Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

niclas

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez niclas

  1. Do Krystiana, jako autor topiku czuję się zaszczycony, że pojawił się tu rasowy ginekolog, któremu przysługują oczywiście tutaj te same prawa, co innym. Jeżeli więc coś deklaruje, to przyjmujemy to za dobrą monetę. Jeżeli mówi, że nie czerpie satysfakcji quasi erotycznej ze swej pracy, nie mam prawa tego kwestionować. Czego mi natomiast zabrakło? Jasnej deklaracji Krystiana, że praca ginekologa odnosi się do sfery specyficznie intymnej i jeśli chodzi o stopień ingerencji w intymność jest nieporównywalna z np. ze stomatologią. No bo Krystianie, czym wyjaśnisz fakt, że twoim kolegom w Stanach i Europie Zachodzniej wsadzono asystentkę ginekologiczną do gabinetów, będącą de facto przyzwoitką ginekologiczną? Obawa przed odszkodowaniami za rzekome molestowanie wszystkiego nie tłumaczy. Czy taka asystentka, to nie jest uznanie, że wizyta kobiety w gabiecie ginekologa mężczyzny jest niejako z definicji czymś niejednoznacznym obyczajowo? Jak wyjaśnisz pytania kobiet na forach \"Czy znacie jakąś dobrą ginekolog kobietę?\" Czego te kobiety się wstydzą, skoro tam czeka taki totalnie aseksualny specjalista? Moja obawa przed ginem facetem jest podobnego rodzaju, co ich - nie ma nic wspólnego z moją wiedzą czy niewiedzą na temat badania, zaufaniem do partnerki, jak sugerowałeś. Trudny do przełknięcia jest po prostu sam fakt, że badającym jest mężczyzna, jak by on nie był przyzwoity. I myślę, że innym facetom z topiku też w gruncie rzeczy o to właśnie chodzi. Taką postawę mężczyzny uważam za całkiem normalną i naturalną i jak widzimy nie jest ona wcale taka rzadka.
  2. Krystianie, a czy dopuszczaz myśl, że facet może czuć się nieswojo w związku z tym, że jego partnerkę bada gin facet? Czy naprawdę nie spotkałeś z czymś takim, jak męska zazdrość o partnerkę u ginekologa? I to Twoim naprawdę takie nienormalne, czy nietypowe?
  3. Porobiłem literówki w tytule ksiązki: \"Confidences d\'un gynecologue\" powinno być. Do uwag Karolka, pod którymi się podpisuję, dodam jeszcze to, że dla mężczyzny jest czasem po prostu za duży rozziew między oczekiwaniem kobiety, że będzie ją traktował jako tę jedyną, że będzie się nią zachwycał, np. bez inspiracji w pornografii, czy natrętynym oglądaniu się za innymi kobietami a faktem, że w związku z koniecznością przebadania się ginekologicznego partnerki jego prawa wyłączności do jej intymnych miejsc zostają zredukowane niemal do zera. Jeśli jesteś moją kobietą, to bądź nią faktycznie, a nie tylko konwencjonalnie. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że to się da zrobić, żeby trwać w wierności, ale facet musi mieć zapewnione minimum spokoju w delikatnych dla niego sprawach. A dla częsci z nas taką sprawą jest właśnie płeć ginekologa.
  4. super pytanie Karolku, we Francji ukazała się książka, wspomnienia ginekologa. Nie pamiętam autora, ani tytułu (muszę poszperać). Nie czytałem jej, ale recenzje miała nie najlepsze. Bo właśnie zabrakło w niej m.in. rzetelnego wyjaśnienia pytania, które zadałeś. Facet pisze z góry, jak to przeniknął dusze kobiecą, coś wspomina o zazdrosnych facetach, że oni sobie roją nie wiadomo co. Do tego trochę anegdot. Jedna z internautek skomentowała ją tak: on mnie ostatecznie przekonał, żeby nie chodzić do ginów facetów. To taka dygresja. Wiara pań w aseksualność ginekologa to jest punkt sporny. Bo jeśli kobieta by mi powiedziała muszę iść do niego, bo jest w tym najlepszy, to jeszcze jakoś bym to przełknął. Ale jeżeli mnie będzie przekonywać, jak on jest ponad to, to sorry nie uwierzę. No bo po jaką cholerę został specjalistą od ciała kobiecego, tym ciałem się nie interesując?
  5. a jeszcze jedno, tak masz rację, każda atrakcja może sie przejeść, choć popęd seksualny jest dość specyficzny. Nie wiem, od jak dawna uprawiasz seks. I co znudził Ci się? Owszem, może się znudzić ten, czy inny partner, ale raczej nie seks jako taki, pomijając tu czynniki zewnętrzne, takie jak źle dobrana tabletka, stres itd. Lekarz dobrowolnie wybrał ten zawód. Wiedział, na co się decyduje. Dalej będę się upierał, że z jak szpetnymi kobietami by nie miał do czynienia, to widok i dotykanie super laski, która przyjdzie po nich, znakomicie to mu zrekompensuje. Oczywiście, i tu oddajmy sprawiedliwość lekarzom, czasem są medycznie tak trudne przypadki, że lekarz koncentruje się wyłącznie na ich rozwiązaniu i na pewno nie zważa na inne rzeczy. Wierzę, że tak bywa.
  6. Papużanko, tu się rzeczywiście nie zgodzimy. Dawałem własny przykład. Od lat jeżdżę na wakacje nad ciepła morza i każdego roku widzę na plaży setki obnażonych biustów. I zawsze robi to na mnie takie samo wrażenie, biust nr 21, jak 2021. Oczywiście, jak obok mnie rozłoży się pani około 70tki z obwisłym biustem, to dyskretnie przenoszę spojrzenie na piersi jakieś laski. I choćbym miesiąc siedział nad morzem, to każdy nowy biust każdego nowego dnia to dla mnie taka sama atrakcja. Dlaczego? Bo popęd seksualny jest stałą dyspozycją, jest powtarzalny. Jadłaś lody może 2000 razy w życiu. I co za 2010 Ci nie będą smakować? Przeciwne, właśnie dlatego je kupisz, bo wiesz jak smakują i jakich doznajesz rozkoszy, jedząc je. Poza tym, czytałem m.in. na kafeterii relacje kobiet z wizyt u gina, piszą np. że przy badaniu piersi jakoś zaczęły mu drżeć ręce. Oczywiście, jeśli lekarz jest full professional, to i tak nie posunie się do czegoś niestosownego. Wiem, że to jednostkowy przypadek, ale jednak. Co więcej, są głosy, w naszej dyskusji także, kobiet, które znajdują przyjemność w wizycie ginekologicznej. Przeczytałem taki post gdzieś na kafeterii, gdzie kobieta pyta, \"czy Wy też stajecie się tam wilgotne w czasie badania? Bo ja tak, bo mnie to kręci\". Nas mężczyzn tak bardzo boli właśnie ten potencjalnie erotyczny kontekst, który może się pojawić, a którego pojawienie się ma kapitalne alibi - przecież tu chodzi o moje zdrowie, o dobro naszego dziecka, o dobro naszego współżycia. A i sam fakt, że to obcy samiec działa przy intymnych częściach mojej samicy (celowo sięgam po taki język) jest trudny do przełknięcia. I taka trudność powstaje, nawet wówczas, jeśli szczerze ufam mojej kobiecie, jeśli szczerze ją kocham. A może właśnie dlatego, że kocham. Ot, taka męska natura.
  7. jeszcze dwie uwagi do głosów Takiej tam i Też_popieprzonego. Taka tam pisze, że odsuwanie stażystów mężczyzn od badania jest chore, bo gdzie ma się on nauczyć zawodu? Masz sporo racji. Tyle, że ja tego nie postulowałem, tylko opisałem, jak wygląda sytuacja w Niemczech. W Europie, z jednej strony w związku z napływem imigracji muzułmańskiej, z drugiej zaś modą na zwalczanie molestowania seksualnego, idącą ze Stanów, problem płci ginekologa stał się problemem poważnym. Np. Belgijskie Stowarzyszenie Ginekologów zaproponowało wprowadzenie urzędowo wyrażanej zgody przez kobietę na leczenie przez ginekologa mężczyznę w państwowych placówkach. Często zdarzało się bowiem, że muzułmanki i ich mężowie nie pozwali podjąć działania, póki nie zjawiła się lekarz kobieta, i to nawet w sytuacjach nagłych. We Włoszech kobiety włoszki skarżą się, że ich ginekolożki przesunięto do obsługi pacjentek spoza Unii i one potraciły w państwowych placówkach lekarki, do których chodziły od lat. W Stanach jest trend, żeby w państwowych placówkach ginekologią kierowały kobiety (tu chodzi znowu o molestowanie). Czy to dobrze? Chyba nie, niech o tym, kto ma leczyć decydują odpowiednie władze uczelni medycznych, a nie względy niemerytoryczne. Tak myślę. I tu uwaga do Też_popieprzonego. Praca lekarza nie jest taka prosta i rutynowa. Najlepiej to widać w położnictwie. Jak pouczał studentów pewien stary profesor ginekologii: \"Pamiętajcie akcja, przebiegająca całkiem prawidłowo w każdej chwili może zmienić się w patologię\". I tu często trzeba podejmować decyzją szybko, wręcz intuicyjnie. To ogromny stres. Poza tym diagnostyka też nie jest taka oczywista. Mógłbym przysiąc, że nic tam poważnego nie widziałem, a okazuje się, że były poważne zmiany nowotworowe, ale to stwierdził dopiero kolejny lekarz. Więc mam szacunek dla pracy lekarzy, także ginekologów mężczyzn, choć szczerze nie wierzę w ich całkowitą aseksualność w reakcji na pacjentkę.
  8. do panów, przyjąłem taką zasadę w tej dyskusji, że biorę za dobrą monetę to, co piszą moi rozmówcy. Jeżeli więc któraś dziewczyna mówi, że nie widzi w wizycie ginekologicznej kontekstu quasi erotycznego, to jej wierzę, chociaż inna za chwilę powie, że owszem jest coś z tego. Tej też wierzę. Podobnie, jeżeli jakaś z miłych respondentek twierdzi, że ma lepsze doświadczenia z mężczyznami ginekologami, to o ile nie uogólnia, też przyjmuję to do wiadomości. Panowie, czasem wydaje mi się, że jesteście zbyt brutalni (bardzo nie podobała mi się reakcja Karolka na wpis Weroniczki 79. Ona wyraziła swój pogląd, a karolek potraktował ją w kolejnych wpisach trochę obraźliwie). Nie tędy droga. Dlaczego o tym mówię? Bo uważam, że poważna racja, czy poważna część racji jest po naszej stronie. Jestem pewny swoich racji, jeżeli mówię o naszym męskim dyskomforcie związanym z terapią partnerki u ginekologa mężczyzny. Uważam więc, że nie ma powodu, by sięgać bo argumenty na pograniczu demagogii i obelgi. Konfrontujmy nasze poglądy, a nie karzmy oponentów za niewłaściwy pogląd. Z kolei w imieniu nas mężczyzn powiem, że ta sprawa, o której tu mówimy, to nie nasza fanaberia czy dziecinada, ale rzecz zupełnie fundamentalna dla naszych związków. Bez dogadania się w sprawie ginekologa ich funkcjonowanie stanęłoby być może pod znakiem zapytania
  9. do Takiej TAM, to jest poważny problem nie tylko u nas. Np. w Niemczech pacjentki bardziej świadome swoich praw, niż u nas, na ogół nie wyrażają zgody na obecność studentów, czy zwłaszcza możliwość badania przez stażystów, szczególnie mężczyzn. Dziewczyny na ginekologii rozwiązują ten problem tak, że badają się nawzajem, mężczyźni natomiast często wypadają z tego powodu z zawodu. Ale sprawa jest prostsza, niż piszesz. Jeżeli my faceci zazdrośnicy ginekologiczni deklarujemy, że wyjątkiem jest sytuacja nagła i groźna, typu poród, operacja, hospitalizacja, to zakładamy, że to już trudno. Naprawdę nie będę się wtedy zastanawiał, czy przez ten czas moją żonę widziało 7, czy 4 i jakiej byli płci. Niech wyjdzie ze stanu zagrożenia. To się tylko liczy. Ale potem, jak już będzie wszystko OK, to na wizyty kontrolne wolałbym, żeby szła do kobiety. Czy rozumiesz mój tok rozumowania?
  10. Małe podsumowanie str. 53-55 przede wszystkim dyskusja stała się bardziej merytoryczna, a zaimponowały mi szczególnie panie swoją rzeczowością i otwartością na argumenty męskiej strony. Czytanie zapisu takiej rozmowy sprawia dużą frajdę. Tenor wypowiedzi jest tu zasadniczo inny, niż wcześniej bywało. Uwaga techniczna do W.w.w. Nie lubię, jak wklejasz do swoich postów fragmenty cudzych wypowiedzi, bo naprawdę się gubię, co jest cytatem, a co twoją opinią, na której poznaniu mi wszakże zależy. Papużanka też w dobrej formie, łagodna jak nigdy, ale precyzyjna. Sercem i odczuciami jestem rzecz jasna po stronie męskiej. My tutejsi faceci chcielibyśmy, żeby partnerka ograniczała kontakt z ginem facetem do niezbędnego minimum. Tak bym to streścił. Ponieważ zdaję sobie sprawę, że argumenty kobiet w wielu punktach są zasadne, dlatego tak duży nacisk kładę na odczucia mężczyzny \"Pamiętaj, że mnie to boli, jak idziesz do gina faceta\". I to jest chyba najuczciwsze postawienie sprawy. Nikomu nie staram się wmawiać, że za moimi obawami stoi, Bóg wie jakie, uzasadnienie obiektywne. Drażnią mnie wywody też_popieprzonego o naiwności pacjentów, którzy zdają się na lekarzy? A co k...wa mają robić? Jak można zdawać się na pilota wsiadając do samolotu? Wiecie, ile błędów oni popełniają. To jest lobby pilotów, którzy nie chcą, żeby inni siadali za sterami. W ten sposób można bronić dowolnie absurdalnej tezy. Argument o wierze w Boga jest też niepoważny, bo istnienie Boga jest nieweryfikowalne (też_popieprzony nie jest w stanie dowieść, że go nie ma, co najwyżej może stwierdzić, że go nie widać). Padły tu też od kobiet głębokie słowa o ciąży i dziecku. Cenna ta rozmowa.
  11. Też_popieprzony, pamiętasz, jakie było hasło wyborcze CDU w pierwszych wyborach po zjednoczeniu Niemiec? Keine sozialistische Experiment. No więc ja znowu protestuję, bo w poważnym związku nie robi sie eksperymentów, bo to podważa kulturę zaufania między ludźmi. A zaufanie, owszem, to jest fundament związku. Rzekłbym nawet, że jeśli nie ma zaufania, to tak naprawdę nie ma związku. Zaufanie to nie jest mrzonka, ale dojrzałość emocjonalna i odwaga serca.
  12. w ostatnim wpisie chciałem zwrócić uwagę na to, co w gruncie rzeczy podkreśla Papużanka, że w każdej parze jest inny poziom wzajemnego uznawania cudzych obaw, powiedzmy nawet inny poziom litowania się nad partnerem. Dla jednej kobiety to oczywiste, że trzeba ulitować się nad partnerem w sprawie wyboru ginekologa, dla drugiej to absolutnie nie do przyjęcia. Są pary takie i takie. Tyle, że obie postawy są normalne, o ile oczywiście nie wiążą się z jakąś przemocą. Argumentacja naszych pań idzie natomiast w stronę podkreślania niedojrzałości, nienormalności facetów z fobiami o ginekologa. I to uważam za przejaw nietolerancji. Ktoś myśli, odczuwa inaczej, niż ja, ale to nie znaczy jeszcze, że jest nienormalny. I jeszcze jedna uwaga, ważniejsza. Tu zgadzam się z Papużanką i w.w.w., a trochę dystansuję od też_popieprzonego. Poważny związek absolutnie nie powinien być przedmiotem eksperymentu. Jeżeli np. w.w.w ma wypracowany model postępowania w sprawach ginekologicznych, a partner to akceptuje, to jest to skarb i nie warto, nie wolno tego ruszać. Głos Tomka z Opola pamiętam i bardzo cenię chłopaka. Trochę w tę stronę szła też wypowiedź Dereka Męża. Faktem jest jednak, że głosy mężczyzn bez zastrzeżeń akceptujących gina faceta są na tym forum w zdecydowanej mniejszości. Czy to nie mówi nam czegoś o prawdziwym życiu?
  13. w.w.w partnerstwo w związku to fundament. Tu masz rację, Cieszę się, że mnie zaliczyłaś do tych, co szanują swoje partnerki. A kto to jest Piotr? Na której stronie występuje? Nie zgadzam się jednak z Tobą, że faceci, którzy sprzeciwiają się chodzeniu partnerki do gina faceta pogardzają swoimi partnerkami, czy je zawłaszczają na zasadzie moja c...a. Po to jest się z kimś w związku, żeby potwierdzać własną wartość. Dzięki Tobie jestem w pełni mężczyzną, Ty dzięki mnie jesteś w pełni kobietą. Po to właśnie ludzie łączą się w związki. A co to za związek, w którym co pół roku doznaję upokorzenia jako mężczyzna, bo Ty nie potrafisz zadbać o swoje zdrowie tak, żeby mnie ranić? Po prostu dla niektórych facetów chodzenia ich kobiet do ginekologa mężczyzny jest za trudne, zbyt bolesne. I naprawdę wiele kobiet szanuje te ich lęki, bo nie chcą ranić kogoś, kogo kochają. I wbrew temu, co myślicie to bardzo umacnia związek. Jest to jeden z powodów, dla którego jestem od kilkunastu lat z tą samą kobietą. Ona jest dla mnie nieraz bardzo wredna, uszczypliwa, ale nigdy nie robi czegoś, co by zabolało tak naprawdę. Liczenie się z drugim jest dla mnie synonimem miłości.
  14. Papużanko, ty jesteś bardzo u/prze/wrażliwiona na punkcie bycia zawłaszczonym w związku. Tłumaczyłaś to kiedyś, że masz złe doświadczenia w tym względzie. OK. Natomiast, jak zawsze, nie zgadzam się z interpretacją, że jak "się czepia gina, to znaczy że się będzie czepiał wszystkiego". To straszliwe uproszczenie. A co do zdrady. Ja jej nie postuluję. Część facetów tak reaguje, rodzi się w nich tak silny resentyment z powodu ginekologa. To pośredni dowód na to, jak nie błaha to jednak sprawa może być dla mężczyzny. Na forum mówimy szczerze. Tu akurat nie ma szantażu emocjonalnego, bo faceci tego typu zdrad dokonują po cichu. I z taką zdradą zazwyczaj i tak nie jest im dobrze, wiedzą, że to nie w porządku, ale upokorzenie jest dla nich zbyt wielkie.
  15. Stres-Stopko, a czy wy w związku właśnie tak rozmawiacie, na kopniaki w tyłek? Jeśli tak, to jest to jakaś nowa wersja body language.
  16. W nawiązaniu do wypowiedzi kulfona i też_popieprzonego. Ja bym tak nie powiedział, że kobitki to oszustki. Znam wiele kobiet naprawdę lojalnych wobec partnerów. Problematyka męskich przykrości związanych z wyborem ginekologa wynika raczej z braku wyobraźni kobiet, wiedzy o tym, co facet może czuć, jakiejś bezmyślności. Umieściłem ten wątek na kafeterii między innymi zainspirowany wypowiedziami kobiet na różnych forach o swych ginekologach. Tam kompletnie nie ma partnera. Jest tylko moje ciało, moje zdrowie. Może jednak oczekuję zbyt wiele? Kulfonie, nie zarzucałem Ci zdrady. Ale epizod, który opisałeś, z panią psycholog to dla mnie klasyczny przykład mechanizmu resentymentu, rodzącej się chęci rewanżu: \"jak ty tak, to ja Ci pokażę\". Jeżeli facet zaczyna myśleć w ten sposób, to już jest groźne dla związku, bo znaczy to, że kobieta przekroczyła jakiś próg jego wytrzymałości. Lojalność wobec partnerki przestaje już być czymś oczywistym i automatycznym. To jest taki niuans psychologiczny, gdzie kobieta z powodu ginekologa ma naprawdę dużo do stracenia, o ile oczywiście zależy jej na związku.
  17. to jest przykład skrajny. Rozumiem jednak, po co go przytoczyłaś i co ma ilustrować. Trudno się z tym nie zgodzić. Z punktu widzenia etyki (i zdrowego rozsądku również) jest tak, że wartości niższej nie można bronić za cenę wartości wyższej. I jeszcze jedna myśl. W naszej dyskusji przewinął się już ten wątek, mianowicie, żeby nie ustawiać sprawy tak, że wyłącznie ginekolog mężczyzna to synonim pewnej troski o zdrowie. Wydaje mi się, że wbrew temu, co niektóre z Was piszą (Tobie nie czynię tu zarzutów), kobieta w wielu wypadkach może być równorzędnie kompetentnym ginekologiem, co mężczyzna. Chodzi mi o to, że jeżeli partner prosi \"rozważ lekarza kobietę\", to nie znaczy automatycznie, że mówi \"wybierz gorzej dla swojego zdrowia\". Twój argument, podnoszony także przez inne rozmówczynie, że to TY masz się czuć komfortowo i pewnie u lekarza, więc jego wybór to przede wszystkim Twoja domena, doskonale rozumiem. Czy czasem nie jest jednak tak, że kobietę o wiele mniej kosztuje pójście do kobiety, niż mężczyznę akceptacja faktu, że ona chodzi do lekarza mężczyzny? Rzecz do rozważenia przez parę.
  18. Dziękuję Kulfonie za Życzenia, ze swej strony składam je wszystkim uczestniczkom i uczestnikom tej dyskusji snującej się z przerwami od sierpnia. Żeby dopisywało nam zdrowie, żeby nie trzeba było chodzić do lekarza, ani mężczyzny, ani kobiety, a jak to będzie konieczne, to żeby tego lekarza i jego życzliwej troski nigdy nie brakowało. Małe wyznanie, przyzwyczaiłem się do moich polemistek i polemistów, czegoś się od nich dowiedziałem, bardzo się cieszę, jak ktoś ze znanych osób się odezwie na forum. Nigdy wcześniej nie pisywałem na żadnym forum. Taka wirtualna więź z uczestnikami rozmowy to dla mnie doświadczenie nowe. No więc jeszcze jedno życzenie, żebyśmy zawsze umieli rozróżniać to, co w realu od tego, co wirtualne.
  19. Żal mi Was, topik zakładałem po to, by przekonać się, co myślą inni i jak funkcjonują inne związki. Najpierw (przez kilkanaście stron) już prawie uwierzyłem, że jest to mój odosobniony problem. Potem jednak przybywało innych facetów myślących podobnie. Co więcej, niektóre kobiety wspominały, że ich faceci zgłaszają podobne do moich obiekcje (jedne zostawały przy lekarce, jak Święta Anna, inne jak Lintkapau chodzą do faceta, żeby nie ranić partnera, ale też jest to jej własny wybór). Są i takie kobiety, którym to się w ogóle w głowie nie mieści, że można mieć takie problemy i twierdzą, że nawet nie słyszały o czymś takim, jak zazdrość o ginekologa. Ja dużo skorzystałem, bo rozmówczynie zwróciły mi uwagę na to, że problemem jest nie tylko płeć lekarza, ale też psychika faceta-zazdrośnika. Pokazały sytuacje, kiedy wybór lekarza mężczyzny ma dobre uzasadnienie, np. bo mama chodziła do tego lekarza i poleciła go córce (Św. Anna, to taki nick, nie bluźnierstwo), bo w pobliżu nie ordynuje żadna kobieta, bo ten lekarz mnie już zna i wie, że mam guzkowate piersi i że nie jest to groźne (inny zacząłby od kolejnej mammografii), itd, itd. Teraz jedna uwaga pełna pychy. Myślę, że udało mi się przy okazji ucywilizować niektóre dziewczyny, jeśli chodzi o kulturę dyskusji, bo z tym na kafeterii krucho.
  20. Żal mi Was, to jest zupełnie fundamentalne w związku, szanowanie cudzej wolności. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł coś żonie nakazać, tak jak nie wyobrażam sobie, żebym mógł jej nie mówić o tym, co mnie dręczy. Jeśli chodzi o wiek panów z tego wątku, jest tu pełny przekrój: 20, 40 i chyba więcej też latkowie. I to jest dowód na to, że sprawa dotyczy gatunku niezależnie od wieku, a nie jak by chciały niektóre panie tylko niedojrzałych smarkaczy. Chyba, że przyjmiemy założenie, że facet tak naprawdę nigdy nie dojrzewa.
  21. póki w tym wątku byłem jedynym facetem, Twoja argumentacja miała jaki taki sens, na zasadzie, że zakompleksiony dziwak. Ale skoro tych facetów z obsesjami na temat wizyty u gina, na kobiecym w końcu forum, uzbierało się 10, z których część otwarcie deklaruje, że zdradziliby za ginekologa, to może zamiast obelg, warto się nad sprawą zastanowić. Taka zdrada moralnie nie jest usprawiedliwiona, tak jak nie jest żadna inna zdrada. Ale co to jest za mechanizm, że facet, który nie szuka zdrady, rozdrażniony ginekologiem zaczyna jej szukać? Nie lekceważyłbym tego. Kobieta, która rozdrażnia swojego faceta ginekologiem, a może tego uniknąć, robi horrendalną głupotę. Wierność polega między innymi na pozytywnym uzależnieniu od drugiego człowieka. Co kobieta na tym zyskuje, że partner zacznie się od niej uniezależniać, bo żeby uśmierzyć upokorzenie, zacznie relatywizować uczucie do niej, na zasadzie \"nie rozpaczaj, to nie jedyna c... na świecie\". Chcesz wierności, nie zakłócaj w facecie tego przeświadczenia, że właśnie jesteś tą jedyną i najwspanialszą, i nie tylko jako c..., na świecie. Istnieje coś takiego, jak wspólna intymność, której bez poważnego powodu nie warto naruszać.
  22. a któż powiedział, że węszę zdradę we wszystkim. Nie czytasz uważnie, gdyby partnerka poszła do gina faceta, to nie traktowałbym tego jako zdrady, tylko jako upokorzenie. Prosiłbym ją, żeby wybrała kobietę, po to, by mi oszczędzić przykrości, a nie dlatego, że uważam, że chce mnie zdradzić. Ja się nie ekscytuję niezdrowo wizytą u ginekologa. Mnie nie interesuje, co się tam dzieje, ale sam fakt że lekarzem jest inny mężczyzna. Ewentualna męska zdrada z tego powodu to wyraz bezsilności i odreagowania upokorzenia właśnie. Nie zgadzam się, że lepiej nie rozmawiać. Jeżeli faceta to nurtuje to przemilczenia partnerki tylko rozkręcą podejrzenia. Lepiej rozmawiać, a nuż uda się go uspokoić i przekonać.
  23. Do młodej służby zdrowia, postęp w służbie zdrowia na tym między innymi polega, żeby człowiekowi oszczędzać niepotrzebnego bólu. Oczywiście, że zdrowie jest na pierwszym miejscu. W ginekologii, zwłaszcza położnictwie trzeba działać szybko. W sytuacji nagłej, zagrożenia życia trudno oglądać się na płeć lekarza. Badania rutynowe, profilaktyczne to co innego. Jeżeli faceta to boli, że partnerka idzie do gina faceta, to dlaczego ma jej o tym nie powiedzieć? Nie wyobrażam sobie, żebym tak na chłodno mógł zadawać ból swojej żonie, wiedząc, że zamierzam zrobić coś, co jest dla niej szczególnie przykre. Wizyta trwa kilkanaście minut, nadszarpnięta więź między partnerami może mieć skutki głębsze. Dzisiaj więcej mówi się na przykład o prawach ojca, dawniej tego nie było. Moja mama wspomina z rozrzewnieniem, jak po urodzeniu przywieziono mnie do niej na wózku. Do głowy wtedy nikomu nie przychodziło, że dziecko od razu może być z matką. Dzisiaj dziecko od razu po urodzeniu przy matce to standard. W tym kontekście, postępu cywilizacyjnego właśnie, popatrz na męskie obiekcje odnośnie płci lekarza. Chodzi o oszczędzenie bólu mężczyźnie, jeśli to tylko rzecz jasna nie kłóci się z argumentami medycznymi.
  24. Kulfonie, bardzo dziękuję za twoją wypowiedź. Na obronę kobiet, które wzięły udział w naszej dyskusji dodam, że u nich też można było zaobserwować pewne zróżnicowanie stanowiska, nawet jeśli odrzucały postulat, żeby partner miał wpływ na wybór ginekologa. Co ciekawe, im więcej facetów włączało się do tego wątku, tym bardziej argumenty kobiet stawały się wyważone. Myślę więc, że ta dyskusja nam, tzn. obu płciom, coś jednak dała.
  25. miło to słyszeć. Rozmowa jest może właśnie dlatego ciekawa, że jej uczestnicy, wychodząc od tematu głównego, mają nieraz całkowicie spolaryzowane poglądy. I jest tu sporo facetów, co też daje jakiś potrzebny kontrast. A te wątki poboczne są cudowne. Można pogadać nawet o bzdurach codziennego życia, także w ujęciu kontrastywnym, za co i Tobie, Kacapołku, dzięki.
×