Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Nina 28

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Nina 28

  1. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Oj jak sie cieszę :) katisio kochana! Jesli mogłam Ci (zupełnie nieświadomie) pomóc pisząc tutaj, żaląc się Wam... to jestem szczęsliwsza... Wiesz, nie wiem czy już byłaś na topiku famfaramfy- http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=350799&id_f=4 Śmierć bliskiej osoby - jak sobie z tym poradzic. Jeśli masz ochote to zapraszamy- tam wymieniamy się z famfaramfą co bolesniejszymi myślami, piszemy gdy nam jest naprawdę źle, uczymy się walczyć z tym wszystkim co zostało.... już bez naszych mam.... Nie chciałam nikogo aż tak \"zawalać\" moją stratą, cierpieniem... chociaż tu , na ten topik trafiłam pierwszy raz gdy tylko dowiedziałam się o chorobie mamy... Spotkałam tu się z tak wielkim odzewem, sympatią, zwykłym ludzkim słowem... Ech.. długo by się rozpisywać... Mi ostatnio pomaga też trochę farmakologia, w okresie totalnego doła, zasmarkanego nosa, wiecznie mokrych oczu... moja siostra podała mi zielone pudełeczko z DEPRIM. to ziołowy lek, działa powoli - ale skutecznie! Nadal cierpię- przeciez na to nie ma PIGUŁKI! Ale jest jakby lepiej... nie wiem jak to opisac... może i Tobie pomoże? Mam nadzieję, że nie śmiejecie się teraz ze mnie... Po prostu szukam pomocy...Żeby dało się jakoś raźniej wejść w to inne, nowe życie bez mamy...bez najważniejszej osoby w moim życiu... Katisia - ja u mamy na cmentarzu bywam bardzo, bardzo często... Bywają dni, że po prostu stoję i się modlę, zapalam znicze, ... bywają dni, że ryczę w głos...pytam DLACZEGO?... ty tez tak zapewne masz.... też mi raźniej że jesteś [ serce ] Pozdrawiam wszystkich gorąco, Marku- fluidki działają :)
  2. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Witajcie :) Witam szczególnie cieplutko famfaramfę- oj popłakałyśmy sobie razem nie raz, nie dwa przed monitorkiem wspominając nasze mamy... Famfaramfa jest mi szczególnie bliska bo przeżywamy razem stratę najbliższej nam osoby...tutaj też wypłakiwałam się wam w wirtualny rękaw nie raz, ale tak jak napisała famfaramfa- czasem poprostu głupio zawalać innych swoim nieszczęściem... Widzę, że i tu będziemy się spotykać i wymieniać z wami myślami... może i ze mnie wykrzesam czasem troszkę więcej optymizmu :) Pozdrawiam was wszystkich bardzo gorąco... Szafirku- mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, za to że na forum tak dobitnie nakłaniałam cię do dbania o siebie! Zrozum mnie... Po tak nieoczekiwanej stracie mamy jestem przeczulona na punkcie zdrowia...lekarzy...dbania o siebie... kontrolowania pewnych spraw... Może to głupio zabrzmi, bo przeciez wcale się nie znamy, ale naprawdę trzymam za ciebie kciuki i myślę o Tobie... Jeszcze raz was pozdrawiam...
  3. jak miło :) Widziałam twój wpis na \"smutno mi bardzo...\" ja jestem tak od Bożego Narodzenia, gdy dowiedziałam się, że moja mama ma guza.... siadłam przed komputerem i nagle zupełnie przez przypadek trafiłam na ten topik... masz rację- tam są naprawde cudowni ludzie, szafirek tez ma guza...nie wiem dlaczego jeszcze czeka z operacją- podobno chce się zoperowac w niemczech...ostatnio przestała pisac.... mnie unika...tak jakby się przestraszyła, gdy napisałam że moja mama umarła.... szkoda mi jej bardzo, ale wierzę, że wszystko się dobrze ułoży. To silna dziewczyna... Ja załatwiałam dziś kilka spraw w mieście, a potem wstąpiłam do mojej koleżanki do pracy ( chodziłyśmy razem do technikum) a tam... kolejna nasza wspólna koleżanka z klasy! Usiadłyśmy i przegadałyśmy dwie godziny :) Ale nadal nam mało i umawiamy się na wspólny, babski wieczór przy czerwonym winku- mniam :) One obydwie już mają dzieci-piękne córeczki. Ja tez bym chciała... ale trochę się boję mieć dziecko w tym chorym, zabałaganionym świecie... Nie wiem czy bym zniosła to uczucie wielkiej odpowiedzialności za kogoś... nie wiem czy wytrzymałabym ten wieczny strach o nie... jeszcze pamiętam jak bałam się o mamę... Tę ściskającą gardło i serce mroźną obręcz będę pamiętała do końca życia... I ten nieopisany lęk...gdy tylko dzwonił telefon... Ech... ale wiem, że znajdę w sobie siły. To do przeczytania zatem, na jednym, albo na drugim topiku :) Baw się świetnie :) Pa
  4. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Witajcie moi kochani :) Bardziej lub mniej smutni... Trochę szkoda, że ten topik tak powolutku, ale skutecznie wymiera... Ja nie rezygnuję! Będę tu walczyć do upadłego! Wiem ile mi pomogły Wasze ciepłe słowa i fluidki w najgorszym z możliwych okresów w moim zyciu... U mnie nadal marazm...nie moge wrócić do pracy, bo od razu wręczą mi wypowiedzenie-cała firma pada, więc choruję sobie w domku i szukam zaciekle nowej posady... Ech... gdybym miała pracę, to chociaż bym może to wszystko łatwiej znosiła... a tak? siedze w domku, nadrabiam zaległości w czytaniu, spaceruję z psem, rozmyslam o mamie... i z dnia na dzień rośnie moje poczucie WINY... Nic na to nie poradzę... Czuję, że nie zrobiłam wszystkiego, by dostatecznie wcześnie wykryto u mamy guza, zbyt zajmowałam się sobą, swoim życiem i \"pseudoproblemami\", które wtedy urastały do rozmiarów problemu globalnego... A teraz nie moge już cofnąć czasu, nie moge przytulić się do mamy, poczuć jej ciepło i zapach...nie mogę usiąść z nią w kuchni przy kawie... Nie wiem kiedy mi to przejdzie..być może nigdy...ale wiem, że musze brać się z życiem za bary, wywalczyć co swoje..żyć dobrze..tak jakby mama była i nadal obserwowała moje poczynania... bo przecież mam nadzieję, że jest obok... Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie Kofeinko, manno,Marku, Zielony motylku, Moby, katisio
  5. Witaj :) A u mnie w Jeleniej Górze od wczoraj ŚNIEG! Biało, dosypało śniegu przez noc sporo i mój pies szaleje i wyciąga mnie na spacer co godzinę :) Wiesz...mnie właśnie to najbardziej boli, że moja mama nie zobaczy swoich wnuków..moich dzieci... Często z nią o tym rozmawiałam, że nawet jeśli bym wyjechała z mojego rodzinnego miasta to zabiorę ja do siebie, gdy będę w ciąży i potem po porodzie, bo ona była dla mnie wielkim autorytetem..jej radom ufałam na ślepo... A teraz będę to wszystko przeżywała sama...tzn nie tak całkiem, ale wiesz co mam na myśli- będę to przeżywała BEZ NIEJ... Czuję sie straszliwie zagubiona, przestraszona - tak jakbym nagle, w wieku 28 lat odkryła, że świat jest okrutny! Patrze już na to wszystko innymi oczami... Moja mama śniła mi się wczoraj- dziwny to był sen... Nie widziałam jej twarzy, bo leżała tyłem do mnie na swojej ulubionej wersalce... to była jakaś wyrwana z kontekstu scenka, jakby wspomnienie,,Dejavu...nie wiem... A dziś często się budziłam w nocy z jakimś dziwnym uczuciem niepokoju...nie wiedziałam co to znaczy... Pytalam się taty czy i on coś podobnego miał, ale mówi, że nie... nic już nie rozumiem... A sen twojego taty musiał byc piękny :) tez czekam na takie \"przesłania\" od mojej mamusi... Pozdrawiam cię gorąco w ten zaśnieżony dzień i pozdrów swojego mężczyznę ode mnie- mimo, że się wszyscy praktycznie nie znamy... :) Pa !
  6. Witajcie :) Jak ja uwielbiam niedziele! Można poobijać się bezkarnie, pospacerować z psem, legnąć przed TV...ech... dziekuję famfaramfo za namiary na tego muzyka z Niemiec, poszukam w internecie,poszukam... Ty pewnie cała w skowronkach bo jutro przyjeżdża twój mężczyzna.. :) życzę samych cudownych chwil..napewno chociaż na chwilę ukoi twój ból...taka najbliższa osoba jest nam teraz baaardzo potrzebna.. U mnie jakoś dziwnie...mimo, że juz ponad dwa tygodnie od pogrzebu to mi jakoś bardziej smutno... Wczoraj byliśmy z tatą, moim mężem, moją najstarszą siostrą na cmentarzu...u nas szaleje straszliwy wiatr i bałam się, że pozwiewa wszystkie wieńce i kwiaty... ale okazało się, że wszystko było OK... zapaliliśmy znicze, pomodlilismy sie...potem pojechałam odwieźć moją siostrę do domu i zostałam u niej na kawie...musiałam się wygadać... Wiesz, moja mama zawsze się śmiała , że ja i Gosia mamy \"oczy na mokrym miejscu\" .. to prawda... wczoraj sobie popłakałyśmy, powspominałyśmy... Życze ci udanych dni z ukochanym i więcej uśmiechu na twarzy :) Pozdrawiam :)
  7. Witajcie :) ja dziś jakaś taka wzruszona jestem... mój mąż ukochany dał mi w prezencie tomik wierszy Ks. Jana Twardowskiego...zaczytałam się..utonęłam... To najpiękniejsze słowa jakie czytałam! Muszę coś ci famfaramfo przytoczyć...to o naszych mamach kochanych... WSZYSTKO CO DAWNE Dlaczego dom rodzinny widać choć go nie ma i lampę co zgaszono trzydzieści lat temu i psa co szczeka groźnie a chciał nas powitać wciąż rzeczywiste to co niemozliwe czemu to co nie jest chlebem ważniejsze od chleba czemu ci co odeszli są bardziej obecni i nawet dawna miłość co straszyła grzechem stroi miny zabawne bo stała się duchem miłość to samotność co łączy najbliższych stąd czyste nawet co jest zbyt gorące fotografie prawdziwe-bo już niepodobne choćbyś nie chciał stać w miejscu tylko się spieszył jak nagietki co kwitną przed dziesiątą rano czemu ból pisze wiersze nie idiotka ręka wszystko po to by pytać co nas łączy z ciałem TAKIE PROSTE Matka moja tak święta że tylko przez skromność w naszym domu rodzinnym nie czyniła cudów odeszła - czuwa niewidzialna to przeciez takie proste wątpliwości nie ma wiadomo miłość na śmierć nie umiera zostać niewidocznym nie szkodzi nikomu świat prawdziwy gdy mniej w nim widocznych pozorów to co widzimy może być zmyślone jak zęby sztuczne w ustach równo ustawione w marcu szfirek niebieski kubeczek podnosi w górę - potem z nim się schowa i tyle niewidocznych kochanków na świecie tych co za późno i innych - za wcześnie wrzosów co mają zwyczaj kwitnąć jednocześnie żeby sie pokazać i odchodzić razem gdy czas biegnie jak kuna od wiewiórki szybsza tego co sie kocha widzieć się przestaje to tylko porzekadło - jak słuszne mniemanie że wolą dwóch starszych panów niż dwie starsze panie Prawda, że piękne? Ja też wczoraj famfaramfo poryczałam sobie... oj my to mamy niewiarygodną zgodnośc nastrojów... NO i jeszcze jest coś co nas łączy.. Skoro twój mężczyzna Thomas jest cudzoziemcem to musisz się z nim porozumiewać w jęz. niemieckim- ja mam fioła na punkcie niemieckiego, żałuję tego że nie studiowałam germanistyki...ale tak wyszło... Miałam kiedys narzeczonego Niemca..stąd motywacja do nauki języka...ale na całe szczęście na 3 miesiące przed ślubem rozstalismy sie... byliśmy dziećmi... Teraz mam cudownego męża, latka lecą...człowiek się starzeje :) wiesz co, ja dopiero po smierci mamy poczułam się na swoje lata, zawsze czułam się jak dwudziestolatka, pstro w głowie... Dopiero te wszystkie smutki i stresy sprawiły, że zauważam moje 28 lat...potrzebę stabilizacji i bezpieczeństwa... Ale sie rozpisałam! Znikam- utonę w fotelu i zabieram się do nastepnych wierszy... Pozdrawiam was gorąco!
  8. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Witajcie kochani :) Ja juz po pysznym obiadku (zupka+nalesniki z powidłami sliwkowymi--mniaaam).. Dostałam dziś od mojego mężulka kochanego tomik wierszy Księdza Twardowskiego....i utonęłam..zatopiłam sie... To cudowne, piekne, mądre, pelne miłośći wiersze.. No bo chociażby : \" (...) szczęście to przemijanie- nam też zniknąć trzeba (..) \" WSZYSTKO CO DAWNE Dlaczego dom rodzinny widać choć go nie ma i lampę co zgaszono trzydzieści lat temu i psa co szczeka groźnie a chciał nas powitać wciąż rzeczywiste to co niemozliwe czemu to co nie jest chlebem ważniejsze od chleba czemu ci co odeszli są bardziej obecni i nawet dawna miłość co straszyła grzechem stroi miny zabawne bo stała się duchem miłość to samotność co łączy najbliższych stąd czyste nawet co jest zbyt gorące fotografie prawdziwe-bo już niepodobne choćbyś nie chciał stać w miejscu tylko się spieszył jak nagietki co kwitną przed dziesiątą rano czemu ból pisze wiersze nie idiotka ręka wszystko po to by pytać co nas łączy z ciałem Piękne-prawda? Wzruszają mnie niesamowicie te zwykle, proste słowa... Ech zasiadam dalej w fotelu i będe się delektować... Pozdrawiam was gorąco :)
  9. Oj poryczałam sobie....poryczałam.... Najpierw u mamy... nie wytrzymałam i pojechałam na cmentarz...akurat nie było nikogo, więć przycupnęłam sobie przy grobie i wyłam w głos! Dziękowałam za to, że mi sie przyśniła, mówiłam, że mam nadzieję, iz jest szczęśliwa i spokojna, mówiłam, że tak bardzo za nią wszyscy tęsknimy....że bardzo mi jej brakuje...że nie mam już nikogo, kto by mnie tak bezwarunkowo kochał jak ONA... Ale nie ulżylo mi, mimo iż \"wywaliłam\" z siebie wszystkie żale, ból... Moja przyjaciółka też niewiele mi pomogła, nawet nie oczekiwałam tego od niej, to bardziej ja jej słuchałam, bo u niej tez setki problemów... Własnie wróciłam do domku, zaraz naleję sobie piwka, które zakupił mój mężulek...zasiądę przed TV, albo poczytam ... Może jutro będzie lepiej i nie będę zanudzać...
  10. Witajcie :) famfaramfo - czuję się tak jakbym znowu czytała o sobie! To niesamowite, ale przeżywam to samo co TY... Dzis też śniła mi sie mama... to był dziwny sen... była w szpitalu i przyjechaliśmy ją odwiedzić...ona była taka.. REALNA... Wspólnie się zastanawialiśmy nas zmianą szpitala, podjelismy decyzje, że szukamy takiego ośrodka, gdzie od razu mamę zoperują...gdzie nie bedzie musiała czekać... To było takie prawdziwe!!! Jak sie obudziłam, to pomyślałam, ze zaraz wstaję i obdzwaniam wszystkich znajomych i szukam dobrej kliniki dla mamy... Dopiero po chwili dotarło do mnie, ze JEJ JUŻ NIE MA.... Moja mama była przy mnie w wielu ważnych chwilach..była na moim slubie... ale jeszcze- tak jak piszesz- moglaby byc przy jeszcze wielu..wielu innych... Też się poryczałam..taki smutny ten poranek był... Po południu jade do mojej przyjaciółki- wypłaczę się jej w rękaw.. To szalenie mądra kobieta, po przejściach a z tak wielkim zapasem optymizmu... Nie wiem jak ona to robi... Ja tak nie potrafię... Stałam się taka jakaś... wypalona, smutna,zgorzkniała (?) Wiem, że tak nie można, robię co mogę, ale dziś... dziś nie mam siły by udawać że wszystko jest OK, bo NIE JEST... Smutno mi....
  11. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Witajcie :) Manno-nareszcie! cieszę się, że tak dobrze spędziłyście czas z Szafirkiem. Co do spotkania to powiem tylko tyle: wiem, że jestem tu od niedawna, że jest tu o wiele bardziej \'zżytych\" ( o ile mozna to tak nazwać) ludzi.. ale ja nie wyobrażam już sobie że mogłoby WAS nie być.... Już o tym pisałam, że byliście dla mnie czasem bardziej bliscy niż otaczający mnie ludzie, rodzina, przyjaciele... Przeżywałam i przeżywam nadal trudne chwile.. dzięki WAM jest mi raźniej... Dziękuję... a jeśli będę kiedyś miała okazje was spotkać... porozmawiać nie za pośrednictwem klawiatury... to będzie cudownie :) Pozdrawiam wszystkich :)
  12. Hej :) Dziś u mnie w mieście przebłyskuje chwilami wesołe i tak jakby wiosenne (?!) słoneczko.. Ciepło też przeokrutnie jak na luty... wybieram się na dłuuugi spacer z moją rozchisteryzowaną suczką Tiną, potem wracam do czytania... Ten Harry Potter mnie wciągnął jak diabli, mimo, iż horrorowaty jakiś taki już od pierwszego rozdziału... Jutro wybieram sie z moją najstarszą siostrą na cmentarz do mamy... nie uwierzycie, ale gdy pojechała tam sama w kilka dni po pogrzebie to... nie mogła znaleźć miejsca, gdzie leży mama... Dziwne trochę... ja tam pędzę zawsze na skrzydłach, jak przychodzę to prawie,że wtulam się w krzyż... witam się z mamą... rozmawiam.... Ale przecież nie tylko na cmentarzu do Niej mówię... myslę o niej bardzo, bardzo często, rozmawiam z nią w myślach.... I tak bardzo bym chciała, żeby mi się przyśniła!!! Jedyne co mam teraz najcenniejszego to kaseta video z mojego wesela... nigdy jeszcze nie udało mi się jej obejrzeć całej... ryczę jak tylko ją widzę, taką uśmiechniętą... szczęśliwą... dumną, że wydaje za mąż ostatnią córę.... Taką ją pamiętam... Taką kocham.... Ja wtedy tez byłam taka szczęsliwa... Teraz to dla mnie chyba zupełnie abstrakcyjne uczucie... Trwam po prostu... i staram się znaleźć swoje miejsce w życiu... Pozdrawiam was gorąco :)
  13. Nina 28

    smutno mi bardzo

    I jak kochani? Jak mija (minął) wtorek? :) Ja walczyłam od rana w domku, typowo \"babskie\" prace domowe, upichciłam dla taty, męża i siostry włosko-makaronowo-mięsny obiadek, potem próbowałam dostać się z moim psem do weterynarza (zaniemogło biedactwo)... i minął dzień. Niby mam wolne, niby nie chodze do pracy... a czas przelatuje mi przez palce! Też tak macie, czy to tylko u mnie? Szafirku- co u Ciebie? Kofeinko- pozdrowionka :) A manna, gdzie manna? Miłego wieczoru
  14. Witajcie :) Weekend minął... a dla mnie trwa jakby nadal, bo mam L4 do 12 lutego... Byłam na Władcy Pierścieni... przeryczałam pół filmu! Ludziska się na mnie dziwnie patrzyli... Te słowa Gandalfa o umieraniu... że to zaczyna się NOWE, że wtedy dopiero opada szara zasłona życia, że widać białe wzgórza... że to początek... I to, że tam wszyscy umierający mieli czas pożegnać się z bliskimi, umierający byli trzymani za ręke... ostatnie słowa..jak ważne... Ryczałam...bo ja nie miałam takiej okazji... moja mama była wtedy sama, w szpitalu... dopiero gdy już była w śmierci klinicznej mogłam trzymać ją za rękę... całować... mówić jak bardzo ją kocham... żeby wróciła.... Ech... kiedy przestanę mieć to przed oczami? Cały czas o niej myślę.. tęsknię... I jeszcze ta beznadziejna pogoda za oknem! na szczęście mam internet i mam WAS... mogę się wyżalić... wychlipać... Obiecuje poprawę :)
  15. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Szafirku!!!! Na Boga nie rób mi tego, nie rób tego SOBIE! Błagam zacznij działać, ja jestem przewrażliwiona na punkcie zdrowia odkąd moja mama.... Wiesz.... Nie daj temu rosnąć, rozwijać się... Działaj! Przepraszam, że tak bez ogródek, ale nie tak dawno to TY mi pisałaś, żebym walczyła o mamę, o nasze prawa... I walczyłam... a mimo wszystko czuję ogromny żal i przeogromne wyrzuty sumienia.... czuję się winna, że nie odkryłam choroby mamy wcześniej... Może by była teraz obok mnie... Wczoraj byłam na Władcy Pierścieni... przeryczałam pół filmu, aż ludzie na mnie dziwnie patrzyli... I te słowa Gandalfa... o smierci, o początku... o tym, że widać wtedy białe wzgórze... Pomyślałam o mojej mamusi.... Wkurzyło mnie to, że tam wszyscy mieli czas się pożegnać w obliczu smierci... Umierając mieli bliskich, mogli ich trzymac za rękę... Ja nie miałam takiej mozliwości... to wszystko niesprawiedliwe... Wiem, wiem.. to TYLKO film... ale w obecnej sytuacji totalnie mnie wytrącił z równowagi... Pozdrawiam was gorąco :) Szafirku- najcieplejsze fluidki dla CIEBIE...dla was....
  16. A u mnie w jeleniej górze nie ma słoneczka, ale też mi jakoś miło.. Mój mężulek ma dziś urodzinki, zrobiłam mu sniadanko do łóżeczka, poprzytulałam i wybiegłam cichaczem do miasta by dokupić do prezentu jeszcze jedną rzecz- tylko się nie śmiejcie! - nową książkę o Harrym Potterze :) Ostatnio odkrywamy w sobie dzieci... a co! Wieczorkiem czeka mnie spotkanie z przyjaciółmi, a jutro wybieramy się na Władcę Pierścieni - Powrót króla. Już nie mogę się doczekać, boję się tylko, żeby nie dopadła mnie w jakimś najdziwniejszym momencie chandra... bo ostatnio mi się to często zdarza... Też was pozdrawiam gorrrąco, miłego weekendu :)
  17. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Zielony motylku- szczęśliwej szczęśliwości :) !! ja dziś rano wybieglam cichaczem do miasta by kupić mojemu ukochanemu mężowi nowego Harrego Pottera w prezencie :) Ostatnio odkrywamy w sobie dzieci zupelnie wbrew dacie urodzin... A co! Po południu czeka mnie miłe spotkanie z przyjaciółmi... a jutro jadę do Wrocławia minn. na Władcę Pierścieni do Multikina.. Zapowiada się miły weekend- oby tylko nie dopadła mnie gdzieś w tak zwanym \"międzyczasie\" chandra i łzy...i tesknota za mamą, która dopada mnie w najdziwniejszych momentach... Pozdrawiam was cieplutko :)
  18. Marudo- masz rację... Ja tez sobie próbuję to jakoś tłumaczyć by nie zwariować... Wiem że mama by chciała, żebym nie płakała, żebym była szczęsliwa... ale to tylko łatwo się mówi... nieraz dopada mnie taki smutek, ból ściska mnie mocno i nie puszcza... wyje w głos, łzy lecą po twarzy i nie umiem mówić nic innego jak : dlaczego? mamusiu... dlaczego ty, dlaczego mamusiu już ???? wiem, że takie sytuacje to katowanie swojej psychiki, ale ja nie potrafie inaczej.... znalazłam sliczne, malutkie zdjęcie mamy, jeszcze z 1996 roku, jak robiła je sobie do dowodu.. oprawiłam w rameczkę i stoi na pólce... codziennie je całuje na dzień dobry i dobranoc... tak bardzo mi jej brakuje.... Nikt mi już nie da takiego poczucia bezpieczeństwa, takiej miłości.... Nic juz nie bedzie tak samo... moje życie zmieniło sie na zawsze....
  19. Hej Famfaramfo... chyba już tylko my dwie piszemy.... U mnie nijako tako... staram się za bardzo nie dołowac, czytam teraz wiersze księdza Twardowskiego, ryczę na co drugim... Najgorsze są wieczory i noce... Mój mąż już dawno chrapie, a ja wspominam, rozmyślam... mam mamę przed oczami, analizuję setki sytuacji.... Nic na to nie poradzę.... Nie wiem kiedy mi przejdzie...
  20. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Żaden problem nie jest błachy jeśli dotyczy nas samych... Ja nigdy nie miałam \"poważnych\" problemów, nie przeżywałam takich tragedii jaką teraz przeżywam... żyłam pod kloszem- SZCZĘŚCIARA! Ale i mi się dostało od życia! Ostatnie tygodnie to prawdziwy koszmar... jakbym była na planie kiepskiego serialu.... A wczesniej wszystkie problemy z ukochanym, problemy w szkole lub już potem w pracy wydawały mi się taaakie przeokropne... Dla każdego coś innego... Ale dziś jestem rozmemłana... przepraszam...
  21. Hej :) U mnie dużo się dzieje... cały czas popadam w jakieś dziwne nastroje...od łez, smutku po efurie, przez załamanie i... totalny dół... Byłam dziś u psychologa, pierwszy raz w życiu.. Porozmawiałam trochę, poryczalam się... To była bardzo miła osoba, powiedziała, że zupełnie naturalne i normalne jest to, że tak bardzo wszystko przeżywam... Powiedziała, że taki statystyczny, suchy, książkowy okres smutku i rozpaczy to 3 m-ce... potem nadal jest ból, ale coraz mniejszy, nie tak świdrujący i dominujący.. Ja dokładnie tydzień temu pochowałam mamusię... to wszystko jest takie świeże... Dziś byłam u niej na cmentarzu, mówiłam o wszystkim, płakałam, prosiłam by dawała mi siłe, mnie i mojemu tacie... Właśnie wróciłam do domku, byłam dziś na babskich plotkach koleżanki zaprosiły mnie na świeżutkie, domowe faworki mchmmmm pyyycha :) A jak poszły egzaminy? sesja jeszcze w toku czy już koniec?
  22. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Zielony motylku- a bądź sobie :) Naprawdę ważne jest tylko to czego się pragnie i chce... Nie rób nic wbrew sobie... Może to \"zimowe przesilenie\" ? Minie i sama będziesz się sobie dziwiła, że miałaś jakiekolwiek wątpliwości... U mnie zapanowal spokój ... na jakiś czas... Byłam dziś u Pani psycholog, to był mój pierwszy raz w życiu, choc z zamiarem nosiłam się już dawno, dawno... Była bardzo miła, wytłumaczyła mi, że teraz przeżywam najbardziej na świecie normalne stany: od euforii, łez poprzez załamanie i totalne zwątpienie... Powiedziała mi, że taka tęsknota po smierci najbliższej osoby może ciągnąć się latami, przez całe życie... ale będzie to coraz mnie, mniej dokuczliwe... Dostałam zwolnienie lekarskie na 2 tygodnie, mam czas by poukładać sobie swoje życie powolutku od nowa... Najgorsze jest to, że muszę szukać nowej pracy, bo do starej nie mogę już wrócić.. zwalniają tych, co nie chcą otworzyć działalności gospodarczej! Zaproponowali delikatnie mówiąc kiepskie warunki, atmosfera jest jeszcze bardziej kiepska... Ogółem mówiąc KICHA. Zbieram siły kochani, za chwilę jadę do koleżanki, bo zaprosiła mnie na świeżutkie faworki własnej roboty... mniam :) Byłam u mamy na cmentarzu i wypłakałam się jej .... może dlatego narazie mi ulżyło ??
  23. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Moby - dziekuje bardzo za takie cieple, piękne słowa... mam nadzieję, ze nie żegnasz sie z topikiem, bo zabrzmiało to jak pożegnanie ? ciesze się bardzo, że dajesz sobie tak dobrze radę, że nie zamykasz sie w domu, że masz grupę znajomych, przyjaciól, z którymi możesz świetnie spędzać czas :) No i cieszę się , że bywasz na tym topiku i możemy sobie od czasu do czasu dodać otuchy i pogratulować malych postępów :) Pozdrawiam gorąco!
  24. Famfaramfo- odezwij się.. Napisz co u ciebie.. jak sobie radzisz... Ja ciągle i bezustannie tęsknię za mamą, ciągle o niej myślę... Brak mi jej
  25. Nina 28

    smutno mi bardzo

    Wczoraj pochowałam mamusię, było mnóstwo ludzi, sporo moich przyjaciół, nawet koledzy z mojej szkoły średniej... było mi bardzo, bardzo ciepło na sercu, mimo, iż był u nas mróz... Mamusia bardzo źle wyglądała...Jak otworzyli trumnę w kaplicy, to nie mogłam uwierzyć....Fakt, że mama długo czekała.. w nocy z 13 na 14 stycznia nastąpiła śmierć mózgu, potem leżała do 17 stycznia pod respiratorem, tylko seruszko biło... Umarła 17, a pogrzeb był wczoraj, więc to trochę trwało.... Była taka biedna, obca... Nie wiem jak to określić... tak jakby to nie była moja mama...bałam się jej....Miała posiniaczone, zielone aż dłonie... Nienaturalnie wykrzywione usta... Biedna... Cały pogrzeb przepłakałam....Potem nagle poczułam niesamowity spokój... Wiem, że ona jest już szczęśliwa i spokojna, nie cierpi.. Będzie nas obserwować z góry i wspierać w złych chwilach... Nie mogę się pozbierać... dziś byłam u mojego lekarza i dał mi bez pytania zwolnienie lekarskie na cały przyszły tydzień...nie mogę wrócić do pracy... nie teraz....
×