z echem ten rozpaczliwy głos, że go wchłonęły odmęty tej burzy! Że w tej śmiertelnej podróży, w tej drodze znojnej, na tym zsieczonym łanie upadł, bezsilny człek, do wichru zwalił się stóp. Kopcie samotny grób! A Ty, o Święty, o Nieśmiertelny, który swym jednym oddechem wypełniasz wieków wiek, Ty od powietrza, głodu i ognia i wojny i od Szatana, który w dom przychodzi i dusze zwodzi, zachowaj nas, Panie! Świat dół swój grzebie od pierwszych dni, Okoa w obramieniu Trójkąta Twe oko lśni nad węgłem niebieskiej bramy… A my wołamy do Ciebie, a my wzdychamy, Ewy nieszczęsne dzieci… A z głuchym łoskotem na trumnę sypią się grudki ziemi, oblanej potem, ziemi, oblanej krwią… A naokoło zapadłe mogiły i cicho łkające smutki wśród trawy, co z cichym szelestem pożółkłe liście kołysze. A światłość wiekuista biednym ludziom świeci w tę podróż ciemną… Jestem! I Ty jesteś tu ze mną! Przerwij tę ciszę! Niech Twoje słowo gromowe zagrzmi nad wielkim cmentarzem! Radosne niech głosi nadzieje! Niech zapomniani wstaną, a żywym niechaj życie nie będzie ponurym, wieki kopanym dołem! Bóg, MiłosierdzieZmiłuj się, zmiłuj nad nami! Z kornym błagamy czołem! Spuść Swoją łaskę na tę naszą głowę, na oczy, zmroczone łzami! Zmiłuj się, zmiłuj nad nami! Daj spiekłym łanom rzeźwiący deszcz! Nie zsyłaj gradu, który nam zboże zsiecze, nim dojrzeje… Nie trać naszego dobytku w owcach i koniach! Trzymaj z daleka pomory, które nam biją ostatnią krowę z obory! Ze zboża wypleń sporysze i chwast kąkolu i w ręku trzymaj Swe chmury, by się nie rwały i nie topiły w ulewie snopów na polu! Niechaj nie płaczą stulecia! Niech mróz spóźniony nie warzy nam kwiecia na ledwie rozkwitłym drzewie, na naszych wiśniach i gruszach, na naszych starych, pochyłych jabłoniach… I wdzięczność rozpal nam w duszach, byśmy Twe dary godnie oceniać umieli. O pełen kary i przebaczenia pełny! Chociaż ci nasze te grzechy utrudnią stanąć nad nimi z powieką zamkniętą, niech Twoja litość stokroć większą będzie, niżeli wszystek nasz grzech! O Panie! Nie daj wysychać studniom! Niech się Szatana nie rozlega śmiech! Na naszej grzędzie, gdzie ciężki trud rozpoczęto, niech trud ten żniwem się stanie! Spraw, aby w wielkie, uroczyste święto, w tę chwilę wesołą, gdy na organie i śpiewem i kadzidłem wielbimy Twą moc i dobroć Twoją, nie była dla nas potrzeba skąpić dziecinom chleba! Chroń nas od zdrady i daj nam tyle, byśmy we własnej spoczęli mogile; by nasze dzieci czy wnuki, gdy przyjdzie im dla ojców starych kopać grób, nie były przymuszone iść między sąsiady i prosić o jałmużnę ach! na cztery deski, na prostą, białą skrzynię z naznaczonym smołą krzyżem u głowy… Ojcze niebieski! Na pokropienie daj Modlitwa, Pieniądzi aby grosz był gotowy dla dziadka proszalnego, co w gorącej wierze ciche odmówi pacierze… A jeśli ziaren swych łask nie zechcesz równać strychulcem po brzegi swej szczodrej ćwierci, od nagłej i niespodziewanej śmierci racz nas zachować, Panie! I niechaj w wietrze chorągwie trzepocą, niech się gromnice złocą, niech blask ich płynie w ten słoneczny blask! Pogrzebne niech zabrzmią śpiewy nieszczęsnym dzieciom Ewy! Padłym na znojnym łanie niech dzwoni żałobny dzwon, niech szumi z tej trawy szelestem… Święty Boże! Święty Mocny! Jestem! Jestem i płaczę… Biję skrzydłami, jak ptak ten ranny, jak ptak ten nocny, któremu okiem kazano skrwawionym patrzeć w blask słońca… A u mych stóp samotny kopią grób, a czarna wrona, na Bożej męki usiadłszy ramiona, bez końca kracze i kracze i dziobem zmarłe rozsypuje próchno… A ci się wloką, świetlistą mgieł sierpniowych odziani powłoką, jak cienie, do wielkiej się wloką mogiły… RoślinyZa nimi dziewanny z piaszczystych wydm się ruszyły, z miedz się ruszyły krwawniki, spoza zapłoci bez się ruszył dziki, tatarak zaszumiał w wądolcach i, z mułu otrząsnąwszy pachnące korzenie, idzie wraz z nimi… Z mokradeł kępy rogoży, z przydroży osty o żółtych kolcach, szerokolistne łopiany, senne podbiały, fioletowe szaleje, cierniste głogi wstały i idą… Liśćmi miękkimi wierzb zaszeleścił rząd i w cichej, rozpaczliwej sunie się żałobie śladem ich drogi… Całe rżyskami zaścielone łany oderwały się w tej dobie od macierzystej ziemi i, niby olbrzymie ściany, wzniosły się w górę i płyną, tą wielką żalu godziną… Bóg, Kondycja ludzka, Obraz świata, SobowtórA Ty, o Boże! o Nieśmiertelny! o wieńcem blasków owity! na niedostępnym tronie siedzisz pomiędzy gwiazdami i, głową na złocistym spocząwszy Trójkącie, krzyż trójramienny mając u swych nóg, proch gwiazd w klepsydrze przesypujesz złotej i ani spojrzysz na padolny smug! Zmiłuj się, zmiłuj nad nami! Słońcom naznaczasz obroty, gasisz księżyce, jutrznie zapalasz i zorze i płodzisz zasiew na byty, na pełne cierpień żywoty, które tu muszą mrzeć, w samotny kłaść się grób… Zmiłuj się, zmiłuj nad nami! O Boże! O Mocny! Ty się upajasz wielkością stworzenia, a pośród nas tu głód! Jak bedłki, tak, jarmużu syty, ginie lud. SzatanA jako ryczący lew, Szatan po ziemi tej krąży, na pokolenia zarzuca zdradną sieć, w synu na ojca zapalczywość budzi, wynaturzony gniew, że syn przed ojcem zamyka swój dom! Bratu na brata wciska krwawy nóż, a nasze siostry i żony na straszny rzuca srom… Podpala nasze stodoły z garstką zwiezionych świeżo zbóż, mordy narodów wszczyna i pożogę sieje na miasta i wsi i przekleństwami znaczy swoją drogę… O zniszczeń dymiące dni! A my, ten ród potępiony, krzyże ująwszy w dłonie i zblakłe w krwawym pochodzie, trupimi piszczelami znaczone chorągwie, idziem o głodzie po tym śmiertelnym wygonie, w ten znojny w ten nieszczęśliwy czas, w którym konają wieki i wraz się rodzą nowe na cięższą jeszcze niedolę — idziemy, biedną pochyliwszy głowę, jak ten zsieczony las — Idziemy, a kres tak daleki! A lęk niespokojny biczem popędza nas i dech zapiera wśród łon… A naokoło rozlega się dzwon, na to cmentarne przelewa się pole, na te wyschnięte rzeki, w chojary żałobą swą godzi, że te się kładą na piaszczystym łanie… A pierś nasza łka, a w oku błyszczy łza, a ptak ciężko ranny uderza w skrzydła, krwią ociekające, a jaskier więdnie na łące, a z nami idą dziewanny i krwawnik i wodne lilije, a mór nam bydło bije, a dom się nasz pali, a siostra utonęła w rozplenionej fali, a ojciec gdzieś daleko w strasznej zginął bitwie, Modlitwa, Szatana Złe urąga modlitwie… Bóg, SzatanCóż z nami się stanie!? O Ty, łaskami hojny, Ty, od powietrza, głodu, ognia i wojny, od nagłej i niespodziewanej śmierci i od Szatana, który w dom przychodzi i dusze zwodzi, zachowaj nas, Panie!… Nie skłonił się jeszcze dzień, a Szatan z moczarów łożyska, gdzie nocą ognikami błyska, z czeluści błota wstał i, gdy najkrótszy słońce rzuca cień na te manowce, na te ścierniska, pod ramię chwycił Kościotrupa i wzrósł nad jego niebosięgłą stal — nad Ciebie, Boże, wzrósł!… Masz–li Ty grom — Masz–li Ty chmurę w ten południa skwar, aby z niej piorun padł i od Szatana uwolnił ten świat?… Wal błyskawicą, wal! Niechaj się łamie, niech się rozkruszy ta zdrada, która nad życiem i nad śmiercią włada!… . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Szatanie! Ty Kościotrupa chwyciłeś pod ramię i nad wysokość jego ostrej kosy wzrosłeś w niebiosy — a grom nie pada! Z nieukojoną żałobą klękam przed Tobą! Zlituj się, zlituj nad ziemią, gdzie ból i rozpacz drzemią, gdzie ból i rozpacz dzwonem się rozlega i w strasznej pieśni brzmi… Szatanie! Kop mi samotny grób na opuszczonym łanie, u krzyża czarnego stóp, pod gliny powłoką rdzawą! A iżby nie porósł trawą, tańcz na nim taniec piekielny po wszystkie dni!… A Ty, o Święty! A Ty, o Mocny! Ty Nieśmiertelny, proch gwiazd przesypuj w Swej klepsydrze złotej i płodź żywoty, aby tak klęły, jak ja; aby płakały, jak ja; aby w szarpiącej modlitwie, co jako dzwon ten łka, o zmiłowanie prosiły; aby się wlokły z gromnicami w dłoni ku tej nieznanej ustroni, do tej — ostatniej mogiły; aby tak wyschły, jak łza, którą już oko me płakać nie może; aby tak marły, jak ja — o Święty, Nieśmiertelny! Święty, Mocny Boże!\" Poddać się którejkolwiek z tych dwóch kreatur?:-( A cóż wiedzą o Nas??? Naszą Siłą Miłość- PRAWDZIWA! Nie poddawaj Się, bo z zewnątrz przychodzi rezygnacja, nie z Ciebie.
  18. Tiny: Trzymaj się, proszę! Uwierz mi, można i warto przejść przez każde piekło, nie dla siebie, a dla Miłości! A jeśli bez Nas będą Szczęśliwi:-)- czy to źle? Ale kiedy nie pada słowo KONIEC, choćby wszystko mówiło inaczej, czy nie warto walczyć, także z własną słabością? Uwierz mi- WARTO! KOCHAM JĄ JAK OPĘTANY!
  19. A wilk przede wszystkim stąd: http://www.youtube.com/watch?v=SdzJ4hyZRic Nie daruję. I nie zginę. Kiedyś udzieliłem "lekcji" jednemu z odtwórców głównych ról w kolejnej części "Młodych wilków", to było wieki temu:-)
  20. Zalana: to nie są sprawy, o których mogę pisać tu ze szczegółami, ale jestem gotowy dużo powiedzieć Ci off topic... Mnie zaboli, ale Tobie może dać wiele zrozumienia...
  21. Zalana: czy jesteś gotowa wysłuchać opinii nieczłowieka? Jak sądzisz, skąd moje nieludzkie nicki?
  22. Zalana: w takim razie dlaczego ja nie umarłem?:-)
  23. Zalana: zauroczenie nie zawsze jest PRAWDZIWĄ MIŁOŚCIĄ, zwykle nie, dlaczego chcesz od nas odejść?:-( Poza tym... Gorące pozdrowienia... Może manipulacja, a może Coś zupełnie innego... Nie wiem, ale nie wszyscy faceci to ten sam szablon:-)
  24. dupisz, czy nie, "debil" jest zarezerwowany od dawna dla kogo innego, bądź łaskaw/a użyć innego sformułowania;-)
  25. Dobry wieczór Teraz to ja. Nie dam się zabić.
×