KALINA BIESIADNA
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez KALINA BIESIADNA
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA_____witajcie U nas piekne,sloneczne dni.Sloneczko przygrzewa,w ogrodzie jeszcze nie widac jesieni.Uciekam do cienia,bo nie sposob wysiedziec w sloncu. Jak milo posiedziec w nim i podziwiac roslinnosc,,, Dzisiaj obudzilo mnie sloneczko i jestem tak pozytywnie nastawiona do swiata____jako ze zaczyna sie weekend!!!! Kocham weekendy najbardziej Kolejna dedykacja dla WAS GDYBY ICH NIE BYLO Pewien mezczyzna wraca z afrykanskiego kraju, w ktorym przed paru laty zostal niemal smiertelnie pobity. Latami trwalo zanim wyzdrowial. Ludzie mowia: To szaleniec.Dlaczego to robil? Nie prowadzi tam interesow,nie ma tam przyszlosci. Jedyne,co ma,to milosc do ludzi. Dla niej chce angazowac swoj czas,swoje sily,zycie. Dziwne! Dlaczego ludzie jada do zacofanych krajow, dlaczego znosza trudne warunki zycia, rezygnuja z malzenstwa i rodziny, by nalezec calym sercem do bezradnych,nieszczesliwych, kalekich,chorych,umierajacych? Dlaczego? To szalency.W oczach swiata sa marzycielami, poniewaz nie licza na pieniadze i bogactwo, godnosci i kariere,uciechy i przyjemnosci. Szlency,ale najczesciej ludzie bardzo szczesliwi. Sa troche jak kwiaty.Kwiaty nie maja rak: Nic nie biora,lecz tylko daja. Rosna,kwitna i przekwitaja. Istnieja wylacznie dla radosci innych. Ci szalency wpuszcza chociaz troche swiatla, gdy w zycie tak wielu ludzi wedrze sie noc. Pomoga nam ponownie uwierzyc w nowy dzien. Gdyby ich nie bylo,swiat bylby skonczony. Phil Bosmans Pozdrawiam WAS bardzo serdecznie
-
Dobranoc BIESIADO!!! Do jutra
-
16.Dzis wiem,ze blogoslawienstwo,na ktore sie nie godzimy,z czasem obraca sie w przeklenstwo.Nie oczekuje od ciebie juz nic.Zmuszasz mnie,bym dojrzal bogactwa i horyzonty,ktore przerastaja moja wyobraznie.Teraz kiedy je zobaczylem i przeczulem ogrom moich mozliwosci,czuje sie gorzej niz kiedykolwiek przedtem. Bo wiem,ze moge zdobyc wszystko,tylko tego nie chce.
-
11.Kiedy czegos goraco pragniesz,to caly wszechswiat dziala potajemnie,by udalo ci sie to osiagnac—powiedzial mu starzec. 12.Naucz sie szanowac znaki i isc ich sladem—mowil stary krol.Istnieja na swiecie rzeczy,o ktore nie trzeba pytac—by nie uciec od wlasnego przeznaczenia. 13.Jesli szczescie sie do nas usmiecha,to trzeba z tego korzystac i starac sie mu dopomoc,tak jak ono pomaga nam.Nazywa sie to Zasada Przychylnosci lub inaczej Szczesciem Poczatkujacego.Kazdy ma prawo marzyc inaczej. 14.Czlowieka najbardziej urzeka piekno. 15.Czasem trudno utrzymac w ryzach strumien zycia.
-
4.Wszystkie dni staja sie takie same wtedy,kiedy ludzie przestaja dostrzegac to wszystko,czym obdarowuje ich los,podczas gdy slonce wedruje po niebie. 5.Los goraco pragnie,bys podazal sladem twojej Wlasnej Legendy.--------Zasada Przychylnosci---zwykle,gdy grasz w karty po raz pierwszy,wygrywasz.To szczescie poczatkujacego. 6.Trzeba podazac do kresu wlasnej legendy. 7.Pieniadze maja czarodziejska moc:z nimi nikt nie jest samotny. 8.Pewne rzeczy w zyciu,nim jeszcze zdazymy sie do nich przyzwyczaic,zmieniaja sie w czasie krotszym od jednego krzyku. 9.Bylem szczesliwy,rozsiewalem wokol siebie pogode ducha,a ludzie widzac,ze nadchodze,goscili mnie chetnie.Dzis jestem smutny i nieszczesliwy.Stane sie zgorzknialy i strace zaufanie do ludzi,bo zawiodl mnie jeden czlowiek. 10.Okazuje sie,ze jestem taki jak wszyscy ludzie—widze swiat nie takim,jaki jest,lecz jakim chcialbym go widziec.
-
JARZEBINKO____________-KOLOROWYCH SNOW!! Do zobaczenia jutro KOCHANE DRZEWKA 1.Kiedy widzimy ciagle tych samych ludzi—tak jak w seminarium—staja sie oni w koncu czescia naszego zycia.A skoro sa juz czescia naszego zycia,to chca je zmieniac.Jesli nie stajemy sie tacy,jak tego oczekiwali,sa niezadowoleni.Poniewaz ludziom wydaje sie,ze wiedza dokladnie jak powinno wygladac nasze zycie. 2.Jakie jest najwieksze klamstwo swiata?___To mianowicie,ze nadchodzi taka chwila,kiedy tracimy calkowicie panowanie nad naszym zyciem i zaczyna nim rzadzic los.W tym tkwi najwieksze klamstwo swiata. 3.Co to jest wlasna legenda?___To jest to,co zawsze pragnales robic.Kazdy z nas we wczesnej mlodosci wie dobrze,jaka jest jego WLASNA LEGENDA.___To sa sily,ktore na pierwszy rzut oka wydaja sie zle,ale tak naprawde ucza cie,jak tworzyc Wlasna Legende. Przygotowuja twojego ducha i twoja wole,bo na tej planecie istnieje jedna wielka prawda: kimkolwiek jestes,cokolwiek robisz,jesli naprawde z calych sil czegos pragniesz,znaczy to,ze pragnienie owo zrodzilo sie w Duszy Wszrchswiata.I spelnienie tego pragnienia,to twoja misja na Ziemi.Dusza Wszechswiata zywi sie szczesciem ludzi.Albo nieszczesciem,zawiscia,zazdroscia. Spelnienie Wlasnej Legendy jest jedyna powinnoscia czlowieka.Wszystko jest bowiem jednoscia.I kiedy czegos goraco pragniesz,to caly wszechswiat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu.Musimy zrozumiec,ze zawsze mamy mozliwosc robienia tego,o czym naprawde marzymy.
-
I tak zobaczyła nas Justyna. Nie wiem, ile czasu stała na tarasie, patrząc, jak się całujemy – co za pech – w świetle lampy. Była przerażona, a po policzkach ciekły jej łzy. – Paweł – szepnęła z trudem – jak możesz? Tak naprawdę nigdy nie chciałabym przeżyć tego co Justyna. Choć czułam się szczęśliwa, dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Paweł powiedział jej już wtedy, na tarasie, że nie wróci z nią do domu, że nie będzie nocy poślubnej, że nie będzie wspólnego życia, że bardzo mu przykro, ale się pomylił, że nie potrafi kłamać, że nie chce żyć beze mnie. Że podczas tego krótkiego pocałunku to wszystko zrozumiał. Kilka miesięcy później, powtórzył to wszystko na sali sądowej. Małżeństwo cywilne łatwo można było unieważnić, gorzej ślub kościelny. Paweł złożył wniosek o uznanie jego za niebyły, ale przed nim jeszcze długa droga i niekoniecznie zakończona sukcesem. Mamy jednak nadzieję, że to się uda. Zawsze wieczorami marzyłam o tym, jak stoję w kościele obok ukochanego w białej sukni z bukietem róż i ślubujemy sobie miłość. Teraz nie wiadomo, czy kiedykolwiek staniemy przed ołtarzem. A jeśli już, to na pewno nie w naszej rodzinnej miejscowości, bo tam nie mamy oboje życia. Mieszkamy w wynajętym mieszkanku pod Warszawą. Nie mówię dokładnie gdzie, bo boję się, że ktoś z sąsiadów odkryje naszą tajemnicę. Kochamy się i jesteśmy szczęśliwi, choć czasami widzę, że i Pawła męczą wyrzuty sumienia. W końcu skrzywdziliśmy Justynę. Pociesza nas jednak fakt, że ma już nowego narzeczonego. A my za pięć miesięcy spodziewamy się naszego dziecka.
-
Wydało mi się to cokolwiek dziwaczne, ale nie potrafiłam odmówić. Zgodziłam się zostać druhną na ślubie swojego dawnego ukochanego. Chyba trudno o bardziej stresującą sytuację. A potem przyszedł ten słoneczny, październikowy dzień. Piękny jak na ślub. Taki, o jakim ja zawsze marzyłam. Jeszcze ciepły, a już z pierwszymi chłodnymi powiewami jesieni, ze złotymi liśćmi gdzieniegdzie prześwitującymi na drzewach. Muszę przyznać, że Justyna wyglądała wspaniale. W skromnej kremowej sukience z delikatnym haftem i długim welonie do ziemi, urocza panna młoda. A obok niej Paweł, przystojny jak nigdy, poważny i elegancki. Przywitał się ze mną szybkim pocałunkiem w policzek, uśmiechnął się do Wojtka. Jakby nigdy nic między nami nie było. Czyżbyś wszystko zapomniał – pomyślałam. Ja nie będę gorsza i postanowiłam za wszelką cenę dobrze bawić się na jego weselu. Ślub w kościele był skromny, ale elegancki, z klasą, ciepły, wzruszający. Na weselu starałam się dobrze pełnić rolę druhny. Podchodziłam do gości, upewniałam się, czy nikomu niczego nie brakuje, krzyczałam najgłośniej, kiedy wszyscy narzekali, że wódka jest gorzka, tańczyłam z Wojtkiem i innymi. Podobno byłam zachwycająca – tak szeptał mi do ucha Wojtek. Podobno. Bo ja czułam tylko, jak mnie ogarnia zazdrość. Mówiłam komplementy pannie młodej i starałam się nie patrzeć w stronę pana młodego. Część gości wiedziała zresztą, że Paweł to moja dawna miłość. Dziwili się więc nieco, kiedy widzieli, jak poprawiam jego żonie tren i wznoszę z nią kolejne toasty. To był ich problem. Ja dawno już przestałam przejmować się plotkami. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wodzirej, który w pewnym momencie zaczął krzyczeć: – Gorzka wódka, gorzka wódka, trzeba ją osłodzić, świadek świadkową pocałuje, nie będzie jej szkodzić. Co mi tam. Drużbą był młodszy brat Pawła, sympatyczny chłopak, którego znałam jeszcze z dawnych czasów. Cmoknęłam go więc w usta. Ale wodzirejowi było mało. Może mu ktoś coś szepnął, może specjalnie chciał podkręcić atmosferę, a może po prostu nie pomyślał, że świadkowa mogła być kiedyś bardzo blisko z panem młodym, bo zaczął domagać się, byśmy z Pawłem się pocałowali. Teraz myślę, że ktoś musiał mu powtórzyć jakieś plotki – pewnie chciał, żeby na weselu doszło do sensacji. I w końcu doszło, tylko chyba nie takiej, na jaką liczył wodzirej. cdn
-
Tym razem sama nie byłam lepsza. Straciłam dziewictwo właśnie z Wojtkiem, po dwóch godzinach rozmowy, w jakimś przypadkowym pokoju akademika, który na szczęście był pusty. Nie, nie czułam satysfakcji, radości, wstydu – to wszystko było jakby poza mną. Ot, jeszcze jedno doświadczenie życiowe. Tak jakbym za wszelką cenę chciała wyprzeć z pamięci obietnicę, którą przecież złożyłam sama sobie. Wojtek okazał się miłym, pełnym zapału i marzeń chłopakiem. Może jak dla mnie trochę zbyt rozrywkowym, ale i ja w tamtym okresie nie byłam przecież święta. Razem imprezowaliśmy i razem uczyliśmy się do egzaminów. Ot, taka akademikowa para. Wojtek chyba szybko się zorientował, że z mojej strony nie może liczyć na wielkie uczucie – i chyba to przyciągnęło go do mnie jeszcze bardziej. Ja również byłam w sumie zadowolona – w końcu miałam w Warszawie jakąś bratnią duszę. I tak to trwało do jesieni. W maju na adres rodziców przyszedł list. W kopercie znajdował się biały karnet ozdobiony dwoma gołąbkami, które trzymały w dzióbkach obrączki. "Zapraszamy Aleksandrę razem z osobą towarzyszącą na ślub, który odbędzie się... Paweł Malinowski i Justyna Jawor" – przeczytałam głośno. Początkowo postanowiłam, nie iść. Bałam się, że tego nie zniosę, że serce mi pęknie z rozpaczy. Uświadomiłam sobie wtedy, że choć minęło tyle czasu, ja nadal kochałam Pawła: – Masz zamiar wybrać się na ślub? – spytała mama, kiedy przeczytałam zaproszenie. – Oczywiście – starałam się, aby mój głos brzmiał radośnie. – Przyjedziemy razem z Wojtkiem. Na pewno chcielibyście go poznać. Mama odetchnęła z ulgą. Ja również. Nie byłyśmy nigdy z Justyną bardzo zaprzyjaźnione, ale znałyśmy się od wielu lat, jeszcze ze szkoły podstawowej. Nie zdziwiłam się więc aż tak bardzo, gdy przyjechała specjalnie do mnie do Warszawy prosić, bym została jej świadkową. – Wiesz, nie mam siostry, a i Paweł uważa, że to dobry wybór. To takie zamknięcie klamrą waszych spraw i rozpoczęcie naszych – tłumaczyła szczerze. cdn
-
Wbrew temu co tak naprawdę czułam, napisałam Justynie, że już od dawna nie pamiętam o Pawle, że to było tylko takie młodzieńcze zauroczenie, że dopiero tutaj, w wielkim mieście, poznałam, co to prawdziwi mężczyźni i prawdziwe życie. Wszystko to były oczywiście kłamstwa. Nie chciałam jednak dać po sobie poznać, jak bardzo zabolał mnie jej list. Tego dnia w akademiku była zaplanowana impreza. Część osób z naszej grupy zaliczyła egzaminy w terminie zerowym i zamierzała to uczcić. Ja nie należałam do tych szczęściarzy i początkowo planowałam po prostu jeszcze się pouczyć, ale po tym e-mailu musiałam jakoś odreagować. Po raz pierwszy od bardzo dawna założyłam krótką, czarną sukienkę i buty na wysokim obcasie. Zrobiłam makijaż i pomalowałam usta, które, jak wszyscy twierdzą, są moim atutem. Trzeba przyznać, że zrobiłam tego wieczora furorę. Takiej mnie jeszcze tutaj nie znali. Wcześniej bowiem po całych dniach przesiadywałam z nosem w książkach albo narzekałam na Warszawę. Na imprezie wszyscy powtarzali: – Dziewczyno, naprawdę super wyglądasz. Gdzie się ukrywałaś tyle czasu? A ja piłam kieliszek wina za kieliszkiem i śmiałam się coraz bardziej zalotnie. Sama nie wiem, co bardziej uderzyło mi do głowy – alkohol czy zachwycone spojrzenia kolegów, którzy prześcigali się w komplementach. Najbardziej aktywny był Wojtek. Wiedziałam, że zwrócił na mnie uwagę już wcześniej – też pochodził z Dolnego Śląska i już samo to nas zbliżyło. Na dodatek oboje nie lubiliśmy Warszawy i oboje nie należeliśmy do najlepszych studentów. Tego wieczora miałam się przekonać, że Wojtek świetnie tańczy i wspaniale całuje. A później... cdn
-
Z czasem zaczęłam wierzyć rodzicom. Tym bardziej, że mój ukochany unikał spotkań ze mną. Zaczęłam go natomiast widywać na mieście z moją bliską koleżanką z podstawówki, Justyną. Pewnego dnia przyszedł do mnie późnym wieczorem: – Przemyślałem wszystko, Oleńko. Oddaliliśmy się od siebie, twoja rodzina również nie jest nam przychylna. A Justyna, znasz ją przecież, jest ciepła, rodzinna, no i starsza od ciebie. Chyba takiej kobiety potrzebuję. Proszę, nie miej do mnie żalu. Po tej rozmowie długo nie mogłam dojść do siebie. Płakałam po nocach. Przypominałam sobie wszystko – nasze obietnice, plany, marzenia. Nie mogłam uwierzyć, że byłam taka naiwna. O nie, teraz już nikt nigdy mnie nie zrani – obiecałam sobie. Nie pozwolę również moim rodzicom dłużej wtrącać się w moje życie. Sama będę o sobie decydować! Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Wbrew protestom najbliższych wyjechałam do studium językowego do Warszawy i zamieszkałam w akademiku. Ja, która nigdy dotąd nie ruszałam się z Dolnego Śląska, nagle znalazłam się w gwarnej stolicy. Nie czułam się tu dobrze, przerażało mnie to miasto, wydawało mi się obce, za duże, ludzie byli nieprzyjaźni, studia trudne. Pomagało mi jednak zapomnieć o ostatnich smutnych przeżyciach. Pragnęłam teraz żyć zupełnie inaczej. W połowie stycznia dostałam e-maila od Justyny. Pisała w nim, że jest bardzo szczęśliwa, że planują z Pawłem za kilka miesięcy ślub. Chciała się też upewnić, czy ja nic do niego już nie czuję: – Nie chcę budować swojego szczęścia na cudzej krzywdzie – wyjaśniała. – Może dla ciebie to dziwne, ale mnie wychowano w lojalności do przyjaciół. Nie czułabym się dobrze, gdybyś do końca życia miała mnie nienawidzić. Zabolały mnie te słowa i to bardzo. Zabolało mnie to, że Justyna planuje ślub – mój ślub! Zabolało mnie to, tym bardziej, że jest porządną dziewczyną, że Paweł wcale nie trafił z deszczu pod rynnę, jak mu życzyłam, kiedy odchodził ode mnie. Zabolało mnie to, że tak łatwo o mnie zapomniał. cdn
-
W ten sposób nie miałam zupełnie czasu dla siebie i Pawła. Kiedy się spotykaliśmy, czułam się bardzo zmęczona. Najchętniej leżałabym na kanapie i przeglądała notatki do egzaminu. Nie było mowy, żeby mnie gdzieś wyciągnąć. Po kilku miesiącach Paweł powiedział: – Wiesz, inną dziewczynę poznałem, a w kogoś innego zmieniłaś się teraz. Myślę, że powinniśmy zrobić sobie przerwę. Ty przygotujesz się do egzaminów na studia, a ja też poukładam sobie pewne sprawy. Dajmy sobie trochę czasu. Boże, jak ja rozpaczałam! Czułam, że to już koniec. Wydawało mi się, że świat dla mnie się skończył. Matka powtarzała mi tylko w kółko: – Młoda jesteś, wszystko przed tobą. Wiadomo, jak to jest, pierwsza młodzieńcza miłość, ale potem przyjdą kolejne. Sama się przekonasz jeszcze, jakie to piękne uczucie. A ten cały Paweł widać nie był ciebie wart, od początku z ojcem to mówiliśmy. cdn
-
Miałam oczywiście kolegów. Jeden w końcu nawet mi mocniej zawrócił mi w głowie. Paweł, student inżynierii środowiska z Oleśnicy. Ach, ile było rozmów do późnej nocy, ile wspólnych marzeń i planów, ile spacerów po Wrocławiu i okolicy. A później, z czasem, trzymania się za ręce, przytulania i nieśmiałych pocałunków. I nic więcej. Oboje bowiem byliśmy bardzo wierzący i postanowiliśmy z nocą poślubną poczekać, aż powiemy w kościele "tak". Miałam dziewiętnaście lat i byłam zakochana bez pamięci. Przestała się liczyć szkoła, rodzice, znajomi. Mieliśmy wielkie plany – Paweł był wprawdzie dopiero na drugim roku, ale często powtarzał: – Niedługo będę na czwartym roku studiów, a wtedy poproszę cię o rękę. Będziemy mieć piękny ślub, a ty zostaniesz moją ukochaną żoną, zobaczysz. Byłam szczęśliwa, słysząc takie słowa, bo jaka kobieta nie chce być tą jedyną i stać na ślubnym kobiercu obok tego najwspanialszego mężczyzny. Niestety, jak to często bywa, moim rodzicom Paweł zupełnie nie przypadł do gustu: – Za młodzi jesteście, nic nie macie – narzekała matka. – Jak sobie dacie radę, zwłaszcza że ty jeszcze się uczysz. – A co on tak tu ciągle przychodzi i przychodzi kąty wycierać – złościł się ojciec. – Wielki pan inżynier. Niech się w końcu weźmie do jakiejś roboty, bo jak go przepędzę, to... Nie kończył, ale ja wiedziałam, że mój tata byłby zdolny do tego, żeby wyrzucić mojego ukochanego z domu. Starałam się więc podwójnie: uczyłam się nocami, a wieczorami spotykałam z Pawłem. Pomagałam dużo w gospodarstwie, robiłam wszystko, czego tylko życzyli sobie rodzice. W weekendy dodatkowo opiekowałam się dzieckiem kuzynki. Nie zarabiałam dużo, ale myślałam sobie, że za te pieniądze kupię pierwsze meble do naszego wspólnego mieszkania. cdn
-
Posluchajmy zwierzen Aleksandry,,,,,,, Ach, co to był za ślub Zostałam świadkiem na ślubie Justyny i Pawła, mojego byłego ukochanego. Niewinny pocałunek z panem młodym sprawił, że nasze uczucie na nowo odżyło. Marzyłam, że stoję w białej sukni i welonie na środku małego, górskiego kościółka, a w środku tylko ja i mój ukochany... Urodziłam się w niewielkiej osadzie pod Wrocławiem. Moja rodzina należała do przeciętnych w okolicy. Zmieniło się to, gdy ceny okolicznych gruntów zaczęły gwałtownie rosnąć. Wtedy niemal z dnia na dzień stała się jedną z zamożniejszych, bo czego jak czego, ale ziemi to mieliśmy pod dostatkiem. W domu nic jednak się nie zmieniło. Moi rodzice uważali zawsze, że tylko pracą można do czegoś dojść. Dbali więc o to, abym nie miała wolnej chwili. Rano szkoła, potem angielski, w piątki oaza, w soboty gitara, a w międzyczasie jeszcze kwiatki trzeba podlać, ogródek wypielić, kolację przygotować... Wiadomo, w domu zawsze jest co zrobić. Nic dziwnego, że brakowało mi czasu na życie towarzyskie i bałam się, że zostanę starą panną. cdn
-
KOCHANE DRZEWKA______________--dla WAS SPELNIA SIE BAJKA Badz dobry dla ludzi,mily uczynny. Przede wszystkim dla chorych,kalekich i starych, Dla ludzi,ktorych zycie zepchnelo na margines. Przynos ludziom kwiaty,dopoki zyja. Nie czekaj,az umra, By wzruszony westchnac:”Niewiele mieli z zycia” Dlaczego tylu ludzi nic nie ma z zycia ? Dlatego,ze nie maja przyjaciol,ludzi,ktorzy ich lubia. Dlatego,ze nie znajduja nigdzie oznak sympatii. Dlatego,ze nigdy nie kwitna dla nich kwiaty. A przeciez kwiaty moga czasami czynic cuda. Nie musza to byc drogie,kosztowne kwiaty. Zwyczajne,zwykle kwiaty:usmiech, Dobre slowo,drobny gest.To takze kwiaty! Najmniejszy kwiat podarowany z calego serca Opowiada tym,ktorzy go otrzymuja,piekna historie. Cudowna bajke o kawalku nieba na ziemi, Gdzie ludzie sa dla siebie nawzajem aniolami, Gdzie dla kazdej obawy, Kazdego cierpienia i kazdej lzy jest czula pociecha, Gdzie ludzie kwitna dla siebie jak kwiaty. Slysze ten sam krzyk dochodzacy z ust Tysiecy chorych,kalekich,starych i samotnych: „Przynies mi kwiaty,zanim umre”. Zrob cos,by spelnila sie bajka.Dzis! Phil Bosmans
-
Ktory z sernikow chcecie upiec????Dajcie mi znac i podam przepis. Sernik z wiśniami » Sernik na biszkopcie » Sernik z brzoskwiniami » Sernik w czekoladzie » Sernik z ananasem i bakaliami » Sernik z arbuzem » Sernik z malinami » A teraz podaje ,,,, Sernik z owocami Składniki: - opakowanie biszkoptów - 45 dag serka homogenizowanego waniliowego - 3 żółtka - 5 dag cukru pudru - 150 ml kremówki - 3 łyżki żelatyny - pół szklanki owoców (z kompotu, konfitury) - owoce do dekoracji Żelatynę namoczyć w odrobinie zimnej wody. Podgrzać, by się rozpuściła. Tortownicę wyłożyć flią, na dnie ułożyć biszkopty. Żółtka utrzeć na parze z połową cukru pudru. Kremówkę ubić z pozostałym cukrem pudrem, połączyć z 2/3 żelatyny. Masę żółtkową wymieszać z serkiem i śmietaną. Odłożyć 1/3 masy, resztę wyłożyć na biszkopty, zastudzić. owoce zmiksować, połączyć z resztą żelatyny i sera. Wyłożyć na sernik, ozdobić owocami, zastudzić.
-
Ciasto drożdżowe na baby, ciasta z owocami, rogaliki i bułeczki Składniki: - 75 dag mąki - 25 dag masła - 1 szklanka mleka - 1 szklanka cukru pudru - 3 jajka - 1 żółtko - 10 dag drożdży - szczypta soli - 60 dag dowolnych owoców świeżych lub mrożonych Wymieszać drożdże z łyżeczką cukru, odrobiną mąki oraz szklanką ciepłego mleka, odstawić do wyrośnięcia. Masło stopić i ostudzić. W dużej misce roztrzepać jajka i żółtko, dodać ostudzone masło, mąkę, szczyptę soli, wlać wyrośnięty rozczyn i wyrobić ciasto mikserem. Uformować kulę, owinąć w lnianą ściereczkę i wrzucić do zimnej wody na 15 minut. Kiedy ciasto wypłynie, zagnieść je na stolnicy z cukrem pudrem i ewentualnie z odrobiną mąki. Dużą tortownicę posmarować tłuszczem i wysypać bułką tartą, wyłożyć połowę ciasta, na wierzch warstwę owoców i pokryć pozostałym ciastem. Nakryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce. Piekarnik nagrzać do temperatury 150ºC, wstawić ciasto na 15 minut, zwiększyć temperaturę do 180ºC i piec 40 minut. Wyjąć ciasto z piekarnika, jeszcze ciepłe posypać cukrem pudrem.
-
KOCHANE DRZEWKA____________tak pieknie piszecie o milosci Zapraszam WAS na pyszne ciasteczka Serowe ciasteczka z jabłkami Składniki 25 dag mąki pszennej, 25 dag białego sera, 25 dag masła, 4 jabłka, 3 dag cukru pudru. Sposób przygotowania: Zagnieść mąkę z serem i masłem. Włożyć na pół godziny do lodówki. Rozwałkować. Krążki wykroić szklanką. Na każdym ułożyć kawałek jabłka (uprzednio obrać, usunąć gniazda nasienne i pokroić na ósemki). Złożyć na pół. Skleić w rogach. Piec w temp. 180 st. C przez 30 minut. Po upieczeniu oprószyć cukrem pudrem. Smacznego
-
Jolanthe __________Wina Wracamy do domu, Patrzymy pod nogi. Winę próbujemy zrzucić... Na słońce, czy na księżyc? Nie chcę wiedzieć! To by zobowiązywało. Kwiaty pachniały obietnicą... To one obiecywały nie ja! Ja znów byłam gdzie indziej, Ale chyba pod tym samym niebem. Czysty błękit raził nas w oczy. Ciebie poraziło, Ja zdążyłam odwrócić twarz!
-
Niewiele rzeczy możemy pojąć wszystkimi pięcioma zmysłami. — Georg Christoph Lichtenberg
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA_____________JARZEBINKO i SREBRNA AKACJO___witajcie Sliczne wiersze.Dziekuje JARZEBINKO___________wrocilam z \"poczty\".Bardzo dziekuje za przesylke.Buziaczki Odpisze wieczorkiem :D POGRZEBANY ZA ZYCIA Pewien mezczyzna stracil w krotkim czasie ukochana zone i jedynego syna. Poszedlem z nim na cmentarz. Bolesna chwila. Pogrzebano tam wraz z zona i synem kawal jego wlasnego zycia. Dlugo tam stalismy,oniemiali z bolu. Chwile potem przeszedlem sie po cmentarzu, po tym miescie z marmuru i kamieni. O tej porze nie bylo tam nikogo. Posrod zadbanych grobow widzialem inne, zarosniete trawa i chwastami,zaniedbane. Od lat nikogo tu nie bylo. Zapomniani umarli! Moje mysli skierowaly sie w strone miasta zywych. To,ze zapomina sie o umarlych,mozna jeszcze zrozumiec. Umarlych to juz nie boli. Jednakze zapomniec w miescie zywych o bliznich,byc moze o wlasnym ojcu, wlasnej matce,najblizszych czlonkach rodziny__ pogrzebac ich za zycia w obojetnosci, ktora zarasta wszystko niczym zabojczy chwast__ to hanba niegodna czlowieka. Dlatego uwazaj,by taki cmentarz nie rozszerzal sie byc moze w twoim otoczeniu,w twoim domu. Phil Bosmans Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
W życiu nie ma takiej chwili, abyśmy nie mieli wszystkiego, co potrzebne, aby czuć się szczęśliwymi. Pomyśl o tym przez minutę (...). Jeśli jesteś nieszczęśliwy, to dlatego, że cały czas myślisz raczej o tym, czego nie masz, zamiast koncentrować się na tym, co masz w danej chwili. — Anthony de Mello
-
Jeżeli pragniemy porozumienia z innymi, musimy zdawać sobie sprawę, że różnimy się od siebie pod względem sposobu postrzegania świata i niech ta prawda będzie wskazówką przy wszelkich kontaktach z ludźmi. — Anthony Robbins
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA________________JARZEBINKO i SREBRNA AKACJO_____witajcie Pieeeeeeeeeeeeekne wiersze i opowiadanie z puenta.Dziekuje JARZEBINKO kochana____pozniej napisze e-mail. A teraz zostawiam wiersz Phila Bosmansa JEDYNE WYJSCIE Okrucienstwo przemocy.Na krotki czas swiat przejmuje zgroza. Potem ludzie znow klada sie spac. Sila mozna zburzyc dom,sciac drzewo czy zabic zwierze.Ale kto sila niszczy czlowieka,niszczy siebie jako czlowieka. W procesie o morderstwo oskarzony powiedzial: \"Unicestwiajac innego czlowieka,sam sie unicestwilem. Zabic innego to zabic siebie samego\". Ostatnio byl u mnie mezczyzna okolo czterdziestki. Zabijal ludzi,sluzac w legii cudzoziemskiej. \"Teraz mnie morduja___powiedzial___ przychodza do mnie kazdej nocy.\" Co mozna uczynic przeciw rosnacej przemocy? Skad to sie bierze? Przemoc nie bierze sie nigdy z milosci. Przemoc zakorzenia sie w myslach i uczuciach nienawisci. Nienawisc gniezdzi sie w chorobliwej ludzkiej zachlannosci. Na zadzy tej opiera sie cale nasze spoleczenstwo. W swiecie chodzi o wladze,posiadanie,slawe. W takim swiecie przemoc czuje sie jak u siebie. Przemocy nie da sie wyplenic przemoca. Przemoc plus przemoc oznacza zawsze jeszcze wiecej przemocy. Smiertelny krag.Przelamac go mozna tylko dzieki niewiarygodnej ewangielicznej milosci,ktora glosi: \"Miluj swych wrogow.Uczyn cos dobrego dla tych, ktorzy cie nienawidza\". W dzisiejszych czasach brzmi to przerazliwie naiwnie. Ktoz w to jeszcze uwierzy? A jednak___zapewniam cie___jest to jedyna droga. PS>Mysle,ze wrogow powinnismy zawsze ignorowac.Nic bardziej ich nie wyprowadzi z rownowagi jak nasza obojetnosc.Sami sobie wystawiaja swiadectwo.A my badzmy ponad TO!!! Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
Jolanthe ___________Cele życia Popełniliśmy błąd. Nadarzyła się okazja i ...ot tak sobie, Zmarnowaliśmy kawał życia. Wszystko było szczere, Ale gdzieś zamotały się nam cele życia i tego co było istotne. Szczyty wszystkiego co miało sens... Straciliśmy z oczu. Ciągle jeszcze mamy w pamięci klisze naszych planów. Słychać też szelest, jakby wszystko co nas łączyło ciągle jeszcze się skradało