Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

no coz no coz

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez no coz no coz

  1. Montia, kochana, na pewno dasz radę!!! Ja jeszcze dwa miesiące temu panikowałam i szalałam tak jak Ty... Wydawało mi się, że umrę z miłości, a już na pewno sobie z tym nie poradzę... Jak widzisz nadal żyję :), na dodatek powoli wychodzę na prostą. Przede wszystkim musisz się czymś zająć. Nie siedź przed komputerem i nie myśl o nim, bo sama sobie robisz krzywdę. na początku trudno się na czymkolwiek skupić, sama przez to przechodzę, ale jest to do przeskoczenia. Ja wytrzymuję trzeci tydzień, nie wiem co będzie dalej, bo on się odzywa, ale każdy dzień w którym trzymam dystans jest dla mnie sukcesem. Pomyśl, ile pozytywów wynika z faktu, że go nie ma tuz obok... Nie myśl o tym, co było dobre, lecz o tym co złe... Mi pomaga. Trzymaj się! Miłego dnia życzę :)
  2. Dobrze że nie mam dzieci, bo nie wiem czy w takich chwilach, gdy jest mi strasznie źle i jestem wściekła na cały świat potrafiłabym je traktować i poświęcać tyle czasu, na ile zasłużyły... Poza tym nie czuję się gotowa na dziecko i nie wiem czy nastąpi taki moment, gdy zapragnę zostać mamą... Jeśli już to po 30 :) Przyszedł kryzys... :O Znowu poczucie winy i chwila zawahania. Musze to przetrwać, więc pisze tutaj... :) Jutro pewnie będzie lepiej. Spokojnej nocy wszystkim życzę
  3. Niebo, cudownie patrzeć na Twoją przemianę... :D Od dwóch tygodni go nie widziałam i szczerze powiedziawszy to, co czuję trudno nazwać tęsknotą... No, może troszkę... W każdym razie wiem, że nie mam za czym tęsknić... Przez dwa tygodnie nie odezwałam się ani razu, dla mnie to wielki sukces... :) Niestety, nie potrafię się powstrzymać w sytuacji kiedy on odzywa się do mnie... A robi to dość często; gdy nie odpisuję zaczynają się wyzwiska, straszenie i wtedy właśnie wymiękam i przeważnie coś odpisuje... :O Powiedział mi, że teraz jedynym jego celem w życiu będzie zniszczenie mojego... Montia, piszesz, że się obawiasz, że on sobie znajdzie inną. Też się tego bałam. Zgadzałam się na kolejny powrót ze strachu, że on sobie znajdzie inną, lepszą i będzie szczęśliwy, a ja zostanę sama i będę żałować... I wiesz, przyszedł taki moment, kiedy zrozumiałam, że najlepiej dla mnie będzie jeśli on faktycznie sobie kogoś znajdzie... I wiem, że póki tak się nie stanie, ja nie zaznam spokoju... Jestem w miarę spokojna, rozmawiam z koleżankami, nie muszę się spieszyć ze sklepu i nikt nie dąsa się, bo znowu ubrałam szpilki... :) Niestety, pewnie za chwil kilka znowu zacznie się pisanie... Na razie jest to tylko pisanie, bo w tej chwili jest dość daleko, nie chce myśleć co będzie, gdy wróci... :O Kochane miłej soboty Wam życzę... :)
  4. Śnił mi się dzisiaj. Wszystko było w porządku. Obudziłam się i nagle ogarnęła mnie wielka pusta i lęk... :( Już ponad dwa tygodnie, a ja wciąż zawieszona w próżni, wciąż nie wiem co będzie... Może gdybym mniej marudziła i mniej sama wymagała to byłby inny... :O Może zmarnowałam sobie życie... Miłego dnia wam wszystkim życzę
  5. Przepraszam, że tak się wcinam nie na temat, ale tak jakoś mi się smutno zrobiło, a jak napisze, co mi leży na serduchu to od razu lżej, więc piszę... Trzeci dzień się nie odezwał ani słowem, a od dwóch jesteśmy pokłóceni... Jakoś żyję, ale zaczynam tęsknić i zastanawiać się czy aby to na pewno jego wina i czy dobrze zrobiłam... Poza tym, trochę się boję co on kombinuje... :( Bo coś mi się wierzyć nie chce, że tak po prostu dał za wygraną... :O
  6. Dlaczego on nie potrafi zrozumieć, że lepiej zakończyć ten związek skoro się nam nie wiedzie dobrze i jesteśmy nieszczęśliwi... Za co chce się mścić, za to że nie potrafi mnie szanować :(
  7. Dziewczyny, ja już naprawdę nie mam siły :( Nie chce mi się już żyć... Właśnie mi oznajmił, że żeby żyć normalnie musi zrujnować mi życie i zrobić ze mną dziwkę, tak żebym wstydziła się iść na uczelnię :( Straszy mnie, że wyśle jakieś stare filmy i więcej się nie pokaże na ulicy :( Wiem, że jest zdolny by to zrobić i zrobi to... :( On uważa, że ja jestem winna, że kiedyś zostawił dziewczynę, która go utrzymywała i przez to ja mu zniszczyłam życie, więc teraz jego kolej... Strasznie się boję, co ja powinnam zrobić?
  8. Każdego dnia mnie straszy. Obawiam się, że w końcu zrobi, to o czym mówi i tym samym zniszczy mi życie... Nigdy nie sądziłam, że przyjdzie taka chwila... I choć nie wierze w Boga to modlę się z całych sił, żeby on znalazł sobie inną i dał mi spokój... :(
  9. Powie rodzicom jaka niby jesteś... ? Kretyn! Mój chce ogłosić całemu światu, że jestem dziwką... Pewnie chce zamieścić jakieś nagie zdjęcia w necie albo co ;/ Sama nie wiem co tym razem wymyślił... Znowu wielkie wyzywanie i oskarżanie, bo nie ma dostępu do mojej poczty. Zmieniłam hasło, a to podobno jest znak, że mam coś strasznego do ukrycia... :O Meczy mnie to wszystko strasznie, ale nie mam siły ignorować jego zastraszania i wyzwisk... Co ja na to poradzę, że w kilkuletniej przerwie spotykałam się z innym, że mam znajomych, że chcę się dobrze czuć i wyglądać... Chwilami, jak go słucham to czuje się jak jakiś przestępca. A wszystko dlatego, że pragnę żyć NORMALNIE...
  10. Tak, wiem... Nie powinnam się dać zastraszyć... I pokazałam, że się nie dam... Chociaż troszkę się boję,. bo skoro on nie ma żadnych skrupułów i traktuje mnie jak śmiecia, to zdolny jest chyba do wszystkiego. :( Najśmieszniejsze jest to, że przecież to nie ja odeszłam, tylko on... Ale wina jest moja... Podobno nic złego nie powiedział, a ja wszystko sobie wymyślam, jak zwykle zresztą... :O Dziś się nie odezwał, milczy... A ja zaczynam tęsknić... Kasia3000, dokładnie takie same myśl mnie mnie natarczywie napastują... Też, w chwilach gdy pomyślę o tym, co było dobre zaczynam uczuć się winna i wydaje mi się, że jak zwykle przesadziłam... Nawet jak już przeanalizuję daną sytuacje i dochodzę do wniosku, że to nie ja źle postąpiłam, nagle jakiś wewnętrzny głos sugeruje mi, że może nie jestem obiektywna, może przechylam szalę na swoją stronę, pomijając to, co on może myśleć... Może to po prostu ja jestem taka okropna i nie nadaję się do związku. Może zbyt wiele oczekuje, mało dając w zamian. Może jestem taka sama jak on... Też się już pogubiłam... :( Z jednej strony cieszę się, że nikt mi nie mówi, że szpilek nie bo to tylko dziwki, nikt nie zarzuca że całe życie się kurwiłam i wstyd ze mną być... Ale z drugiej strony tęsknie i nadal tak bardzo bym chciała by się zmienił, lecz wiem że to niemożliwe, tyle razy próbowałam... :O :O :O Dobrze, że chociaż tutaj się mogę wyżalić... Buziaki dla Was wszystkich
  11. Myślałam, że będzie lepiej... :( Myślałam, że będę mieć spokój... O, ja naiwna. Właśnie się dowiedziałam, że zniszczyłam mu życie, a teraz on zniszczy moje, tak żebym wstydziła się wyjść z domu... I wiecie co, nastraszył mnie... Wiem, że jest zdolny do wszystkiego... :( Co ja mam robić?
  12. Heh, u mnie też jest podobnie z tym karaniem. I działa to w obie strony... Doszło do tego, że on uznał, że nic nas nie łączy, bo jak ma ze mną spać raz na miesiąc to równie dobrze może iść sobie do burdelu... No, skoro dla niego to nie ma znaczenia z kim, to niech się potem nie dziwi, że ja nie mam ochoty... Odezwał się niedawno, ale nie podjęłam żadnej rozmowy. I choć boli, to chyba dobrze robię... :(
  13. Nie, nie... Nie muszę go pytać, ja jestem pewna tego, że gdyby widział jak rozmawiam z jakimkolwiek kolegą, od razu byłabym dziwką, zdrajczynią , i wiele innych epitetów by mi przypisał, o których aż szkoda pisać...
  14. Cztery umowy, skąd ja znam ten strach... Boże, jak on mnie zmanipulował. Spotkałam dzisiaj kolegę i z nim chwilkę rozmawiałam... I wiecie co? Do tej pory czuje się jakbym zrobiła coś złego, jakbym go zdradziła, fatalne uczucie... A przecież w normalnym związku nie ma w tym nic nadzwyczajnego... Najgorsze jest to, że ja wściekłabym się, gdyby on rozmawiał z jakąś koleżanką :O Nie wiem, czy on mnie tego nauczył, czy sama mam tak wielki problem...
  15. Co do brania odpowiedzialności za siebie to u mnie nic takiego nie miało miejsca, tak mi się przynajmmniej wydaje. Nie przenosze zatem takiej postawy na relacje z mężczyznami... Mój problem polega na czymś zupełnie innym. Po prostu trafiłam na idiotę. Nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić czym spowodowane jest jego zachowanie. Przypuszczam, że tak został wychowany. Miał w domu żelazną dyscyplinę, wprowadzoną przez ojca, całkiem możliwe, że jego mama po prostu musiała byc posłuszna. Jednak jak sam twierdzi, dla nikogo nigdy nie był taki zaborczy i podejrzliwy... Być może wynika to z faktu, że poznał mnie jak byłam szczeniakiem i wydawało mu się, że może mnie wychowac tak jak chce, ale to mu się nie udało. Cały czas powtarza, że chce ze mną być, ale będąc tuż obok nie potrafi się opanować i non stop słyszę jakieś komentarze. Oczywiście, po części ma rację, ale sposób w jaki to przekazuje to łagodnie mówiąc chamstwo... Heh, znowu zaczynam się zastawiać czy aby na pewno ja nie jestem winna. Nieee... Przecież on potknięcie w sklepie traktuje jako formę zwrócenia na siebie uwagi i określa to jako zachowanie kurwy... Miałam chwile zwątpienia, ale już mi lepiej... J Kolejny dzień zbliża się ku końcowi, a ja żyję. Staram się być silna, chociaż jest ciężko. Nie boli mnie to, że go tu nie ma, że się nie odzywa, zrozumiałam już że tak musi być... Najbardziej boli to, że tak bardzo chciałam, tak bardzo kochałam (kocham nadal), a i tak niczego to nie zmieniło... I tak mi nie uwierzył, nie zaufał, nie zaczął szanować... Życzę mu, by ktoś sprostał jego wymaganiom... Ja nie potrafię zrezygnować z siebie, by on był zadowolony...
  16. U mnie nie ma ani zaufania, ani szacunku... Była miłość... Choć w tej chwili nie wiem czy też przypadkiem sama jej nie wymyśliłam... Gdy poprzednim razem od niego odchodziłam, wyrzuciłam telefon, chodziłam kanałami, byle go nigdzie nie spotkać. Wiedziałam, że robię to co powinnam. Było mi bardzo ciężko, pierwszego roku po rozstaniu nawet nie pamiętam, jakby go nie było... Powoli zaczęłam dochodzić do siebie. Odnowiłam kontakty z koleżankami, zajęłam się rzeczami, które mnie interesują. Niby byłam szczęśliwa i miałam spokój, ale czegoś mi brakowało cały czas, nie uwolniłam się od Niego. Miliony razy powtarzałam sobie, że nawet gdyby rzucił mi świat do stóp to bym do niego nie wróciła. A jednak byłam na tyle głupia, że uwierzyłam mu i wmówiłam sobie, że on mnie tak bardzo kocha, że dla mnie się zmieni. Tym bardziej, że już raz mnie stracił. I wiecie co, to wszystko co teraz przechodzę mam na własne życzenie. Mogłam odmówić gdy zaproponował spotkanie, mogłam nie rezygnować ze wszystkiego by spróbować jeszcze raz. Tylko, że wydawało mi się, że skoro tyle lat i nadal coś do siebie czujemy to jest przeznaczenie i choćby wszyscy byli przeciwko nam i tak będziemy szczęśliwi.Jakże byłam głupia. Najgorsze jest to, że teraz nie potrafię już tego zakończyć definitywnie. Może on też myślał sobie mnie wyidealizował jako posłuszną, a rzeczywistość nas oboje rozczarowała... :( Myślałam, że tym razem już nie będę się nad sobą rozczulać, bo przecież widzę że to jest bez sensu. Nagle jednak ogarnęło mnie poczucie winy i znowu jest źle... Ile jeszcze to wszystko będzie trwało... Nie mam teraz czasu na rozpacz
  17. Kasia3000 => gratuluję podjęcia słusznej decyzji... J Podziwiam Cię, że miałaś tyle siły... Ja z moim nie utrzymywałam kontaktu przez ponad 3 lata, żadnego... A mimo to, gdy tylko go spotkałam rzuciłam wszystko i mówiąc kolokiwalnie poleciałam do niego. W jednej chwili zrozumiałam, że te kilka lat spędzonych oddzielnie nie wniosło nic do mojego życia i że tylko on jest tym, z którym będę szczęśliwa... Po takim czasie miałam nadzieje, że się zmienił, że zrozumiał, etc. Wyrzuciłam z pamięci wszystko co złe. Tak, jak napisałaś, był moim ideałem. Niestety tylko w mojej chorej głowie. Tacy, jak on nie zmieniają się nigdy, teraz to wiem... Niebo błekitne => trafiłaś w sedno sprawy. Oni wcale nie chcą się zmieniać, nawet jeśli dla świetego spokoju twierdzą, że chcą... Mój po ostatniej aferze, kiedy to przy odprawie bagażu nagle mnie poprosił bym została, stwierdził, że tak być nie może. Ale na moją prośbę byśmy oboje poszli na terapię, stwierdził, że on nie musi , bo przecież to ja jestem pierdolnięta. Szkoda słów, po prostu. Ja także zaszalałam dzisiaj na zakupach. Ja1972 => pisałaś n/t zagłuszania siebie poprze zakupy. Chciałabym sie do tego odnieść, bo nie bardzo rozumiem co masz na myśli... Pójście raz kiedyś na zakupy, to chyba jeszcze nie oznaka uzależnienia... Czy pójście samotnie na zakupy nie jest byciem ze sobą? Byłam dzisiaj na zakupach i tak teraz dumam... Nie zrobiłam tego by zagłuszyć samą siebie, wręcz przeciwnie. Miałam czas by pobyć sama i zastanowić się nad wszystkim. Byłam wdzięczna gdybyś mi wyeksplikowała jak ma wyglądać takie BYCIE ZE SOBĄ... Pierwszy dzień rozstania właśnie mija. Nie odezwał się. Czuje pustkę i tak jakoś smutno, ale nie mam zamiaru nic z tym robić... Wiem, że wielu z Was się udało, a to znak że można... Pozdrawiam Was wszystkie
  18. Aricia Jedynym sportem jest droga do garażu po samochód :D Tak, masz rację, pisząc że on jest uzależniony od tych kłótni. Problem polega na tym, że ja nie jestem, tzn. powoli przestaje być, od nich uzależniona i pragnę przede wszystkim spokoju i normalności... Druga sprawa. Facet, który kocha nigdy nie powie do drugiej osoby, że jest brzydka, za rzadko z nim sypia czy że nic nas nie łączy... Nijak nie potrafię sobie tego wyjaśnić, nie można kochać i ranić w ten sposób... Więc jeśli i tym razem, po raz milionowy, nagle mu przejdzie i zacznie się odzywać to ja się zgodzę (chyba nie będę potrafiła inaczej), ale ze świadomością, że źle robię, bo nie mam już złudzeń że się zmieni... Poza tym trudno jest przejść do porządku dziennego nad tym wszystkim co usłyszałam ostatnio. I koło się zamyka. Ja nie potrafię być zadowolona, nawet gdy jest miły, bo nie sposób zapomnieć jak on mnie postrzega, moje niezadowolenie jest natomiast powodem jego wściekłości i kolejnej awantury. Na razie jestem spokojna, mimo iż nie dał znaku życia... Chciałabym mu napisać czy dotarł bezpiecznie, ale nie zrobię tego... No i mam zamiar iść na wieeelkieee zakupy, nikt mi nie będzie wybierał w czym mam chodzić, ot co!!! :) I jeszcze tylko słów kilka na temat kobiecości. Ja nigdy nie przestałam się tak czuć, chociaż on za wszelką cenę stara się ja zabić we mnie... Argumentem jest to, że wychodząc z domu \"stroje się\" , a do niego przychodzą w dresie :D No, ale po jaką cholerę siedząc cały dzień chcę się czuć wygodnie, a przecież ciągle mi powtarza że nie lubi szpilek itd., A ja szpilki lubię :) i lubię ciuchy, kosmetyki, etc. I chcę ładnie wyglądać, przede wszystkim dla siebie. On nie sprawia, że czuje się atrakcyjna i kobieca, więc robię wszystko, bym sama tak się czuła...
  19. Dzięki :) Ja również Was przytulam. Bzdury jakieś znowu wypisuję... Ogarnęło mnie poczucie winy, ale macie rację, zupełnie niepotrzebnie... Niby się stara, ale niezbyt mu to wychodzi... Powiedział, że nic nas nie łączy... :O Więc skoro tak uważa to adios! Pretensje, że za rzadko ze sobą sypiamy... Ale jak ja mam z nim sypiać skoro ostatnio usłyszałam, że nigdy mu się nie podobałam, ale przecież nie jest ze mną bo jestem ładna... Dobre sobie... Wiele razy wcześniej, słyszałam, że jest ze mną wyłącznie ze względu na wygląd, bo żadnych zalet nie mam... :O Pewnie jeśli się odezwie, to wymięknę i się pogodzę :( Ale doszłam już do takiego etapu, że jest mi to obojętne. Jeśli tak ma wyglądać moje życie to wolę być sama... Wiem, 1000 razy już to pisałam... :O I pewnie napisze, jeszcze drugie tyle... :O Ale sama czuję, że robię postępy (o ile tak można to nazwać). Nie płakałam, nie prosiłam. Na sms-a, który mi przysłał, że coś tam mam zanieść, napisałam tylko: dobrze. I wiem, że dam rade by nie odezwać się pierwsza... Nie za wiele, ale zawsze coś... Pozdrawiam Was wszystkie :)
  20. :) O, jakiś nowy topik się utworzył Jak długo mnie tutaj nie było... Eh... Aricia :) Gratuluję tej piąteczki!!! I ciesze się, że u Ciebie wszystko zaczęło być normalnie... Oby już tak pozostało... U mnie też było normalnie, przez długi czas... Byłam u Niego, on przyjechał do mnie, wydawało się, że w końcu zrozumiał... Heh, niestety, znowu się muszę powtórzyć - wracam do punktu wyjścia. Afera o buty, podobno mam ich za dużo, podobno w szpilkach chodzą tylko dziwki. Podobno jestem wiecznie niezadowolona, podobno... :O Nie wiem, może ma rację.. Powiedziałam mu, że jak mu się nie podoba to nie musi ze mną być, droga wolna. Stwierdził, że tak właśnie zrobi, pozbędzie się mnie... Wściekłam się i kazałam mu się wynosić z mojego domu. Spakował się, uspokoiłam się trochę i chciałam by został, ale nie miał zamiaru. Nagadał mi, że niby nic nas nie łączy, że jestem brzydka, itp. Pojechał... Nie wiem czyja wina, mam teraz mętlik w głowie... :( On teraz musi jechać 2000km do domu, bez obiadu, niewyspany... Nie chciałam, żeby tak było... Powinnam go błagać byśmy się pogodziły? Doradźcie mi kobietki, bo zwątpiłam... :(
×