Madźka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Madźka
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 5 z 7
-
Oczywiście, że tak.Skoro on decyduje się na nowy związek, to w całości, czyli chce zakładać rodzinę, chce zacząć wszystko na nowo, cień przeszłości nie musi padać na jego związek. Będzie miał dzieci z druga żoną - to znaczy, że przestania kochać te, które już ma. W naszym przypoadku, jedno, czym nasze dziecko będzxie się różniło od obecnych dzieci męża, to to, że będzie go szanowało. Nasze nigdy nie powie, żeby ojcie ruszył dupę i zawiózł go tam, gdzie dziecko chce, że jest leniem, czy że jest beznadziejny. Ot, wszystko. A co poza tym u Ciebie, Simi?
-
SIMI. Nie obraź się, ale moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie się tłumaczysz. Osoby, które nas atakują to raczej ci, którzy nie mają zielonego piojęcia o sytuacji, w jakiej my się znalazłyśmy - ŚWIADOMIE i DOBROWOLNIE. Mówią, że się nad sobią użalamy, a to nieprawda. Ja nie wpadłam, żebym musiała wychodzić za mąż. Nie byłam też w sytuacji, że nikt mnie nie chciał, więc brałam co w ręce wpadło. Już ktoś pisał wcześniej, że mężowie, którzych mamy, to towar z wyższej półki, bo kopnięci przez los potrafią docenić to, co teraz mają - miłość, szacunek, spokój. A dzieci? Rzeczywiście, na świat się nie prosiły, tak jak i każdy z nas. Ojcowie chcieli być inni dla nich, Twój też, bno przecież kocha to dziecko, ale byłej żonie w dużej mierze zawdzięcza obecne swoje podejście do ich dziecka. Mój podobnie. Wychowywał dzieci, bo matka musiała się spotykac z innym, utrzymywał, bo matkja nie zniżyła się i nie poszła do pracy. Miała tylko pretensje, że wciąż mało. A dzieci to po niej przejęły. Ale teraz mają już 15, 14 i 11 lat, to chyba czas, kiedy potrafią same własnym rozumem ogarnąc świat, a skoro nie, to on już nic nie wskóra. Ani ja. Ja natomiast nie pozwolę, by był przez dzieci poniewierany, tak jak i Ty, Simi. I to jest też nasza rolą. Trudną, ale b. ważną. Kochać te dzieci? Za co? Za ich bezczelność? Ja nie mówię, że nie, bo skoro z jednym z nich mieszkam, to wiele nas łączy. Ale nie jest to moim obowiązkiem. Robię wokół niego więcej niż robiła i robiłaby jego matka, gdyby z nią mieszkał. Nota bene, dlaczego z nią nie mieszka? Bo miał dość bicia po głowie, szykanowania i czepiania się bez powodu.Szkoda tylko, że jak przyszedł tu, to nie docenia tego, co tu u nas ma. Nie szanuje ojca, ani mnie. No, ale zdaniem Maurycego, to się liczy.Liczy się to, że to pierwsze dziecko, z pierwszego małżeństwa, a ja jestem tylko drugą żoną. Cóż, moę tylko współczuć takiego wąskiego myślenia.
-
A ja uważam, że nie masz do końca racji. Są pewne granice, i nie ma to znaczenia że dziecko bylo pierwsze. Bo, w momencie gdy, dziecko zna i kocha ojca tylko wtedy, gdy czuje, że z tego będzie korzyść, to to jest odpowiednia relacja z ojcem? Gdy dziecko pomiata nim, olewa i ma ciężko w d..., a ojciec ma byc tym, który tylko daje, to to jest milość do ojca? Otóż nie, ja wręcz walczę z mężem, by nie dal sobą poniewierać, by kazal siebie szanować. Mamusia jest cacy, nawet, gdy zostawila dzieci na prawie rok i poszla do kochanka. A teraz, gdy chcialaby spędzić z nim upojną noc, to podrzuca dzieckko bylemu mężowi, i to nazwywasz więzią dziecka z ojcem? Ojcie ma paść na pysk, bo dziecko chce, a ja, żona mam na to patrzeć?? Otóż nie. NIe wiem, maurycy, czy wiesz, jak jest w takich sytuacjach, czy tylko tak piszesz w ramach reakcji na nasze wpisy. Możesz uznać mnie za wredną, ale dzieci męża nie będą już nim więcej poniewierać. Nie starja się nas obrazić, że trzeba nie bylo wiązać się z takim czlowiekiem, bo żadna z nas nie jest ślepą kretynką, tylko dorosla kobietą, która kocha męża i wlaśnie dlatego nie pozwala na to, by byl on traktowany jak śmieć i to przez wlasne dzieci, które same często nie zaslugują na szacunek, a nie ich ojciec. Potem coś jeszcze napiszę, teraz muszę lecieć. No, z samego rana podskoczyla mi adrenalina.
-
Kwiatku, w dniu Twoich urodzin, życzę Ci mniej nerwów, więcej sposkoju od eks i jeszce więcej szczęścia w małżęństwie.
-
Kwiatku, ode mnie też ucaluj synka!! Niech mu się w życiu dobrze wiedzie.
-
Chodzi mi o borykanie się w sprawie podziału majątku, który jest raczej marny, ale oni i za 10zł są zdolni wydrapać oczy.
-
Kwiatku, masz rację. Ja też, kiedy decydowałam się na związek z mężem, dawałam po sobie chodzić jak po dywanie, bo chcicłam być dobra dla tych dzieci, żeby nigdy mi nie powiedziano, że jestem barierą między nimi a ich ojcem. Tylko potem one wlazły mi na głowę (w zasadzie tylko ten, który jeste z nami), ojca i tak olały, a ja teraz borykam się ze zwaleniem ich z siebie. Co do pieniędzy. Powiem Wam, że przed ślubem nie zdawałam sobie sprawy z wielu kwestii. Może dlatego, że jeszcze to wszystko nie było mi tak bliskie, nie znałam aż tak dobrze dzieci i ich matki. Typowi biorcy, którzy nie znają słowa - NIE MAMY PIENIĘDZY. Nie kupisz butów za 350zł, to nie kupuj wcale. Tak, tylko co potem. Dzieciak zostaje w adidaskach na zimę, a mamusia ma pretekst, by gnoić ojca, i jego żonę. też. W jakiś sposób boję się, że kiedyś ja albo jeśli zdecydujemy się na dzieci, to one będą musiały borykać się z tymi dziećmi. A tego nikomu nie życzę.
-
-------, Ty nie przesadzasz, Ty po prostu, jak i każda z nas, chciałabyć życ własnym zyciem. Nie czuć wiecznie na plecach oddechu przeszłości, która okazuje się byc tak bardzo teraźniejsza. Każdej z nas byłoby o wiele, wiele łatwiej, gdyby nasi mężowie nie mieli dzieci z poprzednich związków. Wtedy ta przeszłość bardziej pozostawałaby tam, gzdie jej miejsce, czyli w przeszłości. A tak? Ja np. czasem nie wiem, cvo zrobić, co powiedzieć, gdy syn męża coś napomnknie o mamie,. Choćby ostatnio, że mama to głosuje na tego, a jej siostra na kogoś innego. Sporadycznie się do przytrafia, ale nigdy do końca nie wiem, jak się zachować. Nie chodzi mi teraz o to, że mnie to przeszkadza, ale że przeszłość jest wciąż obecna. Zgadzałyśmy się na to, świadomie, ale zasranym (przepraszam) obowiązkiem naszych mężów jest nam w tym pomagać, a nie jeszcze dobijać. Krótko, węzłowato i stanowczo. -----, trzymaj się!!!
-
Weź pod uwagę jeszcze jeden fakt, który i mnie przechodził przez głowę. Dla matki, gdy jej mąż ułozył sobie na nowi życie, musi być ciężko, gdy jej dziecko bardziej czy mniej, ale jednak lgnie do żony tatusia. To dla niej upokarzające. Może dlatego tak jej zależy, by się czegoś o Tobie dowiedzieć. Sprawdzić, czemu dziecko Cię lubi. A jak jej uda się upodobnić do Ciebie, to ją jeszcze bardziej pokocha, a Ciebie przestanie tak lubić. Nie wiem, czy to co pisze ma większy sens. Nie wiem, bo ja po prostu nie rozumiem takich zachowań, sa mi całkiem obce, jak i Wam. W każym razie, masz prawo do prywatności i mąż też, a może właśnie przede wszystkim on powinien to zrozumieć i szanować. W końcu swoim zachowaniem doprowadzi do tego, że zaczniesz miec przed nim takemnice, bo nie będziesz chciał, aby poszło to dalej w świat, zwłaszcza do jego eks. Tylko rozmową da sprawę załatwić. A więc wierć mu dziurę w brzuchu do skutku!!
-
---------, skoro Cię pokochał i zdecydował się na rozpoczynanie nowego życia, to nie po to, by wracać do starego. Jestem przekonana. Wiem, że mnie łatwo to mówić, bo mój mąż tak ułozył stosunki z eks, że moga sie zobaczyć ewentualnie jako przechodnie na ulicy czy w sklepie, i wtedy też odwróciłby głowę. Kontakt z dziecmi jest, jesli one tego chcą, czyli gdy przyjdą. Był nawet czas, kiedy byłej nie wolno było stanąć samochodem po jego (jeszcze się wtedy nie znaliśmy) domem. I tak zostało. Zatrzymuje się jakieś 200m dalej pod sklepem. Telefon??? Nawet nie próbuje. Jak chce porozumieć się z synem, który mieszka z nami, dzwoni na jego komórkę. A i tak zdarza się to sporadycznie, bo po co zanadto interesować się synem. Uprzedzę te krzykaczki, które po przeczytaniu mnie podniosą rwetes, a wiem, że i na naszym topiku takie się zdarzają. Możecie pomyśleć, to że głupie, ale mnie się podoba. Ja nie mam niepewności, co mąż zrobi. Jestem go pewna w 250%. Kontakt z nią to nawet nie zero, to istna depresja. Kiedyś zapytałam, co musiałoby się stać, by do niej zadzwonił. Odpowiedź była krótka: gdyby syn był umierający. I ja mu wierzę. Wam, Dziewczęta, pewnie trudniej, skoro układ jest nieco inny, ale zaufanie to podstawa, choć czasem trudno o nią.
-
Rzeczywiście w tym przypadku trzeba zastanowić się nad wniesieniem sprawy. Skoro małemu zaczęło to wisieć. W zasadzie można było się tego spodziewać. To trochę przypomina naszą sytuację, kiedy to dzieciom przestało zależeć na kontaktach z ojcem. Ale, tak z drugiej strony, jeśli miałby widywac się z ojcem w ramach zaliczenia wizyty dla świętego spokoju, to może i lepiej, jeśli dla wszystkich zasady gry są jasne. To przykre, ja zdaję sobie z tego sprawę, bo na coś podobnego patrzę, ale jednak. Nikogo na siłę nie zbawisz. Jesli jemu tak dobrze ...PA PA!
-
Ale by się działo!! Tobie też życzę dziś dużo słonka.
-
I PRAWIDŁOWO!!!
-
Marne to pocieszenie, ale kiedyś syn jej podziękuje. Myślę, że podobnie będzie u nas, gdy tamta dwójka dorośnie i będzie chciała mieć lepsze kontakty tak z ojcem, i przy okazji ze mną, jak i z rodziną męża. Tylko, że u nas róznica polega na tym, że dzieci są wyrachowane; córka zerwała przecież kontakty, a synek pojawia się jak potrzebuje. Sprawili, że rodzina męża powoli, ale skutecznie się od niego (bo od córki już dawno) odwraca, i kiedyś będzie już za późno na zmianę. W Waszym przypadku, to też matka działa, ale z tego, co czytam, wydaje mi się , że synowi zależy na kontaktach z ojcem i to bezinteresowanie. A zatem, trzeba walczyć, bo ... Zresztą sama wiesz, po co. Ściskam.
-
Doskonale Cie rozumiem. Sama nie raz byłam i jeszcze będę w takiej sytuacji. A ta do najłatwiejszych nie nalezy.
-
Simi, przestań. Ja tez miałam różne przemyślenia na różne tematy. I nie zawsze było to coś czym bym się chciała pochwalić. Chcesz pomailować?
-
Żal, że coś Cię ominęło. Pod pewnym względem jestes na drugim miejscu, mimo, że ten , który Cię kocha nie daje tego odczuć, bo i nie chce. Ale jednak Ty sobie myślisz, jak to było między nimi, po co, dlaczego. A jak by to było, gdybym to ja była pierwsza, gdybym to ja z nim miała dziecko. Ten żal narasta. jestes zazdrosna, że to z tamtą dziewczyna miał Coś pierwszego i tak ważnego, jak dziecko, i choć tłumaczysz sobie, że i Wy załozycie kiedyś rodzinę to już nie będzie to samo. Dlaczego? Bo on juz ja kiedyś załozył. Nie był to udany związek, nie była to dobra rodzina, ale jednak była. I nie z Tobą. Tak sobie mniej więcej myślisz?
-
SIMI, biegnę z odsieczą. Co się dzieje? O co miałabyś się ewentualnie oskarżać?? Nie zrozumiałam ostatniego zdania. Napisz, proszę. Chyba domyślam się, co Ci leżyt na sercu albo jeszcze bardzie w główce.
-
Kwiatek. Rozumiem Waszą wściekłośc i poczucie bezradności. A ona stoi i z boku iśmieje Wam się w twarz. Cudowne uczucie! Zanim mój mąż dostał rozwód minęło parę lat, w sumie 12 albo 13 rozpraw (nie pamietam). Dlaczego tak długo? Po piersze, rok na niby pogodzenie się, ale było z góry skazane na niepowodzenie. Po drugie, mąż chciał by wina była orzeczona po jej stronie, zgodnie z prawdą. No i wreszcie, jak Pani zobaczyła, że juz nie da się żyć razem i mieć z niego sponsora a sypiać z kim innym, to postanowiła przedłużać sprawę w nieskończoność, by choć finansowo wyjść na plus, a jako że sąd zasądził początkowo b. wysokie alimenty (większe niż zarobki męża) jej było to na rękę, więc po co się spieszyć z zakończemnoem sprawy ??? Ściskam i szczerze współczuję.
-
Rozwód to przemyślana decyzja i radykalny krok. W ten sposób ludzie pokazują, że już im na sobie nie zalezy. W związku z tym, na pewno nie interesowałabym się byłym mężem , a zwłaszcza tym, czy i jak wiedzie mu się w nowym życiu. Raczej skupiłabym się na własnym. Skoro nam się nie udało, to znaczy, że do siebie nie pasowaliśmy, że popełniliśmy błąd decydując się na wspólne życie. Może teraz każde z nas w pojedynkę albo z kimś trzecim znalazłoby wreszcie szczęście. Ale to nie powinno żadnego z nas kłuć w oczy. Bo po co??
-
My w końcu tak. Na dwójkę dzieci, która jest na stałe z mamusią płacimy po 500 zł, a ona na najstarszego syna 400zł. Nie wiem jednak dlaczego ona płaci o 100zł mniej. Sąd orzekł, że możliwości zarobkowe męża są wyższe, tylko że to nie jest prawdą. Chociaż po tych wszystkich bataliach, które stoczył mjeszcze zanim my się poznaliśmy i tak nie jest źle. 600zł da się jakoś znieść. Szkoda tylko, że ona nadal robi otoczkę wokół swojego pseudo nieszczęścia, chorób i biedy. Tymczasem przez te wszystkie lata nieźle się nachapała, bo miesięcznie miała (wtedy mąż płacił po 500zł na dziecko, pomimo że jedno z nich- syn, mieszkał już nim) grubo ponad 2 000zł, a mąż zadłużył się w Funduszu Alimentacyjunym na 15 000zł. To też ciekawe, nie? On płaci jej, chociaż dzieciak jest z nim, a sąd nie reaguje. No, ale ona miała kochanka, którego jakoś pieniądze się nie trzymały, więc sponsor był potrzebny... Grunt, że w miarę wyszliśmy na swoje.
-
Nie uważasz, że Tę Pierwsząąą należałoby nieźle potrząsnąć? Tyle jadu, że świat by zalała. Skoro go kocha, to poco chciałaby cofnąć czas, by się nad nim znęcać? To chyba po prostu zawiść, że jemu się udało. Wydaje mi się, że to ona była główną siłą sprawczą rozpadu ich małżeństwa.
-
jako druga żona powiem Ci, że to pytanie jest nie na miejscu. P przynajmniej połowa dziewczyn, które wiążą się z facetami \"z odzysku\", gdyby miała takie podejście, jakie prezentujesz, nigdy nie związałaby się z takim człowiekem, który kiedyś juz kogoś miał.
-
Dziś z rana pojawił sie nowy topik na życiu uczuciowym, \"zazdrość o byłego męża\". Punkt widzenia pierwszych żon, których byli mężowie na nowo ułożyli sobie życie. Ciekawe, choć łatwo przewidzieć, że tak właśnie nas widzą. Poczytajcie, polecam.
-
Jakoś tak wyszło i popstrykaliśmy się z rana. I znowu niestety pojawił się argument związany z przeszłością. I znowu niestety z padło to z moich ust. Chociaż uważam, że częściowo miałam rację. Dziewczyny, czy u Was przy jakiś sprzeczkach ta nieszczęsna przeszłość też tak często wraca?
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 5 z 7