Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Klarka 123

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Klarka 123

    kocham pana zonatego

    Witam, jestem nowa na tym forum, ale przeczytałam już sporo topików. Myślę, że moja sytuacja, czy mi się to podoba czy nie, będzie pasowała do tego tematu :( Parę miesięcy temu poznałam mężczyznę. Poznaliśmy się przez internet, wspaniale nam się rozmawiało na różne tematy, krótko potem zaplanowaliśmy spotkanie. Przed pierwszym spotkaniem powiedział mi że ma żonę i dziecko. Ale powiedział też, że nic go już z żoną nie łączy poza dzieckiem - pewnie standard, bo jak czytam te topiki to niestety tak w większości przypadków jest. Mimo, że wiedziałam o jego sytuacji poszłam na to spotkanie. I to napewno był z mojej strony wielki błąd, ale mimo, że naprawdę bym chciała nie potrafię powiedzieć, że dziś tego żałuję. Spotykaliśmy się coraz częściej, ale oprócz rozmów, trzymania się za rękę i nieśmiałych pocałunków nic między nami nie było. Moj kochany zdecydował się powiedzieć żonie, że jej nie kocha i że chce odejść. Zanim mnie ocenicie chciałam tylko dodać, że dużo wcześniej rozmawiał z nią o ich małżeństwie, że nie jest dobrze, że coś się wypala, chciał naprawiać, próbować coś zmieniać... Wtedy nie widziała problemu, teraz zresztą nadal tego nie widzi, bo przecież to norma, że większość ludzi żyje bez miłości - to są dokladnie jej słowa :( no i powiedział jej , potem sama z nią rozmawiałam i przyznała, że tak rzeczywiście było, ale że ona się nie zmieni bo taka już jest a on powinien ją taką własnie kochać, skoro ją wybrał. Być może coś w tym jest, ale czy człowiek jest nieomylny. Może powinien, ale już jej nie kocha, o czym jej powiedział i stale powtarza, ale ona nie chce pozwolić mu odejść. Powiedziała, że jeżeli tylko on odejdzie z domu, to ona zgotuje mu piekło, przede wszystkim zabierając dziecko i zabraniając mu z nim kontaktów. Nie wiem na ile te groźby mogą być zasadne, ale boję się, że jednak może spełnić swoje obietnice. Naprawdę trudno mi zrozumieć dlaczego kobiety tak postępują, ona wie, że on jej nie chce, ona nie kochała go przez długie lata (teraz obudziła się w niej miłość, objawiająca się szantażem, oskarżeniami, groźbami i zapewnieniami, że przecież ona kocha). Nie przeszkadza jej to że się spotykamy, ważne żeby były zachowane pozory... czy to naprawdę jest miłość. Wielokrotnie rozmwiałam z moim kochaniem, że jeżeli widzi cień szansy, że mogą być jeszcze razem szczęśliwi, ja się odsunę (wiem, ze miałabym złamane serce, ale naprawdę bym to zrobiła), ale z jego strony słyszę zapewnienia, że oni już nigdy nie będą razem, że nawet jak nam nie wyjdzie, on z żoną też już nie będzie. Boję się, że w tym wszystkim naprawdę najbardziej ucierpi dziecko, które już napewno widzi chłód i obojętność pomiędzy rodzicami (starają się nie kłócić przy nim). Nie wiem jak w takiej sytuacji powiedzieć dziecku, że tatuś wyprowadza się (ona powiedział, że nigdy nie pozwoli powiedzieć dziecku...) Czy naprawdę trwanie w związku bez miłości dla \\\"dobra dziecka\\\" jest naprawdę dla niego dobre ? Dlaczego nie można się kulturalnie rozstać i zapewnić dziecku maksymalnie dużo miłości ale też spokoju. Czy trzymanie kogoś na siłę, szantażem i groźbami jest szansą na utrzymanie małżeństwa. Wiem, że to bardzo dużo pytań, pewnie dużo bez odpowiedzi. Wiem jaką dostanę \\\"burę\\\" od wszystkich porzuconych żon. Ale czasami naprawdę coś się wypala, kończy i nie zawsze jest to wina kochanki. Szkoda tylko, że za niektóre błędne decyzje trzeba płacić tak wysoką cenę :(
×