Drumla

Ja mam kocyki używane więc już wyprane :) Ale na waszym miejscu sprawdziłabym metki... jak kocyk jest made in china to bym go uprała... nie wiadomo w czym oni je moczyli, utrwalali itp. :-D

Ja wciągam prenatal... ale dopiero od jakichś 3 tygodni. Myślę, że jak wyniki krwi są ok. to nie trzeba już nic dodawać. Ja będę prać dopiero w grudniu, nad proszkiem się jeszcze nie zastanawiałam. Kusi mnie żeby używać normalnego. Ale pewnie w końcu sie złamię i kupię jakiś bobasowy.

cześć Kefirek... dużo w weekend się nie działo. A kadrowe zawsze mają duuuużo roboty, w urzędzie wszystko musi swoje odleżeć ;)

A kysz zarazo... normalnie nasz topik jakoś elektronicznie chyba rozsiewa wirusy... najpierw był wirus twardego brzuszka a teraz katar :-D

Kessi szalona ;) :P No organizm ci mówi "za dużo" :-D

HEJKA Co do moczu znalazłam coś takiego... W moczu ludzi zdrowych wydalane są niewielkie ilości białka. Zwykle nie przekraczają one 100 mg na dobę. U tego samego człowieka stężenie białka w moczu, czyli tzw. białkomocz, w różnych porach dnia może być bardzo różne. Dlatego też dla uzyskania dokładnych danych o wielkości białkomoczu powinno się określać ilość białka w moczu dobowym. Jest to parametr szczególnie istotny, gdyż najczęściej jest następstwem chorób nerek lub też schorzeń dróg moczowych. Znaczne ilości białka tracimy w chorobach kłębuszków nerkowych, nieco mniejszy białkomocz może towarzyszyć kamicy nerkowej, zapaleniom dróg moczowych. Obecność białkomoczu można stwierdzić także u niektórych pacjentów z niewydolnością krążenia czy w czasie wysokiej gorączki w przebiegu chorób ogólnoustrojowych. Obecność białka w moczu zawsze wymaga wyjaśnienia i konsultacji lekarza, ale nie zawsze przesądza o rozpoznaniu choroby. Czasem bowiem, szczególnie u ludzi młodych, białkomocz może pojawiać się w stanie pełnego zdrowia po dużym wysiłku fizycznym, pod wpływem zimna lub po energicznym badaniu okolicy lędźwiowej, gdzie znajdują się nerki.

To smacznego życzę... ja już po obiedzie u teściów i szykuję się do kolacji :)

brrr... aż mi ciarki przeszły... ja bym chyba też nie była na tyle odważna, szczególnie że w brzuszek. Trzymam kciuki żeby mąż sie przełamał, bo latać do przychodzni będzie ciężko chyba

Biedna jesteś z tymi zastrzykami.. sama je sobie robisz ? :o

Ale pomarańczowa zabłysła :-D Cześć dziewczyny brzucholiny... widzę że w ten weekend pustki jak nigdy. Przynajmniej nie mam nic do nadrabiania. Pierwszy raz od jakiegoś czasu jestem na bieżąco :P Witaj matko bliźniaczków... mam braci bliźniaków jednojajowych i nigdy sie nie pomylilam, który jest który. A teraz jak już są starzy to wogóle nie ma problemu bo mają różne style. Kiedyś też sobie myślałam, że fajnie mieć bliźniaki ale w pierwszej ciąży... później to można sie przerazić. Moja mama miała bliżnaiaki w czwartej ciąży :-D I przerazili się na 10 lat.

co do wyższości cesarek nad naturalnym porodem to jest to dyskusja jak co do wyższości masła nad margaryną... każda strona znajdzie wiele argumentów za :) dla mnie ważny jest jeden argument... pierwsza cesarka zwykle prowadzi do drugiej (istnieje ryzyko pęknięcia macicy w trkacie porodu naturalnego) a lekarze nie polecają po cesarce więcej niż dwuch ciąż (to samo ryzyko). a każda to jest tzw. ciąża ryzyka (mogą być zrosty po pierwszej cesarce itp.). Ja już miałam raz cięty brzuszek a chcę mieć więcej niż jedno dziecko. Więc jak będę mogła to chcę rodzić naturlanie.

spadam na obiadek do rodziców

mamunia... nie dość że może pękniemy razem to jeszcze to samo i w tej samej minucie myślimy o "scary movie" :P

A co do wesołego miasteczka to UWIELBIAM... choć z wiekiem coraz większy ze mnie cykor. We Wiedniu jest taki sprzęcior na który się nie zdecydowałam... wsadzają dwuch ludzi do takiej kuli, zapinają w pasy. Kóla jest zwieszona na sprężynujących linach tak około wysokosci 2 piętra. wchodzi się do niej na ziemi (pasy są tak napięte, że kula leży przyczepiona na ziemi) i was wystrzeliwują (kóla leci gdzieś na wysokość 4 piętra, potem wraca do ziemi i znów wysoko i tak aż się nie uspokoi :) ). Ludzie wychodzą bladzi i skołowani, często rzucają mięsem :-D Podobno przeciążenia są takie, że wydaje ci się że latasz. Masakra. Ale ja jestem zbyt tchórzliwa.

a co do strasznych histori porodowych to radzę nie słuchać... tylko się człowiek stresuje a do porodu trzeba podejść wyluzowanym, bo inaczej masakra... mój gin powiedział, że dziewczyny które rodzą po terminie to często jest efekt ich podśwaidomego psychicznego strachu przed porodem. ja znowu znam wiele kilka "strasznych opowieści o cesarkach" (poznałam jak leżałam na patologi ciąży i czekałam na zabieg :) ). sama przechodziłam zabieg na macicy i wiem że to nic przyjemnego jak ci grzebią w brzuszku, ale jak widać da się przeżyć :-D

Tazjaa... ja w moim szpitalu czuję się bezpiecznie, oni każdą dziewuchę podłanczają do ktg przynajmniej raz dziennie przed porodem (nawet jak jesteś na obserwacji a skończyłaś 26 tydzień). I podczas porodu to jest też praktywkowane. Wręcz jest tak, że jak moja koleżnaka miała bóle krzyżowe tak mocne że nie mogła leżeć (a ktg na stojąco słabo wychodzi) to musiała podpisać oświadczenia , że mąż będzie monitorował tętno płodu takim aparacikiem na stojąco. U nas była jedna doktor w opolskim (ale nie w samym opolu) która została niedawono skazana przez sąd właśnie za brak monitorowania płodu a dziecko nie umarło tylko się poddusiło i musi być rehabilitowane. Teraz to się boją i dmuchają na zimne.

No i zmieniam stopkę... kilogramów nie zmienię bo nie mam tej cholernej wagi w domu, ale coś czuję, że od pobytu w szpitalu to mi się przybrało na brzuszku... strzelam że doszło z 2 kg.

Witam o poranku... Kessi... nie wiem ile mam szyjki, z wrażenia nie zapamiętałam :) W każdym razie powiedzieli że nie ma zagrożenia wczesnym porodem w szpitalu. Za tydzień albo dwa idę do gina i się go spytam dokładnie. Mi ostatnio (od duch dni) brzusio sie uspokoił... hip hip hurra. Może to dlatego że biorę teraz regularnie magnez (asmag- 2 do 3 razy dziennie). No i nie \"biegam\" w pracy (a miałam taki zły nawyk :-D ). No czasami sobie wychłeptam melisę... to wtedy gdy zaczynam za dużo mysleć o brzusiu i on to chyba natychmiast słyszy i musze nas uspokoić :P Żaba... \"podziwiam kobiety które chcą rodzi same i nie rozumiem facetów którzy im na to pozwalają\"... pięknie powiedziane, normalnie słodkie. Mój Wojtek bedzie ze mną rodził jak sytuacja powzwoli (tzn. jak nie bedzie cesarki i tłoku na porodówce, bo wtedy też nie wpuszczają). Nie wstydze się go, bo czego. Chcę żeby był z nami w tej chwili i ją przeżył tak jak ja. A nie całował klamkę porodówki i czekał na odwiedziny jak stado innych. Pia... co do ubrania porodowego to wciąż myślę. Na pewno nie kupię nowej koszuli bo to pieniądze w błoto. Coś chyba od mężyka wezmę. Najwyżej po porodzie ją rozpruję na piersi jak Rejtan :-D U nas dają wtedy do picia mleczko dzidzi, wiec trzeba się obnażyć tak czy inaczej. Lubię cieszyć sie chwilą, ale taką mistrzynią jak twoja koleżanka nie jestem. Ja poprostu lubię pierwsze razy... pierwsze pocałunki, pierwsze drugie pocałunki, pierwsze trzecie pocalunki :-D A poród traktuje jak rolerkoster... zawsze schodzę z niego blada, ze zdartym gardłem i wogóle ale kto mnie powstrzyma żeby na niego nie wejść :)

Kolorowych snów Kasia Ja ide potowarzyszyć mężowi, bo bedzie narzekał ;)

Kasia nie strasz z tym temperamentem :-D

Żaba trzymam kciuki za przetrzymanie, jeszcze troszkę. W sumie racja że zależy jak się przechodzi ciążę. Jakby mi kazali leżeć do porodu to tez już bym chciała rodzić. Na razie odpukać poza tymi twardnieniami jest mi w ciąży super. A spodziewałam się żylaków i nadciśnienia po mamie, no i wogóle myślałam że bardzo utyję bo miałam niepochamowany apetyt przed ciążą. A tu nic z tych rzeczy na razie. Ale fakt że "najciężarniejsze" miesiące przede mną.

Dla mnie optyamlnie do 38 tydzień :) Moja kolezanka męczyła się po terminie więc nie polecam. Ale nie chcę rodzić przed 36 tygodniem, bardziej niż po terminie. Dzidziuś musi mieć czas żeby się rozwinąć. Każdy dzień jest cenny.

Ja mam bardziej schizę żeby wczesniej nie urodzić... niech się dzidzia wypasie i "naumie" wszystkiego. Ostatnio zauważyłam że jak zaświecę lampką na brzuch to mala się porusza... pewnie widzi jasność i się dziwi. I jej malutkie neuronki stykają :-D

A ja jestem jakaś dziwna bo mnie się nigdzie nie spieszy... każdą chwilę chcę przeżyć w pełni. Teraz cieszę się każdym ruchem mojej dzidzi, wiję gniazdko i rozrywam się póki mogę ;) Moje dwie kumpele najlepsze tez już urodziły, ale im nie zazdroszczę... wszystko przede mną, to takie miłe uczucie (może mi coś siadło na psychę :-D ). Ale zawsze tak miałam, zawsze rzeczy najpyszniejsze jem na końcu.

Pia... no proszę, może zaszyli cie na dziewice ;) mojej koleżance za to spieprzyli coś w szwie... musiała smarować maścią, bo jak położna powiedziala zrobiła jej się malutka dziurka. Koleżanka sie śmiała, żeby się mąż nie pomylił i nie poszerzył, bo będzie miała dwie. A szył jej taki przystojny lekarz, nawet wiem jak sie nazywa. Szył dwie moje koleżanki, jednej po 5 dniach szew puścił, drugiej zrobił dziurkę. Jak go zobaczę na porodówce to chyba wyjdę :P :-D