KALINA BIESIADNA
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez KALINA BIESIADNA
-
Naprawdę starym jest się wówczas, kiedy się to powie o sobie w towarzystwie, a nikt się nie śmieje i nie zaprzecza. — Magdalena Samozwaniec
-
W miarę jak się człowiek starzeje, wszystko wokół młodnieje. — Wiesław Myśliwski
-
Jesienna Układanka Z lata wytoczę jesień a błota mozaiką rozłożę liście zeschłe na gałęziach porozwieszam wysoko. I kto odgadnie że to ja ułożyłam jesień. I kto odgadnie że to ja ułożyłam jesień. Kupiłam dzisiaj dłutka wyrzeźbię więc poranek wrześniową noc gwiazdami haftowaną i zmokniętego ptaka Pomaluję moją układankę, odcieniem złota maczanym w fiolecie z kawałkiem tłuczonego księżyca, a gdy już pracę ukończę, ............pójdę na spacer wykonuje: Piotruś Chałturnik autorką tekstu: Małgorzata Żurecka
-
Jolanthe ___________Deszcz słońca Deszcz słońca spadł na nas niespodziewanie. W twoich oczach odbijały się krople złotego...(podniecenia) Przestraszyłam się smutkiem widzianym na dnie. Szczęście wyschło, smutek został, a podniecenie dogorywało. Staliśmy wpatrzeni w niebo, a tęcza nie wyszła. Może gdybyśmy patrzyli w inną stronę...
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA_____________JARZEBINKO i SREBRNA AKACJO__________witajcie Dziekuje za piekne wiersze Zostawiam piekny wiersz SPONTANICZNY GEST Co dnia stary mezczyzna powoli przechodzi ta sama ulica. Codziennie mijaja go setki ludzi. Wszyscy ida wlasnymi drogami,maja swoje sprawy. Przepychaja sie obok niego,nie ogladajac sie za siebie. Coz to bylo za zaskoczenie dla tego starego zamknietego w sobie mezczyzny, gdy nagle ktos przystanal, ktos ze stale tam przechodzacych, wetknal mu do reki paczke tytoniu i szepnal przyjaznie do ucha: \"To dla Ciebie,do fajeczki, i bywaj zdrow\". Z powodu tego zwyczajnego gestu stary mezczyzna byl przez wiele dni niezmiernie szczesliwy. Istnieja tysiace starych ludzi, ktorzy czekaja na spojrzenie pelne przyjazni i sympatii. Drobny,spontaniczny gest moze dla samotnego czlowieka znaczyc wiecej niz bezosobowy przelew pieniedzy czy perfekcyjnie zorganizowana akcja pomocy. Badz dobry dla starych ludzi,cierpliwy i uprzejmy. Okazuj im kazdego dnia serce. Ich szczescie lezy w Twoich rekach. Pomyl o tym: TY takze kiedys sie zestarzejesz!! Phil Bosmans Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
Racuchy ze śliwkami Składniki: - 25 dag mąki - 1,5 dag drożdży - 1 szklanka mleka - 5 dag cukru - 2 jajka - 3 dag masła - olej do smażenia - słoiczek śliwkowych powideł Drożdże rozetrzeć z łyżką cukru, rozprowadzić ciepłym mlekiem, wymieszać z 3 łyżkami mąki, odstawić w ciepłe miejsce. Żółtka oddzielić od białek, z białek ubić pianę, wsypać cukier i ubijając dodawać kolejno żółtka. Do podrośniętego rozczynu dodać resztę mąki, stopione i ostudzone masło i ubite jajka. Wyrabiać drewnianą łyżką, aż ukażą się pęcherzyki. Ciasto powinno mieć konsystencję gęstej śmietany. Ponownie odstawić do wyrośnięcia. Na patelni rozgrzać olej, nakładać łyżką nieduże porcje ciasta, smażyć z obu stron na rumiano, zdjąć z patelni. Na gorące placki kłaść po łyżeczce powideł, można posypać cukrem pudrem
-
Racuchy z bananami Składniki: - 35 dag mąki - 0,5 litra kefiru - 3 jajka - 1 łyżeczka proszku do pieczenia - 3-4 banany - sok z cytryny - olej do smażenia Kefir (można użyć kwaśnego mleka) połączyć z jajkami i mąką wymieszaną z proszkiem do pieczenia, utrzeć na gładką masę. Banany umyć, obrać, pokroić na dość grube plastry 2-3 cm, odstawić na kilka minut, obficie skropić sokiem z cytryny, aby miąższ nie ściemniał, osączyć, włożyć do ciasta. Dużą łyżką kłaść na rozgrzany olej, zrumienić, obrócić na drugą stronę, zmniejszyć ogień, dosmażyć. Zdjąć z patelni, osączyć, posypać cukrem pudrem.
-
KOCHANE DRZEWKA______jestescie zajete,wie zabieram sie za pieczenie racuchow :D Drożdżowe racuchy z jabłkiem Składniki: - 25 dag mąki - 1,5 kg drożdży - 1 szklanka mleka - 5 dag cukru - 2 jajka - 3 dag masła - olej do smażenia - 2 jabłka Rozetrzeć drożdże z cukrem, ciepłe mleko i kilka łyżek mąki, odstawić do wyrośnięcia. Z białek ubić pianę, wsypać cukier, i ubijając - dodawać po żółtku, dodać do rozczynu z ubitymi jajkami, stopionym masłem i resztą mąki wyrobić. Odstawić do wyrośnięcia, dodać jabłka, smażyć z obu stron na rumiano, można posypać cukrem.
-
I tak wyjaśniłem sprawę zagadkowego zniknięcia kawy. Moje odkrycie musiało potwierdzić oficjalne dochodzenie komisji technicznej. W końcu oczyszczono pana Zbigniewa z wszelkich zarzutów i przywrócono do pracy. Ponieważ ja ze swoją robotą uwinąłem się w jeden dzień, więc wiele nie zarobiłem. Ale nie tylko pieniądze się liczą. Jak powiedział wdzięczny pan Zbyszek, honor i dobre imię nie mają ceny. Podobnie jak satysfakcja z dobrze wykonanego zadania. P.S.Troche sie uspokoilam ,wiec ide na "poczte". JARZEBINKO__________TY wiesz o co chodzi,prawda? Dziekuje za golabka
-
Bez wątpienia łamiąc jakieś przepisy, wlazłem na dach. Był tam i klął w żywy kamień. Podszedłem bliżej i z ciekawością spojrzałem na powód złości kominiarza. – Czego tutaj?! – fuknął na mnie. – Nie wolno. Kłopotów pan szuka? – Rozwiązania zagadki... – mruknąłem pod nosem. – To powodzenia. Tu ma pan kolejną. Czyszczę i czyszczę, a to pieruństwo wciąż zatyka kominy! – nogą trącił stertę ciemnej, intensywnie zalatującej mazi. – Żebyśmy byli nad kotłownią, rozumiem, ale to wyjścia szybów wentylacyjnego z hali, gdzie robią kawę. – I wszystkie te szyby takie brudne od środka? – Cała ósemka, niech je szlag! Latem czyściutkie i suchutkie, a teraz zimą, co drugi dzień muszę draństwo przepychać, żeby cug był nad halą! Schodząc z dachu, zwinąłem do foliowego woreczka trochę tajemniczej substancji. W samochodzie przyjrzałem się jej uważnie. Wyglądała jak miękki asfalt, ale pachniała kawą... Zadzwoniłem do mojego klienta z dobrą wiadomością. Powiedział, że zaraz będzie. Czekałem na niego w pokoju konferencyjnym. Razem z dyrektorem. Udało mi się go przekonać do konfrontacji, choć nie był zachwycony moim małym oszukaństwem. Niemniej chciał poznać prawdę. Wreszcie we trzech usiedliśmy przy stole, na którym położyłem woreczek z dziwną mazią. – Oto wasza zguba – powiedziałem z zadowoleniem. – Kominiarz ją znalazł. – Znalazł czy ukradł? A co zrobił z resztą? Tylko tyle zostało z trzystu kilogramów? – dopytywał się dyrektor. Powoli opowiedziałem im o problemach kominiarza z zatykającymi się szybami wentylacyjnymi. Obaj panowie powąchali próbkę, pomacali... – No, to jest możliwe... – kręcił głową dyrektor. – Owszem – dodał mój klient. – Hiszpańska technologia nie przewidziała aglutynacji, czyli sklejenia się pyłu kawowego w przewodach wentylacyjnych na skutek zdecydowanie niższej temperatury otoczenia panującej na zewnątrz... – ...a hiszpańskie normy nie uwzględniły w związku z tym tego ubytku jako straty produkcyjnej – dokończył dyrektor. – Więc żadnej kradzieży nie było, a wszystko... – uśmiechnął się z ulgą pan Zbyszek – poszło w komin. – Dosłownie – potaknąłem. cdn
-
Widząc moje zdziwienie, wyjaśnił: – Laboratorium kilka razy w tygodniu pobiera próbkę do analizy, tak około kilograma. Po testach próbka jest darmowym prezentem dla pracowników, bo na linię już nie wraca. Czego jak czego, ale kawy naszym ludziom nie brakuje – dokończył. – Jak w takim razie wytłumaczyć zniknięcie trzystu kilogramów? – Sam się nad tym zastanawiam. I nic nie wymyśliłem, choć sprzeciwiałem się zwolnieniu Zbyszka. Niestety, tak postanowił zarząd, który nie patrzy na ludzi, tylko na liczby. A te były nieubłagane. Hiszpanie wraz z linią produkcyjną przysłali nam obliczenia norm, które jasno określają, że z takiej ilości surowca powinniśmy wyprodukować o trzysta kilogramów kawy więcej. – Może z surowcem coś było nie tak? – zasugerowałem. Pokręcił głową. – Surowiec bierzemy ciągle z tego samego źródła. Z nim na pewno wszystko jest w porządku. A kawa zniknęła. Jakby wyparowała przez komin – westchnął. – Komin?! – Aż mnie poderwało z miejsca. Mój nos poczuł tak wyraźny trop, że niemal widziałem zwierzynę. Czym prędzej pożegnałem zdziwionego dyrektora i wróciłem do strażnika przy bramie. – Czy ten kominiarz, ten Wincenty, jest jeszcze na terenie? – zapytałem zdyszany. Wartownik najwyraźniej wolał nie drażnić szalonego reportera i dokładnie objaśnił mi drogę do hali numer trzy. cdn
-
Ponoć nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi, ale pozostawiłem strażnika z dużymi wątpliwościami co do mojej dziennikarskiej inteligencji. Niech tam. Słowa o częstszych niż zwykle wizytach kominiarza wzbudziły moją czujność i zawodową podejrzliwość. Zaparkowałem auto przed budynkiem biurowym. Znów posłużyłem się lewą legitymacją i poprosiłem o rozmowę z dyrektorem. Nie wiem, czy to za sprawą kominiarza, ale szczęście mi sprzyjało. Był wolny i na miejscu. W dodatku chętny do rozmowy. Po paru minutach siedziałem w jego gabinecie, w głębokim fotelu, delektując się kawą i kruchymi ciasteczkami. – Więc interesuje pana nasza najnowsza linia produkcyjna? – dopytywał się podekscytowany. – Muszę z dumą stwierdzić, że to najnowocześniejsza linia tego typu zainstalowana na terenie Europy Wschodniej. Technologia pochodzi z Hiszpanii, wszystko przyjechało do nas w częściach w maju, próbny rozruch odbył się w lipcu. Od sierpnia produkcja ruszyła pełną parą! – A ile kawy zakład wyprodukował w tym roku? Dyrektor sięgnął do szuflady biurka i wyciągnął stos papierów. – Zawsze jestem gotów do odpowiedzi na to pytanie – obwieścił. – A czy jest pan też gotów do rozmowy na temat tego, co nie zostało wyprodukowane? – uśmiechnąłem się niewinnie. – Chodzi o tą sprawę z kradzieżą? – domyślił się i wyraźnie spochmurniał. – Przed prasą nic się nie ukryje... To przykra historia. Osobiście nie wierzę, aby Zbyszek, znaczy szef produkcji ukradł trzysta kilo kawy. Nie taki typ człowieka. I po co miałby ryzykować tuż przed emeryturą? Tym bardziej, że mógł najzupełniej legalnie wziąć dowolną ilość z laboratorium badania jakości. cdn
-
Fabryka leżała na obrzeżach miasta, na terenie olbrzymiego kompleksu przemysłowego. Na początek musiałem się wylegitymować, by w ogóle wjechać na ogrodzony teren. Gdy dotarłem do bramki przed wejściem do zakładu, moje dokumenty znowu zostały sprawdzone. Przyznaję się bez bicia – były podrobione. Na prywatnego detektywa różnie bowiem reagowano. Nierzadko drzwi się zatrzaskiwały na głucho, a usta sznurowały na amen. Załatwiłem więc sobie po znajomości lewą legitymację prasową i jako dziennikarz działałem z dużo większą swobodą. Choćby teraz. Strażnik wpuścił mnie do środka i chętnie służył informacjami. – Robię reportaż dla mojej rozgłośni o pracownikach ochrony, takich jak pan – uśmiechnąłem się czarująco. – W takim razie, niech pan pyta – z dumą wypiął umundurowaną pierś. – Tak nietypowo zaczniemy. Jakie są pana zainteresowania poza pracą? Oczy mu się zaświeciły. – Wędkarstwo i piłka nożna, oczywiście! – A ma pan tutaj telewizor? – Nie, tylko radio. – I słucha pan relacji z meczów w czasie pracy? – E... wolę transmisje z obrazem przy piwku – mrugnął. – Tu głównie muzyki słucham i czekam na prognozę pogody, bo ryby przy zmianach ciśnienia nie biorą... Ja też nic nie upolowałem na tym łowisku. Strażnik w pracy zajmował się swoją robotą, więc przemycenie pod jego czujnym wzrokiem ponad ćwierci tony kawy nie wchodziło w grę. Pogadałem z nim jeszcze trochę dla zachowania pozorów. W trakcie rozmowy zauważyłem kominiarza na rowerze i odruchowo złapałem się za guzik. Na szczęście i dobrą wróżbę. Wjechał na teren zakładu jak do siebie. Gdy nas mijał, strażnik tylko mu pomachał. – Znacie się? – spytałem. – Jasne, to Wincenty – wyjaśnił. – Zwykle bywał u nas rzadko, raz na miesiąc może. W tym roku, od kiedy się ochłodziło, przyjeżdża praktycznie co drugi dzień. Trochę dziwne, ale widać jak trzeba to trzeba. – A co on tu robi?– dociekałem, mając niesprecyzowane przeczucie. Strażnik spojrzał na mnie jak na wariata. Podrapał się w głowę, zsuwając czapkę z czoła. – To jest kominiarz – wyjaśnił ze stoickim spokojem. – Kominy, panie, czyści. cdn
-
Widać go uraziłem. – Pan wie, ile to jest trzysta kilogramów liofilizowanej kawy?! – Nawet nie wiem, co to jest kawa liofilizowana – przyznałem uczciwie. – No, ale pije ją pan w tej chwili – wskazał moją filiżankę, a potem słoik stojący na komodzie. – W dużym skrócie, kawa taka powstaje w wyniku usuwania wody z granulatu kawowego w niskich temperaturach. Zaś 300 kilo to jest mniej więcej 1500 słoików, czyli dwie europalety. Jak pan sobie wyobraża wyniesienie takiej masy towaru z zakładu, gdzie funkcjonuje ochrona, kamery i straż przemysłowa? To jest po prostu niemożliwe! – Ale kawa zniknęła. Cud? – Raczej przeklęta zagadka, którą pan ma wyjaśnić. – Rozumiem. Moja stawka wynosi dwieście złotych dziennie plus zwrot kosztów – przeszedłem do konkretów. – Bez względu na wynik dochodzenia – zastrzegłem. Nie zwykłem przedłużać śledztwa, byle zarobić jak najwięcej, ale warto z góry ustalić oczekiwania. – Chciałbym wiedzieć, jaki rezultat byłby dla pana satysfakcjonujący? Czego pan oczekuje? Żebym wskazał złodzieja? Odnalazł kawę? – spytałem. – Panie, mniejsza z tym! – żachnął się wyraźnie. – Tu przecież idzie o mój honor i dobre imię! Wystarczy, jak uda się panu udowodnić, że to nie ja wziąłem tę cholerną kawę. Przy szukaniu dowodów zdrady z reguły wystarczał aparat z teleobiektywem, dobry punkt obserwacyjny, cierpliwość i umiejętność szybkiego robienia zdjęć z dużej odległości. Tutaj jednak trzeba było się wykazać innymi talentami. Przyda się instynkt, sprawne kojarzenie faktów i odrobina szczęścia. Czułem przez skórę, że albo rozwiążę sprawę od razu, albo pozostanie tajemnicą na zawsze. Ze względu na honorowego starszego pana, który budził zaufanie i sympatię, miałem nadzieję, że mój detektywistyczny nos mnie nie zawiedzie. Kiedy klient opuścił moje biuro, ustaliłem plan działania. Najpierw wizja lokalna, potem wersja drugiej strony, rozmowy indywidualne, wreszcie wnioski do dalszego postępowania. Nie zwlekając, pojechałem pod wskazany adres, aby z bliska obejrzeć zakład produkcyjny i sprawdzić naocznie obowiązujące tam zabezpieczenia. cdn
-
Opowiesc do kawki,,,:D:D:D Gdzie zniknęła kawa!___________posluchajmy zwierzen Ryszarda Muszę przyznać, że była to jedna z najbardziej niezwykłych historii, jakie mi przyszło rozwikłać w mojej wieloletniej detektywistycznej karierze. Barwne historie z życia prywatnych detektywów, żywcem wzięte z amerykańskich filmów skutecznie weryfikuje szara rzeczywistość. Większość moich spraw to rozwody z orzekaniem winy, czyli szukanie dowodów zdrady. Dużo łażenia, jeżdżenia, robienia zdjęć i żadnych emocji. Bo w końcu nie o moje życie chodzi, nie ja chcę jak najwięcej wyciągnąć od współmałżonka przed wstąpieniem na nową drogę życia. Nuda i banał. Naprawdę ciekawe sprawy trafiają się rzadko i zazwyczaj z polecenia. Współpracuję z kilkoma kancelariami prawniczymi, które czasem podeślą mi coś interesującego. Tak właśnie było i tym razem. Gość, który siedział po drugiej stronie biurka, wzbudzał zaufanie swoim wyglądem i postawą. Miał jakieś sześćdziesiąt lat, wielkie sumiaste wąsy i szczerą, okrągłą twarz. Pan Zbyszek nie wyglądał na człowieka, który może mieć jakiekolwiek kłopoty z prawem. A jednak... – Zaraz, zaraz – przerwałem z niedowierzaniem po pięciu minutach opowieści. – Jest pan oskarżony o kradzież? W milczeniu pokiwał głową i wyraźnie się zarumienił. – Powtórzę, czy dobrze zrozumiałem. Jako kierownik produkcji w zakładzie spożywczym miał pan nadzór nad nowoczesną linią do liofilizacji, czyli suszenia, kawy i w trakcie kontroli stwierdzono, że zniknęło ponad trzysta kilogramów gotowego produktu. I właśnie pana obwiniono o tę kradzież, wyrzucono dyscyplinarnie z pracy i wytoczono sprawę przed sądem? Znowu tylko skinął głową. Już rozumiałem, czemu szukał adwokata. – A czego pan oczekuje ode mnie? – zapytałem. – Że znajdzie pan prawdziwego złodzieja. Albo raczej wyjaśni sprawę, bo ja w tę kradzież nie wierzę! Przy linii oprócz mnie pracowały tylko cztery osoby, wszystkie znam bardzo dobrze od wielu lat i... – ...i nie sądzi pan, aby któraś z nich wyniosła tę kawę, tak? – uśmiechnąłem się, myśląc o naiwności klienta. – Ja jestem pewien, że żadne z nas nie wzięło nawet okruszka! – powiedział z mocą. cdn
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA JARZEBINKO___________brrrrrrrrrrrrrrrrr,,,wiecej tu nic nie powiem___napisze w e-mailu.Jestem teraz na skype! Kochana moja, jesteś... ...moim słonecznym niebem, moim powszednim chlebem, mojego łoża panią, bezpieczną przystanią, najsłodszym podarunkiem, dobrego humoru warunkiem, lekarstwem na stres aż po dni kres, jesteś radości tworzeniem i jedynym przeznaczeniem, dniem i nocą służysz pomocą, serca jesteś uzdrowicielką, na zawsze pocieszycielką, orzeźwieniem wiosennym, klejnotem bezcennym, mojej modlitwy wysłuchaniem, serca i duszy szeptaniem, mojego życia zachwytem, całą prawdą, a nie mitem, kolorowa jak karuzela, wesoła jak w dzień wesela, jesteś słońcem po burzy, pilnujesz, bym się nie zachmurzył, piękne masz dłonie, z tobą mogę kraść konie, jesteś moją witaminą, której pragnę, dziewczyną, jesteś moją wybranką, gorącą kochanką, źródłem uśmiechu, powodem każdego oddechu, moim \"zawsze i wszędzie\", ogniem, który zawsze będzie, partnerką duszy, pogromczynią katuszy, moją pierwszą i ostatnią zaufaną duszą bratnią, zmysłem i poczuciem, i najgorętszym uczuciem, i tak bardzo dobrze mi, że tak chcę aż po kres moich dni. To tak na wszelki wypadek, gdybyś o tym nie wiedziała. David L. Weatherford Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
Zostawiam link o bernadynach_____moze ktos bedzie zainteresowany "D http://www.bernardyn7.eu/wzorzec.html
-
Jest!!!!! Ufffff, a juz myslalam,ze nie znajde. Moj byl caly bialy i wygladal jak misiu. Przy okazji dzisiaj poczytam sobie o nim,,,:D Wrocily sentymenty,,,,do tej kochanej "psineczki-maskotki". http://www.bernardyn7.eu/wzorzec.html
-
Przytaczam wypowiedz internauty o moim psie z czasow dziecinstwa i szkoly sredniej \",,,,,,poświęcam tę stronę bernardynom, ponieważ uważam je za najwspanialszą rasę. Myślę, że można by bardzo dużo pisać o tych prześlicznych psach, ale ja postaram się przybliżyć Wam najważniejsze i najciekawsze szczegóły, dotyczące tej rasy. Bernardyny to psy niezwykle spokojne o łagodnym charakterze nadające się nawet na opiekunkę do dziecka Świetnie nadające się na psy towarzyszące, inteligentne, choć nieco uparte. Niegdyś były wykorzystywane w ratownictwie górskim. Do legendy przeszedł słynny Barry, który uratował 40 osób a zabiła go 41-sza. Dziś bernardyny są dużo cięższe i nie nadawałyby się do takiej pracy. Po skrzyżowaniu z nowofundlandem powstała odmiana długowłosa. Psy tej rasy wykazują skłonności do skrętów żołądka i zapalenia spojówek, są za to niezwykle odporne na zimno (bernardka może z powodzeniem oszczenić się w śniegu). Jednak wszystkim, którzy noszą się z zamiarem kupna psa tej rasy przypominam, iż to jedna z największych na świecie; psy mają około 80 cm w kłębie i ważą średnio 70-nawet 100kg, a nawet więcej i dużo jedzą ;) Dorosły bernardyn zjada około 1kg suchej karny dziennie. Cena szczeniaczka z rodowodem wynosi około 1500-nawet 3000zł (jeżeli jego rodzice byli championami). Za szczeniaka bez rodowodu zapłacimy około 700zł. P.S Szukam jego zdjecia,,,:D
-
To moj owczarek niemiecki.Bardzo madra psina____poslusznie wykonywal rozne polecenia jak chociazby : przybij piatke,daj glos____spiewal przy dzwiekach gitary.Ba,na sam jej widok zaczynal wokalne popisy hihihi:D Ilez on rozumial!!!!!Tylko mowic sie nie nauczyl,,hihi http://www.youtube.com/watch?v=mq41dP8IJT4&feature=related Pozniej powiem WAM jaki pies byl naszym towarzyszem w dziecinstwie i mlodosci.Tez baaaaaaardzo madry ,a przede wszystkim piekny!!! Zawsze marzylam o ratlerku____i niestety to tylko marzenie.Wiem,ze kiedys sobie go zafunduje.Bedzie to pokojowa psina.Nie wiemdlaczego uwielbiam te rase????:D
-
Pies moze miec pozytywny wplyw na Twoje dziecko. Dobry kontakt dziecka z psem wspomaga jego rozwoj emocjonalny i spoleczny. Uczy respektu,szacunku,wrazliwosci i odpowiedzialnosci wobec zwierzat i ludzi.
-
KOCHANE DRZEWKA____________dla WAS dedykacja NIE POZWOL NIKOMU MARZNAC Nie mozesz zyc bez kogos,kto Cie lubi, dla kogo cos znaczysz,komu mozesz sie zwierzyc, kto sie o Ciebie troszczy,u kogo zawsze jestes mile widziany. Spotykasz w zyciu wielu ludzi, ale niektorzy wrastaja w Twe zycie, sa jego czescia,jestes z nimi nierozerwalnie zwiazany. Co za dobrodziejstwo,jesli sa to dobrzy ludzie! Ludzie,przy ktorych czujesz sie jak w domu,jestes bezpieczny. bez takich ludzi zycie byloby nie do zniesienia. Ale jest dzis takich ludzi bez liku, co nie maja zadnego czlowieka, ktory sie nimi zajmie,zatroszczy sie o nich, ktory zechce okazac im troche serca. A przeciez takze ich serce ma wiele potrzeb, takze ich serce laknie przychylnosci i czulosci, dwojga ramion,w ktore mozna uciec. W naszym swiecie nastalo wiele zimna. Jest wielu ludzi,ktorzy marzna.Pamietaj o tym. Jestesmy wszyscy zdani na siebie nawzajem. Jestesmy zalezni od siebie w przypadku pozywienia,ubrania, mieszkania,wypoczynku, wszystkiego,co mozna miec za pieniadze. Ale jeszcze bardziej zalezni os siebie nawzajem w przypadku naszego szczescia. Pieniedzmi nic tu sie nie wskora. Ma to zwiazek z sercem,z miloscia,a te mozna dostac tylko gratis. Okazuj serce,obcujac z ludzmi, i nie pozwol nikomu marznac! Phil Bosmans
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA______________JARZEBINKO i SREBRNA AKACJO____witajcie milosniczki pieskow! Piekne wiersze,linki____dziekuje Udowodniono,ze psy maja pozytywny wplyw na nasze zdrowie. Wlasciciele psow odczuwaja wieksza radosc zycia,sa bardziej aktywni i mniej podatni na stres. Dowiedziono rowniez,ze posiadacze psow maja nizszy poziom choresterolu i tluszczu we krwi. Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
Zapomnisz o nudzie! Nie masz co zrobic z czasem,brakuje Ci zajecia? Pies rozwiaze wszystkie Twoje problemy z nuda i zadba o to,zebys sie nie nudzil/la. Dostarczy Ci wrazen,jak nikt inny.To tyle ,,,,do kolejnego spotkania!
-
Pies nie bedzie Cie ocenial____nie interesuje go ani jak wygladasz,ani jaka jest zasobnosc Twojego portfela. Pokocha Cie takim,jakim jestes :D