Kochani,spotkalam sie z nim 2razy po rozstaniu,na pierwszym nie byl pewnien czy dobrze zrobil,mial metlik w glowie ,prosil o czas ,dalam mu go..na 2spotkaniu byl pewien ze mnie nie kocha i na moja propozycje "by dac sobie szanse i sprobowac" odpowiedzial nie ma sensu bo on wie ze by sie nie staral,ze jest pewny tej decyzji,ze nie jest to cos by mozna to bylo naprawic w sensie charakter,zachowanie itp tylko ze uczucie sie wypalilo. Mowilam mu ze nic nie wypala sie od tak,bez przyczyny, on twierdzi ze moze sie tak wypalic.. kiedys mnie kochal ale teraz nie jest to takie uczucie jak na poczatku,ze nie moze dluzej oszukiwac siebie. Mielismy rozmowe w grudniu ,gdzie powiedzial mi ze ma watpliwosci ze jest rozkojarzony ze cos sie w nim dzieje ale powiedzial ze to przez prace zebym mu dala spokoj by to sobie poukladac...dalam mu czas ,nie rozmawialismy na ten temat ,oddalilismy sie od siebie fizycznie,ale myslalam ze to przez nawal pracy ze wszystko bedzie juz dobrze a tu prosze miesiac przed nasza rocznica (wykupilam nam wakacje na krete i zostalam sobie z nimi sama) stwierdzil ze to nie to...zebym znalazla sobie kogos lepszego, ze to w nim cos jest nie tak a ja jestem super kobieta (nie wiem czy chcial mnie pocieszyc tym)..mowil ze chce utrzymywac kontakt,spotkac sie na obiad ale zebym tego nie odbierala jako nadzieja...nie odzywa sie wogole.. wiecie co jest najgorsze,jak lezalam w szpitalu i podejrzewali u mnie bialaczke to spal pare msc przy moim lozku a teraz mi powiedzial ze to nie byla milosc ze to byl obowiazek,szacunek ,ze to podtrztmywalo ten zwiazek ,ze ciagle cos sie dzialo i to nas trzymalo a teraz jak jestem zdrowa ,w pracy sie ulzylo to juz nie ma co trzymac nas i sie "wypalilo" ...
Rozmawialam z jego rodzicami ,jego mama zaproponowala spotkanie,sa w szoku,nic im nie powiedzial dlaczego stalo sie tak a nie inaczej.poprzytulali mnie i plakali ze mna ,przepraszajac za niego. Przepisali nam w sensie dla nas na niego mieszkanie i dom ,bo mysleli ze ich "synus"wreszcie znalazl szczescie i moze dostac to co chcieli dac nam w prezencie slubnym ,wiedzieli ze martwimy sie czy dosaniemy kredyt na mieszkanie.
Gosciu jak walczyc ? Powiedz mi,czy po slowach "nie zrobilbym dla ciebie wszystkiego i nie skoczyl w ogien" jest jakas szansa ?