Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Nina 28

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Nina 28

  1. Iwo- ja tez tak mam....oglądałam wczoraj zdjęcia...mama tam była taka....prawdziwa.... Też mam często uczucie, że za chwile wróci z dalekiej podróży, stanie w drzwiach ..a ja będę się mogła NARESZCIE do niej przytulić...poczuć jej zapach...zaprowadzić ją do kuchni i zrobic jej ulubioną kawę w ulubionym czerwonym kubku.... Ech....szkoda, że tak już nigdy nie będzie.... Brakuje mi jej bardzo...bardzo.... Teraz został mi tylko tato...to taka bezwarunkowa miłośc...rodzicielska....takiej nie dostanę już od nikogo.... Ale ja moge obdarzyc taką miłością moje dziecko...planujemy dzidziusia..może już za kilka miesięcy.... :)
  2. Famfaramfo- witaj! Witajcie kobitki kochane :) Cieszę się Famfaramfo, że spędziłaś cudowne chwile z Thomasem :) Ja dziś byłam z moim mężulem we Wrocławiu, bo zdawał ostatni egzamin, obiegłam truchtem Galerię Dominikańską, bo chciałam powąchać w perfumerii kilka nowych zapachów...potem szybka kawa i właśnie wróciliśmy do domku :) Taty urodziny udały się, ale na koniec, gdy wszyscy już wyjechali to rozkleił się...płakał..mówił, że nie wie jak to będzie gdy my sie w lecie wyprowadzimy, jak sobie da radę ... Opadły mi ręce...usiadłam obok niego i tłumaczyłam mu, że przeciez nasze nowe mieszkanie jest 10 minut samochodem od domu, że wyprowadzamy się najwcześniej w lipcu, że przecież będziemy codziennie do niego dzwonić, zabierać na obiady, będę przyjeżdzać po pracy... Mam nadzieję, że mu to wszystko minie, to dopiero miesiąc mija od śmierci mamusi...to wszystko jest zbyt świeże... Ale tak mi się go szkoda zrobiło...tak chcę mu teraz umilać życie...chcę być dobrą córką...
  3. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Witajcie kochani :) Zaraz wybywam na urodziny do znajomej....taka nietypowa pora na imprezę... nietypowe urodziny, nietypowi ludzie... Zobaczymy jak sie w tym odnajde, bo ostatnio to różnie ze mną bywa... Jak wieczorem wczoraj rozeszli się ludzie po urodzinach taty - to on usiadł w kuchni i ....rozpłakał się.... Sparaliżowało mnie zupełnie, nie wiedziałam co zrobic.... Okazało się, że boi się tego co przed nim, boi się życia bez mamy...boi się tego, że jak ja z mężem się wyprowadzimy do naszego mieszkania to on zostanie sam i nikt do niego nie będzie zaglądał.... Usiadłam przy nim i tłumaczyłam jak małemu dziecku, że przecież wyprowadzamy się najwcześniej w sierpniu, że to 10 minut autem od naszego domu, że przeciez nie wyprowadzam się na koniec świata i przecież będę tu wpadać kilka razy w tygodniu, będę do niego dzwonić, będę o niego dbać... A on płakał.... Boże, nawet nie wiecie jak to mnie zabolało! Jest mi go tak bardzo szkoda, wiem, że bardzo brakuje mu mamy... Jak mam mu pomóc? Mój mąż chyba mądrze mówi, bo stwierdził wczoraj, że przeciez minął dopiero miesiąc od smierci mamy, że jak przyjdzie wiosna, potem lato to tacie będzie łatwiej...Znajdzie sobie zajęcie...będzie w ruchu.... Przecież będziemy przy nim! Nie mogę całe życie z nim mieszkać, muszę też układać powoli swoje życie, nie oznacza to osłabienia kontaktów między nami! I ja niby to wszystko wiem...niby wiem....ale serce mnie boli...gdybym wiedziała o chorobie mamy to w życiu nie decydowałabym się na kupno mieszkania! Ale my umowę przedwstępną podpisaliśmy 12 grudnia, a potem działo się to wszystko....z mamą.... Kochani nie oczekuję rady...wiem, że sama muszę brać się za bary z moim życiem...po prostu chciałam się wypisać, bo od wczoraj nie mogę sobie poradzić.... Och.....wszystko to popie..... Pozdrawiam was
  4. Witajcie kochani... Jak mija weekend? U mnie kończy sie powolutku impreza urodzinowa taty...wszyscy się zjechali...zrobiło się nawet wesoło jak dawniej....ale jak zaczęli wspominać mamusię....nie dałam rady...uciekłam do kuchni poryczeć nad podgrzewanym bigosem.... Brakuje mi jej tak bardzo...brakuje mi jej codziennie.... Wierzę, że jest teraz szczęśliwa...spokojna....nareszcie wypoczywa.... Pozdrawiam was gorąco Famfaramfo-jak mijaja cudne dni przy Thomasie? A jak studia? Zaczęlaś juz na dobre kolejny semestr?
  5. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Przeczytałam to co napisałam i ... o Boże! to takie nieudolne i suche! Przepraszam, nie umiem pisać o takich ważnych dla mnie sprawach... Śmierć nadal jest dla mnie tematem niezwykle bolesnym, tak chcę pomóc a nie wiem jak.... Pozdrawiam was wszystkich, anioły kochane :) Ten topik ratuje moją skołataną duszę... chcę dać coś od siebie... tyle dostałam od WAS... serce]
  6. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Katisiu- myślę o tobie bez przerwy.... Mam nadzieję, że sobie jakoś radzisz... Jeśli będziesz potrzebowała czegoś, nie wiem- czegokolwiek to pisz proszę: dorbug@tlen.pl Po tym co sama przeszłam stałam się silniejsza... To dziwne uczucie... W pierwszych dniach po śmierci mamy, myślałam, że nie dam sobie rady, że nie będę potrafiła wstać rano i zacząć dzień..jak przedtem... \"Normalne\" życie było dla mnie niewyobrażalnie nierealne...Niewykonalne... Okazuje się jednak, że człowiek znajduje w sobie siły , nie wiadomo ską..nie wiadomo jak....po prostu wstajesz i żyjesz dalej... Nie chcę nawet myśleć co byłoby gdyby spotkało mnie teraz coś podobnego uderzając w kogoś innego z mojej najbliższej rodziny...ale wiem, że PORADZĘ SOBIE...! Błyskawicznie dojrzałam, nagle dostrzegam wiele innych spraw, emocji... Stałam się bardziej wyczulona na cierpienie , choroby, nienawiść i to wszystko co dzieje się na świecie... Przepraszam, że tak paplam...ale nieudolnie staram Ci się Katisiu uświadomić, że jesteś \"niezatapialną\" osobą, chcę żebyć uwierzyła, że po okresie bezgranicznego bólu i rozpaczy- nadejdą (uwierz mi NADEJDĄ!) lepsze dni... Trzymam za ciebie mocno kciuki, uda nam się...
  7. Kiaro- słonko! Trafiłaś pod dobry adres... Na tym topiku każdy wie, jak ciężko jest po stracie kogoś bardzo bliskiego...i też jak famfaramfa przeczytałam każde twoje słowo! Zapamiętaj, że nikt cię tu nie zlekceważy, nikt nie będzie spłycał twoich odczuć. Jednak takie spojrzenie z zewnątrz na dramat drugiej osoby może wiele pomóc... Jeśli czytałaś nasze poprzednie wpisy to wiesz, że przed miesiącem straciłam mamę.To był dla mnie przeokrutny cios, mama była dla mnie najważniejszą osobą w życiu, kochałam ją bezgranicznie... Miałam (i nadal mam) straszliwe wyrzuty sumienia, poczucie winy. Tez tak jak ty myślałam, że byłoby inaczej GDYBY... no właśnie to tylko gdybanie, ja mam sobie wiele do zarzucenia, ale wiem jedno- nic już nie zwróci mi mamusi, musze żyć dalej... I robię to! Codziennie wstaję, krzątam się po domu, pomagam ojcu, przytulam sie mocno do mojego męża... Mam 28 lat, 16.08.03 wyszłam za mąż, miałam to szczęście, że mama była obecna w tym najpiękniejszym dla mnie dniu... Nie odtrącaj swojego chłopaka! to jest najgorsze co możesz zrobić! Ja też tak miałam przez chwilę, nie wyobrażałam sobie, że mogłabym w kilka dni po śmierci mamy uprawiać seks, czy nawet przytulić się... Wydawało mi się, że to nie na miejscu, że to nie tak... ale to nieprawda. Bliskość drugiej osoby, jej ciepło i kochające dłonie są wielką podporą! uwierz mi! Teraz wiem, że gdyby nie mój mąż to byłoby mi o wiele trudniej... Minął już miesiąc, a ja nadal ryczę w najdziwniejszych momentach, jeżdżę kilka razy w tygodniu na cmentarz, rozmawiam z mamą, płaczę głośno.... Tylko tam mogę sobie pozwolić na chwile słabości, nie chcę okazywać bólu przy tacie...jutro mamy małą rodzinną imprezkę- tato kończy 71 lat i zjedzie się cała rodzina... Chcę by miał teraz same miłe chwile...Boję się o niego... On też tak jak moja mama jest pełen energii, sił, pogody ducha... Boję się by nie odszedł tak nagle, niespodziewanie jak mama... Podziwiam go i kocham. Kocham też moją mamę bardzo... Patrzy na mnie z półki jej małe zdjęcie, zrobione kilka lat temu, gdy była w pełni zdrowia... taką ją chcę pamiętać... Kochanie, pisz tutaj. Bądź, rozmawiaj z nami. My jesteśmy tu po to by się wspierać... Ściskam cię mocno i przesyłam wszystko co najlepsze :)
  8. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Katisio- ściskam cie mocno! Trzymaj się! Żadne słowa nie oddadzą tego co czuję, tego jak bardzo ci współczuję... Bądź silna, pozwól sobie na wszystkie emocje... Po prostu bądź.... Ślę wszystko co najlepsze dla CIEBIE...
  9. famfaramfo kochana! Dzieki wielkie za słowa otuchy, twoje wrażenia są takie same jak moje... O wiele mi łatwiej, gdy wiem, że mogę tu o tym wszystkim napisać i zostanę zrozumiana :) Też sobie tak tłumaczyłam, że to moja mama, że nie chciałaby bym się bała...też się modliłam za spokój jej duszy... Widać jeszcze nie zwariowałam, skoro nie tylko ja tak mam... Jeśli chodzi o wizyty na cmentarzu...wcale wam się nie dziwię, że nie możecie tam chodzic... To takie ostateczne, gdy się tam jest..takie dziwne... Ja mam jednak całkiem inaczej....tylko tam czuję spokój..tam wiem, że to jest nowe miejsce pobytu mojej mamy, tylko tam wydaje mi się, że ona mnie widzi, czuje się tak, jakbym siedziała z nią w kuchni przy stole i piła kawę...tak często to robiłyśmy... Juz nie możemy z tatą doczekać się wiosny, chcemy zadbać o grób, nadsypać ziemi, posadzić kwiaty (mama tak bardzo kochała kwiaty) wysypać żwirek, zamontować ławeczkę.... Mój tato jak tam jest też się bardziej otwiera, tylko tam potrafi ze mną szczerze porozmawiać... Jemu jest szczególnie ciężko, moja mama była bardzo zaradną, \"obrotną\" osóbką, która wszystko robiła sama. W jakiś sposób ubezwłasnowolniła mojego tate, bo zapomniał zupełnie jak to jest płacić rachunki, gospodarować pieniędzmi, robić zakupy, gotować... Teraz sobie wszystko przypomina, na początku był bardzo zestresowany tymi właśnie błachostkami, a ja go zaczęłam wyręczać tak jak robiła to mama. Jednak mój mąż powiedział, że nie można tak, że on sam musi się nauczyć o siebie troszczyć. My w lecie wyprowadzamy się do innego mieszkania, tato zostanie w domu z moją starszą, ale lekko upośledzoną siostrą, która też wymaga opieki i z moim psem ukochanym. I tak wiem, że będę w domu bardzo często, nie będę umiała inaczej. Ale się rozpisałam! Ale tak mi się jakoś ciepło na sercu zrobiło :) Zjadłam już 3 pączki i może dlatego jestem taka zadowolona? Pozdrawiam
  10. Witajcie... Ja miałam kilka "ciężkich" dni... Miało to zapewne związek z tym, iż 17.02 minął miesiąc od śmierci mamusi... Potem ten pogrzeb mamy mojej koleżanki... wszystko wróciło... Ale jest jeszcze coś, o czym nie chciałam napisać, bo bałam się, że mnie wyśmiejecie, ale nie moge...muszę to opisać... Nie chciałam o tym tutaj pisać, bo to znowu kolejne moje "przytłaczania"...ale nie umiem sobie poradzić.... Ostatnio przeżyłam okropną noc...Długo nie mogłam zasnąć, nagle obudziłam się, bo wydawało mi się, że słyszę jakiś chałas, szuranie, stuki...zerwałam się przeokropnie, mój mąż chrapał smacznie obok. Spojrzałam na zegarek i ... oblał mnie zimny pot! Obudziłam się dokładnie o 00.20, a dokładnie przed miesiącem o tej godzinie 17.01 stwierdzono zgon mamy!!! Przypadek? Albo co??! Nie dołowałam się specjalnie jakoś tego dnia...jutro mamy mszę za mamę... nie myślałam jakoś SZCZEGÓLNIE intensywnie o jej śmierci... Ale nie to jest najważniejsze- najgorsze jest to, że od tej pory nie mogłam usnąć, serce mi waliło jak młot, bałam się (!) Dlaczego moja mama mnie straszy? Co to wogóle jest jeśli nie ona, cały czas słyszałam niepokojące szuranie, trzaski podłogi... ale dlaczego się JEJ boję? O co tu chodzi? Ja już nic nie rozumiem... Ostatnia rzecz o jakiej bym sobie pomyślała to ta, że będę się bała mamy po śmierci... Napiszcie mi zupełnie szczerze co o tym sądzicie, czy to moje omamy, moja wyobraźnia, czy to może jest COŚ, a ja nie umiem tego odczytać??? I skąd ten strach? Bałam się zamknąć oczy, obudziłam męża i poprosiłam go, żeby się ze mną zamienił miejscami- musiałam spać przy ścianie! Bałam się tych dziwnych dźwieków... On twierdzi, że nic nie słyszał... Moja szwagierka mówi, że to mogło być wiele sytuacji...albo faktycznie mama przyszła się jeszcze raz pożegnać, albo to tylko moja wyobraźnia... do Ktośś- ja przeciwnie, chodze na cmentarz tak częśto jak tylko mogę. Tam moge sobie spokojnie poryczeć, porozmawiać z mamą.. Byłam wczoraj i mówiłam do niej, że tak bardzo chciałabym ją wyjąć z tej ziemi i przytulić...Brakuje mi jej okrutnie... Bardzo ci współczuję, że straciłaś oboje rodziców...My tu się wspieramy, piszemy o naszym bólu, żalu... To pomaga- uwierz mi. Pozdrawiam was gorąco
  11. Smutno mi bardzo... Boje się zasnąć...nie rozumiem co sie dzieje... napisze coś więcej jutro bo dziś, bo teraz nie umiem... Może dzieje się coś niedobrego? O co chodzi? ......................ech..............
  12. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Witam... A ja proszę o radę, o opinię co o tym myślicie, bo ja już nic nie wiem.... Nie chciałam o tym tutaj pisać, bo to znowu kolejne moje \"przytłaczania\"...ale nie umiem sobie poradzić.... Wczoraj przeżyłam okropną noc...Długo nie mogłam zasnąć, nagle obudziłam się, bo wydawało mi się, że słyszę jakiś chałas, szuranie, stuki...zerwałam się przeokropnie, mój mąż chrapał smacznie obok. Spojrzałam na zegarek i ... oblał mnie zimny pot! Obudziłam się dokładnie o 00.20, a dokładnie przed miesiącem o tej godzinie 17.01 stwierdzono zgon mamy!!! Przypadek? Albo co??! Nie dołowałam się specjalnie jakoś tego dnia...jutro mamy mszę za mamę... nie myślałam jakoś SZCZEGÓLNIE intensywnie o jej śmierci... Ale nie to jest najważniejsze- najgorsze jest to, że od tej pory nie mogłam usnąć, serce mi waliło jak młot, bałam się (!) Dlaczego moja mama mnie straszy? Co to wogóle jest jeśli nie ona, cały czas słyszałam niepokojące szuranie, trzaski podłogi... ale dlaczego się JEJ boję? O co tu chodzi? Ja już nic nie rozumiem... Ostatnia rzecz o jakiej bym sobie pomyślała to ta, że będę się bała mamy po śmierci... Napiszcie mi zupełnie szczerze co o tym sądzicie, czy to moje omamy, moja wyobraźnia, czy to może jest COŚ, a ja nie umiem tego odczytać??? I skąd ten strach? Bałam się zamknąć oczy, obudziłam męża i poprosiłam go, żeby się ze mną zamienił miejscami- musiałam spać przy ścianie! Bałam się tych dziwnych dźwieków... On twierdzi, że nic nie słyszał... Poradźcie coś... Proszę... Już dzis na samą myśl o zasypianiu w cichym mieszkaniu zaczynam się bać, chyba ustawię telewizor tak, by się wyłączył po 60 minutach- może mi to pomoże zasnąć?
  13. Hej... Cieszę się famfaramfo, że masz Thomasa przy sobie, obecność kogoś kochanego bardzo, bardzo pomaga. ja dziś miałam telefon od koleżanki z pracy- umarła jej mama...też tak nagle jak moja.... Wszystko wróciło...płakałyśmy razem...rozmawiałyśmy długo..wygadała się...wyżaliła... rozumiem ją tak bardzo!!! jadę w środę na pogrzeb, martwię się o Agę, ona jest bardzo emocjonalna, może popaść w jakiś amok...muszę się nią zająć... Niedawno ktoś mi powiedział- przeciez czas leczy rany! Zgadzam się, ale nigdy w życiu nie zmniejszy mojego żalu, nie pogodzę się nigdy z mamy śmiercią, nie wybaczę sobie wielu bezsensownych sytuacji, kłótni, spraw... Muszę z tym żyć, chcę żyć dobrze! Śmierć mamy nauczyła mnie bardzo wiele, mam zadrę w sercu, która codziennie mi przypomina o tym co się stało... Teraz skupiam się na szukaniu pracy- chcę znaleźć swoje miejsce na ziemi, chcę urodzić dziecko, chcę je wychowac na dobrego, wrażliwego człowieka. Ja też chcę być dobrym człowiekiem... Pozdrawiam was
  14. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Witajcie Właśnie dzwoniła do mnie koleżanka z pracy- wczoraj umarła jej mama...też tak nagle jak moja.... Rozmawiałyśmy chyba z pół godziny, wyplakała się, wygadała, powiedziała, że dopiero teraz rozumie co ja czułam miesiąc temu... Wszystko wróciło..tak bardzo mi jej szkoda.... Kofeinko- to prawda, że czas leczy rany, ja wiem jedno: będę mniej cierpieć, będę normalnie żyć, ale nigdy, przenigdy nie pogodzę się ze śmiercią mojej mamy, nigdy sobie nie wybaczę pewnych sytuacji, pewnych spraw... Śmierć mamy nauczyła mnie baaaardzo dużo, wiem, że trzeba chwytać dzień, żyć chwilą, cieszyć się rano, że dane nam było przespać spokojnie noc i zacząć nowy dzień... Jakaś część mnie umarła razem z nią...czuję w sercu nowe, zaciemnione miejsce, coś jakby pamiątka...po niej...dla niej ...?? Kochani chwytam więc dzień, cieszę się z tego co mam i nie zamierzam gonić za bezsensem materialnym, za autami, etatami, bibelotami... Chcę mieć zdrowe dziecko, być dobrą matką, żoną i kochanką. Być dobrym człowiekiem. Po prostu. A moja mamusia będzie mi się przyglądać z tym swoim uśmieszkiem pod tytułem : ciekawe ile córciu wytrzymasz? :) Pozdrawiam was cieplutko
  15. Witajcie... Nie ma tu nikogo? halo?! Jakoś dziś smutno mi ....mimo cudownych Walentynek, mimo fajnego, dzisiejszego wieczoru z przyjaciółmi....wracam do mieszkania i nie ma już mamy, z którą często wieczorami gadałyśmy przy herbacie... Brakuje mi jej bardzo... Byłam na cmentarzu = jak tam wczoraj smutno było! Po mrozach nastał odwilż, wszystko się pozatapiało, wszędzie mokra, brudząca glina...a mama tam leży samiutka..... Zapalam zawsze duże znicze, by miała choć odrobinkę światła i ciepła... to głupie, wiem, ale jakoś raźniej mi na sercu, gdy wyobrażam sobie, że nawet nocą tlą się te znicze i ogrzewają ją... Odezwijcie się: Ladybird, Ruda no i oczywiście moja famfaramfo kochana! :) Pozdrawiam
  16. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Witajcie kochani... manno-też mnie dreszcz przeszedł!!! I jak tu nie wierzyć w różne takie...13, pechy, nawet przypadki... Ja dziś miałam wyjątkowo leniwą niedzielę, wieczorkiem zjechało się do nas kilka osób, posiedzieliśmy przy czerwonym winku, pogadaliśmy...nawet miło było... Juz umiem się śmiać do łez, umiem rozmawiać i nie myśleć cały czas o mamie...Poryczałam się tylko raz jak oglądałam \"Balladę o lekkim zabarwieniu erotycznym\" na TVP1 i córka odbierała swoją mame ze szpitala po operacji piersi... Ona miała szansę ja odebrać, wróciły do normalnego życia..ja tak nie mogłam... 17.02 minie miesiąc od śmierci mamy...czas leczy rany- to najprawdziwsza prawda, ale powiem też jedno- są takie dni, że wydaje mi się, że jest coraz gorzej, brakuje mi jej coraz bardziej... To mija ...wiem...ale pozwólcie że sobie jeszcze chwilke posmucę... Pozdrawiam was wszystkich gorąco, dreptam grzecznie do łóżeczka... pa
  17. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Witajcie kochani... My właśnie z mężem zjechaliśmy do domku... to był cudny wieczór... Jesteśmy objedzeni pysznym, włoskim jedzonkiem...powiedzieliśmy sobie tyle pięknych, ważnych słów.... Tyle ostatnio przeżyliśmy i dobrego, ale też i bardzo złego...Dobrze, że go mam, bo to jest cudowny, kochający facet- wspiera mnie, pomaga, gdy miewam napady płaczu, gdy nadchodzi tęsknota za mamą... Umie mnie rozbawić, to z nim mogę rozmawiać do białego rana...to mój prawdziwy przyjaciel... O mamie tez dziś myślałam...oglądałam mój film ze ślubu..to było zaledwie 6 m-cy temu... Wydaje mi się, że za chwilę wróci z dalekiej podróży, postawi bagaże w przedpokoju, pies radośnie ją powita..a ja nareszcie będę się mogła w nią wtulić i poczuć się - jak w dzieciństwie- bezgranicznie bezpieczna... Ech...to Święto Miłości zupełnie mnie rozkleiło... Pozdrawiam gorąco :)
  18. Właśnie dostałam bardzo pokrzepiającego maila od mojego kolegi... Napisał tyle miłych słów...tyle ciepła... Znowu troszkę mi raźniej... Nie wiem, czy pisałam o tym, że wróciłam do pisania pamiętnika. Prowadziłam dziennik przez kilka dobrych lat jak byłam w szkole podstawowej i potem w średniej. Teraz wróciłam do pisania, ja zawsze \"wypisuję\" to co lezy mi na sercu...to zawsze pomagało...taka swoista terapia duszy... Teraz jednak mój pamiętnik to tak jakby listy do mojej zmarłej mamy...są bardzo osobiste i okraszone suto łzami...Pisze tam o wszystkim co mnie boli, o mojej tęsknocie za nią, o moim poczuciu winy, o tym, że byłam nienajlepszą córką... Obejrzałam tez dziś kawałek mojego filmu ze ślubu...to było 6 m-cy temu...ona jest tam taka ....kochana... Zaraz ma przyjechać moja najstarsza siostra, nie mogę się rozkleić, nie chcę jej martwić i tak wyżaliłam się jej ostatnio, popłakałyśmy sobie obie... Dobrze, że mam dużą rodzinę.... Pozdrawiam was wszystkie, famfaramfo- mam nadzieję, że jutro spędzisz cudowne Walentynki z ukochanym... Wszystkim wam życzę mimo wszystko, żeby ten dzień miłości, był właśnie go pełen... Trzeba kochać ...to najpiękniejsze uczucie..a każda z nas ma przecież kogo kochać... Trzymajcie się
  19. Witajcie kochani... Lepiłam dziś pierogi z tatą...siedzieliśmy razem ...cichutko..a ja myslałam, że się rozryczę, bo tak często siadywałam na przeciwko mamy..razem lepiłyśmy , rozmawiałysmy, żartowałyśmy... Bardzo mi jej brakuje...też tak jak wy tęśnię, i co chwilę przeżywam coś czym chciałabym się z nią podzielić... Mam bardzo niespokojny sen, ciągle sie budzę, wydaje mi się, że ktoś chodzi po pokoju...może mama TAM czegoś potrzebuje? Nie wiem... Modlę się codziennie za spokój jej duszy, modlę się też do niej aby dodała nam sił, aby pomagała nam tam z góry... Zamówiłam mszę w jej intencji w miesiąc po śmierci... to już niedługo, zamówiłam też druga mszę w dniu jej urodzin. 1 kwietnia skończyłaby 66 lat.... Pozdrawiam was cieplutko. Odezwę się wieczorkiem. pa
  20. Ladybird .... poruszyłaś we mnie to wszystko co duszę i upycham...bo zaraz pojawiają się łzy... Kochana! Jakże doskonale cię rozumiem, moja mama też była sama w chwili gdy dostała wylewu krwi do mózgu (miała ogromnego guza na mózgu) nie było mnie przy niej...mam przeogromne poczucie winy...nie umiem sobie z tym poradzic a minął dopiero miesiąc... Jeśli czas nie leczy ran...to ja chyba oszaleję... Nie zrozumie nas nikt, kto tego nie przeżył. Docierają do mnie słowa wielu kochanych, mądrych ludzi, którzy mówią, że przecież robiłam co mogłam, że mama wie, że ją kochałam, że to nie jest tak, że to moja wina... Nie mogę jednak przestać czuć się tak podle... Też się zastanawiam, czy jakbym zabrała ją ze szpitala to nie żyłaby dłużej..w szpitalu była bardzo zestresowana, była taka biedna...ten stres wszystko przyspieszył..jestem PEWNA!!! Może dlatego nie śni mi się szczęśliwa, uśmiechnięta...może dlatego ciągle czuję niepokój gdy zasypiam, wydaje mi się, że chodzi po pokoju, może dlatego mówię sobie, że dlatego nie daje mi żadnych pozytywnych znaków, znaków że jest jej dobrze, bo ma do mnie żal, że ją tak zostawiłam??? Boże! Ja wiem, że tak nie wolno mówić, mój mąż jest przy mnie i pomaga mi, mówi, że powinnam dalej żyć, bo ona by chciała żebym była szczęśliwa, ale jak żyć z poczuciem winy??? Moja mama też była dla mnie najważniejszą osobą na świecie- i tak jak piszesz, też była dla mnie \"motorem napędowym\"... nie umiem się jeszcze pozbierać... nie umiem... Ruda- tez tak mam- jadę autem i nie wiem gdzie, robię coś i nagle zapominam co... Byłam u specjalisty i jedyne co powiedział to to, że to najzupełniej normalne, że każdy człowiek inaczej przeżywa \"okres żałoby\"- jak to określił... dostałam jakieś prochy, bo na samym początku byłam cieniem człowieka, nie mogłam jeść, spać, myśleć... Nigdy nie zapomnę tego tłukącego się serca, chwytającego za gardła strachu, gdy dzwonił telefon.... Ja teraz nawet boję się mieć dziecko, bo jak sobie pomyślę, że pojawi się ktoś, o kogo będę się znowu tak bała jak o mamę... nie wiem czy to zniosę.... Kochane moje, musimy się wspierać! Famfaramfa założyła ten topik by się po prostu wypisać, wyrzucic z siebie choć na chwilę ten ogromny ból... Ale w trakcie okazało się, że jest nas tak wiele... wspieramy się, opisujemy swoje emocje, opisujemy swoje sny... O rany- ale się poryczałam! Nie dajmy się! Ladybird- masz synka, masz dla kogo żyć, uczyć go świata, pokazywac mu, że życie mimo wszystko potrafi być piękne, opowiesz mu jaką miał cudowną babcię- tak jak ja napewno opowiem mojemu dziecku- o ile kiedyś będę je miała... Pozdrawiam was bardzo gorąco, zauważajcie tez te piękne chwile: uśmiech waszych dzieci, promienie słoneczka... Mamy tylko jedno życie- musimy je wykorzystać jak najlepiej umiemy, a potem wszyscy spotkamy się ze swoimi zmarłymi bliskimi i będziemy mogli porozmawiac...wyjaśnić sobie wszystkie niedopowiedziane słowa... Ja w to wierzę, ale jednocześnie rozmawiam z moją mamą cały czas podczas dnia, nic na to nie poradzę, rozmawiam z nią w myślach... Trzymajcie się cieplutko :)
  21. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Wróciłam właśnie zasapana i cała w śniegu :) Mój pies mnie wykończy! Wszystkie okoliczne łąki musiałyśmy z sunią \"zaliczyć\", wyglądamy obie jak bałwanki- tylko, że ja mam bardziej purpurowe poliki- che che... To chyba w ramach sportu - Kofeinko :) Dziś rano pojechałam do mojej siostry- musiałam się wypłakac...Trochę mi lepiej... Mój tato ma 19 lutego 71 urodziny- chcemy mu zrobić rodzinne przyjęcie... On taki biedny jest teraz...staram się z nim rozmawiać, ale on to chyba najtrudniejszy partner do rozmowy...Okazja będzie jutro, bo jedziemy oboje do mamy...on na cmentarzu zawsze staje się bardziej kontaktowy... Pozdrawiam was cieplutko
  22. Ech... ulżyło mi trochę jak się \"wypisałam\".... Ruda- odezwij się czasem proszę...Napisz jak sobie radzicie z córcią... Famfaramfo- jak to dobrze, że masz teraz przy sobie Thomasa! Korzystaj, przytulaj, łap pozytywną energię :) Pozdrowienia
  23. Witajcie... ja dziś w takim jakimś dziwnym nastroju..nie mogę się na niczym skupić, poczytałam sobie chwilkę zakutana w ciepły kocyk, ale nagle przestałam rozumieć co czytam... Martwię się o mojego tatę...bardzo źle wygląda, schudł...zachowuje się niby normalnie, ale widzę, że jest podenerwowany, smutny... Famfaramfo- jak radzi sobie twój tato? Jak mu pomagasz, bo ja już nie wiem... Mój tato zawsze był bardzo zamkniety w sobie, to taki typowy facet-od uczuć i przytulania była mama... Jest trochę oschły, ale mi to nie przeszkadza.. Chcę poprostu z nim pogadać, niech wyrzuci z siebie żal...może jutro będzie okazja, bo jedziemy razem do miasta, a potem na grób do mamy...on tylko tam potrafi się otworzyć...zadawać pytania... Mój tato 19 lutego kończy 71 lat..dziś z siostrami ustaliłyśmy, że zrobimy rodzinne przyjęcie w niedzielę, ja upiekę dobre ciasto, zrobię sałatki... Chcę żeby był szczęśliwszy...Nie wiem jak mu pomóc...Zaczął więcej pić...nie może znaleźć sobie miejsca w domu... Ostatnio opowiadał mojemu mężowi, że którejś nocy mama chodziła po pokoju, myślała, że śpi, ale on słuchał... Mówił, że otwierała szafę..szukała czegoś...podobno nasz pies, który zawsze śpi koło szafy uciekł na drugi koniec pokoju... Nie umiem tego racjonalnie wytłumaczyć...może tato tak bardzo tęskni za mamą, że mu się to wszystko po prostu wydaje?.. Nie wiem... Chce podobno położyć na stole kartkę i długopis, bo może mu mama coś napisze... Ech...nie wiem jak mu pomóc... 17 lutego będzie miesiąc od śmierci, a wszyscy jesteśmy tak bardzo rozbici, rozżaleni... Tęsknię za nią okrutnie, zasypiając mam ją pod powiekami...obrazki ze szpitala, jej smutne oczy... Boże! Kiedy mi przejdzie???
  24. Ruda.... to ja dziękuję... dziękuję za to że tu jesteś... Bardzo mi przykro, trzymaj się! Ja jak wiesz przeżyłam śmierć mamy i cierpię nadal... mozna ( a nawet trzeba) tłumaczyć sobie racjonalnie temat śmierci, ale płakać i cierpieć nikt nam nie powinien zabraniać.. Płacz więc, wylej łzy tęsknoty, żalu... Tak pięknie napisałaś o swoim ojcu... Ja tak bardzo bym chciała, żeby i mojej mamie było dane dożyć tych lat, żeby miała możliwość umrzeć w domu, wśród bliskich, a nie w szpitalu, wśród obcych ludzi, zestresowaną.... Kochanie- trzymaj sie mocno! Masz córcię, masz dla kogo żyć, masz komu pokazywać świat... Twoi rodzice są już razem..spokojni...uśmiechnięci, szczęsliwi wędrują po zielonych (tak! ) łąkach... Nam pozostaje żyć, korzystać z tego czasu jaki został nam dany... Pisz tutaj proszę jak tylko będziesz miała na to ochotę... Mnie to bardzo, bardzo pomaga, że mogę \"pogawędzić\" z famfaramfą, wydaje mi się, że jakimś cudem wyczuwamy swoje emocje, pomagamy sobie ...wysłuchujemy...wspieramy ja tu będę... będę zawsze by wspierać, będę gdy będzie mi źle, gdy wrócę zapłakana z cmentarza.. gdy dostrzegę kolejną ważną rzecz jaką robię już bez MAMY... Ściskam cię mocno :)
  25. Witajcie :) famfaramfo- najszczęśliwasza dzis chyba osóbko na ziemi! Już pospacerowałaś z Tomasem po zimowym Wroclawiu...? Mój mąż dzisiaj zdaje egzamin we wrocku, ma wrócić po 17.00, ale sie miniemy, bo ja jadę z moimi kumpelami z pracy na babskie ploty do Kowar - a co! Dziś bardzo źle spałam..nie wiem co mi było...długo nie mogłam zasnąc, mój mąż chrapał cichutko już od dawna a ja do 1.00 oglądałam film na TVN7..potem przewracałm sie z boku na bok... Nie sniłam o mamie, ale ciągle miałam ją przed oczami...taką biedulkę, chorą, zmęczoną szpitalem... jakiś czas temu, jeszcze jak żyła, uświadomiłam sobie, że nagle, może w okresie kilku-kilkunastu miesięcy bardzo sie postarzała, zmieniły się jej rysy twarzy, doszły nowe zmarszczki... stała się taka malutka, biedna... Boże jak mi jej brakuje! Tylko tu mogę to napisać, bo nie chcę dołowac ludzi z Smutno mi bardzo... mam straszliwe wyrzuty sumienia, ciągle to do mnie wraca, czuję, że nie zrobiłam wszystkiego, by wcześniej wykryto tego guza, nie byłam dobrą córką...trudno z tym żyć.. W którymś z wierszy Twardowski napisał, że łatwiej nam kochać ludzi, których już nie ma...dlaczego nie dostrzegam moich bliskich gdy mam ich OBOK? mam jakąs chorobę, jestem ślepa, głupia, głucha? Nie rozumiem siebie, nigdy siebie nie zrozumiem... Przepraszam, że tak dołująco nawijam, mam nadzieję, że dziś tu nie zajrzysz i cię nie zdołuję... Uściskaj swojego mężczyznę i trzymajcie się cieplutko! Pa
×