Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

aweb

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez aweb

  1. Buszująca- ciesze sie, ze wywaliłas to wszystko z siebie. Przerabiałam prawie dokladnie to samo co Ty i wiem dovbrze jak sie czujesz i czułas w takich sytacjach. Wspanieałe przemyslenie, ciesze sie, ze to rozumiesz. Masz prawo miec dość. Uda Ci sie normalnie zyc!! Zobaczysz!Zasługujesz na to. Jesli natomiast chodzi o dzieci- dbaj o nie błagam i nie pozwalaj na to co Robi Twoj m, bo Ty nie reagując wyrzadzasz im krzywde. Co to zbnaczy , ze o 2,30 sobie pogawedki z nim urzadzał, albo wydzwanianie. powiedz, ze jak ma cos do Ciebie to ma do ciebie dzwonić i ze wiecej nie bedziesz tego tolerowac. Kochana, pokaz mu, ze nie bedzie tak jak on chce. Bo z tego co piszesz, to wszystko, dosłownioe wszystko jest podporzadkowane panu i wladcy i to oj decyduje kurwa mac kiedy ty mozesz sie usmiechac a kiedy masz plakac. To typowy toksyk. Czytałas ksiake toksyczni ludzie?? Tam sa fajne riposty na ich durne teksty. Wiesz co, masz takie same pranie mozgu jak ja miałam, i w pewnym momencie zaczelam sie zastanawiac, ze to mzoe ja jestem toksyczna a on normalny?? Scviskam i zycze milego weekendu.
  2. Ophrys- kochana pięknie to ujełaś. To nie siła, tylko moment, gdzie tokykowi mowimy NIE!!! To znaczy nam sie wydaje, ze jestesmy skazane na debila, bo wybaczamy setny raz, bo wierzymy ze sie zmieni, bo mamy dzieci, bo mamy jakeis tam zasady wpojone od pokolen, bo sie boimy . Tylko, ze to przez tych kuta...ow tak mamy i tak czujemy. Normalna kobieta powie NIE za piuerwszym razem, bo sie nie godzi ta takie traktowanie. Polecam ksiązkę " Dlaczego męzczyźni kochaja zołzy". Świetnie jest tak pokazana roznica pomiędzy takimi jak my a tymi normalnymi laskami z jajami. Bo nasi toksycy traktuja nas tak, bo my same im na to pozwalamy, a do tego sa chorzy, inaczej wiec nie umieja. Ale wierzcie mi, oni sami sa nieszczesliwi wiec to nieszczescie przelewaja tez na nas. Bo czy widzicie euforie i zadowolenie na ich twarzach ze zwykłych przyziemnych rzeczy?? NIE- ich rajcuję chore rzeczy, chore emocje, to ze moge sie na Was wyzyc, nawyzywac, przypierdi....ić od czasu do czasu. To jest ich raj na ziemi,bo nie znaja normalnosci. Wiec niech sobie gnija w tym swoim szambie a my kobietki robmy to co chemy bysmy były szczesliwe!! Oni niech spierd...ja na drzerwo albo na księzyc. Po co nam tacy kretyni.Oni nam szczescia nie daja, musimy wybierac w zyciu to co nas uszczesliwia a nie dołuje. Dlategho walczcie o swoje prawo do tego szczescia.
  3. Piglet- rozbicie dzieci w takich sytuacjach jest czymś najzupełniej normalnym., a;le uwierz mi, ze jesli juz maja spokój, ktory tylko TY mozesz im zapewnic sa szczesliwsze. Ja myslałam baaardzo sługo, ze nie moge odejsc, bo nie moge tego zrobic corce, ona ojca kocha( kochała- nie wiem- wtedy w kazdym bądz razie go kochała i była z nim zzyta. Tkwiłam w tym coraz bardziej nieszczesliwa, coraz bardziej traciłam kontakt z rzeczywistościa, przestałam juz nawet słuchac co dzieci do mnie mówia, myslami byłam gdzie indziej. Taki stan nie jest na pewno dobry dla dziecka, bo nie dosc ze jest swiadkiem ciagłych kłotni to jeszcze ma nieobecna matkę, a matka jerts najwazniejsza osoba w zyciu dziecka i nkt jej nie zastapi. Dobrze, ze w porę sie ocknęłam. Teraz przywykły dziewczynki do tego ze jestesmy same, bez taty i jest im z tym dobrze. Starsza córka na spotkaniu z panią psycholg powiedziała, ze woli mieszkac sama z mamą, bez taty, bo nie ma kłotni a mama jest uśmiechnięta. Ze nie chce juz aby tata był w naszym zyciu jako członek naszego gospodarstwa domowego. Czasami to co nam sie wydaje złe okazuje sie zbwaieniem. Nie chce, zeby moje dzieci w orzyszłosci związek z kims kojarzyły jako pasma kłótni, awantur, kłamstw. A moj ex tez probował dzieciom wmawiac, ze mama jest zła, ze to ona rozbiła rodzinę, ze jak bedą pełnoletnie to im pokaze jaka ich matka jest na prawde osobą.Wydaje mi sie ze lepiej jest dla dzieci jesli rodzice sa oddzielnie a maja normalne warunki do rozojwu. Jesli chodzi o poczucie winy- to owszem, ja zyłam w ciagłym poczuciu winy, ze cos zle zrobiłam, ze nie tak powiedziałam, ze nie tak sie spojrzałam, ze zamkneli mi przejazd kolejowy przed nosem i bede 5 minut pozniej i znowu awantura gotowa. Pamietam taka sytacje, zjak mąz zapytał mnie dlaczego wychodze tak wczesnie do pracy. odpowiedzialam, ze tyle czasu zajmuje mi dojazd. Wiec nastepnego dnia on mnie odwiozl do pracy i udowodnił mi, ze mozna dojechac w 15 minut a nie pol godziny jak ja to robię, Tylko ze akurat w tym dniu nie było az takich korków, akurat nie zamkneli porzejazdu i akurat on jechał 100 km/h a ja po miescie tak nie jezde. I czułam sie winna, bo wiedziaslam ze mowie prawe ale jak mu ja udowodnic.I znowu było, ze pewnie z kocvhankiem sie spotykam przed praca na 15 minutowy numerek.I czułam sie winna, ci agle. A oni?? Coz , nie odczuwaja tego typu uczuc jak wina. Oni sa idealni, staraja sie, tylko nam stale w du...pach źle, stale marudzimy, czepaimy się, oni tacy dobrzy a my złe. I najgorsze, ze oni siwecie w to wierzą. Nawet jak w RODK pani psycjholog cwskazywała mu jego wady i błedy to on skwitował, ze to było jakies matactwo a ja poszłam świetnie przygotowana. Tylko ze ja mowiłam co czuje i jak czuje a on tylko mnie obwiniał o wszystko, chyba nawet o druga wojna siwatowa i bombe w Hiroszimie tez. Wiec to co opisujesz to normalka z tego typu typami zas..... nymi. Tez myslałam dlugo, ze to porazka ze mi sie nie udało, ale kiedy sie z tym pogodziłam i stwierdziłam, ze wreszcie oddycham czystym powietrzem, doszłam do wniosku ze sie myliłam. Bo czy szczescie mozna nazwac porażką?? Dla Ciebie
  4. Paulinka- dobre dobra ale sie uśmiałam , buziak Dziewczyny, z tym sexem to jest tak, ze z kazdym facetem jesli sie otowrzymy to moze byc zarąbiście. A fakt, pojcie do łózka z kioms kto mnie poniza jest niedopuszczalne, nawet jakby mi sie chialo bzykac na maxa, to i tak nie pozwoliłabym siebie dotknac, za karę, a co!! Niby jest takie przysłowie, ze dzien rozdzieli noc pogodzi, ale w d....ie mam te przysłowia. Wiem jak sie czuje, chyba nie mogłabym sie skupic na tym bara bara jakbym była wsciekła. W końcu jestesmy DAMAMI no nie?? A o damy trzeba dbać!!! Wiec niech te kmioty sie starają!! Jestem ciekawa, ktory z Waszych facecików zdobył sie ostatnio na romantyczny gest albo niespodziankę. No?? dawac smiało!!
  5. Paulina36-Super masz przemyślenia odnosnie samotności-w pełni sie z nimi zgdzam A koliberek mnie rozłozył na łopatki hehe :)- extra!!! Gratuluję i trzymam kciuki Dziękuję, ze jesteście- masz rację, ze to my decydujemy o tym jak sie czujemy, zauwazyłyście chyba nie raz jak same siebie potrafimy nakręcać?? To że jakiegos dupka (nie obrazajac nikogo ale takie mam zdanie na temat tyranow)nie ma obok to nie oznacza to, ze jestesmy same!! Absolutrnie- jak to jakas tam z Klanu mowiła!! BNiestety będac w związku toksycznym mamy chore spojrzenie i nie myslimy racjonalnie. Chyba mało myslimy o sobie- bardziej o nim- nie warto!!Aole w tym chorym ukladzie on jest naszym swiatem i wydaje nam sie, ze jak go nie bedzie to bedziemy same. A g...no prawda. Dziewczyny- samotbnosc potrafi na prawde zdzialac cuda i dac poczucie bycia tym kims kim jestesmy na prawde, a przede wszystkik dzieki niej jestesmy szczesliwe!! Magda- choroba to nie wstyd, kazdy ma do niej prawo, to jest tak ludzkie, ze tylko idiota może ją krytykować!! Zadbaj wiec kochana o SIEBIE- bierz te leki jesli Ci pomagaja. Brawo za asertywność!! Pierwsze koty za płoty.Aby tak dalej, zobaczysz ze wszystko będzie dobrze
  6. A tu taki cytacik do poczytania " To, że jest się w toksycznym związku, widzi się później, dopiero kiedy już jest się mocno w niego uwikłanym - mówi Grażyna Jankiewicz. - Ludzie uwikłani w destrukcyjny związek gubią się, myślą, że coś z nimi jest nie tak. Słuchając rad zdrowo myślących przyjaciół, zastanawiają się, kto tu ma rację. Bardzo często także ukrywamy fakt, że pozostajemy w toksycznym związku, otoczenie więc nie orientuje się, że cierpimy i że trzeba nam pomóc. Szkodliwy heroizm Bycie z osobą wysysającą z nas energię i chęć życia jest ciągłą walką. Niszczyciel realizuje się w manipulowaniu tym, kogo niszczy. Z kolei bierny opór, jaki stawia osoba niszczona, zabiera jej siły witalne, zmusza do zachowań, które zdrowym ludziom wydają się niezrozumiałe, wręcz heroiczne. - Koleżanki patrzyły na mnie otwartymi oczami, kiedy mój chłopak wulgarnie się do mnie zwracał, a ja na to w ogóle nie reagowałam - mówi Kasia, studentka. - A ja tego naprawdę nie słyszałam. Dokonałam sztuki słuchania wybiórczego, może nawet znieczuliłam się na te wszystkie obelgi. Potem, oczywiście, się na niego obrażałam i godziliśmy się dopiero po kilku dniach. Potem znów on przy jakiejś okazji nazywał mnie k... i wszystko zaczynało się od nowa. Lepszy taki niż żaden? Dlaczego tak wiele osób pozostaje w niszczących ich związkach? - Powodem jest tzw. mechanizm uwikłania - mówi terapeutka. - Wypływa on z osobistych przekonań np. o trwaniu związku, o tym "jaki związek powinien być". To są zwykle przekonania religijne lub przekonania wyniesione z domu. Czasami rodzina jest dla kogoś tak wielką wartością, że nie zauważa on, iż jego osobiste granice są w tej rodzinie czy też małżeństwie naruszane. - Moja matka zawsze powtarzała mi, że "lepszy byle jaki facet niż żaden" - mówi Ewa, maturzystka. - Pewnie dlatego, że ojciec nas zostawił... Ja się jednak z jej teorią nie zgadzam, tak jak nie zgadzam się z akceptacją bylejakości - dodaje. Według Grażyny Jankiewicz niektóre osoby są bardziej niż inne podatne na wchodzenie w niszczące związki. - Są to zwłaszcza ci ludzie, którzy mają braki emocjonalne, którym brakuje uczuć - mówi. - Bardzo często powodem pozostawania danej osoby w niszczącej relacji z partnerem jest brak wsparcia rodziny. Zwłaszcza kobietom mówi się "Jeżeli powiedziałaś A, musisz powiedzieć B". Warto jednak pamiętać, że choć mówi się o kobietach jako tych uwikłanych w destrukcyjne związki z toksycznymi partnerami, to także i mężczyźni są emocjonalnymi ofiarami swoich partnerek. Wyrwać się Jak można wyzwolić się z niszczącego związku? Kiedy warto o niego walczyć? - Sądzę, że walczyłbym o mnie i Joasię, gdyby wykazywała chęć leczenia i powrotu do swojej osobowości sprzed okresu ćpania - mówi Mariusz. Kasia jest sceptyczna wobec tego pomysłu: - W moim przypadku jedynym rozwiązaniem było odejście. Nie chciałam i nie miałam sił radzić sobie z jego humorami. To było jak zwiędły kwiatek, po prostu go wyrwałam - podsumowuje. Czy rzeczywiście odejście jest jedynym sposobem? - To zależy od stopnia toksyczności związku - mówi Grażyna Jankiewicz. - Nie zawsze trzeba się uwalniać, odchodząc. Można uniezależnić się emocjonalnie poprzez zajęcie się sobą, własnym życiem. Pomocna jest także grupa wsparcia i terapia - radzi. - Krąg zniszczenia można przerwać. "
  7. Ups, nie potrafie teraz powiedziec, dlaczego renta tak a nie inaczej napisała. Nie chce jej tłumaczyć, bo nie jestem w cąłości tematu. Może chciała wstrząsnąc Krzykiem albo po prostu była złośliwa. Nie wiem.Nie pamietam niestety tego watku a nie chce czytac btamtego topiku na razie, bo nie chce sie dołowac. Ale Wam z penoscia taka laektura moze wskazac wiele. Tam dziewczyny opisywały wszystko co czuły, jak sie czuły i jak zamierzały postapic. Czy im sie to udało, czy tez poniosły kolejna porażkę i jakie wnioski z nich wyciągnęły. Mam nadzieję, ze większośc z nich wyszła na prostą. myslę, ze wszystkie tutaj, do ktorych dotarło, ze zyją w chorych układach, prędzej czy pózniej podejmuja konkretne kroki. Zreszta tez najwazniejszy juz podjęły, bo znalazły sie własnie tutaj. Zobacz jakie życie pisze scenariusze i przerazające ze tyle nas jest.Ale po burzy zawsze wychodzi słońce.ZAWSZE!!
  8. Skąd ja to znam, że facetowi żadni znajomi sie nie podobają. Kocghana, ja nie mialam nikogo, tylko jego znajomych. Ale nie martw sie, odnowiłam konakty z tymi z ktorymi chcialam a nie mialam kontaktu przez jakies 12 lat. Wiec nie boj sie samotności, ona jest na prawde fajna.Teraz nie rozumiem czego sie mozna bac. Co takiego jest strasznego w byciu samym?? Uwazam, ze po takich doświadczenoach wręcz nalezy trochę odatchnąc, przemyslec pewne spray, wyzdrowiec choc troche, naprawic swoje myslenie a dopiero potem mozna probowac z kims sie związać.A ta samotnosc potrzebna jest do tego, by na przyszłoś ć nie wpakowac sie w takie same chore układy. Ona jest po to, by w naszej głowie powstał normalny a nie skrzywiony obraz swiata i ludzi.Zebysmy mogły mowic o szczesciu musimy najpierw same siebie uszczesliwc.A do tego potrzebny jest czas, własne przemyslenia ale bez stresu, w spokoju i ciszy. Dlatego bycie samemu jest w tym momencie tak wazne. Teraz pewnie myslicie co ta głupia baba tutaj wypisuje za brednie, ze samotnosc daje szczescie... hehe. Ale tak jest. Jesli teraz nie jestescie szcesliwe, jesli czujecie, ze tak dalej byc nie moze, to zrobcie cos wrescei dla siebie, cos czego na prawde chcecie, czego pragniecie. Jesli to ma byc samotnosc- to niech tak będzie. Ona nigdy nie trwa wiecznie, bo człowiek stworzony jest do " parowania" sie, jako ziwrze stadne będzie szukał towarzysza. Ale zeby ten nowy przyjaciel nie okazał sie znowu porazką, to same musicie o to zadbac, przechodzac swoja kwarantanne w samotności. I zobaczycie, ze wszystko sie zmieni- na lepsze. Ja widzę z waszych wpisów, ze Wy w ogole w siebie nie wierzycie, a zasługujecie przecioez na piękne zycie, na czułego faceta, ktory będzie Was szczerze kochał a nie pieprzył brednie a miłosci a zachowywał sie jak idiota. jestescie wrate najlepszych rzeczy, serio!!!!
  9. A dlaczego nie żałuję tego że sie zdecydowałam na rozwód?? Po rozstaniou z m okazało sie tak na prawd e z jakim człowiekiem żyłam. Okaząło sie, ze żyłam z kimś kto nigdy mnie nie kochał, tyle tylko, ze ja nie chciałm tego widziec.A przeciez jego zachowanie jawnie to wskazywało.Ja wychodzac za niego kochałam bardzo, on nie.Byłam w ciązy kiedy sie pobieraliśmy.Po rozstaniu powiedział, ze specjalnie zrobiułam wpadke, zeby sie ze mną ozenił, ze go zmusiłam do tego.Tuylko, ze ja gdy zaszłam w ciaze powiadizalm, ze nie musi sie zenic, bo ja sobie dam rade sama.I wtedy mowił, ze chce, bo to tez jego dziecko. Starsza córkę, wiec traktuje jak wpadkę . opowiadał o mnie takie historie, ze chyba musiałabym byc prostytuka wenecką. Nawet fakt kupienia przeze mnie nowej bielizny został wykozystany przeciwko mnie, ze to na pewno dla kochanka.Okzaał sie podłym materialistą, najchetniej pozbawiłby nas dachu nad głowa, zabrał wszystko czego sie dorobilismy szantazująz, ze jesli sie nie zgodzę, to będzie przeciagał rozwod. Wiec tłumaczę sobie, ze kupiłam spokój.Trudno, pieniadze szcescia nie dają, żyjemy z dizewczynkami na tyle na ile nas stac i one to rozumieją. Moze kiedys nadejda lepsze czasy, na razie i tak jest super.Cieszymy sie z tego co mamy.A zwłaszcza ze nie ma kłotni i jest radosc na naszych buziach slicznych ;). W osrodku w RODK walczył o jak najczestsze konatkty z dizecmi, ja oczywiscie sie zgodziłam, bo ojciec wazny jest w życiu dzieci. Ale jak sie okazało z weekendów, na ktore powinien je zabierac zrobiło sie kilka godzin w sobote czy nedzile, podczas ktorych wyzywał sie na starszej, opowiadając jak to mam jest zła, jak je okłamuje i jakie rozpustne zycie prowadzi. Wiec córka zaniechała tych spotkan. Malutka tylko jeżdzi, ale zawsze gdy ja zabiera mam dusze na ramieniu, zeby i jej nie nastwiał przeciwko mnie.Mam tez jakis lęk, czy mi ja przywiezie, choc dobrze wiem, ze dla niego długi czas pobytu sam na sam z dziecmi to juz meczarnia.Moze d;latego, ze kiedys tej małej nie chciał mi oddac. Ale z tym tez sobie poradze.Mam nadzieję.
  10. AAA i starałm sobie zajmowac czas, np zapisałam sie na studia, zaczęłam chodzic z dziecmi na basen, raz w tygodniu jechałysmy tez do kole żanki na pierdy, zeby nie siedziec w dom , nie rozmyślac i nie rozpamiętywac., Jak koleznaka nie mogła to kino. Oszczedzałam na czyms innym, zeby na to miec pieniądze. Nie bójcie sie, szczescie lezy na ulicy, tylko trzeba sie po nie nachylić!!!!
  11. czesc 3 Po jakims czasie pioznałam kogos i nie pozwoliłam juz sie wykozystywac. A wydawało mi sie, ze z dwojką dzieci nikogo nie poznam.A popatrz, zupełnie przez przydaek spotkałam kogos kogo znałam tylko z widzenia.Zaczelismy rozmaiwac, on okazało sie ze tez po rozwodzie, jedna kawka, druga,i tak spotykamy sie do dzisiaj. Tylko ze teraz to ja otwarcie mowie jak chce zeby było a na jakie zachowanie niogy sie nioe zgodze i wiem, ze jesli tylko poczuję chce skrzywdzenia mnie to zakończę. Choć nie wydaje mi sie zeby on tak mogł w stosunku do mnie postapić, widzę, ze mu zalezy, ale pozyjemy zobaczymy. Dojrzałam do tego, ze niczego na siłę nie chcę, że jęsli mam byc nieszczesliwa to wole być sama, bo będąc sama przez ten czas byłam na prawdę szcesliwa. Węc nie sie co lękac, to tylko strach, bo przywykłysmy, ze przez tyle lat, byle kto, ale był przy nas tak?? A po co nam byle kto?? My zasługujemy na wszystko co najlepsze!!!! Jeszcze cos mam dodać??Jakby co to pytajcie Ściskam
  12. tyle napisałam i zwiało- cholera jasna!! muwze jescze raz od poczatku :) no trudno Napisze w czesciach, bo po raz trzecie nie będe pisać :) czesc 1 Jak kazda z nas na poczatku targały mną własnie takie emocje i lęk przed samotnością. To normalne, tym bardziej jesli Twoj facet, a tak wlasnie czynil moj ex, wmawia Ci, ze jestes beznadziejna, ze nikt z Toba nie wytrzyma, że masz cięzki charakter bla bla bla a ty w to wierzysz. Tak było ze mną. Ale przyszedł taki dzien, ze miałam juz w d...pie to czy będe sama czy nie, byle tylko jak najdalej od tego zła, ktore siedziało obok i zatruwało zycie.Wszystko wydawało mi sie lepsze niz moje zycioe z tym czlowiekiem. I całe szczescie ze ten moment nastapił, nie zaluje ani jednej sekundy z mojej decyzji. Bo to że my sie boimi samotnosci wynika z tego ze teraz jestesmy nieszczesliwe, bo czy szcesliwy człowiek boi sie ze bedzie sam?? Nie a powiem Wam dlaczego. Osoby nieszczesliwe nie przyciagaja uwagi innych ludzi, wrecz odwrotnie, odpychają. Ludzie uśmiechnięci, tryskajacy ebnergia przyciuagają innych, maja coraz wieksze grono znajomych. i to sie sprawdza.
  13. po moich zyciowych doswiadczeniach, gdy ktos mnie zawiedzie to nie chce juz dawac szans. Nie mowie Ci co masz zrobic, musisz spojrzec jak sie z tym czujesz. Ty go znasz, ja nie, wiec trudno mi oceniac.Nie wiem tez w jakim wieku jestes. Oddał Ci te pieniadze?? a potem wynagrodził twoje nerwy?? Jesli tak postapił to ok, hazard wciaga jak narkotyk i prowadz do wielu nieszczesc. Niektorym ludziom udaje sie z tego wyjsc ale znam takie malzenstwa, ktore niestey z tym problemem soebie nie poradziły. Nie potrafie Ci niczego poradzic, nie mam tez prawa mowic co masz robic. Wiem co bym w takiej sytacji poradzila mojej corce na przyklad. Trzeba zawsze spjrzec na za i przeciw. Wtedy podjąc decyzje.
  14. Magda- ja rozumiem, ze matli w cięzkiej sytuacji sie nie zostawia, ovzywiście, ale ten rozwod nie jest sprawa zycia i smierci. Wiadac, ze Twoja mama jest słabą psychicznie kobieta, zreszta co sie dziwic po tylu latach życia z takim człowiekiem. Zadam pytanie: chcesz jej pomoc czy robisz to bo tak wypada?? Z tego co widze, to ciebie to męcy, sama piszesz, ze odciełas sie od toksycznych rodziców. Sa jeszcze adwokaci a jak kogos na to nie stac, to moga poprosic o adwiokata z urzedu lub zgłosic sie do instytucji pomagajacych kobietom maltretowanym, sa tam prawnicy, ktorzy udzialja darmowych porad, pomoga w napisaniu pism i skieruja gdzie trzeba. może podsuń mamie takie rozwiazania?? Zachowanie Twojej mamy, obciązajace Ciebie swoimiu problemami to jakas niedorzeczność. Co innego gdyby chorowała i potrzebowała opieki. To zrozumiałe io konieczne, ale rozwód?? Sory, moze mam inn6y pogląd na ten temat, ale w takiej sytuacji moich corek nie obarczałabym problemem, tym bardziej ze jak saam piszesz mieszkasz 200 km od niej. To jakiś absurd. Leki Tobie pomagały?? to dlaczego kierowqałas sie opinia innych, ze nie masz ich brac?? Walmoot- sama soboe odpowiedziałas co robic- straciłas zaufanie- jak wyobrazasz sobie związek bez zaufania?? kradzieży pieniędzy nie bede nawet komentowaćPozdrawiam
  15. Ja chromole PAOLKA- jak sie ciesze ze Cie "słyszę"? widze?? nie wiem jak to nazwać, niewazne. Nawet nie wiesz jaka jestem dumna z Ciebie, ja często o Tobie myslałam, bardzo utkiwłas mi w pamieciu i jestem niezmiernie szczesliwa, ze tak pieknie sie wszystko poukladało. Buziaki !!! A zołądkiem scisnietym w kuleczke sie nie przejmuj, po rozwodzie po malutku bedzie mijac. Ja tez tak mam jeszcze ale sama zauwazam, ze coraz rzadziej, coraz wiecej rzeczy dotyczacych jesgo tematu po prostu po mnie splywa. Najchetniej bym Ciebie wysciskala!! No nie moge!! Super, super, super. Najwazniejsze ze wreszcie zdobylas sie na ta odwage. Ale przyznaj!! mamy jej w sobioe mnostwo nawet nie wiemy ile, prawda?? caly czas sie balysmy, a jednak sie udało boooooo JESTESMY SILNE KOBIETKI!!!! Abssiuthe - masz racje!!! trwanie w toksycznych zwiazkach, bo posiadanie "poełnej" rodziny to cel nadrzedny- chore a jednoczesnie w naszym społeczenstwie wlasnie tak postrzegane. ja jestem pierwsza osob a w mojej rodzinie, ktora wziela rozwod i siwetnie sie z tym czuję, jestem dumna z siebie i nie zamierzam sie męczyc, bo w imię czego?? Dla mnie dzieci sa najwazniejsze, jak ja bede szczesliwe- one tez!! I tak własnie jest!! I tak ma być. Buszująca- bardzo mi sie podoba Twoj pomysl z ksiazkami, jestes juz na dobrej drodze- tez zaczynalam od tego co bylo kiedys. Tobie tez sie uda. musisz wydobyc z siebie ta siłe- wiem ze ciezko, gdy zewszad bomby leca- ale bedzie dobrze-uwierz w to, ze tam za zakretem czeka Ciebie piekny siwat. Zobacz, czy odezwa ła sie tutaj dzioewcvzyna, ktora po wyjsciu na priosta powiedziala, ze nie jest szczesliwa i chce wracac do tego co było?? Paolce jak ciezko bylo, jest nadal zresztya a jednak co napisała?? ZE JEST SZCZESLIQWA!!SZCZESLIWA!!! Ophrys- dzieki za emontki :) Cieszę sie że "stasrtujesz z innego poziomu". Powroty do starych postów- tez tak robiłam, pomogadją, oj jak bardzo, wlasnie wtedy mozna wykrzesac w sobie ta chec do walki. Walki o siebie!! Magda-fzy kiedy brałas leki czułas sie lepiej???? Jesli nie dogadujesz sie ze swoim lekarzem, to moze warto zmienic go na innego- jesli oczywiscie masz taka mozliwosc, zeby nie kolidowalo to z Twoim czasem, pamietaj, zawsze warto robioc cos dla siebie a nie ciagfle myslec o innych!!! A odnosnie bTwoich rodzicow- pamietaj to ich zycie, nie twoje, oni tak jak chcieli tak sobie je ukladaLI,A MOZE DLA mamy bedzie lepiej jesli beda mieli rozwod?? pomyslialas o tym?? skoro ojciec sie nad nia zneca to jest to dla niej super rozwiazanie-nie uwazasz?? Mowisz ze nie amsz sieły matce odmowic?? Naucz sie tego, nie zawsze trzebva robic to czego oczekuja od nas inni, jesli my sami sie z tym źle czujemy. Ale sie zrobilam wredna co?? ;) Pamietaj, ze rozwod Twoich rodziców to ICH sprawa, nie TWOJA!!!! Feministka- to super określenie, dlaczego mnie tak nie nazywają ja tez chce!!! tup tup. Czuj sie z tego powodu dumna!! Tak trzymaj!!
  16. Magda skad tak cięzkie przemysklenia na temat swojej osoby?? Czy maż nadal Ciebie ,ęczy smsami?? piszesz o depresji, czy leczyłas się z niej?? Moim zdaniem konieczna jest pomoc psychologa. Nie słuchaj tego co mowia inni, jesli Ty czujesz sie dobrze ze swoimi poglądami to trwaj przy tym. Jesli rodzicve w ten sposób o Tobie mówią, a ty uwazasz ze nie maja racji, to utnij na jakiś czas kontakt. jesli tego nie chcesz zrobic lub z jakiś względów nie mozesz czy nie potrafisz, to przedstaw jasno swój punkt widzenia i zaznacz ze oczekujesz szacunku do swojej osoby a nie poniżania. Na jakiej podstawie Ciebie tak oceniają?? Moze powiem Tobie to, ze ja jeszcze jakis czas temu tez nie byłam asertywna osoba, zawsze mówiłam głośno o tym co boli moim rodzicom, ale oni i tak mieli swoje zdanie. Perzestałam wiec tłumaczyc, udowadniac i zaczełam życ swoim zyciem. Trudno, jesli ktos nie ma szacunku w stosunku do Ciebie to jego sprawa. Ty go masz dla siebie i tak trzymaj, Wiem, ze to jest najgorsza rzecz, jesli w ciękich chwilach nie masz wsparcia wśród najblizszych. Ale to nasze zycie, którego nikt za nas nie przezyje. Ja postanowiłam unikac kontaktów z ludźmi, którz sa dla mnie toksyczni.A nawet zrezygnowałam z nich całkowicie. I Tobie tez radzę spotykac sie z osobami, ktore maja na Ciebie pozytywny wpływ, a przede wsztystkim budza dobre emocje, sprawiaja, ze sie uśmiechasz przy nich a nie czujesz skurcze żołądka . Unikaj ludzi, ktorym stale musiszz udowadniać coś. Albo akceptuja Ciebie taka jaka jestes albo neich spadaja. Ja ze swojego grona znajomych wykresliłam mnóstwo osob, ktore moim zdaniem niczego nie wnosiły do mojego zycia poza negatywnymi emocjami. Została więc garstka, ale za to szczera i oddana. I tego tez Tobie zyczę. pozdrawiam
  17. Abshinte - ja mimo iz zyję normalnie, mam rozwod, tez uwazam, ze poniosłam zyciowa porażkę. Nie udało sie, nie tak miało być, nie mam pełnej rodziny i dla mnie tez jest to porażką. Ale tak jak wspomniałas, nie nalezy brac odpowiedzialności za osoby trzecie, ktore sa w pełni myślace i dorosłe ( o ile facet tak na prawde potrafi myslec hehe). Kazdy z nas bierze odpoweidzialność za swoje zycie na swój sposób. Ale czasami tez ta klęska zyciowa przynosi szczescie, nawet często, wiec nie nalezy sie nad tym głębiej zastanawiac, tylko iśc przed siebie.Tak juz jest i tego nie zmienimy, dokonałysmy przed laty nieodpowiedzialnycgh wyborów i teraz za to płacimy. Oj gdybysmy wtedy wiedziały.... Ale nie ma tak dobrze, człowiek na błedach sie uczy, swoich i cudzych, nalezy tylko wyciagac z nich odpowiednie wnioski i starc sie nie popełniac ich w przyszłości, a ptrzynajmniuej bardziej byc ostroznym. o choletrka ale długie zdanie mi sie spłodziło. Wiec laseczki- wniosek- odpowiedzialnośc za siebie i dzieci, nie za samcow!! Buziaczki
  18. Hej Ophrys Kochana Tak o Paolkę mi chodziło, ciesze sie, ze jej sie udało poukładfać zycie, jak to super usłyszec takie nowinki. A co U Ciebie?? Udało sie coś zdziałać?? Ja na razie nie chce czytac moich starych wpisów, nie chce sie dołowac :) Ale kiedys do nich zjarzę, moze faktycznie napisze ksiązkę?? Wczoraj mi to przemknęło przez mysl, wiec jak mój słomiany zapał nie minie, to sie za to zabiorę, nawet mam ochote, wiesz?? Udało mi sie iśc na studia wymarzone, wiesz?? juz własnie skończyłam drugi rok :) Pamietasz jak m nigdy mi na to nie pozwalał?? A ja i tak dopięłam swego. Zycie na [prawde jest piekne, tylko trzeba umiec brac z niego to co dobre, a co złe zostawiac za sobą. Ceiszę sie, ze dziewczyny tutaj sa zorietnowane w swojej sytuacji, zdaja sobie sprawę z niej, a to pierwszy i podstawowy krok do normalnego zycia.Teraz tylko trzeba wielkiej odwagi i wszystko będzie juz kolorowe. Obiecuję Wam to!! Odezwij sie kochana i napisz koniecznie co z Toba sie dzieję!! Buziaki Kurcze jak sie robiło te kwiatki i serca??
  19. AAA i jeszcze jedno- co to znaczy że4 miałas jazdę odnośnie wyjazdu małej z babcia na wakacje. Ojciec który kocha dziecko chce dla niego jak najlepiej a nie traktuje jako kartę ptrzetargową!!! Ty musiałas przysięgać?? Nie widzisz że obopulny brak zaufania zahacza juz o dziecko?? Proponuuę wziąc sie w garść!! A teraz do dziewczyn pytanko- do tych weteranek na forum. W pierwszej częsci pisała taka dziewczyna, ktora mieszkała w Anglii- niestety nie pamiętam Nicku, a czytanie wszystkich postów niestety jest baardzo czasochłonne. Ta dziewczyna miała męza, ktróry ja bił, poniżał, pona strasznie sie go bała, ale dzieki Wam wezwała policję, on dostał zakaz zbliżania, potem ona dostała z urzedu adwokata, którego jemu oddała. Kojarzycie może?? Strasznie wtedy mnie z=wrzuszłyło jej życie. Jestem ciekawa, czy odzywała sie jeszcze i co sie z nia dzieje, czy udało jej sie wyrwac z tego.
  20. Tak, nick miałam ten sam. Mam dwie córki z tego małżeństwa. Na Twoje pytanie co pomogło mi dojrzeć do decyzji trudno odpowiedziec, myslę, ze wszystko po trochu. Najpierw musiałam sobie uświadomić, ze to co sie działo w moim małżeństwie nie było czyms normalnym. Myślę, ze to była najdłuzsza droga. Stale wierzyłam, ze cos sie zmieni, albo zw3alałam winą na siebie, ze to mi sie w tyłku przewraca, ze przeciez co ja od niego chcę. Dojrzewałam do tego latami, a rzeczy, które mi sioe nie podobały, potrafiłam tłumaczyć na tysiące sposobów. Tylko to ciągłe poczucie winy, które we mnie siedziało, nie pozwalało normalnie funkcjonowac. Przyszedł taki dzień, kiedy chwyciłam do reki nozyczki i o mały włos rzuciłam sie na niego. Bo zaczął denerwowac mnie juz na kazdym kroku. Wszędzie węszyłam podstęp z jego strony, jak sie później okazało, słusznie.On mógł sie w ogole nie odzywac a ja juz czułam sie osaczana, blokowana, kontrolowana. Jak sie pózniej dowiedziałam, od kilku lat mnie nagrywał, zkładał podsłuchy kiedy byłam w domu jak i wtedy kiedy wychodziłam do pracy. To były straszne chwile, kiedy zadawał mi szczegółowe pytania, a ja nie miałam pojęcia skąd zna tresc danej rozmowy. teraz myślę, ze chciał abym dostała na głowę. Robił to w białych rękawiczkach. Pamiętam jak dziewczyny na topiku smiały się, ze on ogląda moja bielizn w koszu na brudy.Ale wtedy było to dla mnie tak poniżające jak nigdy.Ciagłe oskarzania o zdradę, wynajmowanie samochodu, śledzenie mnie. Masakra. Kiedy nadszedł moment krytyxczny - z tymi nozyczkami- ocknęłam się, zapisałam sie do psychiatry, bo sama bałam sie swoich odruchów. Pani była bardzo mądra, powiedziała mi w zasadxzie to samo co Wy uświadamiałyście mi przez cały czas, ale chyba potrzebowała usłyszec to od specjalisty. Ta sama pani skierowała mnie do psychologa do AA. Tam sama sobie odpowiadałam na pytanie i wtedy udało mi sie wiele rzeczy zrozumiec tak dogłębnie. Ale wtedy juz nie mieszkaliśmy razem, bo odważyłam sie wreszcie wyrzucić go z domu. Może tez dlatego było mi łatwiej. Napisałam pozew o rozwód, złozyłam do sądu i tak sie to zaczęło. Pierwsza rozprawę mielismy juz po miesiącu. Bałam sie jak cholera, ale poniewaz mojemu ex chodziło głównie o kasę to przeciągał sprwę doputy, dopóki nie iosiągnął tego co chciał, czyli zabrał nam wszysto czego sie wspólnie dorpbiliśmy. My slałam, ze jest kulturalnym człowiekiem, ale okazała sie na co go stać, jak bardzo mnie nie nawidził przez te wszystkie lata. Szkoda tylko, ze tak bardzo skrzywdził starsza córkę- ona nie chce sie juz z nim spotykać, gdzyz ich spotkania były dla niej bardzo przykre. Do mojego zdrowienia tez dochodziłam okręznymi drogami. Moi rodzice , którzy niby mi pomagali ale nigdy nie wspierali, oskarzali mnie, ze to moja wina itd. A ja żyłam w wiecznym poczuciu winy, mimo iz byłam juz po trozwodzie, bo oniu nie pozwoalai mi zyc od nowa. Dopiero, gdy po jakiejs akcji przyjechało do mnie pogotowie, mama zrozumiała chyba o co chodzi. Szkada, ze tak długo to trwało. Teraz wiem, ze jesli czuje sie ze jest cos nie tak, nalezy to ucinać, bo siedzenie w tym do niczego dobrego nie prowadzi. Ale teraz łatwo mi to mówić, bo mam juz to za sobą. Doskonale rozumiem co Wy przezywacie, ciągłe łudzenie sie, tłumaczenie tuyrana, wybaczanie a w końcu paterzac w klustro stwierdzacie, ze nie mozecie juz na siebie patrzeć.Znam to i wiem jak to jest, jak w jakiejs sieci, gdy czujesz, że brakuje Ci sił do walki. Ale uwierzcie, my jesteśmy bardzo sile, baaardzo, nawet nie zdajecmy sobie sprawy z tego. A ile szczescia daje spokój!! Matko!!Chwila spokoju, gdy wracasz do domu i wiedz, ze to Twoja oaza spokoju, mimo iz dzieci hałasuję, biegaja, czegoś chcą. I co najwazniejsze, ja doszłam do wniosku, ze zostając sama z dziećmi mam więcej czasu dla siebie niz będąc z m.Jakos wszytsko jest kolorowe wreszcie. mam owszem jeszcze skurcze zołądka na smsa od niego- kontaktuje sie tylko w sprawie dzieci i to baaaardzo zadko. Choc zauwazam, ze tego stracha w sobie mam coraż rzadziej na szczeście. Czytałam poradniki typu "Toksyczni ludzie", wiele artykułów poświęconych temu tematowi. To mi tez duzo pomogło, bo juz nie chciałam wierzyć ze będfzi ok, chciałam sie upewnaic na kazdym kroku ze to zły zwiazek, koniec złudzeń. I mi to pomagało, ale kazda z nas ma swoja receptę na swoje szczescie, tylko nalezy ją w sobie odszukać. A teraz najważneijsze. Wiele kobiet piszacych na tym topiku, zyjacych w chorych związkach, często powtarza, jak bardzo kochają ich, jak ni potrafia bez nich życ, jak boją sie być same, jak po raz enty daja sznsę, bo on tylko na chwilkę powie, ze kocha, ze bedzie inaczej bla bla bla. Więc po pierwsze, to nie jest z Waszej strony miłość- to strach. Uwierzcie mi, ze jak tylko uda Wam sie wyrwac z tego siwatka, dotrze do Was, ze nie kochałyście ich, ale sie bałyście. Dziwne spostrzezenie prawda?? Bo wydaje Co sie ze kochasz, bo tak niby czujesz.Nikt nir pomslałby że można uczucie miłosci porównywac z uczuciem strachu.A jednak. Po drugie, uwierzcie, umiecie bez nich życ, a życie bez nich jest fajniesze i daje wreszcie to o czym marzycie. Jesteście paniami siebie, postepujęcie zgodnie z e soba, bez poczucia winy- no chyba że coś przeskrobiecie :). Po trzecie bycie samemu daje mnostwo satysfakcji, noe mozna sie uzalezniac od faceta! Zwłaszcza od faceta. nawet nie wiecie jak on was blokują. Bez nich robicie co chcecie i jak chcecie. Po czwarte, kazdy człowiek zasługuje na szansę, wiec jesli raz ją komuś dacie a ta osoba Wasze zaufanie naduzyje, to kolejnej nie ma.To warunek!! Czy jesli ktos by Wam cały czas mówił dobra, ok, sporobujemy, wybaczam, wybaczam, wybaczam,a Wy za kaxdym razem robiłybyscie to samo, to co ten człowiek by sobie o Was pomysklał?? Normalny człowiek o czyywiście. Bo my , nie obrazając nikogo, normalne nie jestesmy i juz nigdy nie bedziemy. Możemy jedynie starac sie nie popełniac tych samych błędów. To tyle, ale sie rozpisalałam, za chwilkę to ksiązkę tu wysmycze. A w zasadzie czemu nie, moze napisze histrię swojego życia ku przestrodze innym :) Jakby co to pytajcie o wszystko, bez pogródek. Jesli tylko bede potrafiła pomogę!! Obiecuję
  21. Hej dziewczyny. Zagladam tutaj czasami, choć nie mam juz takiej potrzeby, ale jestem ciekawa ilu z Was udało sie wyrwać z chorych związków. Zaczynałam w połowie pierwszej częsci topiku i dzieki Wam udało mi sie zrozumiec jakie zło przezywam, dzieki Wam udało mi sie w pierwszej częsci podjąc odpowiednie kroki, by skończyc z dotychczasowym życiem i zacząć je od nowa, dzięki Wam mi sie to udało. Dlatego pragne Wam za wezystko podziekować, za to że wspierałyście mnie w trudnych momentach, że słuzyłyście radą, potrafiłyście mną wstrząsnąć piorządnie kiedy było trzeba. Dlatego postanowiłam wrócic do Was, nie jako poszkodowana i pojrzywdzona, ale po to, by wspierac Was w waszych problemach, bardzo chiałabym sie Wam odwdzieczyć za okazana pomoc i życzliwośc. Mam nadzieję, ze będę mogła słuzyć Wam radą, pomocą bo patrzę juz zupełnie inaczej na świat niz jeszcze rok czy dwa lata temu. Wioem, ze nie do konca jeszcze udało mi sie wyleczyć z tegi i pewnie długa droga przede mną, ale jest wszystko na najlepszej drodze do szczesliwego wreszcie zycia :). Jęsli więc zechcecie przyjąc mnie ponownie do wspólnoty" będe bardzo wdzięczna i obiecuję pomagać i pokazywac inny, zdrowy juz punkt widzenia. Tymczasem pozdrawaim wsztyskie dziewczyny bez wyjątku, te zasiedziałe juz tutaj jak i nowe. Napisze moze coś o sobie, co sie zmieniłao a co nie, w wielkim skrócie. Mianowicie dzieki Wam zrozumiałam, ze małżeństwo w którym tkwiłam było toksyczne. Piodjęłam decyzję o razstaniu, mimo wielu problemów nie tylko ze strony męża ale i mojej rodziny stawiłam czoła wszystkiemu czując ze wóz albo przewóz.Jestem od lutego juz po rozwiodzie, radzę sobie świetnie i jestem szczesliwa. Całuję Was mozno, życząc zwycięstwa!!
  22. Zona- nie chyba jeszcze gorszy tylko na pewno jeszcze gorszy związek!!!
  23. Dziękuję dziewczyny za wsparcie, juz zaczełam sie zasatnawiac czy nie dopadaja mnie na nowo objawy wspouzaleznienia. Ostanio zastanawiam sie czy moze na nowo nie uderzyc do psychologa. W poniedziałek byłam w sprawie córki i jest relacji z ojcem, pani psycholog stwierdział,ze zachowanie córki to normalny odruch obronny, ze lęk sparwia, ze ona nie chce sie z nim spotykac.Teraz córka będzie miała dwie sesje a na trezecią mamy iśc razem z m na wydanie opinii. niestey jeszcze zafundował niepotrzebnie dzieciom badania w RODK, po co to wszystko?? Dlaczego ten świat jest taki niesprawiedliwy?? Co te dzieci sa winne, że nam nie wyszło??
  24. a ja mam dzisiaj totalnego doła. Jestem przerazona, nerwowa, wewnątrrz czuje cały czas napiecie. Meczy mnie to oczekiwanie na badania, na kolejna rozprawe, na rozwód. Tak bardzo chciałabym miec juz to za sobą, tak bardzo marze o normalnosci. Kazdy tf od tego toksyka wywołuje we mnie strach.Nawet jak dzwoni do corki to mnie ściska w żołądku. Czy kiedys sie to skończy??
×