To ja opowiem o pewnym fakcie z dzieciństwa, dla niektórych może to się wydać śmieszne, ale ja ciągle o tym myślę..
Miałam 9 lat, poszłam z kilkoma sąsiadami
- młodszym kuzynem - 8 lat
- sąsiadem - 11 lat
- sąsiadką - 8 lat
na jagody, wszystko było fajnie, do momentu kiedy oddaliliśmy się od domu na tyle, że nie było nas słychać. Sąsiad rzucił się na mnie, zaczął mnie szarpać za włosy, rozebrał się, w końcu ściągnął mi majtki i bijąc mnie po twarzy coś usiłował (pamiętam jakiś ból, może to były palce, bo nie sądzę żeby był w stanie wtedy zdziałać cokolwiek). Mój młodszy braciszek i sąsiadka odciągali go ode mnie, nieskutecznie (bo to wyjątkowo drobne dzieciaki były), ale i tak byłam im wdzięczna za pomoc. W końcu wróciliśmy do domu, ja z brudymi ciuchami, cała w błocie / mchu itp, oprawca z podbitym okiem. Podświadomie postąpiłam tak jak kobiety NAPRAWDĘ zgwałcone, pod prysznic i 2 godzinne mycie się.. Próbowałam powiedzieć rodzicom o tym co się stało ale nie potrafiłam ubrać tego w słowa. Postanowiłam \"zapomnieć\", zaciskać zęby kiedy koleżanki mówiły, że zachowają dziewictwo do ślubu (domena 13 latek), zaciskać zęby na widok sąsiada.
Bałam się też pierwszego razu (miałam już 19 lat), choć nie miałam wstrętu do seksu, odkąd się zakochałam uwielbiałam pocałunki i pieszczoty, więc w seksie też nic złego nie widziałam. Bałam się reakcji faceta, który wiedział, że jest moim pierwszym poważnym chłopakiem. Więc powiedziałam mu o wszystkim, zaniemówił... Długo ze mną rozmawiał na temat mojej kondycji psychicznej przez te lata..
Niby właściwie to nie był gwałt, a tak się zarysował w moich emocjach. Dlatego uważam że osoby NAPRAWDĘ zgwałcone muszą mieć pomoc i wsparcie..