kobieta w zielonej sukience
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez kobieta w zielonej sukience
-
dziewczyno, ale czy ja obwiniam tę firmę o to, że list przyszedł, kiedy byłam na wakacjach? chodzi o ich warunki pseudo-współpracy, o żądanie płacenia za nieotrzymane przesyłki, o wysyłanie bielizny różniącej się od opisywanej, o uparte nieustające przesyłanie bielizny mimo rzekomo przyjętej rezygnacji... itd., itp. a zwłaszcza - przynajmniej w moim przypadku - o to ostatnie. firma jest nierzetelna i nieuczciwa, i tyle.
-
@Helunia widzisz, byłoby nawet dość fajnie, gdybyśmy tu wszystkie były po prostu tępawymi analfabetkami, ale problem polega na tym, że: 1. przedstawiciel tej firmy w rozmowie telefonicznej słowem nie wspomina o OBOWIĄZKU zamawiania kolejnych przesyłek, 2. rezygnacji NIE MOŻNA złożyć PO wyznaczonym przez nich terminie [a jeśli pismo z potwierdzeniem przyszło, jak w moim przypadku, kiedy odbiorca był na wakacjach? i wrócił już po tym terminie, a podkreślam, że dopiero czytając go, dowiedział się o tym, że teraz ciągle MUSI coś zamawiać i PŁACIĆ?], 3. firma każe płacić za nieotrzymane przesyłki, 4. okłamuje klientów, rzekomo przyjmując rezygnację, a następnie ponownie wysyłając swoje produkty. i myślę, że uczestniczki tej dyskusji mogłyby podać jeszcze wiele argumentów, obalających Twoje założenie, że wszystkiemu winne jest nasze, że tak powiem, gapiostwo. pozdrawiam.
-
ponownie proszę o odpowiedź w mojej sprawie nie dostałam [na razie] żądania zapłaty, ale problem polega na tym, że nie mogę w razie czego argumentować, że nic nie przyszło. ponieważ PRZYSZŁA mi drugi raz od nich paczka, mimo, że pierwszą ODESŁAŁAM oraz, że wysłałam im maila z REZYGNACJĄ, którą rzekomo przyjęli! na maila z pytaniem, co u mnie robi drugi raz ta sama paczka, już nie odpisali... co ja mam zrobić?? płacić za znaczki i w kółko im to odsyłać??
-
ponownie proszę o odpowiedź w mojej sprawie nie dostałam [na razie] żądania zapłaty, ale problem polega na tym, że nie mogę w razie czego argumentować, że nic nie przyszło. ponieważ PRZYSZŁA mi drugi raz od nich paczka, mimo, że pierwszą ODESŁAŁAM oraz, że wysłałam im maila z REZYGNACJĄ, którą rzekomo przyjęli! na maila z pytaniem, co u mnie robi drugi raz ta sama paczka, już nie odpisali... co ja mam zrobić?? płacić za znaczki i w kółko im to odsyłać??
-
dostałam dzisiaj jeszcze raz przesyłkę, którą im odesłałam przed paroma tygodniami. oczywiście, natychmiast im napisałam w mailu, co o tym myślę. nie zmienia to jednak faktu, że mam właśnie w domu po raz kolejny to ich zasrane różowe pudełko, czeka mnie po raz kolejny wydanie kasy na przesyłkę, a potem oni to poślą znowu i kiedy zrezygnuję z odsyłania, zacznę dostawać rachunki. ludzie! jak zakończyć to błędne koło????
-
otrzymałam maila o następującej treści: Szanowna Pani, Informujemy, iż rezygnacja została złożona już po wyznaczonym terminie. Przesyłka promocyjna już została wysłana i nie możemy jej już zatrzymać. Prosimy o nieodbieranie jej bądź odesłanie. Jednocześnie pragniemy potwierdzić przyjęcie sprzeciwu dotyczącego prowadzenia wobec Pani marketingu bezpośredniego własnych produktów i usług oraz udostępniania Pani danych osobowych innym podmiotom. Dziękujemy za współpracę i serdecznie pozdrawiamy, Serwis Klientów Provea [tu imię i nazwisko] na razie jestem dobrej myśli, zamierzam nie odbierać przesyłki lub ją odesłać [tych parę złotych odżałuję, niech nawet priorytetem pójdzie], a ewentualne rachunki ignorować. i po sprawie. miłe panie... dzięki za ten wątek :)
-
o, proszę, i tak to potem wygląda... że młodych ludzi ni ma... a serio, sama Cieszyn okupuję, Rybnik, czasem Kraków. masakra w tym Jastrzębiu.
-
hm. kup im kij deszczowy :) tzn. ja bym kupiła. albo didgeredoo... no, ale ja mam może specyficznych znajomych ;) mówisz, że wyjeżdżają z Polski? że bogaci? może kilka polskich filmów? polską muzykę na płytach? jakieś ładne kolekcje... nie wiem. albo książkę, album o Polsce. właśnie - książka. czytają książki? co w ogóle o nich wiesz?
-
aha. a ja Moszczenica :) i mam pełne zatoki, więc szlag mnie trafia :/ powiedzcie mi, bo ja chodziłam do LO gdzie indziej, gdzie indziej studiuję... jak tu się spędza wolny czas?? czy tu się coś dzieje, czy ludzie na coś chodzą? ostatnio byłam na Kmicie w Domu Zdrojowym i padłam. marna reklama [ja widziałam 1 plakat i ten 1 banner na Centrum], a ludzi - tłum!! skąd się to bierze? poczta pantoflowa!? i jeszcze coś. co myślicie o jasnecie? dla mnie tragedia, nic nie mozna znaleźć, zastanawiam się, czy się do redakcji nie wkręcić :)
-
Jak w temacie - odradzam zdecydowanie! Będę pisać długo, ale chcę uzasadnić moją niechęć do tego banku, w którym pracują osoby nieuprzejme dla klientów, który jest nastawiony "na masówę", nie szanuje klienta, utrudnia wszystko, nie ułatwiając niczego i, generalnie, zniechęca do siebie coraz więcej klientów... Po pierwsze, niczego nie załatwisz w innym oddziale niż ten, w którym zakładałeś konto. Teoretycznie, to zależy od chęci pracowników tego innego oddziału, ale u mnie jedyne, co udało mi się załatwić, to wprowadzenie nowego nazwiska w dane. Zmiana maila już nie była możliwa - kobieta przy mnie wypisała jakiś wniosek, wzięła ode mnie podpis i zakleiła kopertę, adresowaną do C. - miasta, w którym założyłam konto, bo tam studiowałam. Niestety, wiadomości na mail nadal nie przychodziły, więc zadzwoniłam do C., gdzie dowiedziałam się, że muszę się zjawić osobiście i osobiście złożyć tamten podpis. No sorry, ale mówimy o koncie mailowym, więc po kiego grzyba ja mam jeździć gdzieś po Polsce?? Mój brat, studiujący w W., a który konto założył dla odmiany w mieście, w którym mieszkamy, również nie mógł we W. nic załatwić. Tym razem, chodziło o kredyt studencki. Musiał wydać kasę na bilety, żeby osobiście jakieś papiery przynieść... Dodatkowo, odkąd zmieniłam nazwisko, przestały mi przychodzić karty kodów. Musiałam przychodzić do oddziału, odstać swoje pół godziny [co najmniej!] w kolejce, żeby od pani odebrać kopertę z dyskietką, która przecież miała mi przychodzić pocztą. Kolejna "atrakcja" - jeśli chciałabym umożliwić sobie załatwienie wszystkich spraw na miejscu, oznaczało to konieczność zamknięcia konta w C. i założenie nowego, w mieście, w którym mieszkam :/ No przecież chodzi o ten sam bank! Ale totalnie przegięli w przededniu moich 26 urodzin. Otóż, miałam założone konto studenckie. Powtarzałam różnym pracownikom, że od jakiegoś czasu już studentem nie jestem, więc wolałabym to konto zmienić. Słyszałam, że w odpowiednim czasie oni sami się do mnie zgłoszą w tej sprawie. Dzień przed urodzinami, z pełnym koszem zakupów - przed imprezą - okazało się, że terminal nie czyta mojej karty. Zapłacił za mnie mąż, poszłam do bankomatu - nie da się odczytać stanu konta, nie da się wybrać kasy, ale karty bankomat nie "połyka". Sobota, więc oddział - a jakże - zamknięty - zadzwoniłam na infolinię. [Na połączenie czekałam kwadrans, to taki gratisowy "ułatwiacz" wszystkiego...] W końcu, usłyszałam, że w związku z tym, że kończę 26 lat, oni DZIEŃ WCZEŚNIEJ blokują moje konto. BEZ ŻADNEGO OSTRZEŻENIA. Czujecie bluesa? Mam urodziny i w prezencie dostaję blokadę na koncie. Żeby sytuację rozwiązać, muszę jechać do tego chrzanionego oddziału macierzystego. Na konto internetowe też nie mogłam wejść -> zero dostępu do wszystkich zapisanych "kontaktów", odbiorców przelewów. W poniedziałek musiałam wcześniej skończyć pracę. Najpierw, oczywiście, założyłam sobie konto w INNYM banku. Wszystkie formalności zajęły kilka minut, kobieta była bardzo miła, za przelewy nie będę płacić żadnych chorych pięćdziesięciu groszy... Potem, oczywiście, wycieczka do C., a tam pracownica zdecydowanie mniej miła, która na szczęście zgodziła się na przelanie mi części kasy na nowe konto [CO KOSZTOWAŁO MNIE 5 ZŁ!!], a części wypłacenie. Natomiast do tych moich kontaktów na koncie internetowym też nie miała dostępu, więc wydrukowała mi tylko potwierdzenie przelewu, na którym zależało mi najbardziej... I TU HISTORIA MOGŁABY SIĘ ZAKOŃCZYĆ. Ale... W poniedziałek bank wysłał do mnie przesyłkę. We wtorek, DWA DNI PO URODZINACH, przeczytałam, że wkrótce kończę 26 lat, więc moje konto będzie zablokowane... Bank PKO BP nie szanuje klientów, niczego nie ułatwia, a raczej wszystko utrudnia. Pomijając pracowników linii informacyjnych, osoby w nim zatrudnione nie należą do miłych. Na dzień dzisiejszy, zrezygnowałam z niego ja, mój brat, zastanawia się nad tym mój ojciec, który jest jednak, przynajmniej na razie, "uwiązany" kredytem odnawialnym. ODRADZAM. STANOWCZO. Pozdrawiam.