Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

niclas

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez niclas

  1. niclas

    on Turek, ja Polaka

    Zuzanno, z tym zlotem to się dobrze ustawiłaś, biorąc pod uwagę niepewność kursów walutowych. A jaki to problem dla islamu z małżeństwami kontraktowymi? Moralny. Takie traktowanie małżeństwa kontraktowego, jak to się najchętniej praktykuje, wypacza ducha tego przyzwolenia. Zdaje się, że Prorok to jakoś uzasadniał, nie jestem pewien. W Iranie zastrzeżenia zgłaszają zarówno duchowni, jaki feministki. Rozwód po ślubie kontraktowym jest korzystniejszy dla faceta i kobietę może zamieszanie wokół rozwodu nieźle usidlić. Padał też argument (ze strony feministek) przedmiotowego traktowania kobiety, jak towaru do wynajęcia na kilka tygodni.
  2. niclas

    on Turek, ja Polaka

    ja z kolei czytałem gdzieś, że obecnie problemem w islamie nie jest wielożeństwo w tym znaczeniu, że przez wiele lat żyję z kilkoma żonami naraz, ale śluby kontraktowe na krótkimi termin - taki rodzaj prostytucji czy sponsoringu ślubnego. Ponoć to duży problem w Iranie, ale nie tylko. Powiedzmy chcę z Tobą jechać na wakacje, bierzemy ślub na 2, 3 tygodnie, wyjeżdżamy całkiem legalnie jako małżeństwo, a potem wysyłam Ci list rozwodowy i sprawa załatwiona. Słyszałyście o czymś takim?
  3. niclas

    on Turek, ja Polaka

    to rzeczywiście nie wiem, jak piją Turcy. Mój obraz picia na południu to Grecy z ouzo i metaxą, Bułgarzy i reszta Bałkanów z rakiją. Tam naprawdę nie widać pijanych ludzi, to znaczy że idzie taki i się chwieje, jak w Polsce w niedzielę wzdłuż drogi przelotowej przez wieś albo rozrabia nabzdyczony i wydziera się, jak Angol w Krakowie lub Wrocławiu. A to ich raki, to z czego się składa w części alkoholowej? Jaki smak w nim dominuje?
  4. niclas

    on Turek, ja Polaka

    Zuzanno, ciekawe pytania stawiasz, ale przyznam, że brakuje mi po prostu informacji, choćby bardzo ogólnych statystycznych, z różnych krajów muzułmańskich. Mnie to też zaskoczyło, co pisała ta ginekolożka. Oczywiście Liban to chyba najbardziej liberalne państwo arabskie, nie tylko muzułmańskie, choć ona jako lekarka działała głównie wśród muzułmanek. Jej chodziło o to, że przeciętny Arab nie bija żony i że kobietę szanuje co do nietykalności cielesnej (także jeśli chodzi o wymuszanie współżycia). Z tego, co piszesz w Turcji jest wyraźnie inaczej. Oczywiście, w muzułmańskich krajach arabskich pozycja społeczna kobiety na ogół jest na pewno niższa, niż w Turcji (możliwość kariery zawodowej itp.). Kobieta tym bardziej nic nie może zrobić tam bez zgody czy towarzystwa męża, ojca, brata. Tak na marginesie, rola ginekologa kobiety, co podkreślała ta lekarka, jest tam nie do przecenienia. Jak sama twierdzi, zawsze, jeżeli tylko może pomóc dziewczynie, to kłamie w sprawie dziewictwa (jej koleżanki po fachu również) - niektóre rodziny żądają przed ślubem zaświadczenia lekarskiego. Gdyby powiedziała prawdę o niedziewicy, dziewczyna byłaby skończona, bez szans na małżeństwo kiedykolwiek.
  5. niclas

    on Turek, ja Polaka

    miało być u nas, w Anglii itd., bez nawiasu w każdym razie
  6. niclas

    on Turek, ja Polaka

    z tego by wynikało, że Turek (oczywiście nie każdy) nie ma jednak zahamowań, by uderzyć kobietę. W krajach arabskich pozycja społeczna, także rodzinna kobiety jest generalnie nawet niższa, niż w Turcji, ale personal security, bezpieczeństwo osobiste (rozumiane jako niezagrożenie biciem) chyba jednak wyższe. Ale tu trzeba by popytać więcej kogoś z tych krajów i poznać tamtejsze statystyki. Z tego, co piszesz wynika więc, że Turcja bardzo od Europy nie odstaje, bo u nas (w Anglii) jest równouprawnienie, a wiele kobiet "bierze w pysk" (to cytat z piosenki W. Młynarskiego, a nie propozycja wątku na "Zycie erotyczne"). No więc nie wiadomo, czy to wniosek pesymistyczny czy optymistyczny?
  7. niclas

    on Turek, ja Polaka

    I zrobił się wątek o biciu. Ale sprawa kulturowo jest ciekawa. Swego czasu czytałem w "Wysokich obcasach" rozmowę z ginekolożką, Arabką, która kilka lat po studiach pracowała w Łodzi (chyba w latach 80tych XX w.), potem przeniosła się do Bejrutu i jest tam chyba do dziś. W czym rzecz? Otóż twierdzi ona, że jak pracowała w Łodzi, to sporo jej pacjentek nosiło ślady pobicia, które pojawiały się najczęściej pod koniec miesiąca, jak mąż dostawał wypłatę, szedł na wódeczkę i wracał do domu pijany. Z kolei w Bejrucie przez klika lat pracy nie natrafiła na ani jedną pacjentkę ze śladami mężowskiej przemocy. Sprawę wyjaśnia w ten sposób, że Arab bardziej szanuje kobietę, bo przez znaczną cześć życia kobieta to owoc zakazany dla niego. Poza tym mieć kobietę bez małżeństwa nie jest w krajach mocno islamskich tak łatwo. A może w Turcji jest podobnie? Oczywiście są brutalne morderstwa tzw. w obronie czci rodziny, ale to trochę inna bajka, bo to patologia połączona z zacofaniem. Więc jak jest w Turcji naprawdę? Mówi się, czy pisze o przypadkach przemocy fizycznej w rodzinie wobec kobiet, czy taki temat nie istnieje? Co wy same wiecie na ten temat z waszego otoczenia lub własnych doświadczeń?
  8. niclas

    on Turek, ja Polaka

    wielkie wrażenie zrobił na mnie wpis Zuzanny z wczoraj (z 25 listopada z godz. 16:48). Nazwałbym go swoistym "Manifestem Zuzanny", dotyczącym związku między ludźmi z różnych kultur. Najciekawsza myśl, jaką tam dostrzegam, dotyczy tego, jak się nie zatracić w takim związku, inaczej mówiąc, jak pozostać w nim sobą. Zresztą pozostanie sobą to warunek konieczny, jak dowodzi Zuzanna, by był to związek udany. Oczywiście jest jedna zasadnicza trudność. Zuzanna uważa, że tak naprawdę dobrze kogoś poznać można dopiero mieszkając z nim przez dłuższy czas i przebywając w jego środowisku, zwłaszcza rodzinnym. Zgoda, tylko w praktyce taka sytuacja jest niemożliwa do przetestowania przed faktem związania się z kimś. Mądrość, o której pisze Zuzanna, jest więc możliwa do osiągnięcia właściwie dopiero ex post. Jedyne, co można zrobić na etapie wstępnym, to zwracać uwagę na pewne symptomy w zachowaniu tureckiego partnera, które o ile są niepokojące (nadmierna zazdrość, chęć nieustannej kontroli, niesłowność itp.) powinny sprawić, że w kobiecie zapali się "czerwone światło". Ale czy człowiek ogarnięty miłością umie w ogóle odczytywać kolor świateł, które się przed nim zapalają?
  9. Noctuo, dziękuję za wyjaśnienie. Twoje zdanie "Mam uraz i nigdy już do baby nie pójdę" odebrałem trochę jednak jak sugestię odpowiedzialności zbiorowej: "moja lekarka okazała się zła, to znaczy, że wszystkie ginekolożki, na które mogłabym trafić w przyszłości, będą na pewno złe". Skoro jednak twierdzisz, że nie taka była Twoja intencja, to przyjmuję to do wiadomości.
  10. problem w tym, że nie potwierdzają. Przytoczyłem wcześniej link do do topiku "Dobry ginekolog Kraków - poradźcie" i okazało się, że w dość długim topiku, 5 stron, panie polecają sobie prawie po połowie ginekologów mężczyzn i ginekologów kobiety (18:17 na korzyść facetów). Uważam, że to sprawdzian miarodajny, bo nikt nie pytał tu o ginekologa pod kątem płci, ale po prostu o dobrego ginekologa. WIęc, że kobiety są denne w tym zawodzie to chyba jakiś głośny, ale nie pokrywający się z rzeczywistością stereotyp. Wklejam raz jeszcze ten link: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3380296& amp ;start=120
  11. Noctua napisała, że chodzi teraz do świetnego lekarza faceta, a wcześniej trafiła na złą lekarkę i podsumowuje: "tak załatwiła mnie ginekolog (KOBIETA) do której chodziłam wcześniej. Mam uraz i nigdy już do baby nie pójdę". Czyli mamy odpowiedzialność zbiorową według kryterium płci. Wypada tylko powtórzyć to, co napisał ktoś wcześniej: "płeć ginekologa nieważna, ważne żeby nie była to kobieta". Z dedykacją dla Noctui przytaczam wpis z topiku "Czy liczycie się ze zdaniem partnera przy wyborze ginekologa?" i to wcale nie jakoś specjalnie życzliwy wobec facetów, mających obiekcje co do płci gina. Ważna jest w nim dla mnie konkluzja 18:09 [zgłoś do usunięcia] asdas niclas a chodzisz do lekarza kobiety czy faceta? Jakiej płci jest Twój dentysta? Kto zagląda Ci do ust ocierając się o Ciebie? Kobieta???oj to niedobrze... fAcet??? oj...jesteś homo? itd. PARANOJA MÓJ DROGI!!! Ja chodzę do ginekologa kobiety, gdyby była mężczyzną to też bym do niej poszła. Dlaczego? BO JEST REWELACYJNĄ SPECJALISTKĄ I NIEMAL URATOWAŁA MI ŻYCIE, a zetknęłam się z nią przypadkiem..
  12. ta dziewczyna wcale nie bierze w 100% naszej męskiej strony. Ma też pod naszym adresem uwagi krytyczne. Ale sens jej wypowedzi jest oczywisty, jednoznaczny - w związku należy liczyć się z odczuciami drugiej osoby. Głosów pań w tym duchu jest w tym topiku duzo więcej.
  13. pozwól, że ja odpowiem w zastępstwie też_popieprzonego. Czy kogoś udało sie przekonać, nie wiem, ale skłonić do zastanowienia na pewno. Oto jeden z głosów ze str. 53: 15:55 [zgłoś do usunięcia] hm, ciekawe powiem tak, myślałam że to topik jakiś porąbanych facetów ale jednak nie... 1. Niektórzy panowie mogą być sami sobie winni, jeśli zamiast od początku szczerze rozmawiac o tym że źle się czujecie gdy wasza dziewczyna chodzi do gina-faceta, to robią kłótnie awantury i żadania jakby byli panami i władcami, wtedy kobieta zrobi na złość choćby sie sama niekomfortowo czuła 2.wg mnie takie same zasady dla obojga to podstwa, jeśli ona chodzi do lekarza jakiego chce to on też może, a nie żadne "ja to co innego" i jeśli meżczyzna nie chce robić kobiecie wyrzutów (tak jak ---mi sie wydaje, ze kobiety---) ale czuje się jednak strasznie po wizycie u gina to wg mnie powinien z nią pogadać bo to nie jest raczej kompromis. Ale na spokojnie przemyśleć wszystko co się chce powiedzieć tak żeby Ona dobrze zrozumiała. bo tłamszenie w sobie emocji nigdy nie wychodzi na dobre...nie stawiac siebie w roli ofiary ale powiedzieć np. ze teraz daje sobie rade ale boi się że za parę lat to się nasili i będzie miał np. problemy z potencją. wydaje mi się że jeśli kobieta zobaczy że jej facet naprawdę cierpi to nie będzie miała obiekcji przed zmianą gina. ale może młoda jestem i głupia, jednak nie lubię jak przez moje zachowanie ktoś autentycznie cierpi. nie mówię oczywiście o farmazonach które tu wypisywali niektórzy panowie
  14. miało być na początku mojej wypowiedzi "obraźliwego dla pacjentek ginekologów kobiet". Sorry.
  15. Ponieważ Ginekolog Mężczyzna rżnie głupa i udaje, że nie rozumie, co znaczy zdanie o "zrozumieniu kobiety przez kobietę" w kontekście zawodu ginekologa, pozwolę sobie zacytować tekst, który znalazłem na włoskiej stronie dla młodych mam www.ilmiobaby.com. Dyplomowana położna Emanuela Rocca, analizując motywy, którymi kobiety kierują się wybierając ginekologa określonej płci, tak tłumaczy preferencje części pacjentek dla lekarza kobiety: "któż lepiej, niż druga kobieta potrafi naprawdę zrozumieć kobietę? Któż lepiej od drugiej kobiety potrafi zrozumieć, co to znaczy swędzenie {prurito}, zapalenie genitaliów, ból piersi, odczuwanie bólu podczas stosunku, miesiączkowanie, pragnienie posiadania dziecka, doświadczanie tego, jak ono w nas rośnie, co to znaczy urodzić je i karmić?" Ginekologu mężczyzno, jak więc widzisz nie chodzi tutaj ani o makijaż, ani o trendy w modzie, ani o torebki od Gucciego.
  16. A i jeszcze jedno pisząc o "mężczyźnie wypraszanym za drzwi" (to była przenośnia) miałem na myśli ginekologa, nie męża pacjentki. Chodziło mi o to, że lekarz kobieta może dotrzeć tam, gdzie pacjentka nie chce skorzystać z pomocy, o ile lekarzem jest mężczyzna. Ale Ty, Ginekologu, tego problemu oczywiście nie widzisz. To może odniósłbyś się do wpisu kogoś o nicku "Niclas dam Ci przykład" pod koniec str. 86.?
  17. Pantareii, pełno kobiet tu już przed Tobą twierdziło, że na szczęście ich facet jest normalny i takich problemów nie ma. Tyle, że w dyskusji głosów tych "normalnych" jakoś nie widać. Większość facetów tu się wypowiadających, a jest ich tu sporo, często żonatych, nie jakichś szczyli, ma jakieś "ale" do tego, żeby ich panie chadzały do ginów facetów. Te proporcje Cię nie zastanowiły? Co więcej, niemało kobiet przyznaje nam rację, przynajmniej w tym sensie, że uważa, iż ze zdaniem partnera w ważnych dla niego sprawach należy się liczyć. Poczytaj wstecz choćby 3 strony, może da Ci to coś do myślenia.
  18. Ginekologu, jak przyjdzie do komplikacji, to nie dość, że nie będzie mi Twoja męska płeć przeszkadzać, to jeszcze Cie będę po rękach całować, że pomogłeś w groźnej sytuacji. Więc nie uprawiaj, proszę demagogii, bo tu każdy rozsądny facet by tak stwierdził. Wiesz gdzie jeszcze przebiega oś sporu między nami? Ty chętnie porównujesz się do usługodawcy: ktoś naprawia samochód, bo to jego zawód, ktoś pomaga z rachunkami, bo to jego zawód, "ja leczę cipki, bo to mój zawód". Cały spór idzie o to, czy cipka to, coś szczególnego, czy to część ciała, jak każda inna, którą zajmuje się po prostu lekarz tej, a nie innej specjalności. Problem w tym, że twoja specjalność jest specyficzna, nieporównywalna do żadnych innych popularnych specjalności (proktologa pomijam). I podam mój ukochany argument, nie do podważenia. Czemu kobiety pytają w internecie o ginekologa kobietę tu a tu? Takie pytanie można by sparafrazować "potrzebuję iść do ginekologa, ale nie chcę do mężczyzny". Co więcej, czemu w gazetach pojawiają się ogłoszenia "ginekolog kobieta". Że kobiety nie pytają o lekarzy innych specjalności pod kątem płci, ani że nie ma ogłoszeń w gazetach typu "laryngolog kobieta" dodawać nie muszę. Ginekologu mężczyzno, jak więc wyjaśnisz fenomen podobnych pytań w internecie i ogłoszeń w gazetach, skoro Twój zawód to zawód jak każdy inny?
  19. Ginekologu Mężczyzno. Słusznie piszesz: "Najbardziej smieszy mnie to, ze prawie wszyscy mezczyzni wypowiadajacy sie w tym watku przekonani sa, ze to akurat ich partnerka jest Miss Universum, Playmate Roku, czy tez jedna z dziewczyn kalendarza Pirelli. Nie watpie, ze z waszego, subiektywnego punktu widzenia w istocie tak jest, ale obiektywnie rzecz wyglada naprawde inaczej". Tylko, że gdybyśmy nie uważali, że nasze kobiety są naj, to byśmy z nimi po prostu nie byli. Jeżeli jednak jesteśmy z nimi, to znaczy w jakichś aspektach są dla nas naj. Nie wykluczone jednak, że także obiektywnie mogą być niezłe (zwłaszcza jak są młode i zgrabne). I nam chodzi o to właśnie, żeby nie zgadywać, czy panu doktorowi akurat moja kobieta podeszła, czy nie, czy zrobiło jej się przy badaniu wilgotno, czy nie, a jeżeli tak, to mimowolnie, czy bo tak chciała, itd.? Trudno budować trwały i udany związek, w którym w delikatnych sprawach wspólnej intymności nie można liczyć po prostu na odrobinę świętego spokoju, czy brak zbędnego niepokoju (nazwij to, jak chcesz).
  20. Jak radzić sobie z niewiastą, która prośby twojej co do imć pana ginekologa wysłuchać nierada, jeno tylko sromoty by Tobie zadawała? Też_popieprzony zapodał wariant radykalny, a że ja jestem człowiek dialogu, to myślę, że można też spróbować środków łagodniejszych. Po pierwsze rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. Jeśli jednak partnerka wymiguje się od rozmowy, reaguje demagogią a la Zuzanna Amelia (że chcesz ją uśmiercić na raka) lub wyśmiewa po prostu (bo to jej ciało), to wówczas należy odpłacić pięknym za nadobne, to znaczy, powierzyć opiekę na swoim ciałem w zakresie medycznym lub kosmetycznym innej pani. Z tego, co wyczytałem na forach panowie stosują trzy warianty: !. wizyta u pani urolog. Na ten temat jest w tym topiku gdzieś w okolicy str. 50 lub wcześniej dłuższy opis (także, co najwdzięczniejsze, reakcji damy pana się owemu badaniu poddającego). 2. wizyta u masażystki - mówimy o masażu relaksacyjnym. Po faktycznym lub choćby fikcyjnym powrocie z takiego masażu należy wykazywać entuzjazm neofity, że oto ktoś wprowadził Cię w tajniki Twojego ciała, nauczył je czytać, że nie zdawałeś sobie sprawy, że dotyk nawet intymnych miejsc nie musi być erotyczny, że przepraszasz, że robiłeś jazdy o ginekologa. Ale właśnie zrozumiałeś, że Twoja erekcja u pani masażystki wcale nie musiała mieć podłoża erotycznego. Chodziło o rozluźnienie ciała i usunięcie złej energii i zastąpienie jej dobrą energią za pomocą ćwiczeń oddechowych (pech chciał, że ta franca zła energia ulokowała się akurat w podbrzuszu, ale zwinne ruchy pani masażystki i Twoje głębokie oddechy ją stamtąd wygnały). Warto dorzucić również kilka terminów egzotycznie brzmiących typu masaż Ma-uri, że myślisz też o masażu Lomi Lomi, itd., żeby było widać, że ta tematyka Cię pochłonęła. 3. wizyta u pani psycholog - ponieważ czułeś się przybity frekwentowaniem przez partnerkę gina faceta, zwróciłeś się o pomoc do fachowca od duszy, czyli psychologa, oczywiście płci żeńskiej. Mówisz do żony: "Nie zależy mi już do jakiego gina chodzisz, trafiłem na fachowca, która potrafi zrozumieć, co przeżywam i wyjaśnić przyczyny. To młoda dziewczyna, zaraz po studiach, a taka już mądra, tyle wie, tak umie wszystko wyjaśnić". Tu również należy podkreślić rolę ćwiczeń oddechowych, w które Cię wprowadziła. Warto od czasu do czasu wydłużyć bardzo taką wizytę, to znaczy późno po niej wrócić do domu (nie trzeba siedzieć u pani psycholog, można chodzić bez celu wokół rynku) Zalecenia ogólne ad 1-3: - należy cały czas używać określeń "specjalistka" i "fachowiec" (jest wysoce prawdopodobne, że wówczas zostaniemy pouczeni o właściwym użyciu tego terminu. Otóż na miano "specjalisty" zasługuje tylko ginekolog naszej partnerki, natomiast wszelkie panie zajmujące się Twoim ciałem i psychą, to nie specjalistki, lecz ... zwykłe qrwy). - należy podkreślać, że jedna wizyta u pani specjalistki niewiele da i że z powodów terapeutycznych konieczna jest seria takich wizyt, żeby efekt był trwalszy - po pewnym czasie należy ze zrozumieniem wysłuchać oświadczenia partnerki, że jednak miałeś rację, że kobiety też potrafią być świetnymi ginekologami, bo ona właśnie trafiła na świetną lekarkę. I tak oto nastanie pokój w związku. Amen
  21. Ginekologu Mężczyzno Z grubsza trafnie skonkludowałeś moje wczorajsze wypowiedzi: "jezeli zas Ty lepiej sie poczujesz, gdy Twoja zona co prawda nie bedzie z Toba sypiac, za to bedzie chodzic do gina kobiety, to musze przyznac, ze troche dziwna z Ciebie osoba". Oczywiście szczytem moich marzeń nie jest to, żeby moja kobieta ze mną nie sypiała. Ale, jak pisałem, są w życiu różne sytuacje, które udane pożycie zakłócają. Ciąża może być jedną z nich, ale także duże problemy w pracy, ciężka choroba w rodzinie. Mężczyzna potrafi wtedy poczekać, ale jednak za cenę jakiejś frustracji seksualnej. Wrażliwy mąż naprawdę nie będzie nalegał na seks, widząc sparaliżowaną bólem żonę, która przeprowadza właśnie na tamten świat ojca. A takie umieranie może trwać długo, miesiącami. Ale ten sam mąż może się poczuć bardzo rozdrażniony, jeżeli żona w tym czasie pójdzie do ginekologa faceta. On wie, że ona nie idzie tam dla seksu, wie że jej intencje są uczciwe, ale mimo to, właśnie z powodu frustracji seksualnej, może poczuć się upokorzony: "dla mnie od tygodni nie chce się rozebrać, a potrafi przełamać się, żeby rozebrać się przed ginekologiem". Wszystkie moje wczorajsze wypowiedzi odnosiły się mniej więcej do tego typu sytuacji. Po prostu kobieta, wybierając ginekologa kobietę trochę jak by wykupowała polisę od niepotrzebnych i trochę nieprzewidywalnych perturbacji w związku. Choć oczywiście niechodzenie do ginekologa mężczyzny nie jest panaceum na udany związek. Tak dobrze nie ma.
  22. Ginekologu mężczyzno, do rozmowy trzeba minimum dobrej woli. Istnieje coś takiego, jak ogólny sens wypowiedzi. Każdy, kto przeczyta to, co napisałem nieco wcześniej, bez trudu zrozumie, co miałem na myśli. Nie napisałem, że w połogu, ale "Zresztą po ciąży kobieta często nie ma ochoty na seks, czasem wstydzi się nawet rozbierać przed mężem (bo rozstępy itp.), ale, uwaga, nie wstydzi się rozebrać przed lekarzem facetem, bo to w końcu, jak twierdzi, lekarz. Postaw się w sytuacji owego męża. Z jego punktu widzenia ginekolog w życiu jego partnerki zajął trochę jego miejsce. To on teraz staje się jej panem od spraw intymnych". Miałem tu na myśli dłuższy okres po ciąży, a nie połóg sensu stricto (6 czy 8 tygodni)
  23. nigdzie nie pisałem, że kobieta w połogu, czy w ciąży chadza do ginekologa dla przyjemności, tylko, że jej facet może się czuć sfrustrowany faktem, że ginekolog jest teraz jej jedynym mężczyzną od spraw intymnych. Wniosek stąd bynajmniej nie taki, żeby nie chodzić do lekarza w ciąży i połogu lub żeby nakłaniać kobietę na siłę do współżycia w tym czasie (żaden normalny facet tego by nie oczekiwał), tylko taki, że może warto rozważyć na czas ciąży wybór lekarza kobiety, skoro dla partnera męska płeć ginekologa to problem.
  24. Ginekologu, pod pojęciem połóg rozumiałem ogólnie najbliższy okres po ciąży i porodzie. Może to nie było jasne. Kobiety po dziecku potrafią zablokować się na seks nawet na kilka miesięcy lub dłużej. I to miałem na myśli, a nie to, że facet chce się dobierać do niezszytej kobiety. W sumie nie dziwi mnie jednak, że tak zinterpretowałeś moje uwagi, skoro na mój argument o rosnącej feminizacji zawodu ginekologa w Stanach odpowiadasz "czy myślisz że one chcą nieść pomoc sfrustrowanym mężom kobiet?" , a na moją uwagę, że "chcą nieść pomoc po prostu innym kobietom, bo brak kobiety lekarza sprawia, że kobieta musi czasem wbrew własnej preferencji rozbierać się przed ginem facetem, co odstrasza ją przed ginekologiem w ogóle" odpowiadasz "Jeżeli tak jest, to nie rozumiem czemu Twoja zona rozbiera się przed Tobą?". Tak, bardzo błyskotliwe są Twoje riposty, tyle że nijak się mają do tez z dyskusji i dziwnie zbliżają się poziomem do wypowiedzi Zuzanny Amelii.
  25. Ginekologu mężczyzno, w pewnym momencie dyskusji zgodziłeś się ze mną, że problem męskiej zazdrości o ginekologa istnieje, ale dodałeś, że nie rozumiesz jego przyczyn. Dlatego przytoczyłem kilka argumentów, także ten, że zazdrość jest u mężczyzny silna, bo na ogół dotyczy kobiet młodych, a więc seksualnie atrakcyjnych. Nie chodziło mi o to, że kobiety w wieku rozrodczym mają się nie badać, czy nie współżyć, co dość demagogicznie zasugerowałeś. Kobiety chętnie zarzucają nam, że przyczyną tych naszych zazdrości są jakieś kompleksy. Ja uważam, że ważniejszą rolę mogą tu odgrywać frustracje seksualne. Każdy, kto ma za sobą nieco dłuższy staż małżeński wie, że sytuacje, kiedy pożycie się psuje, czy nawet ustaje, są nie do uniknięcia. Klasyczny przykład to ciąża (już na pewno późna jej faza) i połóg. Każdy średnio rozgarnięty facet rozumie, że trudno oczekiwać od kobiety wtedy seksu. Zresztą po ciąży kobieta często nie ma ochoty na seks, czasem wstydzi się nawet rozbierać przed mężem (bo rozstępy itp.), ale, uwaga, nie wstydzi się rozebrać przed lekarzem facetem, bo to w końcu, jak twierdzi, lekarz. Postaw się w sytuacji owego męża. Z jego punktu widzenia ginekolog w życiu jego partnerki zajął trochę jego miejsce. To on teraz staje się jej panem od spraw intymnych. Oczywiście to, co piszę powinno być raczej poddane pod rozwagę kobietom, a nie lekarzowi, choć myślę, że mądry lekarz, któremu zależy nie tylko na zdrowiu kobiety, ale i dobru jej rodziny, powinien ustawiać sprawy związane z ciążą i połogiem w ten sposób, żeby minimalizować poczucie aliencji u partnera pacjentki.
×