KALINA BIESIADNA
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez KALINA BIESIADNA
-
Dorzuce kilka zdan o Mikolaju____:D___wyczytane:) Do Mikolaja mamy kilka dni,,,,starajmy sie byc grzeczne,bo zostawi nam rozge :):):) Swięty Mikołaj urodził się w Licji w Azji Mniejszej około roku 280. Już za młodu odznaczał się pobożnością toteż brat matki Mikołaja biskup Patary wyświęcił go na prezbitra. Rodzice Mikołaja zmarli ok. roku 300 podczas zarazy, która w tym czasie nawiedziła Licje. Otrzymany spadek Mikołaj przeznaczył na pomoc biednym i potrzebującym. Jak głosi legenda dary podsuwał anonimowo stąd pochodzi tradycja podkładania prezentów pod poduszkę. Mimo wyświęcenia na biskupa Miry pozostał człowiekiem niezwykle skromnym wszystkie posiadane dobra rozdawał biednym. Zmarł 6 grudnia około roku 345. Postać i legenda świętego Mikołaja przedstawianego jako grubasek w czerwonym kożuchu z długą białą brodą w saniach zaprzęgniętych w renifery powstała prawdopodobnie w latach 20tych naszego wieku na zlecenie koncernu Coca-Cola.
-
Czas na Alicje :) :):):):) 22.XI. wieczorem mialam jechac do Krakowa,poniewaz 23.XI mialam samolot do Glasgow. Akta obejrzalam.Bylam tez w sadzie.Rozmawialam z pania prezes wydzialu cywilnego.Na wszelki wypadek wzielam ze soba Andrzeja jako swiadka,a moje argumenty poparlam nowym podaniem o sentencje prawomocnego orzeczenia i listem do Ministra Sprawiedliwosci ze skarga na Sad. Pani Prezes byla dosc arogancka.Zaczela przegladac moje akta.Poprosila o pokazanie spornego dokumentu. Andrzej wszedl za mna___na wszelki wypadek jako swiadek,zeby karteczka nie zniknela z akt w cudowny sposob. Pani Prezes na widok karteczki wpadla we wscieklosc.Poniewaz byla bardzo niegrzeczna wobec mnie,poszlam do biura podawczego z podaniem.Na drugi dzien,na kilka godzin przed wyjazdem,wpadlam do sadu.Dostalam wreszcie prawomocny wyrok,ktory zanioslam do komornika.Zazadalam sobie po rozliczeniu by pieniadze zostaly przyznane w calosci tylko mnie.Tak tez sie stalo. W maju 2007r sprawa sie zakonczyla. Troche pieniedzy dalam moim synom.Reszta pozwolila mi przezyc kryzysy finansowe. Dotarlam na Orkney.Okazalo sie,ze znowu wszystko jest nie tak jak powinno.Agata i Roland wyjechali,bo znalezli prace w Glasgow w pralni chemicznej.Sprzatala Barbara,chociaz to chyba za mocno powiedziane.W hostelu bylo bardzo brudno.Cwana z niej baba__sprzatala tylko tam,gdzie widziala ja kamera. W hostelu oprocz Barbary mieszkalo czterech Polakow___znany nam juz Waldek oraz trzech nowych/Tomek__brat Barbary/,Robert i Michal. Po moim przyjezdzie Barbara zapytala sie mnie,czy ma mi oddac sprzatanie,,,,.___Oczywiscie,ze tak!!Nie mam zadnej pracy,a zyc musze!___odparlam. Byla zla na mnie,ze zazadalam zwrotu tej pracy.Byla przeciez umowa miedzy nami,wiec po co ta zlosc? Ludzi nalezy traktowac powaznie i nie rzucac slow na wiatr.Nie miala wyjscia,,,, cdn
-
WITAJ BIESIADO SREBRNA AKACJO_________witaj.Dziekuje DROGA ZIARNA SIEWNEGO Ziarno siewne.Wielka tajemnica zycia i smierci,ciszy i samotnosci. Pograza sie w czelusciach ziemi, czuje cieplo slonca,blogoslawienstwo deszczu. Nie widzi klosa,ale wierzy w zniwo. Droga zasianego ziarna to droga kazdego czlowieka prowadzaca do urodzaju i dojrzalosci. Musimy pojsc nowa droga: droga ziarna siewnego. Musimy zejsc z drogi przemocy, drogi znaczonej krwia i lzami, drogi wiary w sile, w rzeczy materialne,w prawo silniejszego. Musimy pojsc dlugimi drogami, droga milosierdzia wsrod ludzi, droga ku swiatlu przez mrok, dluga droga ku milosci, aby rozkwitla radosc z zycia, niczym barwna tecza na niebie naszej wioski zwana ZIEMIA. Poczatek rzece daje zrodlo, burzy___szum lisci, ognia ___iskra, lanowi zboza____zasiane niewidoczne ziarna. Phil Bosmans KOCHANE DRZEWKA Pozdrawiam WAS bardzo serdecznie
-
"W sensie religijnym Adwent to ma być okres przygotowania do Bożego Narodzenia. Dosłownie - na \"przyjście\", bo to właśnie znaczy po łacinie słowo \"adventus\". A więc ma być wyciszenie, spokój, oczekiwanie.,,,,\" Dr hab. Zbigniew Pasek
-
Życie składa się z rzadkich, oddzielonych momentów najwyższego znaczenia i nieskończonej liczby przerw pomiędzy tymi momentami. A ponieważ cienie tych momentów unoszą się w trakcie tych przerw nieustannie wokół nas, więc warto dla nich żyć. Janusz leon Wisniewski
-
SKRZYZOWANIA I SWIATLA Nie mozesz w zyciu sie cofac. Nie mozesz zyc czasem minionym, by w ten sposob przywolac najpiekniejsze dni. Musisz isc naprzod. Dzien za dniem,rok za rokiem. Nie mozesz sie zatrzymywac, nikt nie moze Cie zatrzymac. Istnieje wiele skrzyzowan. Napotykasz ludzi i rzeczy. Mozesz miec wypadek,moze czasem dojsc do klotni. Zderzysz sie z ludzmi,ktorzy sa jak czolg. Nigdy nie schodza z drogi.Uparcie pozostaja na swoim pasie. Zablokuja Ci droge i moga sprawic wiele przykrosci. Istnieje wiele skrzyzowan.Uwazaj na swiatla. Swiatla czerwone to dla zycia swiatla stopu. Tam juz nie da sie dalej isc:niepohamowana chciwosc, zaciekly egoizm,chorobliwa zazdrosc. Tam urywaja sie drogi i zaczyna przepasc. Uprzejmosc,wola pojednania,gotowowsci niesienia pomocy, lagodnosci: Tu swiatla Twojego zycia ponownie przelaczaja sie na kolor zielony, tu Twoja droga ciagnie sie dalej.Badz uprzejmy i zyczliwy, obcujac codziennie z ludzmi i zalatwiajac sprawy. Nie gas nigdy silnika swego SERCA Nie zapominaj,ze masz do niego tylko jeden kluczyk, a jest nim przyjazn. Phil Bosmans
-
WITAJCIE KOCHANE DRZEWKA_____ja tez usmiecham sie do WAS :):D JARZEBINKO MAGNOLIO DRZEWKO OLIWNE SREBRNA AKACJO Dziekuje WAM jak zwykle za piekne posty Dedykuje Wam wiersz Phila Bosmansa ___o przyjazni. Ci,ktorzy kochaja,staja sie dziecmi swiatla i radosci. Ale zalezy to od rodzaju i jakosci milosci. Milosc sluzy czesto jako maska,za ktora skrywaja sie wszystkie mozliwe rodzaje egoizmu. Nigdy tak nie naduzywao milosci jak dzis. Jedyna miloscia,jaka naprawde zasluguje na to miano, jest umilowanie PRZYJAZNI. Przyjacielska milosc prowadzi do swiatla,do radosci. Nic sie w niej nie zalamie,bo nie pragnie niczego miec dla siebie i daje swobode drugiej osobie. Takze gdy wyraza sie w czulosciach,pozostaje czysta, dopoki nie ulega niskim zadzom, dopoty sluzy wewnetrznemu,duchowemu przezyciu. Kto pod plaszczykiem milosci szuka tylko siebie, niszczy zwiazek i milosc. Nigdy zapewne nie bedzie sie zdolnym do doskonalej przyjazni,ale trzeba stale do tego dazyc. Prawdziwa przyjazn to wspolne przezywac piekno, wspolnie pracowac nad pieknym zadaniem, wspolnie kochac innych i zapomniec o sobie. Sa ludzie,ktorzy przepuszczaja swiatlo, i sa ludzie,ktorzy czynia swiat ponurym. Chodzi o jakosc milosci. Wedruj jak dziecko swiatla I badz najszczesliwszym czlowiekiem swiata. Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
Anna German___Greckie wino http://www.youtube.com/watch?v=6Fuc20fzd-k&feature=related
-
KOCHANE DRZEWKA__________-dla WAS__przepiekna piosenka.Zapraszam do tanca :) http://www.youtube.com/watch?v=OiQ6O_dAAPg&feature=related Zycze milej niedzieli! Do zobaczenia!!Pa,pa
-
JARZEBINKO_________a ta na "przepraszam" za pominiecie przy powitaniu Przytulam cieplutko Muzyka Twoje imie ma http://www.youtube.com/watch?v=lwO49qsLr3k&feature=related
-
A teraz,,,, KOCHANA JARZEBINKO__________-dla Ciebie moja specjalna dedykacja http://www.youtube.com/watch?v=NZEY7jrHr-M&feature=related
-
Milosc jak wino http://www.youtube.com/watch?v=wBi2uxg6A0s&feature=related Na milosc nie ma rady http://www.youtube.com/watch?v=4PUAeY7zhhI
-
Nie wystarczy pokochać, trzeba jeszcze umieć wziąć tę miłość w ręce i przenieść ją przez całe życie. — Konstanty Ildefons Gałaczyński
-
Miłości trzeba szukać wszędzie, nawet za cenę długich godzin, dni,i tygodni smutku i rozczarowań. — Paulo Coelho
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA_____SREBRNA AKACJO i DRZEWKO OLIWNE____witajcie Dziekuje Ojej,ojej___jak milo :) Milosc nie jedno ma imie.Wyrazamy ja w naszym dzialaniu i postepowaniu! Robimy tak wiele w imie milosci ___przede wszystkim milosci do samej siebie!!Jesli nie kochamy siebie,nie pokochamy innych. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. — św. Paweł z Tarsu Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
Wracajac do Andrzejek__niestety,nie ma tu takiego zwyczaju. Wybieram sie na zakupy,bo obnizki sa wielkie.Moze cos "wygrzebie" dla siebie??:) Do zobaczenia
-
Po powrocie ze sklepu zadzwoniłem do Marka. Miał teraz przerwę. To akurat wiedziałem, bo jedyne czego uczciwie pilnowałem, to jego nauki. Chodził do prywatnego gimnazjum. Znałem jego rozkład zajęć i utrzymywałem stały kontakt ze szkołą, by kontrolować jego postępy. – Coś się stało? Coś z mamą? – Nie, nie – uspokoiłem go. – Po prostu pomyślałem, że moglibyśmy się gdzieś wybrać razem. Po południu. Masz czas? – Ja? Mama ci kazała zapytać? – drwiący ton sprawił mi przykrość, ale zasłużyłem sobie. – No ty. I mama nic mi nie kazała. Z własnej inicjatywy wziąłem wolne i byłoby mi miło, gdybyś znalazł dla mnie chwilę. Albo nawet dwie. Co byś chciał robić? Długo milczał, nim odpowiedział. – Wszystko jedno. Pewnie i tak zaraz ktoś zadzwoni i będziesz musiał wracać. – Wyłączę komórkę – obiecałem. – Może pójdziemy do kina? Potem pogadamy... – Niby o czym? Znowu będziesz truł o nauce, przyszłości. – wciąż się opierał. – A propos nauki – nie zrażałem się. – Zapisałem się na tai-chi. – Ty? Na gimnastykę dla starych bab? – zakpił. – Instruktorka jest boska! – zaśmiałem się. – A niektóre z tych babć, nawet ciebie by zakasowały kondycją. Choćby moja sąsiadka, staruszka. Ja ruszam się jak paralityk, a ona właśnie pognała na działkę podlewać truskawki. Lubisz truskawki, synu? – Mam na nie alergię. – Cholera! – wyrwało mi się. – Sorry, naprawdę się staram. – Słyszę – chrząknął rozbawiony. – Nie wiem, co cię natchnęło, ale może być to kino, tato.
-
Miałem mętlik w głowie. Prawie zapomniałem, co chciałem kupić. Poczułem dziwny ból w sercu. Dokuczał znacznie bardziej niż zesztywniałe mięśnie. A policzki paliły. Pani Anastazja zawstydziła mnie. Chciałem poznać kogoś interesującego, wartościowego, umiejącego odróżnić sprawy ważne od mniej ważnych – i poznałem. Choć nie tego się spodziewałem, zapisując się na tai-chi. Nie takiej lekcji życia. Nie wiem, czy sąsiadka zrobiła to celowo, ale jej słowa odebrałem bardzo osobiście. To, co w sobie odkryłem, nie spodobało mi się. Wcale. Nie wiedziałem, czy Marek lubi truskawki. Nie miałem pojęcia, jakie trapią go kłopoty. Mało wiedziałem o własnym synu, bo mało miałem dla niego czasu. Wyrzuty sumienia okupywałem prezentami. Więc przywykł je przyjmować i nie liczyć na więcej. A Wioletta? Czy zawsze była interesowna? Czy stała się taka przeze mnie? Może pieniądze i stroje, dawały jej poczucie bezpieczeństwa, może były substytutem szczęścia? Za późno, by to naprawiać. Zresztą Wioletta miała już kogoś. Ale Marek zawsze będzie moim synem, zawsze będę go kochał – choć do tej pory kiepsko to okazywałem. Pora to zmienić. Znaleźć czas dla syna, dla siebie, dla nas. cdn
-
Obudziłem się zdziwiony. Było za jasno. Zerknąłem na zegarek. Już po ósmej? Niesamowite, przespałem dziesięć godzin! Dawno mi się to nie zdarzyło. Co znaczy porządnie się zmęczyć! Fizycznie, bo psychicznie czułem się jak młody bóg. Dla porównania – po ostatnim widzeniu z Wiolettą czułem się jak po zderzeniu z ciężarówką. Znowu mi wytykała, że fatalny ze mnie ojciec. Zepsułem synowi długi majowy weekend, bo odwołałem wypad w góry. Nie docierało, że nie mogłem pojechać. Mieliśmy kontrolę i jako naczelny dyrektor zakładu musiałem zostać. Przecież obiecałem Markowi, że mu to wynagrodzę. Skuterem. W odpowiedzi wzruszył ramionami. I tyle. Rozpuszczony smarkacz. Żeby raczył się uśmiechnąć, musiałbym mu chyba kupić harley’a! Znowu zerknąłem na zegarek. O, cholera! Wczoraj byłem taki padnięty, że zapomniałem nastawić budzik. I właśnie się spóźniłem do pracy. Pierwszy raz w życiu. Może zdążę chociaż na zebranie o dziewiątej. Zerwałem się z posłania i natychmiast padłem z powrotem. Bolały mnie mięśnie, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Koszmar, po prostu! Jeśli to całe tai-chi jest takie zdrowe – to czemu teraz nie mogę się ruszyć? Najbardziej dokuczał mi zesztywniały kark i łopatki. Pewnie coś sobie nadwerężyłem. Ostrożnie sięgnąłem po komórkę i wywołałem numer sekretarki. – Pani Alu, wypadła mi nagła inspekcja w terenie. Niech mój zastępca poprowadzi zebranie. – Ależ panie dyrektorze, jaka inspekcja? Nic nie wiem... – No, to już pani wie. I proszę sobie darować telefony. Będę poza zasięgiem. Wyłączyłem komórkę, zaczynając pierwsze w moim życiu wagary. Nie miałem wyrzutów sumienia. Jak zmiany to zmiany. Poza tym nie nadawałem się dzisiaj do pracy, nawet oddychanie mnie bolało. Jakoś zwlokłem się z łóżka i dokuśtykałem do łazienki. Wziąłem prysznic. Poczułem się na tyle znośnie, by zaryzykować wyprawę po zakupy. Marzyłem o jajecznicy z boczkiem i cebulą. Kompletnie wbrew diecie, serwowanej mi przez byłą żonę, ale co tam. Zasłużyłem. A Wioletta znikła z mojego horyzontu, razem ze swoimi kiełkami, jogurtami, wymaganiami i wiecznymi pretensjami. cdn
-
Na zakończenie zrobiliśmy ćwiczenie rozciągające kręgosłup kręg po kręgu. Ręce do góry, broda do mostka i powolutku w dół, aż dłonie dotkną podłogi. Grażyna uczyniła to lekko i z gracją. Mnie też nieźle poszło – palcami musnąłem parkiet. Nisko schylony spojrzałem w prawo, na Lenę – jedną z dwóch młodych dziewczyn. Do podłogi brakowało jej jakichś dziesięciu centymetrów. Dyskretnie zapuściłem żurawia do tyłu. Dobra nasza – żadne ręce nie opuściły się niżej łydek. Potem rzuciłem okiem także w lewo, gdzie stała pani Anastazja. Siwa głowa dotykała wyprostowanych kolan, a dłonie o skórze jak pergamin spoczywały tuż przy stopach. Płasko! Sąsiadka zobaczyła, że się jej przyglądam i... puściła do mnie oko. W tym momencie nie wyglądała na ofiarę. Zupełnie. Raczej na osobę pełną wigoru, humoru i wewnętrznego samozadowolenia. Z wrażenia straciłem równowagę i poleciałem na nos, w ostatniej chwili podpierając się ręką. Zamierzałem odprowadzić panią Anastazję, ale czekał na nią wnuk z psem. Żal mi się zrobiło starszej pani. Wykończą, biedaczkę. Ja ledwo nogami powłóczyłem. Ale ona tylko pomachała mi ręką i dzielnie pomaszerowała za jamnikiem i sadzącym wielkie kroki młodzieńcem. cdn
-
Na pierwsze spotkanie przyszedłem punktualnie. Instruktorka Grażyna była ucieleśnieniem boskiej doskonałości. Przykuła mój wzrok. Toteż z pewnym opóźnieniem docierały do mnie jej słowa: – ... tak, drogie panie. Cieszę się, że będziemy mogły razem ćwiczyć, by przywrócić elastyczność waszym kręgosłupom... Zaraz, zaraz! – ocknąłem się i spojrzałem po sali. Mina mi zrzedła. Fakt, same kobiety. Niestety, średnia wieku zdecydowanie powyżej moich oczekiwań. Zamiast duchowo się odnawiać, będę ćwiczył kręgosłup razem z jakimiś babciami. Po prostu, rewelacja. – Tai-chi daje siłę i energię niezbędną do życia, pozwala poruszać się bez bólu pleców, rozładować stres i zachować sprawność fizyczną w każdym wieku – kontynuowała z uśmiechem Grażyna. Znowu rozejrzałem się po sali. Nigdy bym nie pomyślał, że tai-chi cieszy się taką popularnością wśród kobiet, które tak zwany wiek balzakowski miały dawno za sobą. Jak choćby pani Anastazja, moja sąsiadka. Znałem ją z widzenia. Niewątpliwie potrzebowała siły i energii. By sprostać rodzinie wyzyskiwaczy. Coś nas łączyło. Też była wołem roboczym. Ofiarą, wykorzystywaną przez najbliższych. Kiedy ją widywałem – myła okna albo wieszała pranie, wracała z zakupów albo wyprowadzała psa. Po prostu, robiła za służącą. Po prelekcji nastąpił pokaz. Zafascynowany patrzyłem, jak Grażyna pozornie bez wysiłku wykonuje skomplikowane ćwiczenia. Po przerwie doszło jeszcze kilka osób. Jeden facet i dwie dziewczyny, coś koło trzydziestki, czyli w porównaniu z resztą – istne młódki, po prostu sikorki. Humor z miejsca mi się poprawił. Zaczęliśmy ćwiczenia. Najpierw było "wykręcanie żarówek". Niby nic, zwykłe obroty rękami w powietrzu, ale po minucie myślałem, że mi dłonie odpadną. Potem przystąpiliśmy do nauki pierwszych – ze stu ośmiu – kroków "dużej formy Tai-Chi Huan". Jak zapewniała Grażyna, wszystkiego się nauczymy w trzy miesiące. Wolałbym szybciej, ale rozumiałem, że starsze panie nie sprostają ostremu tempu. cdn
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA____SREBRNA AKACJO i MAGNOLIO___ Dziekuje Cd o Alicji bedzie pozniej,a teraz zostawiam WAM zwierzenia Janusza,ktore opowiedziane sa z humorem.,,,I wcale mi nie chodzi o jego poczucie humoru lecz o cos zupelnie innego.Jakze waznego w zyciu,,,Zapraszam do lektury :) Miałem za sobą nieudane małżeństwo. Dzięki swojej sąsiadce zobaczyłem to, czego nie dostrzegałem dotąd. Konfucjusz twierdził, że człowiek dopiero w wieku 50 lat nabiera odpowiedniej wartości, zaczyna odróżniać rzeczy ważne od nieważnych i znajduje czas na poznawanie samego siebie. Nie chciało mi się tyle czekać. Albo po prostu – bez urazy dla wielkiego chińskiego mędrca – wcześniej dojrzałem do samopoznania. Dlatego zapisałem się na zajęcia z tai-chi, mając 42 lata. Blisko, w osiedlowym klubie. Coś mnie tknęło, gdy zobaczyłem plakat na drzwiach sklepu. Uznałem to za znak. Tai-chi. Filozofia ruchu zastępująca religię i jogging jednocześnie. Czerpanie energii z natury i swobodny jej przepływ przez organizm, harmonia, jang i jin, tao. Coś w sam raz dla mnie – pomyślałem – mężczyzny rozpoczynającego nowy etap życia. Może na zajęciach poznam kogoś interesującego? Kobietę wartościową, gotową do duchowego rozwoju, a nie nastawioną do świata konsumpcyjnie jak moja była żona. Wioletta uwielbiała życie na poziomie, więc alimenty zażyczyła sobie wysokie. Nie protestowałem. Niech bierze, co chce. Więc zatrzymała dom, pozostawiając mi M3, odziedziczone po rodzicach, które dotąd wynajmowałem. W pozwie, jako powód rozpadu małżeństwa, podała moją ciągłą nieobecność i chroniczny brak czasu dla rodziny. Na rozprawie pojednawczej stwierdziła, że dla naszego syna rozwód nic nie zmieni, bo właściwie i tak wychowywał się bez ojca. To było podłe. I niesprawiedliwe. Niby skąd miałem brać czas, skoro musiałem zarabiać, żeby sprostać jej wymaganiom? Nie poświęcałem Markowi tyle uwagi, ile bym chciał. Zresztą wcale tego nie oczekiwał. Wdał się w matkę. Tylko by wyciągał rękę. cdn
-
,,i tym wierszem zegnam sie BIESIADO Kochana moja, jesteś... ...moim słonecznym niebem, moim powszednim chlebem, mojego łoża panią, bezpieczną przystanią, najsłodszym podarunkiem, dobrego humoru warunkiem, lekarstwem na stres aż po dni kres, jesteś radości tworzeniem i jedynym przeznaczeniem, dniem i nocą służysz pomocą, serca jesteś uzdrowicielką, na zawsze pocieszycielką, orzeźwieniem wiosennym, klejnotem bezcennym, mojej modlitwy wysłuchaniem, serca i duszy szeptaniem, mojego życia zachwytem, całą prawdą, a nie mitem, kolorowa jak karuzela, wesoła jak w dzień wesela, jesteś słońcem po burzy, pilnujesz, bym się nie zachmurzył, piękne masz dłonie, z tobą mogę kraść konie, jesteś moją witaminą, której pragnę, dziewczyną, jesteś moją wybranką, gorącą kochanką, źródłem uśmiechu, powodem każdego oddechu, moim "zawsze i wszędzie", ogniem, który zawsze będzie, partnerką duszy, pogromczynią katuszy, moją pierwszą i ostatnią zaufaną duszą bratnią, zmysłem i poczuciem, i najgorętszym uczuciem, i tak bardzo dobrze mi, że tak chcę aż po kres moich dni. To tak na wszelki wypadek, gdybyś o tym nie wiedziała. David L. Weatherford
-
Tęsknota Kiedy cię nie ma przy mnie Jak by nic nie było Tylko pustka otaczająca Boleść nieprzemijająca Myśli rozbiegane, szukające wspomnienia Gdzie jesteś, czemu jeszcze cię nie ma Jakiś stukot na schodach, to ty ? Nie, drzwi skrzypnęły w oddali I znów cisza, i znów serce coraz mocniej wali Wyrywa się z piersi Jak by krzyknąć chciało Gdzie jesteś ? Jak mi ciebie mało Poczuć twe ciepło, twój uśmiech radosny Niczym powiew wiatru Poranek budzącej się wiosny A ja w oddali w swojej samotności Obdarty jak kora z poranionej sosny Czekam tej chwili Kiedy cię zobaczę Kiedy na twój widok z radości zapłaczę Andrzej
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA__SREBRNA AKACJO i JARZEBINKO____witajcie Docieram na BIESIADE z Alicja :) :):):):) Jak juz powiedzialam,mialam wielu chetnych na moje mieszkanie. Przychodzili i chcieli dobic targu przed licytacja. Kiedy pojechalam z jedna z chetnych do sadu___okazalo sie,ze wyrok jeszcze nie byl prawomocny.Byly maz pisal co rusz jakies zlosliwe zazalenia i wyrok od marca nie zdazyl sie uprawomocnic. Nie rozumialam go zupelnie,bo mial korzystny dla siebie wyrok i nie dosc,ze okradl mnie do zera wczesniej z calego majatku dorobkowego/wcale nie-malego/,to jeszcze sad w laskawosci swojej dorzucil mu polowe mieszkania. Byl to dzien przed moim wyjazdem do Edynburga.Nie mialam ani czasu,ani glowy do apelacji. Bardzo sie zdenerwowalam sytuacja,ktora zastalam.Niestety,nie mialam wielkiego wyboru.Licytacja sie odbyla.Mieszkanie poszlo za 64.000 zl,przy cenie wyceny 57.000 zl.Wygralo biuro nieruchomosci. A ja wciaz nie mialam prawomocnego wyroku. Dwa dni przed wyjazdem do Szkocji poszlam do sadu pogrzebac w papierach.Nie wiedzialam nawet,czego szukam.W pewnym momencie wpadl mi do glowy pomysl,aby zobaczyc jaki byl obieg dokumentow. Kazda odpowiedz na zazalenie nabiera mocy prawnej po tygodniu. Jesli nie ma nowego zazalenia,wyrok jest prawomocny. Zaczelam dokladnie przygladac sie datom.Stwierdzilam,ze w lipcu 2006 roku moj eks dal za wygrana,a w sierpniu w aktach znalazla sie adnotacja,ze wyrok jest prawomocny. Karteczka byla mikroskopijna,byc moze uszla uwadze,,, Jakas sedzina przeoczyla te karteczke i napisala kolejne pismo do mojego bylego.A jemu w to graj. Jego ulubiona zabawa w odwolania,zazalenia i utrudnianie mi zycia zaczela sie od nowa.Rzucal sie glupek o zasadniczosc wyroku,a nie zlozyl apelacji. Dziwne,ze dostal 27.000 zl,platne po roku od uprawomocnienia sie orzeczenia. Zaswitala nadzieja,,,, Pozdrawiam bardzo serdecznie