Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

abcdefg

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez abcdefg

  1. Czesc dziewczyny, jestem tu nowa ale sama sobie nie umiem poradzić i wytłumaczyć tego co się dzieje w moim życiu a raczej w moim związku, może któraś z Was jest mądrzejsza i bardzoej doświadczona i mi pomoże. Od razu powiem ze jestem osobą wierzącą i też o tym piszę, dlatego bardzo proszę aby osoby o innych poglądach zaoszczędziły sobie komentarze Ja mam 29 lat On ma 36 lat. Sprawa wygląda tak byłam z moim facetem rok, związek na początku był trudny on jest ze wsi ja jestem z miasta, dwa różne światy dwa różne charaktery. Gdy go poznałam stwierdziłam że nic z tego nie będzie, ale jednak spotykałam się z nim, poznawaliśmy się i jednak coś zaiskrzyło. Zarówno on jak i ja jesteśmy osobami bardzo wierzącymi, oparliśmy nasz związek na Bogu, nawet razem zaczęliśmy się modlić. Myśleliśmy anwet o czystości, proóbowaliśmy ale zawsze emocje brały góre i tak w tym trwaliśmy.Dzieli nas odelgłość 70 km, ale jak się potem okazało to żadna odległość. W każdy weekend jedziłam do niego do domu, z jego rodzicami dogadywałam się idealnie z jego siostrą i jej synem którehgo Ona sama wychowuje również kontakt był idealny. Wspomnę tylko że Oni są jak dla mie idealną rodziną, taką prawdziwą kochająca się dobrą rodziną. Przez ten rok wiele od nich nauczyłam się dobrego, i wiele im zawdzięczam ale działa to w dwie strony. I tak to trwało, rzekłabym związek idealny byliśmy tak bardzo szczęśliwi. Potem powoli On wprowadzał mnie do swojej rodziny ( babcie, ciocia) żeby mnie poznali. Następnie jego rodzice przyjechali do mnie domu by się poznąc z moją mama. Gdzieś w między czasie zaczeły padać pytania od bliskich kiedy ślub itp. Rozmawialiśmy na te tematy, że ślub t poważna sprawa, ale że chcemy ze sobą spędzić resztę zycia, ciagle zastanawilaiśmy się jakimi będziemy rodzicami, jak to jest w małżeństwie. ale to były tylko rozmowy nawet zaręczyn nie było i tak to trwało... aż nagle dwa tygodnie temu poczułam że coś jest nie tak, ale On tweirzdił że jest ok żebym się nie przejmowała jest ok. I nagle coś pękło, on mnie okłamał powiedział ze coś będzie załatwaiła od rana, miał wylączony telefon barzdo się martwiałm bo nigdy tak nie było, pisałam dzwoniłam ale bez skutku w końcu oddzwonił i powiedział że mnie okłamał nie był tam gdzie mówił że będzie, okazało się że pojechał na spowiedź i rozmowę do takiego bardzo ważnego dla nas obojga księdza. Przeprosił że okłamał ale tak bardzo się boi o swoje i ansze współne życie że szuka potwierdzenia ze rzeczywiście jesteśmy dla siebie. Powiedział zebym się nie bała żę będzie dobrze tylko musimy na nowo więcej się modlić razem się kodlić i wspomniał też na nowo o czystości przedmałżeńskiej, że chce trwać w tym razem ze mną. owiedział mi jeszcze że bardzo się boi, że nie będzie umiał pogodzić zycia ze mna i życia ze swoją rodziną, że kogoś zawsze będzie ranil.....Potem mieliśmy 2 dni ciszy na przemyślenia, tydzień temu pojechałam do niego w sobotę pojechaliśmy wtedy na nabożeństwo do częstochowy, ale było bardzo dziwnie między nami tak obco. Już obydwoje byliśmy po spwoiedzi, więc wreszcie na nowo przystapiliśmy razem do komuni,po powrocie do niego było już bardzo pożno więc zostałąm u niego na noc choc nie chciałam to mnie zaptrzymał, ale to była najgorsza noc w moim życiu, położył głowe na moim ramieniu i nic nie mówil ja też nie bo nie wiedziałam co mam mówić, powtarzał tylko że się boi, że widzi jak mnie rani tym jaki jest i że ja się znim zamecze, Gdy rano wstaliśmy raz jeszcze powiedział że boi się o naszą przyszłość i ze nie będzie umiał pogodzić mnie ze swoją rodziną. Więc wstałam i wróciłam do swojego domu. To było tudzień temu w niedziele. Potem już była cisza ja zamilkłam, on codziennie pisał wieczorem, że pamieta o mnie w modlitwie, że wie że mi cięzko. W czwratek zakończył ze mna, w czoraj się widzieliśmy powiedział że było kilka rzeczy któe go wytraszyły w moim zachowaniu ale nie mówił tego na bierząca bo nie chciał mnie strofować nie chciał zmieniać we mnie czegoś na siłe. powiedział ze niie wie czy jego uczucie nie było na tyle silne aby już mówić o ślubie, wszyscy już na nas naciskali i się wystraszyl.... co o tym myślcicie?
×