Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Nina 28

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Nina 28

  1. Przesyłam pozytywną energię, wszystkim, którzy tego potrzebują :) Co u was kochane? Ja dziś leniuchuję, czasem tak miło....... Pozdrawiam
  2. Kiara- tak nie można! Po prostu tak nie można! Sama się pogrążasz-uwierz mi, przeżywałam to samo... Każdy musi to sam w sobie przeżyć, przegryźć, ale ja SAMA nie dawałam rady...Mi pomógł psycholog, odbyłam tylko dwie sesje: po pierwszej byłam totalnie rozbita, ryczałam przez trzy dni, było jeszcze gorzej. Ale po drugiej- stał się CUD! Nagle nabrałam dystansu, zaczęłam o śmierci mamy myśleć w innych kategoriach, potrafię już w miarę normalnie funkcjonować. Uwierz mi Kiaro, że noszenie ubrań taty, to nie jest najlepszy pomysł.Ktoś mnie na innym topiku kiedyś uraził tym określeniem, ale jest w nim coś prawdziwego: nie rozdrapuj ran! Sama zataczasz błędne koło, nic dobrego z tego nie wyjdzie. Żałoba to bardzo indywidualna sprawa, każdy człowiek przeżywa to inaczej, jednemu potrzebny jest miesiąc, innemu rok to za mało. Ty widać potrzebujesz jeszcze dużo czasu, ale nie wpędzaj się sama w jeszcze większe cierpienie. Przecież twój tato nie chciałby cię oglądać w tak złym stanie, on jest aniołem i obserwuje cię, a ktoś mi niedawno powiedział, że wierzy w reinkarnację i dużo o tym czytał, i że najczęściej dusze reinkarnują się w nowe dzieciątka w tej samej rodzinie. Ja czekam na reinkarnację mojej mamy, może będzie coś z niej w moim dziecku? Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale doskonale wiem co czujesz i chcę ci pomóc, bo wiem jak to boli... Kiara trzymaj się kochana! I pisz, to pomaga
  3. Pozdrawiam was wszystkie w wiosenny dzień :) Jak nastroje? Famfaramfo- co u ciebie? Kiedy przyjeżdża Thomas? Jak mijaja dni na uczelni, co z tatą.... U mnie wszystko w porządku. Zbieram się po kawałeczku...Powolutku.... Pozdrawiam was wiosennie raz jeszcze
  4. Witajcie.... Ino- ja też miałam, mam...żal do lekarzy, że nikt nam nie powiedział jakie to niebezpieczne, że mama ma małe szanse.... tez nie zdążyłam jej tyle rzeczy powiedzieć, jakbym wiedziała, to nie wracałabym z kliniki z Wrocławia do domu, tylko zostałabym z nią..... 17.03 mina dwa miesiące od jej smierci...to tak niewiele....duzo się we mnie zmieniło przez ten czas, jestem ciągle rozdygotana, podatna na stres....przejmuję się byle drobnostką, ciągle mam oczy na mokrym miejscu...i chociaż nie ryczę juz tak jak dawniej, nie myslę non stop...to mama jest codziennie w moich myslach.... U nas dziś piękna wiosna, \"zaliczyłam\" już spacer z psem, szłam sobie i nastawiałam buzię do słońca...modliłam się do mamy..... Kochane- będzie dobrze! Kazda z nas jest silna, wiem, że to bardzo indywidualne, kto i kiedy odczuje jakąkolwiek ulgę....jeśli wogóle można to tak nazwać...ale musimy się tu wspierać i brac się z życiem za bary. Ja pracuję nad swoim pozytywnym myśleniem. Pozdrawiam
  5. Hej :) Witaj ino! Mam nadzieję, że wszystkim nam, którym odeszły nasze najbliższe osoby- bedzie dane, by w końcu \"pobratać się\" z zyciem... ja też ciągle mam takie dni, że byle słowo, byle gest doprowadza mnie do łez....mam często mamę przed oczami, wtedy, gdy była w szpitalu, albo leżała umierająca pod respiratorem... Kocham ją bardzo...nie byłam może najlepszą córką ( o to się bardzo obwiniam) ale wiedziała, że ją kocham... Teraz musimy się powoli zbierac do kupy, układać swoje życie na nowo, chociaż nic już nie będzie tak samo... Ale mnie naszło! Zupełnie nie wiem dlaczego... Spędziłam dziś miły wieczór, w naszym teatrze był występ kabaretu ANI MRU, MRU...ubawiłam się do łez....a potem, chwilami...miałam takie przebłyski, migawki...że mama tez ich bardzo lubiła, że zawsze razem się zaśmiewałyśmy z ich występów w TV... Ciągle tylko mama.... Kochana moja... Pozdrawiam was, życze miłego nowego tygodnia...
  6. Ufffff......mam to już za sobą.... Witajcie :) Dziewczyny-dałam radę, posegregowałam rzeczy mamy, zaraz przyjeżdżają moje siostry, może sobie coś wybiorą dla siebie. Było trudno, poleciało mi kilka łez, tak jak pisałaś famfaramfo-mnie też (tak jak twojemu tacie) każda jej rzecz kojarzy się z konkretnymi dniami, wydarzeniami, sytuacjami....Ech.... A mój tato ukochany zabrał się skoro świt i wyszedł z domu! Sądzę, że nie chciał patrzeć jak uprzątam jej rzeczy...Biedulek. Jak wrócił to tylko popatrzył na kartony i nic nie powiedział... Szkoda mi go bardzo, może teraz w jakiś sposób będzie mu łatwiej. Przyjrzałam mu się dziś przy obiedzie i uderzyło mnie jedno- to już naprawdę stary człowiek...Ma 71 lat, jest w dobrej kondycji, pełen życia ....oby tak było jak najdłużej... Esko- masz rację. To TYLKO rzeczy, będzie mi łatwiej jak nie będę się do nich przywiązywać i ciągle rozdrapywać rany. Ważne są wspomnienia, mysli, uczucia...ważne jest mamy zdjęcie, które stoi u mnie w pokoju, kaseta wideo z mojego slubu, gdzie ją mam jak \"żywą\".... A co do snów...wiem, że tu nic nie da się \"wykombinować\" ale brakuje mi snów o mamie, z mamą....to byłoby tak jakbyśmy się mogły spotkać razem w tych snach...a nawet tego nie mam.... Szkoda....może kiedyś.... Famfaramfo- cieszę się bardzo, że polepszyło się :) tak trzymajcie oboje! ja dziś od rana wysprzątałam calutkie mieszkanie, potem to segregowanie...spacer z psem, obiad...ufff....chyba sobie usiądę w fotelu i poczytam coś , bo się \"ściachałam\" :) Pozdrawiam was serdecznie w sobotni, prawie wiosenny dzionek :)
  7. Witajcie kochane :) Za oknem przepiękne słoneczko, właśnie wróciłam z psem z długiego spaceru-pies umorusany po końcówki uszu, ale szczęśliwy :) W radio leci przepiękna, francuska piosenka \"NATALI\"- mama ją uwielbiała, też miała na imię Natalia...a mi się przypomniało jak nie raz nie dwa na dzień Matki, na jej imieniny zamawiałam tę piosenke w radio ...specjalnie dla Niej.... Wiecie dziś podjęłam trudną decyzję i jutro zabieram się za porządkowanie i segregowanie rzeczy mojej mamy... Musiałam zmienić zdanie na ten temat, bo miałam wczoraj smutną rozmowę z tatą...przyszedł do mnie do pokoju i po raz kolejny zapytał co robimy z rzeczami.... Zapytałam go dlaczego mu się tak śpieszy i wiecie co powiedział? Bardzo go boli, gdy za każdym razem, gdy otwiera ich wspólną szafę i półki napotyka wzrokiem jej ubrania....Powiedział mi, że przeciez i ja pochowałam Jej rzeczy z łazienki, z kuchni...powinnam go zrozumieć.... Oczywiście, że go rozumiem! Jak mogłam być tak ślepa! Nie miałam pojęcia.... Jutro więc siadam i składam wszystko do wielkiego kartonu, w niedzielę przyjadą moje siostry chcą przejrzec ubrania, buty ..może coś im się przyda... Boję się swojej jutrzejszej reakcji....jak mam to zrobic, gdy ciągle mnie tak boli....nie wiem...ale zrobię to tylko dla taty... I jeszcze jedno- dostałam wczoraj maila od mojej koleżanki, tej, której 15.02 zmarła mama...miała sen...niesamowity sen, po którym zrobiło się jej o wiele , wiele lepiej... Śnił się jej tato (zmarł dawno temu i ani razu się jej nie przyśnił!) szedł po słonecznej łące (z ta łąką to jakiś powtarzający się element-prawda?) i nagle uśmiechnął się i podszedł do jej mamy. Złapali się za ręce i poszli ....szczęśliwi... Jak ja jej zazdroszczę tego snu! To jakby przekaz, że wszystko jest OK, a mi mama zupełnie się nie śni...czy to oznacza, że nie jest jeszcze spokojna i szczęśliwa? Powiedzcie jak można \"wywołać\" taki sen..jak sie dowiedzieć, że naszym zmarłym jest dobrze? Pozdrawiam was gorąco tuz przed weekendem. U nas w Jeleniej Górze świeci przepiękne słońce...wiosna :)
  8. Nina 28

    smutno mi bardzo

    katisio- nareszcie! tak się cieszę, że dałaś znaki życia :) Zapamiętaj jedno: nigdy mnie nie zdołujesz, więc pisz, pisz do mnie czym prędzej.... Wydaje mi się, że mamy sobie wiele do przekazania...naprawdę... Moja kolezanka, ktorej mama zmarła 15.02 przesłała mi wczoraj cudownego maila! Też bierze sie powolutku do kupy, walczy ze swoimi dwoma rozrabiakami (synek i córcia) a NAJWAŻNIEJSZE : napisała mi, że miała przepiękny sen (przekaz-jak to ona określiła) Śnił się jej dawno już zmarly ojciec (który, nie śnił się jej nigdy!) który spacerował po słonecznej polanie z ...jej mamą! Oboje byli uśmiechnięci i szczęśliwi, że znowu są razem.... Nawet nie wiecie jak ciepło mi się zrobiło na duszy! Ja też potrzebuję takiego zapewnienia, że moja mama jest szczęśliwa....niestety nie śni mi się wogóle... Katisio pisz więc, proszę....razem łatwiej.... dorbug@interia.pl Manno- kochana to co napisałaś to mistrzostwo świata! Ja nie umiem tak pięknie pisać o ważnych dla mnie rzeczach, za to ty ujęłaś sedno sprawy... I chwała ci za to! Są jeszcze dobrzy i mądrzy ludzie na tym świecie.... I problemy sercowe to nie TYLKO takie tam problemy, to są WASZE problemy, więc mocno was dotykają i tak jak napisałaś, nie masz wtedy ochoty człowieku się zastanawiać, że na świecie inni mają gorzej! To piękne, ale niestety awykonalne, gdy człowieka skręca z bólu! Uważam, że ten topik to nie tylko smucenie i narzekanie, przeciez każdy , gdy się tu wypisze to jest mu w jakimś sensie łatwiej.... Kofeinko- wiem, że bronisz smuteczka...ale wybacz...chciałabym was zobaczyć w takich trudnych sytuacjach życiowych....i jak sobie z tym poradzicie, czy tak łatwo jak łatwo wam się o tym pisze? Oj, każdego to czeka....każdego... Ja ostatnio przeczytałam przecudny, przemądry artykuł w jakimś starym Neewsweeku o żałobie, śmierci, pożegnaniu... Poryczałam się standardowo, ale to mi właśnie było potrzebne... Pozdrawiam wszystkie życzliwe dusze :) A słonko tak pięknie za oknem świeci
  9. Witajcie :) Famfaramfo-cieszę się, że juz lepiej.... Temat \"uprzątnięcia\" ubrań mamy jest dla mnie równie bolesny i niemożliwy do wykonania.... Ci nasi ojcowie sa bardzo do siebie podobni, przynajmniej jeśli chodzi o reakcje... Mój tato też ostatnio zaproponował by spakować rzeczy mamy i wynieśc na strych..ech....NIEWYKONALNE!!! Iwo- u ciebie minęło więcej czasu, ale tez pisałaś, że ciągle ci się wydaje, że mama zaraz się pojawi, wróci z wyjazdu.... Ja tak mam ciągle....dziś mi tez troche lepiej... Zaproszono mnie dziś na rozmowę kwalifikacyjną do jednej z większych firm w naszym mieście :) Może coś się ruszy w tym moim marazmie?...... Traktuję to jak dobry znak, promyk wiosennego słońca :) Pozdrawiam was cieplutko :) I trzymajmy się! Nosy do góry! Iwo-twój ostatni wpis emanuje pozytywną energią :)
  10. Iwo- jak ty sobie z tym wszystkim poradziłaś? Napisałaś, że mama zmarła w sierpniu- to dopiero 7 m-cy.... Ja nie wyobrażam sobie, że będzie mi coraz łatwiej..jakoś nie umiem... Wczoraj rozmawiałam ze swoją przyjaciółką, ktorej mama umarła dobrych kilka lat temu i powiedziała mi, że każdy przeżywa inaczej...że np. ona największy kryzys przeżyła w około 5 lat po pogrzebie!!! Jak widać nie ma reguły, recepty na walkę z bólem i żalem... Mnie najgorzej męczy tęsknota....Ja po prostu tęsknię...chciałabym się w mamę wtulić, poczuć bezpiecznie....usiąść przy kawie i ciastku....mama tak bardzo lubiła słodycze. Kochana moja... Hej..famfaramfo? Gdzie jesteś? Jak sobie radzisz? Czekam na wieści!
  11. Oj widzę moje kochane, że tylko ja tu zostałam...samiutka.... Dla mnie ten topik jest niezbędny do życia..tylko tu nie musze udawać... Ostatnio na \"smutno mi bardzo\" lekko mnie pojechano, bo uraził mnie wpis jednej z kobit, która napisała, że \"rozdrapujemy strupy\"... Uraziło mnie to! Potem dowiedziałam się, że na tamtym topiku już każdy się podobno boi coś nowego pisać, bo on nie ma problemów i wydaje mu się, że nie ważne jest to co chce napisac w porównaniu z naszymi wpisami... Ech jakie to było głupie....Poczułam się troszkę gorsza..jak taka, która na siłę chce zdołować wszystkich..A TO NIE PRAWDA! Nic na to nie poradzę, że momentami czuję się naprawdę podle...ale zaraz potem zbieram się do kupy...bo tak trzeba... Nie mam zamiaru ukrywać swoich uczuc nawet w internecie, bo już we własnym domu nie wolno mi nawet popłakać... Pozdrawiam was gorąco w to znowu (!) zimowe przedpołudie... JA CHCĘ WIOSNĘ!
  12. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Poczułam się troche urażona tym wpisem smuteczka co mu tam cośtam... Jak mam ochotę to będę się nad sobą użalać, potem się pozbieram...ale nie na czyjś rozkaz... BO NIE!
  13. Nina 28

    smutno mi bardzo

    A ja nie uważam że \"rozdrapuje strupy\" smuteczku!!! Może tobie to łatwo tak nazwać, napisać i już! Mi jest ciężko i to bardzo i nie mam zamiaru nawet TU w internecie się powstrzymywać przed moimi prawdziwymi uczuciami! Bo mam już dość udawania w domu, wśród bliskich, że sobie radzę...bo sobie czasem najzwyczajniej w świecie NIE RADZĘ! Każdy ma swój czas, kiedy wszystko przemysli, przecierpi to co go boli...mój czas jeszcze nie nadszedł! Nie będę się na siłę śmiała i zacieszała bo nie jest mi do śmiechu... I tyle!
  14. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Witam.... Pozdrawiamw niedzielne przedpołudnie.... Co słychać u stałych bywalców topiku? Jak przygotowania do wiosny? ja już nie moge się doczekać...
  15. Witajcie kochane :) do taka sobie....przykro mi....wiem co teraz czujesz....dobrze, że do nas trafiłaś, opisałaś co się stało....to zmusza do \"wyrzucania\" z siebie wszystkich złych emocji, bólu, żalu... Każdy komu umarł ktoś bliski przeżywa najprzeróżniejsze stany: na początku jest tylko ogromny ból, cierpienie, człowiek potrafi się skupić tylko na tym jednym uczuciu...cierpi... To wtedy właśnie nie można jeśc, spać....ciągle się płacze.... Potem życie bierze górę nad cierpieniem, człowiek zaczyna funkcjonować, wykonuje swoje codzienne obowiązki, ale ciągle mysli , ciągle widzi tą najbliższą osobę pod powiekami, gdy zasypia.... Dobrze, że mamy instynkt samozachowawczy, który nawet poza naszą świadomością DZIAŁA i przywraca nas do życia. Każda śmierć jest bolesna, cierpimy, ale niestety...trzeba sobie uświadomić, że tak po prostu jest....że wszyscy prędzej czy później odejdą... Ja nadal bardzo cierpię, przeżywam te wszystkie FAZY...ale ciągle jakbym nie mogła się pogodzić z myślą, że mojej mamy już nie ma...ciągle czekam, aż się obudzę, ciągle czekam aż stanie w drzwiach.... Pani psycholog, u której byłam mówi, że moim problemem jest to, że nie chcę pozwolic odejś mamie, ciągle czepiam się myśli, że ona wróci, albo, że POWINNA WRÓCIĆ.... To dziecinne i głupie, wiem...ale nie umiem chyba żyć bez niej....jakoś mi nie wychodzi.... Dobrze, że TU mogę napisać o tym wszystkim, popłakać nad klawiaturą...wiem, że jesteście i to jest pokrzepiające... Famfaramfo-jak ci idzie? Mam tu na myśli sytuację z tatą...Co postanowiłaś, co zrobiłaś? ja moge powiedzieć tylko tyle...nie psuj waszych kontaktów, nie daj się ponosić emocjom, chociaz to bardzo trudne , prawie awykonalne w tym trudnym dla ciebie momencie.... Ja też miałam ciągłe kłótnie z ojcem, nie była to taka sytuacja jak u ciebie, ale jednak...ciągle sobie skakalismy do oczu.... Opamiętaliśmy się...przeprosiliśmy....NIE WARTO tak robić...Został mi tylko tato i musze o niego dbać...Żeby potem nie żałować, nie mieć wyrzutów sumienia....Ja wiem jak to jest....jak boli....
  16. Kochanie....to bardzo trudna sytuacja.... Widzisz niektórzy mężczyźni nie radzą sobie w trudnych sytuacjach...może twój tato też sobie nie radził...nie radzi.... Nie wiem jak cię pocieszyć, jedno wiem napewno- jesteś bardzo wartościową, inteligentną i wrażliwą młodą kobietą. Trudno ci się pogodzić z takimi sytuacjami...nie masz w ojcu oparcia... Uwierz w SIEBIE, zacznij żyć swoim życiem.Pielęgnuj pamięć o mamie, noś ją w sercu..ale staraj się żyć dalej w tej rzeczywistości ktora została... Wiem jak bardzo to trudne, bo sama przechodziłam załamanie nie tak dawno temu....powoli sklejałam na nowo mój porozrywany świat, aż nagle przestało mi zależeć...rozkleiłam się, pytałam wszystkich-po co? na co? jak mam dalej żyć? Poczytaj na \"smutno mi bardzo\" jak mądrze do mnie napisała Kofeina. Można nawet określić, że momentami była oschła, ale uwierz mi-to mnie sprowadziło na ziemię! Dobrze, że was mam, dobrze że mamy siebie... Napisz jak ukladają się sprawy...to wszystko musi potrwać... Wiesz na co miałam dziś w pierwszym momencie ochotę, gdy przeczytałam twój wpis? Miałam ochotę pojechać do Wrocławia i spotkac się z Toba, pogadać, wlać w ciebie odrobinę optymizmu... Rozumiem cię w 100%, nie umiem ci pomóc, moge jedynie próbować zobaczyc sytuacje z tej drugiej strony... trzymaj się! Nie daj się złym emocjom..poczytaj coś mądrego, wyciszającego... Życie trwa dalej, musimy je i naszych bliskich , którzy nam zostali- pielęgnować...
  17. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Witajcie kochani :) Oj zabieram się znowu za życie, zabieram.... Idzie mi to wprawdzie baaardzo topornie i z różnym skutkiem, ale robię małe postępy :) Od męża nigdy się nie odwracałam w tych trudnych dla nas chwilach...to moja prawdziwa podpora, człowiek, na którym mogę polegać i daje mu codziennie odczuć jak bardzo jest dla mnie ważny, jak bardzo go kocham... Ja mam niełatwy charakter, i samo to że ze mną wytrzymuje powinno zostać nagrodzone orderem za męstwo i odwagę! Byłam dziś u mamy...pierwszy raz od pogrzebu byłam tam i nie zryczałam się przeokrutnie...kolejny postęp.... Po prostu uklękłam i pomodliłam sie, zapaliłam znicze, potem stanęłam i powiedziałam jej to wszystko co czuję, o mojej tęśknocie, o moich problemach ze sobą.... wiem, że to głupie, bo przecież ona to wszystko wie :) Ale tak jakoś...słowa same mi wychodziły z ust... Bardzo bym chciała miec dziecko...nie najlepszy to moment na to niestety....niedługo będę zmuszona zmienić pracę, nie mam jeszcze nic ustalonego...jesteśmy w trakcie załatwiania koszmarnego kredytu na nasze mieszkanie...ech....a ja bym tak bardzo chciała mieć taką małą, kochaną istotke, która będę kochała miłością bezwarunkową.... Ale może już niedługo....zobaczymy :) Moby- jak to jest, ja mam tyle samotnych, fajnych, atrakcyjnych koleżanek, które jakoś nie mogą sobie ułożyć życia, samotnych kolegów też mam i owszem i ty tu jeszcze dołączasz do tego grona... jakoś ludzie nie mogą się \"poparować\" mimo, iz nieustannie kogoś \"swatamy\" :) A jeśli chodzi o tego twojego pseudoprzyjaciela..chmmm...to jakaś tendencja chyba, bo w mojej grupie znajomych tez miało miejsce podobne zdarzenie...szkoda gadać....a mówi się, że przyjaciół poznaje się w biedzie... Buziaczki
  18. Famfaramfo....nie rób nic pochopnie! Emocje które teraz tobą szarpią są złym doradcą...uwierz mi...ja zawsze byłam i jestem cholernym wrażliwcem, który do wszystkiego podchodzi emocjonalnie i ...ciągle mam przez to problemy! Nie warto się tak szarpać-uwierz mi! Agresja , kłótnie i wzajemne oskarżanie się to nie jest najlepsze...nie wydaje mi się, żeby twój tato tak łatwo przeszedł do porządku dziennego ze śmiercią mamy, napewno też to bardzo przeżywa, cierpi... Wam potrzebna jest rozmowa i tylko rozmowa! Wiem, że to trudne, wiem, że jesteś pełna żalu, poczucia niesprawiedliwości, wściekłości skierowanej do tej tajemniczej kobiety....ale czy napewno WSZYSTKO wiesz o układzie, który łączy twojego tatę a tą kobietę? Może to nie jest coś co zagrażałoby waszej rodzinie, każdy cierpi na swój sposób, może twój tato może się tej kobiecie wyżalić, może próbuje rozładowac stres jaki przeżył? nie wiem co o tym wszystkim mysleć, bo nie znam sytuacji, nie wiem co sie naprawdę między nimi dzieje... Jedno jest pewne-to wszystko za szybko...ty jeszcze cierpisz, miotasz się między zajęciami, korepetycjami, starasz się układać trudne życie PO ŚMIERCI MAMY...a tu takie lęki, rozmyślania - o co im chodzi...to nie pomaga... Staraj się wyjaśnić sytuację do końca. Daj znać jak będziesz czegoś potrzebowała, jestem tu... Pozdrawiam cię i ściskam gorąco
  19. Aktualnie melduje poprawę nastroju :) Nie wiem na jak długo, ale jest fajnie...właśnie wróciłam z basenu, gdzie wyszalałam się w wodzie, popociłam w saunie i wymasowałam swój cellulit w jacuzzi... MIODZIO! Jednak prawda, że ruch wpływa na lepsze samopoczucie, przekonuje sie o tym , gdy tylko uda mi sie ruszyć tyłek z kanapy :) Pozdrawiam was kochane kobitki, spokojnej nocy... Famfaramfo- myślę o tobie....
  20. Witajcie kochane... Olencjo już ci napisałam na poprzednim topiku co sądzę o tej opowieści... wierzę w Boga, wierzę , że COŚ jest po śmierci, ale bardziej też CHCĘ żeby coś było...żeby moja mama była szczęśliwa, wolna od stresu, bólu, kłopotów dnia codziennego... Tego dla niej pragnę.... Wiecie co kobitki-tylko się nie śmiejcie- znacie taka sprawę, że jak człowieka męczy uporczywa czkawka i jak sobie pomyśli o kimś , kto może go wspominać, to przechodzi? otóż ja wczoraj miałam takową nieustanną czkawkę. I nagle zupełnie odruchowo pomyślałam sobie o mamie...ustało jak ręką odjął!!! Dziś podobna sytuacja....może moja mama o mnie \"myśli\", patrzy tam, z góry i sprawdza co u mnie....? Gdziekolwiek jest...gdziekolwiek...
  21. Famfaramfo! Rozumiem twój żal, oraz buntowanie się przeciwko takim \"przypadkowym\" znajomym, które nagle pojawiają się w życiu twojego taty... Na ile znam siebie to też bym tak zareagowala...niestety... Nie wyobrażam sobie w tej chwili, że mój tata próbuje sobie ułożyć życie z kimś innym, nawet jeśli to tylko niewinne sms-owanie....ale bardzo dużo racji ma IWA- i ja i ty mamy się komu wyżalić, wypłakać. Mamy ten topik, mamy bliskich, przyjaciół....postawiłam się na miejscu mojego ojca i musze ci powiedzieć , że go PODZIWIAM. Przyszedł dziś do mnie zaraz po porannej awanturze i ...przeprosił mnie! W taki surowy i tylko sobie typowy sposób, ale przeprosił! podeszłam do niego i go ucałowałam, powiedziałam mu, że jest nam wszystkim bardzo trudno, ale ja czasem potrzebuję czuć, że mój ojciec jest obok, że mnie przytuli, pocieszy....zawsze mama była obok, zawsze... Prawdą jest famfaramfo, że naszym ojcom może byc bardzo, bardzo ciężko. Musimy to zaakceptować, że i oni mają prawo do swojego towarzystwa, do wyjść z domu, oni tez muszą odreagować... Mój tato tez zaczął znikać z domu na całe dnie...doszło do tego, że nawet nie miałam jak z nim poustalać ważnych dla mnie spraw, bo wracał \"pod chumorkiem\" i nie mogłam się z nim dogadać... On ma jakiś tam swoich kolegów, chodzi na karty, zabija czas... Z jednej strony to dobrze, bo nie rozpacza, nie marudzi tak jak ja, ale z drugiej strony bałam się, że wpadnie w jakiś nałóg, bo on nigdy nie pił tak często alkoholu....Nie upija się wprawdzie, ale wraca taki wesolutki, inny... Wydaje mi sie, że powinnaś dac trochę \"luzu\" twojemu tacie... Powstrzymaj sie i nie kontroluj jego telefonu, wyczekaj na dobry moment do rozmowy i POROZMAWIAJ. nie oskarżaj i nie wybuchaj (łatwo powiedzieć-wiem), ale przedstaw swoje myśli i uczucia. musisz mu po prostu uświadomić, że źle się czujesz z tym, że on tak szybko spotyka się (albo sms-uje) z inną kobietą, że sam stwarza pozory, że to coś niewłaściwego, bo to ukrywał przed tobą.... Napewno bał się twojej reakcji, wiedział, że to cię może zaboleć, że możesz coś źle zrozumieć, więc nic ci nie mówił... Moim zdaniem przeczekaj, doprowadź do rozmowy. Wszystkie problemy w moim życiu brały sie z tego, że nie umiałam usiąść i spokojnie pogadać... Mam nadzieję, że wszystko się dobrze poukłada. Niestety życie nie jest usłane różami (wiemy o tym od niedawna prawda?) musimy sobie radzić z problemami, ale też musimy wczuć się w sytuację naszych ojców. Ja sobie dziś obiecałam, że postaram się wyciszyć i nie atakowac taty za każde nie tak wypowiedziane słowo. Już go przeciez nie zmienię! Mój tato to typ człowieka, który najpierw mówi a potem myśli... Kocham go bardzo i nie chcę by przeze mnie cierpiał....Został mi tylko ON... Iwo- twoje podejście jest tu bardzo pomocne. My chyba potrzebujemy, by ktoś nas tak \"palnął\" w plecy i uświadomił, że się rozklejamy... To nie jest tak, że ja tylko siedzę w domu i całymi dniami rozmyślam i użalam się nad sobą. Jestem na zwolnieniu lekarskim, aktywnie szukam nowej pracy, nadrabiam zaległości w czytaniu, spaceruję z psem, gotuję obiady i sprzątam dom, spotykam się z przyjaciółmi...i czasem po prostu dzień ucieka mi przez palce! Ale to ostatnie spotkanie z psychologiem totalnie mnie rozwaliło...znowu zrobiłam się płaczliwa i \"uciśniona\"... Musze nad soba pracować - wiem to. I staram sie to robić, ale jak nadchodzi taki dzień, że wszystko ci się wali, gdy człowiek nie ma ochoty wyjść z łóżka tylko by leżał i płakał- wtedy nie ma się siły powalczyc... Pozdrawiam was gorąco!
  22. Famfaramfo-kochana! dziekuję ci za te słowa... ja mam właśnie za soba kolejną awanturę z ojcem....nie wiem juz co robic...czuję się obco we własnym domu..nic mi nie wolno.... wczoraj zrobił mi awanturę, że rozmawiałam 10 minut przez telefon z moją koleżanką z pracy, bo ustalałyśmy co dalej robić z pracą...aż cała się trzęsłam....płakałam potem i tak bardzo chciałam, żeby mama była obok mnie.... mój ojciec zawsze miał trudny, oschły charakter....ale teraz....nie możemy się wogóle dogadac....zaczynam się cieszyc, że się wyprowadzamy, bo tu czuję się jak w klatce...nie mogę mieć swojego zdania, nie wolno mi używać telefonu, nic mi nie wolno.... ręce mi się trzęsą, na karku mam tak bolące miejsca, że dopiero wczoraj jak Daniel mi je porządnie rozmasował to moge dziś normalnie ruszać głową....ten stres mnie zabije... mam już wszystkiego dość, brak mi miłości mamy, jej czułości, rozmów z nią....to prawda, że mam Daniela, kocham go bardzo i bez niego chyba bym zupełnie sfiksowała, ale teraz mam tak słabą psychikę, że byle co wprowadza mnie prawie w histeryczny stan... nie wiem już co robic....nie wiem....
  23. Nadal się kiepsko czuję.... Popłakałam sobie...patrzyłam na zdjęcie mamy i ...płakałam.... Nie umiem być silna, tylko wydawało mi się, że umiem...teraz mam takiego doła...taką pustke w głowie... czuję się beznadziejnie..i fizycznie i psychicznie... wczoraj mąż zabrał mnie na basen, tam jest i sauna , jacuzzi, masaże wodne...i wiecie co? wróciłam jeszcze bardziej spięta! Czuję ból i ucisk w okolicach karku, tam umiejscowił się pewnie ten cały stres...to tak jakby 10-cio kilowa obręcz ściskała mi szyję... nie umiem się odprężyć...nic nie umiem...
  24. Nina 28

    smutno mi bardzo

    dzięki - kochane jesteście! Mam totalnie rozwaloną psychikę, byłam w piątek u psychologa...pogrzebała mi chyba za mocno w uczuciach...dostałam histerii, płakałam w głos i powtarzałam, że chcę by MAMA WRÓCIŁA! ciągle to powtarzam...nie mogę sobie bez niej poradzic...brakuje mi jej ciągle...nie ma jej, gdy wracam z zakupów i nie mam juz komu pokazywać tego co kupiłam... nikt mnie juz nie pyta rano jak mi się spało, czemu jestem taka blada.... zostałam SAMA...mimo bliskich, mimo rodziny...SAMA- rozumiecie? od piątku ryczę prawie bez przerwy...staram się pamiętać o słowach pani psycholog, że powinnam dac mamie odejść...że ona by nie chciała żebym tak cierpiała....ale nie wiem czemu nie umiem... nie wiem co się ze mną dzieje...boję się... nie umiem sobie poradzić z emocjami, nie umiem się na niczym skupić, nie umiem przestać rozpaczać...nie umiem... JESTEM BEZNADZIEJNA..po prostu...
  25. witajcie kochani.... od wczoraj jestem w totalnej rozsypce...totalne dno..... byłam wczoraj u psychologa...pierwszy raz w życiu prywatnie, na terapię.... mam kontynuację zwolnienia lekarskiego i chciałam ja zachować...polecono mi panią doktor.... wszystko było nowe...piękny gabinet....spokojna, relaksacyjna muzyka w tle....miła i profesjonalna pani psycholog...... wypytała mnie na początku o wszystko...opowiedziałam kilka słów dlaczego tu jestem...co się wydarzyło.... zaproponował zabieg relaksacyjny...odprężający....taki, po którym więcej się o mnie dowie, taki, który mnie odpręży.... położyłam się na wygodnej kanapie z poduszkami w słoneczka...zamknęłam oczy....słuchałam jej spokojnego, miłego głosu....zaczęłam się rozklejać.... nagle zapytała mnie czy jestem gotowa by iść dalej, powiedziałam, że tak. stwierdziła, że jestem bardzo bardzo rozdygotana wewnętrznie, że każda część mojego ciała \"idzie w inną stronę\".... nagle zaczęła zadawać mówić o mojej mamie, o śmierci, o potrzebie pożegnania się, o żałobie, o tym, że każdą dusze należy odprowadzić ...pożegnać... dostałam chisterii!!! zaczęłam nagle szlochać, płakac w głos...spytała się mnie czy jest coś o czym jej nie powiedziałam, coś co mnie szczególnie boli... zaczęłam wyc i krzyczeć, że chce BY MAMA WRÓCIŁA!!! że zrobię wszystko byle tylko była... że wolałabym to ja umrzeć...a nie ona... nigdy jeszcze nie miałam takiego napadu płaczu, szlochałam i nie mogłam się uspokoić.... do tej pory jestem totalnie rozwalona...nie wiem co o tym wszystkim myśleć...ona powiedziała, że to bardzo dobrze że nastąpił taki wybuch, że to dlatego, że przed bliskimi udaje, zmuszam się do tego by nie pokazywac im, że cierpię... powiedziała, że jestem bardzo emocjonalną, wrażliwą osobą, że powinnam się cieszyć, mimo tego że teraz tak cierpię, ponieważ tacy ludzie głębiej przeżywają życie.... powiedziała mi że nie mogę dusić w sobie cierpienia, że okres żałoby to właśnie okres na przeżywanie, na płacz..na złośc... nie wiem co o tym myśleć...wczoraj całą drogę do domu szłam a łzy mi same kapały, ludzie mieli pewnie niezły ubaw, gdy mnie mijali... w domu tez płakałam, przyjechał mój mąż wcześniej do domu, bo nie mógł się ze mną dogadać przez telefon, myślał, że się coś stało.... przepraszam, że tak SMUCĘ....wrócę tu gdy mi minie...mam mętlik w głowie...
×