cheysula
Zarejestrowani-
Zawartość
5 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez cheysula
-
cześć kochani dawno tu nie zaglądałam. Ja już jestem 3 miesiące po operacji i odebrałam pierwsze wyniki TSH niestety 5,38, więc za dużo... do lekarza idę 10 maja, a od poniedziałku już melduję się w pracy... a tak mi się nie chce nigdzie łazić, ciągle bym tylko spała. Mam nadzieję, że po wyrównaniu hormonów wrócę do sprawności i fizycznej i umysłowej, sprzed operacji. Pozdrawiam iwonagos jak tam ciąża?I gratuluję synka:) kasiulak, mi lekarz mówił, że wystarczy tylko uregulować hormony i można śmiało się starać o potomka. No ale, jak podobnie ja Ty mam problemy z wapnem, więc na razie plany na powiększenie rodziny odkładamy z mężem w kąt. Na jak długo, nie wiem, z resztą czas pokaże.
-
Kasiu nie będzie bardzo bolało, bo ogólnie to miejsce po operacji nie jest bardzo bolące... poza tym, przy kiepskiej tolerancji narkozy zgłoś to anestezjologowi, powinien wtedy przypisać leki przeciwwymiotne w kroplówkach - to na pewno znacznie poprawi twoje samopoczucie po... Przy wczesnym wykryciu i po pełnym wycięciu tarczycy wyleczalność sięga ponad 90%, więc sama widzisz, że szanse, że nas opuścisz masz raczej marne... tu masz linka do informacji nt. tego typu nieproszonego gościa http://genetyka.pam.szczecin.pl/download/7.pdf powiedź rodzinie, żeby się przebadała, test genetyczne będą tu najistotniejsze - z resztą wszystko masz w tym linku I nie myśl pesymistycznie, optymizm to połowa sukcesu! Głowa do góry, dasz radę!
-
Dziękuję za pomoc. Już doczytałam (och jaki człowiek jest mało rozgarnięty po) rzeczywiście, po planowanej operacji nie mam mowy o uszczerbku na zdrowiu, bo musiałoby dość do niego w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Ale za to dowiedziałam się, że można się starać o 3 grupę inwalidzką, jako lekki stopień niepełnosprawności - o czym nie wiedziałam. No ale fakt, pani mnie informująca mała rację, tarczyca raczej nie odrośnie, a hormony należy brać do końca życia, stąd takie orzecznictwo, podobno. Może komuś jeszcze te informacje pomogą. Pozdrawiam
-
Małgosia strach jest jak najbardziej normalną reakcją, w końcu kto z nas się nie bał... Zobaczysz, że wszystko się dobrze ułoży, w końcu co jak co, ale chirurgów endokrynologów mamy w Polsce bardzo dobrych. A teraz pytanie do ubezpieczonych w PZU odnośnie uszczerbku na zdrowiu. Mąż mnie ubezpieczył polisą w pracy typu P PLUS, czy ktoś z Was orientuje się kiedy powiadomić ubezpieczyciela o zdarzeniu z tytułu uszczerbku na zdrowiu... po dobraniu dawki hormonów, po wyleczeniu problemów z głosem, czy jak? I stawaliście na komisji czy nie? Z wypłatą z tytułu pobytu w szpitalu i operacją chirurgiczną nie było problemów. Pytam się też, bo sama posiadam jeszcze prywatne ubezpieczenie u jednego z austriackich ubezpieczycieli i takie problemy robią z wypłatą odszkodowania za operację i pobyt w szpitalu, że krew zalewa po prostu na samą myśli o tym, że jeszcze muszę im zgłosić uszczerbek na zdrowiu. Po wszystkim rezygnuję z usług tej firmy. Z góry dziękuję za pomoc
-
mi na bliznowca lekarz zalecił Dermatix, drogie pioruńsko, ale działa rewelacyjnie. Tylko problem jest w aptekach, trzeba zamawiać, bo zazwyczaj nie mają go na stanie.
-
dawid może warto zrobić USG albo kolonoskopie (wiem, nieprzyjemne badanie, ale daje max pewności, że nic złego się nie dzieje) a może przejdź na dietę bogatą w błonnik (np. co rano musi z otrębami) i codziennie 20 brzuszków (żeby jelita się poruszały). Byłeś z tym u lekarza? Mi mój endo mówił, że gdy brak jest hormonów tarczycy lub ich suplementacja jest niewystarczająca to metabolizm spowalnia i treści zalegają dłużej w jelitach, dlatego tak ważna jest mądra dieta i to min 20 brzuszków na pobudzenie jelit, bo inaczej może się zdarzyć, że właśnie będą bóle brzucha, no i tycie. Spróbuj od diety a jak nie pomoże to warto jest pójść do lekarza. Co do alko to lekarz powiedział, że nie widzi przeciwwskazań pod warunkiem, że w rozsądnych ilościach. iwonagos - szefowie nigdy się nie cieszą na takie wieści, mój miał do mnie pretensje, że zachorowałam i śmiałam wziąć zwolnienie (jakbym mogła ze szpitala zajęcia prowadzić)... eh głowa do góry, najważniejsze teraz by dziecko było zdrowie i mama wesoła i wypoczęta:)
-
serdecznie przepraszam, za zamilknięcie ale po wyniku prosto pojechałam do rodziców, a tam niestety zasięgu brak i neta zero... wynik hiso zadowalający, żadnych jodowań na szczęście... rana goi się całkiem przyzwoicie, no poza jednym drobnym szczegółem, ale i z tym damy sobie radę... z głosem bez zmian, brak możliwości mówienia głośniej, a o krzyczeniu mogę zapomnieć - bo zamiast krzyczeć skrzeczę i to po cichu... już widzę, jak studentom będę tak zajęcia prowadzić ;P... jutro wizyta kontrolna u endo... Małgorzata D przeżyjesz kochana i śmigać będziesz... pamiętaj o piżamie rozpinanej z przodu i z kieszonką na "piersiówkę krwistą". Gdybyś po operacji czuła, że Ci ciało drętwieje lub "mrówki chodzą" mów od razu lekarzowi, bo trzeba wapń podać. A tak głowa do góry, nie jest to tak straszne. Pozdrawiam
-
ja się melduję po operacji, nie obyło się bez komplikacji - ale z moim szczęściem to było do przewidzenia - teraz jest w miarę OK. Miałam mieć wycinany tylko jeden płat, jednak podczas operacji okazało się, że należny wyciąć całą tarczyce, bo jest niepokojąco zmieniona, doszedł krwotok dość znaczny i problemy z wapnem, ale i z tym już sobie poradziłam. Teraz czekam na wynik histopatologiczny - ma być 17 lutego. Czuję się kiepsko tzn. ciągle zmęczona, w dodatku skrzeczę prawie jak Senyszyn - liczę, że to jednak przejdzie. W razie czego będzie rehabilitacja. By się nie zastać, trochę spaceruję, ale bywa to bardzo męczące - liczę, że po hormonach owy spadek formy zniknie. Nie wiem, jak u was na oddziałach szpitalnych, ale mój to była tragedia - opieka pielęgniarska FATALNA!!! Nie chcę straszyć ale sprawdźcie opinie osób leżących na oddziale i ew. miejcie kogoś z rodziny przy sobie do pomocy. U mnie niestety pielęgniarki zapomniały podać leków przeciwzakrzepowych, zdarzało się, że chciały zaaplikować podwójną dawkę leków, lub myliły leki i zamiast dwóch tabletek przeciwbólowych można było dostać dwie nasenne. Po operacji żadna z pielęgniarek nie kontrolowała stanu zdrowia operowanego, aż do 22. gdy rozdawały leki nasenne i przeciwbólowe. Także gdy o 12 wróciłam z sali wybudzeń to o 22 dopiero usłyszałam personel medyczny, widząc, że mam przymknięte oczy poszły sobie dalej, nie pytając o nic. O innych rzeczach lepiej nie piszę, bo nie chcę straszyć. Cieszę się, jednak z tego, że operował mnie świetny lekarz z doświadczeniem, ciecie mam bardzo małe ok. 4 cm, ładnie się goi, nie mam szwów, więc blizna będzie niewielka. Ogólnie lekarze byli świetnymi specjalistami, ale pozostały personel tragedia. Także pamiętajcie, by jednak mieć zaraz po operacji mieć kogoś przy sobie, by zwilżył usta, poprawił poduszkę, pomógł dojść do ubikacji lub chociaż mógł poprosić o basen i upomnieć się by go zabrano (tak, tak zapominano o tym i zdarzyło się, że babeczki u mnie na oddziale miały taką atrakcję przez całą noc na swoim łóżku). Po wyniku histo dowiemy się co robimy dalej. Ale jestem dobrej myśli, czego i wam życzę nadia32 - TSH masz dobre, a robiłaś badanie poziomu prolaktyny? Zbyt wysoki poziom utrudnia zajście w ciążę. Możesz zrobić dodatkowo inne badania hormonalne no i ew. wizyta u gina by wykluczyć wady anatomiczne np. tyłozgięcie macicy (ja je mam niestety i wiem, że utrudnia czasem poczęcie). agulka1980 nie denerwuj się, to jeszcze nie koniec świata. Na pewno endo wszystko Ci wyjaśni, na pewno bez jodu się nie obędzie. Ale sama wiesz, że na tym forum nie takie przypadki były opisywanie i zakończyły się pomyślnie. Bądź dobrej myśli.
-
Kasia nie martw się za wczasu, bo szkoda nerwów... w kwestii tarczycy mamy naprawdę dobrych specjalistów, ja w przyszłym tygodniu idę do szpitala pozbyć się tarczycy i wiem, że będzie dobrze... u Ciebie też wszystko ułoży się pomyślnie, zobaczy ile tu pozytywnych wpisów... strach jest czasem potrzeby, ale na wyrost tylko utrudnia życie
-
Slawo65 trzymaj się i nie trać nadziei. Jesteś w rękach specjalistów, oni z pewnością wiedzą co robią, twoja głowa w tym, by twój humor i samozaparcie w walce z chorobą dorównywał wiedzy i doświadczeniu lekarzy Cię leczących. Młody jeszcze jesteś i z pewnością się wnuków doczekasz, czego życzę. Bądź dobrej myśli i pamiętaj, że wszyscy tutaj trzymają za Ciebie kciuki. Pozdrawiam
-
kochani wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku, zdrowia przede wszystkim, tylko pomyślnych wieści, by otaczali was ludzie wam życzliwi, by każdy dzień obfitował w radość i szczęście... iwonagos - GRATULUJĘ!!! I będzie dobrze, pamiętaj:) Ja już wiem 2 lutego operacja. W pracy już wiedzą. Szef niepocieszony i wielce się krzywi. Trudno, ja własnego zdrowia na loterii nie wygrałam, jak o nie nie zadbam - to szef tym bardziej, bo ma je gdzieś. Co jasno dało mi do zrozumienia. Operacja zbliża się wielkimi krokami, ale się jej nie boję, przynajmniej na razie. A ogólnie jest OK. Mąż kochany wytrzymuje moje nastroje i mnie wspiera - chwała mu za to (choć od tego jest podobno ;)) Zobaczymy jak będzie po. I jeszcze raz POMYŚLNOŚCI!!!
-
Dawid gratuluję podwójnie:) ja 7 grudnia znów odwiedzam mojego endo, nie czuję się zbyt dobrze, ciągle mi niedobrze wręcz zbiera mi się na wymioty, do tego o dziwo ciągle mi gorąco, mam problemy z zasypianiem, no i ta nerwowość i poddenerwowanie - już nawet mój mąż nie ma do mnie cierpliwości... chyba tarczyca szaleje i znów mi hormony skaczą... ale już niedługo, 1 lutego operacja mam nadzieję, że u was lepiej...
-
dzięki za słowa otuchy... życzę miłego dzionka... choć już niedługo znienawidzony poniedziałek i praca:)
-
w domu nie chce nikomu mówić, poza mężem i jego bratem nie wie nikt... i wolę żeby tak zostało, przynajmniej dopóki nie będę znała terminu operacji... kurcze i trochę mi ciężko, nie chcę nikogo obarczać swoimi sprawami, bo przecież każdy z nas ma swoje życie i swoje problemy, po co mam jeszcze komuś dokładać swoje troski... a z drugiej strony, chciałabym móc się chociaż przed jedną osobą wygadać... mąż spanikowany, widzę, że sam się boi, więc nie chce mu jeszcze mówić, że i ja się boję... no, ale jakoś da się radę, w końcu nie ja pierwsza i nie ostatnia... wiem, że sama operacja nie jest taka straszna, ciotka ją miała i teraz już jest 3 lata po, nic nie widać i czuje się świetnie, u mnie też tak pewnie będzie... plany powiększenia rodziny odeszły w już na dobre w siną dal, tym bardziej że od roku się staraliśmy i nic... może to i dobrze... ale na razie o tym nie myślę, będę się martwić, jak już będę leżeć na sali i czekać na operację... u lekarza spędziłam prawie pól godziny, wszystko mi wyjaśnił, naprawdę bardzo miły człowiek, w dodatku młody, więc ma dobre podejście, nie owija w bawełnę ale i nie straszy... na razie nie jest najgorzej, chyba po prostu wiem, że wszystko będzie dobrze i dlatego się tym nie zadręczam, bo w sumie lekarz miał rację, nie ma sensu się martwić, tym bardziej, że rokowania są wyśmienite... no może poza łykaniem hormonów do końca życia, ale w zasadzie są gorsze rzeczy... wszystkim tarczycowcom, życzę tylko pomyślnych wieści...
-
no i niestety czeka mnie operacja, nowotwór jest łagodny, operacja po nowym roku... na razie do mnie nie dociera, zobaczymy jak będzie dalej... lekarz uspokaja, kolejna wizyta w grudniu, wtedy ustalimy termin operacji, ale jestem dobrej myśli
-
hania... to rzeczywiście, wieści niezbyt miłe... pozostaje mieć nadzieję, że jednak wszystko się ułoży, czego oczywiście Ci życzę
-
ja jestem już po biopsji - szyja troszkę boli, ale żaden to problem... ale samą biopsją byłam zdziwiona, myślałam, że skoro mam 3 guzy, to będą pobierane trzy próbki... no i rozmiar guza, lekarz spisał z poprzednich badań, nie sprawdzając czy się powiększył czy nie lub czy pojawiły się nowe... no, ale może tak ma być. Wyniki w przyszły piątek - no i wtedy się okaże. "pod ustami, które całują, są zęby, które gryzą..." "darowanemu koniu zaglądaj w zęby, bo może to być koń trojański. i tak "koniu" a nie "koniowi" - cytatów się nie poprawia, nawet gdy zawierają błędy
-
haniaa80 cieszę się, że opanowałaś sytuację z mięczakiem... pamiętaj tylko by nawet po zakończeniu walki z tym paskudztwem, przez kolejnych kilka miesięcy i tak szczególnie dbać o odporność dziecka. Ja czekam ciągle na biopsję, mam ją mieć 23 września. W zasadzie to chciałabym się was zapytać jakiego lekarza z Łodzi polecacie? Ja na razie chodzę do dr Kusińskiego - pracuje w Koperniku. Nie znam go (byłam tylko na jednej wizycie) i w zasadzie nie wiem, jakie krążą o nim opinie. Może ktoś z Was coś o nim słyszał i podzieli się informacjami, byłabym wdzięczna. Pozdrawiam
-
jejciu jak dawno tu nie zaglądałam, a tu tyle wpisów. Kochani życzę Wam by wasz ślub i późniejsze życie było wspaniałe i pełne miłości. Pozdrawiam
-
hey ja już po wizycie u endo, oczywiście taj jak podejrzewałam kłania się biopsja - będę ja miała pod koniec września, a potem zobaczymy, na razie nie ma co panikować co do mięczaka to znalazłam jedynie info w poradniku dermatologicznym to adres: http://www.dermatologia.waw.p/index.php?option=com_content&task=view&id=57&Itemid=87 zadbaj o odporność córki, bo jest to dość istotne w walce z ta chorobą. Mam nadzieję, że uda się to wam wyleczyć w dość szybkim czasie. Pozdrawiam
-
Dawid gratuluję... mi zostało jeszcze trochę czasu do wizyty u endo... wszystkim życzę zdrowia i samych pomyślnych wyników
-
rerenia, widzę, że prawie z nas równolatki (mam 27 lat) spokojnie kochana damy radę i nie zamartwiaj się tak, będzie wszystko dobrze w końcu lekarze wiedzą co robią... mam nadzieję, że po leczeniu czy nawet (tfu tfu ;) )po operacji będziemy mogły się cieszyć własnym dzieciaczkiem pozdrawiam i mam nadzieję, że wyniki badan wyjdą nam pomyślnie
-
spokojnie, nie zamierzam zajmować się czarnowidztwem - w końcu co nie zabija to wzmacnia ;)
-
Dawid życzę powodzenia i 3mam kciuki za pozytywne rezultaty rerenia problemy z zajściem w ciąże diagnozuje się po dwóch latach bezowocnych starań, ja poszłam z tym problemem zaledwie po niecałym roku od rozpoczęcia starań... o guzach dowiedziałam się wykonując USG pod koniec lipca 2010 i tak profilaktycznie umówiłam się do endo wcześniej, dzięki temu pod koniec sierpnia 2010 będę miała wizytę... co do wyników TSH zawierzyłam lekarzowi pierwszego kontaktu, w końcu on ma odpowiednie wykształcenie, doświadczenie... nie miałam nigdy do niego zastrzeżeń, tym bardziej, że tylko dzięki jego spostrzegawczości i zaciętości na czas zdiagnozowano u mnie zapalenie mięśnia sercowego... dziwię się zatem, że zarzucacie mi opieszałość... no, ale nie ważne... niecałe 600zł, gratuluję, bardzo mało wydałaś, ja jak leczyłam się u kardiologa na dzień dobry zostawiłam 500zł potem było z górki ogólnie by wyleczyć serce wydałam 2000zł w niecałe 3 miesiące, potem trafiłam do szpitala na NFZ i na szczęście wydatki nie były tak wielkie.. ogólnie rok wycięty z życiorysu, a teraz przyplątała się tarczyca... ciekawe co jeszcze...
-
iwonagos oczywiście, że wpadłam szkoda tylko, że mój rodzinny nie podzielał mojego entuzjazmu, co do pomysłu i powiedział, że za pół roku trzeba powtórzyć badanie i wtedy coś zadecydujemy... zupełnie mnie uspokoiła, że czasem tak jest, a potem wszystko wraca do normy (cytując "Norma jest nieznacznie przekroczona więc nie ma co popadać w histerię, zobaczymy co za pół roku badania pokażą.") Tylko i wyłącznie, dzięki temu, że miałam przy sobie badania i pokazałam je ginowi, gdy mówiłam o problemach z zajściem w ciążę, poinformowano mnie, że powinnam udać się do endo i jakie badania powinnam jeszcze wykonać. Oczywiście, żadnych skierowań nie dostałam, bo wypisuje je rodzinny, a ten uważał, że nic mi nie jest. Prywatnie wykonałam USG i TSH kosztowało to trochę kasy i czasu. No, ale chociaż wiem wstępnie co jest na rzeczy. Do endo zarejestrowałam się miesiąc temu i niestety takie terminy, że dopiero pod koniec tego miesiąca będę na wizycie.