Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

no coz no coz

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez no coz no coz

  1. Anna 66, wiesz wyobrażam sobie... Wydaje mi się, być może błędnie, że wraz z upływem lat będzie coraz lepiej... Wiem, docieranie się to złe słowo, ale myślę, że przyjdzie chwila, kiedy postawię na swoim... Jeśli nie to jakoś to przeżyję.... Co do drugiej części Twojej wypowiedzi to nie jest do końca tak, jak piszesz... Ja poczyniłam wielkie postępy i mimo, że piszę tutaj w chwilach słabości to jestem już znacznie silniejsza i radzę sobie jakoś... Ostatnie pół roku żyłam sama, nie panikowałam, nie ryczałam co noc, etc. Fakt, teraz znów się cofnęłam kilka kroków, pozwoliłam sobie na chwilowy zanik czujności i uwierzyłam, że się zmienił... Dałam kolejną szansę, po raz który już, prawdopodobnie znowu bez sensu i bynajmniej nie jestem z siebie dumna ani także zadowolona... Tym nie mniej moje podejście do tego wszystkiego jest zupełnie inne, moje reakcje również... Piszesz, że stoję w miejscu... Być może tak to wygląda z boku, ale moim zdaniem zrobiłam krok milowy... Pozdrawiam :)
  2. Kasiu, rozumiem Cię w pewnym sensie, bo nie raz też czuję że zbyt wiele oczekuje nic nie dając w zamian i to, że nie wszystko jest tak jakbym chciała jest powodem do uznania mojego M. za najgorszego faceta... Wiadomo, nie tylko oni są chorzy... My również... W tej chwili jest w Tobie strach, smutek i wydaje mi się, że nieco przeceniasz swoją winę w tej całej sytuacji... Rozumiem, że jest ciężko, bo sama w tej chwili znowu przechodzę przez coś podobnego,a le myślę, że warto byś Ty, i ja również zachowały spokój... Nie raz miałam dowód na to, że niepotrzebnie popadałam w histerię, a po jakimś czasie wszystko się wyjaśniało... Mam nadzieję, że tym razem też tak będzie... Daj mu troszkę czasu, nie zasypuj go błaganiami, wyrzutami, itd.... Wiesz, co... Ja myślę, że mój M. najbardziej byłby zaskoczony gdybym na takie coś napisała mu, że ok, rozumiem i przestała się odzywać... Wiem, że z mojej strony to pewnego rodzaju gierki i przemyślana manipulacja, ale w momencie kiedy ujawniam strach i uczucia on się rozkręca... Trzymam za Ciebie kciuki :)
  3. Kasia3000 => kochanie, czytając Twoje wypowiedzi wprost nie mogę uwierzyć, że można się zachowywać identycznie jak mój M. :O Ja również wróciłam ze świadomością, że tylko jak naprawdę się zmienił to będzie dobrze... I te \"próby sił, o których piszesz u mnie też mają miejsce... Tylko, że w moim odczuciu (ja tak mam) to nie są żadne prowokacje, po prostu zachowujemy się w miarę normalnie, a oni nie potrafią tego zaakceptować... :O Myślę, że nie masz co panikować... Ja również regularnie, po wielkich kłótniach i wyzwiskach, otrzymuję przejmujące wiadomości, jak to się już nie dogadamy i musimy rozstać by być szczęśliwi, jak to on będzie płakał, ale przeżyję skoro ja zrobiłam wszystko by nas zniszczyć... Wiesz po co on to robi??? Żebyś przepraszała, prosiła, udowadniała mu, że się uda i że zrobisz wszystko, by tak było... :O Żeby wzbudzić u Ciebie poczucie winy, smutek i żal, że z Twojej winy posypało się mimo, że on tak bardzo chciał... :O To manipulacja jest... I chociaż sama jestem bardzo chora i nie dopuszczam do siebie myśli, że może nas nie być (nawet jeśli to wygląda, tak jak wygląda) to radzę Ci nie wciągać się w te gierki... Przecież gdyby chciał odejść to by odszedł i miał Cię w przysłowiowych czterech literach, a nie wypisywał maile... U mnie też jest po \"rozstaniu\"... Zabronił mi się odzywać i reagować na jego zaczepki, bo tak będzie najlepiej dla mnie, hehehe... :O Po tym jak zostałam wyzwana od kurew i przestałam się odzywać nagle okazało się, że on wcale tak nie uważa, ale moje zachowanie na to wskazuje... :O Przecież on zawsze podpiera słowa faktami... Masakra... :O Od rana jest cisza, kolejna próba sił, ale ja nie wymiękam, już nie... Trzymaj się Słońce! Będzie "dobrze", on wróci, zobaczysz... Pozdrawiam serdecznie :)
  4. Siódemko :) zwerbalizowałaś to, czego ja nie potrafiłam...
  5. Za głupia jestem by to wszystko zrozumieć... :O Teraz to już jestem przekonana, że same jesteśmy sobie winne... Wszystkie... :O Posprzeczaliśmy się wczoraj i w związku z tym nie powiadomiłam go o tym, że wychodzę z koleżankami na miasto... Dzisiaj mu o tym powiedziałam, a on wyprosił mnie z domu by spotkać się z kolegami... Olałam to totalnie, ale zostałam wyzwana od najgorszych i usłyszałam, że jednak ma rację w tym, co o mnie od zawsze myślał... :O Z doświadczenia wiem, że najlepiej dla mnie będzie jak to zignoruję... I tak też zrobię... Koniec z paniką, płaczem i nerwami... :) Nie mam gdzie o tym pisać, a chcę mieć w razie co do czego wracać, by sobie przypomnieć, więc piszę tutaj... Pozdrawiam Was wszystkie i życzę dużo siły... :)
  6. Przepraszam, muszę to gdzieś napisać... :( Znowu się zawiodłam... Z powodu głupiej sprzeczki po prostu mnie zostawił... Strasznie długo trwała tym razem zgoda... :O Przez pół roku zabiegał o rozmowę, szansę, etc., a kiedy uległam usłyszałam, że fajnie mu było samemu i wcale się nie chciał godzić i że nie wyobraża sobie mnie jako partnerki na resztę życia... Ot, pocisnął... :O Zablokował mnie na komunikatorach i tyle z naszej zgody... A ja zamiast olać chama, bo inaczej tego nazwać nie można, ryczę jak wariatka i mam nadzieję, że za chwilę się odezwie... Koszmar jakiś
  7. Złamałam się, wróciłam... Co to dużo mówić, jest średnio... Nie ma wielkiej miłości, ani żadnych fajerwerków... Nic miłego mi nie mówi... Stare małżeństwo... Na dodatek spotykające się dwa razy w tygodniu, bo on ma inne sprawy na głowie, a poza tym chciałam wolności to ją mam... :O Mam wrażenie, że to znowu jakiś rodzaj kary... Moja głupota, aż bije po oczach, bo znowu jestem poddenerwowana... Niby o nic mnie nie oskarża, ale jego zachowanie to jedna wielka olewka... :O Do dupy! Pozdrawiam Was wszystkie... :)
  8. Aktualizacja: odpisał... Ale i tak strasznie się boję... :(
  9. No i stało się to, co stać się nie powinno... :O Spotkałam się z nim... Tak ładnie mówił, tłumaczył, że się załamałam... Myślałam, że oznacza to zgodę... Tymczasem napisałam mu wiadomość, a on nie raczy odpisać już blisko godzinę... Panika, wiem... Przecież może jest zajęty w pracy, ale strasznie się boję, że po prostu mnie wykorzystał w ramach zemsty... Załamka... Tak wiem, sama jestem sobie winna... Ale musiałam to gdzieś napisać... :(
  10. kubciamala => i tak zrobisz jak zechcesz i pewnie nikt Cię nie jest w stanie przekonać, że pisanie pierwszej to zły krok... Moim zdaniem nie powinnaś tego robić... Bo a) skoro on się nie odzywa to może nie ma na to ochoty, a Ty się będziesz narzucać w pewnym sensie.. b) mężczyźni wolą gonić króliczka i sama się przekonuję, że to prawda jest... c) jakbym dostała sms-a o treści, którą zaproponowałaś to bym pomyślała, że niezła z Ciebie panikara... Poza tym wszystko zależy od tego, ile się znacie, jakie są relacje między wami, ile się nie odzywa, etc. Czyli to wina Księżyca? Ufff, troszkę mnie to uspokoiło... ;) Do tego stopnie, że wyłączyłam komunikator i nie włączę go na razie, mam postanowienie, że do czwartku, może dam radę dłużej... Niebo, wszystko co piszesz to jakby żywcem ściągnąć z mojego... A nasze reakcje też bardzo zbliżone... Trzymaj się!!! damy radę! :D
  11. Niestety, 3/4 z nich to klony... Jak czytam Wasze opisy to oczom nie wierzę już od kilku m-cy - wypisz, wymaluj mój (już były) m... Całe życie gra w te swoje gierki i wydaje mu się, że nad wszystkim panuje, a jego reakcje są normalne i to ja mam jakieś skrzywienie... Całe szczęście, że również mam trudny charakter i jestem nieustępliwa, w związku z czyn nie udało mu się mi tego wdrukować całkowicie, choć momentami mam wątpliwości czy, aby nie przesadzam... :O W tej chwili znów ogromny dół (Niebo przytulam )... Przez moment jakaś część mnie, choć świadoma, że cuda się nie zdarzają znów zaczęła w nie wierzyć... Powtarzam się, ale te emocje mną zawładnęły... Wyczekuję, kiedy się odezwie, choć wiem, że lepiej, że się nie odzywa... Już nawet przestałam się oszukiwać, że nie chcę wracać, bo chyba bym chciała (sic!) A nie robię tego tylko po to by mu pokazać jak silna jestem... Niedorzeczne, ale dzięki tym chorym, powodom, być może się uratuję... :O :O :O I jeszcze jedno: mimo, że tyle czasu minęło od rozstania, ja nadal mam mega obawy przed wyjściem gdziekolwiek i spotkaniem z kimś innym... I wcale nie dlatego, że nie mam ochoty... Po prostu nie mogę się pozbyć lęku, że kiedyś się pogodzimy, a to co robię teraz, znów będzie przeszkodą i utrudni nasze życie... O ja pierdzielę, co ja piszę za bzdury... :O Miłego wieczoru
  12. Przyszłam tutaj się pocieszyć, ale widzę, że większość przechodzi trudny okres... :( Ehhh... kasia3000 => dużooo zdrowia Ci życzę Niebo, przykro mi bardzo... :( Podwójnie... To, że się Tobie układa było dla mnie nadzieją, że zmiana toskyka jest możliwa... Naiwnie zaczęłam wierzyć, że skoro Twój M. się zmienił i jest dobrze to może mój też mówi prawdę... Bardzo chciałam by tak było... pierwszy raz od kilku m-cy odpowiedziałam na jego wiadomość, ale każda rozmowa schodziła na zły tor... Być może z mojej winy, bo zauważyłam, że za wszelką cenę i wszelkimi sposobami starłam się wyprowadzić go z równowagi, by udowodnić jemu, a może także sobie, że nic się nie zmienił i wszystko, co mówi nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości... Nie wiem dlaczego tak się zachowuję, może to jakiś mechanizm obronny... :O Jednak mimo mojego zewnętrznego zobojętnienia zaczęłam znów podświadomie wierzyć, że wrócimy do siebie i będziemy żyli długo i szczęśliwie... :O No, ale nagle przestał się odzywać a jeśli już coś pisze to powraca do starego stylu, którego ja zaakceptować nie mogę i nie chcę... A jednak wciąż czekam na te wiadomości... :O Byłam już tak daleko, a teraz znów zrobiłam krok w tył... I teraz znów Twoje doświadczenia, Niebo, pomagają mi wmówić sobie i uwierzyć, że nawet gdyby przez chwilę był cudowny i taki jakiego sobie wymarzyłam to i tak przyjdzie moment, kiedy nie wytrzyma i znów będę przechodziła przez to samo... :O Dziękuję
  13. wyniszczona => piszesz, że obawiasz się, że on zmieni się przy innej kobiecie... Też zawsze się tego obawiałam... Ale jeśli tak faktycznie się stanie, co jest mało prawdopodobne to tylko znak, że wy nie mogliście w być razem... Czasem tak jest (u mnie na przykład), że pomimo oboje deklarujemy wielką \"miłość\" to czegoś brakuje, coś jest nie tak, coś co mimo szczerych chęci nie pozawala nam na stworzenie udanego związku... Nie myśl w ten sposób! To, że on zmieni się przy innej jest tak samo prawdopodobne, że Ty znajdziesz kogoś, kto będzie Cię szanował i traktował w sposób, na jaki zasługujesz... Może nawet ta druga opcja jest bardzie prawdopodobna, bo niestety oni bardzo rzadko się zmieniają... Tym bardziej jeśli nie uświadamiają sobie problemu... :O Nie namawiam Cię w tej chwili do odejścia, bo ja zrobiłam to, nie będąc chyba w pełni gotowa a teraz ponoszę tego konsekwencji, bo znowu się wdałam w niepotrzebne dyskusje... :O Po prostu MYŚL O SOBIE!!! A nie o tym, co on zrobi i jak będzie żył po waszym ewentualnym rozstaniu... Trzymam kciuki!!! Pozdrawiam
  14. Nie poszłam do psychologa... Rozmawiałam z jednym, ale na nieco inne tematy, by sprawdzić na ile może mi pomóc... Uznałam jednak, że skoro tak świetnie sobie radzę to nie jest mi potrzebna pomoc specjalisty... Jak widać wszystko do czasu... :O Jasne, moje życie i sama sobie mogę zaszkodzić.. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, co jednak wcale mi nie ułatwia... Jestem typem osoby, która szybko się obraża, ale też szybko wybacza i zapomina... I to mnie teraz gubi... Oczywiście, zrobię wszystko by dalej iść drogą, którą wybrałam, bo wiem, że tak powinnam... Co nie jest w tej chwili równoważne z tym, czego pragnę... Nie mniej karuzela mnie nie kręci, bynajmniej... :O
  15. Zagubiona duszo => doskonale rozumiem, ze nie jest łatwo... Sama, przez kilka miesięcy nie doszłam jeszcze do momentu, w którym będę gotowa odciąć się całkowicie... Wydaje mi się, że ważne jest by zdać sobie sprawę z prawdziwych powodów, dla których nie potrafimy wykonać kroku naprzód... A częstokroć nawet same przed sobą boimy się przyznać, że wcale nie robimy tego, żeby udowodnić coś komuś czy sobie tylko dlatego, że wciąż jeszcze tli się iskierka nadziei na bliżej na coś, co z reguły nawet jest trudne do zwerbalizowania... Tak przynajmniej jest w moim przypadku... Byłam przekonana, że jestem już tak daleko, że niemożliwym jest cofnięcie się choćby o krok, a w ciągu kilku ostatnich dni wróciłam do punktu wyjścia właściwie... :O Zaczęłam z nim rozmawiać, wyjaśniać, analizować... Z marnym skutkiem... On przekonuje, obiecuje, tłumaczy... Ma trochę racji albo umiejętnie potrafi mną manipulować, że zaczynam mu wierzyć... Oczywiście opieram się rękoma i nogami, ale sam fakt, że z nim dyskutuję już jest niepokojący... :O Zaczynam się obawiać, że te moje odpieranie jego ataków miłości to tylko próbą pokazania mu, że jestem silna i nie jest mi do niczego potrzebny, a prawda jest taka, że bardzo chciałabym mu dać jedną szansę, chociaż szkoda mi tracić czasu, na coś , co z góry jest skazane na porażkę... Bo, przecież tacy jak on się nie zmieniają... A nie musiałabym przeżywać tego typu rozterek, gdybym już dawno pozmieniała adresy komunikatorów tak by on nie miał gdzie się odzywać... :O Mam jeszcze szansę zrobić to teraz, ale chyba już nie jestem w stanie... :O Te, które wierzą - módlcie się za mnie, bo jestem bliska popełnienia kolejnego, jak mniemam, błędu... :O
  16. Zaczynam się łamać... Po tylu miesiącach... :( Czy ktoś wierzy, że można się zmienić? :(
  17. Dzień dobry Kochane! Nie piszę tutaj zbyt często, ale to chyba dlatego, że nie czuję się jeszcze gotowa by zacząć analizować, zmieniać, etc. Odeszłam i żyję, ale właściwie to jestem zawieszona w próżni... Udaję, że nie ma problemu i z reguły całkiem nieźle mi to wychodzi... Ale ostatnio mam gorsze dni... :( Najpierw przestał pisać... Bolało bardziej niż niż brak spotykania... Nagle, któregoś dnia spotkałam go na światłach... Byłam w takim szoku, że nawet nie odkiwnęłam \"cześć\" i pojechałam dalej... Od tamtego dnia nie mogę przestać o nim myśleć, uruchomiłam stare gg i czekałam czy się odezwie... Głupota, wiem... :( W końcu napisał, a ja odpisałam... Rozmawialiśmy chyba z cztery godziny... Oczywiście zmienił się i żałuje i nie potrafi beze mnie żyć, itd., itp. i gdyby miał szansę to już by jej nie zmarnował... I wiecie co, kopnijcie mnie mocno, bo od dwóch dni zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno nie powinnam dać mu kolejnej szansy... :( Nagle po tylu miesiącach uświadomiłam sobie, że mi także go brakuje na tyle, że skłonna byłabym spotkać się z nim.. Na razie nie zrobię nic, wyłączyłam to stare gg i postaram się go nie włączać... Tylko czy aby na pewno robię dobrze? Czy kiedyś nie będę żałować? :( I w związku z tym, co napisałam powyżej chciałam się odnieść do rozmowy sprzed kilku stron na temat pozbywania się komunikatorów i ucinania kontaktu... Przepraszam, nie pamiętam która z Was pisała, że robi to by nie chce okazać słabości... Wybacz, ale gówno prawda... Też sobie tak to tłumaczyłam, że nie usuwam bo chce żeby widział, że mam to gdzieś i nie jestem słaba... A prawda jest taka, że nie usuwam, bo potrzebuję choćby tego pozornego związku...Nie usuwam, bo nie potrafię się odciąć całkowicie, bo jakaś część mnie wciąż ma nadzieję, choć właściwie nie wie na co... Życzę Wszystkim miłej niedzieli...
  18. Goniąc Kormorany Dziękuję Ci kochana, masz rację... I od razu jest mi trochę lepiej... To prawda, że do tej pory chodź niezwiązana fizycznie wciąż czułam psychiczny związek, a teraz nagle okazało się, że on już odpuścił prawdopodobnie i zdałam sobie sprawę, że nie ma odwrotu... Niestety, było mi łatwiej ze świadomością, że on się pogodzi w każdej chwili, gdy tylko wyciągnę rękę... Teraz ta możliwość zdaje się być już bardzo odległa, a ja dopiero teraz zaczynam uświadamiać sobie co się tak naprawdę stało... :( I po raz pierwszy ryczę jak dziecko... Tak, wiem, że muszę przez to wszystko przejść, jednak nie zmienia to faktu, że dzisiaj kompletnie się rozkleiłam... I pewnie gdybym nie napisała tutaj to już napisałabym do Niego, co by tylko pogorszyło mój stan... :( Wiem, że jest niedojrzały... I wiem, że ja tez jestem niedojrzała, ale chyba zrobiłam dobrze... Tylko cholera przerosło mnie to wszystko... Dzięki raz jeszcze... :)
  19. Kobiety kochane, potrzebuję wsparcia... :( Tyle czasu dawałam sobie radę, myślałam, że jest ok, a dziś nagle się złamałam... W tej chwili bardzo żałuję, że zdecydowałam się na odejście i chyba zbyt mało z siebie dałam, żeby to ratować... A wszystko dlatego, że On przestał się odzywać... Dopóki pisał codziennie wszystko było ok, nie odpowiadałam, byłam z siebie taka dumna, a teraz gdy milczy od jakiegoś czasu nagle poczułam ogromną miłość i tęsknotę... To chyba znaczy, że nie jest wolna, pewnie nigdy się od tego nie uwolnię... Z pozoru wszystko jest ok, bawię się, szaleję, poznaję nowych ludzi, ale przecież to wszystko miało być inaczej... Boże, gdyby można było cofnąć czas... :( Mam w tej chwili wielką ochotę do Niego napisać, ale wiem, że to byłby błąd dlatego pisze tutaj... :(
  20. Czy ktoś mnie jeszcze pamięta? :) Dawno tutaj nie pisałam, bo nie mam właściwie o czym i raczej nie nadaję się na doradcę... Nie skorzystałam z porad psychologa, nie poszłam na żadną terapię i nie mam czasu na czytanie książek, które pomogłyby mi odnaleźć samą siebie. Ale wydaje mi się, że udało mi się i bez tego wszystkiego... 3 miesiące temu coś we mnie pękło i powiedziałam sobie, że nigdy więcej i że tak żyć nie chcę. Było mi baaardzo ciężko, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. Śmieje się, wychodzę z koleżankami, kolegami, spotykam się nawet z kimś. Oczywiście nie jestem gotowa na żaden związek i na razie nawet o tym nie myślę, ale okazało się, że bez mojego m też potrafię żyć. Co prawda nie przestałam o nim myśleć, zwłaszcza, że on też nie zapomina, i do końca życia będę żałować, że on nie potrafił, że oboje nie potrafiliśmy sprawić, by nasze życie wyglądało inaczej. Ale wiem, że to co zrobiłam było dla mnie najlepsze w tamtej chwili. Śmiało mogę powiedzieć, że jestem silna :) i to ja decyduję o tym jak ma wyglądać moje życie, a nie on... Dziewczyny, naprawdę szkoda czasu na tkwienie w związkach, o których wiemy że nie mają szans. wiem, łatwo powiedzieć. Sama się cofałam wiele razy... Teraz mam nadzieję już się nie cofnę. Trzymam za was kciuki! Każda zasługuję na spokój, szacunek i radość z życia. Pozdrawiam
  21. Przyszedł dół :O Niepotrzebnie zaczęłam oglądać wspólne zdjęcia, na których jestem szczęśliwa i zrobiło mi się żal... Zastanawiam się teraz czy aby na pewno wystarczająco dałam z siebie by nam się udało. Wiem, to już bez znaczenia, bo nie cofnę się z drogi, którą już wybrałam, ale wątpliwości nadal pozostały. Na dodatek wpakowałam się w coś beznadziejnego... :O Chyba przedwcześnie się cieszyłam, że tak gładko poszło... :( Pozdrawiam Was wszystkie :)
  22. Witajcie kochane! :) Dawno nie pisałam, bo nie mam wenty, żeby coś napisać, chyba nic mądrego nie wymyślę... Ale mam problem. Nie włączałam od dawna komunikatora, a dziś włączyłam. nie wiem po co, chyba gdzieś podświadomie jeszcze się od tego nie odcięłam. :( Ni i jest wiadomość, że tęskni, nie może przestać kochać itd. I wiecie co , siedzę i ryczę... Po raz pierwszy od dwóch m-cy, po raz pierwszy od rozstania... Chciałabym mu coś odpisać, ale chyba nie powinnam, więc pisze tutaj... :( Wiem, że to głupie, ale żal mi go...
  23. A ja dziś zostałam zaproszona przez znajomego i wiecie co, zgodziłam się... :) Życzę Wam wszystkim wszystkiego, co najlepsze z okazji naszego dnia :D
  24. Nie mogę spać, nie mam apetytu, ale jestem taka zadowolona i wesoła, jak dawno nie byłam... Nie wiem o co chodzi... :) Chyba mam naturalną skłonność do pakowania się w coraz to nowe kłopoty... :O
×