Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

no coz no coz

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez no coz no coz

  1. Chciałabym słów kilka n/t zdrady... Być może jestem młoda i życia nie znam :), ale niestety nie znajduje usprawiedliwienia na zdradę i nigdy bym nie wybaczyła... Nie wyobrażam sobie jak mogłabym zasypiać u boku człowieka, który przespał się z inną, trwając w związku ze mną... Rozumiem zdradę, w sensie samego jej istnienia, była, jest i będzie... Jednak chwila, w której to się wyda jest dla mnie końcem związku... Z drugiej strony podziwiam osoby, które mimo świadomości, że partner zdradził zostają z nim, ze względu na dzieci, sytuacje materialną czy z powodu innych przesłanek... I jeśli taką decyzję podejmują to teoretycznie powinni po prostu o tym zapomnieć, co dla nie jest niemożliwym i w związku z tym rozumiem tego męża \"ja też\", który nie potrafi przejść nad tym do porządku dziennego... Inna sprawa, że skoro sobie z tym nie radzi to powinien odejść, bo znęcania, podobnie jak zdrady, nie tłumaczy nic... smutku, jak sobie radzisz? Spokojnej niedzieli :)
  2. Możesz się pogodzić, bo on na pewno się w końcu zlituje i Ci "przebaczy"... Oczywiście najpierw się będziesz musiała przyznać do błędu, poniżać i błagać, a on Twój pan zgodzi się dać Ci ostatnią szansę, o oczywiście przeprosisz i obiecasz poprawę... :O Możesz to zrobić w każdej chwili... Tylko po co??? Zastanów się jak długo potrwa sielanka, bo on się nie zmieni NIGDY! Za jakiś czas znów wybuchnie i będziesz przechodziła przez to po raz kolejny i tak w nieskończoność... Wiesz, do niedawna słuchając rady, że mam się nie odzywać myślałam sobie, że przecież moja historia nie jest taka jak pozostałe, że jak pokaże mu jak bardzo go kocham i ile jestem skłonna poświęcić to on zrozumie i wszystko się zakończy happy end'em... Dziś mogę powiedzieć jedno: ależ byłam naiwna... I mam nadzieję, że przyjdzie dzień, w którym będę się śmiała z własnej głupoty, czego i Tobie życzę... :)
  3. smutek123 => to spotkaj się z przyjaciółką, rodziną... Porozmawiaj z kimś... Odpowiedz mi szczerze po co chcesz do niego dzwonić? Chcesz się pogodzić?
  4. smutek123 => skąd ja znam takie ataki paniki... :O Tylko, że to nic nie da... Idź lepiej na spacer albo pobiegać i nie zabieraj telefonu, wiem że to trudne, ale może się uspokoisz... To ile już wytrzymałaś??? No zresztą nieważne jak długo, ważne że najdłużej ze wszystkich razy, a to znak że jesteś na dobrej drodze... Bez niego świat nadal będzie istniał, być może nawet piękniejszy będzie...
  5. Na pewno mam rację :) Też nie wierzyłam w to dopóki nie spróbowałam... No pewnie cierpi też, tzn. może nie wszyscy, ale część na pewno... Oni też są uzależnieni od nas, może gdzieś tam nawet kochają, tylko... :O No właśnie sama nie nie wiem czemu tak to wszystko wygląda... Niewykluczone, że w pewnym sensie jesteś toksyczna, ja również jestem i zdaję sobie z tego sprawę, ale to nie zmienia faktu, że razem być nie możecie... Zmienisz się i będziesz dobra - co to dokładnie znaczy??? Mój M tez oczekiwał ode mnie bym się zmieniła, tylko że znaczyło to moje podporządkowanie i tolerowanie złego traktowania, bo przecież na to zasłużyłam, a poza tym to w złości przecież... :O Pewnie, gdybyś skakała tak jak on Ci zagra i przepraszała za jego błędy to może byłoby dobrze, z naciskiem na może... Tylko, gdzie w tym wszystkim jesteś Ty, Twoje pragnienia, marzenia, poglądy... NIE MOŻESZ REZYGNOWAĆ Z SIEBIE, PAMIĘTAJ!!! :)
  6. Kochana, on tak mówi tylko po to byś panikowała jeszcze bardziej... Po to by wzbudzić w to Tobie jeszcze większe emocje... To jest tak, że oni doskonale wiedzą, co maja powiedzieć by dopiec jak najbardziej... Inna sprawa, że on ani nie zmieni numeru, co więcej na pewno się odezwie pierwszy, pewnie jeszcze z pretensjami, że Twoja wina była a Ty nic... Aż mi się niedobrze robi, jak sobie to przypominam... :O Musisz być cwańsza niż on... ;) Marne to pocieszenie, ale nie zawsze to musi trwać dziesiątki lat, czasem starczy kilka :)
  7. smutek123 => przepraszam nie znam Twojej historii, bo nie mam czasu by czytać posty wstecz, ale wierzę, że dasz radę... :) I mówię to ja, która jeszcze jakiś czas temu wydawałam się przypadkiem beznadziejnym i nienaprawialnym... Mnie się w końcu udało, Ty też możesz się uwolnić. Jeśli takie rozstanie nie jest po raz pierwszy, a pewnie nie jest to potraktuj je z przymrużeniem oka... Bo mimo, że wydaje Ci się, że to koniec i już się nie pogodzicie, to zapewniam Cię, że on jeszcze się odezwie! Jeśli Ty będziesz prosić i dzwonić to na pewno będzie Cię zbywał i poniżał, on wie, że ma na to przyzwolenie... A taki brak kontaktu wzbudzi w nim niepewność i strach i wtedy się odezwie... Tak więc jeśli nadal chciałabyś się pogodzić i nie dopuszczasz myśli, że to może być koniec to po prostu nie odzywaj się w imię taktyki, by on szybciej zmiękł... A każdy kolejny dzień będzie działał na Twoja korzyść... :) Nie myśl o tym, co było dobre, bo sama siebie katujesz. Musisz się czymś zająć, na początku będziesz myśleć non stop, ale to się zmieni... Ja po blisko 2 miesiącach mam już momenty, w których nie myślę o tym gnojku... I wciąż się miotam, ale teraz już jestem prawie pewna, że nie wrócę... Będzie dobrze, tylko sama musisz tego chcieć... Wydaje mi się, że właśnie chęć zmiany jest rudymentem w procesie uniezależniania... Trzymam za Ciebie kciuki!!! Każdemu pomaga coś innego. Ja uświadomiłem sobie, że w dużej mierze pomogła mi pewna osoba, która jest uosobieniem mojego ideału mężczyzny, pod każdym względem i zdałam sobie sprawę ile mojemu M brakowało by takim być... :O Szkoda życia na frajerów, którzy nie potrafią docenić , tego co mają!!! humor mi dopisuje, to chyba przez to słońce. Miłego dnia :)
  8. Na szczęście zapakowałam wszystkie, wiesz obawiałam się wojny... :D On chyba nie zdaje sobie sprawy jak wielką mi oddał przysługę...
  9. no coz no coz

    Zycie po toksycznym zwiazku

    Hej, mogę dołączyć??? :) Chyba też już jestem po... Chociaż wciąż się jeszcze miotam...
  10. U mnie mija już drugi miesiąc odkąd się nie widzieliśmy i jest coraz lepiej, chociaż miewam kryzysy... Po tym jak kazał mi oddać wszystkie rzeczy nagle dotarło do mnie kim on naprawdę jest... :O Przykre, że wszystko tak się potoczyło, ale wyciągnę, mam nadzieję, odpowiednie wnioski... Dziś otrzymałam od niego jakaś durnowatą wiadomość, że zapomniałam czegoś tam oddać i mam to zrobić w wolnej chwili... Oczywiście nie obyło się bez słów o wielkiej miłości, ale mnie to już nie rusza... Dobrze mi samej, a właściwie bez niego... I wszystkim kobietkom, którym wydaje się niemożliwe by żyć bez M mówię, że MOŻNA!!! :)
  11. Po tym jak się zachował postanowiłam uciąć wszelkie kontakty i chociaż jest ciężko jak cholera to już się raczej nie złamię... Pierwszy raz , od nie pamiętam kiedy wyszłam z domu wieczorem i na sama myśl się uśmiecham... Co prawda, wciąż zerkałam an wejście czy aby zaraz się w nim nie pojawi, ale wybawiłam się świetnie... I chociaż miałam powodzenie to każdy odchodził ze spuszczona głową... :D Urocze... :) Bardzo tęsknie za normalnością... Udanego popołudnia! :)
  12. :) Zdenerwowałam się wczoraj strasznie, ale faktycznie jest to śmieszne... Sądziłam, że go znam, ale nawet nie pomyślałam, że może wymyślić coś takiego... :O Oczywiście spakuję wszystko i oddam, bo już mi zastrzegł, że jak chcę wojny to mogę ją mieć... Troszkę się tylko obawiam, że to jest dopiero początek i to nie wystarczy do tego, bym miała spokój... A jeśli teraz ulegnę -znowu pokażę, że jednak jestem słabsza... Z drugiej strony dobrze, że tak się stało. Kubeł zimnej wody na łeb był mi potrzebny, bo wciąż się miotałam... Bardzo mi to pomogło... Miłego dnia życzę wszystkim :)
  13. Ewa, dziękuje Ci bardzo... Az się uśmiechnęłam... Tak, wiem, oddam wszystko, niech sobie to zje, wyrzuci albo da w prezencie używane skarpetki... :) Ocknęłam się w tej chwili, chyba raz na zawsze... Gorsze, że zdałam sobie w sprawę, w jakim bagnie prawie utonęłam... Heh, próbuje mi wmówić, że był u psychologa, tak jak radziłam i okazało się że to aj jestem chora i nie potrafię kochać i takie tam... :O nie wiem czy się śmiać czy płakać... :O I wiecie co, chociaż jest mi smutno, to naprawdę życzę mu, żeby był szczęśliwy... :(
  14. Właśnie się dowiedziałam, że mam spakować wszystkie rzeczy, które od niego dostałam, łącznie ze skarpetkami za które zapłacił w sklepie,l bo akurat miał drobne. Kazał mi też oddać telefon, który mi użyczył, po tym jak roztrzaskał mi o ścianę... W pierwszej chwili pomyślałam, że nie oddam, a teraz już nie wiem co mam zrobić... Chyba oddam mu nawet je jebane skarpetki, mimo że przeszło to moje najśmielsze oczekiwania... Boże, co to jest za człowiek... :O Jak ja mogę kochać takiego potwora :O
  15. Znów zastanawiam się czy dobrze zrobiłam... :O Czy aby na pewno nie miałam pretensji o to samo co on??? :O Po cholerę ja się tym zadręczam... Moj M wrócił do miasta na dobre... Obawiam się, że teraz dopiero zacznie coś kombinować... Szczerze mówiąc aż boję się wyjść z domu... :O Co prawda usłyszałam, że już ma dość starań i skoro ja jestem nieustępliwa to on nie będzie rozpaczał... Nie wiem dlaczego zrobiło mi się smutno, przecież właśnie tego oczekiwałam... A teraz nagle gdy wiem, że tutaj się będzie bawił itd. zaczęłam panikować... :O O co chodzi??? :O
  16. Tylko, że ja to mu powtarzam od zawsze, nawet gdy jeszcze byliśmy razem... Zresztą on nadal uważa, że my się nie rozstaliśmy... Nigdy nie pomyślałam o tym, że go to może boleć... :O
  17. O matko :O Takie słowa, które napisałaś, ja mówię w złości do mojego byłego faceta, tzn. też mu mówię, że jak mu się nie podoba to ma się nie odzywać, że nie chce mi się z nim rozmawiać i że jest psychicznie chory... Czy zatem to ja jestem tą złą stroną, a on słysząc takie słowa tak bardzo cierpi? :O
  18. Nie jestem winna -> jesteś jeszcze bardzo daleko do uwolnienia, wiem to z własnego doświadczenia, ale wiem też że przychodzi, kiedy trafia szlag i ma się dość, na zawsze... Nie chcę Cię martwić,a może pocieszać (?), ale on na pewno jeszcze się odezwie i będzie chciał się pogodzić... A Ty pewnie jeszcze ulegniesz... :( Ja tak miałam bardzo długo... I mimo, że już miesiąc daję radę bez niego to nadal mam monety, że się waham... Zwłaszcza, że on wciąż się odzywa, wciąż mi mówi jak bardzo mnie kocha i że nigdy się nie podda... :( Okropne uczucie, kiedy nagle wmawia Ci się, że to ty jesteś tą złą, przestałaś kochać i chcesz wszystko zaprzepaść, a mogło być tak cudownie...
  19. Dla mnie walentynki mogłyby nie istnieć... :O Nie pamiętam ani jednych spędzonych miło... A dziś? Hmm, przysłał mi piękne kwiaty... :O I zrobiło mi się smutno... Zaczęłam się wahać czy na pewno dobrze zrobiłam... Wiem, głupie kwiaty o niczym nie świadczą, a on zrobi wszystko bym mu wybaczyła... Tylko, że tak naprawdę się nie zmieni prawda? Przecież nie można nagle zrozumieć? Znam odpowiedź na te pytania, ale i tak po raz pierwszy od miesiąca poleciały mi łzy... Wcale nie jest tak dobrze... :(
  20. Niebo Podziwiam Twoja siłę, naprawdę... Ja nie potrafię się nie odzywać i nie reagować na jego zaczepki, jeszcze nie... Chociaż i tak jestem z siebie dumna, bo od MIESIĄCA nie udało mu się przekonać do powrotu. Mimo, iż on wciąż próbuje. Jak nie przeproszeniami i obiecywanie to straszeniem. Niebo, też dostaję wiadomości z tak opisanym naszym związkiem i moim życiem, w których zręcznie argumentuje swoje postępowanie jakoby było ono uzasadnione... :O Chwilami zaczynam mu wierzyć, ale jakaś mądrzejsza część mnie wie, że przecież to kłamstwa pisane na potrzebę chwili... Wczoraj oznajmił, że kończy już swoje starania i teraz zacznie mnie niszczyć... A za klika dni pewnie będzie wielce wściekły, że ja jestem taka podła mimo, że on tak bardzo się stara... :O O zgrozo! Nie rozumiem tego wszystkiego... Tak bardzo na mnie narzeka, wyzywa itd.,a nagle teraz uświadomił sobie, że tak bardzo mnie kocha i żyć beze mnie nie może... I nikt mu mnie nie zastąpi i nie chce nikogo szukać, bo nie potrafi... Chore to na maksa... :O Kochane kobietki, nie mam czasu odpisywać na wszystkie posty, które tutaj są zamieszczane, bo staram się za wszelką cenę znaleźć zajęcie, które pozwoli mi się oderwać od strachu, co przyniesie jutro... Ale powiem jedno: można żyć normalnie!!! :) Mój przypadek był beznadziejny, ale powtarzała sobie jak mantrę, że zasługuję na normalne życie i już jestem pewna, że tak właśnie jest... Niewyobrażalne uczucie móc pogadać z kolegą nie martwiąc się czy nie zostanę za to skarcona... Niewyobrażalne uczucie móc po tak długim czasie spotkać się przyjaciółką i pośmiać z głupot, które już byłyby powodem do wyzwisk... Miłego dnia wszystkim życzę i samozaparcia, bo wiem jak bardzo jest ważne na drodze do lepszego życia... Pozdrawiam :)
  21. Mia miło, że pytasz co u mnie... Otóż, jest całkiem ok. Ja jakoś sobie radzę, staram się nie myśleć , nie zastanawiać się czy to moja wina i czy on może się jeszcze zmienić... Niestety z jego strony jest wielkie niedowierzanie, że ja skończyłam... Nie widzi oczywiście swojej winy i wciąż się odzywa tłumacząc, że przecież nic się nie stało i nie rozumie dlaczego tak nagle :O wpadłam na taki pomysł, by się rozstać... Chociaż właściwie to przeplatają się dni jego odzewu i milczenia... I np. dzisiaj kiedy milczy tak jakoś czuję pewnego rodzaju pustkę, bo chwilowo narzekam na brak zajęć... Poza tym wiem już, że mogę żyć sama... :) Pozdrawiam Was wszystkie... :)
  22. Płacze , prosi, przeprasza... A ja? Mam mega wyrzuty sumienia, że mi minęło i wcale nie tęsknie... :O Wiem, że to tylko czcze słowa, ale i tak się czuję jak jakaś ostatnia suka, a przecież to nie moja wina... Okropieństwo. :O
  23. Wytrwałam ponad 3 tygodnie, nagle zaczął mi obiecywać złote góry i zaczęłam się łamać... Pomocy... :O
×