Madźka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Madźka
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 6 z 7
-
Aliwe. U mnie było tak, że kilka spraw zaczęło działać mi na nawery dopiero po ślubie. A jeszcze kilka innych problemów dopiero po slubie ujrzało światło dzienne. Nigdy nie przewidzisz. Prawda jest taka, że z całą pewnością potrzeba Ci duzo cierpliwości i wyrozumiałaości, także dla siebie samej. A po drugie, cóż, łatwo nie będzie, ale czy łatwo byłoby życ bez tej osoby, dla kótrej każda z nas zdecydowała się na takie trochę bardziej pokręcone życie..? Trzeba rozmawaić i kochać.
-
Dlatego powinno się mjiec to ciężko w poważaniu, mówiąc brzydkom, ale wyraziście. Mnie co prawda nikt tego nie powiedział, ale wyobrażam sobie, jak musi byc przykre usłyszeć takie słowa.
-
Czymże są nasze problemy w prównaniu z problemami (oczywiście, bez urazy) omawianymi w topiku o stringach...
-
Ja na razie siedzę sama. Mąż w pracy, a jego syn u matki. Ma w ramach zablokowany komputer i w domu mu się nudzi. Zresztą, matmusia zawsze może pocieszyć. jakoś ostatnio daje popis, także w szkole. Złe oceny, złe zachowanie, skargi na niego, w domu lenistwo i paskudne odzywki do ojca. Ile to jeszcze potrwa? A imprezka się udała. Czasem warto miec gości, przynajmniej można się posmiać i odetchnąc po pracy.
-
Tez myślę, że jesteśmy porównywane. Córka męża z pewnością donosiła różne wieści o mnie. jedno tylko, co mnie drażni to to, że jak coś zrobimy w domu to pewnie szybko trafia do wiadomości tej osóbki. Szkoda, bo przez ten czas wydobyłą z niego niezłą kasę, a jak my coś zrobimy, to pewnie wpaja dzieciom, że to ich kosztem. na szczęście mój mąż ma to koło tyłka (przepraszam). Kończę, bo spodziewamy się gości, którzy zresztą sami się do nas wprosili, ale co tam, zapowiada sie przyjemny wieczór, zwłaszcza że dopiero wróciłam z pracy. PA PA!!
-
Dziewczyny, co my robimy!! A jeszcze nie tak dawno pisałyśmy, że się nie porównujemy z naszymi poprzedniczkami, a tyczasem okazuje się, że jednak je zlustrowałyśmy, skoro oceniamy się tak wysoko, no bo ja przecież też jestem... W zasadzie, to ona była ładna, jak wino, im starsza, tym ładniejsza, ale inteligencją mi do pięt nie dorasta. Ja znam 3 języki obce, plus czwarty biernie, i pnę się po drabinie naukowej, a ona nawet matruty nie ma. Góra nasi! A tak swoją droga, szkoda, że mieszakamy tak daleko od siebie. Mogłybysmy się wspólnie nieźle relaksować.
-
Simi. Nie sądzę. Ty wiesz, jak mi się przyglądano. Żeby dodać trochę pikanterii, nawet uwazano, że moja siostra jest moją córką. I choc teściowa od razu to sprostowała, nie chciano jej wierzyć. A różnica między nami to ładne kilkanascie lat.
-
Rozmawiamy. Rzecz wtym, że albo ja mam zbyt nabita głowe i sobie sama ze soba nie radzę albo nie umiemy się dogadac. Sądzę, że i jedno i drugie. Duży cień na nasz związek rzucił ten dzień po ślubie i popis męża. Myślałam, że uda mi sie o tym zapomnieć, ale niestety, myliłam się. Zawsze, gdy się posprzeczamy albo po prostu jest mi ciężko i przykro, to wraca. Nawet nie umiem o tym opowiadać bez łez, choć minęło już pół roku.
-
Dwa razy próbowałam wczoraj napisać, dwa razy resetowałam komputer i nic. Pisze więc dziś. Byliśmy wczoraj na imprze u teściów. Teściowa spotkała jakąś dalszą sąsiadkę-znajomą. A ona tak:\" Widziałam Twoją synową. Ładna, drobniutka dziewczyneczka. Wcale nie widać, że miała niedawno rodzić\". Bo o co chodzi. Ta kobitka powiedziała, że dowiedziała się, iż wyszłam za mąż., bo wpadłam. Żeby było śmieszniej, mnie tu nikt nie znała do tej pory, bo ja jestem z W-wy, a to jest mniejsze miasteczko w jej okolicach. Wiecie, zatkała mnie, a w domu, popłynęło mi kilka łez. Mąż ożenił się z tamtą, bo wpadli. Sąd kościelny orzekł co prawda, że to ona zaaranżowała ciążę, by wyrwać się z domu, ale jednak... nie kierowali się przecież tylko popędem jak zwierzęta. Czy i ja mam iść tą samą drogą? Kiedy ta przeszłość mnie przestanie prześladować? Myślę, że niegdy. Problem w tym, że ja powoli przestaję sobie z tym dawać radę. To chyba Ty, Kwiatek, napisałaś kiedyś, że nawet jak nam się uda zapomnieć, to zawsze ktoś życzliwy się znajdzie, kto obudzi i przywróci do pionu. Sądzę, że Wy, Drugie, jesteście w sy\\tanie mnie, choć w części, zrozumieć.
-
Hej Dziewczyny! Jesteście gdzieś w pobliżu komputera? Mam newsa!
-
Ale dziś brzydko! Kwiatek, przeczytałam parę komentarzy na alimenty II. Po co Ty się wdajesz w takie denne dyskusje? Postepujecie prawidłowo i każdy, kto znalazł się w podobnej sytuacji, stwierdzi to samo. Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. ktoś, kto patrzy z wszystko z boku, nigdy tego nie pojmie. A tak przy okazji, to raz jeszcze powtórzę, że mam szczęście, że mam zerowy kontakt z esk męża. I powiem Wam szczerze, że Was podziwiam, bo nie wiem (naprawdę), czy ja potrafiłabym znosić ten ciągły kontakt. Pozdrowionka!
-
Przez długi czas walczyłam z przeszłością męża w sensie wirtualnym, bo z nią samą nie mam żadnego kontaktu. Wszystko siedziało , i niestety ale nadal siedzi, w mojej głowie. Dużo myślałam o ich związku, o ich dzieciach, o tym, że nie chcę nigdy być przeszkodą między mężem a jego dziećmi. W końcu jednak, a stało się to po slubie, zaczęłam dbać o siebie i swoje życie i marzenia, zwłaszcza po \"fantastycznej nocy i dniu poślubnym\", o czym pisałam, przynajmniej tak mi się wydaje. Suma sumarum doszłam do wniosku, że stosunki męża i jego dzieci zostawiam im, dla mnie ważna stałam się ja i moje relacje z mężem, które w pewnym momencie było bardzo zagrożone własnie przez jego dzieci (rozmawialiśmy nawet o rozwodzie, z mojej inicjatywy, co prawda, bo on nie dopuszczał tego nigdy do siebie). I jedno wiem, nikt, nawet (a może właśnie przede wszystkim) jego dzieci nie doprowadzą do zniszczenia naszego związku. Może to wszystko poważnie brzmi, ale wyglądało poważnie, jednak nauczyło mnie rozumu, choć nie pozwoliło na dobre odciąć się od ich przeszłości, i pewnie nigdy to nie nastąpi.
-
Twoim celem niech będzie raczej dbanie o to, by kochał Wasze!! Świata nie zbawisz.
-
Kwiatek, to co powiedziałaś pomnóż razy trzy, bo mój mąż dorobił się z tamtą trójki dzieci, i będziecie wiedzieli jak było u nich, i jak może to wyglądać u nas, z tym tylko, że jak sama zauważyłaś, i Twój i mój mąż , nie unikali i nie unikają kontaktów ze swoimi dziećmi.
-
Simi, może to zabrzmi jak gdybym namawiała Cię do egoizmu, ale najwazniejsze, że on chce miec dziecko z Tobą. To, że chce to znaczy, że dorósł do założenia rodziny (i to właśnie z Tobą), a po drugie świadczy to o tym, że kocha Cię. Wiesz, to że raz mu nie wyszło, że to dziecko nie było dla niego kimś wyjątkowym, mogłoby rzucić cień na jego dalsze życie. Ale skoro on chce iść dalej, to tylko się cieszyć, bo to oznacza również, że jest w stanie bardzo mocno odciąć się od poprzedniego życia,a przecież sama wiesz, jakie to ważne. Zatem, głowa do góry, bo widać, że wszystko idzie u Was w dobrym kierunku.
-
Ja z początku obstawałam za spotkaniami męża z jego dziećmi (dwójką, bo jedno jest tu na stałe), chociaż u nas problem ten tak naprawdę nie występował, gdyż mąż chciał mieć ten kontakt a druga strona go nie utrudniała i dzieci też były chętne. Z czasem jednak dużo się zmieniło. Córka nawyzywała ojca i oskarzyła o złodziejstwo (dokładnie 1 stycznia i od tamtej pory się nie odzywa, a jak gozobaczy to odwraca głowę), a młodszy synek dzwoni i przychodzi najczęściej wtedy, gdy coś potrzebuje, np. zawieźć go gdzieć albo wydrukować coś, albo gdy wie, że coś dostanie, np. w Wigilię albo w swoje imieniny czy urodziny. To nauczyło mnnie biernej postawy, a nawet lekkiego hamowania męża. Może krtoś mi zarzuci, że to ja ten kontakt utrudniam, ale ja po prostu wkurzam się bardzo, gdy widzę interesowaność dorastających dzieci i uległość mężą., całe szczęści, że to się zmieniło (przynajmniej w połowie) i że on sam przejrzał na oczy. jaki stąd wniosek? Nie bądź abyt wyrywna. Nie hamuj go specjalnie, ale nie bądź tez nadgorliwa, bo możliwe, że Tobie i Waszemu związkowi niekoniecznie może to wyjść na zdrowi. Ale ia tak dużo zależy od charakteru i podejścia dziecka i ojca.
-
dzięki. Wiecie, może to tak zbyt czarno wyszło. To nie jeste takie do końca złe dziecko, ma po prostu charakter po matce, czyli zawziętość, arogancję i czasem, a może częściej, chamstwo. Ale to już raczej nie dzieczine, lecz wyuczone. Myślę, że to raczej kwestia własnie charakteru i złych nawyków, a nie buntu i walki. Moge tak twierdzić, bo znamy się już grubo ponad dwa lata i widziałam go w różnych sytuacjach, itd. Myślę, że wszystko się jakoś ułoży. Moim zdaniem, i naciskam, by mąż ,a jego ojciec, robił własnie tak, konsekwencja jest jedynym rozwiązaniem. Pobijemy go jego własną bronią, tyle że bez krzyku , chamstwa i arogancji.
-
Przez długi czas tak to sobie tłumaczyłam, jak Wy mnie teraz. Wyręczałam, robiłam wszystko, nawet na zapas. Nigdy mi nie podziękował. Zawsze traktował, jakby mu się należało. Dlatego straciłam już cierpliwość i szczezr mówiąc nie wiem, czy stać mnie będzie na to, by ją przywrócić do pierwotnej postaci. Przez długi czas stałam z boku, ale skoro coś dzieje się w moim własnym domu, to ja też mam prawo zainterweniować. I już jestem stroną w konflikcie. Skoro w sprawach codziennych pełnię, choć nie formalnie, rolę matki, to mogę mieć wymagania jak matka. Nie uważacie, że tak? P.S. Nie oczekuję twierdzącej odpowiedzi. PA!!
-
Do NIE WIEM. Jesli masz z tego typu sprawami, to z pewnością lepiej się orientujesz, co w takich sytuacjach począć. Podpowiedz mi zatem. Pytam serio. Co robić?? Szkoda mi męża, który stara się,a jest tylko kopany po tyłku. Syn robi mu wstyd nawet przy swoich kolegach. Kpi z ojca i ma go za nic. naprawde nie przesadzam. MNie też zalezy na tym, aby w naszym domu panowała normalna, rodzinna atmosfera. ja temu chłopcu nie jestem przeciwna, bo w końcu wiedziałam na co się decyduję. Chciałabym po prostu, by panowały tu normalne warunki jak w normalnym domu, gdzie każdy jest za coś odpowiedzialny, także dzieci, nawet młodsze, typu: wynieśc śmieci, pozmywać po sobie, odkurzyć, kupić chlebek. Czy to wygórowane wymagania?? Tymczasem, jak pisałam, on tylko wymaga , a nic w zamian nie daje. No, może dorzuca jeszcze pretensje, że za mało dajemy z siebie. Ja się wkurzam, czasem bardzo i popłakuję sobie w kącie. Raz, a było to dwa lata temu, tez miał łzy w oczach, kiedy to zabraliśmy go na narty, załatwiliśmy mu sprzęt, a on zrobił nam awanturę, że się nudzi i ma w d... taki wyjazd. Jeśłi możesz mi coś poradzić, to proszę o wszelkie wskazówki.
-
Może nie tyle żaluję, co czasem po prostu mi szkoda, ale jako że nie mam na to absolutnie żadnego wpływu, więc sprawy nie roztrząsam. U mnie po staremu, choć w relacjach z synkiem tatusia gorzej. Mały - duży, bo ma 15 lat, okazuje się być wykapaną mamusią. Ostatnio zrobił ojcu małą awanturkę przy swoich kolegach. Zero skrępowania. A odzywki są poniżej pasa. Ma zablokowany komputer za karę i nie dostanie kieszonkowego na październik. Uważam, że mąż dobrze postąpił, bo mały - duży nigdy się nie nauczy niczego, począwszy od szacunku do ojca. Żeby było smieszniej zadzwoniła wczoraj do niego matka, oczywiście na komórkę, bo ona i od jakiegoś czasu siostra na domowy nie dzwonią. Nie wiem, o czym rozmawiali, bo co mnie to obchodzi, ale słyszałam zupełnie inny ton. Bez pokrzykiwań, bez brzydkich słó. To jest fenomen. Od matki wrócił tu, do ojca, a ją nadal bardziej szanuje i być może bardziej kocha, choć to ona go biła, wyzywała itd. Jak to jest i czemu???
-
A mnie irytowało, zresztą raz nawet się pokłóciliśmy, to, gdy okazywało się, że ja powinnam wykonywać pewne czynności wokół jego syna, a jego matka tego ne robiła, bo miała w d.... A może raczej własnie ja powinnam, bo matka nie robiła i nie robiłaby nadal. Kiedyś była rozmowa o jedzeniu. Syn męża jest wybredny, nic mu nie smakuje i najlepiej jadłby pizzę, schabowe, mielone, spagetti, rosół i pomidorową. Kiedy zrobiłam coś innego, bardziej wyszukanego, np. duszone mięsko, ale nie daj Bóg, fasolkę po bretońsku, wybrzydzał i nic nie jadł. Raz podjęłam z mężem rozmowę na ten temat. I co się okazało (potem twierdził, że nie to miał na myśli)?? Powinnam robić dwa obiadki, albo tak kombinować, żeby był wilk syty i owca cała. Ale tak można przez miesiąc czy dwa. A co dalej?? Kiedy pytała, czy matka by tak robiła, z grymasem odpowiadał, że oczywiście, że nie. Ona nic nie robiłą. To dlaczego do cholery ja muszę? Dlaczego ja mam się starać skoro rodzona matka miała to w nosie. Tym bardziej, że ja z kolei nic od niego nie dostaję, włącznie z tym, że nie po sobie po jedzeniu. Jaki stąd wniosek? Mimo braku fizycznego kontaktu, przeszłość ciąży i to czasem bardzo.
-
Prawda, choć dodałabym jeszcze jeden punkcik - umieć się zdystansować w kwestii przeszłości.
-
SIMI. Kochasz go codziennie, tylko czasem okoliczności, zazwyczaj te przykre, trochę Ci tę miłość przesłaniają. Ale fajnie, że dziś się uśmiechasz, byle tak dalej!
-
Cześć!! Obie macie rację. rzecz w tym, że sprawy, które poruszamy niestety nie dadzą się zmienić. Ja też się zastanawiam, jak to możliwe, że mój mąż z była swoją dorobili się aż trójki dzieci, zwłaszzca, że jeszcze przed zawarciem małżeństwa nie układało się między nimi za dobrze. Czasem nawet powątpiewam, czy faktycznie była to trzykrotna wpadka. Z kolei to, że dla jego byłej zony pieniądze są nawet ważniejsze niz dzieci okazało się podczas rozwodu. Dla niej optymalnym rozwiązaniem byłoby oddanie mu dzieci przy jednoczesnym płaceniu jej kasy. Kwiatek, mnie też czasem, podobnie jak to wpowiedział Simi, wydaje się, że jeśli oboje mają dzieci z poprzednich związków to jest to łatwiejsze. Albo jeśli oboje w ogóle nie mają dzieci. I coś w tym jest. We mnie drzemie pewien żal, bo nie zazdrość (szczerze mówiąc nie chciałbym mieć takich dzieci, choć i tak jestem na nie zdana), że ominęła mnie jakś radość, coś jedynego i niepowtarzalnego. Coś, co oboje byśmy po raz pierwszy przeżywali, a nie tylko ja, bo on juz to przerabiła trzykrotnie. Itd, itd...
-
To co zrobić?? Jak raz na zawsze pozbyć sie tego uczucia? Jak sobie pomóc? Bo przyznacie, że z takimi uczuciami, które co chwila nami targają trudno nawet byc prawdziwie szczęśliwymi. Ja przynajmniej tak to odbieram.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 6 z 7