Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

lemur_ka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. witajcie zajrzalam tu po jakims czasie i duuuzo sie tu dzieje kolko wzajemnych wspieraczy dziala na pelnych obrotach oby tak dalej... bo bardzo mi pomogliscie nie tylko przychylnym slowem ale pocieszajace bylo i to ze nie jestem sama ze swoimi problemami ze sa i tacy ktory borykaja sie z tak nieprzychylnymj losem... wierzcie mi kiedys po burzy przychodzi slonce... a jego promyczki grzeja tak mocno ze sa wstanie mocno poparzyc :) Droga Żabo... gdzies tam znajdziesz kilka skromnych poscikow nasze historie sa podobne ja 6 lat zwiazku termin slubu byl blablabla...(zostawil z dnia na dzien dla dopiero co poznanej kobiety)plus rok zeby dojsc do siebie po tym co sie stalo... po 11 miesiacach zatesknil... chcial wrocic niemial do czego na dzien dzisiejszy jestesmy w kontakcie tzn on jest przekonany ze do mnie wroci ja absolutnie nie chce go zpowrotem... nie jestem wstanie wybaczyc nie chce nawet zrozumiec dlaczego do tego doszlo...dlaczego mnie tak zranil... teraz on chce rozmawiac o nas ale nas juz nie ma od roku... sa tylko wspomnienia puste obietnice bez deklaracji oszukal... zdradzil(nie wnikam na jakiej plaszczyznie)... wierze ze sie pozbierasz musisz.. latwe to nie jest mnie to zajelo prawie rok teraz wkoncu jestem szczesliwa sama ze soba wkoncu przestalam szukac odpowiedzi na pytania ktore klebily sie w mojej glowie wiec Zabo pozbierasz sie nie ma innej opcji wierze w to bardzo to wcale nie takie proste ale zaciskaj zeby i walcz o siebie :) bo zycie jest zbyt krotkie zeby poswiecac je dla jakis baranow ktorzy nie sa wstanie nawet tego docenic
  2. cisza powiadacie... wiec u mnie tez nastal czas powrotu i opamietania doczekalam sie Go z powrotem po zaledwie jedenastu miesiącach :/ i wiecie co chyba juz nie chce odgrezwac zimnego kotleta... przez prawie rok zylam nadzieja ze do mnie wroci a teraz sama nie wiem czego chce... nie wiem moze dam mu szanse napisze cos pozniej ide sie z Nim spotkac i poraz kolejny sprawdzic co mowi mi serce i resztka mozgu...
  3. w poprzednim postcie bardzo uogólniłam więc może od początku... byłam sobie w związku który stety niestaty trwał 6 lat a było mi w nim wspaniale miałam to czego szukałam wspaniałego faceta jego przyjaźń, miłość, bezpieczeństwo plany na przyszłość nawet dość konkretne... ale wszystko sie skończyło ot tak z dnia na dzień usłyszałam że nie kocha nie chce ze mna być co gorsza ma kogoś... i takim oto sposobem 6 lat naszego wspólnego życia poszło sie j..ć (wybaczcie słownictwo ale jakże trafne) odpuściłam i pierwszy raz w życiu sie poddałam zniknęłam z jego życia bo wydawało mi się że tak będzie lepiej teraz mija prawie rok mojej walki o samą siebie realizuje swoje plany i marzenia z przed lat nawet wyjechałam na daleka północ zresetować mózg nie wiem co mnie podkusiło ale... przed wyjazdem napisałam smsa ot tak co u niego slychać, najzwyczajniej w świecie mnie zbył... (chyba faktycznie musiałam być nikim dla niego skoro mnie tak potraktował do tej pory tego nie mogę sobie wytłumaczyć nie cierpie niejasnych sytuacji a to mnie męczy niesamowicie.. ) ale dziś już chce do mnie wrócić... a ja sama nie wiem co czuje bo jeżeli pozwolę mu wrócić chyba nie będe mu wstanie zaufać zresztą nie wierzę ani jednemu z którymi się do tej pory spotkałam... moja roczna praca pójdzie w łeb... i takim oto sposobem balansuje na granicy zdrowego rozsądku, a totalnym sercowym wariactwem...
  4. Witajcie Zołzy poczytuje Was od dłuższego czasu, zadane lektury od deski do deski przeczytałam. Więc już chyba czas ruszyć z miejsca i iść do przodu. Moja historia jest dość długa i niekoniecznie z happyend\'em zresztą zależy jakby się na to zapatrywać... Jestem na etapie zadawania i odpowiadania sobie na pytanie \"czy można kochać tak, że można wybaczyć wszystko?\" Ta myśl się kłębi w mojej głowie bo jak wybaczyć gdy zdrowy rozsądek pozwala zachować trzeźwy umysł, a serce uwierzyć w to nie chce...?
  5. buuu.... znowu rycze nie moge sobie z tym poradzic dzis go widzialam z nia... boli strasznie juz nie mam sily walczyc o siebie wojowalam tyle miesiecy i nic dalej boli tak samo jak w dniu kiedy powiedzial ze mnie nie kocha i nie chce ze mna byc... stawalam na glowie zeby sobie ulozyc jakos zycie mialam i mam milion pomyslow na minute ale co z tego jak nie ma jego... jak dlugo sie mam jeszcze meczyc to juz prawie rok tej katorgi zawalilam studia nie moge znalezc sensu tej przyziemnej paranoi dobijaja mnie znajomi bo tylko zaproszenia na sluby dostaje kumpele ciesza sie ciazami albo dopiero co urodzonymi dzidziami... a ja stoje w miejscu i tesknie za nim on chyba byl najwiekszym szczesciem jakie mi sie przytrafilo co z tego ze poczulam smak milosci jak ktos mi ja zabral... probowalam wszystkiego pracy w ktorej wir wpadlam, zmiany srodowiska by tylko zapomniec... nie potrafie zapomniec wspomnienia wciaz powracaja tesknie za tymi chwilami czuje sie jak porzucona w kat zabawka ktorej ktos urwal rece, nozki a serce z piersi wyrwal nie potrafie ruszyc z miejsca czuje ze sie wypalam od srodka do okola slysze wciaz dobrze wygladasz chyba wszytsko u ciebie w porzadku... to tylko pozory :/ nie mam juz sily.... :(
  6. podpisuje sie pod petycja \"chce go z powrotem\" tylko ze szans juz brak :( czy ja tak duzo chce masakruje sie amaretto z cola ktos sie dolaczy ;>
  7. no tak jakie to proste napisac smsa...ale... cholera wydawalo mi sie ze juz zamknelam ten rozdzial jednak chyba nie bo nie potrafie sie zaangazowac w zaden zwiazek i myslami wracam wciaz do przeszlosci chce zeby stare dobre czasy wrocily... nie znacie jakiegos zlotego srodka?
×