Niclasie,
Przede wszystkim nie odpowiada mi protekcjonalny ton Twoich wypowiedzi. Wyczuwam w nich coś jakby... ledwie hamowane pobłażanie;) Domyślam się, że wysoko cenisz swój intelekt, ale proponuję, żebyś potraktował tę dyskusję jako przestrzeń równouprawnionego dialogu.
Sprowadziłeś mój argument do bezpiecznego poziomu wypowiedzi o przybliżonym znaczeniu, znacznie go upraszczając. Nie twierdzę, że kobiety SĄ gorszymi specjalistkami w dziedzinach "ekskluzywnie kobiecych" jak to ująłeś, zwracam tylko uwagę, że wiele pacjentek w taki sposób MYŚLI o ginekolożkach. Można to tłumaczyć wielorako, wskazałabym na przykład pokutujące echa patriarchatu, które każą nam w sytuacji zagrożenia zwrócić się do silnej, odpowiedzialnej jednostki, tradycyjnie kojarzonej z mężczyzną. Świadczy to pewnie o kiepskiej świadomości kobiet, ale jestem przekonana, że wiele z nas, wyobrażając sobie osobę godną zaufania, myśli o facecie. Nie dotyczy to, jak dodam, tylko ginekologów, również innych lekarzy. Mężczyźni są bardziej opanowani, zrównoważeni, ich diagnozy oceniamy więc jako wiarygodne. Błędność takiego sposobu myślenia usprawiedliwiają lata męskiej dominacji w życiu społecznym. Są sprawy, które nie zmienią się z dnia na dzień. Te złożone kwestie "antyfeministyczne" plus szerzące się pogłoski o niedelikatności ginekolożek (to naprawdę silny stereotyp) skłaniają wiele młodych kobiet do wyboru lekarza-mężczyzny.
Kosmetyczka i opiekunka do dziecka to zupełnie inna kategoria. W przypadku obu tych zawodów mamy do czynienia z pełnieniem zadań "typowo kobiecych", wyznaczonych przez tradycję etc.