KALINA BIESIADNA
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez KALINA BIESIADNA
-
Charakter mi się zmienia co siedem lat Potrzebny jest mi pewien sposób obcowania z ludźmi, który nie jest konwersacją... Nie boję się nocy ani lasu. Najbardziej boję się być sama w nocy w pustym mieszkaniu... Zmieniam krąg znajomych, rodzaj pracy, nie zmieniam poglądów, bo ich właściwie nie mam... Jestem optymistką... Jak bumerang - po wszystkich burzach życiowych - wracam pod ten sam adres... Resztkami sił czepiam się młodości... Jest we mnie ciągła gorączka, ciągłe napięcie wewnętrzne, czasami muszę się wygasić, potrzebuję nudy... jestem kokietką i staram się zawsze grać w domu drugie skrzypce, życie mi w tym nie pomaga, ponieważ jestem nieprawdopodobną fujarą i właściwie niczego nie potrafię... Nie mam spontaniczności, którą zwykle ceni się w dowcipie... Umiem się znaleźć w różnych rzeczywistościach i może dlatego w tej szarej czuję się najlepiej... Ciągle się zmieniam, jak w starym powiedzonku: "charakter mi się zmienia co siedem lat" (6). cdn
-
Na całych jeziorach ja Miałam zawsze skłonności do kręcenia się wokół chłopców, którzy nie bardzo kręcili się koło mnie. Ta skłonność to "mamusia" wielu moich piosenek - powinnam chyba zorganizować festiwal pieśni masochistycznej. Dużo moich piosenek ma wręcz proszalną tonację, jak choćby: "Na całych jeziorach ty", gdzie ON jest wszędzie: siedzi w marchewce, w oknie i mysiej dziurze. Moja córka Agata strasznie się z tej piosenki nabijała, pytała: "Dlaczego ty choć w jednej zwrotce nie napiszesz "na całych jeziorach ja"? Kiedyś byłam w jury festiwalu i pierwszą nagrodę chciałam dać dziewczynie za piosenkę: "Rzuć choćby szyszką w moją stronę", ale koledzy się ze mnie śmiali: "A jak jej oko tą szyszką wybije?" (5). cdn
-
STS istniał jeszcze po Październiku, ale nie był już taki bojowy. Powoli zaczęłam żeglować w kierunku piosenki rozrywkowej, marzyłam o napisaniu romantycznego szlagieru. Wtedy zetknęłam się z Marylą i zaczęłam pisać częściowo lirycznie: "Trzeba mi wielkiej wody", a częściowo groteskowo: "Damą być", "Sing Sing", "Nie ma jak pompa". Współpraca między twórcą piosenki a piosenkarzem jest trochę podobna do małżeństwa. Jeśli chodzi o Marylę, to gdybym patrzyła na nasze kontakty jako ktoś z boku, pięciu groszy bym za to nie dała. Były między nami dziesiątki różnic, z różnicą wieku na początek. Wszystko było różne między nami. Nawet moda. Dla Maryli i wielu dziewczyn z jej pokolenia moda to był ważny symbol, a strój hipisa oznaczał, że jego właścicielka jest wyzwolona i niezależna. Dla mnie nie miało to żadnego znaczenia, w STS-ie nikt nie myślał, by się stylowo ubierać. Następna sprawa: stosunek do muzyki. Dla ludzi z STS-u muzyka pełniła służebną funkcję wobec tekstu. Nie dbaliśmy, czy ma ona rodowód amerykański, rosyjski czy chiński. Dla Maryli muzyka, którą śpiewała, była szalenie ważna. Ona wtedy strasznie kochała klasyczne country z Ameryki, jej idolem był Dylan, którego ja ledwie znałam. Dlatego bardzo trudno było nam się dogadać. Maryla widząc moje teksty z STS-u, mówiła: "Nie pokazuj mi Trybuny Ludu". Pierwsze próby poszły źle. Dopiero gdy powstała piosenka do muzyki Mariana Zimińskiego "Żyj mój świecie", swoisty kompromis między Dylanem a protest-songiem, wszystko się poprawiło. Podsumowując: gdybym dziś miała powiedzieć, co przede wszystkim dał mi STS, odpowiedziałabym: zdolność do przyjaźni (4). cdn
-
Zaczęło się od niechęci To zaczęło się od niechęci. Mój ojciec, który jest kompozytorem muzyki lekkiej, wprowadził piosenkę do naszego domu. Ale dlatego, że piosenka była właśnie w domu, była tak blisko, nie pociągała mnie. Nigdy też nie przypuszczałam, że będę pracowała w tej branży. A nawet, kiedy jeszcze wybierałam się na medycynę, to trochę z góry patrzyłam na piosenkarzy i piosenki. I namówili mnie na piosenkę dopiero koledzy z teatrzyku STS, do którego przystałam w połowie lat 50. Ci koledzy podobali mi się jako grupa interesujących ludzi. Chciałam po prostu być z nimi, ale trudno mi było tylko kręcić się koło nich i patrzeć, jak piszą czy występują. Ponieważ zupełnie nie miałam zdolności aktorskich, nie umiałam również rysować ani reżyserować, wobec tego koledzy, szukając dla mnie zajęcia, któregoś dnia powiedzieli: - Słuchaj, a może ty napiszesz piosenkę. Mamy już prawie gotową składankę, ale brakuje nam przerywników. No i w ten sposób narodziły się moje piosenki do pierwszych programów STS-u. Ot takie małe bzdurki. Prawdę mówiąc, dopiero po pewnym czasie zaczęłam poważnie myśleć o piosence. "Odkryłam", że w piosence można, równie jak w innej formie literackiej, przekazać myśli i obserwacje o tym, co nas otacza, o rzeczywistości. Wtedy właśnie powstały moje piosenki, nazwijmy to, reportażowe - "Kochankowie z ulicy Kamiennej", "Okularnicy", "Kolory", "Widzisz mała jak to jest", "Zabawa w Sielance". Ich bohaterami przestały już być niebieska papuga czy karuzela, a stali się ludzie ze swoimi kłopotami i współczesna Warszawa. W pierwszym, bojowym okresie działalności STS-u, w latach 1955-1965, najwięcej wystawialiśmy typowych satyrycznych rewii. Stałe uczestniczenie w przygotowaniach programów mobilizowało mnie do tego, aby pisać piosenki satyryczne; należałam do grupy satyryków. Piosenki stawały się jakby wypowiedzią całej grupy, powstawały w związku z klimatem, jaki panował w teatrzyku. STS był bardziej ośrodkiem buntu niż działań artystycznych. Przedstawienia były wzorowane na spektaklach zbliżonych do gazety. Nasze spotkania przypominały spotkania komórki politycznej. Piliśmy dużo mocnej herbaty, spotykaliśmy się w mieszkaniach i wymyślaliśmy tzw. formułę polityczną przedstawienia. Byliśmy młodą lewicą, przekonaniami bardziej zbliżoną do przedwojennego PPS niż do czerwonej komuny. Spieraliśmy się o stosunek do wyborów czy do Polski przedwojennej. Dla mnie najważniejsze było, że mądrzejsi i starsi ode mnie koledzy marzyli o Polsce, w której nie trzeba się będzie bać. Bo ja się bałam w tamtych czasach. Nie robiłam specjalnie nic, żeby dać światu znaki, że jestem niezwykle groźną bojowniczką, ale niechcący pakowałam się w przygody, jak choćby w późniejszym czasie przywożenie książek paryskiej "Kulturze" z Zachodu. Dostawałam rozmaite wezwania, szalałam ze strachu przed każdym przesłuchaniem. Do dzisiaj jak widzę policjanta, straszliwie się boję. To jest jedyna moja drzazga z tamtych czasów. cdn
-
Taki optymizm, czy pesymizm Jeśli chodzi o taki optymizm, czy pesymizm, to jestem typowym mieszańcem. Czasem mam ranek tak bardzo ciężki, wydaje mi się, że jestem w tak koszmarnej formie, że tylko płakać i gryźć poduszki, a potem się jakoś rozkręcam i zaczynam dowcipkować. Sama sobie potrafię poprawić humor. Koszmary w moich odczuciach i myślach dotyczą bardziej mnie, mojej własnej przyszłości, miłości, stosunków w domu, w rodzinie, w starości, śmierci, niż tego, co jest dookoła. Przyszłość Polski i świata widzę raczej optymistycznie. Jestem mieszańcem (takim kundlem), również w sensie rodzinnym, narodowościowym. Moja rodzina stanowi niesamowitą mieszaninę ludzi. Mój ojciec urodził się w Belgradzie, a wychował w Timisoarze. Miał męskich przodków Polaków, a po kądzieli Jugosłowianki. Tak samo uważam się za pewnego kundla w sferze obyczajowej. Patrząc na siebie, widzę, ze w niektórych dziedzinach życia zachowuję się jak prawdziwa dama, a w innych - jestem gruboskórna. Niedawno kolega przypomniał mi, że kiedy mnie, młodej dziewczynie, przyniósł róże, to ja wzięłam nożyczki i obcięłam im łodygi. On był przerażony, bo się wykosztował. Spytał mnie, dlaczego to zrobiłam. - A bo nie mam takich dużych wazonów - odrzekłam.(3)
-
Nowy mężczyzna Nowy mężczyzna pachnie wodą kolońską i pastą do smarowania nart. Jest przyjemnie i trochę wstyd. Za czarną hałdą żelastwa zostaje tamto łoże i tamten chyboczący się cień! Telefon trzpiotki: \"Ładna historia! Znowu nie wyszło ci z tym Chińczykiem! - Jakim Chińczykiem? - Tym z Bostonu. - Skąd wiesz? - No, bo nowy mężczyzna!\" A dajże spokój, zżymam się, przecież wiersz czy piosenka to nie jest w końcu pamiętnik, dziennikarstwo, kronika Galla anonima. Z drugiej strony, kiedy ja sama patrzę w oczy innej poetki, to czy za kurtynkami rzęs nie staram się wypatrzyć żywej prawdy, wyznania, plotki nawet? Kiedy moja Inka pisze: \"Jestem salamandrą, mogę żyć tylko w ogniu!\", to czy nie myślę sobie: \"Źle z tobą\" albo \"Masz gorączkę?\". Może więc serce poetki to jest jednak taki mały, cichy, niedyskretny Gall Anonim? (2). cdn
-
Blisko od serca do papieru U mnie jest ogromnie blisko od serca do papieru. Kiedy jako prawie dorosła już kobieta zaczęłam pisać wiersze i piosenki, nie byłam w stanie stworzyć czegoś w rodzaju fikcji czy półfikcji. Każdy z tych tekstów był leciutko tylko zaszyfrowanym listem czy zwierzeniem, czy wręcz ankietą osobistą. Wszystkie moje koleżanki rozumiały te szyfry. Pisałam sobie na przykład taki wiersz: Zaniosę mój niepokój tam gdzie trzeba zaniosę mój niepokój na jasnowłosą plaże lub do ciemnego baru tam gdzie nie widać oczu. Wezmę go do chmurnego domu pełnego sztychów i map wyleję go z kąpielą, nadam na bagaż. Jeżeli jakieś pismo literackie, codzienne lub kolorowe (jedno z tych, gdzie piszą o goleniu łydek) wydrukowało taki tekst, to po dwóch, trzech dniach dzwoniła dobra(?) koleżanka i pytała zatroskana: "Agnieszko... Coś nie w porządku? No bo czytałam o tym niepokoju! Wiesz, martwię się o ciebie!" No nic. A ja piszę i piszę, między innymi dlatego, że nic innego nie umiem robić. I w prasie literackiej publikuję coś takiego: Spotykam tu co dnia moją ukochaną miłość. Zmizerniała od tamtej pory. Dłonie jej drżą, musi dużo pić nieboraczka. Dziś ją widziałam, jak z Mostu Karola patrzyła na łódki, lecz nie, o nie! Boston już jej nie boli! Naturalnie po paru dniach dzwoni ta sama czy inna dobra(?) koleżanka i mówi: "Rozumiem, że podróżowałaś? Ale nie za bardzo udane, co?... No nie, tak tylko mówię, bo martwię się o ciebie!" Po jakimś czasie nastrój mi się trochę poprawia i piszę: Masz takie ręce niczyje i oczy pożyczone od nieba dotyka się ciebie ostrożnie bo można ci serce stłuc jak chiński dzban. Zaziębić jak rajskiego ptaka... Wszakże piękność prześcieradeł mówi sama za siebie i słychać mocny trzepot żagli tuż tuż. Za parę dni czuły telefon: "No, Agnieszko, brawo! Widzę, że nastrój lepszy? - Tak? Czemuż to? - No, bo poznałaś cudzoziemca. - Jakiego cudzoziemca? - No wiesz, Chińczyk, prześcieradła, ha, ha, ha, gratuluję! - Jaki Chińczyk? - Nie pamiętasz, że poznałaś Chińczyka?" No nic. Po jakimś czasie znów zabieram się do pisania: cdn
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA__________witajcie Dziekuje Agnieszka Osiecka o sobie Nie jestem poetką Nie jestem poetką, ani pisarką, ani literatką (nie mylić z minioną nazwą kieliszka do wódki). Ja zwę się \"tekściarką\". Tak konstruuję moje wiersze, aby można je było śpiewać. Najczęściej piszę dla konkretnych wykonawców. Staram się dostosować do ich osobowości, na przykład dwie \"moje\" wykonawczynie to Magda Umer i Marylka Rodowicz. Przykładem służą mi wielcy tamtych, przedwojennych lat, chociażby ci, którzy pisali dla Hanki Ordonówny. Czy ktoś pamięta, że słynny jej szlagier \"Bluzeczka zamszowa\" popełnił Julian Tuwim? Hemar też nie odmawiał lekkiej muzie. Taka już jest nasza i nie tylko nasza tradycja. Krzysztof Teodor Toeplitz mówi, że w moich piosenkach znajduje się bardzo dokładny zapis rzeczywistości społecznej, obyczajowej, a nawet historycznej i że jestem w tym niedościgniona. Może to za duży komplement? Ale w końcu wykorzystuję to, co jest pod ręką. To jest przecież najprawdziwsze, to czuję i rozumiem najlepiej. Pisanie na motywach biograficznych to swoista alchemia. Każdy poeta korzysta z tego. Powie coś, później ucieka do uogólnień. Jest takie zdanie u Joyce\' a: Wystarczy połączyć. To właśnie sekret literatury. Wybiera się skrawek życia i on jest ciekawy, bo łączy się z przeżyciem drugiej osoby. Jestem bardzo strachliwą osobą. Przed tym wszystkim, czego się boję, uciekam do moich wierszy. Pisze mi się łatwo, robię to właściwie bez przerwy, aż mi się wypisze długopis. Czasu na to mam sporo, bo gdy życie jest pokiereszowane... Że jestem gadułą, że nie umiem jeździć na nartach - te wady wymawia mi moja córka. Jest jeszcze wiele rzeczy, które robię i których nie robię, ale przecież bywają gorsze przypadki (1). cdn
-
– A muzyka...? Edyta Górniak: Hm… Mam nadzieję, że nagram jeszcze chociaż jedną płytę. Raczej nie zamierzam bić rekordu Elvisa Presleya. Mam jednak przeczucie, że moja historia jeszcze się nie kończy. Będę chciała świętować ten jubileusz niekoniecznie w sposób spektakularny, ale być może bardziej kameralny. Może na chwilę wrócę do teatru? Bo 20 lat temu tam właśnie wystąpiłam przed swoją pierwszą widownią.
-
– Jaka jest Edyta Górniak w te dni, kiedy nie musi stawać przed mikrofonem, pozować fotografom, oceniać w „Jak Oni śpiewają”…? Edyta Górniak: Wtedy szpilki zamieniam na tenisówki lub kapcie. Jestem dresiarą generalnie (śmiech). Tak więc dresik, kocyk i „barchanki”. Wstaję o 7.30 razem z Allankiem, piję kawę. Robię śniadanie, oglądamy bajki, malujemy, uczymy się angielskiego. Staram się żyć w naturalny sposób. To, co dla innych ludzi w życiu codziennym może być monotonne, dla mnie jest… ekskluzywne. Kiedy mogę związać włosy w kucyk, nie wychodzić z piżamy przez cały dzień, zaplanować, co zrobimy na obiad, włączyć zaległe pranie – czuję się szczęśliwa. – Czego życzysz sobie na 20-lecie pracy? Edyta Górniak: Aby moja praca nadal zostawiała ślad w ludzkich sercach. I aby prawdziwi artyści w Polsce i na świecie doprowadzili do rozpadu tego „plastiku”, który nas otacza. To tyle życzeń artystycznych, reszta to już zwykłe pragnienia mamy. Chciałabym, aby Allan nie rozbijał sobie głowy i nie nabijał tylu siniaków. – Czy w tych zwykłych pragnieniach jest również miejsce na drugie dziecko? Edyta Górniak: Chciałabym, aby Allan dla poczucia bezpieczeństwa i dobrego rozwoju miał rodzeństwo. Zdecydowaliśmy jednak z Darkiem, że nie będziemy tego planować. Niech się zdarzy tak, jak zechce los. Ustaliliśmy za to, że przy drugim dziecku wycofam się z życia zawodowego. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że mam w domu dwójkę małych dzieci i nagle muszę się spakować i jechać w trasę koncertową. Wychowanie Allana było dla mnie tak absorbujące, że dopiero po dwóch latach zaczęłam wychodzić do ludzi. A moja wrażliwość na sztukę i chęć zajmowania się sprawami zawodowymi spały wtedy kamiennym snem. Byłam skupiona tylko na małym, na prowadzeniu domu i na tym, co zrobić dla Allana, a nie dla siebie. Nie potrafię sobie nawet teraz wyobrazić, żeby cokolwiek było wtedy ważniejsze niż moja rodzina. cdn
-
– A jaki jest Wasz związek po pięciu latach? Edyta Górniak: Myślę, że bardzo mocny. Mamy świadomość tego, co udało nam się wspólnymi siłami zbudować, i tego, co możemy stracić. Dostałam od Darka w prezencie poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Darek wie, jaki jest mój tryb życia, bo jego życie toczy się podobnym, zna moje przyzwyczajenia i umie je uszanować, a kiedy trzeba, potrafi się dystansować, przejść do porządku dziennego nad moimi kaprysami. No i mam do niego stuprocentowe zaufanie! To podstawa, zresztą nie tylko w miłości, ale również w przyjaźni. – W show-biznesie niezwykle trudno komuś zaufać. Przyjaźnisz się z ludźmi z tzw. branży? Edyta Górniak: Znam kilka serdecznych osób, ale najdłuższe i najcieplejsze relacje mam z Justyną Steczkowską. W jej przypadku nigdy nie boję się, że coś, co jej powiedziałam, wypłynie dalej. To bardzo inteligentna, rodzinna i dyskretna osoba. – Wytrychem do kolejnego pytania będzie więc tytuł ostatniej piosenki Justyny „Daj mi chwilę…”. Co robisz, kiedy masz ową chwilę tylko dla siebie? Nie musisz być ani artystką, ani mamą… Edyta Górniak: Myję zęby i idę spać (śmiech). Serio. Staram się radzić sobie ze wszystkim sama, bo nie mamy niani, dlatego największym rarytasem jest dla mnie możliwość wyspania się. Najszybciej regeneruje mnie również cisza i obcowanie z przyrodą. cdn
-
– Czyli jednak tryb życia Twój i Darka kształtuje jego osobowość… Edyta Górniak: Na pewno. Choćby dlatego, że nie wychowuje się tylko z nami, rozwija się szybciej. Jedna babcia uczy go wierszyków, druga – modlitw. Dziadek uczy go łowić ryby i rozpoznawać grzyby, a ciocia pokazuje mu gry komputerowe. Dużo z nim rozmawiamy. Jak na niespełna pięciolatka Allan ma bardzo duży zasób słów. Często zaskakuje nas, pytając na przykład: „Tata, a jaki kolor ma dusza?” albo „Mama, jak narysować prąd?”. – Co odpowiadasz? Edyta Górniak: Jeśli czegoś nie wiem, przyznaję się do tego. I proponuję: „Zapytaj dziadka, on na pewno będzie wiedział”. – Na jakiego człowieka chciałabyś go wychować? Edyta Górniak: Chciałabym, aby był wartościowym człowiekiem. Żeby był lubiany, szanowany, miał poczucie humoru po swoim tacie. Żeby umiał sobie radzić ze stresem i był przedsiębiorczy w życiowych działaniach. – Allan pojawił się z miłości do Darka i pewności, że to ten jedyny? Edyta Górniak: Życie nie pozwala być do końca pewnym uczuć drugiego człowieka. Dopiero kolejne doświadczenia ostatecznie udowadniają, czy ludzie są sobie przeznaczeni. Poznaliśmy się z Darkiem przypadkowo, w Stanach. Nie planowałam wtedy związku. Nie chciałam nawet wracać do kraju, przygotowywałam się do przeprowadzki do San Francisco. Jednak każda wizyta w Polsce zbliżała nas z Darkiem do siebie, aż w końcu podjęłam decyzję, że zostaję z nim tutaj. – Kto bardziej walczył o ten związek? Ty czy Darek? Edyta Górniak: Darek. On walczył o mnie, a ja… z nim. W tamtym okresie czułam, że nie jestem w stanie przeżyć kolejnego rozczarowania, wydawało mi się, że mój limit cierpliwości do budowania jakichkolwiek relacji po prostu już się wyczerpał. cdn
-
– Słyszałem jednak, że mamą jesteś zorganizowaną i konsekwentną... Edyta Górniak: Masz złe źródła informacji (śmiech). Staram się, ale niestety różnie to bywa… Obiecuję sobie na przykład, że nie kupię kolejnych klocków lego. Kiedy jednak wchodzimy do sklepu, Allan patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi niebieskimi oczami, kokietuje mnie dwa razy dłuższymi rzęsami niż moje i mówi: „Mamo, tak bardzo, bardzo, bardzo proszę. Już zawsze będę sprzątał wszystkie klocki, obiecuję. Tylko chciałbym mieć ten jeden zestaw, bo tego właśnie nie mam”. No i co? I mama się łamie. Darek jest bardziej konsekwentny i utrzymuje większą dyscyplinę w domu. Tak chyba powinno być. Mama jest od przytulania, a tata od wychowania. – Przeciwstawiasz się czasem Darkowi w sprawach wychowania syna? Edyta Górniak: Nigdy w obecności Allana. Jeśli Darek zadecyduje, że mały musi ponieść konsekwencje, nigdy nie mówię, że ja sądzę inaczej, nawet jeśli czasem mam odmienne zdanie. Decyzja taty musi w nim budzić respekt. Nie chcę też, aby w takich sytuacjach biegł do mnie i chował się pod swetrem. Uważam, że dzieci muszą jak najwcześniej mieć wytyczone granice. Jeżeli z miłości pozwolimy im na wszystko, w przyszłości obróci się to przeciwko nam. Na szczęście mądrości użyczają nam dziadkowie i rodzice. No i, o dziwo, wszystkie metody Superniani też się sprawdzają (śmiech). – Allan wychowuje się w rodzinie artystycznej. Myślisz, że będzie to miało wpływ na jego przyszłość? Edyta Górniak: Trudno wyrokować. Kiedy Allan się urodził, wszyscy dookoła mówili: „Pamiętajcie, że dziecko musi mieć rutynę”. Wzięłam to sobie do serca i dlatego za każdym razem, kiedy wyjeżdżaliśmy na koncert, a on zostawał u dziadków, stresowałam się. Po pewnym czasie wytłumaczyłam sobie jednak, że przecież Allan urodził się w rodzinie artystycznej. W naszym życiu nigdy nie będzie rutyny. Poza tym zawsze zostaje z kimś, kto go kocha. Przyzwyczaił się do podróżowania tak bardzo, że sam pyta czasem: „Mama, kiedy masz koncert, bo chciałem jechać do babci Wiechy”. Nudzi się, gdy jest zbyt długo w jednym miejscu. cdn
-
– Skąd czerpiesz inspirację? Edyta Górniak: Główną inspiracją są dla mnie uczucia i przeżycia innych ludzi. Muzyka ma tę moc, że potrafi „fotografować” emocje, zapachy, kolory. Potrafi też przywołać wspomnienia. Mam świadomość tej siły, dlatego tak długo wszystko przygotowuję. Dobrej płyty nie da się zrobić w miesiąc czy dwa. Dla mnie to złożony proces. Moi przyjaciele i współpracownicy wiedzą, że kiedy coś tworzę, staję się... mniej towarzyska. Po prostu zamykam się w swoim świecie. A żeby tam dotrzeć, muszę się odizolować od świata. Nie lubię, kiedy coś nie udaje mi się od razu. Jestem niecierpliwa. Zdarza mi się boksować ze swoimi słabościami. Potrafię być dla samej siebie okropna. – Jesteś optymistką czy z góry zakładasz, że coś się nie uda? Edyta Górniak: Dzisiaj zdecydowanie jestem realistką. Najbardziej lubię sytuacje, kiedy wszyscy wokół przekonują mnie, że coś się nie uda, a ja podwijam rękawy i udowadniam, że się mylą. Teraz mam mniej szans na takie „wykazanie się”. Od momentu pojawienia się Allana mój czas na pracę skurczył się do tego stopnia, że jestem w stanie rocznie zrealizować zaledwie jedną trzecią zawodowych propozycji. Z drugiej strony, wyznaję zasadę, że wszystko jest kwestią dobrej organizacji i pewnie mogłabym robić więcej, ale dość szybko się rozpraszam. cdn
-
– Jaka jest Edyta Górniak po tylu latach na scenie? Edyta Górniak: Nie potrafię ocenić tego sama. Moi fani twierdzą, że jestem taka jak moje piosenki. Traktuję to jak wielki komplement. – O ostatnim krążku „E.K.G.” krytycy pisali, że to Twoja najbardziej dojrzała emocjonalnie płyta. Rozumiem więc, że i Ty dojrzałaś? Edyta Górniak: Każda moja płyta zawsze jest podsumowaniem jakiegoś etapu mojego życia i rozwoju emocjonalno-artystycznego. Pod koniec lutego chcę wejść do studia i zmierzyć się z nowym materiałem. Zobaczymy, co urodzi się tym razem… – Na „E.K.G.” po raz pierwszy sama napisałaś teksty. Czy w ten sposób chciałaś się bardziej otworzyć przed publicznością? Edyta Górniak: Zawsze pielęgnowałam swoje relacje z fanami i chciałam dawać im jak najwięcej siebie. Nigdy nie planowałam jednak, że będę pisać teksty. Kiedy wsłuchiwałam się w piosenki Edyty Bartosiewicz, Anity Lipnickiej czy Kayah, ich talent zawsze mnie onieśmielał. Gdy zaczynałam pracę nad „E.K.G.”, planowałam spotkać się z Jackiem Cyganem. Zapisywałam dla niego sugestie i myśli, które po prostu złożyły się w całość. Swoją drogą Darek jako mój producent muzyczny systematycznie namawiał mnie do pisania tekstów – może więc zrobiłam to po prostu pod presją (śmiech). cdn
-
Edyta Górniak: \"Wierzę w przeznaczenie\"___Paweł Płaczek Zadebiutowała 20 lat temu w Opolu. Już wtedy nikt nie miał wątpliwości, że Edyta Górniak będzie gwiazdą. Dziś jest także spełnioną żoną i matką. A muzyka? W tej sprawie artystka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa! Szare bolerko, pomarańczowy golf, botki na wysokim obcasie, delikatny makijaż... Gdy spotykamy się na lunchu w popularnej restauracji na warszawskim Mokotowie, Edyta Górniak zwierza się, że ma za sobą kilka nieprzespanych nocy. Mimo to nie wygląda na zmęczoną (ach, te kobiece sztuczki). Często się uśmiecha, nawet gdy porusza trudne tematy. W tym roku mija 20 lat od jej scenicznego debiutu. Od tego czasu przeżyła niejedną życiową zawieruchę. Jak twierdzi, pomogło jej to dojrzeć – artystycznie i życiowo. Nabrała dystansu do siebie, zmieniła życiowe priorytety... Teraz nie dba już (za bardzo) o diamentowe płyty. Najważniejsze w jej życiu jest bycie mamą i żoną. cdn
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA__________--witajcie! Dziekuje Kolejny weekend za mna____sama nie wiem,kiedy mi zlecial??????? Na szczescie pogoda jest cudna.Moglabym tu mieszkac cale zycie.Jest przepieknie. Moi Przyjaciele Moi przyjaciele Skrzydlaci przyjaciele Aniołowie w ludzkim ciele Nadlatują w mej potrzebie Kiedy wzrok wznoszę ku niebie Kiedy ból czuje Kiedy wstać próbuję Kiedy nie mam do życia ochoty Rozpościerają skrzydła miłości Jak promyk słońca, co ziemie złoci Tak mnie otulają w swojej dobroci I podmuchem swych skrzydeł Ocierają łzy płynące Jak krople rosy na zielonej łące Które wiatr zdmuchuje Tak, i z mej twarzy smutek odlatuje W nadziei radość budzi się do życia Promyczek światła wychodzący z ukrycia Rozjaśniając mą ciemność I mogę żyć znowu I cieszyć się z chwili I marzyć byście zawsze przy mnie byli Moi przyjaciele Andrzej Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
Życzenia na Dzień Kobiet Kobieto Kobieto - tajemnicą jesteś Z księgi słów zaklętą W swojej wielkości do końca niepojętą Pokonujesz trudy, wbrew swojej słabości Dźwigasz ciężary świata dzięki swej miłości Kobieto - puchu marny Tak niedoceniany Często los swój łzami okupiony Przez zapomnienie o sobie Trudami dnia przytłoczona Żyjesz dla innych I budząc się, co rano Mimo swej słabości Stajesz się oparciem dla męskiej ludzkości Kto cię dostrzegnie, coś miłego powie? Kobieto - ile w tym jednym słowie - piękna, miłości i życia... Andrzej
-
Dlaczego tak wielu ludzi nic z tego życia nie ma? Ponieważ nie mają żadnych przyjaciół. Nie znają żadnej bratniej duszy. Nie zauważają żadnych odznak, że ktoś ich lubi. Ponieważ nie ma nawet kwiatka który by kwitł dla nich.
-
Przyjaźń to najwspanialszy i najbardziej kosztowny dar. To sens i znaczenie wszystkich darów, ilekroć ludzie ich obdarowują. Dar przyjaźni nigdy nie jest ciężarem. On nie obciąża, albowiem jest unoszony strumieniami sympatii, które płyną bez skrytych zamiarów z serca do serca. Jeżeli ten dar jest znakiem prawdziwej przyjaźni, możemy go śmiało owinąć nawet w jaskrawobarwny papier i kolorowymi wstążkami przewiązać. Nasza przyjaźń pozostanie niezapakowana, spontaniczna i wolna. Nie samo darowanie, ale przyjaźń jest najważniejsza.
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA____________witajcie Dziekuje Z okazji NASZEGO SWIETA____dla WAS moja dedykacja \"Kwiaty przyjazni\" Phila Bosmansa Kwiaty nie zakwitną bez ciepła słońca. Ludzie nie mogą stać się ludźmi bez ciepła przyjaźni. Tak jak rozwój rośliny uzależniony jest od korzystnego klimatu, tak rozwój człowieka zależy od duchowej atmosfery, w której żyje. Ludzkie zachowanie zależy od tego, co inni otwarcie czy też skrycie, świadomie czy nieświadomie sądzą i odczuwają. Obojętność i nieufność rozdzielają ludzi. Atmosfera ochładza się, czasem nawet do temperatury poniżej zera. Zgoda i zaufanie ludzi jednoczy. Na świecie robi się cieplej. Inni nie staną się lepsi od tego, że będziesz o nich źle mówił czy myślał. Jeśli dobrze myślisz o ludziach, dajesz im do zrozumienia, że nie są ci obojętni, że znaczą dla ciebie wiele, godni są twojego zachodu i że dadzą się lubić. Pozdrawiam WAS bardzo serdecznie
-
Anna Maria Jopek i Michal Zebrowski - Wspomnienie http://www.youtube.com/watch?v=goTda42baIw&feature=related
-
Are you going with me? Anna Maria J and PM Berlin Sights 3 http://www.youtube.com/watch?v=ufp9N5TqXX4&feature=related
-
Anna Maria Jopek and Pat Metheny - This is not America http://www.youtube.com/watch?v=uMnmprj9jSY
-
Uwielbiam te piosenkarke!!Kocham piosenki w Jej wykonaniu:)