-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez SevenTwo
-
Nie można przyzwyczajać się do tego że nam nie wychodzi. Przez to zaczniemy się czuć "wadliwe". Dziś usłyszałam kolejną historię osoby która naturalnie zaszła i urodziła w wieku 49 lat. Jak mi będzie trudno bardzo to opiszę Wam jak przezywałam każde kolejne rozczarowanie. Kto inny jak nie Wy może mnie zrozumieć i wesprzeć. Ważne też żeby nie zwariować i żeby żyć wszystkim innym poza staraniami. A jak się nie uda? No cóż, będę mogła powiedzieć że zrobiłam ile mogłam, póki co będę próbować dopóki będziemy dawać radę. Nie będę sobie potem wypominać że kasę którą mogłam przeznaczyć na kolejne próby wydałam na porządne auto. Auto mogę sobie jeszcze kupić po 50 - tce. Póki co mój stary grat warty jest trzysta złotych - jak zatankowany ;)
-
Dzięki, Dziewczyny, kochane. Jest trudno, ale dzięki Wam łatwiej. Jeszcze sobie nie popłakałam. Dziś miałam trudne spotkanie - z pracy ,ale z bliskimi osobami. Czekała mnie konfrontacja jak zniosę spotkanie z dwiema ciężarówkami oraz noworodem. Trudno mi było tam iść, ale dziewczyny trochę mnie wysłuchały, a na koniec dostałam od nich ich szczęśliwe talizmany "przynoszące" dzieci. Próbowałam wejść na forum, ale nie działam internet.
-
Gabi - serdecznie gratuluję :D :D Trzymam kciuki za całe 9 miesięcy!!. Ja niestety kolejne podejście w lutym :(
-
Full of Hope: gratulacje :) odliczamy do transferu :) Pipi - faktycznie wygląda jakby cię jakoś na oślep prowadzili, ale nie chce się wypowiadać na wyrost, ak rozumiem jak mnie moja doktor porawdzi, bo to już kilka lat współpracy i zawsze wiem co z czego wynika. I nigdy nie mówi moi że nie mam konsultować z jeszce kolejnymi specjalistami, raczej sama namawia mnie na hematologa czy hipertensjologa, i to wcale nie z tej kliniki. Gościu, nie tylko niskie Amh czasem przekreśla. ja mam amh nadal niemal 2 (rok temu ponad 6), ale komóreczki produkuje słabiutkie i nie ma na co liczyć. Bharat: ja po niczym nie tyje - nie ma reguły. ## KasiaAnia - dzięki, lecę po orzechy. Akupunktura w 2 pierwszych razach nie pomogła, trzecie podejcie bez - było z sukcesem, Wiem, że to wszystko w głowie. Innym osobom polecam. Mi - chyba coś nie poszło - igły same mi wypadały. i jeszcze do Pipi - miałam sukces jak schudłam radykalnie przed transferem, na restrykcyjnej diecie , choć nigdy nie miałam nadwagi. i ostatnia wypowiedź: dawczyni - wyłącznie anonimowa. To ważne bardzo z psychologicznego punktu. Ważne żeby dziecko wiedziało jaka była nasza droga do macierzyństwa, ale ta klarownośc którą daje klinika jest ważna. Gabi - to sobie siedzimy obie :D Mój tata, który nie jest w temacie przyglądał mi się dzisiaj że jakoś ładnie wyjątkowo wyglądam. Mi się chce spać bardzo i lekko ciągną mnie jajniki. Drobne plamienie, którego nie miałam ani przy udanych ani przy nieudanych. Testuję 14 w piątek . Trzymam kciuki, kochana, żeby to był podwójnie dobry dzień dla naszego forum :)
-
Dreamer: kurcze, czytam w napięciu. Ale nawet leżenie plackiem nie zawsze cokolwiek da. Trzymam kciuki za kolejne geometryczne przyrosty bety. Dbaj o siebie! Demeter: Mój tez dał się oswoic z tematem KD po ropaczliwym podejściu na moich komórkach, których naproddukowałam ze 12 ,ale żaden zarodek nie dotrwał do badania genetycznego. Potem wizyty u naszej doktor, i profesora - i już decyzja była podjęta, i już czekalsmy na "naszą" dawczynię. Pierwsza była po niecałych 3 miesiącach - ale nie pasowała nam, ani termin. Druga pojawiła sie po kolejnych 3 miesiącach - i to była TA! A wymagania miałam dosc wyśrubowane - rzadka grupa krwi, kolor włosów. No i od niej mielismy tą całą masę komórek zamiast gwarantowanych 4-6 Fajnie że nam poczucie humoru wraca na forum :) My też z M. jesteśmy podobni, ale doszukujemy się na wszelki wypadek w rodzinie kędzierzawego rudego - bo oboje mamy włosty peroste jak druty, a o dawczyni w tym temacie nic nie wiadomo - a odcień włosów wiadomo - może baardzo się różnić. Cos się wymysli ;) Pierwsza dawczyni, ta kórej nie chciałąm była bardzo młodziutka, miałam jakieś jazdy, że może ćpa, może na narkotyki potrzebuje. Druga - 30 letnia, ze zdrowym dzieckiem. Fakt, że dużo niższa ode mnie, a ja sama jestem niewysoka, no ale może wda się w tatusia, który ma całkiem regularny średni wzrost. Majka - duzo pytań, witaj na forum, wszystkiego się dowiesz, o wszystko pytaj :) ja brałam także estrofem 3x1, potem przed samym transferkiem luteinę dowcipną (3x100), potem ogromne ilości dowcipnej, i podjęzykowej. Reszta to z uwagi na moje inne przypadłości (mutacja Leiden, trombofilia, wysoki poziom natural kilers, niedoczynność tarczycy, nadciśnienie)- to samo co JTM: encorton, acard, clexane, jeszcze euthyrox i dopegyt. Polecam Omegamed optima forte - już przed. No i duuuzo kwasu foliowego. Brałam też ta wiagrę dowcipną o której pisałam wcześniej. JTM: Dzięki za ogromne wsparcie " w tajemnicy" :) Dużo zdrowia i dobrego samopoczucia "na finiszu"!! Pipi: Encorton jest na obniżenie natural kilers - to takie komórki kóre rozpoznają ciążę jako ciało obce, rodzaj nowotworu i ją niszczą, Niektóre kobierty nie mają szansy na ciążę bez encortonu w takiej sytuacji. Moja przyjaciółka ma trójke dzieci z 8 ciaż. ja jem duże dawki encortonu, chwilowo było kieprsko, wyskoczyła mi niedoczynność tarczycy i cukier tez się rozregulował, ale po włączeniu euthyroxu na tarczycę jest super. U mnie absolutnie nie sprzyja infekcjom, ja pracuję w służbie zdrowia, w poradniach gdzie sa sami chorzy ludzie, nawet nie kichnęłam odkąd go biorę, nie ten rodzaj odporności obniża, o to się nie ma co martwić!! Niektórzy biorą go do końca życia. Witaminki bierz spokojnie i co tam jeszcze.
-
Ej, trudno mi napisać bo pisze mi że uznaje moje wypowiedzi za spam! Może znowu spróbuje w odcinkach: Cześć , dziewczyny, nie bardzo wychodzi mi "oszczędzajacy tryb życia", ale w końcu udało mi się usiąść Was poczytać :) Wszystkim serdeczne dzięki za modlitwy i kciuki za transfer, poszło dosć gładko jak na moje trudności: łamiące się wzierniki, uciekające w połowie cewniki itp. Mam nadzieję że będzie OK. Teraz poprosze o dużo wsparcia do III weryfikacji :) Dzięki serdeczne każdej z was!! Bharat: Cuda się zdarzają, ciąża każdej z nnas jest / będzie takim właśnie cudem :) A w kolejce do KD jesteśmy juz aapisani od 1,5 roku na " w razie czego". Na adopcję społeczną nie mamy co liczyć z conajmniej dwoch powodów. Z917: Dzieki za kciuki. NO właśnie szczęściara ze mnie - prawda? na 4 - 6 komórek dostałam 8 lub nawet 9, z czego 6 dobrych zarodków. Trafiłam na dobra dawczynie, tak w chwilach zwątpienia myślimy sobie że jak nie wyjdzie to poprosimy jeszcze raz o ta samą - bo zarodki sa dobre, tylko mój organizm wariował. Transfery za każdym razem robi mi doktor Sz. Ona zna dobrze już mnie i mój organizm. I dobrze mi z jej życzliwym, ciepłym, serdecznym podjeściem. Może profesor jest bardziej kompetentny, ale daleko mi do niego emocjonalnie, a dla mnie to mocno wazne. Jagoda - miliony ton wszystkiego dobrego dla Ciebie - wierzę że niedługo będzimy wymieniać się całkiem innymi tematami :) :) Monalisa: ściskam mocno. Wirtualnie niewiele więcej mogę :( strasznie żałuję. I jesien i hormony nas wykanczają. Dobrze że jest to forum. Gabi - co u Ciebie? Całym serduchem jestem z Tobą!! troszkę zazdroszczę urlopu, bo ja zasuwam. Ale Ty wypoczywaj i hoduj kropeczki!
-
Nie, w Invikcie w Gdańsku. Nie byłam pacjentka prof. Jerzak, jedynie według jej zaleceń moja doktor mnie prowadzi. Ja sądzę że mi ten cukier tak ruszył nie po hormonach, ale po encortonie, ale mogę się mylić.
-
Mnie trochę martwi że tak strasznie teraz zapierdzielam, ale niestety nie mogę zwolnić, jutro od rana do 20 w pracy, tylko 3 godzinki wolnego na transferek i wracam do pracy :( ciśnienie i tętno mnie rozwalają :( Czytam o tym sildenafilu, amerykanie piszą, że podają przez ok. 40 dni, a 7 dni przed transferem odstawiają bo zawiera tlenek azotu potencjalnie szkodliwy dla płodu, ja odebrałam z apteki dopiero tydzień przed transferem, nie wiem czy dziś brać czy nie. Idę się zająć jakąś robotą.
-
i jeszcze trochę: Pipi186: Dzięki za Twoje słowa! Dziewczyny - po to jest to forum, emocje mają ogromne znaczenie. ^0 % tego czy nam się udaje może siedzieć w naszych głowach, emocjach, lekach, nadziei. I obrazki święte ważne, i woda święcona z Matemblewa i z Lourdes, i świeczki pod ołtarzami, i fluidki które sobie przesyłamy, i kciukasy, które za Was wszystkie trzymam! Full of Hope: witaj! Wiele nas łączy: wiek, podobna historia, przeszłe doświadczenia. Trzymam kciuki! Gosiagosia: trafnej, bezbolesnej diagnostyki! I sukcesów w leczeniu! Ja się pocieszam, że ostatnie niepowodzenie mocno popchnęło mnie w diagnostyce, i wierzę że teraz jest mocniejsza szansa. a to się rozpisałam, grafomanka ;) Ale widzicie, taka we mnie narosła potrzeba bycia z Wami!
-
ciąg dalszy ;) Bharat: 100% się z Tobą zgadzam, ta akceptacja jest mega ważna, dziecko będzie z nami całe życie i to jak myślimy o jego początkach jest ważne! JTM - wzajemnie, uściski serdeczne, dobrze Ciebie widzieć na forum i czytać. Taida: Ściskam serdecznie, tak kojąco piszesz. i o Invikcie, - rośnie mi nadzieja. Do kogo chodzisz? Może mijamy się na korytarzu? Jagoda - to prawda co piszesz o zmęczeniu leczeniem. Ja czytam cały czas, a rzadko piszę, choć działo się u mnie intensywnie. Pojutrze transfer, i chyba to mnie tu dziś w aktywnej formie przywiało, istotny jest też stały zapierdziel, brak czasu, odpisuję dopiero przy trzecim podejściu do kompa (trzeci dzień próbuję napisać ;) ) Tak jak Ty piszesz że nie chcesz pisać - w pełni rozumiem, podobnie czuję, ale chyba nie wytrzymam :) Jednak nadzieja jest silniejsza niż lęk przed rozczarowaniem. A to forum jest tak ważne! Ja mam porównanie, bo często przychodzą do mnie w roli pacjentek dziewczyny po stracie, i porównując je ze sobą widzę jak ja sobie "dzielnie" radzę, ale też mam świadomość, że mam cały sztab od wsparcia. Mam Was. Dziękuję.
-
Cześć Kochane KaDetki :) Dobrze Was czytać, czas coś napisać. jestem tu cały czas w tle, czytam. Pomijam wątki hejtrującyh gości. Nie pisałam choć dużo u mnie "w temacie" się działo. Po tamtej porażce - nowe diagnozy, nowe leczenie. Encorton mnie rozjechał kompletnie (to w awatarku to ja po encortonie , oczywiście ;) ), ale dostałam euthyrox na niedoczynność którą już wywołał encorton, i odżyłam. Ciśnienie skacze, tętno 130, cukier skacze, od wysiłku umieram, ale czuję się ok, w porównaniu z tym co było. Pojutrze mam ET, borę dwa zarodeczki. Tym rezem miałam caly pakiet zalecany przez prof Jerzak, łącznie z tą Viagrą dopochwową. I NK mi ładnie zjechały, więc może tym razem... Dziś czytałam artykuł o sukcesie u pacjentki po 15 nieudanych IV, od mojej doktor usłyszałam, że jedna z jej pacjentek, lecząca się od 6 lat, aktualnie 45 letnia - jest w naturalnej, spontanicznej ciąży! Więc cuda się zdarzają, Bharat: nie poddawaj się, czasem młode zdrowe dziewczyny mają małą ilość komórek, każda z nas ma swoją historię (partnerzy, kasa, praca), wiele ma po kilka podejść, Mam 42 lata i nadal się staram. Zgadzam się z tym co napisała Monalisa o adopcji zarodka. Dreamer - super!!! Trzymam co się da!! Agusia 13: dobrej drogi " z górki" :) Gabi 2610: trzymam kciukasy!! Gościu podpisujący się jako dawna koleżanka: Gratuluję, dziękuję za modlitwy, Bardzo ich potrzebujemy. Z917: miałam w Invikcie ten tańszy wariant, bez wyłączności, udało mi się 8 komórek, z czego 6 ładnych zarodków. Regułą jest że komórki kiepsko się mrożą, dobre zarodki - dobrze, ale czasem jest uzasadnienie żeby od tego odstąpić. Inaczej nie mroziliby komórek. A jeżeli macie wątpliwości etyczne co do powstania większej ilości zarodków to chyba na naszym forum każdej z nas blisko do idei dzielenia się życiem. Na zarodki do adopcji czeka wiele par po 2 lata.
-
Dreamer - ja leżałam tylko po ostatnim transferze, i byłam jedyną pacjentką która poszła leżeć, wszystkie inne od razu wychodziły. Pytałam moją doktor o to podnoszenie głowy - twierdzi, że to mit, natomiast ja sama pamiętam jak usłyszałam to od położnej przed pierwszym moim w życiu transferem. To że nic nie czujesz to absolutna norma. czasem jest lekki ból czy kłucie przy implantacji, ale cała reszta to nasze wyobrażenia na temat tego co się tam dzieje i produkcje. Trzymam moooocno oba kciuki :) Ja się dowiem co mnie czeka w środę. W poniedziałek robie badanka, zobaczę co z moimi limfocytami, i jak dalej działamy. Mam nadzieję że moje 4 zarodki na zimowisku dobrze się mają. Dobrze czytać że czasem udaje się z tym najslabszym. Musze sobie nadal racjonalizować, że musiałam stracić te dwa zarodki żeby się w ogóle przekonać o co chodzi i czemu się nie udaje. Już nie płaczę. Już czekam. Ściskam Was wszystkie mocno, KaDetki Kochane :)
-
Być może i mnie możecie liczyć do listopadowych transferów - dowiem się 20 października co i jak dalej ze mną. Mam nowe nadzieje po poznaniu synusia tej koleżanki o której pisałam wyżej. Cuda się zdarzają! Życzę po jednym (co najmniej)! dla każdej z nas!
-
Jagódka, Kamila, kciuki zaciśnięte, fluidki wysłane! Wszystkie KaDetki - nie ma dnia którego nie zaglądam na forum. Jesteście dla mnie tak ważne, tak bardzo Wam dziękuję za każdy dzień razem w staraniach, czasem walce, czasem poszukiwaniu nadziei. Czasem w rozwikłaniu najgłębszych obaw i konfliktów. To dla mnie zaszczyt być w tak z***bi***m gronie fantastycznych kobiet!
-
no ładną tu licytacje na temat wieku, koleżanki kochane, uprawiamy ;) sądzę że wszystkie jesteśmy wystarczająco młode jeżeli się decydujemy na ten krok. Moja klinika "obsługuje" do 50 roku życia, ale gdzieś jest ta myśl o tym gdzie będzie granica, kiedy poprzestać. No ale wszystkie nas prowadzi ta nadzieja, że tej granicy nie trzeba będzie nigdy ustalać. Tego nam życzę. Oczywistą sprawą jest że każde dziecko jakie urodzimy będzie nasze. To będą najbardziej wyczekane i najbardziej kochane dzieciaki.
-
Jagoda, Ściskam Cię serdecznie i niech się Kropeczka wygodnie rozgości na całe 9 miesięcy :)
-
https://www.youtube.com/watch?v=lM2-8se6pp8 Takiego cudu życzę każdej z nas! Groszek - oczywiście podwójnie :) :)
-
No właśnie, dziwnie. Jakoś jakbym za szybko się podniosła. Już prawie nie płaczę. Tak jakbym złapała się tej myśli, że coś więcej wiadomo, że jest nowa nadzieja, że to... było potrzebne żeby można było zbadać o co chodzi. To była moja pierwsza potwierdzona ciąża. Myślę, że jednak dawniej było ich co najmniej kilka, do tego etapu (naturalnych), ale jeszcze przed leczeniem, diagnozami. Ten encorton też mnie roznosi. Głośniej i szybciej mówię, mam cały czas taki niepokój w sobie. Mam mnóstwo wątpliwości, pytań, ale jakoś chyba chcę zaufać mojej lekarce. Inaczej nie wyrobię. Nigdy nie myślałam że będę miała tak dobra relację z moja Mamą - z nią mogę pogadać prawie o wszystkim. No i jestem wdzięczna Wam - że jesteście, że mam gdzie iść z tymi emocjami. Nigdy też nie sądziłam, że będę w stanie tak otwarcie pisać o tym co przeżywam. Dzięki że pytasz, mi takie przelanie na forum bardzo pomaga. xx No to do kiedy odliczamy? :D
-
To wyżej to byłam ja, Seven, nie wiem czemu mnie wylogowało.
-
Na szczęście nam rozwód nie grozi, jesteśmy w tym razem. Staramy się nie wariować, chodzić do kina jak normalni ludzie. Mamy wielu przyjaciół. Najczęściej bezdzietnych, średnio o 10 lat młodszych. Żartujemy że jak nam się uda to będziemy pierwsi :) Jeździmy na rowerach, przytulamy się na sofie. Każde z nas ma swoje pasje. I czasem rozmawiamy o tym jak to będzie jeżeli za jakiś czas okaże się, że nasze starania się nie powiodły. Będziemy żyć dalej. Pewnie niewiele inaczej niż teraz.
-
Coco, kochana, rozwaliło mi system to co napisałaś. Daj mu czas, pogadaj z nim, dla Ciebie to ważne a może jemu chodzi o to, żebyście się już tak w tym kierunku nie żyłowali? Bo to jest wykańczające. Bo dla wieku z nas ta walka o dziecko emocjonalnie może być przyrównana tylko do jakiejś walki z rakiem, czy czegoś innego równie emocjonalnie obciążającego i wykańczającego. U nas każda złotówka idzie na kolejne barania, życie toczy się od wizyty do wizyty, drugi rok pod rząd bez urlopu, nie kupujemy mebli czwarty rok, żyjemy w zawieszeniu, samochody się sypią, bo tylko jeden cel. Muszę siebie przekonywać, że wcale nie jest jeszcze aż tak patologicznie jak napisałam. Ale blisko. Może mąż chce ci dac po prostu rodzaj przyzwolenia, perspektywy że możecie nie mieć dzieci, bo przecież nie ma gwarancji i niektóre z nas mogą tego celu przecież nigdy nie osiągnąć. A przecież kiedyś trzeba będzie zakończyć starania. Podjąć tę decyzję o pozostaniu we dwoje. Ja ci życzę urodzinowo cudu. Jakiego chcesz.
-
Monalisa: na razie 20 mg/dobę aż do kolejnych przygotowań Dzięki za adres. napiszę jak złapią mnie kolejne wątpliwości.
-
mnie relanium fajnie relaksowało, taki leciutki odlot, w sumie przyjemniejsze uczucie niż po piwku ;) A czuję się tak falami - czasem horror - jakby mi miła cały brzuch eksplodować, a czasem normalnie - dobrze, bez żadnych objawów, bez opuchnięcia. i tak się zmienia kilka razy dziennie. Huśtawka.
-
Coco - Ty piszesz że brałaś 3 x 100 dziennie, a co ja mam powiedzieć przy 3 x 400 dziennie dowcipnie, + 3 x 200 doustnie, to daje razem 1800 mg progesteronu więc nawet jak wciskam sprzęgło w aucie to myślę że eksploduję!
-
Dzięki, Kochane!!!! I widzicie - tu moje - chyba całkiem racjonalne - jak na nasze historie - obawy, że na gratulacje to za wcześnie, że a poziomie biochemii to ... rozumiecie. Ja zawodowo często spotykam się z kobietami po stratach ciąży. Najpierw klęłam los i szefów, że te dziewczyny tak licznie do mnie trafiają, zamiast do moich koleżanek, jedna szefowa wie o moich problemach, mogłaby je kierować do kogo innego. Potem pomyślałam, że jednak nic nie dzieje się z przypadku, i one trafiają do mnie bo tak ma być. Bo ja będę ta osobą która wie o co chodzi. Wie jak one to przezywają. Wiem jak ja to przeżywam. Dlatego każda przez Was opowiedziana historia jest mi jakoś bliska. Dlatego że z każdą z tych dziewczyn przesiedziałam, czasem przepłakałam - jak wyszły, albo nawet przy nich łza mi poleciała. Na więcej nie mogę sobie zawodowo pozwolić. Ale też przez to cholernie się boję. I dlatego z całego serca dziękuję za Wasze wsparcie. I proszę o więcej :D Bo jednak częstsze są szczęśliwe rozwiązania. Więc kto jeżeli nie my! To do każdej z Was, grupo wyjątkowo odważnych kobiet. I pamiętajcie: nie musimy być zawsze silne: to głupie. Po ludzku jest przeżywać wszystko to o czym tu piszemy. ściskam serdecznie. (kolejna beta już jutro. Czemu tak szybko?)