Jestesmy ze soba od ponad dwoch lat. On ma 30lat, ja 32. I jestem na niego wciekla jak szlag. Lezy na sofie pijany a do tego obrazony bo wyrazilam sie do niego zbyt \"agresywnie\". Dobija mnie jego obecnosc i czuje, ze to juz ten czas na to, zeby sie wyniosl z mojego zycia. Mam corke, ktora bardzo go lubi ale wiem, ze rowniez bez niego wyobraza sobie zycie.
Chce, zeby wyszedl i poszedl bez slowa. Ale potrzebuje do tego sily, ktora mam nadzieje znalesc w Was wlasnie.
Jesli ktos bedzie mogl wypowiedziec sie na ten temat, badz mial podobny problem, chetnie skorzystam.
Jestem tu poraz pierwszy wiec pozdrawiam tych, ktorzy sa na moim watku.